Pierwszy raz zabrałem się za SF Andre Norton. Wcześniej, poznawszy jej książki fantasy, postanowiłem się trzymać z daleka. No ale jest w mojej kolekcji więc wypada jej dać szansę. Pomysł całkiem fajny, wykonanie przeciętne... ale najbardziej kuleje jednak tłumaczenie. Tak się jednak wydawało książki w latach 90'. Byle wypchnąć na rynek zagranicznego autora. Z okładką "z dupki", mającej się nijak do fabuły. No dobra, ale skupmy się co było nie tak.

Akcja dzieje się w epoce brązu, w Europie. To czasy kiedy nie istniały narody ani łatwa do określenia grupy etniczne. Archeologia posługuje się pojęciem "kultur" np. "kultura kielichów dzwonowatych". No właśnie, Agenci jako przykrywki używają grupy określanej jako "Beakerzy" względnie "Handlarze". Jest też mowa o "Topornikach". I tutaj oczekiwałbym lepszej pracy tłumacza. Po prostu przyjął angielskie określenie dla tej grupy (od Bell Beaker culture) i wyszło dość głupio. Nie ma też żadnego wyjaśnienia dlaczego akurat tak. "Topornicy" brzmią już lepiej, chociaż w archeologii używa się określenia "kultura ceramiki sznurowej" (dawniej "kultura toporów bojowych"). Ale ci nieszczęśni "Beakerzy". No, mnie to razi.

A fabuła? Ani super wyjątkowa ani mega zła. Były momenty przykuwające uwagę i takie które rozpływały mi się przed oczami. Trochę za dużo w stylu "zabili go i uciekł". Ale pomysł przeniesienia zimnej wojny w płaszczyznę czasu dobry. Podobnie jak szkolenie, by wtopić się w społeczności ludzkie tamtych czasów.

Lubię książki, które zmuszają mnie bym poszerzał swoja wiedzę, szukał informacji, uzupełniał je. Więc trochę in plus.

Pierwszy raz zabrałem się za SF Andre Norton. Wcześniej, poznawszy jej książki fantasy, postanowiłem się trzymać z daleka. No ale jest w mojej kolekcji więc wypada jej dać szansę. Pomysł całkiem fajny, wykonanie przeciętne... ale najbardziej kuleje jednak tłumaczenie. Tak się jednak wydawało książki w latach 90'. Byle wypchnąć na rynek zagranicznego autora. Z okładką...