Syndykat

Okładka książki Syndykat Adam Ubertowski
Okładka książki Syndykat
Adam Ubertowski Wydawnictwo: Oficynka kryminał, sensacja, thriller
304 str. 5 godz. 4 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo:
Oficynka
Data wydania:
2017-10-05
Data 1. wyd. pol.:
2017-10-05
Liczba stron:
304
Czas czytania
5 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365891044
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
26 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
188
50

Na półkach: ,

Całkiem sprawna fabuła, trudno rozpisywać się o plusach, raczej poprawnie poprowadzona historia.

Całkiem sprawna fabuła, trudno rozpisywać się o plusach, raczej poprawnie poprowadzona historia.

Pokaż mimo to

avatar
148
148

Na półkach: ,

Agent Gadżet

Znowu… znowu sięgnąłem po książkę spod pióra polskiego autora. Ile razy jeszcze będę po nie sięgał i żałował? No ile? Ale zaraz, chwila… ta pozycja była nawet znośna.

Przyznam szczerze, że Pana Adama Ubertowskiego nie znałem nigdy przedtem, a pierwszą i jedyną lekturą jego autorstwa, jaką miałem okazję przeczytać jest właśnie „Syndykat”. Z niewyczerpanych źródeł, jakie daje nam internet dowiedziałem się, że ów autor oprócz prozy, ma na swoim koncie publikacje z dziedziny psychologii biznesu. W „Syndykacie”, na upartego można dostrzec połączenie obu tych gatunków.

Żaden zdrowy psychicznie człowiek nie chciałby iść do więzienia za czyn, którego w dodatku nie popełnił. Kinsky jednak musiał i to na 8 długich lat. Jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy po krótkiej odsiadce okazało się, że wyrok został skrócony do roku. Na tym świecie istnieją jeszcze tak dobrzy adwokaci? Po wyjściu z paki, główny bohater czuje się trochę jak zwierzę wypuszczone z klatki. Nikt na niego nie czeka, nie ma bliżej sprecyzowanego celu, pomysłu ani na siebie ani na to dokąd się udać. Jak to zwykle bywa w kryminałach, na dworze jest pochmurno i zanosi się na deszcz. Dobrze, że bezcelowość istnienia głównego bohatera ratuje podjeżdżająca pod więzienną bramę czarna, lśniąca limuzyna.

Gdyby „Syndykat” był takim wielkim garem, to środek stanowiłby solidnie wymieszany mix pozycji z literatury i ekranu. Kanwą byłby oczywiście stary poczciwy Agent 007, James Bond. Przyjemnym dopełnieniem smaku – bulion w postaci „Inspektora Gadżeta”, co w paru fragmentach wywoływało bardziej „hah!” niż „woow”. Dodatkowo szczypta „Wilka i Zająca”, „Bękartów wojny”, „Czterech pancernych i psa”. Wszystko okroszone sporą dawką naziideologii (przyznam całkiem zwięźle i treściwie ubranej w słowa) i podane w obecności kasztanów… oczywiście z placu Pigalle.

„Syndykat” to typowo męska historia o człowieku, który nie boi się zabijać, nie boi się ryzykować i twardo stąpa po ziemi, dlatego znajdziemy tu szybkie, lśniące fury, piękne kobiety, eleganckich mężczyzn, drogie hotele, drogi alkohol, ale również nowoczesne gadżety, o jakich nie słyszał nawet sam Bruce Wayne. Kinsky stanie przed wielkim wyborem, od którego zależy nie tylko jego przyszłość ale również życie.

Książkę tego typu czyta się w jeden wieczór. Nie jest długa, a wszystko co składa się na główny wątek jest napisane w sposób zwięzły i logiczny. Nie znajdziemy tu zatem zbędnych opisów i dialogów, miałem jednak problem z wczuciem się w rolę głównego bohatera. Być może dlatego właśnie, że wszystko toczyło się w dosyć szybkim tempie. Kolejną kwestią, która mnie nie kupiła jest problem, z którym boryka się wielu pisarzy i to nie tylko polskich. Czarne charaktery… czytając książkę odnosiłem wrażenie, że Kinsky to tak naprawdę Kevin Mccallister, a wrogowie, których rozstawiał po kątach jak pachołki to włamywacze znani z tej samej produkcji.

Przedzierając się przez zaspy polskiej literatury, zwłaszcza kryminałów, sensacji i thrillerów muszę przyznać, że „Syndykat” czytało mi się znośnie. Nie męczyłem się przewracając kolejne strony, a to w moim przypadku stanowi spory plus. Rozdziały krótkie, treściwe to coś, co lubię. Tutaj to znalazłem. Przygody z Ubertowskim Jamesem Bondem skończyłem w jeden wieczór i wydaje mi się, że historia Kinskyego zamknięta w 300 stronach jest wystarczająca. Po kolejne części przygód tego bohatera (jeśli powstaną),jednak nie sięgnę.

Agent Gadżet

Znowu… znowu sięgnąłem po książkę spod pióra polskiego autora. Ile razy jeszcze będę po nie sięgał i żałował? No ile? Ale zaraz, chwila… ta pozycja była nawet znośna.

Przyznam szczerze, że Pana Adama Ubertowskiego nie znałem nigdy przedtem, a pierwszą i jedyną lekturą jego autorstwa, jaką miałem okazję przeczytać jest właśnie „Syndykat”. Z niewyczerpanych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
49
44

Na półkach: , ,

U mnie jest tak, że lubię konkrety. Od początku. Akacja, akcja, akcja! Z tego powodu „Syndykat” wciągnął mnie natychmiast. Żadnego sztucznego przeciągania, naciągania, dyrdymałów o pogodzie, czy przyrodzie.
Kiedy główny bohater, zaraz po opuszczeniu więzienia, stanął przed propozycją, jaką usłyszał z ust pasażera czarnej limuzyny, pomyślałam, że to zbyt naciągane. Szybko jednak zmieniłam zdanie. Świat w obecnym kształcie jak najbardziej może oferować tego typu propozycje. Wierzę w to bez dwóch zdań. Jak to już dawno określił angielski wieszcz, William Shakespeare, „są rzeczy na niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło”. Większość z nas żyje z dnia na dzień, zajęta własnymi sprawami, nieświadoma, że zawsze gdzieś toczy się walka. Taka czy inna. Zawsze jakaś.. I czasem jeden się poświęca a drugi zostaje poświęcony. W słusznej sprawie lub nie. A media tylko poinformują społeczeństwo, że sprawa potoczyła się tak a nie inaczej i będzie to prawda lub nie.. Tego też często się nie dowiemy. Taki jest „Syndykat”, treść skłania do przemyśleń.
Autor ma dobry kunszt pisarski, profesjonalnie buduje zdania, stosuje lekki, przyjemny styl, czasem poetycki, dzięki któremu powieść dobrze się czyta. Pan Adam Ubetrowski doskonale wie o czym pisze. Z książki emanuje jego dobra znajomość tematów oraz osób związanych z historią dwudziestego wieku a szczególnie Drugą Wojną Światową, jak i zainteresowanie określonymi nurtami społecznymi i jednostkami działań specjalnych. Ponadto, autor ma profesjonalną wiedzę z zakresu różnorakiej broni, od zaawansowanych pistoletów, wybuchowych zegarków aż do „wyskokowych” butów czy też innych „męskich gadżetów”.
Jedyne, do czego się przyczepię, to długość książki, a konkretnie, jej zbytnia skrótowość. W niektórych momentach miałam ogromny niedosyt, chciałam znać więcej szczegółów, wiedzieć więcej o bohaterach, ich przeszłości, myśli itp. Wiem jednak z własnego doświadczenia, że skoro autor miał taką wizję, to po prostu, tak ma pozostać.
Jeśli miałabym określić „Syndykat” jednym zdaniem, to tak:
Jest to doskonały scenariusz na dwudziesty szósty film o Agencie 007 !

U mnie jest tak, że lubię konkrety. Od początku. Akacja, akcja, akcja! Z tego powodu „Syndykat” wciągnął mnie natychmiast. Żadnego sztucznego przeciągania, naciągania, dyrdymałów o pogodzie, czy przyrodzie.
Kiedy główny bohater, zaraz po opuszczeniu więzienia, stanął przed propozycją, jaką usłyszał z ust pasażera czarnej limuzyny, pomyślałam, że to zbyt naciągane. Szybko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
878
760

Na półkach:

Zaczynając tę powieść myślałam, że jest to książka typowo dla mężczyzn. Ale, ponieważ lubię kryminały i książki akcji, byłam przekonana, że autor nie pozwoli mi się nudzić. Początkowo, tak właściwie dość długo, nie wiedziałam o co chodzi i na czym ma polegać misja głównego bohatera, ale im dalej tym robiło się ciekawiej.

Kinsky to taki polski Rambo, człowiek bezwzględny, ale bardzo trzeźwo myślący, potrafiący z najdrobniejszymi szczegółami zaplanować każdy swój ruch. Taka maszyna do zabijania, chociaż moim zdaniem trochę nad kolorowana i prawie nierealna. Uwielbiam jednak książki Lee Child’a i od razu kojarzył mi się Jakck Reacher, którego mimo dość mało ciekawej osobowości uwielbiam.

W tej powieści główny bohater mimo cech bardzo negatywnych z jednej strony, bo bezwzględność, nadmierna brutalność, posiada jednak cechy bardzo pozytywne. Kiedy wymaga tego sytuacja nie pobłaża nikomu, ale potrafi być bardzo przewidywalny i opanowany. Nie brakuje mu również empatii, chociaż jest ona ledwo widzialna i skierowana do niewielu.

Autor powoli budując napięcie, utrzymuje czytelnika w niecierpliwej nieświadomości tego, co nastąpi. Wiemy, że szykuje się coś wielkiego, ale nie możemy sami dojść do tego, co to będzie. Fabuła książki jest jak wulkan, który powoli budzi się z letargu, siejąc wokół grozę strachu, by na końcu wybuchnąć gorącą lawą.

Czytając tę powieść, momentami odnosiłam wrażenie, że nie jest ona zbyt realna. Może żyjąc a spokojnym, ustabilizowanym świecie nie potrafię sobie tak do końca wyobrazić, niesamowicie bogatych ludzi działających w tajnych organizacjach, na krawędzi normalności. Muszę jednak przyznać, że zaczynając czytać tę lekturę od początku wiedziałam, że wciągnie mnie na całego. Nie pomyliłam się w tym domyśle.

Pomijając fabułę, ciekawe dialogi i intrygująca osobowość głównego bohatera są z całą pewnością atutami tej powieści. A krótkie rozdziały, (które dla mnie zawsze są „zmorą” czytania, bo wiadomo: „jeszcze jeden rozdział i idę spać” kończy się o świcie) powodują, że wątek nam nie ucieka. Czasami jest tak, że czytając jakąś książkę, z takich czy innych względów muszę ją odłożyć na jakiś czas, a po powrocie do niej jestem zmuszona wrócić na chwilę kilka stron wcześniej, żeby „załapać” utracony wątek. W tej powieści tego nie ma. Gdzie skończysz, tam pozostajesz i nie musisz sobie przypominać, bo ciągłość jest wyrazista.

Tutaj sensacja przeplata się z wątkami szpiegowsko-politycznymi i chociaż główny bohater to typowy komandos, to można w nim dostrzec wiele ludzkich cech. Wyobrażając go sobie bałam się go i podziwiałam jednocześnie.

Polecam tę powieść przede wszystkim panom, z pewnością taka fabuła nie pozwoli na nudę podczas czytania. Nie ukrywam jednak, że niejedna czytelniczka znajdzie w tej lekturze coś dla siebie. Nie polecam tej książki osobom preferującym tkliwe romanse lub popularne powieści obyczajowe, ale jestem pewna, że większość czytelników i czytelniczek lubiących wartką akcję, sensacyjne wątki i wielką niewiadomą będzie usatysfakcjonowanych.

Zaczynając tę powieść myślałam, że jest to książka typowo dla mężczyzn. Ale, ponieważ lubię kryminały i książki akcji, byłam przekonana, że autor nie pozwoli mi się nudzić. Początkowo, tak właściwie dość długo, nie wiedziałam o co chodzi i na czym ma polegać misja głównego bohatera, ale im dalej tym robiło się ciekawiej.

Kinsky to taki polski Rambo, człowiek bezwzględny,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
253
251

Na półkach:

"NAJWYŻSZA STAWKA"
Zdarza nam się trafiać na książki, które sprawiają, że już po kilku pierwszych stronach wiemy, że nas pochłoną całkowicie. Taka właśnie powieść trafiła w diabelskie ręce. Adam Ubertowski "Syndykat", Wydawnictwo Oficynka, 2017. Trudno o bardziej tajemnicze zawiązanie akcji. Bohaterem powieści jest niejaki Kinsky, o którym w momencie, gdy go poznajemy nie wiemy zbyt dużo. Kinsky wychodzi z więzienia i tuż za jego murami uświadamia sobie , że właściwie nie ma żadnych perspektyw na dalsze życie. Nagle pod więzienną bramę podjeżdża czarna limuzyna. Kinsky bez chwili namysłu postanawia do niej wsiąść. Wyobrażcie sobie jak mnie to zaintrygowało. Z wypiekami na twarzy przewracałam kolejne strony. Po prostu musiałam wiedzieć jak dalej potoczy się, tak świetnie rozpoczęta, historia. Każdy rozdział, każda następna strona to istna bomba. Powieść Ubertowskiego pochłonęłam właściwie jednym tchem. Od literatury sensacyjnej oczekujemy przede wszystkim dynamicznej akcji. Sięgając po "Syndykat" dostaniemy wszystko, czego nam potrzeba , by się nie nudzić i dobrze bawić . Akcja jest wartka, zmienna, zaskakująca. Czytając tę powieść miałam wrażenie jakbym oglądała przyspieszone klatki przygodowego filmu. Cały czas coś się dzieje, a poszczególne zwroty akcji są nieprzewidywalne. Dałam się porwać. Jaką mroczną przeszłość skrywa Kinsky? Czym jest tajemniczy syndykat? Czy w świecie polityki i wielkich pieniędzy jest miejsce na miłość? To moje pierwsze spotkanie z autorem, ale na pewno nie będzie ostatnim. "Syndykat" to najlepsza powieść sensacyjna jaką przeczytałam w ciągu ostatnich miesięcy. Brawurowe pościgi, przemoc, pieniądze ,seks -jest tu po prostu wszystko to, co gwarantuje porywającą powieść. Jeśli jednak myślicie, że jest to jakaś uproszczona opowieść, to jesteście w wielkim błędzie. Autor bardzo inteligentnie stworzył fabułę , w której nie brakuje wątków historycznych i politycznych. Imponuje dużą wiedzą i przenikliwością. Bardzo podoba mi się sposób prowadzenia narracji. Z perspektywy trzeciej osoby liczby pojedynczej Ubertowski opisuje wydarzenia i przemyślenia bohaterów ładnym, mądrym językiem. Niezmiernie zachwycił mnie Kinsky alias Walker. Autor bardzo dozuje nam wiedzę o głównym bohaterze pogłębiając w ten sposób tajemniczość tej postaci. Wykreował bohatera, który nie podlega jednoznacznej ocenie. Skłania do refleksji Nie jest cukierkowy ani infantylny, ale nie da się mu nie kibicować. Podkreślę jeszcze raz to, o czym już wspomniałam - ten ładny język. Zgrabne, dobrze dobrane słownictwo, powieść napisana inteligentnie, ale nie w sposób napuszony. Bardzo mi się to podoba. Jednocześnie styl jest lekki i świetnie się tę książkę czyta. Jeśli choć trochę brakuje Wam postaci zbliżonych do filmowego Cobrettiego ( film "Cobra" z Sylvestrem Stallone, 1986),to polubicie Kinsky"ego. Mnie się to własnie nasuwa, choć nie lubię porównywać, że są te postacie w pewien sposób zbliżone. Mogłabym to w skrócie określić jako twardziela, zabijakę, ale takiego, któremu nie brakuje oleju w głowie. Podsumowując : mocna, intrygująca, szybka. Mogę bez wahania polecić tę książkę każdemu, kto lubi wbijające w fotel historie. Myślę, że nikt z Was sięgając po nią nie będzie żałował.Bardzo dziękuję Wydawnictwu Oficynka za podarowanie mi egzemplarza powieści, a co za tym idzie - całej masy wspaniałych wrażeń. Aż kusi, by dodać, że powieść stanowi świetny materiał na film. Diabeł gorąco poleca.

"NAJWYŻSZA STAWKA"
Zdarza nam się trafiać na książki, które sprawiają, że już po kilku pierwszych stronach wiemy, że nas pochłoną całkowicie. Taka właśnie powieść trafiła w diabelskie ręce. Adam Ubertowski "Syndykat", Wydawnictwo Oficynka, 2017. Trudno o bardziej tajemnicze zawiązanie akcji. Bohaterem powieści jest niejaki Kinsky, o którym w momencie, gdy go poznajemy nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
245
244

Na półkach: ,

Co ma zrobić ze sobą człowiek, który jest totalnie zagubiony i opuszczony przez wszystkich? Jak ma sobie wytłumaczyć to wszystko? Jakie zabójstwo? Jak mógł zostać skazany za coś, czego nie popełnił? I ten adwokat. Pewnie idealista … Podjął się przegranej sprawy bez perspektyw zarobienia na niej. To dzięki adwokatowi Kinsky tak szybko wyszedł na wolność.

Ale co zrobić z tą wolnością? Nie ma żadnych szans na powrót do dawnego życia. Jego przełożeni już się o niego nie upomną, choćby chcieli. Kto da mu szansę nie zważając na to, że odsiadywał wyrok za morderstwo? A przyjaciele? Przecież powiadomił ich kiedy wychodzi. Nie przyszedł nikt. I ta pogarda strażnika więziennego. Aż tu nagle ….

Nagle pojawia się bardzo luksusowe auto, z którego wyskakuje świetnie ubrany facet, który usłużnie odbiera od Kinsky’ego jego torbę i nonszalancko otwiera przed nim drzwi limuzyny. Jak nie skorzystać w takiej sytuacji z okazji, która spadła mu jak manna z nieba?

Gdy wsiadł do limuzyny zaczęły się pytania. Pytania, które w większości pozostawały bez odpowiedzi. I przerażenie. Skąd ci ludzie wiedzą o nim wszystko? Czyżby to oni sfingowali zabójstwo, proces i jego uwolnienie? Ale dlaczego? I kolejne przerażenie. Jeśli tak, to jaką władzą dysponują ci ludzie? Kim są? Dlaczego wybrali właśnie jego?

Tajemniczy Syndykat. Wiadomo o nim jedynie, że żadne pieniądze nie są dla niego przeszkodą i że mają niemalże (jak nie całkowicie) nieograniczoną władzę. Perspektywa przystąpienia do Syndykatu i zarobienie niewyobrażanie (jak dla niego) wielkich pieniędzy jest kusząca. Ale nie dlatego Kinsky włączył się do gry. On już innej perspektywy nie miał. Od tej pory jego imię to Walker.

Walker to agent na miarę słynnego 07. Może nawet i lepszy. Inteligentny, błyskotliwy, opanowany, potrafiący szybko podejmować słuszne decyzje, waleczny, a przede wszystkim bez względu na wszystkich i na wszystko dążący do celu. Ma zadanie i musi je wykonać. Do samego końca. Największa trudność polegała na tym, że mając szczątkowe informacje o co tak naprawdę chodzi i z kim przyjdzie mu się zmierzyć  musiał najpierw poukładać wszystkie elementy tej arcytrudnej układanki. Układanki, która wychodziła poza granice własnego podwórka. Nie wspominając już o super gadżetach, które zawsze dawały mu przewagę nad wrogiem.

Syndykat to świetnie napisana powieść sensacyjna. Brawura, wartka akcja, niebanalna intryga, zagadkowość, zgrabne dialogi, plastyczność opisów. To wszystko dało powalający efekt i sprawiło, że naprawdę ciężko było oderwać się od lektury. Tak naprawdę nic nie zostało powiedziane wprost. Niepewność towarzyszy nam do ostatniej strony, przez co czytelnik nie traci zainteresowania książką, bo przecież wszystko już się wyjaśniło. Guzik. Nie wszystko. I to może być świetna podstawa do kolejnych części. Prawdę mówiąc, gdyby pojawiła się kontynuacja przygód Kinsky’ego vel Walker’a bardzo chętnie sięgnęłabym po nią.
https://monikaolgaczyta.blogspot.com/

Co ma zrobić ze sobą człowiek, który jest totalnie zagubiony i opuszczony przez wszystkich? Jak ma sobie wytłumaczyć to wszystko? Jakie zabójstwo? Jak mógł zostać skazany za coś, czego nie popełnił? I ten adwokat. Pewnie idealista … Podjął się przegranej sprawy bez perspektyw zarobienia na niej. To dzięki adwokatowi Kinsky tak szybko wyszedł na wolność.

Ale co zrobić z tą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
871
868

Na półkach: ,

Kinsky po prawie dwóch latach pobytu w więzieniu wychodzi na wolność. Nikt na niego nie czeka. Ogarnia go przerażenie, zadaje sobie pytanie: co dalej? Takie pytanie zadaje sobie zapewne każdy opuszczający więzienne mury. Idzie przed siebie, bez celu. Niespodziewanie pojawia się przy nim ciemna limuzyna. Dostaje od nieznajomego zaproszenie do środka. Mafia? Wywiad? Tajna organizacja? – te myśli szybko przewijają się przez jego głowę. Nie odmawia, wsiada do środka. Przecież nie ma nic do stracenia.
Otrzymuje propozycję „pracy” dla nie wiadomo kogo. Do wykonania ma zadanie swojego życia. Jak się wywiąże z niego, będzie niesamowicie bogaty. Jak się nie uda, może zginąć. Organizacja, która chce go zwerbować kusi go dużymi pieniędzmi, życiem w luksusie. Jako namiastkę otrzymuje przestronny apartament, luksusowy samochód, wczasy w egzotycznym miejscu. Zdaje sobie również sprawę, że decyzja pozytywna, to droga w jedną stronę, z niej nie ma już powrotu. I jaką podejmuje decyzję? Jak myślisz?
„Czy kiedykolwiek ktoś panu odmówił przystąpienia do organizacji? - Nie. Nigdy. Nikt. - otrzymuje odpowiedź Kinsky. „Nikt nam nie nigdy odmówił zapewne dlatego, że starannie dobieramy kandydatów, eliminując ryzyko błędu niemal do zera. Bierzemy pod uwagę setki kandydatów, ale propozycję dostają tylko nieliczni”.
„Pomożemy Panu, a Pan pomoże nam.(...) Pomożecie mi, ja pomogę wam. Piękna idea”.
Główny bohater to James Bond XXI wieku. Człowiek o wielu tożsamościach - Kinsky, a może Walker - pomimo kryminalnej przeszłości - jest dla mnie bohaterem pozytywnym. Od pierwszych stron zdobywa moją sympatię. Wynika to z jego inteligencji, sprytu, odwagi, a zarazem bohaterstwa. Aby wykonać zlecone zadanie, zabija wiele osób, urządza rzeź. Potrafi poradzić sobie z kilkunastoma oprychami, nie tracąc przy tym włosa z głowy. Trochę trąca to elementami fikcji literackiej, czyni z niego nadczłowieka, dodaje bohaterowi tajemniczości. Wobec Tatiany jest grzeczny, szarmancki, chociaż ona z początku nie jest jego sprzymierzeńcem. A jednak dużo jej zawdzięcza …
Ta powieść trzyma w napięciu od samego początku. Jak to bywa z kryminałami. Poznając na samym początku głównego bohatera oraz zarys fabuły, szybko wyobrażasz sobie zakończenie tej książki. Ale zaskoczę cię, nie będzie ono sztampowe, jak w większości pozycji tego rodzaju. Mnie zakończenie zaskoczyło. Aby zasiać w tobie nutkę ciekawości, nie zdradzę więcej, sięgnij po książkę, a przekonasz się sam.
Nie brak w tej powieści elementów rodem z filmów kryminalnych. Intrygi, tajemniczość, nieczyste intencje. Bohater posługuje się gadżetami, którymi nie pogardzą nawet służby specjalne. Ołówek grafitowy wypełniony trującą substancją, samochód naszpikowany dodatkowym wyposażeniem, “zaczarowane sznurowadła". Te elementy czynią naszego bohatera niezniszczalnym.
Fabuła Syndykatu mogłaby śmiało posłużyć za scenariusz filmu sensacyjnego. Oglądałoby się go z przyjemnością, tak jak z przyjemnością czyta się książkę. Autor przybliża nam kulisy rozrachunków między “organizacjami, ślepe posłuszeństwo, wprowadza nas w świat przestępczy. Odnosisz wrażenie, że jesteś uczestnikiem tych rozgrywek. Pokazuje, że często najważniejsze są władza i pieniądze. Pieniądze są środkiem do zdobycia władzy.
Akcja tej sensacyjnej powieści toczy się dynamicznie. Autor - dziękuję mu za to - pozbawia nas długich, męczących opisów. Tutaj ich nie znajdziesz. Książka składa się kilkudziesięciu rozdziałów, które są krótkie, nie ma możliwości zgubienia wątku. To wielki plus tej powieści. Czyta się ją szybko. Kilka jesiennych wieczorów i dowiesz, czy Kinsky nie pożałuje swojej decyzji ...

Kinsky po prawie dwóch latach pobytu w więzieniu wychodzi na wolność. Nikt na niego nie czeka. Ogarnia go przerażenie, zadaje sobie pytanie: co dalej? Takie pytanie zadaje sobie zapewne każdy opuszczający więzienne mury. Idzie przed siebie, bez celu. Niespodziewanie pojawia się przy nim ciemna limuzyna. Dostaje od nieznajomego zaproszenie do środka. Mafia? Wywiad? Tajna...

więcej Pokaż mimo to

avatar
237
214

Na półkach:

Wyobraź sobie - niesprawiedliwie oskarżony i osądzony kończysz właśnie dwuletnią odsiadkę (co i tak świadczy o twoim szczęściu - mogło być o wiele dłużej, albo nogami do przodu). Wychodzisz po za więzienne mury, a tu czeka na Ciebie tylko gorycz, deszcz i brak perspektyw. Chwilę później niespodziewanie wita Cię miły starszy pan w wypasionej limuzynie i proponuje niezobowiązującą rozmowę podczas przejażdżki. A czym kończą się takie tajemnicze spotkania? Oczywiście bardzo atrakcyjną propozycją, i to z najwyższej półki, czyli tej "nie do odrzucenia".
Taką właśnie propozycję otrzymał Kinsky, bohater "Syndykatu". Syndykat poznał się na Kinskym, w końcu przeżyć dwa lata w takim więzieniu to nie lada gratka. W zamian za m.in. niewyobrażalną sumę pieniędzy nasz bohater zostaje superagentem (pozycja "były komandos" w CV dużo ułatwia) bliżej nieokreślonej tajnej organizacji. Działa ona z pobudek ideowych, ale oczywiście nie za darmo i nie boi się używać metod wątpliwej moralności. Jednym słowem robi wszystko to, czego możni tego świata wykonać nie mogą lub nie potrafią, a co do utrzymania ogólnie przyjętego porządku jest konieczne. Jest tylko jeden feler. Z Syndykatu możesz odejść tylko w foliowym worku.
Wszystko przypominało najwyższej próby balet: mężczyźni w marynarkach padali jeden po drugim, przypominając zasadzone w kręgu krzewy - wyrosłe mocno w górnej swojej części - ścinane jednym ostrym ciosem potwornie ostrego narzędzia.
Jak pewnie zauważyliście, fabuła książki pana Adama Ubertowskiego nie jest zbytnio oryginalna. W końcu tajnych organizacji, z tajnymi agentami i tajnymi misjami trochę już przeżyliśmy. Ale to nie oryginalność była tym co chodziło po głowie twórcy "Syndykatu" lecz jak sądzę, po prostu dostarczenie nam czytelnikom czystej rozrywki na poziomie. I pod tym względem jest naprawdę dobrze.
W książce od początku rządzi konkret. Nie ma tu zbytniego owijania w bawełnę i bawienia się w domysły. Najważniejsza jest intryga, z którą ma się zmierzyć Kinsky, czyli na potrzeby zlecenia, późniejszy Walker. Już po pierwszych rozdziałach (a jest ich całkiem sporo, jak na 300 stron),gdzie przeważają kolejne wymiany zdań między postaciami, nie mamy dużego problemu z naszkicowaniem kim nasz kandydat na agenta jest. Można powiedzieć, że jest idealnym materiałem na Bonda, ale bardziej tego współczesnego. Ma siłę, inteligencję i spryt, ale na szczęście również charakter, jakieś minimum emocji i wątpliwości, a kobiety dla niego to nie tylko kolejny gadżet. Z cała pewnością nie przypomina tego kelnera z okładki, która dobrej reklamy "Syndykatowi" raczej nie robi.

Kinsky zdany jest w dużej mierze na potęgę własnej improwizacji, tak więc nic w tej historii nie jest od początku do końca przesądzone. Kto jest wrogiem, kto przyjacielem, czy może jest zwykłym pionkiem, który za chwilę będzie zbędny i zrzucony ze stołu? Mamy coś na kształt uproszczonego śledztwa, pojedynki słowne, gdzie jeden fałszywy akcent lub gest może wszystko zrujnować, ale oczywiście również zabójcze femme fatale, bondowskie gadżety i last but not least - niezastąpione strzelaniny. Wszystkie składniki od lat znanego przepisu są tam gdzie powinny być. Jedynie pod koniec miałem wrażenie lekkiego przesytu, a odczuwalna podskórnie nieśmiertelność bohatera, dawała mi złudzenie uczestniczenia w czymś na kształt finału gry komputerowej.
- Więc? Ja, Walker...
- Gänger. Tak, dla wielu będziesz ich prawdziwym Doppelgängerem: ostatnie co zobaczą to twoja twarz.
Podsumowując, bawiłem się naprawdę bardzo dobrze. Kinsky'ego i jego styl po prostu polubiłem, a tempo, które zostało narzucone, nie pozwalało mi się nudzić. Poza tym nie zauważyłem jakieś większej nielogiczności czy głupoty, która wymykałaby się z jakby nie było mało realistycznej, bondowskiej (nie wiem czym zastąpić to słowo:) konwencji. "Syndykat" w swoim gatunku, lekkiej powieści, szpiegowsko-sensacyjnego przerywnika, sprawdza się naprawdę dobrze i tak go też oceniam.
http://ksiegozbiorczyta.blogspot.com/2017/11/syndykat.html

Wyobraź sobie - niesprawiedliwie oskarżony i osądzony kończysz właśnie dwuletnią odsiadkę (co i tak świadczy o twoim szczęściu - mogło być o wiele dłużej, albo nogami do przodu). Wychodzisz po za więzienne mury, a tu czeka na Ciebie tylko gorycz, deszcz i brak perspektyw. Chwilę później niespodziewanie wita Cię miły starszy pan w wypasionej limuzynie i proponuje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
503
292

Na półkach: , ,

Książka sensacyjna. Łatwa i szybka lektura. Nic specjalnego. Nasuwa mi się skojarzenie z Jamesem Bondem tylko w polskim wykonaniu i nie na zlecenie jej królewskiej mości.

Książka sensacyjna. Łatwa i szybka lektura. Nic specjalnego. Nasuwa mi się skojarzenie z Jamesem Bondem tylko w polskim wykonaniu i nie na zlecenie jej królewskiej mości.

Pokaż mimo to

avatar
751
276

Na półkach:

Polski James Bond: kobiety, gadżety i wartka mało prawdopodobna akcja.

Polski James Bond: kobiety, gadżety i wartka mało prawdopodobna akcja.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    27
  • Chcę przeczytać
    13
  • Posiadam
    10
  • 2018
    2
  • Od wydawcy/autora
    1
  • Kryminał polski
    1
  • Sensacja
    1
  • Niedokończone
    1
  • Recenzja na blogu mocnaherbata.pl
    1
  • Przeczytam 52 książki w 2018 r.
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Syndykat


Podobne książki

Przeczytaj także