Koniec świata w Makowicach
- Kategoria:
- komiksy
- Wydawnictwo:
- Kultura Gniewu
- Data wydania:
- 2019-10-24
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-10-24
- Liczba stron:
- 228
- Czas czytania
- 3 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788366128286
W pewnej małej podlaskiej wsi życie toczy się swoim rytmem. Brak prądu wydaje się być tylko chwilową awarią. Do momentu, w którym wraz z pierwszymi wieściami ze świata zewnętrznego do wioski przybywają niespodziewani goście...
„Koniec świata w Makowicach”, najnowszy komiks Jana Mazura, autora m.in. „Tam, gdzie rosły mirabelki”, to słodko-gorzka historia o niezapowiedzianej wojnie, więzach rodzinnych, nieporadnej rewolucji i tym, co przypadkiem można znaleźć w lesie.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Innego nie będzie
Nie wiem, czy Jan Mazur inspirował się „Piosenką o końcu świata” Czesława Miłosza. Chyba nie jestem aż tak oblatany w kulturze, aby wyłapać wszelkie niuanse, które potwierdziłyby lub zaprzeczyły moim domysłom. Należy jednak zauważyć, że niektórzy mawiają, iż z kultury wyciąga się więcej, niż ona sama do naszego wspólnego worka wkłada. Ktoś powie, że to bez sensu, ale wtedy przypomnijcie sobie, jak poszło Szymborskiej z analizą jej własnego wiersza. No właśnie.
Akcja komiksu „Koniec świata w Makowicach” osadzona została na Podlasiu, w małej wioseczce, gdzie wrony zawracają, bo dalej już nic nie ma. Razem z mieszkańcami szybko odkrywamy, że coś się wydarzyło, ale w sumie to nie do końca wiadomo co. Niestety, ale tego, co się stało, nie poprzedziły trąby archanielskie czy też błyskawice i gromy. Wiadomo jedynie, że ponoć Białegostoku już nie ma. Kto wie, może i Warszawa solidnie oberwała. Tylko że brak prądu czy informacji ze świata wcale nie jest niczym nadzwyczajnym. Wierzcie mi, pochodzę z mazurskiej wsi, więc wiem, co mówię.
Co wobec tego zmieniło się w Makowicach po rzeczonym końcu świata? W sumie niewiele. Pole wciąż trzeba obsiać, tylko miastowych jakby mniej do pomocy. Przy płocie można chwilę z sąsiadem porozmawiać, bo twarze dookoła od lat te same. Dzieci już dawno wyjechały, kontakt z nimi i tak był sporadyczny, a mało kto umie obsługiwać komórki. Internet również niewielu ogarnia. Jest trudniej. Do nowości na pewno można zaliczyć próbę przeprowadzenia rewolucji anarchistycznej. Dla niektórych nowe warunki oznaczają nowe możliwości. Pewnie nikogo nie zdziwię, jak napiszę, że tytułowy koniec świata jest tylko pretekstem, aby pokazać pewne ludzkie zachowania.
Skoro mamy tutaj do czynienia z komiksem, to wypadałoby również wspomnieć trochę o oprawie graficznej. No cóż… fani naturalizmu w komiksie na pewno będą zawiedzeni. Ktoś złośliwy powie, że też tak umie rysować i nie będzie to kłamstwo. Operowanie wyłącznie liniami i zachowanie całości w czerni i bieli powoduje, że nie skupiamy się na rysunkach, a na tym, co stanowi prawdziwą siłę „Końca świata w Makowicach”, czyli na opowiadanej historii. Historii, która niejednokrotnie nas zaskoczy, zaintryguje i najzwyczajniej zaciekawi. Nie od dziś wiadomo, że to scenariusz, a nie ładne obrazki, jest tym, co przyciąga czytelnika.
Warto również podkreślić, iż Mazur dał mi się poznać jako wytrawny obserwator życia wiejskiego (chociaż do Wyspiańskiego jeszcze mu trochę brakuje). W jego komiksie dowcip jest bardzo wysublimowany i trudny do wychwycenia. I aż kipi od emocji – spójrzcie tylko na przedstawioną relację matki z synem. Trudną i szczerą, ale miejscami bolesną. Ponadto nie mamy tutaj żartów uderzających po oczach. Nad większością trzeba się chwilę zatrzymać i pomyśleć, co autor chciał nam przekazać. Trochę jak w poezji, gdzie interpretacja znaczy więcej niż napisane słowa.
„Koniec świata w Makowicach” to nie jest komiks, w którym uświadczymy dynamiczną akcję oraz cięte dialogi. Jest to przede wszystkim pozycja dla wymagających czegoś więcej niż walki Batmana z Trybunałem Sów (i nie wątpię, że wśród czytelników Mazura znajdą się i fani człowieka nietoperza). Doskonale wiemy, jak potrafią wyglądać kataklizmy w miastach. Niejeden film o tym nakręcili. Teraz, dzięki Mazurowi, wiemy również, jak mogłaby wyglądać apokalipsa na wsi. Podlaskiej wsi.
Michał Wnuk
Książka na półkach
- 95
- 24
- 17
- 16
- 12
- 7
- 4
- 3
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Jan Mazur urzekł mnie swego czasu swoim komiksem "Tam gdzie rosły mirabelki". Był to bliski memu sercu komiks, gdyż wychowałem się na osiedlu podobnym do tego, który Mazur przedstawił swej pracy. Teraz natomiast pokusił się o coś z goła innego, czyli pokazanie tego, co mogłoby się stać gdyby wybuchła wojna. Konkretniej, jak wpłynęłoby to na mieszkańców małej, polskiej wsi. "Koniec świata w Makowicach" to komiks bardzo dobry, choć nie zrobił na mnie aż takiego piorunującego wrażenia, co "Tam gdzie rosły mirabelki". Czemu? W zasadzie nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Chyba po prostu nie czułem tutaj tak mocnej więzi, jak przy wcześniejszej pracy tego autora. Jednak i tą pracę muszę bardzo pochwalić, choć w zeszłym roku zdecydowanie były lepsze prace polskich twórców na tym polu, jak choćby "Nie przebaczaj".
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to brak grzbietu okładki. Tak. Jest to zagranie celowe ze strony wydawnictwa i obstawiam, ze również samego autora komiksu. Wypada naprawdę dobrze, idealnie wpasowując się w temat tej pracy. Niemniej przyznaję się ze wstydem, ze należałem do tej grupy, która oceniła komiks po okładce i napisałem do wydawcy, że przysłali mi wybrakowany egzemplarz. Cóż, człowiek uczy się całe życie. Nie ukrywam też, ze podczas lektury bałem się, czy całość wytrzyma i się nie rozleci. Na szczęście tak się nie stało i mogę potwierdzić, że skład komiksu jest naprawdę porządny.
A o czym jest sama treść? Ni mniej ni więcej, jak o wsi Makowice, gdzie ludzie dowiedzieli się o straszliwej wojnie z ust wójta. Brakuje prądu, paliwa, trzeba wodę ze studni przynosić i ręcznie zająć się obrabianiem pól. Do tego szwendają się podejrzane typy, uchodźcy z większych miast i uzbrojone patrole straży obywatelskiej. Nikogo nie można być pewnym, a gdy dołożymy do tego tarcia w samej rodzinie, albo między sąsiadami, to już mamy kryzys. Ten natomiast może doprowadzić do upadku małej enklawy mieszkańców.
Powstaje też pytanie: Skoro nikt się nami nie interesuje, nie ma pomocy ze strony Państwa, to czy nie możemy stworzyć własnego prawa? Niby to samo pytanie nad wyraz często pada we wszelkich grach o tematyce post-apo, ale tutaj zadano je w sposób o wiele bardziej... życiowy, jeśli mogę tak to ująć. Czytając ten komiks ciągle dźwięczało mi w głowie, a podana na końcu odpowiedź, bardzo trafnie oceniła sytuację przedstawioną w scenariuszu. Tak, to była dobra i wyjątkowo trafna odpowiedź, która jednocześnie trochę przerażała, przynajmniej mnie. Jak on brzmi? Cóż, tego musicie dowiedzieć się sami :)
Jan Mazur urzekł mnie swego czasu swoim komiksem "Tam gdzie rosły mirabelki". Był to bliski memu sercu komiks, gdyż wychowałem się na osiedlu podobnym do tego, który Mazur przedstawił swej pracy. Teraz natomiast pokusił się o coś z goła innego, czyli pokazanie tego, co mogłoby się stać gdyby wybuchła wojna. Konkretniej, jak wpłynęłoby to na mieszkańców małej, polskiej wsi....
więcej Pokaż mimo toŚwietny scenariusz, formalny minimalizm rysunków i mnóstwo cennych obserwacji. Gdybym bawił się w dogłębną analizę, to zastanowiłbym się, czy w potencjalnej sytuacji apokaliptycznej w naszym pięknym kraju, gdzie wystarczy za wysoki płot na działce obok, by doszło do rękoczynów, nie doszłoby to intensywniejszych wybuchów przemocy, ale to wizja Janka Mazura, a nie moja i ta jego wizja jest w pełni przekonująca.
Dodatkowy plusik za dogryzienie stronie "lewej" z pozycji mimo wszystko sojuszniczej (oceniając całość postaci Mazura). W tak niszowym medium i tak niszowym tytule można czasami uszczypnąć rewolucjonistów, którzy nie do końca odróżniają akademickie rozważania od rzeczywistości.
Świetny scenariusz, formalny minimalizm rysunków i mnóstwo cennych obserwacji. Gdybym bawił się w dogłębną analizę, to zastanowiłbym się, czy w potencjalnej sytuacji apokaliptycznej w naszym pięknym kraju, gdzie wystarczy za wysoki płot na działce obok, by doszło do rękoczynów, nie doszłoby to intensywniejszych wybuchów przemocy, ale to wizja Janka Mazura, a nie moja i ta...
więcej Pokaż mimo toSkromne, celne, bardzo polskie, intrygujące, trochę banalne, czasem zabawne, momentami proste, ale przy niewielu kreskach potrafiące oddać specyficzny klimat wsi.
A przy tym ludzkie i unikające taniej sensacji.
Aż by się chciało cykl przygód takiej wiejskiej społeczności w różnych okolicznościach przyrody.
Skromne, celne, bardzo polskie, intrygujące, trochę banalne, czasem zabawne, momentami proste, ale przy niewielu kreskach potrafiące oddać specyficzny klimat wsi.
Pokaż mimo toA przy tym ludzkie i unikające taniej sensacji.
Aż by się chciało cykl przygód takiej wiejskiej społeczności w różnych okolicznościach przyrody.
Sięgając po najnowszy komiks Jana Mazura zatytułowany „Koniec świata w Makowicach” nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Szybki przegląd biografii i bibliografii, uświadomił mi, że jest to już doświadczony twórca, z wieloma nagrodami na koncie, a album, po który mam zamiar sięgnąć jest jego czwartym pełnoformatowym dziełem.
„Koniec świata w Makowicach” to opowieść o armagedonie i życiu po nim. Ale nie z perspektywy wielkiego miasta, a z puntu widzenia niewielkiej miejscowości gdzieś na wschodnich kresach kraju. Miejsce zawsze mocno odcięte od szeroko pojętego świata, takim zostaje również w obliczu zagłady jaka nastąpiła. Mieszkańcy radzą sobie najlepiej jak umieją, nie odrywając się od swoich codziennych zajęć, czy jest to praca na roli, czy picie piwa pod sklepem. To obraz świata, który zawsze jest i zawsze był gdzieś na uboczu cywilizacji, co sprawia, że wszelkie burze druzgoczące cywilizowany świat przechodzą bokiem.
Jednak kwestia społeczna i przedstawienie niewielkiej wiejskiej społeczności jest tylko jedną z poruszonych w komiksie spraw. „Koniec świata w Makowicach” to również opowieść o rodzinie i tym, jak trudne czasem bywa bycie razem z rodziną. To także opowieść o rewolucji, o wykorzystaniu okazji, by wyrwać się z okowów znanego, niedoskonałego świata, by spróbować wykreować go zgodnie z własną wizją. Z czego oczywiście wynikają kolejne problemy, gdy okazuje się, że burzyć jest łatwo, ale budować w myśl spójnej wizji zjednoczonej grupy jest już znacznie ciężej. To w końcu opowieść o ludzkim egoizmie i solidarności oraz o tym, jak czasem łatwo można zmienić jedno w drugie i jak niewiele trzeba, by takiej zamiany dokonać.
Nie znajdziemy tu infantylnego moralizatorstwa, gdyż autor nie krytykuje zachowań swoich bohaterów, nie potępia ich. Zostają przedstawieni z całym swoim bagażem słabości, z którymi czasem radzą sobie lepiej, czasem gorzej. Nawet jeśli jednak nie radzą sobie z nimi w ogóle i przez całą opowieść pozostają tacy sami, nie pada pod ich adresem bezpośrednia krytyka. Toksyczne relacje z rodziną, upadek ideałów, czy walka z własnym egoizmem, to tylko niektóre ze słabości, z jakimi mierzą się wykreowane przez Jana Mazura postacie.
Graficznie „Koniec świata w Makowicach” nie zachwyca. To bardzo proste, schematyczne, złożone z kilku kresek rysunki, którym daleko do plastycznego kreowania świata. To bardziej symbolika prostych obrazów, na których za pomocą minimalistycznej kreski oddane zostały emocje bohaterów. To w końcu całkiem sporo obrazków pozbawionych jakiegokolwiek tekstu, co w połączeniu z bardzo skromną oprawą graficzną, wymaga sporej wyobraźni, by zrozumieć co tak naprawdę autor pragnął przekazać.
Językowo komiks jest równie oszczędny, co graficznie. Tekstu nie ma w nim zbyt wiele a użyte w dialogach zdania są proste, co idealnie pasuje do bohaterów opowieści, będących prostymi ludźmi. Nie znajdziemy tu erudycyjnych popisów, ani kwiecistych metafor, zamiast tego jest minimalizm w środkach służący podkreśleniu znaczenia przekazywanej treści.
„Koniec świata w Makowicach” to całkiem udany, minimalistyczny w formie komiks poruszający wiele ważnych tematów i stawiający pytania, na które nie daje odpowiedzi wprost. To bardzo prowincjonalna opowieść, o ludziach zawsze mieszkających i bytujących gdzieś na pograniczach cywilizacji, którzy nawet jeśli korzystają z nowoczesnych technologii, to mentalnie zawsze pozostają poza granicami wielkiego świata. To w końcu całkiem przyjemna lektura, pozostawiająca po sobie pytania i zmuszająca, by zastanowić się, jakiej można udzielić na nie odpowiedzi.
Sięgając po najnowszy komiks Jana Mazura zatytułowany „Koniec świata w Makowicach” nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Szybki przegląd biografii i bibliografii, uświadomił mi, że jest to już doświadczony twórca, z wieloma nagrodami na koncie, a album, po który mam zamiar sięgnąć jest jego czwartym pełnoformatowym dziełem.
więcej Pokaż mimo to„Koniec świata w Makowicach” to opowieść o...
Nie bardzo wiem jak ocenić ten komiks. Na początku tylko zerknęłam, potem szybko mnie wciągnęło. Zaintrygowała mnie relacja matka-syn. Niestety im dalej tym było słabiej. Szkoda, bo myślę, że pomysł był fajny, minimalizm komiksowy mnie urzekł, tylko pod koniec coś zgrzytnęło i poszło w złą stronę. Mimo wszystko jednak z chęcią zerknę na inne dzieła pana Mazura, bo jakaś iskierka w tym jest.
Nie bardzo wiem jak ocenić ten komiks. Na początku tylko zerknęłam, potem szybko mnie wciągnęło. Zaintrygowała mnie relacja matka-syn. Niestety im dalej tym było słabiej. Szkoda, bo myślę, że pomysł był fajny, minimalizm komiksowy mnie urzekł, tylko pod koniec coś zgrzytnęło i poszło w złą stronę. Mimo wszystko jednak z chęcią zerknę na inne dzieła pana Mazura, bo jakaś...
więcej Pokaż mimo toSpoko historia, ale umówmy się - Świdziński jest tylko jeden.
Spoko historia, ale umówmy się - Świdziński jest tylko jeden.
Pokaż mimo toO ile Mirabelki oceniam, że są super - tak tutaj niestety tylko 5. Nuda niestety. Może kiedyś zrobię jeszcze drugi podejście na próbę, bo Mirabelki mnie urzekły :)
O ile Mirabelki oceniam, że są super - tak tutaj niestety tylko 5. Nuda niestety. Może kiedyś zrobię jeszcze drugi podejście na próbę, bo Mirabelki mnie urzekły :)
Pokaż mimo toBardzo trudno mi ocenić ten komiks. W sumie prosta kreska i ujęcia, ale przekaz bogaty. Momentami nudno, czasem zniecierpliwiony czekasz jak dany wątek się rozwinie. Zakończenie dziwne. Chyba nie do końca zrozumiałam ostatnią planszę.
Bardzo trudno mi ocenić ten komiks. W sumie prosta kreska i ujęcia, ale przekaz bogaty. Momentami nudno, czasem zniecierpliwiony czekasz jak dany wątek się rozwinie. Zakończenie dziwne. Chyba nie do końca zrozumiałam ostatnią planszę.
Pokaż mimo toBardzo fajne. Świetne wyczucie dialogu i sytuacji. Znacznie lepsze od "Mirabelek".
Miesiąc temu Rosja zaatakowała Ukrainę, więc kontekst się nieco wzmocnił.
Bardzo fajne. Świetne wyczucie dialogu i sytuacji. Znacznie lepsze od "Mirabelek".
Pokaż mimo toMiesiąc temu Rosja zaatakowała Ukrainę, więc kontekst się nieco wzmocnił.
Nie moja kreska, fabuła średnia. Dodatkowa gwiazdka za żart z Ledera.
Nie moja kreska, fabuła średnia. Dodatkowa gwiazdka za żart z Ledera.
Pokaż mimo to