rozwińzwiń

Wesoły rajski ptak. Ostatnia rozmowa. Artykuły. Wywiady

Okładka książki Wesoły rajski ptak. Ostatnia rozmowa. Artykuły. Wywiady Wiktor Bater, Jarema Jamrożek, Izolda Kiec
Logo Lubimyczytac Patronat
Logo Lubimyczytac Patronat
Okładka książki Wesoły rajski ptak. Ostatnia rozmowa. Artykuły. Wywiady
Wiktor BaterJarema Jamrożek Wydawnictwo: Marginesy biografia, autobiografia, pamiętnik
894 str. 14 godz. 54 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Marginesy
Data wydania:
2022-04-20
Data 1. wyd. pol.:
2022-04-20
Liczba stron:
894
Czas czytania
14 godz. 54 min.
Język:
polski
ISBN:
9788367157704
Tagi:
wywiad dziennikarstwo biografia
Średnia ocen

8,2 8,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Wyróżniona opinia i

Wesoły rajski ptak. Ostatnia rozmowa. Artykuły. Wywiady



przeczytanych książek 1913 napisanych opinii 1713

Oceny

Średnia ocen
8,2 / 10
21 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
43
40

Na półkach:

Świetna książka. Czułam się jakbym przeniosła się w czasie o 30 lat wstecz, gdy razem z Wiktorem pracoawliśmy w Newsroomie (póżniej Informacyjnej Agencji Radiowej). Wesoły rajski ptak, czyli cały Bater. Warto przeczytać. Niestety Jarema Jamrożek nie sprawdził faktów. Na przykład tego, że Marantz to był magnetofon kasetowy , a jedna z koleżanek najpierw pracowała w Radiu S, potem w IAR, a nie jak autor twierdzi - odwrotnie. A wystarczyło skonsultować się z ludźmi, którzy wtedy w IAR pracowali. i takich głupich błędów uniknąć.

Świetna książka. Czułam się jakbym przeniosła się w czasie o 30 lat wstecz, gdy razem z Wiktorem pracoawliśmy w Newsroomie (póżniej Informacyjnej Agencji Radiowej). Wesoły rajski ptak, czyli cały Bater. Warto przeczytać. Niestety Jarema Jamrożek nie sprawdził faktów. Na przykład tego, że Marantz to był magnetofon kasetowy , a jedna z koleżanek najpierw pracowała w Radiu S, ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
313
148

Na półkach:

pierwsza część, będąca rodzajem biografii w postaci wywiadu jest świetna. druga połowa to artykuły Batera, które mozna ale nie trzeba czytać. dużo przypisów będących lekcją najnowszej historii. polecam

pierwsza część, będąca rodzajem biografii w postaci wywiadu jest świetna. druga połowa to artykuły Batera, które mozna ale nie trzeba czytać. dużo przypisów będących lekcją najnowszej historii. polecam

Pokaż mimo to

avatar
755
405

Na półkach: , , , ,

Wiktor Bater, dziennikarz telewizyjny. Tyle byłam w stanie powiedzieć o nim jeszcze przed lekturą tej książki. Po trzech tygodniach i 900 stronach, wiem i widzę już dużo więcej. Dziennikarza radiowego, rusycystę i rusofila ale przede wszystkiem człowieka z pasją i zaangażowaniem totalnie zakochanego w tym, co za - szeroko pojętą - wschodnią granicą.
Bardzo się cieszę, że trafiłam na tę książkę, która jest nie tylko biografią interesującej osoby ale też przybliża historię regionów i konfliktów, o których wciąż mało się mówi, a wręcz zapomina.
Gorąco polecam!

Wiktor Bater, dziennikarz telewizyjny. Tyle byłam w stanie powiedzieć o nim jeszcze przed lekturą tej książki. Po trzech tygodniach i 900 stronach, wiem i widzę już dużo więcej. Dziennikarza radiowego, rusycystę i rusofila ale przede wszystkiem człowieka z pasją i zaangażowaniem totalnie zakochanego w tym, co za - szeroko pojętą - wschodnią granicą.
Bardzo się cieszę, że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1729
1712

Na półkach:

Książka bardzo gruba, obszerna. Liczy ona 894 strony i jest swoistym, niezwykle poruszającym i wymykającym się jakiejkolwiek ocenie epitafium dla świetnego, zmarłego dziennikarza Wiktora Batera.
Z pewnością książka do podczytywania, przez dłuższy czas, we fragmentach Ja tak robiłam. Czytałam ją prawie 3 miesiące. Inaczej moim zdaniem się nie da.
Są to zapisy rozmów z Baterem, jego wypowiedzi, które szeroko traktują o pracy, ale przede wszystkim o rodzinie, w dużej mierze o koszmarze II wojny światowej, Holokaustu, p tacie, uratowanym z getta warszawskiego, jedynym ocalałym z Holokaustu przedstawicielu rodziny Baterów. Poruszająca, mocna i bardzo po prostu ludzka opowieść o świetnym dziennikarzu, doskonałym współpracowniku i niezwykle ciekawym człowieku.
Jednak Wesoły rajski ptak to nie tylko okres wojny i tego, co z nią związane. Rozmowy, wypowiedzi Wiktora Batera dotyczą także okresu powojennego, PRL-u, odzyskiwania niepodległości po 1989 roku, końca XX wieku i lat od 2000. Bardzo dużo o Polsce, co zrozumiałe, i całkiem sporo o świecie, głównie o rozpadającym się bloku wschodnim i o kształtującym się nowym świecie Europy Wschodniej.
Bardzo poruszająca, mocna książka, dodatkowo ze wszech miar wyjątkowa.
Szerokie spojrzenie na świat bohatera książki. Nic dziwnego. przez kilkadziesiąt lat dziennikarskiej pracy Wiktor Bater zawsze był tam gdzie coś się działo, był blisko akcji, dramatów, chwil szczęścia, był blisko ludzi. M.in. relacjonował masakrę w Biesłanie i jako pierwszy w polskiej tv podał informację o katastrofie smoleńskiej. To wszystko, to co widział, doświadczył, czego był uczestnikiem wspaniale opowiedział, ukazał, omówił w Wesołym rajskim ptaku. Z każdego słowa wyzierają ciekawość, pasja, zaangażowanie, entuzjazm i miłość do ludzi i świata.
Co prawda dziennikarz zmarł w 2020 roku, ale książka ta powstawała przez kilka lat i jest złożona z jego wypowiedzi, notatek, rozmów, materiałów oraz wielu artykułów, które dziennikarz zamieszczał w Życiu, Wprost i innych gazetach, portalach.
Autorzy, Wiktor Bater, Jarema Jamrożek, Izolda Kiec, wykonali kawał porządnej, wręcz mrówczej pracy, doskonałej pod względem dziennikarskim i merytorycznym. Czyta się świetnie, z wielka przyjemnością i uznaniem dla autorów, ale i bohatera.
Uzupełnieniem są liczne zdjęcia oraz przypisy, których jest bardzo dużo i które osobom mniej "siedzącym w tym temacie" przybliżą, miejsca, czas, wydarzenia, osoby. Mogę tylko zachęcić do lektury tej niezwykłej książki. Wyjątkowa, warta, ba konieczna do przeczytania. Polecam.

Książka bardzo gruba, obszerna. Liczy ona 894 strony i jest swoistym, niezwykle poruszającym i wymykającym się jakiejkolwiek ocenie epitafium dla świetnego, zmarłego dziennikarza Wiktora Batera.
Z pewnością książka do podczytywania, przez dłuższy czas, we fragmentach Ja tak robiłam. Czytałam ją prawie 3 miesiące. Inaczej moim zdaniem się nie da.
Są to zapisy rozmów z...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
509
509

Na półkach:

„Brutalnie to zabrzmi, ale historia uczy jednego, że nigdy niczego i nikogo nie nauczyła, człowiek pozostaje tylko człowiekiem, zwierzę zawsze z człowieka, w określonych warunkach, wychodzi.”

Treść książki Izoldy Klec i Jaremy Jamrożka „Wiktor Bater. Wesoły rajski ptak” idealnie wpisuje się w tę konkluzję wypowiedzianą tu właśnie przez Wiktora Batera. Miał on okazję nie raz, i nie dwa przekonać się o tym, obserwując kolejne światowe konflikty, śledząc ich przyczyny i rozwój, a także ludzkie postawy. Wszystko to starał się nam pokazywać w swoich „bateriałach”.

„Wiktor Bater. Wesoły, rajski ptak” to książka – pożegnanie, ostatni mocny uścisk i wspomnienie charyzmatycznego dziennikarza i reportera wojennego, sprawozdawcy radiowego, telewizyjnego i prasowego. Jarema Jamrożek pisze: „Dla mnie był jak Indiana Jones. Jak poszukiwacz przygód. I miałem go na wyciągnięcie ręki.” Jak więc nie wykorzystać takiej okazji? Rozmowa pozostała niedokończona, przerwała ją niespodziewana śmierć Wiktora Batera. Uzupełniono ją więc o fragmenty innych wypowiedzi dziennikarza, jego krótkie artykuły, ale i te dłuższe – w drugiej części książki, a także liczne zdjęcia, i co bardzo ważne, szczegółowe przypisy, odnoszące się do miejsc, osób i wydarzeń, o których jest mowa w tekście. Pomaga to bardzo w rozumieniu szerokiego kontekstu i oszczędza nam trudu szukania wyjaśnień w innych źródłach.

Estyma i sympatia, jaką Jarema Jamrożek darzy swojego rozmówcę – szefa i współpracownika, którego nazywa wprost „swoim bohaterem”, jest tu wyraźnie widoczna. Jamrożek zdecydował się zachować sposób i rytm wypowiedzi Batera, podkreślić je w tekście odpowiednimi znacznikami, by wykazać charakterystyczną intonację, każde zawieszenie głosu, a nawet śmiech. Spotykam się z czymś takim po raz pierwszy i jest to dla mnie cudownym odkryciem. Czytając, ma się dzięki temu wrażenie osobistej, niewymuszonej rozmowy, podczas której pewne frazy się powtarzają, część zaś po prostu się urywa, jakby rozmówca zaciągnął się w międzyczasie papierosem lub upił łyk kawy.

Rozmowa biegnie przez życie Wiktora Batera chronologicznie, począwszy od wczesnego dzieciństwa. Z dużym poczuciem humoru i dystansem podchodzi on nawet do najtrudniejszych momentów swej biografii. Prezentuje całą gamę emocji, wzruszenie pokrywa śmiechem, czasami daje się ponieść nerwom, gdy wspomina szczególnie kontrowersyjne czy nieprzyjemne chwile.

Widzimy, że gdy już poczuł, że odnalazł to, co chce robić, to wchodził w to całym sobą, z pasją i energią, nie obawiając się przeszkód. Dziennikarstwo w terenie, bycie świadkiem przełomowych momentów historii, to był jego żywioł, to był „jego klimat, temperament, jego rzecz. Potem się śmiał, że chyba jego chuligańska dusza tylko tam mogła się odnaleźć i samorealizować”. Można powiedzieć, że był szalonym idealistą, zapaleńcem, rzucającym się w nowy projekt gwałtownie i z entuzjazmem. To właśnie, a także bezpośredniość i szczerość, zjednywały mu przyjaciół, wiernych, na dobre i na złe. Przy czym miał szczęście pracować z najlepszymi, z tymi, którzy w Polsce tworzyli podwaliny nowoczesnych mediów.

Taka praca dziennikarska od kuchni, wiadomości z pierwszej ręki, które możemy porównać ze swoimi dotychczasowymi wyobrażeniami – to rzecz pasjonująca dla czytelnika. Tony sprzętu, jakie reporter musi dźwigać, trudności z łącznością, z poszukiwaniem przewodników, tłumaczy i ochroniarzy, którzy pomogą bezpiecznie się przemieszczać. Wszystko za niebotyczny bakszysz, który potem trudno rozliczyć w redakcji. Wzajemna pomoc ekip dziennikarskich w trudnych sytuacjach, których na froncie i w jego pobliżu przecież nie brakuje.

Opowieść toczy się wartko i jest niezwykle szczera. Wiktor Bater opowiada o rzeczach ważnych i mniej ważnych, osobistych i zawodowych, otwarcie przyznaje się do różnych głupstw, które zdarzało mu się robić pod wpływem szczeniackiej brawury czy alkoholowej mgły. Zakochany w Rosji, jej atmosferze nieprzewidywalności, długo był korespondentem w Moskwie i świadkiem najważniejszych wydarzeń: zamachów terrorystycznych, jak w teatrze na Dubrowce czy w Budionnowsku, zmian na szczytach władzy i związanych z tym perturbacji. Czy wiedział, na co się decyduje? Mówi: „nie spodziewałem się smaku, zapachu… widoków też może czasem nie, ale przede wszystkim smaku i zapachu, tego się nie spodziewałem i to jest ze mną do dzisiaj. Smak wojny i zapach wojny. Zapach śmierci.”

Wiktor Bater opowiada bez egzaltacji i patosu, a kłopotliwe wzruszenie, czy narastające napięcie stara się rozładowywać żartem i śmiechem, które ujmują im nieco ciężaru. Przedstawia najważniejsze, przełomowe wydarzenia, walki w Bośni, oblężenie Sarajewa, piekło w Groznym, Afganistan po zamachach na WTC, Irak. Niektóre opowieści brzmią wręcz filmowo: „ były przedziwne wyprawy na linię frontu artyleryjską – na koniach i na osiołkach, z kamerą, z kasetami, z całym ekwipunkiem, przez rwące, górskie potoki, przedzieranie się na oklep na koniach, bez siodeł.” Łatwo zachwycić się awanturniczą, przygodową aranżacją i zapomnieć, że często gra toczyła się tutaj o życie.

Niektóre spostrzeżenia zadziwiają, jak to o uwięzionych talibańskich ekstremistach: „Niewiarygodne wrażenie – wszyscy brodaci faceci z oczami pełnymi głębokiej niewinności. Trochę wynędzniali, brudni. I te oczy. Oczy dzieci. Dorośli faceci, mordercy, zabójcy, snajperzy, bojownicy, terroryści, z oczami dzieci. Te oczy na pozór były tak niewinne i tak patrzyły, jak… jak… kot ze Shreka.”

Wiktor Bater przedstawia przełomowe wydarzenia, jakie miały miejsce na świecie w ostatnich niemal trzech dekadach, przefiltrowane przez własną, nietuzinkową osobowość. Można faktycznie powiedzieć o tych wypowiedziach i artykułach, że są to „bateriały”, bo stempel Wiktora Batera odcisnął się na nich bez wątpienia.

Trzeba jeszcze dodać, że tutaj także, podobnie jak w przypadku Wojciecha Jagielskiego, poruszony jest wątek trudności adaptacyjnych po powrocie do kraju, owego uzależnienia od adrenaliny, które każe ciągle wracać tam, gdzie coś się dzieje, gdzie niebezpiecznie, aby znów znaleźć się w samym centrum wydarzeń. A także problem stresu pourazowego, z którym zmagają się nie tylko żołnierze i cywile, którzy wojnę przeżyli, ale też obserwujący ją i relacjonujący korespondenci wojenni.

Dużo zaskoczeń spotkało mnie w trakcie tej lektury. Sporo też wiedzy wchłonęłam w krótkim czasie. A także ciekawostek, choćby tych o absurdach moskiewskiej codzienności, nocnym życiu, wszechobecnej mafii, morzu alkoholu i płynących z rąk do rąk pieniędzy, o sile i słabości. Także o tym, że Moskwa wciąga jak narkotyk, jest specyficzna i nie obowiązują tam żadne zasady.

Dla mnie jak narkotyk wciągająca była ta rozmowa, w której wzruszenie mieszało się ze śmiechem, padały często mocne słowa i czuło się, że wszystko płynie prosto z serca, spontanicznie, nic nie jest wygumkowane, wyreżyserowane czy wyretuszowane. Informacje i emocje wzajemnie się dopełniają i nadają tej opowieści niesamowitą, niepowtarzalną energię.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi : https://sztukater.pl/

„Brutalnie to zabrzmi, ale historia uczy jednego, że nigdy niczego i nikogo nie nauczyła, człowiek pozostaje tylko człowiekiem, zwierzę zawsze z człowieka, w określonych warunkach, wychodzi.”

Treść książki Izoldy Klec i Jaremy Jamrożka „Wiktor Bater. Wesoły rajski ptak” idealnie wpisuje się w tę konkluzję wypowiedzianą tu właśnie przez Wiktora Batera. Miał on...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1335
1333

Na półkach:

Pamiętam go z TVN-u, bo jeśli chodzi o radio, słuchałam głównie starej Trójki. Ale właśnie w radiu zaczynał i szybko trafił do Moskwy jako korespondent. Nie umiał usiedzieć na miejscu. Gdziekolwiek coś się działo, tam pojawiał się Bater. Potrafił się wcisnąć tam, gdzie nie wpuszczano nikogo. To on pierwszy podał informację o katastrofie pod Smoleńskiem - wtedy już pracował w telewizji. Na własne oczy oglądał działania wojenne w Osetii, Afganistanie, Jugosławii, był w Biesłanie, kiedy rosyjskie służby "odbijały" zakładników. Doskonale poznał mentalność Rosjan i wszystkie wady aparatu państwowego. Lata napędzane alkoholem i adrenaliną, straszne obrazy, których pewnie nie dało się usunąć z pamięci, zrobiły swoje - leczył się w Klinice Psychiatrii i Stresu Bojowego. Ale coś chyba zawiodło. Miał ledwo 54 lata, kiedy znaleziono go martwego we własnym mieszkaniu...

(cd recenzji na fb)

https://www.facebook.com/KsiazkaZamiastKwiatka/photos/a.418885991470850/8260884103937627/

Pamiętam go z TVN-u, bo jeśli chodzi o radio, słuchałam głównie starej Trójki. Ale właśnie w radiu zaczynał i szybko trafił do Moskwy jako korespondent. Nie umiał usiedzieć na miejscu. Gdziekolwiek coś się działo, tam pojawiał się Bater. Potrafił się wcisnąć tam, gdzie nie wpuszczano nikogo. To on pierwszy podał informację o katastrofie pod Smoleńskiem - wtedy już pracował...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
380
379

Na półkach:

(2022)

„[…] to jest jego opowieść o sobie. Autobiografia Wiktora Batera [1966-2020]. Który tak właśnie scharakteryzował siebie: Wesoły rajski ptak… I z pewnością – jeśli nie zawsze był, to chciał być i bywał rajskim, wesołym, wolnym ptakiem” (str. 14)*.

Mówiona autobiografia, oraz artykuły, felietony, wywiady**. Prawie 900 stron (!). Rozmowy urywają się niestety przedwcześnie, na wyjeździe do Iraku (2003). Zgrywano je ok. roku 2019***, w okresie w którym dziennikarz przebywał już na stałe w Polsce, borykał się z negatywnymi doświadczeniami i brakiem zajęcia. Pozostałe lata, oraz ostatni etap pracy dziennikarskiej, o którym nie zdążył już opowiedzieć, odtworzono na podstawie książki „Nikt nie spodziewa się rzezi. Notatki korespondenta wojennego” (2008),skorzystano też z kilku wywiadów, rozmów ze współpracownikami i licznych artykułów.

Język żywy, nieobrobiony, z którym obcujemy w części pierwszej – przyswaja się bardzo przyjemnie. Spisując nagrania – starano się ocalić każde słowo, dynamikę i intonację, co właściwe się udało. Pozostawiono także kiksy i zapętlenia****, oraz momenty, kiedy pamięć Batera zawodzi – kilkakrotnie te pomyłki są prostowane, ale – jak zaznaczono we wstępie – wszystkiego nie weryfikowano.

Notatki prasowe są zwięzłe, konkretne – dokładnie takie jakie powinny być. Artykuły – także konstruowane prawidłowo – oferują więcej, ale w tym samym duchu. Niezależnie od długości, od tego gdzie były publikowane – uwypuklają treści najważniejsze, niuanse i kontrasty. Jeśli idzie o publicystykę, teksty późniejsze – nie ze wszystkim można się zgodzić. Nie zawsze tok myślenia podąża za faktami. Tam, gdzie autor za bardzo „odlatuje”, przydałby się komentarz, choćby w formie przypisów, które w przeciwieństwie do innych, serwujących oczywistości – których w książce nie brakuje – tutaj by się przydały. (Miejscami wkradły się błędy, ale przy konieczności oddania tekstu w terminie – to normalne; gorzej że nie zostały zauważone przez zespół opracowujący).

Jako prowadzący rozmowę, Jarema Jamrożek (1985) się sprawdza. Stymuluje Batera subtelnie, nie stara się być drugim bohaterem, słucha i dopytuje. To co mówi, ma charakter swobodny, tworzy dobrą atmosferę i współgra z narracją korespondenta. Całość, od początku do końca, sprawia wrażenie przyjacielskiej, wieczornej rozmowy: ucznia i mentora. Kogoś – kto chce mówić, i kogoś – kto pragnie słuchać. (Układ idealny). Kilka razy, facet pyta o to, co już padło, i w tych miejscach wypada nieprofesjonalnie. Gdyby koncepcja publikacji była inna, byłoby to pewnie wykreślone.

Obszerny tom, zamykają rozważania odnośnie „Nikt nie spodziewa się rzezi”. Tekst jest przeintelektualizowany. Myśl goni myśl, a sensowne, trafne uwagi – giną pośród zdań przeładowanych, pełnych egzaltacji, nie zawsze pasujących odwołań i cytatów. Totalną przesadą, a jednocześnie pomyłką, jest doszukiwanie się intencji, których ewidentnie nie było. To, co pada odnośnie projektu okładki, stosunkowo prostej i wbrew temu co pisze Izolda Kiec (1965) – nieprzesadnie przemyślanej, jest solidną nadinterpretacją, która wchodzi na poziom zenitalny, w momencie, kiedy literaturoznawczyni doszukuje się sensu w białych, niezadrukowanych skrzydełkach (!). Dla dobra tej publikacji, można by ten „epilog” z czystym sumieniem usunąć.

Nie jest to książka idealna, wzorcowo opracowana, ale z uwagi na jej bohatera, człowieka nietuzinkowego, oddanego swojej pracy, który przesiąknął tym o czym mówił, był szczery i wiarygodny – warto. Obok Barbary Włodarczyk (1960),jeden z ważniejszych głosów ze Wschodu. Jeśli kogoś ciekawi, kim Wiktor Bater był prywatnie, jak sobie radził w Moskwie, czym żył – ta książka jest dla niego. (Włącznie z zagadkowym brakiem czapki, nawet w trakcie siarczystych mrozów).

„Wiktor Bater o Rosji wiedział wszystko i wszystko rozumiał, ale przede wszystkim Rosję czuł, co jest znacznie ważniejsze niż sucha encyklopedyczna wiedza. Tym się wyróżniał, że Rosję i Rosjan lubił, nawet gdy się z nią i z nimi nie zgadzał, ale przede wszystkim im bardziej się nie zgadzał, tym bardziej szanował. Był człowiekiem, który lubił życie i lubił ludzi. W dziennikarstwie o tym nie zapominał i dzięki temu wiedział też więcej” (str. 622-633, Witold Jurasz*****).

_________
* To określenie zaczerpnięte z konkretnej wypowiedzi, nt. własnej młodości (str. 105). Z czasem, Wiktor Bater raczej już tak o sobie nie myślał.
** Wywiad-rzeka, poprzetykany zdjęciami, wycinkami z gazet i innymi materiałami, domknięty częścią napisaną już po śmierci dziennikarza (podsumowującą to o czym opowiedzieć nie zdążył) – zajmuje połowę książki. Za takie proporcje, oprócz materiału ilustracyjnego, odpowiadają również monstrualne, obszerne przypisy, nierzadko dostarczające informacji oczywistych. Gdyby ograniczyć się do samych rozmów – tekstu byłoby mniej. Reszta to wybrana publicystyka Batera, z gazet, czasopism, portali, wywiady oraz notki prasowe. „Książka jest efektem współpracy Jamrożka z Izoldą Kiec, literaturoznawczynią i kulturoznawczynią z Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, która opracowała teksty publicystyczne i artykuły Batera włączone do wydania” (https://www.press.pl/tresc/70575,opublikowano-ostatni-wywiad-z-wiktorem-baterem_-przerwany-przez-jego-nagla-smierc).
*** Na str. 376, przedostatniej wywiadu-rzeki, Bater odwołuje się do wydarzeń z października 2019 r. Jeśli nie podaje się przyczyny śmierci, jest to zwykle samobójstwo, wyjątkowo nieszczęśliwy wypadek, albo przegrana z nałogiem. Do tej pory nie zakomunikowano, co zaszło 7 kwietnia 2020. Do oficjalnych komunikatów dołączono jedynie informację, że policja wyklucza ingerencję osób trzecich. Książka sugeruje, że dziennikarz zmagał się z depresją, i to ona doprowadziła do tragicznego końca. Jerzy Klukowski, korygujący historię opowiedzianą przez dziennikarza, pisze pod koniec swojego listu: „Jego śmierć była dla mnie szokiem. Jaka szkoda, że tak piękny człowiek nie dał sobie rady z tym tempem i intensywnością życia. I że mu się to wszystko rozsypało…” (str. 57). W rozmowie z współautorka opracowania, Izoldą Kiec pada zdanie: „Czas pokazał, że nie do końca sobie świetnie radziłem [ze stresem i traumą] i w związku z tym różne rzeczy się działy, alkohol i inne używki pomagały zapomnieć doraźnie o przeżyciach albo je na krótko odreagować, a to się okazało, jak zwykle w takich sytuacjach, ciemnym zaułkiem bez wyjścia” (str. 799) – dziennikarz powiedział to dwa lata przed śmiercią. Jednocześnie, zmiennie, deklarował że nie czuł obciążenia psychicznego, lub że pewne przeżycia nie dawały mu spokoju. (Wbrew temu co stoi na okładce, nie jest to ostania rozmowa – w domyśle: wywiad – a cykl rozmów).
**** Przedruki starszych wywiadów, umieszczone w zastępstwie tych, które się nie odbyły, lub w ramach uzupełnienia, wskazują na wyższy poziom ugładzenia, bardziej standardowe podejście.
***** https://wiadomosci.onet.pl/kraj/nie-zyje-dziennikarz-wiktor-bater/hz56072 [2020]. W okresie przedinternetowym, kiedy telewizja była dla mnie jeszcze czymś świeżym i chciało mi się ją oglądać, był głosem – na który się czekało. Wiarygodnym źródłem informacji.



РУССКИЙ МИР

„Jak w każdym kraju, tak i w Rosji są strony jasne i ciemne. Niestety więcej jest tych ciemnych” (str. 519).

„[…] jest to naród, który pije. Bardzo dużo pije: siedemnaście litrów czystego spirytusu na głowę. Ludziom nieustannie towarzyszy więc zapach źle przetrawionego alkoholu” (str. 543).
(Sprostowanie: „W ostatnich dziesięciu latach (2009-2019) spożycie alkoholu w Rosji radykalnie spadło, z bliska osiemnastu do dziesięciu litrów na osobę […]” – str. 818).

„Alkoholizm bardzo długo nie był postrzegany jako choroba, przeciwnie, milczące przyzwolenie na pijaństwo w pracy i w domu powodowało, że problem wymknął się spod kontroli jeszcze w zamierzchłych czasach ZSRR” (str. 646).

„Śmiertelność z powodu spożycia alkoholu [w latach 1960-1980] wzrosła do czterdziestu siedmiu procent – oznacza to, że co trzeci Rosjanin [człowiek radziecki] umierał z powodu przepicia” (str. 647). [W ‘89 Ruscy stanowili nieco ponad 50% obywateli Sojuza, ale tutaj chodzi o ogół obywateli.]

Ruska dusza: „odporność na alkohol, upodobanie do zabaw z kobietami i nieprzewidywalność” (str. 536) – czyli pijaństwo, obłapianie przerażonych bab, gwałty, zwykła porywczość, brawura.

„Gwałty i pobicia [kobiet] są na porządku dziennym – szczególnie gwałty i pobicia małżeńskie. […] Typowa rosyjska kobieta to zahukana, często bita »kura domowa«” (str. 655).

„W Czelabińsku średnia życia mężczyzn wynosi czterdzieści-czterdzieści dwa lata” (str. 548).

„[…] wśród Rosjan pokutuje tradycyjne »co nas nie zabije, to nas wzmocni«, a także wiara w cudowną moc symbolicznych stu gramów. Wódka jest lekarstwem na wszystko [...]” (str. 838).

„Rosjanie na stronę estetyczną, higieniczną i zapachową nigdy nie zwracali uwagi. Ich to po prostu nie raziło” (str. 547).

„[…] nie jest to naród, który ma zakodowaną potrzebę czystości” (str. 542).

„[…] w Rosji jest niestety tak, że armia to jest, poborowi szczególnie, […] szeregowi żołnierze to jest mięso armatnie” (str. 219).

„[…] nieliczenie się z ludzkim życiem, które nie ma tam żadnej wartości” (str. 788).

„Co roku w wypadkach drogowych ginie w Rosji blisko trzydzieści tysięcy osób – to tyle, ilu (oficjalnie) żołnierzy zginęło w dwóch wojnach w Czeczenii. Te liczby wciąż rosną – głównie z powodu alkoholu” (str. 582).

„Dziewięć milionów narkomanów i sto tysięcy śmiertelnych ofiar uzależnienia rocznie” (str. 599). [Przy 144 mln obywateli; w 38-milionowej Polsce – to średnio 250-300 ofiar śmiertelnych rocznie.]

„[…] brutalność niedźwiedzia i wrażliwość dziecka. Rosyjski człowiek może się upić i kogoś zabić, a na drugi dzień usiądzie i szczerze nad tym zapłacze” (str. 785).

„Rosjanie bardzo lubią psy i koty. Za bardzo, bo czasami je gotują i jedzą […]” (str. 545).

„[…] Tatiana Anodina odnalazła się w panującym w Rosji systemie biurokratycznego feudalizmu. Gospodarz Kremla oddaje do eksploatacji poszczególnym osobom i klanom urzędniczym całe obszary gospodarki” (str. 617).

„Skalę korupcji w Rosji szacuje się na jedną trzecią PKB […]” (str. 823).

„[…] co piąty Rosjanin wręcza łapówki, a zjawisko, jako mocno zakorzenione historycznie jeszcze w czasach carskich, cieszy się niemal społeczną akceptacją: łapówka umożliwia skuteczne załatwienie tego, co normalnie byłoby nie do załatwienia” (str. 824).

„Dla nikogo nie jest tajemnicą korupcja w szeregach policji i funkcjonariuszy służb. Kto ma pieniądze, może żyć ponad prawem” (str. 846).

„Coraz surowsze kary więzienia dla opozycyjnych działaczy, porwania i tortury stały się codziennością rosyjskiego życia politycznego” (str. 636).

„W Rosji praktycznie nie ma opozycji, a ta, która jest, kremlowskim jastrzębiom na pewno nie zagrozi” (str. 711).

„Wybrańcy mogą wszystko: nie obowiązuje ich nie tylko konstytucja ani przepisy prawa karnego, o kodeksie drogowym czy cywilnym nie wspominając, ale także najzwyklejsze normy funkcjonowania w społeczeństwie: jak wynika z sondaży […] osiemdziesiąt pięć procent Rosjan to potulni, pogodzeni z losem obywatele, pięć procent to protestująca, lecz niesłyszalna opozycja, reszta – współpracuje i profituje” (str. 674).

„Władza, szczególnie w Rosji, demoralizuje i uzależnia. Ofiarą tego narkotyku padł Władimir Putin, który gotów jest utrzymać się »u żłoba« za wszelką cenę, łamiąc swobody obywatelskie i bezlitośnie eliminując swoich przeciwników” (str. 688).

„[…] kto w Rosji rządzi: służby specjalne, które nie liczą się z żadnymi kosztami” (str. 340).

„[…] Rosjanie wciąż marzą o imperium. Za każdą cenę” (str. 785).

„[…] poparcie dla Putina [po 2014] wynosi ponad osiemdziesiąt procent*, i to bez względu na pogłębiający się kryzys ekonomiczny. […] Przeciętny Rosjanin dla o to, co tu i teraz, troszczy się o dziś. Nie interesuje go przyszłość, w przyszłość nie inwestuje, bo ona jest niepewna” (str. 789).

„Gdy ten zamek z gazonafty runie, Rosjanie dopiero wówczas dostrzegą tak zwane gliniane nogi, na których stał kolos. A raczej to, co go przypominało: czyli ubrane w propagandowe fatałaszki potężne rusztowanie. Pod którym nie ma nic – bo nigdy niczego, oprócz słów, nie było. [...] Putin tego nie doczeka [...]” (str. 728).

„Rosja nigdy nie była i nie będzie Europą – nie zapominajmy o tym” (str. 691).

_________
* Na str. 826, w artykule z roku ‘20, przeczytamy, że bieżące poparcie sięga ledwie 38% (dane za Centrum Lewady [Levada Center]). Jak na Putina – bardzo słabo, drastyczny spadek. Aktualnie jednak, tj. wedle doniesień z marca i kwietnia ‘22, jego poparcie ponownie skoczyło, wracając do dawnego poziomu.



Prasowe notatki, zaprezentowane w formie skanów, są miłym dodatkiem, ale rozmieszczanie ich w tekście niechronologicznie, tak jakby były materiałem ilustracyjnym – jest nieporozumieniem. Aby je zgłębiać na bieżąco, stale porzucamy tekst główny. Nie jest to przyjemne, i wprowadza niepotrzebny chaos. Podobny problem stanowią przypisy. Monstrualne przypisy*, które przedstawiają definicje, informacje historyczne i biogramy. Nierzadko zbędne, a jednocześnie nadmierne rozbudowane, odciągające od lektury. Co sprawiło, że JJ i IK zdecydowali się wyjaśniać czytelnikowi: czym jest samochód maluch, sklep peweks, jezioro Bajkał, partia NSDAP czy izraelski parlament (Kneset)? A to tylko kilka przykładów. Nie dość, że odbiorca czuje się traktowany jak idiota, to jeszcze traci na tym powaga wydawnictwa, które po tragicznej śmierci reportera, miało być dla niego swego rodzaju hołdem. Niektóre przypisy, powielają informacje z tekstu głównego, co czyni je wyjątkowo nieprzydatnymi.

Żeby nie być gołosłownym, przykład całkowicie zbędnego, niepotrzebnego przypisu: str. 530 – Podczas wydarzeń w Biesłanie – „[…] na którymś z kanałów leciał film akcji z Seagalem […]” i bach, przypis: kto to jest Steven Seagal i jaki to był prawdopodobnie film… jakby to miało jakiekolwiek znaczenie dla omawianych wydarzeń (!). Gdyby to był jeszcze cytat z jakąś dodatkową treścią, np. informujący, że Seagal jest pożytecznym idiotą, mile widzianym w Rosji, ściskającym się z Putinem i tamtejszą wierchuszką (oraz Łukaszenką) – to rozumiem. Ale po co przekazywać informację, którą każdy zna? A nawet, jeśli ktoś jest bardzo młody, i nie śmieje się z Seagala – nie widział żadnego z jego drętwych filmów (szczęściarz!) – to kontekst wypowiedzi jest jasny: aktor kina akcji, dający widzowi rozrywkę. Koniec i kropka. W TV leciał normalnie film, nie przerwano go, nie przedłożono bezpośredniej relacji z miejsca zdarzenia (co zresztą nie jest dziwne). I tyle, a tutaj mamy takie przemądrzałe, niepotrzebne wyskakiwanie z wiedzą – którą każdy ma; a jeśli nie – jest ona na wyciągnięcie ręki (wystarczy wejść w Google).

Kiedy w ramach przypisów dostajemy informacje nt. dziennikarzy i polityków, to jest to w zasadzie przydatne. Zwłaszcza w przypadku sceny rosyjskiej. Ale to co wyżej, obok takich haseł jak Angara czy beretta, jest kompletnie nie na miejscu. (Jeśli przymknie się na to oko, można dać książce solidne 7/10, jeśli jednak oceniać ją jako całość, a przy takiej ilości przypisów ciężko inaczej, ocena spada o 2-3 punkty).

_________
* Kiedy przypisy drukowane drobnym makiem zajmują regularnie do 3/4 strony, to oczywistym jest, że proporcje są złe.



UWAGI MERYTORYCZNE DO WYWIADU-RZEKI (wyd. I z 2022):

Str. 36 – Cmentarz Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich leży administracyjnie na Mokotowie (w ramach źle wyznaczonego rejonu MSI Wyględów),na wschód od ul. Żwirki i Wigury. Wedle Batera, nekropolia znajduje się na Ochocie. Szeroka aleja cmentarza otwiera się na Ochotę, a precyzyjnie rzecz ujmując, na osiedle Rakowiec. Stąd też pewnie takie przekonanie – ale nie jest ono dalekie od prawdy, bo choć granice wyznaczone przez komunistów podpięły ten obszar pod Mokotów, są to historycznie tereny Rakowca, dawnej wsi, i na przedwojennych mapach, znajdują się tam końcówka jej nazwy (...WIEC – dobitnie wskazująca taką a nie inną proweniencję). Co istotne, ogródki przyległe do cmentarza od północy, to ROD „Rakowiec” a Marina Mokotów, największe zamknięte osiedle stolicy, leżące na południe od cmentarza, pod drugiej stronie Racławickiej, jest przez co najmniej jednego varsavianistę – Jarosława Trybusia – wskazywane jako osiedle rakowieckie.

Str. 40 – Stara Ochota to nazwa rejonu MSI (a nie historyczna część miasta). Wymyśloną ją dla odróżnienia najstarszej części dzielnicy, nie obejmuje jednak wszystkich obszarów które należałoby tak klasyfikować, i nie wynika z tradycji oddolnej (lokalnej). Warszawiacy tak nie mówią. Lepiej byłoby zapisać to tak: stara Ochota (w rozumieniu: Ochota właściwa – tj. nie Rakowiec, nie Szczęśliwice, nie część śródmiejska…). Niestety, ludność napływowa lub źle zorientowana, bierze nazwy rejonów MSI za nazwy dzielnic i osiedli.

Str. 70 – ulice Freta i Franciszkańska są już na Nowym Mieście (na północ od pierścienia murów i barbakanu),nie jest to Stare Miasto (jak może sugerować wypowiedź).

Str. 88 – na stronie pojawia się przypis, informujący czym był Mur Berliński, oraz ze został zburzony w ciągu jednej nocy (!). Każdy kto nie jest berlińczykiem, a zainteresował się tematem w stopniu choćby minimalnym (choćby poprzez filmy dokumentalne, których było sporo) wie, że „mur” to tak naprawdę rozbudowany system umocnień o długości ok. 156 km, w którego skład wchodziły betonowe ściany, okopy, zapory drutowe, miny, wieżyczki strażnicze… nie da się tego usunąć w ciągu jednej nocy.

Str. 177 (przypis) – nie, WB nie ma na myśli Polsat News, mówi o telewizji Polsat. Po prostu się pomylił; str. 251 (skan) – „Allahu Akhbar” nie oznacza „Allah zwycięży” tylko BÓG JEST WIELKI; str. 27 (skan) – 12 stref klimatycznych (11 stref czasowych: https://pl.wikipedia.org/wiki/Szablon:Strefy_czasowe_w_Rosji); str. 303 – język afgański nie istnieje (prawdopodobnie chodzi o paszto lub farsi); str. 312 – w Kabulu nie zawsze panują upały, zresztą na tle sąsiednich Indii nie jest tam tak źle, poza tym – tam też bywa śnieżno: „Kabul has a continental, cold semi-arid climate (BSk) with precipitation concentrated in the winter (almost exclusively falling as snow) and spring months. [...] Winters are cold, with a January daily average of −2.3 °C (27.9 °F)” (https://en.wikipedia.org/wiki/Kabul); str. 348 – w Górach Kurdystańskich, na pograniczu turecko-irackim, przy rzece Hezil Çayı (Nezil Çayı, Hezil Suyu),nieopodal Silopi – nie ma lodowców; str. 398 – Lubawicze leżą obecnie w Rosji, ale historycznie są to tereny Wielkiego Księstwa, pogranicze województwa smoleńskiego i witebskiego (to powinna być Białoruś).


UWAGI MERYTORYCZNE DO CZĘŚCI II (ARTYKUŁY I WYWIADY):

Str. 460 (przypis) – „wory w zakonie” korzystają z określonego systemu znaków. Z uwagi na jego stałość, jest czytelny dla wtajemniczonych (np. ilość cerkiewnych kopuł oznacza długość odsiadki, z czasem kopuł może przybywać).

Str. 508 – Zakaukazie (Kaukaz Południowy) to między innymi Gruzja, Azerbejdżan i Armenia, autorowi chodzi raczej o Przedkaukazie (Kaukaz Północy),obszar administrowany przez FR.

Str. 516 – „Objęcie przez 47-letniego kagiebistę prezydentury jest jednak mało prawdopodobne” – a jednak, stało się! „Putin natomiast o niezależności nawet nie myśli […]” – tymczasem Wołodia wprowadził samodzierżawie, rok po roku poczynając sobie coraz śmielej… A zaczął, jak wiemy, od wielkiego bum!

Str. 526 (wywiad z 2004) – WB oponuje, jego zdaniem w Rosji jest sporo niezależnych dziennikarzy, jako przykład podaje Annę Politkowską. Jakieś dwa lata po tym wywiadzie, 7 października 2006 r. – Anna Politkowska przestaje być niezależnym dziennikarzem. Znana z krytyki Putina, jego wojny w Czeczenii – zostaje zastrzelona, w windzie własnej kamienicy.

Str. 527 (wywiad z 2004) – na początku prezydentury Putin przymyka jeszcze oko na krytykę Kremla, funkcjonują tuby propagandowe, ale są też rzetelne gazety i prywatne telewizje. Dziś, w roku 2022, roku inwazji, w Rosji nie ma niezależnych mediów. Zamknięto nawet Echo Moskwy, ostatni wentyl bezpieczeństwa; wyłączono dostęp do Facebooka i Instagrama (!).

Str. 539 – Rosja ma kilkanaście stref czasowych, dokładnie 11 – nie kilka.

Str. 542 – „»Wowa« kiepsko się coś czuje [2009] (nie życzę mu źle) […]” – w roku 2009 „Wowa” miał już na koncie II wojnę czeczeńską (1999-2009) i napaść na Gruzję (2008). Kilka lat wcześniej zastrzelono Annę Politkowską (2006),znaną z negatywnego stosunku do jego osoby, wojen w Czeczeni i kierunku w jakim idzie Rosja. Nawet jeśli nie odpowiadał za to bezpośrednio, stworzył klimat do takich działań, a jej śmierć była mu na rękę. W tym samym roku, na jesieni, otruto w Londynie Aleksandra Litwinienkę, także krytyka Putina, który szukał prawy o śmierci Politkowskiej. Dosypano mu do herbaty polonu (!). Prezydent nie był sympatykiem tzw. pomarańczowej rewolucji (2004),wspierał Wiktora Janukowycza, i już od dawna panoszył się jak car, codziennie paraliżując centrum Moskwy (w drodze z i do pracy) – sporo się nakradł, zatruł życie wielu osobom, doprowadził do setek tragedii. Bater mówi te słowa, mając zapewne w pamięci tragiczne w skutkach odbijaniu jeńców z moskiewskiego teatru na Dubrowce (2002),i z osetyjskiej szkoły w Biesłanie (2004),kiedy władze kłamały w żywe oczy. Za to wszystko, mniej lub bardziej – bezpośrednio, pośrednio lub poprzez zaniechanie – odpowiadał Putin, który jako głowa państwa, jako największy zbój, dawał określone wytyczne.

Str. 554-555 – to moda, a zatem duch czasów, wpływał na odmienne wybory odzieżowe amerykańskich prezydentów. Mogli wyznaczać pewne trendy, obnosić się ze swoim smakiem i preferencjami, zgoda, jednak kluczową rolę odgrywały ogólne tendencję, od których nie byli wolni (zwłaszcza w tak egalitarnym społeczeństwie).

Str. 560-568 – artykuł w stylu Jima Marrsa (1943-2017),przybliżający okoliczności zatonięcia okrętu atomowego „Kursk”. Prezentuje alternatywny tok wydarzeń, zaserwowany w jednej z teorii spiskowych (umieszczonej nawet na Wikipedii). Jeśli to wyszło od służb, historię należałoby potraktować jako celową dezinformację.

Str. 668 (przypis) – „Wprowadził jazz rock, rap i hip-hop do jazzu” – Michał Urbaniak wprowadził jazz-rock, gatunek który wyewoluował z jazzu… do jazzu??? Rap (jako melodeklamacja) i hip-hop (jako muzyka) – to w tym kontekście synonimy; co więcej, można mieć też wątpliwości, czy to właśnie Polak, jako pierwszy, zaczął łączyć rapowanie z jazzem…

+

„[…] histeryczne reakcje związane z rzekomym zagrożeniem ze Wschodu” – niespełna rok po publikacji tego artykułu, wojska FR zajęły Krym (2014)… Potem wyrwano kawałek Donbasu, a obecnie, w roku 22, mamy nieformalną III wojnę światową, rozgrywaną na terenie całej Ukrainy.

Str. 679 – „Na szarym gmachu Komitetu [Centralnego] […]” – Dom Partii jest biały; str. 683 – w drugiej dekadzie XXI wieku (2013),Edward Snowden, amerykański informatyk, przechowuje sekretne dane na dyskietkach? (Może chodziło o płyty?); str. 677 – „[…] u sterów państwa już stanęli łże-prawnicy, łże-ekonomiści, łże-menadżerowie połączeni wspólnym mianownikiem: kraść” – „kraść” to czasownik… nie podlega deklinacji...

Str. 705 – „[…] ulubieniec Europy, gruziński przywódca Micheil Saakaszwili, rozpętał wojnę w Osetii Południowej” – wedle raportu komisji międzynarodowej, sponsorowanej przez UE, zaczęli Gruzini – jednak wymiana ognia między obiema stronami trwały już wcześniej, a warto mieć na uwadze, że jest to formalnie część Gruzji, rejon tak mały, że samodzielnie, jako niezależny twór, niepodległe państwo, ekonomicznie niewydolny – stąd ciążenia ku Rosji i krewniakom zza gór. Poza tym, historycznie między oboma narodami istniała współpraca. Jeśli obie Osetie miałby się połączyć, to lepiej aby to było w ramach Gruzji.

Str. 707 – Polacy od początku byli informowani o działalności Prawego Sektora, wiedzieli co się dzieje na Majdanie. Śledziłem tę sytuacje na bieżąco, i nie przypominam sobie – żeby przyszło jakieś nagłe olśnienie, by sytuacja nie była jasna. Obecność skrajnej prawicy, jej ideologii i symboli, była w mediach widoczna – nie podważa to jednak intencji większości protestujących. I tak to było komentowane.

Str. 709 – „[...] nikt [a w domyśle Rosja] niczyjej »integralności terytorialnej« nie pogwałcił – i zapewne – nie pogwałci, więc podobne oświadczenia [co do konieczności ratowania sytuacji] są co najmniej przedwczesne” – tekst napisany 2 marca 2014, w tonie uspokajająco-kpiącym: Ruscy nie wejdą, nikt Krymu nie zabierze, Ukraina może być spokojna. Tymczasem, krótko po jego publikacji, w nocy z 26 na 27, pojawili się na półwyspie rosyjscy żołnierze. Bez dystynkcji, zamaskowani (tzw. zielone ludziki). W połowie marca, po pseudo-referendum, Krym, uznany wcześniej przez Rosję za niezależne państwo, został włączony do Federacji. Nieco później, 6 kwietnia – zaczęła się wojna hybrydowa Donbasie. Były plany zdestabilizowana całej południowo-wschodniej Ukrainy, utworzenia tzw. Noworosji, ale finalnie skończyło się na utworzeniu dwóch „bantustanów” (Donbabwe i Ługandy). I tak to trwało, do 24 lutego 2022, kiedy Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję.

Str. 710 – tekst z 2 marca 2014: „Działa rosyjskich okrętów obecnie na szczęście też milczą i wątpliwe – wbrew krzykliwym obawom świata – by kiedykolwiek przemówiły” – a jednak świat się nie mylił. Dalej: „[...] »Putin nie zwariował«. Przynajmniej nie na tyle, by wywoływać trzecia wojnę światową [...]” – a jednak, inwazja na Ukrainę zjednoczyła przeciwko Rosji pół świata, i gdyby nie broń atomowa, byłoby tam już nasze wojsko.

Str. 712 – Wiktor Bater kpi sobie z sankcji nałożonych na Rosję (2014),z zamrażania majątków i deklaracji Zachodu – tymczasem, te aktywności miały realne skutki: uruchomiły inflację i stały się dotkliwe, zwłaszcza dla przeciętnego człowieka, który w normalnym kraju, którego fundamenty stoją na demokracji, zacząłby się buntować. Nieco później, w innym artykule, stwierdzi to konkretnie: „W ciągu niecałych dwóch lat realne zarobki [przeciętnego Iwana Iwanowicza] spadły dwu-, trzykrotnie” (str. 763). I dalej: „Ceny ropy i zachodnie sankcje spychają Rosję na krawędź bankructwa. […] Tak źle w Rosji nie było nawet w 1998 roku, kiedy państwo pogrążało się w największym kryzysie finansowym” (str. 779); oraz: „[…] pogarszająca się od 2013 roku sytuacja gospodarcza, spadek realnych dochodów społeczeństwa, pogłębiający się dystans między Rosją a resztą świata, powodują, że rząd cieszył się poparciem zaledwie co trzeciego obywatela […]” (str. 826). Co by jednak nie mówić, fakt faktem, to było za mało, i uderzało głównie w szaraczków, nieskorych do zmian politycznych, buntów, rewolucji. Zbyt mały kaliber. Obecne sankcje, które poszły w ruch po inwazji na Ukrainę (2022) – czynią z Rosji globalnego pariasa, i wedle ekspertów, krajowych i zagranicznych, cofną gospodarkę FR do lat 90.

Str. 714 – „ludność polska” na Górnym Śląsku... raczej Ślązacy ducha polskiego, zdecydowani na integrację z Polską. Chodzi o ludność miejscową, która oparła się pełnej germanizacji.

Str. 715 – „[...] żadnej interwencji nie było i nie będzie, i pokazowo wycofa swoje wojska do koszar, twierdząc, że sytuacja się ustabilizowała” – tak WB pisał 25 marca 2014. W kolejnym miesiącu rozpoczęła się wojna, i gdyby nie zdecydowana reakcja Ukraińców, powtórzyłoby się to, co zaszło na Krymie.

Str. 716 – gospodarka województwa pomorskiego padnie bez kaliningradzkich rubli (2014)? WB przeszarżował. + Nikt w Europie nie zamierza umierać za Ukrainę? Autor ma na myśli ogólne tendencje, ale znaleźli się tacy, którzy byli na to gotowi. Zginęli na froncie.

Str. 718-719 – Prawy Sektor był w polskich mediach od początku, od kiedy tylko zaczęto relacjonować Euromajdan. + WB kpi z możliwości zajęcia Donbasu (tekst z 8 kwietnia 2014),i to nie w kwestii hardości Ukraińców ale braku faktycznego zainteresowania Rosji tym terenem. + Czemu Berkut nie spacyfikował całego majdanu, w ciągu godziny, mimo iż był na to rzekomo przygotowany? Prawidłowa odpowiedź: NIE BYŁ. I nie przyniosłoby to żadnego rozwiązania.

Str. 726 (przypis) – tzw. Małopolska Wschodnia – przykład czarowania rzeczywistości rodem z międzywojnia. Niefortunna nazwa, obejmuje ziemie etnicznie ruskie, raptem graniczące z Małopolską (obszar trzech ówczesnych województw: lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego). Jest to praktyka identyczną z tą, która zmieniła anatolijskich Kurdów – Indoeuropejczyków – w „Turków Górskich”.

Str. 733-736 (tekst z grudnia 2014) – to, co jest sugerowane w tym felietonie: jest wyjątkowo nierzetelne, potwornie krzywdzące, i totalnie nie na miejscu. Media o tym nie trąbią, ale nie jest dla nikogo tajemnicą, że na Ukrainie funkcjonuje oligarchia, że są kłopoty z przestępczością i korupcją*. Wiemy, że z Gruzińskiej SRR wywodzą się najbardziej charakterni przestępcy Sojuza**. Wiemy, że tak na Ukrainie jak i w Gruzji, dogadamy się bez znajomości ukraińskiego czy gruzińskiego – po rosyjsku. Że są tam wyraźne powiązania historyczne, kulturowe i gospodarcze, które musiały się wytworzyć, w sposób niejako naturalny, i nie są niczym złym. Nikt tego nie neguje, jednak ani Ukraińcy, ani Gruzini – nie chcą żyć pod butem Moskwy. Nie chcą być jej lennem. Ich politycy są skorumpowani, i robią wałki? Tak, nasi również, ale czy to oznacza, że Gruzini i Ukraińcy, a także obywatele innych krajów dawnego Sojuza, powinni być pod demoralizującym wpływem Rosji, utrwalać ten stan, i zamykać się na budowę nowych powiązań? Nie. Prozachodnie dążenia są jak najbardziej na miejscu, są pożądane i powinny być podsycane. Bater wiedział doskonale jak funkcjonuje Rosja, wiedział jak daleko sięgają macki FSB i jaką politykę uprawia Putin. Sam o tym mówił. Skąd ten brak zrozumienia? Ostatnie zdanie o Ukraińcu jako agencie Putina – totalnie nietrafione (zwłaszcza z perspektywy roku 2022).

* Patrz: Zabić Smoka (2016) Katarzyny Kwiatkowskiej-Moskalewicz, W gazetach tego nie napiszą (2009) Tarasa Prochaśko, Tatuaż z tryzubem (2015) Ziemowita Szczerka, Apartament w hotelu Wojna. Reportaż z Donbasu (2019) Tomáša Forró.
** Patrz: Wory. Tajemnice rosyjskiej supermafii (2017) Marka Galeotti.

Str. 739 (tekst z 2015) – „[…] w sprawie ewentualnego dozbrajania Ukrainy: dostawom broni na ukraiński [donbaski] front – zdecydowane NIE!”. FR zagarnia ukraiński Krym (2014),a następnie destabilizuję sytuację na wschodzie i południu, z zamiarem oderwania tej części kraju, co kończy się na południowo-wschodniej części Donbasu… Sąsiedni kraj, największe państwo świata, napada na swój „bratni naród”, i chce go totalnie zwasalizować, przejmując uprzemysłowioną, strategiczną część terytorium, dodatkowo uniemożliwiając wstąpienie do NATO i integrację z UE. Jedyne co go blokuje – to siła. Potencjał militarny i realne możliwości bojowe – te, na szczęście, nie były zerowe.
Właśnie ta opieszałość – w dostarczaniu sprzętu, w modernizacji armii – rezygnacja z utworzenia zachodnich baz na terenie Ukrainy i bezpośredniej interwencji – doprowadziły do totalnego rozzuchwalenia Moskwy, a finalnie inwazji (2022).
W 1994 r. Ukraina dobrowolnie zrzekła się broni atomowej, wierząc w gwarancje bezpieczeństwa USA i Wielkiej Brytanii. Niestety, w roku 14, nie pojawili się ani marines, ani brytyjscy komandosi. Czy gdyby Ukraina nadal miała broń atomową, gdyby zmodernizowała swój arsenał, Rosja naruszałaby jej integralność terytorialną?

Nawet jeśli Ukrainie nie do końca udaje się bycie demokracją, to jednak fakt, że Ukraińcy nie chcą być częścią dyktatury Putina – ani w ogóle, Rosji jako takiej – jest czymś bardzo pozytywnym, i Zachód powinien wspierać to stanowisko. Włączenie Ukrainy w struktury Unii Europejskiej może jej pomóc. Przy Rosji – Ukraina tylko by się demoralizowała. Porządnych, inteligentnych obywateli FR jest naprawdę niewiele, i póki Rosja będzie od Władywostoku do Królewca, to się nie uda.
Miło by było rozmawiać o Rosji w czasie przeszłym, i jeśli świat zakasa rękawy, FR może nie być. A przynajmniej nie w obecnej, gargantuicznej formie. Aż się serce raduje, że Buriację można by podłączyć do Mongolii, zwrócić Finom Karelię, i ustanowić Republikę Syberyjską, albo Sojedinjonnyje Sztaty Sybiru… Republika Rosyjska, sięgająca maksymalnie do Uralu, z wyłączeniem Kaukazu, byłaby dla tego narodu w sam raz.

+

Ta sama strona, przypis, wypowiedź aktora Jacka Poniedziałka: „Z Rosją nikt na tym świecie nie wygra” – siły polsko-litewskie długo pokazywały jak trzymać Moskwę w szachu, Japończycy rozłożyli ich na Dalekim Wschodzie, Afgańczycy utarli im nosa u siebie, a obecnie dostają baty na Ukrainie. Rosję można pokonać. Można i trzeba. Mamy XXI wiek, a Rosja jest mentalnie dwa stulecia wstecz. Na str. 742 Bater krytykuje aktora, twierdzi że Rosję jak najbardziej można rozłożyć na łopatki, trzeba to jednak robić z głową, sposobem, niekoniecznie drogą militarną (co zresztą dziś, w roku 2022, jest uskuteczniane, na drodze sankcji). Pisze też, że oligarchowie mogliby sami sfinansować broń o którą zabiegają na Zachodzie, w Stanach i UE. Może i tak, choć biorąc pod uwagę ceny ciężkiego sprzętu, nie byliby chyba w stanie zakupić tyle, ile trzeba.

Str. 740 (kolejny tekst z 2015 nt. Ukrainy) – „[…] żadnego konfliktu przy pomocy broni się nie rozwiąże” – tak właśnie zakończono problem japońskiego szowinizmu czy wybryki pewnego Austriaka, który swego czasu zaangażował w wojnę pół świata. A to tylko dwa przykłady. (Tą samą myśl przeczytamy na str. 818). Jest tutaj sporo racji, bo przegrana zawsze rodzi żądzę odwetu, ale trzeba wierzyć w resocjalizację oraz zbawienny upływ czasu, w wymianę pokoleń.

Str. 755 – Tomáš Forró także wspomina o przypadkach porzucania wozów bojowych i czołgów przez stronę ukraińską (w okresie sprzed inwazji).

Str. 766 – WB wchodzi w rolę adwokata FR; co do tego że malezyjskiego boeinga zestrzeli Ruscy, nie było wątpliwości. I nie było ich bez kozery. To, że dziennikarz jest krytyczny wobec ukraińskiej sceny politycznej, jest jak najbardziej zasadne. Ma rację, że nasze media głównego nurtu nie dostrzegają wielu nieprawidłowości, i nierzadko traktują sprawy bardzo powierzchownie. Dobrym przykładem będzie wieczorne wydanie TVN-owskich Faktów, w których puszczono rozmowę z córką uwięzionej Julii Tymoszenko, wówczas przebywającej w kolonii karnej. Kiedy materiał się skończył, Justyna Pochanke rzuciła, trochę do widzów, trochę do siebie: „piękna, tak jak mamusia” – czy coś w tym stylu. Taki komplement. Tylko że piękna Julia, oprócz fantastycznej aparycji, miała też sporo za uszami. Charakterystyczna, medialna, była jedną z twarzy prozachodniej Ukrainy, jednak jej postać nie była kryształowa.

Str. 770 – o ile porównanie Żyrinowskiego do Korwina-Mikke ma sporo sensu, to znaku równości między Sikorskim a Ławrowem bym nie stawiał.

Str. 787 – Bater określa ukraińskie wojsko „Wyzwoleńczą Armią Ukrainy”, co jest nawiązaniem do Ukraińskiej Armii Wyzwoleńczej (Українське Визвольне Військо) – formacji utworzonej w okresie II wojny światowej przez stronę niemiecką… powiela tym samym najgorsze wzorce rosyjskiej propagandy. Dalej przeczytamy o „najemnym batalionie Azów” (nie najemnym, a ochotniczych, i nie Azów a Azow). Ewidentnie nie ma sympatii dla strony ukraińskiej, ale brak sympatii to jedno, a mówienie krzywdzących, fałszywych słów to drugie.

Str. 809 – dziennikarze na wojnach giną nie tylko z powodu brawury, czasami mają po prostu pecha. Aktualnie trwa wojna a Ukrainie (2022). Wojska FR masowo ostrzeliwują cele cywilne: bloki, domy, przedszkola, nawet szpitale. Nie wystarczy unikać frontu, trzymać się poza obszarem działań wojennych – śmierć może przyjść w każdej chwili. Poza tym, każdy kto udaje się do strefy konfliktu, musi liczyć się z ryzykiem. Tak jak górnik w kopalni, który wie, że któraś z kolei szychta może być tą ostatnią.

Str. 846 – nazwanie muzułmanów „wyznawcami Mahometa” nie sprawiłoby im radości. W „Pieśni o Rolandzie” – mamy praktycznie identyczną gafę (choć obie dzielą stulecia, wynikają z tej samej pomyłki): „Wystawiono na najwyższej wieży [figurę] Mahometa i każdy poganin modli się doń i uwielbia go” (str. 20, tłum. Tadeusz Boy-Żeleński, wyd. Zielona Sowa, 2004).

+

UWAGI TECHNICZNE: str. 35 – Elżbeta (Elżbieta); str. 42 – „różnych rzeczy mogła się napatrzyć” (na różne rzeczy mogła się napatrzeć); str. 46 – Eagel (Eagle); str. 72/118 – Tok.fm (Tok FM) + „i wolne tempo” (tu: a tempo wolne); str. 78 – emigrujemy (wyemigrujemy); str. 228 – pod bokiem (na boku); str. 229 – śmierci zakładników (życia zakładników); str. 238 – Adżerii (Adżarii); str. 316 – zniesiony (zmieciony?).

Str. 331 – w Litwie (na Litwie) – tu i wszędzie indziej, tradycyjnie przyjęte „na” zamieniono na „w” („w Białorusi”, „w Ukrainie”; jest nawet konstrukcja „do Ukrainy”) – stoi tak w przypisach, tekstach pisanych przez IK i JJ, ale również u WB (!),gdzie ewidentnie to pozmieniano („na” ostało się na str. 643, pewnie przez przeoczenie). Ta ogólnonarodowa zmiana, rozpowszechniana poprzez media, zaczęła się wraz z inwazją na Ukrainę (24.02.2022),i teraz wszyscy starają się mówić „w” i „do” zamiast „na”, nierzadko się poprawiając – argumentują to faktem, że Ukraina jest niepodległym państwem a nie częścią Rosji czy pretensji terytorialnych Polski, i zasługuje na to, aby to uszanować… Jednak to się nie trzyma kupy. Mówimy np. „na Węgrzech”, a w przypadku niektórych państw wyspiarskich (Malta, Islandia) również korzystamy z przyimka „na” – nawet w przypadku tworów podległych, części danego kraju lub miasta, funkcjonują formy „na” i „w” (np. w Małopolsce, w Wielkopolsce, ale na Mazowszu, na Pomorzu, na Śląsku; w Wawrze, w Rembertowie, ale na Bielanach, na Woli, na Mokotowie – w tym ostatnim przypadku, są jeszcze ślady w archiwach, kiedy mówiono „w Mokotowie” – ale to zamierzchła przeszłość; obecnie taka zmiana językowa, dokonuje się w przypadku Wilanowa, bo to już nie są podwarszawskie dobra, ale jedna z 18 dzielnic). Nazwa „Ukraina”, jako nazwa konkretnego obszaru, zaczęła być swego czasu zarezerwowana dla Kijowszczyzny, a wraz z planami utworzenia państwa, ze wzrostem świadomości narodowej, przyjęli ją wszyscy południowo-zachodni Rusini: ci z dawnej Rusi Czerwonej, Podola, Wołynia oraz innych ziem, a potem, niejako z automatu, również z wybrzeży Morza Czarnego.

Str. 354 – „bloków wytwarzanych z masy plastycznej” (glocków – chodzi o pistolet); str. 367 – odbywają (realizuje); str. 369 – obronić (bronić); str. 425 – „czterech” do skasowania; str. 439 – zamiast cudzysłowu i przecinka przydałby się dwa myślniki; str. 457 – tak zwanych x2; str. 465 (skan) – zbędna kropka po cudzysłowie, po myślniku niepotrzebnie z dużej litery; str. 467 – tajemniczego (zagadkowego); str. 474 (przypis) – język Korni (Komi) + nie zostało (zaginął); str. 476 – nie wyjaśnionych (niewyjaśnionych); str. 499 – agańskich (afgańskich); str. 500 – „Kraju Krasnodarskiego na Syberii” (Krasnojarskiego!!!); str. 499-501 – artykuł opatrzony rokiem 1998 (1999?); str. 516 – nie uznawanym (nieuznawanym); str. 557 – Cardina (Cardin – bez odmiany, wym. się kardę); str. 592 (przypis) – sprzeczność: zaawansowany wiek + młody mafioso (!); str. 643 – okazali (pojawili/znaleźli); str. 645 – ponownie (kolejny) + „roku,” (do skasowania); str. 679 (przypis) – „Sir, Alfred” (Sir Alfred?); str. 695 (przypis) – „Powrócę jak piorun” – tytuł książki Jarkowca to „Powrócę jako piorun”; str. 704 (skan) – zde cydowana + agita cję; str. 713 – radioodbiornika (radioodbiorcy); str. 745 (przypis) – gubernatorką miasta (obwodu); str. 746 (przypis) – musi uwzględniać, i uwzględnia, nie ma tu żadnego błędu myślowego (bezsensowna uwaga); str. 750 – jeep marki mercedes/Mercedes-jeep (pisownia oryginalna) – SUV/auto terenowe? (Jeep to konkretna marka, tak jak Mercedes; za drugim razem zapisano to dużą literą, błędnie); str. 774/755 – nieładne powtórzenie (o pochłanianiu książek na tony); str. 755 (przypis) Centrum Naukowe Kopernik (Centrum Nauki Kopernik); str. 821 – „S Novym godom, dorogije Rossijanie!” – niekonsekwencja, jeśli stosowana jest transkrypcja polska, powinno być W zamiast V; str. 833 – Uwzględniahjąc (Uwzględniając) + tęsknoth (tęsknot); str. 838 – brak kropki po cudzysłowie.

We wszystkich artykułach które nie są skanami, podmieniono imię Jelcyna. Zamiast formy która się u nas przyjęła (Borysa),która jest powszechnie stosowana, mamy Borisa. Po co?

Na początku JJ pyta (dwukrotnie) o to co WB już powiedział; str. 177 – JJ wie że WB był w Moskwie, rozmawiał z nim o tym; str. 360 – WB mówił już JJ, że polskiego kontyngentu, na starcie – w 2003 – w Iraku nie było (powinien to zresztą wiedzieć).

(2022)

„[…] to jest jego opowieść o sobie. Autobiografia Wiktora Batera [1966-2020]. Który tak właśnie scharakteryzował siebie: Wesoły rajski ptak… I z pewnością – jeśli nie zawsze był, to chciał być i bywał rajskim, wesołym, wolnym ptakiem” (str. 14)*.

Mówiona autobiografia, oraz artykuły, felietony, wywiady**. Prawie 900 stron (!). Rozmowy urywają się niestety...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    68
  • Przeczytane
    23
  • Posiadam
    3
  • 2023
    2
  • POPULARNO-NAUKOWE
    1
  • Pod naszym patronatem
    1
  • Teraz czytam
    1
  • Z historią w tle
    1
  • Polscy autorzy
    1
  • Empik Premium
    1

Cytaty

Więcej
Wiktor Bater Wesoły rajski ptak. Ostatnia rozmowa. Artykuły. Wywiady Zobacz więcej
Wiktor Bater Wesoły rajski ptak. Ostatnia rozmowa. Artykuły. Wywiady Zobacz więcej
Wiktor Bater Wesoły rajski ptak. Ostatnia rozmowa. Artykuły. Wywiady Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także