Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos
Książka, która wcześniej ukazała się pt. „S-Kadra” i zrewolucjonizowała amerykański reportaż.
Opowieść o początkach programów kosmicznych i o powstaniu NASA. O najlepszych pilotach, którzy mieli w sobie to coś: graniczący z szaleństwem głód życia. I o kraju kowbojów, w którym to coś pozwalało sięgać gwiazd.
Kiedy Rosjanie w październiku 1957 roku wprowadzili na orbitę Sputnika 1, pierwszego sztucznego satelitę, w USA wybuchła panika. Amerykanie sądzili, że następnym krokiem ZSRR będzie wystrzelenie w kosmos platform orbitalnych, z których Sowieci zaczną zrzucać na przeciwników bomby wodorowe. Rozpoczął się wyścig kosmiczny i żeby wyjść na prowadzenie, Stany Zjednoczone musiały wystrzelić na orbitę człowieka, a potem - bezpiecznie sprowadzić go na Ziemię.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Ameryka w kosmosie
Zbrodnią, drodzy Państwo, popełnioną na mnie i na koherentności rodzimego rynku wydawniczego, jest fakt, iż „Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos” nie ukazali się w „Serii Amerykańskiej”. A to dlatego, że nazywam się tej serii fanem, a książka Toma Wolfe’a – jednej z największych literackich strat zeszłego roku – realizuje jej założenia bez pudła. Pisarz wyciął kawałek Ameryki – i to, nie bójmy się tego sformułowania, kawałek Ameryki najbardziej amerykański, kawałek kluczowy i podstawowy – a potem wyizolował go i opisał z zegarmistrzowską precyzją, aby opowiedzieć nie tylko o nim, ale i o całości. Reporterska robota najwyższej próby.
Mam wrażenie – poparte doświadczeniem – że obecność człowieka w kosmosie jest faktem fascynującym i zaskakującym raczej dla dzieci niż dorosłych; ci drudzy przyjmują to za oczywistość. Czasami ktoś się nad zjawiskiem pochyli (skąd biorą się niekiedy świetne teksty kultury, jak choćby „Poświata” czy „Odpływ”),ale generalnie rzecz biorąc – norma. Wolfe w „Najlepszych” ten fragment codzienności odczarowuje i przypomina niedaleką wcale historię; zaznacza, że dopiero niedawno ktoś spojrzał na samolot, żeby stwierdzić, iż ten może lecieć wyżej i wyżej. Śledzenie realizacji tej idei na najróżniejszych poziomach – od urzędowego czy systemowego, przez społeczny i polityczny, aż do technologicznego – stanowi przygodę niezwykłą.
Szczególnie ważny okazuje się talent pisarza do obserwowania swoich rodaków. Lot w kosmos z „Najlepszych” jest sprawą ściśle amerykańską, realizowaną co prawda rękami konkretnych ludzi, ale z namaszczenia Wujka Sama i przy oklaskach – a także buczeniu – narodowej publiczności. Wolfe po mistrzowsku opisał ciężar, jakim ta dziejowa, doniosła misja legła na barkach rodzącej się agencji NASA, twórcach programu Merkury i w końcu samych astronautach. Jeśli ktoś poszukuje napięcia, które niosła ze sobą zimna wojna, które wywoływał wyścig zbrojeń, które towarzyszyło kosmicznemu wyścigowi – znajdzie je w tym reportażu.
Jednak najważniejszym zadaniem, jakie postawił sobie Wolfe – i jakie zrealizował – było stworzenie choćby zgrubnych, choćby krótkich biografii pierwszych astronautów. W powszechnej świadomości (szczególnie gdy z powszechności wykluczyć świadomość amerykańską) wszyscy realizujący program kosmiczny astronauci zlali się w jedno, a nazwiskiem kluczem stało się oczywiście księżycowe Armstrong. Tymczasem tych siedmiu mężczyzn pochodziło z różnych światów i każdy inaczej reagował na nagłe wyróżnienie: radością, dumą, strachem. A przecież lot każdego z nich wraz z osobistymi doświadczeniami to tylko połowa historii, ta lepiej znana; każdy miał za plecami najbliższych, którzy musieli zrozumieć nową rolę syna, ojca, męża. Żona Astronauty, zawsze wielkimi literami, to bohaterka o losach równie skomplikowanych co jej partner-heros. Wolfe o tym nie zapomina i obdarza czytelnika światem bogatym, kompleksowym i barwnym. Nie wszystkim poświęca tyle samo czasu, ale przecież to początki nowego dziennikarstwa, to nie byle reportaż, a literatura przez wielkie L, w której rządzić ma nie obiektywizm, lecz artyzm. Najważniejszy jest efekt, a ten okazuje się doskonały.
„Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos” to książka odradzająca fascynację kosmosem i uświadamiająca, że znalezienie się tam wcale nie było tak łatwe, jak może się z perspektywy czasu wydawać. Stanowi przy tym doskonale napisaną historię kilku ludzi, którzy do realizacji tego wielkiego marzenia niezmiernie się przyczynili. Zarówno jako hołd, jak i pewna forma rozliczenia sprawdza się doskonale. Dla wszystkich miłośników amerykańskiego snu – pozycja obowiązkowa.
Bartosz Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 650
- 305
- 107
- 14
- 11
- 10
- 10
- 8
- 7
- 4
Cytaty
Przyjechali tutaj, do miasta, w którym zawsze działy się najważniejsze rzeczy, i przywieźli ze sobą to nienazwane i nienazywalne coś. Może właśnie po to Nowy Jork istnieje? Może istnieje po to, żeby wysławiać tych, którzy coś w sobie mają, bez względu na to, czym to coś jest? A to, co tkwiło w nich, biło na łeb wszystko inne, bo wszyscy na to reagowali, bo chcieli się o to otrz...
Rozwiń
OPINIE i DYSKUSJE
Rewelacyjna pozycja! Wciaga niesamowicie od samego poczatku.
Rewelacyjna pozycja! Wciaga niesamowicie od samego poczatku.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWyścig kosmiczny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim, zapoczątkowany wystrzeleniem Sputnika 1 na okołoziemską orbitę w 1957 roku, rozpalił świat na ponad dwie kolejne dekady. Ukoronowaniem tego czasu jest niewątpliwie lądowanie człowieka na Księżycu w roku 1969. Nie da się przecenić wkładu w rozwój technologii jaki przyniósł ten niesamowity czas, jednak, aby do wielkich wydarzeń i wiekopomnych czynów mogło dojść potrzebni są ambitni i odważni ludzie. Wizjonerzy, naukowcy, inżynierowie, ale i śmiałkowie, którzy wsiądą za stery maszyn wysyłanym ku gwiazdom. I właśnie o tych śmiałkach jest książka Toma Wolfe "Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos".
Jest to książka niesamowita. Jednocześnie pasjonująca, wciągająca i bardzo intensywna, ale i potwornie irytująca. Autor opowiada o początkach amerykańskiego programu kosmicznego, o narodzinach NASA, ale przede wszystkim o pilotach oblatywaczach, którzy z rzeszy innych śmiałków zostali wytypowaniu do pierwszych załogowych misji. Sporo jest zatem o ich treningu, przygotowaniu kondycyjnym, ale i relacjach z otoczeniem rodziną i bliskimi. Wiele tu czułości, ale i iście kowbojskiej fantazji graniczącej z szaleństwem. W tej publikacji są momenty wybitne, ale też strasznie irytujące. Wolfe tak upaja się własnym stylem pisarskim, że robi się to wprost nieznośne i ciężkie go przebrnięcia. No strasznie się męczyłem podczas lektury, szczególnie w tych momentach, w których tak usilnie starał się podkreślić, jakimi to ogromnymi macho byli bohaterowie, z jakimi trudnościami się mierzyli i jak bardzo chwilami mieli to w czterech literach.
Wyścig kosmiczny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim, zapoczątkowany wystrzeleniem Sputnika 1 na okołoziemską orbitę w 1957 roku, rozpalił świat na ponad dwie kolejne dekady. Ukoronowaniem tego czasu jest niewątpliwie lądowanie człowieka na Księżycu w roku 1969. Nie da się przecenić wkładu w rozwój technologii jaki przyniósł ten niesamowity czas, jednak,...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzytanie „Kowbojów” było jak jazda na rodeo – mocno, nieco przaśnie, na ostro i w pocie. A jak się skończy, słyszy się wiwaty i brawa. Napisana rewelacyjnym językiem historia programu Merkury i tych, którzy jako pierwsi wyruszyli w kosmos. Mowa oczywiście o USA i amerykańskich chłopcach (Rosjanie byli tam przed nimi).
Loty i kłopoty techniczne konkurują tu z herbatkami w Białym Domu. Do tego spora dawka emocji i konkluzja, że trzeba było mieć „zryty mózg”, aby bawić się tak, jak bawili się oni. Nieco o medialnej popularności, sławie i nieustannej pogoni za tym, aby być the top. O dążeniu na szczyt zigguratu (ci, co przeczytają, będą wiedzieli o co kaman). O szaleństwie, śmierci i cierpieniu. O upadkach z wysokości (i to nawet dosłownie). O rodzinie. No, na bogato, jak to u Wolfe’a.
Nie ma tu miejsca na szczurzą rywalizację, raczej o chodzi o zaangażowanie w niepowtarzalny wyścig. Książka o amerykańskiej fladze i pobijaniu nowych rekordów. Troszkę to satyra na media i szał, jakie Glenn, Shepard i inni kosmiczni kowboje wywołali.
Ale z drugiej strony - nie ma już dzisiaj takich bohaterów.
Łezka się przy tym kręci, jeśli pomyśli się, ile czasu od tamtych chwil minęło i jak świat popędził do przodu, a wspomnienie o tych „wspaniałych chłopcach” nieco się przykurzyło.
500 stron pęka jak ponaddźwiękowy prototypowy samolot, wciska w fotel z jakimś 6g i wynosi na orbitę, z której tak szybko nie daje się zlecieć.
Absolutnie polecam.
Czytanie „Kowbojów” było jak jazda na rodeo – mocno, nieco przaśnie, na ostro i w pocie. A jak się skończy, słyszy się wiwaty i brawa. Napisana rewelacyjnym językiem historia programu Merkury i tych, którzy jako pierwsi wyruszyli w kosmos. Mowa oczywiście o USA i amerykańskich chłopcach (Rosjanie byli tam przed nimi).
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toLoty i kłopoty techniczne konkurują tu z herbatkami w...
Czy chciałabym, krok po kroku, przekraczać granice nie wiedząc, co mnie czeka za progiem?
Nie, zdecydowanie nie.
Czy chciałabym polecieć w kosmos?
Nie, raczej nie.
Ale z wielkim zainteresowaniem i, czasami, z podziwem, przeczytałam dokument o tych, którzy nie mieli takich barier jak ja.
To reportaż, który wytyczył nowe reportażowe drogi, przetestował nowy sposób podawania faktów.
Już dla samego tego faktu, warto.
A warto też ze względu na temat i treść.
Czy chciałabym, krok po kroku, przekraczać granice nie wiedząc, co mnie czeka za progiem?
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie, zdecydowanie nie.
Czy chciałabym polecieć w kosmos?
Nie, raczej nie.
Ale z wielkim zainteresowaniem i, czasami, z podziwem, przeczytałam dokument o tych, którzy nie mieli takich barier jak ja.
To reportaż, który wytyczył nowe reportażowe drogi, przetestował nowy sposób podawania...
Lubię tego rodzaju reportaże, tj. creative nonfiction. Czasami przesyt szczegółów wplecionych w fabułę może przytłaczać, ale to moje subiektywne spojrzenie na temat. Polecam.
Lubię tego rodzaju reportaże, tj. creative nonfiction. Czasami przesyt szczegółów wplecionych w fabułę może przytłaczać, ale to moje subiektywne spojrzenie na temat. Polecam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka, która zmieniła reportaż jako formę literacką. Pasjonująca, napisana żywym językiem i cudownie wielowątkowa oraz wieloplanowa. Kanwą są oczywiście amerykańskie programy kosmiczne z lat 50. i 60., kiedy to cały kraj zmobilizował się do technologicznego wyścigu z wyprzedzającym USA w podboju gwiazd Związkiem Radzieckim. Ale w gruncie rzeczy to opowieść o emocjach, ambicjach, hierarchiach i walce o uznanie. W tym stechnologizowanym świecie potężnych rakiet, komputerów i inżynieryjnego wysiłku, siły przeciążeń i grawitacji działały równie mocno, jak typowe ludzkie uczucia i potrzeby dotarcia na szczyt "niewidzialnej piramidy" uznania oraz szacunku.
I oczywiście wiele z tego, o czym pisał autor pozostaje kwestią uniwersalną. "Najlepsi kowboje..." to, jak pisał Tukidydes, "nabytek na zawsze". W tym znaczeniu, że oczywiście zmieniają się rekwizyty, technika i nauka prą do przodu, ale my - my wciąż zmagamy się z tym samym, media wciąż kreują nowych bohaterów i bohaterki zbiorowych wyobrażeń, politycy podejmują na pozór racjonalne decyzje na podstawie trudnych do pojęcia złudzeń czy wręcz histerii. Całkiem jak wtedy, kiedy obawiano się, że ZSRR zacznie bombardować świat zachodu wprost z ziemskiej orbity...
Moim zdaniem to pozycja obowiązkowa. Bardzo polecam!
Książka, która zmieniła reportaż jako formę literacką. Pasjonująca, napisana żywym językiem i cudownie wielowątkowa oraz wieloplanowa. Kanwą są oczywiście amerykańskie programy kosmiczne z lat 50. i 60., kiedy to cały kraj zmobilizował się do technologicznego wyścigu z wyprzedzającym USA w podboju gwiazd Związkiem Radzieckim. Ale w gruncie rzeczy to opowieść o emocjach,...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZnakomite. Nie tylko tematyka i sposób opowiedzenia o tym czasie, tym klimacie, tych ludziach, tym kraju i samych misjach. Ale maestria opisu, plastyczny, poetyczny wręcz język (znakomite tłumaczenie),ilość emocji i bezpośredniość w opisywaniu miejsc, zjawisk i ludzi budzą autentyczny podziw.
Wspaniała lektura przybliżająca pilotów i ich rodziny, pozwalająca choć trochę zrozumieć kim byli pierwsi astronauci.
Obowiązkowa lektura dla miłośników i przykład genialnego reportażu.
Znakomite. Nie tylko tematyka i sposób opowiedzenia o tym czasie, tym klimacie, tych ludziach, tym kraju i samych misjach. Ale maestria opisu, plastyczny, poetyczny wręcz język (znakomite tłumaczenie),ilość emocji i bezpośredniość w opisywaniu miejsc, zjawisk i ludzi budzą autentyczny podziw.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWspaniała lektura przybliżająca pilotów i ich rodziny, pozwalająca choć trochę...
Książka-reportaż o czasach programu Merkury. O siódemce programu, o ich żonach i "Chucku" Yeager. Dobrze napisana - czytając należy pamiętać, że powstała w 1979 roku. Autor skupia się na postaciach opisując ich w "żywy" sposób, nie tworzy postaci pomnikowych. W pewien sposób stanowi opis czasu pierwszych lotów w kosmos.
Na minus - koniec "od tłumacza" - mam wrażenie, że napisano ten rozdział na wiele lat przed wydaniem i nie zadano sobie trudu sprawdzenia - John Glenn był drugi raz w kosmosie - na pokładzie wahadłowca.
Książka-reportaż o czasach programu Merkury. O siódemce programu, o ich żonach i "Chucku" Yeager. Dobrze napisana - czytając należy pamiętać, że powstała w 1979 roku. Autor skupia się na postaciach opisując ich w "żywy" sposób, nie tworzy postaci pomnikowych. W pewien sposób stanowi opis czasu pierwszych lotów w kosmos.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNa minus - koniec "od tłumacza" - mam wrażenie, że...
Bardzo ciekawa historia początków amerykańskich lotow w kosmos. Czasami jednak bardoz nużąca - myślę, że można ją skrócić o dobre 100 stron i nadal byłaby interesująca.
Bardzo ciekawa historia początków amerykańskich lotow w kosmos. Czasami jednak bardoz nużąca - myślę, że można ją skrócić o dobre 100 stron i nadal byłaby interesująca.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSą momenty kiedy czyta się tą książkę naprawdę dobrze, bo tematyka jest niesamowita i fascynująca. Zwłaszcza jeśli można to porównać z opisami procesu podboju kosmosu w wydaniu radzieckim. A co by nie mówić o ZSRR, ten wyścig zdecydowanie z Amerykanami wygrali.
Zdarzają się niestety dłużyzny wypełnione takim typowym amerykańskim bełkotem, styl autora jest mega męczący. Miało to chyba pokazywać kulisy lotów i niuanse polityczno-towarzyskie, ale jak dla mnie to takie pisanie na wypełnienie limitu znaków narzuconego przez wydawcę. No i oczywiście gwiaździsty sztandar powiewa w tle...
Są momenty kiedy czyta się tą książkę naprawdę dobrze, bo tematyka jest niesamowita i fascynująca. Zwłaszcza jeśli można to porównać z opisami procesu podboju kosmosu w wydaniu radzieckim. A co by nie mówić o ZSRR, ten wyścig zdecydowanie z Amerykanami wygrali.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZdarzają się niestety dłużyzny wypełnione takim typowym amerykańskim bełkotem, styl autora jest mega męczący....