Książka bardzo mi się to podobała. Może i nie jest to "Stowarzyszenie wędrujących dżinsów", ale "Trzy wierzby" czyta się równie dobrze. A na fanki SWD czeka miła niespodzianka, bo bardzo często wspominane są tu Carmen, Lena, Tibby i Bridget, których Stowarzyszenie stało się w mieście prawdziwą legendą. Pojawia się też Effie, ale podobnie jak i w oryginalnej serii, tak i tutaj nie jest raczej postacią pozytywną... a wręcz przeciwnie.
Fajne jest to, że Ann nie stworzyła paczki przyjaciółek na wzór Stowarzyszenia, tylko poszła w inną stronę. Dzięki temu nie ma się wrażenia, że czyta się to samo, tylko ze zmienionymi bohaterkami. Jednak podobnie jak w SWD, tak i w "Trzech wierzbach", Jo, Polly i Ama dowiadują się o sile prawdziwej przyjaźni, przeżywając jednocześnie rozmaite przygody z dala od siebie.
Jo próbuje się uporać z problemami rodzinnymi, nowym chłopakiem i starszymi dziewczynami, przed którymi chce za wszelką cenę zabłysnąć. Kujonka Ama wskutek dziwnego zbiegu okoliczności wyjeżdża na obóz przetrwania, a Polly postanawia zostać modelką, by w ten sposób choć trochę zbliżyć się do swojej prawie zupełnie nieznanej rodziny. Mimo że przygody Jo, Polly i Amy są zupełnie różne, każda z nich uczy się podczas tych wakacji wielu rzeczy o samej sobie, poznając jednocześnie wartość prawdziwej przyjaźni.
Ann znowu pokazała, że umie świetnie pisać, bo bawi i wzrusza czytelnika. Moje ulubione momenty to ten, gdy Jo jest w kuchni ze swoim tatą, gdy cała trójka jest w szpitalu, a potem jeszcze ten na cmentarzu... Naprawdę, aż mi się łza w oku zakręciła kilka razy.
I bardzo podobały mi się te notatki pisane w pierwszych rozdziałach przez Polly, Jo i Amę... dzięki temu od początku można było się dowiedzieć, na czym stoi ich przyjaźń, nie było żadnych zbędnych niedomówień. I jeszcze te cytaty o drzewach i wierzbach. Niby takie trochę nie wiadomo skąd, ale jednak miały znaczenie dla treści książki. A ten ostatni... ach xD
Naprawdę polecam. Książka oczywiście nie uniknie porównań do cudownego SWD, ale według mnie nie jest wcale gorsza. I liczę na kolejne części, choć w sumie... różnie to niestety może być :(

Książka bardzo mi się to podobała. Może i nie jest to "Stowarzyszenie wędrujących dżinsów", ale "Trzy wierzby" czyta się równie dobrze. A na fanki SWD czeka miła niespodzianka, bo bardzo często wspominane są tu Carmen, Lena, Tibby i Bridget, których Stowarzyszenie stało się w mieście prawdziwą legendą. Pojawia się też Effie, ale podobnie jak i w oryginalnej serii, tak i...