Masa. Od greckich atomów do pól kwantowych

Okładka książki Masa. Od greckich atomów do pól kwantowych Jim Baggott
Okładka książki Masa. Od greckich atomów do pól kwantowych
Jim Baggott Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Seria: Wiedza i Życie - Orbity Nauki popularnonaukowa
336 str. 5 godz. 36 min.
Kategoria:
popularnonaukowa
Seria:
Wiedza i Życie - Orbity Nauki
Tytuł oryginału:
Mass. The quest to understand matter from Greek atoms to quantum fields
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2018-05-24
Data 1. wyd. pol.:
2018-05-24
Liczba stron:
336
Czas czytania
5 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381232609
Tłumacz:
Urszula Seweryńska, Mariusz Seweryński
Tagi:
Urszula i Mariusz Seweryńscy masa fizyka
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
25 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1816
478

Na półkach:

Trochę jestem rozczarowana, bo wcześniej czytałam znakomite książki Autora. A ta jest taka... standardowa. Od tych nieszczęsnych starożytnych, poprzez Newtona, teorię względności i kwanty. Nie ma tu też żadnego nowego ujęcia. Pilny czytelnik książek popularnonaukowych ukazujących się w języku polskim tyko odświeży wiadomości. Oczywiście, jeśli to jedna z pierwszych w temacie - odbiór będzie inny

Trochę jestem rozczarowana, bo wcześniej czytałam znakomite książki Autora. A ta jest taka... standardowa. Od tych nieszczęsnych starożytnych, poprzez Newtona, teorię względności i kwanty. Nie ma tu też żadnego nowego ujęcia. Pilny czytelnik książek popularnonaukowych ukazujących się w języku polskim tyko odświeży wiadomości. Oczywiście, jeśli to jedna z pierwszych w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
580
249

Na półkach: ,

"Naiwnością byłoby sądzić, że ten niezwykły sukces [polegający na tym, że nauka ujawniała niezwykłe bogactwo struktury naszej rzeczywistości] choć trochę przybliżył nas do zrozumienia rzeczywistości takiej, jak jest naprawdę. Jeśli już to bogactwo odkryć naukowych raczej nas od tego zrozumienia odsunęło. Parafrazując filozofa Bernarda d'Espagnata, powiedzielibyśmy, że nasze pojmowanie podstawowej struktury fizycznej rzeczywistości "jest 'ideałem" który pozostaje dla nas bardzo odległy. W istocie porównanie z warunkami, jakie panowały w przeszłości, sugeruje, że jesteśmy teraz znacznie dalej od tego pojmowania, niż wydawało się to naszym poprzednikom sto lat temu" (283).

Wielki brytyjski fizyk lord Kelvin miał powiedzieć, że "w fizyce nie ma już nic nowego do odkrycia. Wszystko, co pozostaje, to dokonywanie coraz to precyzyjniejszych pomiarów" (283).

###

"Prosta prawda jest taka, że współczesna fizyka zachwiała wszystkimi naszymi wygodnymi opiniami na temat fizycznego wszechświata, a zwłaszcza na temat tworzącej go materii" (11).

"Zagubiliśmy rozumienie krzepiąco swojskiego pojęcia masy, tego wszędobylskiego m, występującego we wszystkich równaniach fizyki, chemii i biologii" (11).

Boyle - który wydedukował związek między ciśnieniem gazu a jego objętością przy zachowaniu stałej temperatury - nie wstydził się napisać: "Nawracanie niewiernych na religię chrześcijańską to praca dobroczynna i przejaw życzliwości wobec ludzi" (37).

"Kant twierdził, że nie ma sensu zaprzeczać istnieniu rzeczy samych w sobie, jako że musi istnieć coś, co jest przyczyną zjawisk poddających się percepcji zmysłowej (nie byłoby wrażeń bez czegoś, co je wywołuje) (43).

"Materia widzialna, czyli to, co do niedawna zwykliśmy uważać za 'wszechświat', stanowi zaledwie 4,9 procent" gęstości energii we wszechświecie (141).

"Naiwnością byłoby sądzić, że ten niezwykły sukces [polegający na tym, że nauka ujawniała niezwykłe bogactwo struktury naszej rzeczywistości] choć trochę przybliżył nas do zrozumienia rzeczywistości takiej, jak jest naprawdę. Jeśli już to bogactwo odkryć naukowych raczej nas od tego zrozumienia odsunęło. Parafrazując filozofa Bernarda d'Espagnata, powiedzielibyśmy, że nasze...

więcej Pokaż mimo to

avatar
544
540

Na półkach: ,

Ludzka ciekawość zaskakuje, czasami poraża, nawet potrafi wprawić w stan pozytywnej błogości, optymizmu w swego rodzaju ,,przepływie mesmerycznych naukowych fluidów" wobec tego, jak potrafi ona adaptować istotę człowieka do świata, w którym egzystuje. Ciekawość jednego człowieka, a tym bardziej zbiorowości, czy całej cywilizacji, którą tworzy, jest nader silna, prawie że w swej sile bezbrzeżna, nieograniczona – do tego stopnia, że dzięki niej ludzie mogą daleko ewoluować, zaspokoić tą część swojego jestestwa, która każe człowiekowi doświadczać, pytać, uczyć się. Ciekawość istoty adamowego plemienia jest tak potężna jak jego wyobraźnia, a od owoców ciekawości wynikającej z pracy ludzkiego mózgu – narządu o konsystencji nieco gęstszej galarety i jajecznicy w jednym, o wielkości powiększonego orzecha włoskiego – wychodzą na światło dzienne pomysły, idee, rozważania, dzięki którym rozumiemy naszą rzeczywistość, w której zanurzonych jest ponad 7 miliardów ludzkich istot.

Natura człowieka, jak w powyższym ujęciu myśli wskazałem, jest specyficzna. I ta specyfika przejawia się zarówno w subiektywnym i obiektywnym ujęciu. W końcu bycie ciekawym jest zbyt złożonym określeniem, zjawiskiem. Jest pojęciem przypisanym do każdego z człowieka osobno, choć powiedzieć ,,ciekawość Cywilizacji” w żaden sposób nie byłoby błędem, mimo iż taka ciekawość ma inny rozmach i wydźwięk niżeli w aspekcie jednostki. Ciekawość to składnik jednej z cech ludzkiej egzystencji. Dzięki niej natura człowieka - który na tkance egzystencji sięgającego w bezmiar energii i masy, i bezmiar lat świetlnych Wszechświata, jest małą, kruchą bryłą kości, mięsa - zdaje się być wielowymiarowa i dość głęboka na tyle, że ma ona ,,to coś" - ma ona duszę. A od tego jacy jesteśmy, jak rozumiemy siebie wobec ogromu tego co daje nam i ,,zsyła” na nas Wszechświat, zależy również to ile możliwości wyciągniemy z własnych mózgów, wyobraźni i ciekawości.

Dzięki ciekawości głębia poznania tkwiąca w człowieku rozgałęzia się na wiele odnóg możliwości. Jak wiemy z autopsji, ciekawość to dla ludzi mechanizm wrodzony, odruch bezwarunkowy, poprzez który człowiek funkcjonuje w następujący sposób: przeważnie zaczyna się od zadawania pytań wobec różnych zjawisk z danych dziedzin poznania, a kończy się na jakiejś formie uzyskania odpowiedzi, którą – co by nie było, w najszerszym ujęciu, w makro skali, jako ostateczna z ostatecznych odpowiedzi - jest nasza Cywilizacja. I w tym momencie, kontynuując ów tok myślowy, również zbliżając się do sedna i przeznaczenia niniejszych deliberacji, którą jest recenzja pewnej starannie napisanej, świetnej merytorycznie publikacji popularnonaukowej, o której nie wie na tyle osób ile powinno, należałoby przyjrzeć się temu czym i dlaczego jest Wszechświat; czym ów ,,gigant”, w którym jesteśmy – bo przecież Wszechświat to my – może nas zaskoczyć. Kosmos, bo jest to jeden z synonimów pierwszego i jedynego naszego sprawcy, wiecznego Boga i Obserwatora, ,,Pana Wszechświata", jest gigantyczną hiper-strefą zjawisk, reakcji i oddziaływań; jedno wielkie pulsujące serducho, które jest stanowiskiem dla obszarów zjawisk o cudownym, potężnym, majestatycznym, wręcz nieskończonym ujęciu. Mimo iż Wszechrzecz jest również w jakimś sensie obszarem pustym i nudnym, to my, ludzie, wciąż w niego zaglądamy, patrzymy w przeszłość, dowiadując się o jego jestestwie ciągle czegoś nowego. Neil deGrasse Tyson powiedział kiedyś, że owszem niezwykle szlachetnym ze strony cywilizacji człowieka jest to, że zdołaliśmy zdobyć gwiazdy - sięgnęliśmy ich szczytów, może nawet wyszliśmy daleko poza nie. Jednak rozświetlenie miast nocą - nadanie im nieco wydłużonego, dostosowanego do naszego cywilizacyjnego tempa rozwoju, życia, w pewnym sensie przyćmiło i przygasiło światło gwiazd, które z ujmującą serce i umysł okazałością każdej nocy, tak zjawiskowo prezentują się na nieboskłonie.

Obserwując niebo przez wiele pokoleń, ludzie nauczyli się, że ruch ciał na nieboskłonie symbolizuje różne zjawiska – czyli mówiąc krótko wszystko to, co dzieje się w świecie przez nas doświadczanym. Kosmos nie jest jednak ,,środowiskiem” całkowicie pozbawionym wad. Gdyby przyjrzeć się mu dokładnie, analizując to jak funkcjonuje on od skali fundamentalnej – poziomy mikroświata, w tym bardzo praktyczna o dziwo skala mechaniki kwantowej, do skali makro – w skrócie: świat ludzi, życie gwiazd, które obserwujemy, czy ich rozwój, forma galaktyk potrafiących skupiać się w astronomicznie ogromne gromady, gdzie te gromady niekiedy oddalone są od siebie obszarami bezdennej, prawdziwie mrocznej kosmicznej pustki, Wszechświat w naszych oczach momentalnie staje się miejscem niegościnnym, w którym życie musi się mieć na baczności, aby w nieodpowiednim momencie nie zostać anihilowanym przez różne ,,kosmiczne cyrkowe dziwadła”. A takowym dziwadłem, na które musi uważać życie, w szczególności to zorganizowane, inteligentne, tworzące Cywilizacje, jest jedna z podstawowych sił, praw absolutnych, z którymi się nie dyskutuje i być może – jakby to powiedział Albert Einstein – nie gra w kości, stanowiących sedno funkcjonowania Wszechświata, podtrzymujące rusztowanie, które Wszechrzecz buduje. To właśnie grawitacja jest tym ,,potworasem”, siłą ostateczną, ławą przysięgłych, sędzią i oskarżycielem w jednym dla istot ciekawych tego czym Wszechświat jest, pragnących poznać go do skali, w której rozum może dojść najdalej. Potworami pływów grawitacji są m.in. czarne dziury, z którymi to obiektami wiąże się pewne określenie: ,,bezkresna, bezbrzeżna i gigantyczna masa”, której ogromu potęgi i zjadania czasoprzestrzeni na śniadanie, rozpruwanie jej struktury nie da się inaczej określić niż tak, jak przed chwilą napisałem.

O ,,masie” w sposób zaskakująco dobry, lecz momentami irytujący, jak rozległe i rozwlekłe przypisy do poszczególnych fragmentów tektsu, które to można rozumieć jakby autor chciał powiedzieć na ów temat jeszcze więcej i więcej, mimo iż we wstępie zarzekał się, że ,,nie będzie przesadzał” z akademickim stylem rozprawiania tematu i wypowiedzi - w swej pracy, której omówieniu przeznaczam najważniejszą część niniejszego tekstu, pięknie opowiada Jim Baggott. Ów wybitny popularyzator nauki i były wykładowca Uniwersytetu w Reading, w prosto zatytułowanej publikacji, "Masa. Od greckich atomów do pól kwantowych", ,,nie prosto” wykłada o tym czym jest masa, grawitacja, czym w ogóle są cząstki, co je tworzy i co tworzy masę, także, co masa ma wspólnego z grawitacją, a tym bardziej Ciemną Materią, Energią oraz Czarnymi Dziurami; w czym rozchodzi się masa i grawitacja – czy są one częścią specjalnego pola, czy pole to ma bardziej wirtualny/koncepcyjny charakter niż zwykły, i jak taki stan wiedzy ma wpłynąć na pogłębianie dokonań w dziedzinach poznania człowieka o wielowymiarowej naturze Wszechrzeczy. Charakterystyczny, mocno wyróżniający tę książkę, na tle innych prac popularnonaukowych zgłębionych m.in. wokół tematyki materii i energii (wśród nauki fizycznych i chemicznych),jest podział jej zawartości na 4 główne rozdziały tudzież akty. Tak ustanowiona struktura publikacji Jima Baggotta jest stosunkowo przyjemna dla czytelnika. Nie dość, że opowiada ona o podstawowych składowych dostrzegalnego i doświadczalnego w każdej skali: od kwantów po makrowersum, jak największe Galaktyki i cały Wszechświat, Kosmosu, to nazwy te, jako tytuły dużych części publikacji odpowiadają okresowi historii w dziejach nauki zajmującemu się odpowiednim dla tych czasów pojmowaniem abstrakcji materii, atomu, energii - od czasów starożytnych do lat współczesnych.

Baggott w jednej z głównych części swej pracy, zatytułowanej "Fala i Cząstka" nie broni mechaniki kwantowej przed entuzjastą (a typów czytelników może być wiele) czytającym w danym momencie jego pracę. Autor bez ogródek mówi o tym, jak pokręcony, nienazwany i nieokreślony potrafi być świat Mikroversum. Jest to ,,coś", co jest sprawdzalne doświadczalnie, skuteczne i uzależniające nasze życie od siebie, to fakt. Jednakże realia kwantów stanowią wielką, wynaturzoną na tkance Wszechświata abstrakcję: coś na miarę niemożliwości, chorego wypaczonego zjawiska; ba, to nie jest nawet zjawisko... to po prostu ,,stanowi" o rzeczywistości. A my, ludzie, powinniśmy się z tym pogodzić, że we Wszechświecie owe ,,coś", mechanika kwantowa, jest – że go buduje, tworzy jego rusztowania na najbardziej intymnym, najważniejszym dla bytności Wszechświata poziomie; kształtuje jego osnowę, z czym po prostu powinniśmy się pogodzić albo ,,grać z Bogiem w kości lub nie”.

Za kilkanaście dni, 14 grudnia 2020 roku, upłynie 120 lat od spotkania najwybitniejszych fizyków początku XX wieku, jak i jednych z najbardziej odkrywczych i wpływowych umysłów ścisłych w dziejach Cywilizacji, do którego doszło na rutynowym wówczas zebraniu Niemieckiego Towarzystwa Fizycznego. To spotkanie przeszło do historii, ustanawiając początek rewolucji kwantowej – nowego kroku dla nauki i ludzkości. Dlatego chociażby dla tego powodu, dla upamiętnienia tej rocznicy - by uczcić to, że świat współczesnych technologii, z których korzystamy na co dzień, w ogóle funkcjonuje, co my ,,prości” ludzie uważamy za zbyt normalne, aby to podkreślać i nad tym sukcesem naukowców z pierwszego półwiecza poprzedniego stulecia się zastanawiać, warto tę publikację uważnie przeczytać, poświęcając jej nieco więcej czasu niż zwykłej beletrystyce z fikcją i ciekawymi bohaterami. Niniejszym omawiana lektura, to tytuł dostatecznie dobry dla laików, dobry dla znających ów temat, geeków i umysłów ścisłych, a bardzo dobry, wręcz ,,stupendo e favoloso” dla specjalistów i wybitności wtajemniczonych w gałąź fizyki teoretycznej, cząstek elementarnych i mechaniki kwantowej, także chemii i biologii molekularnej. Rarytasem we wcześniej wspomnianych przypisach, ale rarytasem dla ludzi ,,znających się na rzeczy" w materii dziedzin poznania odpowiadających tematyce pracy Baggott, są odwołania autora w przypisach, do oryginalnych fragmentów prac Newtona, Einsteina, w których ich słynne wypowiedzi widzimy w pierwotny sposób, jak przykładowo "Prawo powszechnego ciążenia".

Ludzka ciekawość zaskakuje, czasami poraża, nawet potrafi wprawić w stan pozytywnej błogości, optymizmu w swego rodzaju ,,przepływie mesmerycznych naukowych fluidów" wobec tego, jak potrafi ona adaptować istotę człowieka do świata, w którym egzystuje. Ciekawość jednego człowieka, a tym bardziej zbiorowości, czy całej cywilizacji, którą tworzy, jest nader silna, prawie że w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
585
571

Na półkach: , ,

Trzymamy w dłoni kostkę lodu (*). Dzielimy ją na pół, następne jeszcze raz i jeszcze raz. Ile razy da się ją tak dzielić i jak będzie wyglądał jej najmniejszy element - czym on będzie, jakich rozmiarów tego czegoś należy się spodziewać? Z innej strony. Leży kamień, podnosimy go. Co tak naprawdę czujemy - czym to odczucie jest, z czego ono wynika? Czy można sobie wyobrazić bardziej 'namacalne' pytania, dla których odpowiedzi można formułować wprost z obserwacji codzienności? Przez tysiące lat ludzie spekulowali nad tymi problemami. Obecne ustalenia sugerują zdumiewające wyjaśnienie. Nie mógł się spodziewać Demokryt czy nawet Newton, że rozwiązania będą wymagały najbardziej zaawansowanych teorii i ostatecznie XX wiek powie, że de facto NIC odpowiada za masę, a ona sama - jako pojęcie - jest wtórną konsekwencją nieuchwytnych pól kwantowych.

Sporo dobrego spodziewałem się po książce Jima Baggotta "Masa. Od greckich atomów do pól kwantowych". Niestety wyszła lektura bardzo nierówna. Z jednej strony dostajemy świetnie podane wytłumaczenie kłopotu z rozwiązaniem zagadki masy, z drugiej pojawiło się sporo niepotrzebnych treści. Bardzo dobre przypisy z wzorami rozszerzają kluczowe sformułowania głównej narracji. Przy tej okazji jednak zarówno autor jak i tłumacze popełnili trochę błędów - cześć to literówki, braki symboli we wzorach, w kilku przypadkach poważniejsze merytoryczne wpadki, które jednak nie wypaczają całości, przewodniej myśli i istoty kłopotu z masą jako skupiskiem materii. By nie powstał nudnawy elaborat, postaram się jedynie opisać wrażenia ogólne i w miarę obiektywnie ocenić treść książki.

Baggott chyba w odpowiednich proporcjach zarysował tło historyczne i ewolucję poglądów na atomizm i masę. Dość szybko przeszedł do współczesnych badań na różnych polach, które sukcesywnie doprowadzały do obecnego rozumienia, czym materia jest. Trochę niepotrzebnie uwikłał się w kosmologiczne poszukiwanie ciemnej materii i energii, szczególnie, że czytelnik pozostawiony jest z niejednoznacznym przekonaniem - czy te enigmatyczne składniki wpływają na przyspieszenie ekspansji, czy wręcz przeciwnie (warto prześledzić wywód na str. 137-141). Poza tym pewne partie dotyczące podstaw mechaniki kwantowej jedynie rozpraszają uwagę i niewiele wnoszą (np. superpozycja ze strony 174 i większość wywodu o liczbach kwantowych). Z kolei dyskusja nad klasycznym dynamicznym rozumieniem masy (i rozróżnieniem masy grawitacyjnej od bezwładnej, czyli ciężaru od ilości materii) to bardzo dobry kawałek dydaktyzmu. Przy okazji dostajemy bardzo cenną obserwację i zwrócenie uwagi na czasem kulejący (chyba nieuchronny, jak wynika z metodologii nauki) proces definiowania pojęć w postaci uwikłanej, a co gorsza przy użyciu słów i operacyjnych wielkości, które dopiero definicja miałaby wyjaśnić. To takie 'gonienie własnego ogona' (gorąco zachęcam do analiz masy bezwładnej Newtona przy użyciu gęstości jako ilości materii - str. 51). Tak już hasłowo - opisy symetrii ciągłych, ich relacji z zasadami zachowania, koncepcja 'masy gołej' i 'masy ubranej' jako konsekwencja interakcji cząstek z wirtualnym światem (kotłującym się niefrasobliwie dzięki zasadzie nieoznaczoności) i bozonami pośredniczącymi - to najcenniejsze partie (rozdział dwunasty),które doprowadziły do niepokojącej prawdy o istocie masy.

Książka w sumie dobrze zdaje relację z wstydliwego faktu - przez większość czasu istnienia ludzkiej cywilizacji nie rozumieliśmy, czym masa jest. Nie chodzi o jakieś jednostajne zbliżanie się do prawdy ale, w świetle ustaleń z XX wieku, o to, że błądziliśmy fundamentalnie. Mylili się starożytni materialiści, Newton z oddziaływaniem natychmiastowym, alchemicy z transmutacjami czy XIX-wieczni badacze termodynamicznych własności gazów. Ponieważ nasze makroskopowe rozumienie masy wynika z istnienia atomów, które są niemal wyłącznie zdeterminowane przez masę protonów i neutronów zbudowanych z kwarków, to bezpruderyjna prawda jest taka, że to bezmasowe gluony 'omamiają' kwarki do 'czucia się' wielokrotnie masywniejszymi, niż w istocie są! Kto by pomyślał, że taka absurdalność i nieracjonalność stoi za faktem, że nas boli uderzenie zwykłym kamieniem!

Autor wykonał kawał solidnej pracy balansując w wywodzie między ścisłością a dostępnością treści dla laika. Wydaje mi się, że popełnił błąd zbyt szerokiego i formalnego opisania problemu masy. Niemal połowa tekstu była niepotrzebna, choć reszta jest świetnym zdaniem relacji z sedna zagadnienia, a już 10% tekstu to perełki poglądowości. Dla tych ostatnich warto prześledzić całość. Solidny słowniczek pojęć będzie pomocny początkującym, a lista zaproponowanych lektur w bibliografii ułatwi dalsze poszukiwania.

Moje finalne wrażenia z lektury "Masy" opisane wyżej, to konsekwencja własnych potrzeb intelektualnych i próby postawienia się w roli kogoś, kto nie miał kontaktu z fizyką współczesną. Temat wybrany przez Baggotta to od zawsze esencja zainteresowania fizyki i właściwie całość naszego świata codziennego - czym jest to, co nas otacza? Zanim nasza materia zacznie budować zupełnie inne struktury, warto poświecić chwilę na sformowanie solidnych przekonań, o tym, czym jest to, co nas tworzy. Tak myślę.

DOBRE - 7/10 (a chciałbym dać coś więcej)

=======

* Kawałek materii mógłby być czymkolwiek, ale zasugerowałem się wyborem autora, który w podsumowaniu 'rozebrał' na czynniki kostkę zestalonej wody (bardzo gorąco polecam cały świetny rozdział "Masa bez masy").

Trzymamy w dłoni kostkę lodu (*). Dzielimy ją na pół, następne jeszcze raz i jeszcze raz. Ile razy da się ją tak dzielić i jak będzie wyglądał jej najmniejszy element - czym on będzie, jakich rozmiarów tego czegoś należy się spodziewać? Z innej strony. Leży kamień, podnosimy go. Co tak naprawdę czujemy - czym to odczucie jest, z czego ono wynika? Czy można sobie wyobrazić...

więcej Pokaż mimo to

avatar
222
63

Na półkach: , ,

Bardzo systematyczna i bez wodolejstwa. Każdy rozdział jest podsumowywany a na końcu słowniczek podstawowych pojęć. Polecam.

Bardzo systematyczna i bez wodolejstwa. Każdy rozdział jest podsumowywany a na końcu słowniczek podstawowych pojęć. Polecam.

Pokaż mimo to

avatar

Jak w tytule przegląd obecnej wiedzy na temat masy. Trochę więcej matematyki niż zwykle, ale jak zwykle można zbyt trudne wzory pominąć. Wielki plus dla autora za nie wspominanie przy okazji Erwina Schrödingera o jego życiu erotycznym :)

Jak w tytule przegląd obecnej wiedzy na temat masy. Trochę więcej matematyki niż zwykle, ale jak zwykle można zbyt trudne wzory pominąć. Wielki plus dla autora za nie wspominanie przy okazji Erwina Schrödingera o jego życiu erotycznym :)

Pokaż mimo to

avatar
355
43

Na półkach:

Dobra książka. Ciekawa, wciągająca lektura. Zalecam jednak ostrożność przy czytaniu, bo wkradło się sporo błędów rzeczowych. Wymieńmy kilka:

str. 35/36 podaje błędną, a na pewno mylącą, informację o przyczynie skazania Giordano Bruno na śmierć. Tekst jednoznacznie sugeruje, że Bruno spłonął na stosie za głoszenie poglądów heliocentrycznych i atomistycznych. To jest nieprawda. Jednym z poglądów głoszonych przez Giordano Bruno była koncepcja nieskończonego Wszechświata - nieskończonego w przestrzeni i w czasie. Nieskończoność Wszechświata w czasie pociąga za sobą negowanie aktu Stworzenia - za tę herezję właśnie inkwizycja skazała Bruno na stos.


s. 45 Dziwny zapis tytułu dzieła Newtona jako "Mathematical Principles of Natural Philosophy". Nigdzie nie spotkałem się z tytułem angielskim, bo opus magnum Newtona zostało napisane po łacinie i pod oryginalnym tytułem funkcjonuje (Philosophiae Naturalis Principia Mathematica). Zwykle podaje się właśnie tytuł oryginału (angielski przekład ukazał się ponad 110 lat po premierze).


s. 50 przypis (*) zawiera błąd w wyprowadzeniu wzoru F = ma z postaci F = dp/dt. Tekst podaje F*dt = m*dv i każe dzielić obustronnie to wyrażenie przez dv, co prowadzi do wzoru (F*dt)/dv = m. Wyjściowy wzór należy podzielić przez dt, aby otrzymać F = m(dv/dt) a ponieważ dv/dt = a, otrzymujemy F = ma. Być może literówka.


s. 53 czytamy, że Edmond Halley napisał list do Newtona w 1868 roku. Newton zmarł w 1727 a Halley w 1742 roku. Zastanówmy się, który to mógłby być rok. Na pewno nie 1668 - Newton miał wtedy 25 lat i nie był szeroko znany ("Principia" ukazały się dopiero w 1687),Halley miał wtedy lat 12. Data 1688 wydaje się rozsądna, to już po wydaniu "Principiów. Zakładając, że komuś tylko przestawiły się cyferki - powinno być raczej 1688 w tym miejscu.


s. 56 - wymiar stałej grawitacyjnej G jest dyskusyjny. Wartość jest dobra, ale jednostki powinny być podstawowe (kg, m, s). W książce mamy wymiar stałej G w postaci: (N*m^2)/kg^2. Newton jest jednostką pochodną. W literaturze naukowej wymiarem stałej G jest m^3/(kg*s^2).


s. 72 Ostatni akapit trochę myli daty. Odkrycie elektronu przez Thompsona to rok 1897 (w książce mamy 1895) a jądro atomowe odkrył Rutherford w 1911 roku (wtedy opublikował interpretację wyników doświadczenia przeprowadzonego w 1909 roku przez swoich współpracowników Geigera i Marsdena).


s.80 czytamy: "W chwili przechodzenia przez wąskie szczeliny lub po napotkaniu przeszkody fale 'załamują się' albo zmieniają kierunek rozchodzenia się". Subtelna, ale bardzo ważna nieścisłość. Załamanie ma miejsce przy przechodzeniu fali między ośrodkami, w których warunki rozchodzenia się fali są różne (np. inna jest prędkość fali). Natomiast na przeszkodach fala ulega ugięciu, czyli dyfrakcji. To jest duży błąd.


s. 82 "Ziemia obraca się wokół własnej osi z prędkością 465 metrów na sekundę". Opisując ruch obrotowy brył sztywnych (np. kuli Ziemskiej) trzeba uważać. Podana wartość jest prawdziwa dla punktów położonych na równiku, tam faktycznie obrót zachodzi z prędkością ok. 1600 km/h. Problem polega na tym, że prędkość liniowa punktu na obwodzie rotującej bryły zależy od odległości tego punktu od osi obrotu. W naszej szerokości geograficznej wirujemy na powierzchni Ziemi z prędkością ok. 998 km/h - dużo wolniej niż na równiku. A bieguny nie mają prędkości liniowej wcale (tzn. =0). Tych informacji nie ma w książce, a sama prędkość liniowa na równiku jest informacją niewystarczającą. Do opisywania ruchu obrotowego najlepiej stosować prędkość kątową, ponieważ jest ona wszędzie taka sama.


s. 101 powtarza błędną informację o datach odkrycia protonu i elektronu.


s. 119 W przypisie błędny wzór na promień Schwarzschilda. Książka podaje R= GM/c^2. Poprawny wzór to 2Gm/c^2. Czynnik dwa w liczniku mocno zmienia wyniki. Stosując wzór podany w książce dla Ziemi otrzymujemy promień 4,45 mm a nie poprawną wartość (którą zresztą autor podaje) 8,893 mm.



s. 134 Czytamy, że w chwili Wielkiego Wybuchu powstała niewielka liczba cięższych niż wodór i Hel pierwiastków. To nieprawda. Te pierwiastki powstały w masywnych gwiazdach.


s. 177 - cytat: "To Dirac w 1927 roku wysunął hipotezę, że gdyby przyjąć, iż elektron ma dwie możliwe orientacje spinu, to być może wytłumaczyłoby, dlaczego każdy orbital może pomieścić do dwóch elektronów."

Poprawna chronologia wydarzeń jest taka:

1922 rok. Otto Stern i Walter Gerlach doświadczalnie odkrywają kwantowy charakter momentu pędu. Nikt nie wie, dlaczego otrzymują takie wyniki.

1926 rok - pojawia się równanie Schrodingera. Równanie falowe opisujące cząstki nierelatywistyczne.
Wkrótce po ukazaniu się artykułu Schrodingera ("Quantizierung als Eigenvert Problem") ukazuje się jego relatywistyczna wersja - równanie Kleina-Gordona. Oba równania odpowiadają cząstkom o spinie zero (albo bez spinu).

1927 - Pauli wpada na pomysł (motywowany wynikami doświadczenia Sterna-Gerlacha),że spin jest kolejną liczbą kwantową, którą mogą różnić się elektrony w atomie i dlatego liczba obsadzeń stanów energetycznych ("powłok" elektronowych) się podwaja. Pauli w sposób sztuczny wprowadza do równania Schrodingera koncepcję spinu (macierze spinowe) i tak zmodyfikowane równanie nosi nazwę równania Pauliego.

1928 rok - Dirac publikuje relatywistyczne równanie falowe cząstki o spinie 1/2. Założeniem Diraca było, aby jego równanie podniesione do kwadratu dawało równanie Kleina-Gordona. Zastosowanie takiego podejścia skutkuje równaniem Diraca, w którym spin pojawia się spontanicznie, jako relatywistyczno-kwantowa własność cząstek.

s. 179 całkowicie niepoprawnie o spinorach Diraca. Autor pisze, że spinor Diraca to macierz 4x4. Nie. Spinor to czteroskładnikowa funkcja falowa taka, że każdy składnik odpowiada kolejno: cząstce o spinie +(1/2),cząstce o spinie -(1/2),antycząstce o spinie +(1/2) i antycząstce o spinie -(1/2). Zwykle przedstawia się je w postaci macierzy kolumnowej (w wymiarze 4x1 - cztery wiersze, jedna kolumna). Macierze 4x4 pojawiają się w równaniu Diraca, ale to nie są spinory.

s. 215. Cytat otwierający rozdział 13. wg informacji w przypisie został wygłoszony przez Pauliego w maju 1985 roku. Pauli zmarł w grudniu 1958, mógł te słowa wypowiedzieć w maju 1958 - znowu się chyba cyferki poprzestawiały.

s. 259 - czytamy, że "cząstki elektrycznie obojętne są swymi antycząstkami". To prawda w odniesieniu do cząstek elementarnych, ale już nie np. do mezonów K.

s. 294 - w słowniku, w definicji izospinu: "Wprowadzony w 1932 roku przez Stevena Weinberga (...)". Weinberg urodził się 1933 roku a izospin wprowadził do fizyki jądrowej Werner Heisenberg.

s. 303 - literówka w nazwisku jednego z odkrywców mechanizmu nadprzewodnictwa. Mamy 'Copper' zamiast Cooper (Leon).

s. 310 powtarza błędny wzór na promień Schwarzschilda. Ponownie bez czynnika 2 w liczniku.




Trudno jest mi się ustosunkować do tej książki. To na pewno dobra próba. Zwłaszcza w przypisach autor robi dobrą pracę pokazując wyprowadzenia lub przynajmniej uzasadnienia prostych wzorów. Narracja jest prowadzona w odpowiednim tempie, nadążanie za wywodem nie wymaga zbytniego wysiłku. Autor nie wychodzi poza to, co wiadomo na pewno, a jest to duży plus w zalewie książek o kwantowej grawitacji, teoriach strun, M-teoriach, wszechświatach równoległych... W "Masie" mamy koncentrację na konkretach.


Umiarkowanie polecam. Z zastrzeżeniem, żeby czytać uważnie i sprawdzać podawane informacje.

Dobra książka. Ciekawa, wciągająca lektura. Zalecam jednak ostrożność przy czytaniu, bo wkradło się sporo błędów rzeczowych. Wymieńmy kilka:

str. 35/36 podaje błędną, a na pewno mylącą, informację o przyczynie skazania Giordano Bruno na śmierć. Tekst jednoznacznie sugeruje, że Bruno spłonął na stosie za głoszenie poglądów heliocentrycznych i atomistycznych. To jest...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    71
  • Przeczytane
    33
  • Posiadam
    16
  • Popularnonaukowe
    6
  • Teraz czytam
    2
  • (rodzaj) astrofizyka, kosmologia i fizyka cząstek elementarnych
    1
  • Kolejka
    1
  • Fizyka_2
    1
  • 'Chcę kupić
    1
  • 2021
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Masa. Od greckich atomów do pól kwantowych


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne