karpatkadobra

Profil użytkownika: karpatkadobra

Busko-Zdrój Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 3 dni temu
544
Przeczytanych
książek
544
Książek
w biblioteczce
540
Opinii
3 759
Polubień
opinii
Busko-Zdrój Mężczyzna
Cele, marzenia, idee, rodzina, pasja, samorealizacja! ,,Jeśli możesz to możesz, a jeśli nie możesz to nie możesz i tyle... więc sobie wybierz". Tak, to właśnie to jedno konkretne zdanie, wyjęte wprost z ust starożytnego, jest tak dla mnie istotne, mnie określające. Bo ludzie dzielą się na tych, co ,,mogą" i na tych, co ,,mogą, chcą i zdecydowanie robią to"! Istotne powinny dla nas wszystkich być: samoświadomość własnego Ja, własnych celów, czy swojego miejsca w świecie - ciągła praca nad sobą, nad znaczeniem i jak najlepszą wartością własnego Ja! Realizując ,,rozwój własnego Ja" staję się wtedy najlepszą wersją siebie. Tak, określa mnie m.in. moja pasja, moje cele, idee i wartości, wiara we własne możliwości oraz coś, co nazywam zmodyfikowaną wersją ,,wiary we własną wielkość". A, i nie zapominajmy: ,,Be like a water, my friend!" - tak kiedyś mówił Bruce Lee - chodzi o to aby we własnym życiu, na każdym poziomie, być w równowadze: być jak ogień i palić gniew tych, którzy cię otaczają i ci szkodzą, wodą korygować płomienie, które w tobie wrą. Jestem sportowcem, wyczynowcem, amatorem, niegdyś trenującym na równi mocno jak zawodowcy. Sport to dla mnie fakt przełamywania własnych barier, wyjście daleko poza nie; to ustanawianie sobie konkretnych celów: zwiększanie wydolności organizmu, pojemności płuc i temu podobnych. Sport to również danie sobie w kość i pokazanie, że sporo się potrafi i to kocha! No właśnie... czyż sport nie jest częścią pracy nad sobą? Popkultura: jest tego tyle, że wymienienie tylko małego fragmentu takowych pasji, któremu się tu poświęcam zajęłoby ogrom miejsca. Jeśli zaś chodzi o naukę, to zainteresowania, pasje, hobby etc., które dla mnie bardzo dużo znaczą, o mnie stanowią, są następujące (choć na pewno nie wymienię ich wszystkich!): kwestie popularnonaukowe, wraz z rdzeniem wiedzy z nauk ścisłych, także aspekty kryminalistyki w sądownictwie i cała, cała reszta! A to nie wszystko!

Opinie

Okładka książki Overlord #3 Maruyama Kugane, Fugin Miyama
Ocena 7,3
Overlord #3 Maruyama Kugane, Fu...

Na półkach: ,

To, co warto podkreślać za każdym razem, gdy jest się wśród swoich, czyli m.in. pośród fanów anime czy mangi i wspomina oraz porównuje dane dzieła do siebie, to to, że wiedza i znajomość swojej pasji to rzecz święta. To nie tylko tyczy się tych mediów właśnie, ale i ogólnie naszej kultury i tego, co kochamy i co uwielbiamy robić. Na temat samej japońskiej animacji można by rozprawiać ogrom czasu, a nawet i dłużej. To dziedzictwo, to historia, to piękna opowieść o obyczajach, tradycji i konwenansach - tak ten rodzaj animacji jest bardzo specyficzny, wysmakowany, a sądzę iż niewielu z nas wie tak naprawdę ile traci nie poznając anime od nieco innej, głębszej strony.

Istnieje sobie pośród mangi i anime właśnie pewne Uniwersum: Overlord. Świat tajemniczy, do tej pory niezbadany na tyle, na ile ma w sobie potencjału eksploatacyjnego i eksploracyjnego przez swych bohaterów. Do końca nie wiemy ilu i jakich rzeczy można się jeszcze dowiadywać z doświadczania teoretycznie jednego z najlepszych ,,Isekajowców" jakie dała nam popkultura. Ten Świat ciągle się zmienia; i nie ma w przypadku tej konkretnej macierzy rozrywki, którą rozsławiło wybitne anime czegoś takiego jak ,,poznawanie non-stop tego samego". "Overlord' oprócz samej drobiazgowej wiedzy z tego Świata dzięki temu uzyskiwanej, można podsumować z nieco innej strony: inaczej smakują postaci, ich relacje, zachowanie etc. w stosunku do wielu tytułów gatunkowo mu podobnych. Tak się zastanawiam, czy całe to anime, a także manga (dotychczas przeczytałem jedynie 2 tomy cyklu, plus obecnie omawiany i recenzowany tom 3, któremu poświęciłem ów tekst) nie trzyma ogólnego dla całości kultury anime naprawdę turbo-świetnego poziomu? No właśnie, tak naprawdę z perspektywy całości cała ta serialowa opowieść jest dość agresywna i mająca ,,to swoje tempo kreowania", no ale... wszystko co się z tej materii tematu do tej pory pojawiło, kurnia balans, jest i tak bardzo, bardzo dobre. Wartki i baśniowo - mroczny Isekai! Ba! Mało powiedziane! Także, o czym lubiłem wspominać przy okazji recenzowania i omawiania mangi do tego cyklu, pełen humoru, czasami aż do przesady, choć to bardziej taka w ,,połowie szklanka pełna niżeli pusta”, ot drobna mikro-rysa na strukturze tejże doskonałości, która ewentualnie zaistnieje i ,,siądzie w anty-akceptacji” na naszym gustomierzu, wtedy gdy jest się wrażliwym na punkcie groteski i abstrakcji, która bywa różna, a którą twórcy niekiedy rozumieją inaczej w swym dziele niżeli chciałby to odbiorca.

"Overlord" jako przestrzeń rozrywki, jako po prostu fantastyczny, konsekwentnie w swej dziedzinie zaprojektowany i poszerzany swymi historiami stopniowo Świat (czego będę się w swej opinii trzymał zawsze), ma wszystko co potrzeba w dynamicznie poprowadzonym tytule wśród licznych mang i anime tematycznych, bez względu na formę i intensywność treści w danym odcinku produkcji, jej akcie, rozdziale, który to tytuł rozgrywa się w potężnym Świecie, fikcyjnym czymś dużo, dużo większym fizycznie i rozleglejszym jeśli chodzi o jego wydźwięk w kwestii odbioru przez danego fana, niż jakby powiedzieć ,,w zwykłym Uniwersum”. Overlord to Makroversum. Wszechświat Yggdrasilu i wszystkiego, wszystkiego, co w nowych płaszczyznach ciągnie się poza głównym Światem tejże wirtualnej gry RPG, bo ,,Pan Ainz” znalazł się na takim obszarze, w takich jakby nowych krainach, których to istoty i empirycznego sensu doświadczania... nie jest w stanie zrozumieć, określiłem jako ,,MakroVersum”, gdyż jest to zagadkowo konstruowana przez naszych twórców płaszczyzna, teoretycznie o ,,nieobserwowalnych” i niemierzalnych, jakby bezbrzeżnych (bo cały ów Meta-Świat wciąż czeka ostatecznie do określenia ram rozmiarowych) granicach, o nie do końca rozumianej architekturze.

Tego typu jak powyższe ,,fanowskie teoretyzowania” oraz ciepłe dość ciepłe wspomnienia z ostatnio przeczytanej mangi, czyli tomu 2-ego Overlord, a także obecność w tymże tomie mega ,,cringowego", chyba najbardziej ze wszystkich istot MakroVersum, wśród multum do potęgi entej postaci: ,,chomika zniszczenia" zwanego Chomisławem lub Hamusuke lub… Mądrym Królem Lasu (Chomisława mogę śmiało określić jako totalna topka jak dotąd zarówno w anime jak i mandze Overlorda najulubieńszych postaci tego Multiświata) wychodząca daleko w swej zajebistości poza poziom osobistego guilty pleasure) - wszystko to bardzo, a może i coś o czym zapewne zapomniałem wspomnieć, znacząco przyczyniło się do zakupienia i przeczytania tomu no. 3 mangowych realiów tego Meta-Świata. Zresztą, postać tego chomikowego ,,czegoś", o czym wspominam, co również zaznacza swoją pozycję w trzecim tomie z cyklu właśnie, to przykład lekkości pióra scenarzysty (Satoshi Oshio) oraz uzewnętrznienia plastyczności jego wizji przez rysowników w tworzeniu bardzo rozległego a’la fantasy RPG Uniwersum ,,Mega Wszechświata”. Taki schemat funkcjonuje w serialu oraz komiksie i na całej swojej przestrzeni ma się dobrze. Uważam, że ,,Chomisław” i wszystko co z nim związane to genialny przykład połączenia zarówno niedorzeczności jak i czegoś fantastycznego zarazem do gatunku i tworu trudnego - a jest to fantasy, dark fantasy czy RPG fantasy - wymagającego, co finalnie dla Świata Overlord pasuje wprost idealnie. A jak wiemy takowe rozległe MetaVersum, to przestrzeń (i na dodatek zahaczająca o koncept wirtualnej rzeczywistości), w której tak naprawdę wszystko jest możliwe. Istotne staje się tylko to, czy ,,Overlord" jako wielce rozbudowany Multiświat jego odbiorca potraktuje poważnie, czy raczej jako typową ,,zabawę”, przy której czuje się świetnie, czyli ma się z tego powodu tylko mega ,,fun", jakąś uciechę, ale nie za bardzo rozumie się konstrukcję tego skomplikowanego Wymiaru rozrywki, co w głębsze zaangażowanie o wiele bardziej odpycha niżeli przyciąga jak najsilniejszy cernowski magnes.

Możliwości tak rozbudowanych światów gier wirutalnych jak Yggdrasil w "Overlord" są ogromne - ogromne to znaczy, że te Krainy, Płaszczyzny, Światy, które poznajemy w mandze tomu 3 i wielu, wielu kolejnych (tom 3 odsłania coś nowego, ale… przed czytelnikiem jeszcze sporo do ogarnięcia; cierpliwość i masa czytania dalszych rozdziałów – to w tym przypadku rzeczy najważniejsze), to ledwie początek aktu wyłaniania się rzeczywistości przedstawianej! Po lekturze rozdziałów 8-10 (plus dodatek specjalny) jestem pewny, że dano mi na tacy dużo, dużo więcej treści i faktów, czyli rozległości i nowych przestrzeni MetaVersum, które ledwo co, bo takie odnoszę wrażenie, rozpoczyna Yggdrasil, niżeli łącznie zrobiły to w taki sposób pierwsze dwa tomy mangi. Duet naszych kreatorów w medium pisanym, o którym mowa, których w skrócie nazwiemy od ich godności ,,Panowie M” planują dla nas tego rodzaju przygodę, która będzie rozwijana stopniowo, ale z elementami zaskoczeń! Tempo nie będzie tak rwane jak poprzednio, gdyż Ainz w ,,czarnej zbroi”, czyli ,,Momon” rozpoczyna serię eksploratorskich przygód, coś a’la mini-odyseja, która ma na celu rozsławić jego imię, a tak naprawdę… pomóc mu odnaleźć ludzkich graczy, którzy utknęli w potężnych avatarach w Yggdrasilu i daleko, daleko poza. Gdyby ,,pan Ainz” dalej dzierżył tylko berło swej uzurpatorskiej władzy, podbijając te krainy, które ot tak mu się ,,uwidzi”. Overlord jako produkt czy marka, bardzo by straciło, bez dwóch zdań! Bycie kimś innym niż tylko ,,nieogarnięty tyran monarcha”, i to bywający ambiwalentny i groteskowy, to tylko i wyłącznie same plusy dla tej postaci; to wyzwanie, które rozszerza nasze pojęcie o tym kim jest Ainz i co tak naprawdę chce w tym dziwnym nieodkrytym Wymiarze osiągnąć.

Minie trochę czasu zanim w mandze ,,Imperium Nazaricka” osiągnie ten poziom, zajmie te tereny, co w całym dotychczas wyemitowanym anime. W mandze z serii nie jest to według mnie najistotniejsze. To przygoda, specyfika MetaŚwiata, postaci i ten ,,rpg-owo fantasy” dryg – to najbardziej namacalny i najciekawszy element Overlordu, o czym z początku świadczą te 2-3 stronki tomu 3 z opisem tego, o czym takowa manga jest, jakie są jej założenia, typy postaci, które stanowią o tym Świecie etc.; te treści to swego rodzaju ,,legenda do gry planszowej RPG” – tak to wygląda, a ta specyfika,, już na starcie" z tym klimatem na pewno bardzo podbudowuje czytelnika na cały tom treści! ,,Ainz Ooal Gown" a.k.a. Momon, to taki swego rodzaju Madmen swojego Świata, a raczej jak podkreślam MetaVersum. Uwielbiam Overlord, prawie że w każdym aspekcie, a trzeci tom mangi dobitnie to potwierdza; po prostu dzieje się w tym medium przygód naszego Ainza i reszty coraz lepiej, nie tylko z racji konstrukcji tejże rzeczywistości, która ogólnie jest bogata i bardzo, bardzo szeroko poprowadzona, ale i z racji postaci - charaktery są niezwykłe, osobowości Ainza a także NPC-ów również.

Tomu trzeciego nie da się nie polecić - łopatologia każe mi to napisać: najlepszy tom dotychczas, mimo iż szata graficzna to ten element komiksu, do którego i w tych kilku rozdziałach trzeba się będzie bardzo przyzwyczaić! Zdradzać smaczków i nagłych zwrotów akcji, bo takowe podnoszące pozytywnie ciśnienie czytelnikowi, się pojawiają. A największym walorem, co podkreślę to dopiero na koniec mej recenzyjnej deliberacji, są w tej mandze bardzo ważne i nowe informacje o prawach i zasadach, a także postaciach, czyli o wszystkim, co w "Overlord" się dzieje, podawane na zasadzie ,,legendy" i dodatków informacyjnych a'la ,,poradnik dla gracza RPGów/planszówek fantasy", co pojawia się co rozdział, na koniec tomu, lub w jakiś inny uporządkowany sposób.

To, co warto podkreślać za każdym razem, gdy jest się wśród swoich, czyli m.in. pośród fanów anime czy mangi i wspomina oraz porównuje dane dzieła do siebie, to to, że wiedza i znajomość swojej pasji to rzecz święta. To nie tylko tyczy się tych mediów właśnie, ale i ogólnie naszej kultury i tego, co kochamy i co uwielbiamy robić. Na temat samej japońskiej animacji można by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zasmakowanie wiedzy często jest dla człowieka niczym zerwanie owocu z zakazanego drzewa lub sięgnięcie bardzo głęboko w sedno tego, co stanowi o tabu i o tym czym ono jest. Ciągły głód zdobywania nowych informacji, danych, relacji, masy i masy wiadomości współcześnie wzrasta, głównie ze względu na pędzący straszliwie, wyłamujący się idei wzrostu postępem geometrycznym, rozwój technologii wokół mediów: informatycznych, komputerowych, internetowych. A to sprowadza nas do następującego wniosku: nie jesteśmy w stanie przewidzieć w jakim kierunku dzięki jakim w głównej mierze technologiom rozwinie się rozrastający się twór cywilizacyjny gatunku ludzkiego, jak i m.in. to gdzie będziemy za enty lat w przód, skoro nie możemy dokładnie określić gdzie... jesteśmy teraz.

W doświadczaniu wielu aspektów nauki, ot tajnych eksperymentów, w nabraniu wprawy we ,,wkręcenie się" tematyczne w wir fantastyczno-naukowej akcji w popkulturze idealnie pomoże śmiałkowi pod względem czytelniczym bardzo popularny, doświadczony i kreujący swoją fikcję w bardzo zagadkowy iście futurologiczny sposób Michael Crichton. A Crichton właśnie to co najmniej ,,bardzo i to bardzo!" nietuzinkowy autor wśród powieści z pewną dozą naukowości w tle ich fabuł. Niegdyś spotkałem się z głosem, iż powinno z racji jego zasług dla beletrystyki określić go jako jednego z praojców naukowo-przygodowego gatunku w literaturze tudzież krzewiciela myśli technicznej i futurystycznej. Crichton napisał dość dużo powieści, w których to dziełach wplata on wątki począwszy od chemii czy biochemii, teorii matematycznych a skończywszy na modyfikacji na potrzeby fikcji idei ewolucji gatunków. To właśnie z ewolucją i genetyka wiąże się jedna z najbardziej znanych, topek wśród bestsellerów spośród dzieł jego wyjątkowej płodnej twórczo ,,pisarskiej ręki". A jest to: "Jurassic Park".

Moje zainteresowanie nauką, a w szczególności zamiłowanie do Paleontologii, która w świecie znanej powieści Crichtona po prostu przoduje (mimo licznych nieścisłości i drobnych oszustw na poczet fikcji), nie ma końca. Już od bardzo, bardzo małego szkraba – a byłem wtedy takim ,,dzieciuchem”, który fascynował się wszystkim, co niezwykłe, ciekawe i tajemnicze - strasznie lubiłem dinozaury. Oj, bardzo! O ile dobrze pamiętam wszystko zaczęło się, gdy w jakiejś małej encyklopedii dla dzieci zobaczyłem jakie te zwierzęta były w rzeczywistości: jakie były drapieżne, a niektóre zwinne, szybkie , a inne jakie w końcu okazywały się długie, czy po prostu dziwne: o bulwiastych głowach i dziwnych wypustkach na grzebiecie; jakie niektóre jak Prokompsognaty właśnie były ,,malutkie" niczym bardziej agresywne i ,,dinozaurowe” wersje piesków preriowych lub Chihuahuy. I nie zapominajmy o gigantycznych, takich jak Apatozaury czy Argentynozaury stworzeniach - one też zdominowały mój młody umysł.

Ewolucja jest bardzo nierówną, nie do końca klasycznie empiryczną i doświadczalną nauką; nie do końca zyskała ona uznanie w oczach naukowców, a m.in. biologów, geologów, biochemików anatomów itp. Fakt faktem, jej postulaty są słuszne, tj. sprawdzalne w taki sposób, że historię życia na ziemi, rozwój całego ,,pasma” organizmów etc., można pod nią ułożyć i dopasować. To na ewolucji opiera się m.in. w biologii systematyka organizmów. Jednakże, czy tak naprawdę powinniśmy nazywać ją ,,teorią przez wielkie t”, czy określać jako coś pośredniego: ,,teorią przez małe t”? Ów rozciągnięty w czasie niewyobrażalnie, często chaotycznie i skomplikowanie przebiegający proces polega na prostych założeniach, m.in.: przystosowanie gatunku, eliminacja słabych ,,osobników”, rozwój, przemiana i powstanie nowych odmian/gatunków. Lecz jego całościowy – jeśli w ogóle można to tak określić - przebieg może okazać się o całe rzędy bardziej skomplikowany, niż można by to zakładać. Mówiąc krótko i stanowczo: uważam, że Ewolucja jako dziedzina naukowej myśli ludzkiej i arkan biologicznej wiedzy jest tak skomplikowanym nieustającym cyklem zmian zewnętrznych i wewnętrznych zachodzących w obrębie organizmu danego gatunku, iż z perspektywy nawet setek tysięcy lat jego szeroko pojętego działania, ot nieustannego ,,wciskania przycisku Power lub Play na jakiejś maszynie do gry, którą jest sam Wszechświat”, gdzie zachodzi proces adaptacyjny danego biologicznego bytu do zmieniających się warunków środowiska, w którym on żyje, nie widać dużych zmian fizycznych czyli wyraźnych oznak, że coś się jednak w tym organizmie zmieniło, że ,,ej, patrz, to nowy gatunek!”. Ewolucja powinna być prawem natury, który ma tą trudną do zrozumienia specyfikę, którą powinno się akceptować, niżeli teorią, nad którą pracuje się do utraty tchu, próbując albo ją obalić, albo ją rozwinąć i ,,rozgałęzić” na multum odmian i nurtów. To o tyle zaskakujące prawidło tak a nie inaczej funkcjonującego na wszystkich poziomach Wszechświata – przynajmniej tak to wygląda z perspektywy gatunku człowieka na planecie Układu Słonecznego zwanej Ziemią! - że jesteśmy w stanie wyjaśnić jak organizmy żywe zmieniają się wewnętrznie i zewnętrznie w przeciągu danego okresu czasu. Jednak Ewolucja nie wyjaśnia jak dokładnie gatunki wymierają. I tu zatrzymajmy się na chwilę – gdyby nie upadek potężnej asteroidy 65 mln lat temu na Ziemię, być może sam proces globalnego ,,wymierania gatunkowego” czasowo by się zmienił – rozciągnąłby się i wydłużył, a same Dinozaury, którzy są najważniejszymi bohaterami omawianej książki Crichtona, wyginęłyby miliony lat później, a człowiek… cóż, jako gatunek, którym w takiej a nie innej formie obecnie jesteśmy, albo by powstał albo i nie. I być może samej powieści "Jurassic Park" i nawet filmu Spielberga o tym tytule by nie było, a co za tym idzie również mnie piszącego do niej ,,recenzencko-opiniowy” wywód. Te i wszystkie ,,pro-naukowe” rozkminy podkręciły mój gustomierz na maksa, zmuszając mnie wewnętrznie i intuicyjnie do sięgnięcia po jedną z najbardziej znanych marek w popkulturze, a szczególnie po jej pierwociny, które ją wykreowały: po opisywaną i wspominaną beletrystykę pana Crichtona właśnie, pierwszą z cyklu „Parku Jurajskiego” w ogóle, rzecz jasna o tym co jego nazwa tytule.

Decyzja była krótka, jej realizacja również: w przypadku oryginalnie brzmiącego „Jurassic Park” w opcji książkowej z wszystkich dostępnych możliwości na polskim rynku, zdecydowałem się na jedyny, dla mnie najatrakcyjniejszy wybór, co polecam i Wam z racji podejścia wydawnictwa do projektowania ,,fizyczności” swych książek, zwłaszcza tych od znanych autorów lub ze znanych serii, którego to autorem takiego wykonania jest „Vesper”. Owe wydanie, które wybrałem z satysfakcją, czego po prostu nie żałuję, sprawiło mi sporą czytelniczą satysfakcję. Jest ono oprawione w solidny, ale plastyczny i miękki papier, gdzie przód, tył i grzbiet całości książki wypełniony jest czerwono-biało-czarnymi motywami w różnych formach i z charakterystycznym rysunkiem m.in. T-Rexa na froncie oraz logiem marki i książki zarazem w języku polskim w tle na przedzie. Tak, jest to ukłon w stronę kultowości samego filmu Spielberga i czasów w których został wykonany – zewnętrze książki jest zarazem drapieżne, pełne energii, ale i częściowo minimalistyczne, jakby była to modyfikacja awangardowego ,,pop artu”, która ma nadać „Parku Jurajskiemu” uwspółcześnionej indywidualności. Oprawa zamyka w sobie około 500 stron lektury, której treści, dialogów, większych emocji i dokładności w budowania świata przedstawionego sam film z 1993 roku może w wielu momentach pozazdrościć. Taki jest Crichton: jak już coś tworzy, to z pisarskim przytupem… przynajmniej w większości. I przynajmniej w tej powieści a także kolejnej, "Zaginiony Świat", którą to… stety bądź nie, przeczytałem jako pierwszą, dlatego teraz wracam do szczerych i prawdziwych pierwocin tej fenomenalnej przygodowo-fantastycznonaukowej ,,marki matki” w popkulturze. Książka a film sprzed 21 lat to... mówiąc łopatologicznie, ale i z nutą natrętnego cynika: cholerna kupa różnic. Na jednej, czy czterech się nie kończy. Oj, nie. Powieść, co warto podkreślać za każdym razem, gdy się o niej wśród fanów wspomina i porównuje do obrazu Spielberga, w odróżnieniu do tegoż to klasyka kina jest o wiele bardziej zrozumiała - choć pełno w niej naukowego mambo-dżambo i bełkotu rozmaitego sortu - pod względem wchłonięcia i ich zanalizowania związanych z wiedzą, technologiami a głównie genetyką licznych treści, wątków, danych etc. Także książka lepiej uwydatnia refleksyjno-filozoficzną część tudzież przesłanie samej fabuły - ładnie podsumowuje naszą niestety nie aż tak doskonałą na każdym poziomie cywilizację i buńczuczność samego gatunku. Niech poświadczy o tym pewien akcent z powieści: otóż w okolicy 80% całości przeczytanej lektury natknąłem się na pewną myśl jednego z bohaterów, która akurat odnosi się do tego, co niesie ze sobą nowo rozwijana technologia, odkrywana i usprawniania w zastraszającym, umykającym postępowi geometrycznemu tempie, która może być dla nas czymś dużo gorszym niż ,,mieczem obosiecznym". Chodzi o postać Iana Malcolma - nasz nietuzinkowy naukowiec, specjalista od Teorii Chaosu, wypowiada interesujące i bardzo naukowo refleksyjne i że tak to określę ,,problematyczne" słowa: ,,Jednak zaledwie dekadę po skonstruowaniu bomby atomowej zaczęliśmy wchodzić w posiadanie władzy nad kodem genetycznym organizmów. Potęga genetyki jest daleko większa niż ta, jaką ma broń jądrowa. I wkrótce ta władza znajdzie się w rękach każdego człowieka.(...)W szkolnych laboratoriach. W tanich laboratoriach, z których korzystać będą terroryści i dyktatorzy". Czyż to nie jest dość potężna myśl i refleksja? Czyż nie rehabilituje pewne braki, które ma w sobie ogólnie cała konstrukcja powieści? Czy to nas czytelników, mimo iż sama lektura liczy sobie ponad 20 lat nie powinno zmusić do działania? Bo kto wie, może to w naszych rękach genetyka będzie kluczem do oszukania łańcucha życia na Ziemi, do manipulacji ekosystemami w ujęciu globalnym?

Chyba nigdy się to nie wydarzy, ba!, nigdy nie nastąpi ten moment, aby ktokolwiek powtórzył sukces nie literacki i gatunkowy w popkulturze, ale komercyjny swej danej powieści sci-fi przygodowej, tak jak zrobił to w przypadku "Park Jurajski" Crichton, którego pokłosie w wykonaniu Spielberga dało jedno z najbardziej pamiętanych obrazów w historii kina. Sam autor to jeden z najpłodniejszych pisarzy w swojej specjalizacji, choć bywający nieco nierówny twórczo i kontrowersyjny. A co do tej ,,nierówności", to swego rodzaju ujmą w tej powieści są postaci - głębi charakterów to raczej tu nie znajdziemy. Są to charaktery ciekawe, intrygujące, ale tylko na jeden typ powieści: na coś przygodowego z elementami akcji czy fantastyki naukowej, no i nic więcej. To takie osoby, takie postaci bez ciekawej i inspirującej przeszłości: mają tu być, spełnić swoją narracyjną rolę, i tak naprawdę to tyle. Jednostrzałowce, które pamiętają tylko ci, którzy widzieli film Spielberga z tuzami kina w rolach głównych. A teraz i Wy sięgnijcie po "Park Jurajski" - w obu mediach będzie to najlepsze rozwiązanie, zwłaszcza, że w moim przypadku, co może Was zainspirować, skończyłem czytać powieść 22 kwietnia, czyli w dniu, w którym nasza planeta obchodzi Międzynarodowy Dzień Ziemi. Cóż, nie naśladujmy natury aż tak jakbyśmy tego chcieli, przynajmniej nie w tym technologicznym momencie ludzkości, w którym inżynieria genetyczna jest jeszcze niepewna i chwiejna w perspektywie jej komercyjnego wykorzystania.

Zasmakowanie wiedzy często jest dla człowieka niczym zerwanie owocu z zakazanego drzewa lub sięgnięcie bardzo głęboko w sedno tego, co stanowi o tabu i o tym czym ono jest. Ciągły głód zdobywania nowych informacji, danych, relacji, masy i masy wiadomości współcześnie wzrasta, głównie ze względu na pędzący straszliwie, wyłamujący się idei wzrostu postępem geometrycznym,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Star Wars Darth Vader. Mroczne serce Sithów. Tom 1 Raffaele Ienco, Greg Pak
Ocena 7,4
Star Wars Dart... Raffaele Ienco, Gre...

Na półkach: ,

Pośród starwarsowych realiów w kulturze masowej istnieje pewien serial, który jest swego rodzaju pokłosiem wydarzeń i licznych relacji, także całej tej specyfiki dzieła z wielosezonowej produkcji, nad którą pieczę do 2012 roku - gdy wtenczas słynny kalifornijski reżyser z Modesto ,,oddał" Lucasfilm Ltd. w ręce Disneya - sprawował właśnie stwórca tej ikonicznej marki ,,Papa George Lucas”. A rozchodzi się o "The Clone Wars", na kanwie którego to siódmego sezonu powstał serial pt. "Parszywa Zgraja". I co ciekawe nie jest to produkcja, która ma jednego głównego bohatera czy te istotne kreujące wszystko wątki. Mimo obecności tu bardzo charakterystycznej postaci, Omegi i coraz silniej rozwijanych i wiązanych z Trylogią Prequeli Star Wars wątków midichlorianów oraz z Nową Trylogią w Kanonie z czym wiąże się proces ,,klonowania"; mimo obecności motywu pra-narodzin (ram) ideologicznych tego co nazwiemy potem ,,The First Order", „Zgraja” wciąż jest i zawsze będzie serialem animowanym o przygodach takiej a nie innej grupy postaci, takiej a nie innej grupy zbuntowanych Klonów, ot renegatów własnego losu, gdzie historie tych bohaterów i postaci z nimi współpracujących ciągną cały ten grajdołek starwarsowej fabuły do przodu, ku wiecznej galaktycznej przygodzie.

"The Bad Batch" to o tyle wyjątkowy serial, że podczas multum odcinków jego rozbudowanej całości, a niedługo zadebiutują ostatnie epizody wieńczące przygody ,,Zgrai” i ich tajemniczej towarzyszki, młodziutkiej i energicznej Omegi, doszedłem do wniosku, że warto zabrać się za lekturę jakiegoś w miarę dobrego i ogarniętego we wszystkich aspektach twórczych komiksu osadzonego w Nowym Kanonie Star Wars, który to ukazywałby historie rozgrywane nie aż tak daleko na Osi Czasu Uniwersum - po wydarzeniach z ostatnich epizodów "The Bad Batch". Mój fanowski umysł pracował non-stop, szukając to, co przyznam uczciwie, konkretnego i najlepszego dla mnie rozwiązania: albo pojedynczego gwiezdnowojennego zbioru zeszytów, czyli wydania zbiorczego, który prezentowałby daną zamkniętą i spójną opowieść, lub tomu pierwszego z danej serii zbiorczej, która osadzona by była wokół jakiejś dość kultowej i znaczącej dla marki postaci. I tak natrafiłem, i chyba co by nie było, było w tym jakieś 40% przypadkowości, na pilotowy tom rozpoczynający serię "Star Wars. Darth Vader". "Mroczne serce Sithów" to standardowe w wydaniach wielu zeszytów ,,obarczonych" odpowiedzialnością bycia określoną spójną historią zamkniętą w ramach tzw. Tomu, około 140 stron graficznej opowieści. Jej twórcami są Greg Pak, znany artysta komiksowego pióra z Marvela, tu odpowiadający za scenariusz oraz Raffaele Ienco, Neeraj Menon i Inhyuk Lee - specjaliści odpowiadający za ogólną stronę wizualną i graficzną. Co istotne, sam scenariusz do tomu pierwszego to swego rodzaju Spin-Off do wydarzeń, licznych informacji, relacji i danych umiejscowionych pośród galaktycznych wojażach Mocy i mieczy świetlnych pomiędzy epizodami filmowymi V-VI Sagi Star Wars, na co wskazują już na starcie inteligentnie oddane i świetnie rozrysowane pierwsze kilka stron tegoż to (wyjątkowego już za sam projekt okładek oraz tytuł!) komiksu - te momenty, te drobne, ale jakże intensywne początki są przeniesieniem kultowych i kluczowych dla Sagi Star Wars momentów z "Imperium Kontratakuje", zwłaszcza gdy w owym klasycznym filmie, co znajdzie przeniesienie w tej komiksowej historii w Mieście w Chmurach, mówiąc krótko, co widzimy w barwnie rozrysowanych zakrapianych ,,krwistością sithowskiej ciemności Vadera” kadrach z początku wydania: Luke w trakcie walki z Vaderem, dowiaduje się, że ów potężny Lord jest jego Ojcem i, że próbuje przeciągnąć go na Ciemną Stronę Mocy, aby razem jak to na więź ,,ojciec i syn” przystało rządzić całą Galaktyką. Od tego akcentu nastrojowo i z odpowiednim ujęciem tematu i osoby Vadera zaczyna się tak naprawdę cała fabuła, krwista, energiczna, pełna emocji i bardzo szybka, którą można podsumować jako vaderowskę przygodę, ot vendettę tej sylwetki naznaczoną wielkim bólem swego niematerialnego Ja jako Sitha. Tak rozpoczyna się wszystko, co najważniejsze dla istoty całości "Mrocznego serca Sithów".

Uniwersum Gwiezdnych Wojen, które odcisnęło swój ślad nawet w światowej myśli i strategii politycznej, czego przykładem niech będzie nazwa programu/operacji militarnej prezydenta USA Donalda Reagana: ,,Star Wars", nie dość, że jako ponadczasowa marka dla popkultury i dziedzictwa twórczego ludzkości jest z globalnym organizmem fandomowym zawsze i wszędzie, to i tak ciągle nie przestaje zaskakiwać geeków tegoż to jakże cennego i wyjątkowego Świata rozrywki. I chyba nigdy się to nie wydarzy, nigdy nie nastąpi ten dzień, aby ,,starwarsy" nagle przestały dla nas, choć to brzydko zabrzmi: ,,się produkować". I niech to zaskoczenie, ten pozytywny ,,szok neuronalny" potwierdzi ów komiks - szczerze: nie mogłem przewidzieć oprócz tego, że ta publikacja doda nam kolejne cegiełki wiedzy, relacji i jak zawsze podkreślam licznych informacji o Gwiezdnych Wojnach i dla Gwiezdnych Wojen, iż pokaże ona nam mrocznego Lorda Sithów w takiej dyspozycji, z taką niespotykaną dotąd wściekłością i determinacją oraz, co zaskakujące bagażem sprzecznych emocji, czego właściwie wcześniej w materii tworów Uniwersum albo nie widzieliśmy wcale, albo mieliśmy z taką kreacją do czynienia nader rzadko. Ogólnie rzecz ujmując, choć to i tak za mało aby określić ów fenomen "Mrocznego serca Sithów" w prostych słowach, to to co nastąpiło po początkowym nawiązaniu do Epizodu V w komiksie, potrafiło ściąć z nóg i przyszpilić do surowego muru emocji i wrażeń zarówno z perspektywy oceny grafik i rysunków jak i scenariusza oraz niebywałego przeniesienia go na opowieść komiksową. Bo nie sztuką jest ,,coś narysować i jakoś to opowiedzieć", sztuką jest zrobić to tak, aby obraz, narracja kadrami, fabuła etc. zgrały się w jeden symbiotyczny byt, będący atakującą i szokującą nasze zmysły i starwarsową wiedzę niezapomnianą epopeją, która godna jest wszystkich filmów Sagi, szczególnie tych klasycznych sprzed dziesiątek lat, które wpłynęły na rewolucję gatunku sci-fi oraz Sci-Fi Space Opera i Space Fantasy. I z mojej strony nie ma tu przesady czy jakiejś hiperbolizacji - tak właśnie szczególnie, na dużej warstwie emocji odczułem ten komiks. To było prawdziwe ,,Serce Sithów"!... Które biło chyba w tych 140 stronach ,,z kawałkiem” po prostu dla mnie.

Mimo wiadomego od pierwszych plansz tomu obranego przez twórców punktu widzenia ich opowieści, czy inaczej mówiąc perspektywy dynamiki narracji, dostaliśmy rzetelnie wykonany komiks: graficznie bardzo dokładny i skrupulatnie stworzony jakby to były zdjęcia z filmu rysunkowego zatrzymane w kadrze. Kednakże okazał się to bardzo szybki, jak ta tytułowa wściekłość i żal w jednym Vadera, tom, jakby brakowało mu miejscami kadrów do domknięcia określonego wątku, jakby liczyło się tylko to, co czuje i jak rozumie to, czego dokonuje wokół siebie Lord Vader. I chyba wiecie co… tak też tu było. A jeśli liczyło się na jakieś zaskoczenia, zwiększenia tempa emocji w stosunku do i tak niniejszym wysokiego, to takowych tu nie zabrakło: pojawił się sympatyczny i nieco rozgadany, wprowadzający potrzebny ,,stabilizujący” porywczość ,,upadłego Anakina” humanoidalny droid imperialny, towarzyszący samemu Vaderowi, tak jak to niegdyś było za dobrych czasów z jego relacją z C3PO. Oprócz tego w okolicy połowy zawartości komiksu zostaje wprowadzona… dublerka Padme, jej służka, którą to już widzowie "Mrocznego Widma" mogli śmiało poznać. Kobieta łudzącą przypominała ukochaną anakinowskiej części Vadera. Czy to przypadek? Nie sądzę – zagranie przemyślane, ale bardzo zbijające z tropu, do tego stopnia, że czytający tom 1 mogą uważać Lorda Sithów za rozdartego, wewnętrznie krwawiącego. Można dojść do wniosku, że dusza Anakina wciąż tkwi w Vaderze. Tam gdzieś ,,inside” jego psyche kryje się rozdarty niegdyś tak szczęśliwy i sympatyczny Anakin Skywalker. W pewnych sekwencjach komiksu widać, że chce się on spod całunu Ciemnej Strony wydostać. A świadczą o tym ,,przebitki” wspomnień Vadera w postaci rysowanych, szerokich fizycznie przetartych sithowską czerwienią krwawiącego Kyberu scenach/kadrach – przebitki te nam, fanom, znane są wydarzeń filmowych Prequeli Lucasa.

Tak Anakin/Vader, nieistotne jak go nazwiemy, mroczne serce Sitha tej postaci… po prostu cierpi, choć w kwestii odczuwanych emocji przez byt niematerialny zwany Vaderem pośród fanów, którzy przeczytają ten komiks, może pojawić się wiele głosów sceptycznych; w końcu upadły niegdyś Anakin, a teraz Czarny Lord w okresie od 0 – 3 lat po ,,Bitwie o Yavin” to najpotężniejsza jego wersja, najintensywniej i najpełniej trwająca przy Ciemnej Stronie Mocy. I nie jest to do końca pewne, czy Vader był w stanie pozwolić sobie na choćby i minimalne dopuszczenie Jasnej Strony i doraźniejszych, pełniejszych emocji i wspomnień do swojego ,,dawnego Ja”, o ile faktycznie wtenczas tam jeszcze ono było. Przez sam aspekt graficzny, i tu najbardziej wybija się w komiksie praca Neeraja Menona w wypełnianiu rysunków odpowiednią temperaturą i intensywnością kolorów, zdarzały się takie kadry skupiające się na kreacji Vadera w różnych momentach ruchu postaci, odczuwania emocji, w danej akcji w konkretnej scenie, które to śmiało, lekko podszeptywały do ucha czytelnika, że coś jest jednak na rzeczy, że Vader całym sobą, od hełmu przez opalizującą intensywną czernią resztę zbroi odczuwał jednak żal, skruchę jakieś szczere typowo anakinowskie emocje. Jakby nie był w stanie zostawić wielu spraw i chwil za sobą i skupić się na podporządkowaniu Galaktyki woli swojej i Imperatora. Zakończenie opowieści to taka otwarta księga, coś bardzo ,,kontrolnego", co ma ustawić Czarnego Lorda na określone działania w dalszych tomach serii mu przeznaczonej.

Pośród starwarsowych realiów w kulturze masowej istnieje pewien serial, który jest swego rodzaju pokłosiem wydarzeń i licznych relacji, także całej tej specyfiki dzieła z wielosezonowej produkcji, nad którą pieczę do 2012 roku - gdy wtenczas słynny kalifornijski reżyser z Modesto ,,oddał" Lucasfilm Ltd. w ręce Disneya - sprawował właśnie stwórca tej ikonicznej marki ,,Papa...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika karpatkadobra

z ostatnich 3 m-cy
karpatkadobra
2024-04-26 15:43:06
karpatkadobra ocenił książkę Overlord #3 na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-04-26 15:43:06
karpatkadobra ocenił książkę Overlord #3 na
8 / 10
i dodał opinię:

To, co warto podkreślać za każdym razem, gdy jest się wśród swoich, czyli m.in. pośród fanów anime czy mangi i wspomina oraz porównuje dane dzieła do siebie, to to, że wiedza i znajomość swojej pasji to rzecz święta. To nie tylko tyczy się tych mediów właśnie, ale i ogólnie naszej kultury ...

Rozwiń Rozwiń
Overlord #3 Maruyama KuganeFugin Miyama
Cykl: Overlord (manga) (tom 3)
Średnia ocena:
7.3 / 10
20 ocen
karpatkadobra
2024-04-22 16:25:04
karpatkadobra ocenił książkę Park Jurajski na
6 / 10
i dodał opinię:
2024-04-22 16:25:04
karpatkadobra ocenił książkę Park Jurajski na
6 / 10
i dodał opinię:

Zasmakowanie wiedzy często jest dla człowieka niczym zerwanie owocu z zakazanego drzewa lub sięgnięcie bardzo głęboko w sedno tego, co stanowi o tabu i o tym czym ono jest. Ciągły głód zdobywania nowych informacji, danych, relacji, masy i masy wiadomości współcześnie wzrasta, głównie ze wz...

Rozwiń Rozwiń
Park Jurajski Michael Crichton
Cykl: Jurassic Park (tom 1)
Średnia ocena:
7.5 / 10
2707 ocen
karpatkadobra
2024-04-20 11:41:37
karpatkadobra ocenił książkę Star Wars Darth Vader. Mroczne serce Sithów. Tom 1 na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-04-20 11:41:37
karpatkadobra ocenił książkę Star Wars Darth Vader. Mroczne serce Sithów. Tom 1 na
8 / 10
i dodał opinię:

Pośród starwarsowych realiów w kulturze masowej istnieje pewien serial, który jest swego rodzaju pokłosiem wydarzeń i licznych relacji, także całej tej specyfiki dzieła z wielosezonowej produkcji, nad którą pieczę do 2012 roku - gdy wtenczas słynny kalifornijski reżyser z Modesto ,,oddał&q...

Rozwiń Rozwiń
karpatkadobra
2024-04-17 17:59:42
karpatkadobra ocenił książkę Overlord #2 na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-04-17 17:59:42
karpatkadobra ocenił książkę Overlord #2 na
7 / 10
i dodał opinię:

Władcy absolutni, uzurpatorzy, liderzy bezprawia i totalitaryzmu. Tak, tego rodzaju indywidua, te sprytne charyzmatyczne jednostki, faktycznie mają w sobie to niezwykłe dane im tylko ,,coś", co umożliwia im stosowanie mechanizmów kontroli, władzy, dominacji i manipulacji nad ludem, na...

Rozwiń Rozwiń
Overlord #2 Maruyama KuganeFugin Miyama
Cykl: Overlord (manga) (tom 2)
Średnia ocena:
7.2 / 10
25 ocen
karpatkadobra
2024-04-13 13:48:58
karpatkadobra i TerraEpsilon są teraz znajomymi
2024-04-13 13:48:58
karpatkadobra i TerraEpsilon są teraz znajomymi
karpatkadobra
2024-04-11 16:54:34
karpatkadobra ocenił książkę Inspektor Akane Tsunemori #1 na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-04-11 16:54:34
karpatkadobra ocenił książkę Inspektor Akane Tsunemori #1 na
8 / 10
i dodał opinię:

Żyjemy w czasach kiedy to dociekania na temat teoretycznego usamodzielnienia się Sztucznej Inteligencji i zyskania przez nią świadomości tudzież samoświadomości celu własnego istnienia, zyskują wręcz, czego nie spodziewałby się prawie nikt, nieprawdopodobny rozmiar. I co w tym wszystkim is...

Rozwiń Rozwiń
karpatkadobra
2024-04-06 22:46:40
karpatkadobra ocenił książkę Highschool of the Dead tom 2 na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-04-06 22:46:40
karpatkadobra ocenił książkę Highschool of the Dead tom 2 na
7 / 10
i dodał opinię:

Będąc miłośnikiem tworów popkultury wszelakiej maści, w tym najbardziej anime i mangi z kraju kwitnącej wiśni, nie da się ominąć ,,wąskim" czy ,,szerokim" łukiem lub, co najgorsze, całkowicie zapomnieć wielu wysmakowanych produktów w gatunku sci-fi, sci-fi postapokalipsa, horror ...

Rozwiń Rozwiń
karpatkadobra
2024-03-31 21:50:44
karpatkadobra ocenił książkę One-Punch Man tom 2 - Tajemnica siły na
9 / 10
i dodał opinię:
2024-03-31 21:50:44
karpatkadobra ocenił książkę One-Punch Man tom 2 - Tajemnica siły na
9 / 10
i dodał opinię:

Anime, jak to wszem i wobec popkulturowym geekom wiadomo, to całe niezliczone ilości oceanów, w których jest niezliczone dobro tworów tego rodzaju, od najdziwniejszych seriali po najbardziej poruszające filmy, tak jak ostatnio nagrodzony Oscarem dla najlepszej animacji w 2023 roku "Ch...

Rozwiń Rozwiń
One-Punch Man tom 2 - Tajemnica siły Yusuke MurataONE
Cykl: One-Punch Man (tom 2)
Średnia ocena:
8.1 / 10
158 ocen
karpatkadobra
2024-03-29 16:02:33
karpatkadobra ocenił książkę Rycerze Sidonii #1 na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-03-29 16:02:33
karpatkadobra ocenił książkę Rycerze Sidonii #1 na
8 / 10
i dodał opinię:

Seriale anime, a zwłaszcza te w nowoczesnym wydaniu, i to w gatunku ogólnego sci-fi lub sci-fi w połączeniu z motywami Space Opera, czy też fantastyki naukowej w otoczeniu dynamicznej akcji z pierwiastkiem suspsensu na dokładkę, to taki niezwykle specyficzny i żywiołowy świat - graficznie ...

Rozwiń Rozwiń
Rycerze Sidonii #1 Tsutomu Nihei
Cykl: Rycerze Sidonii (tom 1)
Średnia ocena:
6.8 / 10
60 ocen
karpatkadobra
2024-03-25 16:12:36
karpatkadobra ocenił książkę SPYxFAMILY tom 2 na
9 / 10
i dodał opinię:
2024-03-25 16:12:36
karpatkadobra ocenił książkę SPYxFAMILY tom 2 na
9 / 10
i dodał opinię:

Każdy z nas zna lub przynajmniej kojarzy nienagannie wystrojonego, pełnego tej jemu mu tylko danej wykwintnej charyzmy i blichtru, kochającego szybkie samochody, piękne kobiety i szykowne garnitury, ,,Szpiega Jej Królewskiej Mości”, Agenta 007 Jamesa Bonda. Jednak nie każdy, kto zna ,,007”...

Rozwiń Rozwiń
SPYxFAMILY tom 2 Tatsuya Endou
Cykl: SPYxFAMILY (tom 2)
Średnia ocena:
8.1 / 10
207 ocen

ulubieni autorzy [1]

Roland Lazenby
Ocena książek:
7,6 / 10
3 książki
0 cykli
6 fanów

Ulubione

James Luceno Tarkin Zobacz więcej
Marc Elsberg Zero Zobacz więcej
Michael Crichton Jurassic Park: Zaginiony świat Zobacz więcej
James Kahn Star Wars - Powrót Jedi Zobacz więcej
James Luceno Tarkin Zobacz więcej
Andrzej Pilipiuk Homo bimbrownikus Zobacz więcej
Donald F. Glut Star Wars, Imperium kontratakuje Zobacz więcej
Steve Hamilton Zimny dzień w raju Zobacz więcej
Marc Elsberg Blackout Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Wojciech Cejrowski Gringo wśród dzikich plemion Zobacz więcej
Michael Crichton Jurassic Park: Zaginiony świat Zobacz więcej
Marc Elsberg Zero Zobacz więcej
James Kahn Star Wars - Powrót Jedi Zobacz więcej
Andrzej Pilipiuk Homo bimbrownikus Zobacz więcej
Jennifer Lynn Barnes Naznaczeni Zobacz więcej
Donald F. Glut Star Wars, Imperium kontratakuje Zobacz więcej
Steve Hamilton Zimny dzień w raju Zobacz więcej
Lee Child Uprowadzony Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
544
książki
Średnio w roku
przeczytane
42
książki
Opinie były
pomocne
3 759
razy
W sumie
wystawione
544
oceny ze średnią 8,2

Spędzone
na czytaniu
3 053
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
41
minut
W sumie
dodane
244
W sumie
dodane
2
książek [+ Dodaj]