Lucie Yi NIE jest romantyczką

Okładka książki Lucie Yi NIE jest romantyczką Lauren Ho
Okładka książki Lucie Yi NIE jest romantyczką
Lauren Ho Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece literatura obyczajowa, romans
398 str. 6 godz. 38 min.
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans
Tytuł oryginału:
Lucie Yi Is Not Romantic
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Kobiece
Data wydania:
2023-01-25
Data 1. wyd. pol.:
2023-01-25
Liczba stron:
398
Czas czytania
6 godz. 38 min.
Język:
polski
ISBN:
9788383211480
Tłumacz:
Ryszard Oślizło
Średnia ocen

6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
154 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
950
496

Na półkach:

5/10 ⭐ [83/2k23]

Trzydziestoparoletnia Lucie od dwóch lat pozostaje singielką jednak teraz szczególnie mocno zaczyna odczuwać tykanie zegara biologicznego. Kobiecie pracującej w firmie konsultingowej niebawem ma się skończyć kontrakt na mocy którego przebywała w Nowym Jorku, a to znaczne ograniczało jej reprodukcyjne możliwości przed zbliżającym się nieuchronnie powrotem do Singapuru. Na wieść o jej małym załamaniu w luksusowym sklepie z ubrankami dla dzieci przyjaciółki przychodzą z niekonwencjonalną poradą. Skoro Lucie nie ma czasu ani widoków na randkowanie zwieńczone konwencjonalnym związkiem, to może powinna skorzystać z portalu dla osób chcących zostać współrodzicem bez wikłania się w tradycyjną relacje damsko-męską. Początkowo sceptyczna Lucie postanawia spróbować. Po kilku nieudanych dopasowaniach poznaje Collina, z którym prędko odnajduje wspólny język. Obydwoje postanawiają kontynuować znajomość, przystając na jej platoniczny charakter.

"Stali pośrodku zatłoczonego parkietu, czując się tak, jakby otaczał ich mały, bezgłośny kokon. Napięcie między tym, czego pragnęli, a tym, do czego byli uprawnieni, sprawiło, że choć stali tak blisko siebie, nie przytulili się ani na chwilę. Nie tyle tańczyli, ile omawiali swoją przyszłość. Tak, nie. Nie, tak. Kręcili się w kółko, coraz bliżej, coraz ciaśniej. Tak. Nie. Tak. Tak. Tak".

Przeprowadzka do innego kraju wprowadza do życia dwójki głównych bohaterów dodatkowe komplikacje w postaci nieprzychylnych, konserwatywnych i nieco burżujskich rodziców Lucie, a także pewnego ducha z przeszłości. Czasami bowiem tęsknimy do tego, co jest znane tylko dlatego że jest bezpieczniejsze, nie zawiera elementu ryzyka i niepewności. Nie inaczej odczuwała Lucie, która zaczęła sabotażować zawiązującą się relacje z Collinem niesprawiedliwymi porównaniami do Marka, swojego byłego. I o ile w naszej ludzkiej naturze leży pewna skłonność do wyszukiwania paraleli, tak należy przy tym pamiętać, że eks pozostaje naszym eksem nie bez powodu. Jednak bohaterka zdaje się o tym beztrosko nie pamiętać. Mniej więcej w połowie książki owe analogie przybierają coraz bardziej absurdalny kształt typu: "Mark nigdy nie wpakowałby się w sytuację X". No błagam, nie wiesz tego na pewno, Lucie. A takie myśli zakrywają o brak lojalności nie tylko wobec Collina, ale samej siebie, zważywszy na to, ile bólu w niedalekiej przeszłości doświadczyłaś przez tego drugiego mężczyznę, który swego czasu był twoim narzeczonym. Mark nie jest żadnym wyznacznikiem idealnego partnera. Ba, w moich oczach stanowi od samego początku przykład namolnego egoisty, a nie na darmo mówi się o szkodliwości jaką niesie ze sobą nadgorliwość i chęć kontroli. Tak że ten swoisty trójkąt miłosny nie miał dla mnie zgoła większego sensu, choć częściowo jestem w stanie zrozumieć niezdecydowanie Lucie, gdy wezmę pod uwagę jej odmienny stan i z gruntu właściwe motywacje. Niemniej nie mogę już przymknąć oka na to, że myślała przede wszystkim o sferze finansowej i tym samym zabezpieczeniu przyszłości dziecka, a nie o prawdziwej, szczęśliwej rodzinie, którą mogłaby stworzyć na solidnym fundamencie przyjaźni i przyciągania.

"- Rezygnujesz z wyboru, kiedy rezygnujesz z walki.
- Ja tylko chcę zrobić to, co najlepsze dla mojego dziecka, być dobrym rodzicem - powiedziała Lucie.
- Więc walcz o to, czego chcesz, w co wierzysz. Na tym właśnie polega rodzicielstwo: na pokazywaniu dziecku, że umiesz zadbać o siebie tak samo, jak dbasz o jego potrzeby. Jak ktoś, kto jest nieszczęśliwy, albo niezdrów, może zatroszczyć się o swoje dziecko? - Hannah wstała. Za oknem zaczęło padać. - Myślę, że jeśli postawisz na autentyczność, to dobrze przeżyjesz swoje życie. Właśnie tak postępuje dobry rodzic".

"Lucie Yi nie jest romantyczką" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Lauren Ho pomimo tego, że na półce czeka już od dłuższego czasu "Ostatnia prawdziwa singielka". Dobrze czytało mi się zwłaszcza pierwszą część powieści, gdy jeszcze nie chciało mi się przewracać oczami na zachowanie bohaterki i gdy autorka wprowadzała nas w koncept a'la Tindera dla osób chcących mieć dziecko, a niekoniecznie konwencjonalny związek. Kolejnym atutem jest przybliżenie singapurskiej kultury z naciskiem na uprzywilejowaną i pracoholiczną część tamtejszego społeczeństwa. No i język, który nie razi jakoś szczególnie. Gdyby tylko Lucie była nieco mniej pogubiona w swoich własnych pragnieniach a ostatnia scena wybrzmiała nieco poważniej... Mam tutaj na myśli dialog zawiązany pomiędzy dwójką bohaterów, a w zasadzie formę rzuconej komendy. Tyle ode mnie. Nie odradzam, raczej polecam na lekki przerywnik pomiędzy cięższą tematyką.

"Kiedy była mała, naiwnie wierzyła, że zakochanie to sprawa przeznaczenia, tajemniczych zrządzeń i machinacji losu. Że to się komuś po prostu przytrafia. Że to szansa, którą daje ci wszechświat, aby zrównoważyć różne życiowe okropności: raz w życiu, jeśli masz szczęście, albo nawet kilka razy, jeśli jesteś ulubienicą losu. Ale to nie była prawda - nie do końca. Jasne, szczęście miało tu coś do powiedzenia, ale teraz Lucie zrozumiała, że miłość była intencją. Była wysiłkiem, ale i celem, do którego należało się przedrzeć przez życiowe chaszcze (z piłą łańcuchową w razie potrzeby). Jeśli czekasz na ukłucie w paluszek, wzorem Śpiącej Królewny - największej fajtłapy wśród disnejowskich królewien, zdaniem Lucie - to na własne życzenie możesz spędzić całe życie w uśpieniu".

IG: zlizujelitery

5/10 ⭐ [83/2k23]

Trzydziestoparoletnia Lucie od dwóch lat pozostaje singielką jednak teraz szczególnie mocno zaczyna odczuwać tykanie zegara biologicznego. Kobiecie pracującej w firmie konsultingowej niebawem ma się skończyć kontrakt na mocy którego przebywała w Nowym Jorku, a to znaczne ograniczało jej reprodukcyjne możliwości przed zbliżającym się nieuchronnie powrotem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
527
195

Na półkach: ,

DNF
Książka po prostu jest dla nieciekawa i są małe szanse, że ją dokończę.

DNF
Książka po prostu jest dla nieciekawa i są małe szanse, że ją dokończę.

Pokaż mimo to

avatar
234
230

Na półkach:

Lucie podjęła bardzo ważną decyzję. Chce zostać mamą i zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel. Nawet jeśli oznacza to zarejestrowanie się na stronie internetowej, gdzie ma znaleźć przyszłego ojca dziecka.
Mało powstaje książek, dzięki którym możemy tak bardzo utożsamić się z głównymi bohaterkami, a ich problemy krążą wokół bardziej przyziemnych rzeczy: pracy, finansów, macierzyństwa. Postaci, które robią też coś innego, a nie tylko szukają tego jedynego. Nasze mamy miały Dziennik Bridget Jones. Kobietę z nadprogramowymi kilogramami, specyficznym humorem, problemem z pracą, a podczas tego wszystkiego jeszcze szukającą miłości i stabilizacji. Natomiast my otrzymaliśmy Lucie Yi NIE jest romantyczką. Historię o współczesnym macierzyństwie, związkach i odnalezieniu miłości, która wcale nie zaczyna się od gorącego romansu.

Zegar biologiczny Lucie tyka nieubłaganie, a więc nasza bohaterka bierze sprawy w swoje ręce. Mimo niechęci i wątpliwości rejestruje się na portalu internetowym, gdzie ma znaleźć kandydata idealnego na ojca swojego dziecka. Ale cóż – pierwsze kroki Lucie w tej sprawie nie są zbyt zachęcające, a szczególnie wybrani, których algorytm podsyła kobiecie.

Cała recenzja dostępna pod linkiem: https://popkulturowcy.pl/2023/01/23/lucie-yi-nie-jest-romantyczka-recenzja-ksiazki-lauren-ho-wraca/

Lucie podjęła bardzo ważną decyzję. Chce zostać mamą i zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel. Nawet jeśli oznacza to zarejestrowanie się na stronie internetowej, gdzie ma znaleźć przyszłego ojca dziecka.
Mało powstaje książek, dzięki którym możemy tak bardzo utożsamić się z głównymi bohaterkami, a ich problemy krążą wokół bardziej przyziemnych rzeczy: pracy, finansów,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
404
50

Na półkach:

Kobiety mają dziś ogrom możliwości. Mogą być matkami, singielkami, karierowiczkami czy żonami. Często chcą godzić różne role i idzie im to świetnie.
Lucy orientuje się, że bardzo chce zostać mamą, ale nie posiada partnera. Jest też tradycjonalistką i nie wyobraża sobie skorzystać z banku spermy. Wpada na pomysł skorzystania z nowoczesnej platformy kojarzącej współrodziców, którzy chcą mieć potomstwo, dzielić się opieką, nie będąc w związku.
Lucy dowiaduje się czym jest rodzicielstwo, zmienia swój punkt widzenia na różne kwestie i musi mierzyć się z niezrozumieniem otoczenia (szczególnie swoich rodziców) . Stoi przed dylematem czy postawić na dobro dziecka czy też iść za głosem serca.

Kim jest dobry rodzic? To ktoś kto dba o swoje szczęście. Jeśli rodzic będzie szczęśliwy, dziecko też. Dziecko nie potrzebuje naszych poświęceń, nie chce i nie powinno brać ich na swoje barki. Potrzebuje za to czuć naszą miłość i nauczyć się brać życie w swoje ręce.

"Zawsze masz wybór i mozesz walczyć o to, czego chcesz. Rezygnujesz z wyboru kiedy rezygnujesz z walki".
" Walcz o to czego chcesz, w co wierzysz. Na tym właśnie polega rodzicielstwo: na pokazywaniu dziecku, że umiesz zadbać o siebie tak samo jak dbasz o jego potrzeby. "

"Myślę, że jeżeli postawisz na autentyczność, to dobrze przeżyjesz swoje życie. "

@czytamzbiblioteki

Kobiety mają dziś ogrom możliwości. Mogą być matkami, singielkami, karierowiczkami czy żonami. Często chcą godzić różne role i idzie im to świetnie.
Lucy orientuje się, że bardzo chce zostać mamą, ale nie posiada partnera. Jest też tradycjonalistką i nie wyobraża sobie skorzystać z banku spermy. Wpada na pomysł skorzystania z nowoczesnej platformy kojarzącej współrodziców,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
235
176

Na półkach:

To tak - ogólnie rzecz biorąc jest to trochę mieszanka przemyślanej konstrukcji z wepchnięciem jej w sztywne ramy bardzo zbanalizowanej konstrukcji romansowej. A mogło być bardzo niebanalnie. Nigdy nie lubię początków książek lauren ho bo są sztuczne zarysowane jakby grubą kreską, potem autorka dokłada humor i wdzięk głównych bohaterów i robi się jakoś lepiej. A potem książka jest już bardzo nierówna - mamy świadomych bohaterów, wiadomo każdy zawsze walczy z przyzwyczajeniami i strachami wiec nie mam żalu d głównej bohaterki ze jest tak niezdecydowana. ALE! Niech to zostanie jakoś przekonująco rozwiązane a trochę wychodzi tak ze ten trojkąt miłosny jest zrobiony na sile - jak Lucię jest niepewna to biednie do Marka mimo ze jest niepewna swoich uczuć - jaki debil tak robi, mogła przecież zawsze być u przyjaciółek. Stawia jakies wyższe dobro i wartości swojej rodzin, która znowu jest bardzo jednostronna a łucie jest ich przeciwieństwem. Nie dało się zgrabniej troszeczkę chociaż pokazać jak trudnym doświadczeniem jest zbudowanie i trzymanie się własnych przekonań kiedy rodzina kładzie ci do głowy swoje wartości. Dalej - nagle rozwiązanie akcji, to ze wszystko dzieje się na sali porodowej ze nagle Mark jest tym strasznie złym. To nie tak ze lubię marka ale widze tu kolejny schemat gość jak z bajki, pogubiony, wiec w krytycznym momencie zrobimy z niego potwora żeby każdy wolał colina i żeby szybko rozwiązać trojkat miłosny. A tak naprawdę (pomijając władcze zachowania marka) on tez był teraz biedny - kobieta mówi mu ze go kocha ze będą razem i nagle tak bardzo w twarz rzuca mu ze ten to może spadać na drzewo. I znowu mamy tu tyle niekonsekwencji ze łucie najpierw broni marka a potem nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wie wszystko! Uważam ze największym błędem tej książki jest to ze ci bohaterowie nie dochodzą do pewnych prawd w taki ludzki sposób - tylko potrzebujemy rozwiązania fabularnego tu, albo tutaj zwrotu akcji - zwalamy na uczucia, przez to skomplikowanosc człowieka jego decyzji jego autonomia i taka ciekawe dochodzenie do wielu spraw jest uwarunkowane schematem romansu. Przyznam ten schemat jest czasem miły bo wiadomo co się wydarzy i dobrze czekać na to znajome rozwiązanie akcji - comfort reading tak bym to nazwała - ale pomysł miał tak fajny potencjał ze strasznie mnie zirytowało to co zrobiła autorka. To samo z jej pisaniem - czasem wychodziły naprawdę bardzo ładne ponadczasowe zdania, a czasem były bardzo kwadratowe ale cóż może to ja wymagam czegoś co nigdy nie było wartością nadrzędna tego typu literatury. Romanse - tak! Ale proszę z głowa. Jestem tez wdzięczna za te książkę bo widze jak ewoluuje moje spojrzenie od bezkrytycznego po takie w którym bawię się dobrze mimo krytyki

To tak - ogólnie rzecz biorąc jest to trochę mieszanka przemyślanej konstrukcji z wepchnięciem jej w sztywne ramy bardzo zbanalizowanej konstrukcji romansowej. A mogło być bardzo niebanalnie. Nigdy nie lubię początków książek lauren ho bo są sztuczne zarysowane jakby grubą kreską, potem autorka dokłada humor i wdzięk głównych bohaterów i robi się jakoś lepiej. A potem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
224
37

Na półkach:

To ja chyba nie jestem romantyczką, bo wątek miłosny był dla mniej najsłabszym ogniwem tej książki.
A co najmocniejszym? Interesujące były relacje dorosłych bohaterów z rodzicami. Ile kultura wnosi w nasze życie (i jak potrafi nas ograniczać).
Zapisałam też sobie jeden cytat z którym się w 100% zgadzam:
,, Mil­cze­nie nie ozna­cza sła­bo­ści. Zda­łam sobie spra­wę, że jeśli komuś nie chce się wy­si­lić, żeby zro­zu­mieć, kim je­stem, to praw­do­po­dob­nie nigdy nie bę­dzie­my sobie na­praw­dę bli­scy. Oczy­wi­ście naj­pierw sama mu­sisz się wy­si­lić, żeby w ogóle wie­dzieć, kim je­steś.”

To ja chyba nie jestem romantyczką, bo wątek miłosny był dla mniej najsłabszym ogniwem tej książki.
A co najmocniejszym? Interesujące były relacje dorosłych bohaterów z rodzicami. Ile kultura wnosi w nasze życie (i jak potrafi nas ograniczać).
Zapisałam też sobie jeden cytat z którym się w 100% zgadzam:
,, Mil­cze­nie nie ozna­cza sła­bo­ści. Zda­łam sobie spra­wę, że...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
162
109

Na półkach:

Lucie jest przed czterdziestką i chce mieć dziecko, ale jest singielką. Decyduje się na współrodzicielstwo. I jak to bywa w tych książkach główna bohaterka musi zmierzyć się z ocenami przyjaciół, rodziny i obcych ludzi. M miłosne dylematy między dwoma partnerami. Ogólnie ta książka wypadła lepiej niż pierwsza historia tej autorki "Ostatnia prawdziwa singielka' to i tak znów wykreowała bardzo irytujących bohaterów, którzy sami nie wiedzą czego chcą i podejmują wiele całkowicie absurdalnych decyzji.

Lucie jest przed czterdziestką i chce mieć dziecko, ale jest singielką. Decyduje się na współrodzicielstwo. I jak to bywa w tych książkach główna bohaterka musi zmierzyć się z ocenami przyjaciół, rodziny i obcych ludzi. M miłosne dylematy między dwoma partnerami. Ogólnie ta książka wypadła lepiej niż pierwsza historia tej autorki "Ostatnia prawdziwa singielka' to i tak znów...

więcej Pokaż mimo to

avatar
29
29

Na półkach:

Zaczęłam czytać tą książkę, ponieważ widziałam, że wiele osób ją poleca i chciałam się przekonać czy naprawdę jest aż tak dobra jak mówicie.

Lucie przechodzi lekkie załamanie w sklepie dziecięcym i dochodzi do wniosku, że desperacko pragnie mieć własne dziecko. Za namową swoich zabawnych przyjaciół, rejestruje się w aplikacji randkowej dla osób, którzy chcą być współrodzicami i mieć dziecko. I tak na jej drodze staje Collin. Jest wszystkim tym, czego Lucie szuka w platonicznym związku rodzicielskim.

Powiem szczerze, że nie wiem co mam napisać. Mam tak mieszane uczucia wobec tej historii, że pomimo tego, iż dałam sobie czas na jej przetrawienie, to wciąż brak mi słów. Na samym początku czytania, Lucie wydawała się silna i zabawna. Pomyślałam sobie, że kobieta wie czego chce i to mi się podoba. Tylko, że ze zbiegiem czasu zaczęła mnie irytować. Podjęła naprawdę bardzo dużo samolubnych i wydawało się pozbawionych rozsądku decyzji, a ja niestety nie mogłam się z tym pogodzić. Jej logika i przemyślenia czasami były nie na miejscu. Na sam koniec, jakby poszła po rozum do głowy i jej zachowanie w końcu mnie usatysfakcjonowało, bo zaczęła zachowywać się jak należy. Z kolei nie mogłam też pojąć, co Collin w niej widział. Czemu nie znalazł sobie kogoś lepszego? Nie wiem i chyba tego nie zrozumiem. Ja osobiście nie potrafiłabym się przyjaźnić z taką osobą jak Lucie. Prędzej doszło by do mordu niż do jakiegokolwiek porozumienia. Ja i ona to niestety nie ta bajka. Ogólnie rzecz biorąc początek książki mi się podobała, ponieważ pokazywała początek całej tej „aranżacji zajścia w ciążę” z Collinem. Myślałam, że dalej będzie też tak samo, ale niestety później wkradł się Mark i poczułam, że wszystko zaczęło się kręcić wokół niego i rozsypało się jak domek z kart. Moja dusza wręcz krzyczała rozpaczliwie, kiedy Lucie dostała małpiego rozumu względem niego. Uwierzcie mi lub nie, ale cała ta historia to był test na moją cierpliwość. Tyle razy ile odkładałam mój czytnik, by wziąć głęboki oddech to głowa mała. Dobra przejdźmy do tych miłych rzeczy. Styl pisania autorki był lekki, co zwykle jest naprawdę plusem.Podobało mi się przekomarzanie Collina i Lucie oraz teksty jej i jej przyjaciół. W pewnych momentach nawet miałam wrażenie, że w tych wymianach zdań Lucie jest tak sztywna, jakby połknęła kij od szczotki.

Podsumowując: Autorka pokazuje nam złożoną rzeczywistość każdej podjętej decyzji o zostaniu rodzicem oraz zasadność i piękno różnych ścieżek i rodzai miłości.

Zaczęłam czytać tą książkę, ponieważ widziałam, że wiele osób ją poleca i chciałam się przekonać czy naprawdę jest aż tak dobra jak mówicie.

Lucie przechodzi lekkie załamanie w sklepie dziecięcym i dochodzi do wniosku, że desperacko pragnie mieć własne dziecko. Za namową swoich zabawnych przyjaciół, rejestruje się w aplikacji randkowej dla osób, którzy chcą być...

więcej Pokaż mimo to

avatar
136
136

Na półkach:

zapraszam na mój profil na Instagramie:

https://www.instagram.com/zacne__m

Lucie to dorosła i dojrzała kobieta, która ma za sobą burzliwe rozstanie z narzeczonym, teraz skupia się na swojej karierze, ale jednak w głębi serca budzi się instynkt macierzyński. Niestety nic nie jest takie łatwe jak mogłoby się wydawać, bo do „tanga trzeba dwojga”, a czas nagli… W ten sposób pojawia się portal/strona na której Lucie planuje znaleźć kandydata idealnego do „współrodzicielstwa”. Czy pojawi się ten jeden, jedyny i odpowiedni mężczyzna?

Wzruszająca opowieść o dorosłej kobiecie, która wychodzi poza normy i spełnia swoje marzenia. Jak dla mnie bohaterka przedstawia współczesne kobiety, które chcą założyć rodzinę ale bardzo ciężko znaleźć do tego odpowiedniego partnera. Niestety ciągle pytania rodziny i znajomych o życie prywatne jedynie prowadzą do frustracji. Ogromnym plusem jest miejsce akcji. Chiny i Singapur to powiew świeżości. To miejsce zaskakujące. Wiele w nim dobrze nam znanych symboli, miejsc czy zachowań, ale też wiele takich, które mogą być dla czytelnika niepojęte.
Polecam książkę. Mimo momentami trudnej tematyki jest zabawna i lekka, i szybko się ją czyta. Nie zmusza do głębszych przemyśleń, ale z pewnością dostarcza wzruszeń i rozrywki.

zapraszam na mój profil na Instagramie:

https://www.instagram.com/zacne__m

Lucie to dorosła i dojrzała kobieta, która ma za sobą burzliwe rozstanie z narzeczonym, teraz skupia się na swojej karierze, ale jednak w głębi serca budzi się instynkt macierzyński. Niestety nic nie jest takie łatwe jak mogłoby się wydawać, bo do „tanga trzeba dwojga”, a czas nagli… W ten sposób...

więcej Pokaż mimo to

avatar
824
332

Na półkach:

Autorce udało się pokazać trochę mentalności singapurskiej i to było super. Ale generalnie Ostatnia prawdziwa singielka znacznie bardziej mi się podobała, tu zabrakło humoru i chemii między bohaterami.

Autorce udało się pokazać trochę mentalności singapurskiej i to było super. Ale generalnie Ostatnia prawdziwa singielka znacznie bardziej mi się podobała, tu zabrakło humoru i chemii między bohaterami.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    161
  • Chcę przeczytać
    131
  • 2023
    21
  • Posiadam
    10
  • Audiobook
    9
  • Legimi
    8
  • E-book
    3
  • Romans
    3
  • Przeczytane 2023
    3
  • Ebook
    2

Cytaty

Więcej
Lauren Ho Lucie Yi NIE jest romantyczką Zobacz więcej
Lauren Ho Lucie Yi NIE jest romantyczką Zobacz więcej
Lauren Ho Lucie Yi NIE jest romantyczką Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także