Najnowsze artykuły
- ArtykułyNie żyje Alice Munro – pisarka, noblistka i mistrzyni krótkiej formyEwa Cieślik3
- ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać3
- ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant2
- ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jim Baggott
Źródło: https://pbs.twimg.com/profile_images/879629659176148992/Xxid4JV1_400x400.jpg
8
7,7/10
Pisze książki: nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.), popularnonaukowa
Urodzony: 02.03.1957
Brytyjski chemik teoretyczny i popularyzator nauki.
Obronił doktorat na University of Oxford. Autor książek „Atomic: The First War of Physics and the Secret History of the Atomic Bomb, 1939–1949”, „A Beginner's Guide to Reality”, „Beyond Measure: Modern Physics, Philosophy, and the Meaning of Quantum Theory”.http://www.jimbaggott.com/
Obronił doktorat na University of Oxford. Autor książek „Atomic: The First War of Physics and the Secret History of the Atomic Bomb, 1939–1949”, „A Beginner's Guide to Reality”, „Beyond Measure: Modern Physics, Philosophy, and the Meaning of Quantum Theory”.http://www.jimbaggott.com/
7,7/10średnia ocena książek autora
208 przeczytało książki autora
914 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Kwantowa rzeczywistość. W poszukiwaniu prawdziwego znaczenia mechaniki kwantowej
Jim Baggott
7,5 z 26 ocen
164 czytelników 4 opinie
2021
Przestrzeń kwantowa. Pętlowa grawitacja kwantowa i poszukiwanie struktury przestrzeni, czasu i Wszechświata
Jim Baggott
7,9 z 27 ocen
176 czytelników 6 opinii
2020
Pożegnanie z rzeczywistością. Jak współczesna fizyka odchodzi od poszukiwania naukowej prawdy
Jim Baggott
7,3 z 31 ocen
185 czytelników 2 opinie
2015
Teoria kwantowa. Odkrycia, które zmieniły świat
Jim Baggott
7,7 z 37 ocen
222 czytelników 6 opinii
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
Masa. Od greckich atomów do pól kwantowych Jim Baggott
7,3
Ludzka ciekawość zaskakuje, czasami poraża, nawet potrafi wprawić w stan pozytywnej błogości, optymizmu w swego rodzaju ,,przepływie mesmerycznych naukowych fluidów" wobec tego, jak potrafi ona adaptować istotę człowieka do świata, w którym egzystuje. Ciekawość jednego człowieka, a tym bardziej zbiorowości, czy całej cywilizacji, którą tworzy, jest nader silna, prawie że w swej sile bezbrzeżna, nieograniczona – do tego stopnia, że dzięki niej ludzie mogą daleko ewoluować, zaspokoić tą część swojego jestestwa, która każe człowiekowi doświadczać, pytać, uczyć się. Ciekawość istoty adamowego plemienia jest tak potężna jak jego wyobraźnia, a od owoców ciekawości wynikającej z pracy ludzkiego mózgu – narządu o konsystencji nieco gęstszej galarety i jajecznicy w jednym, o wielkości powiększonego orzecha włoskiego – wychodzą na światło dzienne pomysły, idee, rozważania, dzięki którym rozumiemy naszą rzeczywistość, w której zanurzonych jest ponad 7 miliardów ludzkich istot.
Natura człowieka, jak w powyższym ujęciu myśli wskazałem, jest specyficzna. I ta specyfika przejawia się zarówno w subiektywnym i obiektywnym ujęciu. W końcu bycie ciekawym jest zbyt złożonym określeniem, zjawiskiem. Jest pojęciem przypisanym do każdego z człowieka osobno, choć powiedzieć ,,ciekawość Cywilizacji” w żaden sposób nie byłoby błędem, mimo iż taka ciekawość ma inny rozmach i wydźwięk niżeli w aspekcie jednostki. Ciekawość to składnik jednej z cech ludzkiej egzystencji. Dzięki niej natura człowieka - który na tkance egzystencji sięgającego w bezmiar energii i masy, i bezmiar lat świetlnych Wszechświata, jest małą, kruchą bryłą kości, mięsa - zdaje się być wielowymiarowa i dość głęboka na tyle, że ma ona ,,to coś" - ma ona duszę. A od tego jacy jesteśmy, jak rozumiemy siebie wobec ogromu tego co daje nam i ,,zsyła” na nas Wszechświat, zależy również to ile możliwości wyciągniemy z własnych mózgów, wyobraźni i ciekawości.
Dzięki ciekawości głębia poznania tkwiąca w człowieku rozgałęzia się na wiele odnóg możliwości. Jak wiemy z autopsji, ciekawość to dla ludzi mechanizm wrodzony, odruch bezwarunkowy, poprzez który człowiek funkcjonuje w następujący sposób: przeważnie zaczyna się od zadawania pytań wobec różnych zjawisk z danych dziedzin poznania, a kończy się na jakiejś formie uzyskania odpowiedzi, którą – co by nie było, w najszerszym ujęciu, w makro skali, jako ostateczna z ostatecznych odpowiedzi - jest nasza Cywilizacja. I w tym momencie, kontynuując ów tok myślowy, również zbliżając się do sedna i przeznaczenia niniejszych deliberacji, którą jest recenzja pewnej starannie napisanej, świetnej merytorycznie publikacji popularnonaukowej, o której nie wie na tyle osób ile powinno, należałoby przyjrzeć się temu czym i dlaczego jest Wszechświat; czym ów ,,gigant”, w którym jesteśmy – bo przecież Wszechświat to my – może nas zaskoczyć. Kosmos, bo jest to jeden z synonimów pierwszego i jedynego naszego sprawcy, wiecznego Boga i Obserwatora, ,,Pana Wszechświata", jest gigantyczną hiper-strefą zjawisk, reakcji i oddziaływań; jedno wielkie pulsujące serducho, które jest stanowiskiem dla obszarów zjawisk o cudownym, potężnym, majestatycznym, wręcz nieskończonym ujęciu. Mimo iż Wszechrzecz jest również w jakimś sensie obszarem pustym i nudnym, to my, ludzie, wciąż w niego zaglądamy, patrzymy w przeszłość, dowiadując się o jego jestestwie ciągle czegoś nowego. Neil deGrasse Tyson powiedział kiedyś, że owszem niezwykle szlachetnym ze strony cywilizacji człowieka jest to, że zdołaliśmy zdobyć gwiazdy - sięgnęliśmy ich szczytów, może nawet wyszliśmy daleko poza nie. Jednak rozświetlenie miast nocą - nadanie im nieco wydłużonego, dostosowanego do naszego cywilizacyjnego tempa rozwoju, życia, w pewnym sensie przyćmiło i przygasiło światło gwiazd, które z ujmującą serce i umysł okazałością każdej nocy, tak zjawiskowo prezentują się na nieboskłonie.
Obserwując niebo przez wiele pokoleń, ludzie nauczyli się, że ruch ciał na nieboskłonie symbolizuje różne zjawiska – czyli mówiąc krótko wszystko to, co dzieje się w świecie przez nas doświadczanym. Kosmos nie jest jednak ,,środowiskiem” całkowicie pozbawionym wad. Gdyby przyjrzeć się mu dokładnie, analizując to jak funkcjonuje on od skali fundamentalnej – poziomy mikroświata, w tym bardzo praktyczna o dziwo skala mechaniki kwantowej, do skali makro – w skrócie: świat ludzi, życie gwiazd, które obserwujemy, czy ich rozwój, forma galaktyk potrafiących skupiać się w astronomicznie ogromne gromady, gdzie te gromady niekiedy oddalone są od siebie obszarami bezdennej, prawdziwie mrocznej kosmicznej pustki, Wszechświat w naszych oczach momentalnie staje się miejscem niegościnnym, w którym życie musi się mieć na baczności, aby w nieodpowiednim momencie nie zostać anihilowanym przez różne ,,kosmiczne cyrkowe dziwadła”. A takowym dziwadłem, na które musi uważać życie, w szczególności to zorganizowane, inteligentne, tworzące Cywilizacje, jest jedna z podstawowych sił, praw absolutnych, z którymi się nie dyskutuje i być może – jakby to powiedział Albert Einstein – nie gra w kości, stanowiących sedno funkcjonowania Wszechświata, podtrzymujące rusztowanie, które Wszechrzecz buduje. To właśnie grawitacja jest tym ,,potworasem”, siłą ostateczną, ławą przysięgłych, sędzią i oskarżycielem w jednym dla istot ciekawych tego czym Wszechświat jest, pragnących poznać go do skali, w której rozum może dojść najdalej. Potworami pływów grawitacji są m.in. czarne dziury, z którymi to obiektami wiąże się pewne określenie: ,,bezkresna, bezbrzeżna i gigantyczna masa”, której ogromu potęgi i zjadania czasoprzestrzeni na śniadanie, rozpruwanie jej struktury nie da się inaczej określić niż tak, jak przed chwilą napisałem.
O ,,masie” w sposób zaskakująco dobry, lecz momentami irytujący, jak rozległe i rozwlekłe przypisy do poszczególnych fragmentów tektsu, które to można rozumieć jakby autor chciał powiedzieć na ów temat jeszcze więcej i więcej, mimo iż we wstępie zarzekał się, że ,,nie będzie przesadzał” z akademickim stylem rozprawiania tematu i wypowiedzi - w swej pracy, której omówieniu przeznaczam najważniejszą część niniejszego tekstu, pięknie opowiada Jim Baggott. Ów wybitny popularyzator nauki i były wykładowca Uniwersytetu w Reading, w prosto zatytułowanej publikacji, "Masa. Od greckich atomów do pól kwantowych", ,,nie prosto” wykłada o tym czym jest masa, grawitacja, czym w ogóle są cząstki, co je tworzy i co tworzy masę, także, co masa ma wspólnego z grawitacją, a tym bardziej Ciemną Materią, Energią oraz Czarnymi Dziurami; w czym rozchodzi się masa i grawitacja – czy są one częścią specjalnego pola, czy pole to ma bardziej wirtualny/koncepcyjny charakter niż zwykły, i jak taki stan wiedzy ma wpłynąć na pogłębianie dokonań w dziedzinach poznania człowieka o wielowymiarowej naturze Wszechrzeczy. Charakterystyczny, mocno wyróżniający tę książkę, na tle innych prac popularnonaukowych zgłębionych m.in. wokół tematyki materii i energii (wśród nauki fizycznych i chemicznych),jest podział jej zawartości na 4 główne rozdziały tudzież akty. Tak ustanowiona struktura publikacji Jima Baggotta jest stosunkowo przyjemna dla czytelnika. Nie dość, że opowiada ona o podstawowych składowych dostrzegalnego i doświadczalnego w każdej skali: od kwantów po makrowersum, jak największe Galaktyki i cały Wszechświat, Kosmosu, to nazwy te, jako tytuły dużych części publikacji odpowiadają okresowi historii w dziejach nauki zajmującemu się odpowiednim dla tych czasów pojmowaniem abstrakcji materii, atomu, energii - od czasów starożytnych do lat współczesnych.
Baggott w jednej z głównych części swej pracy, zatytułowanej "Fala i Cząstka" nie broni mechaniki kwantowej przed entuzjastą (a typów czytelników może być wiele) czytającym w danym momencie jego pracę. Autor bez ogródek mówi o tym, jak pokręcony, nienazwany i nieokreślony potrafi być świat Mikroversum. Jest to ,,coś", co jest sprawdzalne doświadczalnie, skuteczne i uzależniające nasze życie od siebie, to fakt. Jednakże realia kwantów stanowią wielką, wynaturzoną na tkance Wszechświata abstrakcję: coś na miarę niemożliwości, chorego wypaczonego zjawiska; ba, to nie jest nawet zjawisko... to po prostu ,,stanowi" o rzeczywistości. A my, ludzie, powinniśmy się z tym pogodzić, że we Wszechświecie owe ,,coś", mechanika kwantowa, jest – że go buduje, tworzy jego rusztowania na najbardziej intymnym, najważniejszym dla bytności Wszechświata poziomie; kształtuje jego osnowę, z czym po prostu powinniśmy się pogodzić albo ,,grać z Bogiem w kości lub nie”.
Za kilkanaście dni, 14 grudnia 2020 roku, upłynie 120 lat od spotkania najwybitniejszych fizyków początku XX wieku, jak i jednych z najbardziej odkrywczych i wpływowych umysłów ścisłych w dziejach Cywilizacji, do którego doszło na rutynowym wówczas zebraniu Niemieckiego Towarzystwa Fizycznego. To spotkanie przeszło do historii, ustanawiając początek rewolucji kwantowej – nowego kroku dla nauki i ludzkości. Dlatego chociażby dla tego powodu, dla upamiętnienia tej rocznicy - by uczcić to, że świat współczesnych technologii, z których korzystamy na co dzień, w ogóle funkcjonuje, co my ,,prości” ludzie uważamy za zbyt normalne, aby to podkreślać i nad tym sukcesem naukowców z pierwszego półwiecza poprzedniego stulecia się zastanawiać, warto tę publikację uważnie przeczytać, poświęcając jej nieco więcej czasu niż zwykłej beletrystyce z fikcją i ciekawymi bohaterami. Niniejszym omawiana lektura, to tytuł dostatecznie dobry dla laików, dobry dla znających ów temat, geeków i umysłów ścisłych, a bardzo dobry, wręcz ,,stupendo e favoloso” dla specjalistów i wybitności wtajemniczonych w gałąź fizyki teoretycznej, cząstek elementarnych i mechaniki kwantowej, także chemii i biologii molekularnej. Rarytasem we wcześniej wspomnianych przypisach, ale rarytasem dla ludzi ,,znających się na rzeczy" w materii dziedzin poznania odpowiadających tematyce pracy Baggott, są odwołania autora w przypisach, do oryginalnych fragmentów prac Newtona, Einsteina, w których ich słynne wypowiedzi widzimy w pierwotny sposób, jak przykładowo "Prawo powszechnego ciążenia".
Masa. Od greckich atomów do pól kwantowych Jim Baggott
7,3
Trzymamy w dłoni kostkę lodu (*). Dzielimy ją na pół, następne jeszcze raz i jeszcze raz. Ile razy da się ją tak dzielić i jak będzie wyglądał jej najmniejszy element - czym on będzie, jakich rozmiarów tego czegoś należy się spodziewać? Z innej strony. Leży kamień, podnosimy go. Co tak naprawdę czujemy - czym to odczucie jest, z czego ono wynika? Czy można sobie wyobrazić bardziej 'namacalne' pytania, dla których odpowiedzi można formułować wprost z obserwacji codzienności? Przez tysiące lat ludzie spekulowali nad tymi problemami. Obecne ustalenia sugerują zdumiewające wyjaśnienie. Nie mógł się spodziewać Demokryt czy nawet Newton, że rozwiązania będą wymagały najbardziej zaawansowanych teorii i ostatecznie XX wiek powie, że de facto NIC odpowiada za masę, a ona sama - jako pojęcie - jest wtórną konsekwencją nieuchwytnych pól kwantowych.
Sporo dobrego spodziewałem się po książce Jima Baggotta "Masa. Od greckich atomów do pól kwantowych". Niestety wyszła lektura bardzo nierówna. Z jednej strony dostajemy świetnie podane wytłumaczenie kłopotu z rozwiązaniem zagadki masy, z drugiej pojawiło się sporo niepotrzebnych treści. Bardzo dobre przypisy z wzorami rozszerzają kluczowe sformułowania głównej narracji. Przy tej okazji jednak zarówno autor jak i tłumacze popełnili trochę błędów - cześć to literówki, braki symboli we wzorach, w kilku przypadkach poważniejsze merytoryczne wpadki, które jednak nie wypaczają całości, przewodniej myśli i istoty kłopotu z masą jako skupiskiem materii. By nie powstał nudnawy elaborat, postaram się jedynie opisać wrażenia ogólne i w miarę obiektywnie ocenić treść książki.
Baggott chyba w odpowiednich proporcjach zarysował tło historyczne i ewolucję poglądów na atomizm i masę. Dość szybko przeszedł do współczesnych badań na różnych polach, które sukcesywnie doprowadzały do obecnego rozumienia, czym materia jest. Trochę niepotrzebnie uwikłał się w kosmologiczne poszukiwanie ciemnej materii i energii, szczególnie, że czytelnik pozostawiony jest z niejednoznacznym przekonaniem - czy te enigmatyczne składniki wpływają na przyspieszenie ekspansji, czy wręcz przeciwnie (warto prześledzić wywód na str. 137-141). Poza tym pewne partie dotyczące podstaw mechaniki kwantowej jedynie rozpraszają uwagę i niewiele wnoszą (np. superpozycja ze strony 174 i większość wywodu o liczbach kwantowych). Z kolei dyskusja nad klasycznym dynamicznym rozumieniem masy (i rozróżnieniem masy grawitacyjnej od bezwładnej, czyli ciężaru od ilości materii) to bardzo dobry kawałek dydaktyzmu. Przy okazji dostajemy bardzo cenną obserwację i zwrócenie uwagi na czasem kulejący (chyba nieuchronny, jak wynika z metodologii nauki) proces definiowania pojęć w postaci uwikłanej, a co gorsza przy użyciu słów i operacyjnych wielkości, które dopiero definicja miałaby wyjaśnić. To takie 'gonienie własnego ogona' (gorąco zachęcam do analiz masy bezwładnej Newtona przy użyciu gęstości jako ilości materii - str. 51). Tak już hasłowo - opisy symetrii ciągłych, ich relacji z zasadami zachowania, koncepcja 'masy gołej' i 'masy ubranej' jako konsekwencja interakcji cząstek z wirtualnym światem (kotłującym się niefrasobliwie dzięki zasadzie nieoznaczoności) i bozonami pośredniczącymi - to najcenniejsze partie (rozdział dwunasty),które doprowadziły do niepokojącej prawdy o istocie masy.
Książka w sumie dobrze zdaje relację z wstydliwego faktu - przez większość czasu istnienia ludzkiej cywilizacji nie rozumieliśmy, czym masa jest. Nie chodzi o jakieś jednostajne zbliżanie się do prawdy ale, w świetle ustaleń z XX wieku, o to, że błądziliśmy fundamentalnie. Mylili się starożytni materialiści, Newton z oddziaływaniem natychmiastowym, alchemicy z transmutacjami czy XIX-wieczni badacze termodynamicznych własności gazów. Ponieważ nasze makroskopowe rozumienie masy wynika z istnienia atomów, które są niemal wyłącznie zdeterminowane przez masę protonów i neutronów zbudowanych z kwarków, to bezpruderyjna prawda jest taka, że to bezmasowe gluony 'omamiają' kwarki do 'czucia się' wielokrotnie masywniejszymi, niż w istocie są! Kto by pomyślał, że taka absurdalność i nieracjonalność stoi za faktem, że nas boli uderzenie zwykłym kamieniem!
Autor wykonał kawał solidnej pracy balansując w wywodzie między ścisłością a dostępnością treści dla laika. Wydaje mi się, że popełnił błąd zbyt szerokiego i formalnego opisania problemu masy. Niemal połowa tekstu była niepotrzebna, choć reszta jest świetnym zdaniem relacji z sedna zagadnienia, a już 10% tekstu to perełki poglądowości. Dla tych ostatnich warto prześledzić całość. Solidny słowniczek pojęć będzie pomocny początkującym, a lista zaproponowanych lektur w bibliografii ułatwi dalsze poszukiwania.
Moje finalne wrażenia z lektury "Masy" opisane wyżej, to konsekwencja własnych potrzeb intelektualnych i próby postawienia się w roli kogoś, kto nie miał kontaktu z fizyką współczesną. Temat wybrany przez Baggotta to od zawsze esencja zainteresowania fizyki i właściwie całość naszego świata codziennego - czym jest to, co nas otacza? Zanim nasza materia zacznie budować zupełnie inne struktury, warto poświecić chwilę na sformowanie solidnych przekonań, o tym, czym jest to, co nas tworzy. Tak myślę.
DOBRE - 7/10 (a chciałbym dać coś więcej)
=======
* Kawałek materii mógłby być czymkolwiek, ale zasugerowałem się wyborem autora, który w podsumowaniu 'rozebrał' na czynniki kostkę zestalonej wody (bardzo gorąco polecam cały świetny rozdział "Masa bez masy").