rozwińzwiń

Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie

Okładka książki Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie Tom Wolfe
Okładka książki Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie
Tom Wolfe Wydawnictwo: Dowody literatura piękna
440 str. 7 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
The Electric Kool-Aid Acid Test
Wydawnictwo:
Dowody
Data wydania:
2022-09-28
Data 1. wyd. pol.:
1989-02-17
Liczba stron:
440
Czas czytania
7 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365970077
Tłumacz:
Tomasz Tłuczkiewicz, Richard Bialy
Tagi:
literatura amerykańska kultura hipissowska narkotyki
Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
161 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
72
14

Na półkach:

Kiedy myślę o Ameryce lat 60' poprzedniego wieku i dzieciakach klasy średniej, które znudzony są absolutnie wszystkim to tylko tęsknie, że taka historia już się nie powtórzy, a ja urodziłem się w nie tym miejscu i czasie.
Książkę czyta się ciężko. Jest bardzo chaotyczna, Tom Wolfe zalewa nas potokiem a czasami rzekami słów. Dlatego nie jest to książka dla każdego. Jeśli interesujesz się literaturą podróży (wewnętrznej),czasami Ameryki hipisów oraz tym co się z tym wiązało - trawka, LSD, amfetamina i wiele innych dragów to może się w tym odnajdziesz. Książka z pewnością nie dla typowego Seby z blokowiska co lubi zajarać. Nie ten klimat.

Kiedy myślę o Ameryce lat 60' poprzedniego wieku i dzieciakach klasy średniej, które znudzony są absolutnie wszystkim to tylko tęsknie, że taka historia już się nie powtórzy, a ja urodziłem się w nie tym miejscu i czasie.
Książkę czyta się ciężko. Jest bardzo chaotyczna, Tom Wolfe zalewa nas potokiem a czasami rzekami słów. Dlatego nie jest to książka dla każdego. Jeśli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
469
274

Na półkach: ,

Stary, looknij na Keysa, zerknij, co on tam powypisywał. Resztę przejedziesz.
Przejadę?
No, wiesz, autobusem. W podróż z prędkością światła, stary. Zanurzysz się w szlamie, kisielu, wsynchronizujesz się, starrry. Synch, synch. S p e e d. Kilometry, kilometry, kilometry na wspaniałej roślinności z Morris Orchids.
Bądź Nieostrożnym Podróżnikiem,
…w :::::: blasku ::::: chwały :::::: z bandą Merry Pranksters wyruszyć na Wschód!
To będzie błogie przeciwuderzenie, szponiasty synu gleby Zachodu, przez drogi, przez pola, mostem, którego światła wciąż wznoszą się, w górę, w górę, aż łączą się z gwiazdami, a most prowadzi do nieba.
…a i tak Mountain Girl zrobi cię w konia…
::::
::::

Absolutnie wyjątkowa, choć niełatwa w odbiorze lektuura (forma! strumienie, rzeki, nawałnica stanów świadomości!). Tom Wolfe zabiera swoich czytelników na skąpaną w oranżadowej poświacie chemicznych wyziewów LSD wyprawę twórcy „Lotu nad kukułczym gniazdem” Kenego Keseya i jego zwariowanej kompanii. To przeplatana wizjami wkręconych w eskapiczny, kolorowy jak lata sześćdziesiąte i zwariowany świat, Ameryka. Rasizm, ksenofobia i hippisi. Gonzo w najczystszej postaci, przezroczyste jak kryształki... Orgiastyczne gawędy na dachu autobusu, oczy szeroko wpatrzone w gwiazdy i muzyka, niesione wiatrem. Wyzwolenie i zniewolenie, pogoń za wolnością i uniezależnieniem od społecznych norm.

Jak czytać Wolfe'a? Powoli, bo to niełatwa lektura.

Czasami miałem wrażenie, jakby sam test przesiąknięty był dietyloamidem kwasu D-lizergowego, który chcąc nie chcąc wchłaniałem z każdą kolejną kartką. Trudno się połapać, co jest kwasową wizją, a co filmem na żywo. Co było pranksterskim reportażem, oświetlonym stroboskopowo-stereoskopowym podziemiem paranoi, a co koncertem Beatlesów. Co ekstatyczną lewitacją, a co pieczoną nad ogniem przez jednego z Hell’s Angels pianką marshmallow.

Jedyny taki dokument, jedyny zapis tamtych chwil, niepowtarzalny, niepodrabialny. Polecam ten odlot.

Stary, looknij na Keysa, zerknij, co on tam powypisywał. Resztę przejedziesz.
Przejadę?
No, wiesz, autobusem. W podróż z prędkością światła, stary. Zanurzysz się w szlamie, kisielu, wsynchronizujesz się, starrry. Synch, synch. S p e e d. Kilometry, kilometry, kilometry na wspaniałej roślinności z Morris Orchids.
Bądź Nieostrożnym Podróżnikiem,
…w :::::: blasku ::::: chwały...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2716
1808

Na półkach: ,

Jako absolwentka anglistyki o specjalizacji literatura amerykańska musiałam przeczytać tę książkę. Nawet pracę magisterską oparłam na motywie podróży w tym m.in. na beatnikach. Jednak dopiero niedawno dowiedziałam się o istnieniu tego szalonego dzieła i chyba dobrze, bo okazuje się, że wcześniej było ono prawie niedostępne i wystawiane za setki złotych na aukcjach internetowych. Kiedy ukazał się ebook, nie wahałam się przed zakupem. Co to za szaleństwo było! Ken Kesey - autor "Lotu nad kukułczym gniazdem" - to postać jakich wcześniej nie było. Grupa Merry Pranksters z którą w kolorowym autobusie objeżdżał Amerykę nie będzie mieścić się w głowach większości tzw. szarych obrywateli. Jak inny był świat za oceanem od naszej polskiej rzeczywistości. Nie łatwo było przebrnąć przez ten ogromny tom, ale warto było, żeby poznać kolejną cegiełkę w historii USA i jej świata literackiego.

Jako absolwentka anglistyki o specjalizacji literatura amerykańska musiałam przeczytać tę książkę. Nawet pracę magisterską oparłam na motywie podróży w tym m.in. na beatnikach. Jednak dopiero niedawno dowiedziałam się o istnieniu tego szalonego dzieła i chyba dobrze, bo okazuje się, że wcześniej było ono prawie niedostępne i wystawiane za setki złotych na aukcjach...

więcej Pokaż mimo to

avatar
196
194

Na półkach: ,

“Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie” Toma Wolfe'a @dowodynaistnienie ma status kultowego reportażu. Pierwsze wydanie na aukcjach odnotowało trzycyfrowe ceny. Wiadomość o drugim wydaniu bardzo mnie ucieszyła, bo zawsze chciałem mieć tę książkę w swojej kolekcji.

Ten reportaż to perła stylu i formy. Jest to kwintesencja stylu gonzo. Słowna narkotyczno transowa podróż. “Próba kwasu” była niepoprawna politycznie, a dzisiaj będąc dokumentem językowym może dla niektórych być obraźliwa, rasistowska i pełna uprzedzeń.

Jest to opowieść o słynnym pisarzu Kenie Keseyu (“Lot nad kukułczym gniazdem”) oraz jego grupie hippisów Merry Pranksters. Nie zabraknie w niej też osławionych Hell’s Angels. To opowieść o freakach, ćpunach i niedostosowaniu do wymogów rozbuchanego systemu. To też walka z systemem i próba obudzenia społeczeństwa.

W tej książce zanurzyłem się tak głęboko, że czytając czułem się jak na haju. Każde spotkanie z literackim kunsztem Wolfe’a sprawiało niesamowity odlot, dzięki czemu wtopiłem się w otoczenie Keseya i chłonąłem to wszystko niczym mesjańskie objawienie.

Jeżeli poszukujecie słownego narkotyku, potoku słów, bełkotu i wybuchu uczuć oraz historii o wolności to powinniście sięgnąć po tę książkę. “Próba kwasu” jest apoteozą ruchu hippisowskiego i ucieczki od dominującej kultury.

“Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie” Toma Wolfe'a @dowodynaistnienie ma status kultowego reportażu. Pierwsze wydanie na aukcjach odnotowało trzycyfrowe ceny. Wiadomość o drugim wydaniu bardzo mnie ucieszyła, bo zawsze chciałem mieć tę książkę w swojej kolekcji.

Ten reportaż to perła stylu i formy. Jest to kwintesencja stylu gonzo. Słowna narkotyczno transowa podróż....

więcej Pokaż mimo to

avatar
509
509

Na półkach:

Jeśli myślę o klimatach hippisowskiej kontestacji, o owych opowiadających się za pokojem i miłością ludziach „we włosach w strąki w stylu Jezusa Chrystusa, w indiańskich paciorkach, indiańskich opaskach na czoło, koralikach, kościelnych dzwonkach, amuletach, mandalach, oczach opatrzności(…)”, to zawsze przywołuję musical „Hair” Milosa Formana, który jest dla mnie uosobieniem tego zjawiska, film, który obejrzałam w swoim życiu nieskończoną ilość razy. Teraz natrafiłam na tę samą atmosferę w książce Toma Wolfe „Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie”. Książkę wydały Dowody na Istnienie, które specjalizują się w prozie nieoczywistej, niszowej i zarazem znakomitej.

Tom Wolfe to amerykański dziennikarz i pisarz, który wziął udział w głośnym swego czasu „rajdzie” po USA szkolnego autobusu wymalowanego fluorescencyjną farbą w tęczowe, psychodeliczne wzory, wypełnionego wyznawcami Kena Keseya tworzącymi barwną i niespokojną grupę Merry Prankters. Tom Wolfe stał się kronikarzem tej spontanicznej, szalonej wyprawy 1964 roku na Wystawę Światową w Nowym Jorku. Jego niedościgniona relacja, z której bije duch nieokiełznanej wolności, przekory i pragnienia doznania jak największej ilości wrażeń, doczekała się kolejnego wydania.

To fascynujący diariusz tego czasu obyczajowej rewolty, wspomaganej środkami psychoaktywnymi, by ten podniecający amok zyskał swoje apogeum. Już sam tytuł: „Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie”, przykuwa uwagę. Co też Wolfe chce mierzyć, jaką wartość, cechę, co będzie sprawdzał w owej elektrycznej epoce bitników, hipisów i freaków, w tej grupie zapaleńców próbujących łamać stare normy nie po to, by ustanawiać nowe, ale by nie stawiać żadnych ograniczeń.

A jeśli Ken Kesey, autor kultowego „Lotu nad kukułczym gniazdem” (w sumie trudno rzec, czy bardziej kultowa była książka, czy też nakręcony na jej podstawie film z genialną rolą Jacka Nicholsona) kojarzy Wam się z jakąś pomnikową, sztywną postacią, to tutaj poznacie go takim, jakim był naprawdę. Trochę szalonego, całkowicie oddanego idei swobody, a także swoim pranktersom, charyzmatycznego Wodza. Gdy zaczyna opowiadać, natychmiast skupia na sobie uwagę, „wszyscy schodzą się wokół, siadają w starych, teatralnych fotelach lub na podłodze. Mistyczna para zaczyna się unosić…”.

Cała ta opowieść jest właśnie „elektryczna” i elektryzująca. To zbiór luźnych spostrzeżeń, swobodnych opisów bez cenzury luźnego życia ludzi, którzy będąc po prostu sobą, chcą się nim cieszyć bez przeszkód, chcą go używać i eksperymentować z nim, otworzyć w swojej jaźni owo dodatkowe „oko”, którym można zobaczyć to, co dla innych niedostrzegalne i zaznać tego, co dla innych niedostępne. Potrzebują do tego przewodnika, któremu zaufają. Kimś takim jest dla nich właśnie Ken Kesey. Gdy jednak próbuje on zarazić ich nową „fantazją” – byciem „ponad kwasem”, poszerzaniem świadomości i otwieraniem się na nowe doznania bez zażywania psychodelików, budzi to konsternację i szok.

Widoczna jest fascynacja autora zarówno osobą Keseya, jak i całym ruchem, a jego oszołomienie przekłada się na urywaną, miejscami niedokończoną narrację, jak gdyby wrażeń do opisania było zbyt dużo, by móc za nimi nadążyć. Pisze o czymś, ale tu już dzieje się, staje się coś innego znów, o czym też koniecznie trzeba choćby napomknąć… Ta niecierpliwa gorączka udziela się też nam, gdy z wypiekami na twarzy czytamy o eksperymentalnej terapii lekami, jakiej poddaje się Kesey, o jego odczuciach niczym z sennego koszmaru, gdy „sierść koca, pod którym leżał, nagle zaczynała wyglądać jak pole odrażająco chorych cierni (…)”, gdy zmysły tak się wyostrzają, że wszystko odczuwa się tak wyraźnie, aż do bólu, iż myślisz już, że tego nie wytrzymasz, że wybuchniesz, rozpadniesz się na kawałki…

Język książki jest równie nieokiełznany, niepokorny i swobodny, jak cała reszta. Słowa nowo utworzone, słowa wzięte z ulicy, ale z tej ulicy lat 60- tych, słowa uczone i słowa potoczne plus hasła subkultury, język nie dla wszystkich jasny i prosty, ale który jakoś szybko podchwytujemy i akceptujemy, gdyż żaden inny by tutaj po prostu nie pasował.

No i oczywiście nie mogę nie wspomnieć o intrygujących, nowych dla mnie informacjach dotyczących samego Kena Keseya, który oprócz „Lotu nad kukułczym gniazdem” napisał jeszcze jedną ważną dla mnie powieść, która mnie zachwyciła, sagę rodzinną, mocną i mroczną, gdzie nienawiść i zemsta potrafią zaślepiać, a wszystko dzieje się w malowniczych, surowych lasach Oregonu – „Czasem wielka chętka”.

Fragmenty w książce Wolfe`a mówiące o okresie, gdy pracując w szpitalu psychiatrycznym, Kesey wpadł na pomysł swojej debiutanckiej powieści i w jaki sposób zbierał do niej materiały, po prostu odbierają oddech. Ale to w końcu Kesey. Szalone czasy, szaleni ludzie, cudownie się o tym czyta.

W 2011 roku powstał dokumentalny film o owej zwariowanej autobusowej eskapadzie, oparty na materiałach archiwalnych, które zachowały się do dzisiaj. To filmy kręcone przez Kena Keseya i innych uczestników wycieczki. To wartościowy i godny obejrzenia dokument o czasach, które już dawno odeszły, ale miały w sobie pewien specyficzny koloryt, aurę, jaka się już nie powtórzyła.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Jeśli myślę o klimatach hippisowskiej kontestacji, o owych opowiadających się za pokojem i miłością ludziach „we włosach w strąki w stylu Jezusa Chrystusa, w indiańskich paciorkach, indiańskich opaskach na czoło, koralikach, kościelnych dzwonkach, amuletach, mandalach, oczach opatrzności(…)”, to zawsze przywołuję musical „Hair” Milosa Formana, który jest dla mnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
72
40

Na półkach:

Jak dla mnie Wolfe to geniusz. Jego język może się wydawać niezrozumiały, myślę, że powodem tego jest proza, której chwilami bliżej do poezji - jest nieprzejrzysta. Nie wyobrażam sobie lepszego oddania, nastroju, rytmu i w i b r a c j i całej sprawy.

Myślę, że im częściej ludzie będa wracać do klasyki tego typu, do bitników i gonzo, tym łatwiej będzie im się oswoić z językiem i podejście podobne do mojego, będzie można zauważyć coraz częściej.
Ale umówmy się... trzeba to lubić, osobiście - spijam słowa.

Jak dla mnie Wolfe to geniusz. Jego język może się wydawać niezrozumiały, myślę, że powodem tego jest proza, której chwilami bliżej do poezji - jest nieprzejrzysta. Nie wyobrażam sobie lepszego oddania, nastroju, rytmu i w i b r a c j i całej sprawy.

Myślę, że im częściej ludzie będa wracać do klasyki tego typu, do bitników i gonzo, tym łatwiej będzie im się oswoić z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
349
349

Na półkach: , ,

Totalne szaleństwo. I to na każdym poziomie. Fabularnym, bo historia stworzonej w 1964 roku grupy Merry Pranksters, która wcielała w życie jego postulaty/pseudofilozofię to opowieść o spontaniczności, która z założenia przekraczała to, co społeczeństwo i jego kultura uznają za normalne. Trudno przecież uznawać życie polegające na otwieraniu umysłu i poszerzaniu świadomości za pomocą LSD za coś zwyczajnego. Nie można też nazwać tego tylko eksperymentem, bo zaproponowany przez autora „Lotu nad kukułczym gniazdem” styl polegał na nieustannym funkcjonowaniu pod wpływem używek. Natchnienie do uprawiania sztuki codziennego życia dawało LSD, chwile wyciszenia zapewniała marihuana, a konieczne „ponad codzienne” aktywności umożliwiała amfetamina. No i filozofia Teraz – odrzucenie przeszłości i nie zwracanie uwagi na konsekwencje działań. To w gruncie rzeczy ucieczka od tzw. dorosłości, dojrzałości, eskapistyczna ucieczka w nieustające dziecieńctwo. Infantylizm.
Jednak przede wszystkim „Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie” to szaleństwo językowe i narracyjne. Jeden z najśmielszych eksperymentów dziennikarsko-literackich w historii twórczego pisania. Nie tylko XX wiecznej. Dziennikarsko, bo praca Toma Wolfe’a to jednak reportaż. Tyle, że ten znakomity amerykański dziennikarz wiedział, że dla zrozumienia historii ważne jest nie tylko odtworzenie faktów, ale też sposobu myślenia bohaterów. A w przypadku grupy Wesołych Dowcipnisiów Kesseya zwięzły i precyzyjny język solidnej amerykańskiej publikacji medialnej był niewystarczający. No bo jak opowiedzieć i zrozumieć postacie będące nieustannie pod wpływem środków odurzających? Jak oddać ich oparte na nieustannym chaosie życie; szalone, kojarzące się z baletem na brzytwie akcje i stanowiący dziwną mieszaninę slangu oraz, powstały pod wpływem psychodelików zniekształceń, język? Autor zaryzykował więc eksperyment, który na zawsze zmienił dziennikarstwo, stworzył gatunek nazwany później New Journalism – tworzenie reportaży przy wykorzystaniu literackich środków wyrazu.
„Próba kwasu…” to fundament i niedościgły nigdy wzorzec Nowego Dziennikarstwa. Dziennikarsko/literacka śmiałość Wolfe’a wciąż zapiera dech, a jego książka, mimo blisko 55 lat od chwili premiery wciąż zaskakuje świeżością i nowoczesnością rozwiązań. Żaden dziennikarz nigdy nie poszedł dalej. Nawet „Lęk i odraza w Las Vegas” Huntera Thompsona jest przy tym konserwatywną, uporządkowaną pracą. Ale nic dziwnego. Hunter był jednak wytresowany na pisaniu Hemingwaya – również śmiałym, ale w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Wolfe lepiej rozumiał nieustanne zmiany kultury i obyczajów, a co za tym idzie – języka. Dlatego, choć jego książka nie jest lekturą lekką, łatwą i przyjemną, a jej czytanie wymaga wysiłku, spotkanie z tymi literami przynosi niezwykłą satysfakcję. Jasne, aby zrozumieć niektóre – często pozbawione znaków przestankowych – ciągi wyrazów, trzeba je wielokrotnie zgłębiać. Nie ma tu ustalonego rytmu, a melodie są nerwowe i rwane. Jednak dzięki temu możemy lepiej poczuć i zrozumieć Kesseya oraz jego grupę. A poczuć ich i zrozumieć warto. I to nie tylko dlatego, że była to bardzo malownicza formacja towarzyska..
Kessey i jego Pranksterzy zbudowali filozoficzno-emocjonalny fundament, na którym ufundowała się kultura hipisowska. Bez nich nie byłoby lata miłości, którego legenda trwa do dzisiaj, którym żywi się wciąż pop, na którym oparte jest współczesne, uwielbiające gadać o równości i tolerancji społeczeństwo. Jesteśmy więc w jakimś stopniu dziećmi/wnukami/prawnukami Pranksterów, tych – wydawałoby się – szaleńców.
„Próba kwasu…” ma też drugie, trzecie i czwarte dno. Drugie, to opowieść o tym, do czego prowadzi modna także dziś, popularna zwłaszcza wśród tzw. influencerów, celebrytów i aspirujących, lansowana przez dziennikarki luksusowych magazynów kobiecych, ucieczka od schematów, poszukiwanie wolności i duchowości. Jasne, do pewnej granicy wszystko jest OK, ale branie dosłownie tych haseł, nieograniczone poszukiwania prowadzą do egotyzmu i zdziecinnienia – są przecież ucieczką od dojrzałości i odpowiedzialności, także za najbliższych. Trzecie dno to historia o społecznych modach, które „na czasie” publicyści lubią nazywać rewolucjami. Modach chwilowych, bo – właśnie niedojrzali emocjonalnie – gramy we własne „Toy Story 2”: odrzucamy szybko stare zabawki, by czcić nowych bożków. Czwartym dnem są pieniądze. W pewnym momencie pojawiają się i zabijają wszystko. W „Próbie…” widzimy je tylko przez chwilę, ale ten krótki fragment – 2/3 akapity – pokazuje, jak wielkim Ken Kessey był utopistą. Utopistą albo zwykłym, choć charyzmatycznym i pretensjonalnym, ćpunem. Ze zmianami w mózgu, które uniemożliwiały mu wszechstronny ogląd sytuacji, dostrzeżenie faktów i zrozumienie realiów

Totalne szaleństwo. I to na każdym poziomie. Fabularnym, bo historia stworzonej w 1964 roku grupy Merry Pranksters, która wcielała w życie jego postulaty/pseudofilozofię to opowieść o spontaniczności, która z założenia przekraczała to, co społeczeństwo i jego kultura uznają za normalne. Trudno przecież uznawać życie polegające na otwieraniu umysłu i poszerzaniu świadomości...

więcej Pokaż mimo to

avatar
373
13

Na półkach: , , ,

Nudy

Nudy

Pokaż mimo to

avatar
955
868

Na półkach:

Tom Wolfe (1930-2018) amerykański pisarz i dziennikarz, sztandarowy twórca Nowego Dziennikarstwa i Nurtu Gonzo, polegającego na łączeniu faktów i fikcji w relacji z wydarzeń. Nowe Dziennikarstwo znane jest z użycia scen zamiast narracji i dialogów w trzeciej osobie w mowie potocznej. Poza Tomem Wolfe pisał w tym stylu Truman Capote, Norman Mailer, Joan Didion i inni w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. „Próba Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie” jest w sensie formalnym reportażem i pierwszy raz wydana została w 1968 roku.

Książka jest połączeniem częściowej zbeletryzowanej biografii Kena Keseya z opowieścią o szalonych latach sześćdziesiątych w Ameryce, o hippisach, ideach, miejscach i ludziach, a zwłaszcza o nieradzących sobie z ówczesną rzeczywistością freakach.

Ken Kesey, amerykański pisarz związany początkowo, w latach pięćdziesiątych, z beatnikami, a następnie, w kolejnym dziesięcioleciu, z hippisami, był jednym z liderów, zapewne najbardziej charyzmatycznym, jednej z pierwszych komun hipisowskich, Merry Pranksters (Wesołe Zgrywusy, ewentualnie Happy Pranksters). Oczywiście był (bo zmarł w 2001 roku w Laytonville) także autorem kultowego „Lotu na kukułczym gniazdem”. „Czasem wielka chętka” lub „Pieśń żeglarzy”, to pozycje tegoż autora zdecydowanie mniej znane i popularne w Polsce. Co do Ameryki, to nie wiem. Zresztą „Lot nad kukułczym gniazdem” stał się głośny i powszechnie znany dzięki filmowi Miloša Formana pod tym samym tytułem, nagrodzonym kilkoma Oscarami, z Jackiem Nicholsonem w roli głównej. Moim zdaniem jest to jeden z bardzo niewielu przypadków, kiedy to film jest lepszy od książkowego oryginału, ale to już inna sprawa.

„O Keseyu wiedziałem wtedy właściwie tylko tyle, że jest bardzo poważanym, trzydziestojednoletnim powieściopisarzem, w ciężkich tarapatach z powodu dragów. Napisał Lot nad kukułczym gniazdem (1962),z którego w 1963 roku zrobiono sztukę teatralną oraz Sometimes a Great Notion (1964). Zawsze wspominano go razem z Philipem Rothem, Josephem Hellerem, Bruce’em Jayem Friedmanem oraz paroma innymi, jako jednego z młodych pisarzy, którzy mogą daleko zajść. Był dwukrotnie aresztowany za posiadanie marihuany, w kwietniu 1965 oraz w styczniu 1966 roku, i uciekł do Meksyku z obawy przed surowym wyrokiem. Wyglądało na to, że za drugim razem mógł dostać aż pięć lat. Pewnego dnia przypadkowo wpadły mi w ręce listy, które Kesey napisał z Meksyku do swego przyjaciela Larry’ego McMurtry’ego, autora powieści Horseman, Pass By, na podstawie której nakręcono film Hud. Były szalone i ironiczne, w stylu pomiędzy Williamem Burroughsem a George’em Ade’em, opowiadały o kryjówkach, przebraniach, paranoi, ucieczkach przed glinami, paleniu jointów i poszukiwaniu satori w Szczurzych krainach Meksyku”*.

„Próba Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie” nie jest pełną biografią pisarza, bo zaczyna się, kiedy Ken Kesey zostaje warunkowo zwolniony z więzienia, gdzie siedział za narkotyki, i rozgrywa się, nie licząc dygresji, jakieś trzy tygodnie. Reporter, autor, który opowiada całą tę historię, wsiada do autokaru pomalowanego fluorescencyjnymi farbami Day-Glo w psychodeliczne wzory i kolory, i rusza wraz z gromadą hippisów, gdzieś przed siebie, w poszukiwaniu wolności, sensu życia i nowych stanów świadomości. „Ten zwariowany wehikuł to partyzancki patrol ze strasznej krainy LSD”*. W Archiwum Prankstersów podobno do dziś przechowywane są taśmy, dzienniki, listy, fotografie i 40 godzin filmu z wyprawy tym autobusem.

W książce pojawiają się, często tylko przelotnie, miejsca i ludzie, których rozpoznaję. Księgarnia City Lights w North Beach (główna kwatera Beat Generation),Haight-Ashbury, San Francisco, San Mateo, Kalifornia, Palo Alto; Andy Warhol, Paul Newman, Bob Dylan, Jack Kerouac… Jednak setki innych nie znam, nigdy o nich nie słyszałem. Jeśli ktoś jest podobny do Lois Jennings, Gretchen Fetchin albo Doris Delay, to ja nie wiem, jak wygląda, nie znam, nie rozumiem. I to jest słabością tej książki, jej poważnym mankamentem, ale tylko dla czytelnika zupełnie spoza tego czasu, tego środowiska, tej kultury.

Reasumując – wydaje mi się, że Tom Wolfe napisał świetną książkę… dla swoich. Dla ludzi, którzy uczestniczyli, jeśli nie w tych konkretnie wydarzeniach, to w ruchu w ogóle. Albo przynajmniej przez jakiś czas byli blisko. Dla pozostałych jest ona czytelna i zabawna mniej więcej tak, jak polski serial „Alternatywy 4” dla Papuasów.




---
* Tom Wolfe, „Próba Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie”, przekład Richard Biały i Tomasz Tłuczkiewicz, wyd. Czarna Perła, 1995.

Tom Wolfe (1930-2018) amerykański pisarz i dziennikarz, sztandarowy twórca Nowego Dziennikarstwa i Nurtu Gonzo, polegającego na łączeniu faktów i fikcji w relacji z wydarzeń. Nowe Dziennikarstwo znane jest z użycia scen zamiast narracji i dialogów w trzeciej osobie w mowie potocznej. Poza Tomem Wolfe pisał w tym stylu Truman Capote, Norman Mailer, Joan Didion i inni w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
365
42

Na półkach:

Rozczarowująca. Marne tłumaczenie z pewnością nie pomaga. Cieszę się, że nie nabyłam tego wydania za kilkaset złotych, co niejednokrotnie chciałam uczynić w nagłych porywach mojego bibliofilstwa jeszcze przed lekturą.
Najbardziej za serce złapała mnie historia Stark Naked.

Rozczarowująca. Marne tłumaczenie z pewnością nie pomaga. Cieszę się, że nie nabyłam tego wydania za kilkaset złotych, co niejednokrotnie chciałam uczynić w nagłych porywach mojego bibliofilstwa jeszcze przed lekturą.
Najbardziej za serce złapała mnie historia Stark Naked.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    797
  • Przeczytane
    218
  • Posiadam
    34
  • Teraz czytam
    16
  • Chcę w prezencie
    11
  • Ulubione
    10
  • Literatura amerykańska
    6
  • Czytelnicze wyzwanie Rory Gilmore (Gilmore Girls)
    4
  • Beat Generation
    3
  • Do kupienia
    3

Cytaty

Więcej
Tom Wolfe Próba Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie Zobacz więcej
Tom Wolfe Próba Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie Zobacz więcej
Tom Wolfe Próba Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także