rozwińzwiń

To nie jest miejsce do życia. Jak Stalin wysiedlał ludzi znad Bugu i z Bieszczad

Okładka książki To nie jest miejsce do życia. Jak Stalin wysiedlał ludzi znad Bugu i z Bieszczad Krzysztof Potaczała
Okładka książki To nie jest miejsce do życia. Jak Stalin wysiedlał ludzi znad Bugu i z Bieszczad
Krzysztof Potaczała Wydawnictwo: Prószyński i S-ka reportaż
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
reportaż
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2017-10-26
Data 1. wyd. pol.:
2017-10-26
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381230483
Tagi:
Literatura faktu historia reportaż
Średnia ocen

7,9 7,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,9 / 10
72 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1242
315

Na półkach: , , ,

„Korekta granicy wschodniej z 1951 roku była największą w historii powojennej Polski. W PRL niemal w ogóle o niej publicznie nie mówiono, tym bardziej nie pisano”.

Zostało oddanych 480 km kwadratowych ziem z województwa lubelskiego (tzw. kolano Bugu) w zamian za 480 km kwadratowych fragmentu Bieszczadów z Ustrzykami Dolnymi, Lutowiskami, Czarną i in. miejscowościami.

Ziemia za ziemię, ale co z ludźmi?
Za każdą rodziną w nowe miejsce pojechała ludzka tragedia. Poczucie straty i krzywdy.

Trudny temat podjął Krzysztof Potaczała w swym reportażu. Wysłuchał wielu rozżalonych głosów, wielu przejmujących historii i opisał je z wielkim empatycznym wyczuciem, dając czytelnikowi przestrzeń na własne refleksje.

Dla przykładu, dwa poruszające fragmenty.

„Bronek, gdzieś Ty nas przywiózł, toż tu widać tylko cztery hektary nieba”.

„Siedzenie na walizkach dotyczyło setek rodzin. Zachowywały się tak, jakby za chwilę miał podjechać pociąg i zabrać ich w podróż powrotną. Pewna urzędniczka z rady narodowej wspominała: - Weszłam do sieni starej chaty w Ustianowej. W ciemnej izbie siedział siwy mężczyzna, a obok skulona babcia. Byli tu od trzech tygodni, ale kufry wciąż stały zamknięte na kłódki. W piecu ledwo się tliło, przez dziury w oknach hulał wiatr, lecz oni zdawali się tego nie zauważać. Czułam, że cierpią, ale jedyne, co mogłam zrobić, to powiedzieć, że wszystko się ułoży. Chyba nie dali wiary tym słowom, bo nawet się nie poruszyli”.

„Korekta granicy wschodniej z 1951 roku była największą w historii powojennej Polski. W PRL niemal w ogóle o niej publicznie nie mówiono, tym bardziej nie pisano”.

Zostało oddanych 480 km kwadratowych ziem z województwa lubelskiego (tzw. kolano Bugu) w zamian za 480 km kwadratowych fragmentu Bieszczadów z Ustrzykami Dolnymi, Lutowiskami, Czarną i in. miejscowościami....

więcej Pokaż mimo to

avatar
247
74

Na półkach:

To jest chyba najlepszy reportaż o Bieszczadach. Najlepiej oddaje to, kim są ludzie mieszkający dzisiaj w tych górach. Nie jakieś kurde zakapiory czy inne dziwolągi. Normalni ludzie i ich rodziny. W końcu w Biesach nie ma już rdzennych mieszkańców, są tylko ci zasiedleni. Skąd się wzięli? Czy rzeczywiście dobrze im pośród gór? Potaczała wyjaśnia i robi to uczciwie, w dobrym stylu. Brawo!

To jest chyba najlepszy reportaż o Bieszczadach. Najlepiej oddaje to, kim są ludzie mieszkający dzisiaj w tych górach. Nie jakieś kurde zakapiory czy inne dziwolągi. Normalni ludzie i ich rodziny. W końcu w Biesach nie ma już rdzennych mieszkańców, są tylko ci zasiedleni. Skąd się wzięli? Czy rzeczywiście dobrze im pośród gór? Potaczała wyjaśnia i robi to uczciwie, w dobrym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
321
213

Na półkach: , ,

Konia z rzędem temu, kto (oprócz oczywiście historyków) ma świadomość, że po II wojnie światowej nasza wschodnia granica przeszła dość znaczącą korektę. W 1951 roku na rozkaz Stalina Polska musiała oddać Związkowi Radzieckiemu żyzne ziemie zakola Bugu w okolicach Krystynopola i Sokala, w zamian uzyskując część ubogich i wyniszczonych rabunkową gospodarką Bieszczad. Za określeniem ,,korekta granic" kryje się olbrzymia tragedia wielu tysięcy ludzi, którzy z dnia na dzień musieli opuścić swoje gospodarstwa, domy i zostali przesiedleni w nieznane, obce im tereny. O tym wszystkim opowiada książka Krzysztofa Potaczała ,,To nie jest miejsce do życia".
Autor na podstawie dostępnych wspomnień, materiałów prasowych, bibliografii opisuje losy mieszkańców obu przekazywanych między państwami krain cofając się nawet do okresu przedwojennego. Obie te ziemie stanowiły swoisty tygiel narodowy, krainę trzech kultur: polskiej, żydowskiej i ruskiej, czyli ukraińskiej. Wojna i zmienne losy okupacyjne sprawiły, że żyjące dotychczas w harmonii i spokoju te trzy nacje nagle zaczęły się zwalczać na wzajem i tępić.
Książka stanowi niezwykły zapis tragicznych losów ludzkich wplątanych w niezawinioną przez nich wielką politykę. Tą politykę, która nieodwracalnie zmieniła oblicze zarówno jednej jak i drugiej ziemi. Gorąco polecam do czytania.

Konia z rzędem temu, kto (oprócz oczywiście historyków) ma świadomość, że po II wojnie światowej nasza wschodnia granica przeszła dość znaczącą korektę. W 1951 roku na rozkaz Stalina Polska musiała oddać Związkowi Radzieckiemu żyzne ziemie zakola Bugu w okolicach Krystynopola i Sokala, w zamian uzyskując część ubogich i wyniszczonych rabunkową gospodarką Bieszczad. Za...

więcej Pokaż mimo to

avatar
829
208

Na półkach:

Na pewno słyszeliście o podręczniku do nowego przedmiotu HiT oraz o tym, że burmistrz Ustrzyk Dolnych jako jeden z pierwszych zakazał używania go w szkołach.
Dlaczego?
Powodem były nie tylko wzmianki o in vitro, ale przede wszystkim mapa zamieszczona w książce, na której Ustrzyki oraz inne okoliczne miejscowości znajdują się poza granicami Polski. Mapa opatrzona była podpisem: Tak w 1947 wyglądały (i wyglądają do dziś) powojenne granice Polski.

Jak doszło do takiej pomyłki?
Większość ludzi w Polsce nie wie, że ostatnia zmiana granic miała miejsce w 1951 roku.
6 lat po wojnie.
W PRL-u o tym nie mówiono. Był to niewygodny temat , tak jak akcja "Wisła".

Nazywano to korektą granic. Polska oddała ZSRR ziemię nad Bugiem, a otrzymała skrawek Bieszczad. Ludzi przesiedlono.
O TYM WŁAŚNIE JEST TA KSIĄŻKA.

Autor zaczyna swoją historię jeszcze przed wojną, w latach trzydziestych. Przedstawia, jak żyło się ludziom w Bełzie, Sokalu, Krystynopolu i innych nadbużańskich miejscowościach. Ludzie żyli tam tak, jak na całych kresach wschodnich - w wielonarodowej grupie. Obok siebie żyli Żydzi, Polacy, Rusini, Ukraińcy. Jakoś współistnieli. Nie znali innego życia. Kłótnie się zdarzały, jak to zwykle między sąsiadami, ale nie było nienawiści. Podobnie żyli ludzie w Lutowiskach, Czarnej, Ustrzykach Dolnych. Też w społeczeństwach wielonarodowych. Polacy często chodzili do cerkwi, bo było bliżej. Zdarzały się mieszane małżeństwa. Żydowskie dzieci siedziały w szkolnych ławkach obok polskich.

Aż przyszła wojna.
Najpierw we wrześniu 1939 roku przybyli Rosjanie. Potem w 1941 Niemcy. A w 1944 znów Rosjanie.
Były wywózki, masowe mordy, rozstrzelania, przymusowa praca, wywożenie do obozów.
I zaczęła się nienawiść.
Niemców do Żydów, Ukraińców do Polaków, Polaków do Rusinów. Każdy bał się każdego.

Ludzi tak łatwo namówić do nienawiści.
Przeraża mnie to.
Szczególnie, gdy dziś w mediach też słyszymy szczucie na inne narody, z którymi przecież jesteśmy w Unii.

Wtedy też podsycano nienawiść. I czasem nawet sąsiedzi mordowali się nawzajem.
A po wojnie, kiedy ocaleni myśleli, że to już koniec, przyszła zamiana granic i wysiedlenia.

Autor mieszkający w Ustrzykach Dolnych zna ten problem doskonałe. W książce zawarł przejmujące relacje ludzi, którym zabrano domy i wywieziono w nieznane tereny.
Niektórzy nie rozpakowywali się przez kilka lat! Wciąż, żyli nadzieją, że wrócą.
Trauma niekiedy nie opuszczała ich do śmierci. Dopiero następne pokolenia zaczęły przywykać do nowej sytuacji. Na sokalszczyźnie zostawili czyste, zadbane domy i czrnoziemne pola, a tu dostali kurne chaty kryte strzechą i nieurodzajną, pogorkowatą ziemię, której nie umieli uprawiać.
W książce pełno jest ciekawych opowieści o konkretnych, prawdziwych ludziach i ich dramatycznych przeżyciach.
Co było powodem zamiany granic?
Węgiel kamienny.
Odkryto go nad Bugiem i Stalin postanowił położyć na nim swoją łapę.

Gdy Polacy z Sokalszczyzny przybyli do Ustrzyk Dolnych, zastali tam pomnik Stalina. Nienawidzili go. W końcu w 1956 roku pozbyli się to. Ponoć został utopiony w rzece.

Bardzo polecam książkę.
Wszystkim związanym z tymi ziemiami. Oraz wszystkim miłośnikom historii.

Na pewno słyszeliście o podręczniku do nowego przedmiotu HiT oraz o tym, że burmistrz Ustrzyk Dolnych jako jeden z pierwszych zakazał używania go w szkołach.
Dlaczego?
Powodem były nie tylko wzmianki o in vitro, ale przede wszystkim mapa zamieszczona w książce, na której Ustrzyki oraz inne okoliczne miejscowości znajdują się poza granicami Polski. Mapa opatrzona była...

więcej Pokaż mimo to

avatar
659
436

Na półkach:

Teraz mało już kto wie, ale Polska jeszcze po wojnie zmieniała granicę i to w sposób dość obszerny, tracąc dużą część Hrubieszowszczyzny, a zyskując pokaźne połacie Bieszczad. W 1951 roku Stalin zarządził, aby obfitujące w czarnoziemy oraz ogromne pokłady węgla miasta i miejscowości wokół Czerwonogrodu zamienić na wyjałowioną ziemię z kończącymi się pokładami nafty i ropy wokół Ustrzyk. Akcja wymiany dotknęła zarówno Polaków zamieszkujących nad Bugiem jak również Ukraińców i mniejszości polskie w Bieszczadach (Bojków). Ci pierwsi zamieszkali w górach, drudzy zostali rzuceni wgłąb ZSRR.

Krzysztof Potaczała przedstawia w sposób pełny historię tamtych rejonów oraz samej akcji przesiedleńczej oraz tego jak ludzie żyli tam już po zmianach. Historia bardzo ciekawa, przedstawiona w mistrzowski sposób. Warta polecenia każdemu, kto chce dowiedzieć się więcej o tej największej (po akcji Wisła) od czasów II wojny światowej akcji przesiedleńczej w naszym kraju.

Teraz mało już kto wie, ale Polska jeszcze po wojnie zmieniała granicę i to w sposób dość obszerny, tracąc dużą część Hrubieszowszczyzny, a zyskując pokaźne połacie Bieszczad. W 1951 roku Stalin zarządził, aby obfitujące w czarnoziemy oraz ogromne pokłady węgla miasta i miejscowości wokół Czerwonogrodu zamienić na wyjałowioną ziemię z kończącymi się pokładami nafty i ropy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
161
67

Na półkach: ,

Do tej książki musiałem wrócić.
Zasługuje na to przede wszystkim temat i autor.
Cofam się pamięcią siedem lat wstecz, stałem wtedy przed kościołem (kiedyś cerkwią) w Czarnej przy pamiątkowym kamieniu na którym widniał napis „W 50 ROCZNICĘ. PRZYMUSOWEGO WYSIEDLENIA Z OJCOWIZNY LUDNOŚCI POLSKIEJ GMIN: BEŁZ, CHOROBROW, KRYSTYNPOL, UHNÓW, WARĘŻ, CZĘŚCI SOKALA, DO POWIATU USTRZYCKIEGO I INNYCH STRON POLSKI. PRZODKOM HOŁDZIE, POTOMNYM KU PAMIĘCI, MATCE BOŻEJ ZA OPIEKĘ W TRUDNYCH CZASACH. STARANIEM ZWIĄZKU WYSIEDLONYCH CZARNA – SIERPIEŃ 2001R.”. Przed kościołem spotykamy starszą panią - uśmiecha się ciepło - a ja do dzisiaj żałuję, że nie zamieniłem z nią choćby kilku zdań…
Przypadek sprawił, że pięć lat później na tą pozycję trafiłem w bibliotece – bezwzględnie zasługa Pań, które co jakiś czas eksponują pozycje dotyczące konkretnych zagadnień, nowości etc. Książkę przeczytałem jednym tchem, jest to naprawdę unikalna lektura, opisuje nic innego tylko część Bieszczad - małą ojczyznę, która przed wojną, stanowiła prawdziwą mieszankę etniczną i kulturową. Wojna i źli ludzie zepsuli wszystko. Ciekawie i drastycznie opisana jest zagłada tego mikroświata, czas wojny obszedł się z tym regionem nie mniej okrutnie, niż z innymi, okupacja sowiecka, potem niemiecka, akcje ukraińskich nacjonalistów i wreszcie upragniony koniec wojny. Po wojnie ta część dawnej RP została zagarnięta przez Stalina. Myliłby się ten kto sądzi, że terytorium to było wówczas jednorodne etnicznie, tu dopiero miała zadziałać „inżynieria społeczna” towarzysza Stalina. Poza Żydami, których eksterminowano w czasie wojny mieszkali tu i Polacy i Ukraińcy i inne grupy etniczne (Łemkowie i Bojkowie). Zaczęto tworzyć kołchozy, prowadzono rabunkową eksploatację terenu z drewna, a pokłady ropy zostały praktycznie sczerpane. Tymczasem w tzw. zakolu Bugu ludność polska powracała do normalnego życia, po wojennym kataklizmie. Mało kto wiedział, ze jeszcze przed wojną lwowscy geolodzy natrafili w tym rejonie na pokłady węgla. Zapewne zapobiegliwość „służb” sprawiła, że po wojnie temat niestety „wypłynął”. Dlaczego niestety. Otóż głównym rozgrywającym był Stalin, który zawsze dostawał to co chciał, licytował wysoko, nawet wówczas, gdy jego niedawny sojusznik był już na rogatkach Moskwy. W okresie powojennym był dosłownie panem życia i śmierci podbitych („wyzwolonych”) narodów, o równorzędnych rozmówcach ze strony władz PRL nie ma nawet co marzyć, bo takowych nigdy nie było. Zatem wymyślono ”korektę granicy”, żeby było typowo po sowiecku, o tą korektę zwrócił się rząd PRL. Zamiana stała się faktem i to są tylko suche słowa, bo za tą zamianą stały ludzkie dramaty i tragedie. W sposób perfidny i z premedytacją oszukano Polaków wysiedlanych z nad Bugu. Musieli zostawić wysprzątane i maksymalnie odnowione gospodarstwa w zamian za „podobne” w Bieszczadach. Okazało się to zwykłym cynicznym kłamstwem, ludzie otrzymywali rozpadające się chaty, w zamian za żyzną „tłustą” ziemię nad Bugiem, kamieniste poletka, ze zdewastowaną infrastrukturą (często celowo przez wysiedlanych zwolenników UPA). Jednym słowem ludzki życiowy dramat. Jak większość historii z polityką sowiecką w tle są to sprawy nie do opisania. Ci, którzy mieszkali w Bieszczadach (bez względu na narodowość),a jakże by inaczej ! zostali wysiedleni w głąb imperium, przeważnie na bezkresne stepy. Niektórym po wielu latach tułaczki cudem udało się wrócić do ojczyzny.
Sprawy zaszły tak daleko, że buntujących się ludzi musiał odwiedzić pełnomocnik rządu PRL Aleksander Zawadzki. Zasadniczo spełnił rolę figuranta, „podpudrowując” gdzieniegdzie tragiczną infrastrukturę. Dla niektórych zwłaszcza tych reprezentujących starsze pokolenie ten pełnomocnik to ważna figura. W tej sytuacji wyszły na jaw jego prawdziwe „możliwości”.
Po przeczytaniu tej barwnej i arcyciekawej lektury, przychodzą mi niestety same smutne skojarzenia. „Inżynieria społeczna” towarzysza Stalina doprowadziła do trwałych zmian w regionie, tragedii przesiedleńców z zakola Bugu i oczywiście degrengolady regionu, mówiąc Bieszczady każdy myśli, lasy, połoniny, ewentualnie szlak architektury drewnianej albo zapora w Solinie. Z ciekawostek należałoby zapytać czy ktoś pamięta o Siankach, przedwojennym kurorcie narciarskim z własną skocznią i torem saneczkowym, czy losie klasztoru w Chyrowie, gdzie przedwojenne gimnazjum prezentowało poziom europejski.
Miałem napisać, że Bieszczady i przesiedleńcy, którzy je zamieszkują mają szczęście, bo znalazł się ktoś kto potrafił w tak interesujący sposób opisać zagładę ich świata. Ale tak nie jest, i mają szczęście bo jednak pojawiła się pamiątka, słowo pisane, które niestety przeczyta jeden na dziesięć tysięcy, a może mniej.
Bardziej mają pecha, bo co z tego, że autor jest dobrym dziennikarzem i fajnie pisze, skoro nie przypominam sobie, aby gdzieś promowano tematy, które porusza, albo region albo historie.
Dla mnie ta historia jest unikalna i opowiedziana wybitnie. Pozostaje jedynie powiedzieć gorąco polecam…

Do tej książki musiałem wrócić.
Zasługuje na to przede wszystkim temat i autor.
Cofam się pamięcią siedem lat wstecz, stałem wtedy przed kościołem (kiedyś cerkwią) w Czarnej przy pamiątkowym kamieniu na którym widniał napis „W 50 ROCZNICĘ. PRZYMUSOWEGO WYSIEDLENIA Z OJCOWIZNY LUDNOŚCI POLSKIEJ GMIN: BEŁZ, CHOROBROW, KRYSTYNPOL, UHNÓW, WARĘŻ, CZĘŚCI SOKALA, DO POWIATU...

więcej Pokaż mimo to

avatar
663
194

Na półkach: , ,

Smutna lektura o przerażających czasach lat czterdziestych i pięćdziesiątych okolic Bełza, Krystynpola, Sokala, Ustrzyk Dolnych. Losy Rusinów, Ukraińców, Polaków, Żydów - których żywioły wojny i przesiedleń rozrzucały, jak pionki w grze. Życie ludzkie było tańsze od wody w strumieniu i nierzadko dawny długoletni sąsiad czy znajomy okazywał się bezlitosnym oprawcą; żadnego poszanowania dla własności, historii, obyczaju czy kultury. Z ogromnego narodu żydowskiego tamtych regionów pozostały jednostki; krajobrazy i stosunki społeczne zmieniły się już na zawsze. Rzesze Polaków bez pytania przesiedlono na dalekie tereny obecnej Ukrainy, zaś Ukraińców/Rusinów często na Syberię czy w stepy Kazachstanu, a Żydzi trafili w większości do bezimiennych grobów.
Oby nigdy więcej!

Smutna lektura o przerażających czasach lat czterdziestych i pięćdziesiątych okolic Bełza, Krystynpola, Sokala, Ustrzyk Dolnych. Losy Rusinów, Ukraińców, Polaków, Żydów - których żywioły wojny i przesiedleń rozrzucały, jak pionki w grze. Życie ludzkie było tańsze od wody w strumieniu i nierzadko dawny długoletni sąsiad czy znajomy okazywał się bezlitosnym oprawcą; żadnego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
130
14

Na półkach:

Książka warta przeczytania, która pokazuje jak wiele ludzkich tragedii kryło się za jedną, pozornie błahą decyzją polityków. Sama treść uporządkowana i przejrzysta, dobrze się ją czyta.
Jedyne co mi przeszkadzało, to momentami może zbyt kwiecisty język użyty do odmalowania opisywanych wydarzeń. Ale być to tylko kwestia gustu.

Książka warta przeczytania, która pokazuje jak wiele ludzkich tragedii kryło się za jedną, pozornie błahą decyzją polityków. Sama treść uporządkowana i przejrzysta, dobrze się ją czyta.
Jedyne co mi przeszkadzało, to momentami może zbyt kwiecisty język użyty do odmalowania opisywanych wydarzeń. Ale być to tylko kwestia gustu.

Pokaż mimo to

avatar
76
16

Na półkach:

Mnóstwo informacji i osobistych historii przekazanych przez autora w zwięzły sposób. Czytelny pomysł i struktura, należą się słowa uznania unikanie uproszczeń i pokazanie wielowątkowości zdarzeń. Lektura obowiązkowa przed wyjazdem w Bieszczady.

Mnóstwo informacji i osobistych historii przekazanych przez autora w zwięzły sposób. Czytelny pomysł i struktura, należą się słowa uznania unikanie uproszczeń i pokazanie wielowątkowości zdarzeń. Lektura obowiązkowa przed wyjazdem w Bieszczady.

Pokaż mimo to

avatar
194
194

Na półkach: ,

sprawnie napisane i ciekawe (szczególnie jak się "zna" ten rejon)

sprawnie napisane i ciekawe (szczególnie jak się "zna" ten rejon)

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    227
  • Przeczytane
    132
  • Posiadam
    31
  • Bieszczady
    7
  • 2018
    6
  • Teraz czytam
    5
  • Historia
    5
  • Do kupienia
    4
  • Literatura faktu
    3
  • Kresy
    3

Cytaty

Więcej
Krzysztof Potaczała To nie jest miejsce do życia. Jak Stalin wysiedlał ludzi znad Bugu i z Bieszczad Zobacz więcej
Krzysztof Potaczała To nie jest miejsce do życia. Jak Stalin wysiedlał ludzi znad Bugu i z Bieszczad Zobacz więcej
Krzysztof Potaczała To nie jest miejsce do życia. Jak Stalin wysiedlał ludzi znad Bugu i z Bieszczad Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także