„Bossman” Vi Keeland to moje drugie spotkanie z twórczością tej autorki. Pamiętam, że przy czytaniu pierwszej jej książki, zachwyciła mnie niesamowicie i zastanawiałam się, czy to po prostu przypadek, że historia tak dobrze się wpasowała w moje gusta, czy też jest to jej styl pisania. Teraz mam odpowiedź. To jak Vi konstruuje swoje historie, to zdecydowanie jej znak rozpoznawczy.
„Bossman” sprawił, że po raz kolejny dane mi było zaglądnąć do „czytelniczego nieba”. Historia absolutnie mnie urzekła i oczarowała i wprawiła w zachwyt!
Niby teoretycznie mamy tu bohaterów w niczym nie odchodzących od standardów gatunkowych, ale znowu, tak samo jak w „Graczu”, każde z nich jest pokazane jako na tyle unikatowa jednostka, że zdecydowanie wyróżnia się w tłumie napakowanych dupków o złotych sercach i walecznych kobitek o silnej woli topiącej się jak wosk.
Historia jest absolutnie świetna i pełno w niej skrajnych emocji.
Oferuje nam salwy śmiechu, łzy wzruszenia, chwilę refleksji i wysoooookie skoki ciśnienia przy scenach intymnych, które są po prostu wspaniale i porywająco opisane.
Na koniec, nie można tej historii również odmówić wielowymiarowości, bo oprócz gorącego romansu znowu mamy też przemyconych kilka innych wątków, które już tak rozrywkowe nie są i skłaniają czytelnika do chwili zastanowienia nad tym, w jakim świecie przyszło nam żyć.
Jak dla mnie to genialna propozycja czytelnicza od genialnej autorki.
Zdecydowanie polecam z całego serca i jestem święcie przekonana, że sama jeszcze powrócę do tej historii, by móc wszystko to przeżyć jeszcze raz.
p.s.
Okładka jak dla mnie trafiona w punkt! Dokładnie tak w mojej wyobraźni wygląda Chase. Gorący seksowny, trochę tajemniczy i intrygujący. Pociągający i magnetyczny

„Bossman” Vi Keeland to moje drugie spotkanie z twórczością tej autorki. Pamiętam, że przy czytaniu pierwszej jej książki, zachwyciła mnie niesamowicie i zastanawiałam się, czy to po prostu przypadek, że historia tak dobrze się wpasowała w moje gusta, czy też jest to jej styl pisania. Teraz mam odpowiedź. To jak Vi konstruuje swoje historie, to zdecydowanie jej znak...