Utracony dar słonej krwi
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- The Lost Salt Gift of Blood
- Wydawnictwo:
- Wiatr od Morza
- Data wydania:
- 2017-06-02
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-06-02
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788394352332
- Tłumacz:
- Michał Alenowicz
- Tagi:
- literatura kanadyjska Kanada Nowa Fundlandia Nowa Szkocja
Subtelna proza znad brzegów chłodnego Atlantyku.
Alistair MacLeod, jeden z najwybitniejszych kanadyjskich prozaików XX wieku, z rzadko spotykanym kunsztem, mądrością i ciepłem opisuje życie rybaków i górników z Nowej Szkocji i Nowej Fundlandii. Polscy czytelnicy znajdą w jego prozie to wszystko, za co pokochali powieści jego rodaka Michaela Crummeya: obrazy surowej, olśniewającej przyrody, bohaterów twardych, zawziętych, lecz na swój sposób romantycznych, opis piękna i trudów życia rodzinnego, a także zaskakująco delikatny mikrokosmos odciętych od świata osad rybackich.
Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte XX wieku. Wywodzący się z Irlandii i Szkocji mieszkańcy wschodniego wybrzeża Kanady coraz dotkliwiej czują, że ich obyczaje i sposób życia zaczynają rozmijać się z wzorcami i oczekiwaniami „nowoczesności”. Podczas gdy jedni opuszczają domy rodzinne i wyjeżdżają do wielkich miast, zachęceni szansą na edukację czy godziwy zarobek, inni z tym większym uporem trwają przy dawnych tradycjach, starając się chronić związane z nimi wartości i kulturę. Na kartach „Utraconego daru słonej krwi” wraz z plejadą górników i rybaków z krwi i kości odnajdziemy z jednej strony radość, bogactwo oraz swobodę prostego, surowego życia, z drugiej zaś – smutek powoli wdzierający się w serca ludzi zmuszonych do przemierzania ścieżek nowego, bezdusznego świata, w którym „nie ma już świętego Krzysztofa, który mógłby czuwać nad podróżującymi”.
Zafascynowany kulturą przekazów ustnych oraz przebogatym folklorem kanadyjskiego wschodniego wybrzeża, z którego sam pochodzi, MacLeod dokonuje rzeczy niezwykłej. W swojej klasycznej, misternie skonstruowanej prozie uwiecznia rozsiane na brzegach Nowej Szkocji i Nowej Fundlandii wsie i miasteczka z czasów, gdy stanowiły jeszcze świat odrębny, wciąż osadzony w nadziejach i tęsknotach przywiezionych przed wiekami przez europejskich osadników – świat dzisiaj już miniony. Jednocześnie emocje, konflikty i rozterki targające bohaterami MacLeoda są głęboko ludzkie i na tyle uniwersalne, że jego beletrystyka niejednokrotnie nabiera wymiaru poruszającej, ponadczasowej przypowieści.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Proza małych rzeczy
Choć „Utracony dar słonej krwi” bez wątpienia jest reprezentantem literackiego realizmu, który raczej nie kojarzy się z wielkimi niespodziankami, to Alistairowi MacLeodowi udaje się w tym zbiorze zaskakiwać – i to bez przerwy. Tkwiąca w jego opowiadaniach moc nie ma jednak nic wspólnego z meandrującymi, pełnymi zwrotów akcji fabułami; wynika ona z zaskakującego kontrastu, jaki tworzą surowy temat zestawiony z lirycznym sposobem jego obróbki.
Pejzaże kanadyjskich wybrzeży są piękne, co do tego chyba nikt wątpliwości nie ma (choć przecież nie każdy z nas widział je na własne oczy), takimi też pokazuje je autor. Problem w tym, że ich urok nie jest urokiem ciepłym, przytulnym, kojącym – to, także w ujęciu MacLeoda, kraina wymagająca i niebezpieczna, oferująca swoim mieszkańcom nie komfort, a znój. Rybacy i górnicy, którzy zapełniają karty tych tekstów, budzą się nie tyle nawet bladym świtem, co czarną nocą, a wyczerpującą pracę mogą przerwać tylko na czas krótkiego, niespokojnego snu. Niektórzy szukają ukojenia w alkoholu, inni w hazardzie, znajdzie się taki, który ucieka w świat książek – wszystko to jednak tylko metaforyczna chwila na złapanie oddechu, tak potrzebnego potem w kopalni czy na otwartym morzu. Co najbardziej typowe w „Utraconym darze słonej krwi”, robotnicy z Nowej Fundlandii czy Cape Breton nie narzekają na swój los: małe ojczyzny zdefiniowały ich tożsamości, są ludźmi stąd, którzy na nic nie zamieniliby losu dzielonego z kilkoma pokoleniami przodków; więcej nawet: na swoje dzieci gotowe opuścić klan, aby szukać lepszego losu, patrzą zwykle z mieszanką gniewu i pogardy, nawet jeśli te zdobywają szacunek i majątek. MacLeodowi udało się przemycić do „Utraconego daru słonej krwi” rzecz niezwykłą: pokazał surową dumę bohaterów z tego, że są, kim są; a przecież na pierwszy rzut oka robotnik z kanadyjskich wybrzeży wcale nie wydaje się wdzięcznym materiałem dla literatury pięknej, w dodatku, warto zaznaczyć, niezbyt zaangażowanej społecznie.
Gdzie jednak ten kontrast, o którym na początku pisałem? Pochodzi on stąd, że MacLeod opisuje świat twardy i nieprzystępny, a mimo to jego proza okazuje się wyjątkowo ciepła i przyjazna, choć bywa tragiczna. Rzeczywistość kanadyjskiego pisarza nie jest idealna, ale nigdy nie odwraca się do człowieka plecami – bohaterom zawsze niemal udaje się znaleźć pocieszenie, choćby najmniejsze, jak wyraz szczęścia w oczach bliskiego czy kilka zapomnianych, wymiętych dolarów w kieszeni spodni. Inna charakterystyczną cechą opowiadań zgromadzonych w „Utraconym darze słonej krwi” jest zestawienie przyziemnego, robotniczego świata z doniosłym momentem: czy będzie to opuszczenie domu przez najstarszego syna, czy też jego powrót po latach tułaczki, czy może doroczne spotkanie z nestorką rodu. Teksty MacLeoda bez wątpienia są prozą małych rzeczy, prozą szczegółów i rozbudowanego opisu, ale nie brakuje w nich z pewnością wydarzeń przełomowych – tyle że nie w znaczeniu historycznym, a prywatnym.
„Utracony dar słonej krwi” to rzecz z najwyższej półki. Jeśli lubią Państwo literaturę stonowaną, spokojną, a przy tym niewypraną z emocji i poruszającą, to zbiór ten będzie doskonałym wyborem. Mam nadzieję, że w naszym kraju ukaże się więcej dzieł Alistaira MacLeoda – po lekturze tej książki jej brak staje się wyjątkowo dotkliwy.
Bartek Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 419
- 154
- 49
- 9
- 8
- 8
- 5
- 5
- 4
- 4
Opinia
Wyobraźcie sobie, że jest sobotni letni wieczór. Słońce jeszcze walczy o pozostanie na nieboskłonie, ale za chwilę tę walkę przegra, królem dalszej części wieczora i nocy będzie księżyc. Razem z grupą przyjaciół znajdujecie się w lesie. W oddaleniu od cywilizacji oddajecie się uciechom pierwotnym – ogrzewacie się przy ognisku, pieczecie mięso, tańczycie, śpiewacie, śmiejecie się. Jest bardzo ciepło, wręcz upalnie. W takiej oto scenerii chcielibyście posłuchać historii o innym życiu. I właśnie w tym momencie powinniście pomyśleć o człowieku, którego pewnie nie znacie, podobnie jak 99% Polaków.
Alister MacLeod, bo o nim mowa, to kanadyjski pisarz żyjący w latach 1936-2014. Pisywał głownie nowele i opowiadania, a miejscem akcji były zazwyczaj okolice Cape Breton – wyspa na Oceanie Atlantyckim, położona u północnych wybrzeży Ameryki Północnej. Jak podpowiada nam wiedza pozyskana na lekcjach rozszerzonej geografii, Cape Breton posiada olbrzymie złoża węgla kamiennego, co w znacznej mierze determinuje obraz życia tamtejszej ludności. Młodzi mieszkańcy wyspy mogą swojego szczęścia zawodowego szukać także przy pracy w porcie, łowiąc ryby, ścinając i obrabiając drzewa, hodując owce czy trzodę chlewną lub uprawiając pola. Trzeba szczerze przyznać, że nie jest to kraina mlekiem i miodem płynąca. Dostępność do kultury czy mody jest bardzo ograniczona, aby uczyć się na wyższym poziomie należy opuścić wyspę, próżno tu także szukać warunków klimatycznych odpowiednich do rozwoju turystyki na szerszą skalę. Cape Breton jest w dużej mierze krainą surową, z niewielką liczbą ludności, małymi gospodarstwami rolnymi, dziką przyrodą.
Tak też właśnie rysuje nam tę krainę Alister MacLeod w książce „Utracony dar słonej krwi”. To jego pierwsza książka przetłumaczona na język polski, mam nadzieję że nie ostatnia. Autor opowiada nam kilka historii: o sprzedaży konia i związanej z tym traumie dzieci, o zawodzie górnika, o opuszczeniu rodowego gniazda przez pełnoletniego syna, o powrocie w rodzinne strony, o wygrywaniu i jego wpływie na psychikę, o rybakach. To nie są skomplikowane i rozbudowane intrygi, nie ma takiej potrzeby. Życie mieszkańców wyspy jest dla nas, przyzwyczajonych do wysokiego tempa, na tyle egzotyczne, że te proste historie, czasem z morałem a czasem i bez niego, trzymają w napięciu bardziej niż niejeden kryminał.
Siłą poszczególnych przypowieści jest unikatowy, plastyczny język autora, który słowem potrafi oddać to, co najlepszy aparat świata eksponuje na kliszy przy zachowaniu wysokiego poziomu kadrowania, doboru barw, gry świateł i cienia, emocji. MacLeod mógłby być fenomenalnym malarzem. Zarówno krajobrazy, jak i ludzkie charaktery kreuje w sposób tak realny, że wszystko o czym pisze, czytelnik widzi i czuje jak na dłoni. Zagłębiając się w treść książki można wyczuć wiejące spomiędzy stron podmuchy mroźnego wiatru, smród zagrody pełnej zwierzęcych ekskrementów czy ciepło południowego słońca.
Powiedzieć jednak że „Utracony dar słonej krwi” to książka przede wszystkim pełna magicznego realizmu, to jak nie powiedzieć nic. Autor pod powłoką wspaniałych opisów niebezpiecznych wybrzeży, daje czytelnikowi wgląd w niezwykłą panoramę ludzkich charakterów. Świat przedstawiony pełen jest szarości, smutku, pracy, utraconych marzeń. Tu nie ma miejsca na humor, sztuczność. To nie jest lektura rozrywkowa. Można nazwać tę książkę depresyjną, a można po prostu życiową. Bo też mimo odmienności kulturowej, trudno nie odnaleźć w tych opowieściach uniwersalności. MacLeod maluje nam obcy świat, zadziwiająco podobny do naszego. Jego literacki talent, plastyczny język oraz sugestywny styl narracji, nacechowanej psychologiczną przenikliwością sprawiają, że bynajmniej nie mamy wrażenia błahości opisywanych wydarzeń, wręcz przeciwnie, w trakcie lektury kolejnych opowiadań zyskują one siłę przypowieści, a emocje bohaterów stają się naszymi uczuciami. „Utracony dar słonej krwi” to historia nieustającej walki człowieka z naturą. To nauka o odpowiedzialności i również lekcja kontemplacji codzienności, bardzo ważna lekcja, obowiązkowa do przetrawienia przez człowieka XXI wieku.
Książka Alistera MacLeod’a to bez wątpienia jeden z najlepszych zbiorów opowiadań jakie czytałem w życiu. Zagłębiając się w kolejne opowieści, uważnie śledziłem nie tylko perypetie i emocje bohaterów, ale też podziwiałem styl narracji, umiejętnie łączący prostotę z wyrafinowaniem, przejrzystość i liryczność, dosadność i magię. Ta proza wymyka się gatunkom i szufladkowaniu, nie jest czymś pomiędzy. Ona trafia w punkt, idealnie nadaje się do opowiadania przy ognisku, w letnie sobotnie wieczory. Stanowi modelowy przykład zamknięcia melancholii codzienności w słowach. Kupujcie, wypożyczajcie, dzielcie się tą lekturą, bo naprawdę warto. Ostrzegam jednak, że po spotkaniu z nią pozostanie niedosyt, że to już koniec i ciągu dalszego nie będzie.
Opinia wraz z dyskusją dostępna na https://melancholiacodziennosci.blogspot.com/
Wyobraźcie sobie, że jest sobotni letni wieczór. Słońce jeszcze walczy o pozostanie na nieboskłonie, ale za chwilę tę walkę przegra, królem dalszej części wieczora i nocy będzie księżyc. Razem z grupą przyjaciół znajdujecie się w lesie. W oddaleniu od cywilizacji oddajecie się uciechom pierwotnym – ogrzewacie się przy ognisku, pieczecie mięso, tańczycie, śpiewacie,...
więcej Pokaż mimo to