Amnezjak
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Wydawnictwo:
- Powergraph
- Data wydania:
- 2017-05-05
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-05-05
- Liczba stron:
- 480
- Czas czytania
- 8 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788364384646
- Tagi:
- fantastyka inwazja obcych literatura polska niebezpieczeństwo odwaga opowiadania podstęp science fiction walka o przetrwanie zbiór opowiadań
- Inne
Literatura Jakuba Nowaka nie tylko kipi od pomysłów, które innym wystarczyłyby na całe fantastyczne cykle, ale napisana została z rzadkim literackim wyczuciem, gęstością i świadomością pisarskich arkanów. Autor to pisarz i politolog, który od początku podąża swoimi ścieżkami. Wizje SF oszałamiającej przyszłości, fantastycznej przeszłości i złożonej teraźniejszości rzadko bywają tak brawurowe, bogate i przemyślane.
Spis treści:
"Karnawał", "Dziwne dni", "Ekumenizm", "Rychu", "Retro", "Ciężki metal", "Dominiczka mówi", "Zimno, gdy zajdzie" oraz "Amnezjak".
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Cóż to za wizja!
Na początku mojej recenzenckiej przygody miałem spore problemy z recenzowaniem zbiorów opowiadań, co było dla mnie bardzo nieprzyjemne, bo, oczywiście, uwielbiam krótkie utwory czytać. Z czego owe problemy wynikały? Z niezdecydowania: traktować tom jako całość i skupić się na tym, co teksty łączy czy też poświęcić każdemu choć kilka zdań, co z kolei recenzję w nieskończoność rozwleka? I kiedy byłem pewien, że mam już ten dylemat za sobą, przyszedł Jakub Nowak, aby mi o nich boleśnie przypomnieć. Bo o opowiadaniach zebranych w „Amnezjaku” chce się pisać i dyskutować w nieskończoność.
Jeszcze kilka lat temu czytałem przede wszystkim fantastykę. W pewnym momencie musiałem od niej uciec z powodów bardzo prozaicznych: zawodziła w tym, w czym powinna dominować i czego przede wszystkim w niej szukałem – odwadze w eksperymentowaniu, bogactwie wizji, zdolności do pobudzania wyobraźni. Jeśli Państwo odczuwają brak tych walorów we współczesnej literaturze, to na półkach księgarń nie tak dawno pojawił się liczący niemal pięćset stron medykament.
Czego tu nie ma! Zaczyna się wszystko od alternatywnej historii europejskiego XIX wieku, w której wiodącą rolę odgrywają Obcy w „Karnawale” (zastanawiam się czasami, dlaczego właściwie ścisłe połączenie fantastycznonaukowego motywu kontaktu z inną cywilizacją łączy się z historycznymi odmianami fantastyki tak rzadko – i Flynn w „Eifelheimie”, i Nowak w nominowanym do Zajdla opowiadaniu udowadniają, że można na tym polu dokonywać prawdziwych popisów). Nie myślcie jednak, moi Państwo, iż to niby karkołomne (bo w istocie bardzo zręczne) połączenie w jakikolwiek sposób determinuje dalszą część zbioru: będzie w nim i paranoiczna, dickowska opowieść o...samym Dicku i jego zmitologizowanym w Polsce podejrzeniu o to, że Stanisław Lem był sztucznym radzieckim tworem („Rychu”), będzie pijana, hipnotyczna historia Morrisona żyjącego i tworzącego w PRL-u („Dziwne dni”), będzie próba zszycia błyszczącego neonami cyberpunku w duchu Gibsona z komunistycznymi realiami („Retro”). Będą w końcu moim osobiści faworyci, absolutne perełki i najlepsze opowiadania w polskiej fantastyce, jakie czytałem od lat (kto wie, czy nie od wydanego przed sześciu laty „Króla bólu” Jacka Dukaja): najpierw wojna decydująca o bycie i niebycie dwóch cywilizacji, która toczy się na memy (w znaczeniu dawkinsowskim, nie, nazwijmy to, internetowym) w „Ciężkim metalu”, potem doskonale pokazana absurdalna złożoność (a przy okazji przypadkowość) procesów decydujących o współczesnych trendach w „Dominiczka mówi:”. W tym zbiorze znalazło się miejsce dla wszystkich, naprawdę wszystkich odmian fantastyki – poza jedną. Tym, co patronujący „Rychowi” Philip K. Dick nazywał „kosmicznymi przygodówkami”; tym, przed czym niżej podpisany te kilka lat temu chciał rozpaczliwe uciec.
Oznacza to oczywiście, że „Amnezjak” nie do wszystkich trafi, co do tego nie mam wątpliwości. Choć Nowak lubi zbliżyć się do konwencji przygodowej (w „Karnawale” czy „Ekumenizmie” z pewnością nie brakuje efektownych scen i ekscytujących fabuł), to za żadne skarby nie pozwala jej wygrać z ideą – to wizja zawsze stoi na pierwszym miejscu. Wizja decyduje nie tylko o przebiegu fabuły, ale także o zachowaniach bohaterów i brzmieniu języka, co zmusza czytelnika do nieustannej uwagi. Nie ukrywam zresztą, że sam od co najmniej dwóch tekstów absolutnie się odbiłem: „Retro” i tytułowy „Amnezjak” nie przekonały mnie ani trochę. A najlepsze w tym zbiorze jest to, że mógłbym się założyć, iż niektórzy czytelnicy zakochali się w którymś z tych dwóch tekstów, zupełnie nie podzielając moich zachwytów „Ciężkim metalem” czy opowiadającym w niezwykle brutalny sposób o stracie dziecka „Zimno, gdy zajdzie”.
Cóż mogę powiedzieć? Cieszę się, że fantastyka, z której się jako czytelnik wywodzę, wciąż potrafi mnie zaskakiwać. Cieszę się, że ktoś taki jak Jakub Nowak potrafi przypomnieć, iż science fiction to nie tylko lasery i kosmici do rozwalenia. Cieszę się, że mamy w Polsce naszego własnego Teda Chianga – ubolewam co prawda nad tempem pracy obu autorów, ale doskonale je rozumiem: najwyższa jakość wymaga czasu. Warto było czekać na wizje tak oszałamiające.
Bartosz Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 424
- 115
- 64
- 10
- 7
- 5
- 4
- 3
- 3
- 3
Opinia
Recenzja przygotowana we współpracy z portalem Szortal - była też tam pierwotnie publikowana (http://szortal.com/node/12490).
Można też przeczytać ją na
http://plejbekpisze.blogspot.com/
Wojny na symbole
Zbiór opowiadań Jakuba Nowaka, wydany w tym roku przez wydawnictwo Powergraph, jest antologią szczególną. Zawarte w nim opowiadania sprawiają wrażenie pisanych przede wszystkim dla idei i autorskiej potrzeby ekspresji, bez oglądania się na potrzeby rynku. Żaden z dziewięciu tekstów Nowaka nie uśmiecha się do czytelnika, żaden nie daje taryfy ulgowej. Są to rzeczy trudne, złożone pojęciowo i konstrukcyjnie i za każdym z nich kryje się głębia interpretacyjna, z jaką rzadko spotykam się przy okazji czytania antologii fantastycznych. Jakub Nowak przedstawia dziewięć światów rzetelnie zbudowanych od podstaw, prawie nie obudowując opowieści infodumpami, co wskazuje nie tylko na stawianie wysokich wymagań odbiorcy, ale i na spory kredyt zaufania do niego.
Co możemy znaleźć w „Amnezjaku”? Przede wszystkim olbrzymią różnorodność scenografii, dopracowanych tak szczegółowo i tak napakowanych detalami, że gdyby oddać je w ręce jakiejś fabryki do zarabiania pieniędzy, powstałyby na ich podstawie całe powieści albo kilkutomowe sagi. Tymczasem Nowak wyciska ze swych kreacji najgęstszą esencję, racząc czytelnika jednorazowymi małymi kieliszkami koncentratu. Espresso, które serwuje, występuje w kilku odmianach i smakach. Może to być dickowska multirzeczywistość osadzona w PRLu; agresywny cyberpunk niedalekiej przyszłości; cyberpunk-retro, swego rodzaju hołd dla Williama Gibsona; naładowana akcją wizja wojen sztucznych inteligencji, poziomem komplikacji settingu dorównująca „Perfekcyjnej niedoskonałości” Dukaja; wycieczka do środka głowy wielce nieszczęśliwego chłopaka, kreującego dodatkowe światy, aby poradzić sobie z rzeczywistością. To również wariacja na temat tego, co by było, gdyby teoria Dicka o nieistniejącym Lemie okazała się prawdziwa; wizja krakowskiego Wawelu jako szeregu bitów w postludzkim świecie; grająca mocno na emocjach opowieść o powrocie ojca do świata żywych w ciele własnego syna; i w końcu najbardziej rozhukana, nadekspresyjna, steampunkowa wizja dziewiętnastowiecznej Polski powleczonej tajemniczą grzybstą. Opowiadanie to, zatytułowane „Karnawał”, jest prawdziwym świadectwem niezwykłych możliwości wyobraźni Jakuba Nowaka – kombinacja dukajowych skoliodoi z organicznymi masami, przez które przedzierał się Multabazao Ursa. I wystarczył tylko ten jeden tekst, abym doświadczył takiej siły rażenia i bogactwa szczegółów, jakiego dawno nie spotkałem w polskiej fantastyce.
Opowiadania z „Amnezjaka” mają tę właściwość, która nie pozwala na zamknięcie zbioru z czytelniczą satysfakcją tylko po jednorazowej lekturze. Pierwszy raz z Nowakiem to próba utrzymania się na fabularnej powierzchni, dekodowanie skomplikowanych treści i układanie faktów, walka o niedopuszczenie do blamażu przed samym sobą. Druga randka to już zupełnie inna restauracja – można w końcu w spokoju podjąć próbę degustacji najbardziej wykwintnych alkoholi – czyli odkrywania drugiego dna. O czym zatem pisze Jakub Nowak? Czy możemy znaleźć jakieś spójne przesłanie, kryjące się w jego opowiadaniach? Jakiś motyw przewodni?
Ludzie przewijający się przez teksty składające się na „Amnezjaka” to ofiary ponowoczesnego świata. Pełno ich, jeden przy drugim, a jakby każdy osobno. Zapomnieli, jak porozumiewać się między sobą, jak po prostu rozmawiać. Współczesny świat to eksplozja nadmiaru informacji, braku chęci zakotwiczenia sensu życia na tym, co istotne. Ludzie uciekają w swoje własne, subiektywne narracje, tworzone dla nadania wszystkiemu, co nas otacza, cech utylitarności. Ich wizje świata pozbawione są punktów wspólnych i miejsc, gdzie mogłyby się one zazębiać. Dzieje się tak w przeszywającym „Zimno, gdy zajdzie”, gdzie rozpadają się wszelkie relacje międzyludzkie, a radzenie sobie ze stratą bliskiej osoby, bez dialogu i chęci zrozumienia drugiej strony, jest z góry skazane na niepowodzenie. Bohaterowie „Dominiczka mówi” nakładają własne cyfrowe obrazy na otaczającą ich wspólną rzeczywistość, odbierając jej powoli obiektywne cechy, mogące być platformą porozumienia. Neurokoneksja niby łączy wszystkich, ale bardziej ich dzieli. Każdy człowiek podłączony do sieci kreuje tak naprawdę swój własny świat, włazi do Lemowego, solipsystycznego słoika doktora Corcorana, pozwalając sztucznym impulsom kreować ścieżki komunikacyjne, zamiast oprzeć się na tych właściwych, naturalnych.
„Rychu”, alternatywny Philip K. Dick, tworzy zupełnie własną, oderwaną od faktów wizję świata zafiksowaną na znanej teorii odbierającej Lemowi podstawę istnienia. I wreszcie – ekstremalne wizje subiektywizacji otaczającego świata i urzeczywistnienie własnych narracji pojawiają się w tytułowym „Amnezjaku” (wirtualne, samoświadome byty z posterunku Wawel snują swoje odrębne sagi, które według założeń ich świata mają łączyć się w tzw. „wspólne podanie”) oraz w „Ciężkim metalu” (znakomity, gęsty tekst, tylko że zupełnie nieodporny na spojlery, więc na takiej wzmiance poprzestanę).
Problemy z komunikacją i znalezieniem wspólnego języka nie powstają tylko w wyniku braku chęci porozumienia. To sam świat, a właściwie światy wykreowane w opowiadaniach Nowaka, stawiają barierę. Otóż w naszej rzeczywistości powstaje pewien fałsz, z którego mało kto zdaje sobie sprawę. My, ludzie od zawsze uporczywie próbujemy systematyzować rzeczywistość. Daje nam to poczucie bezpieczeństwa, harmonii, pozwala na kategoryzację doznań. Nadajemy nazwy, znakujemy, tworzymy symbole. Jesteśmy Linneuszami rzeczywistości, doprowadziliśmy do tego, że żyjemy, jak to mówi Dominiczka „w czasach skrótów myślowych, dwukropków, fragmentów, równoważników zdań”. Nasz świat zawiera coraz więcej informacji, przy jednoczesnym status quo treści. Siłą rzeczy powstaje szum informacyjny, nadmiarowy i zbędny, ale niemożliwy do wyrugowania. Znaki i symbole zaczynają wykrzywiać rzeczywistość, kłamią, udają, że coś znaczą, a ostatecznie okazuje się, że nie znaczą nic.
W „Ciężkim metalu” Łukasz, żołnierz w jakiejś dziwacznej wojnie z „przedziwnu”, koszmarnym bytem zniekształcającym rzeczywistość, mówi, że „wróg wlewa się do naszego świata, skaża semantykę, kaleczy nasze umysły, zmienia znaczenie słów, obrazów, wspomnień i emocji. Niszczy to, co w nas najważniejsze – umiejętność porozumienia. Odrywa nas od siebie, niepostrzeżenie”. Wyrodna matka bohatera „Dominiczka mówi” powraca po latach i nie pragnie porozumienia z synem w tradycyjny sposób. Mówi do niego językiem symboli memosfery, skrótami, hasztagami, nie duszą i sercem. Zrozpaczeni rodzice z opowiadania „Zimno, gdy zajdzie” myślą, że samo ludzkie ciało niesie jakąś większą wartość niż tylko kilogramy mięsa. Okazuje się, że ciało bez duszy jest tylko pustym, bezwartościowym symbolem.
Szczególnym przypadkiem świata zdominowanego przez symbole jest ten z opowiadania „Retro”. To historia pewnej grupy ludzi, żyjącej w podziemiach pod Śląskiem w latach zimnej wojny. W czasach, gdy gibsonowy cyberpunk się już zestarzał, Nowak bierze akcesoria z lat osiemdziesiątych i buduje z nich swoją odpowiedź na „Neuromancera”, tworząc swoisty cyberpunk-retro. Symbole i obrazki konstytuują cały świat bohaterów opowiadania, poruszamy się ciągle w otoczeniu atrap, „kamuflaż wyewoluował w samą istotę rzeczy”. „Retro” dodatkowo wchodzi mocno w interakcję z takim czytelnikiem jak ja, który dzieciństwo spędził w PRLu. Symbole do mnie mówią. Gadają do mnie okulary Jaruzelskiego, wąsy Wałęsy, pała zomowca, pikseloza Commodore, obrazki ludzi skaczący przez płoty w Stoczni Gdańskiej, foliowe ceraty w kratę, „Wind of change” Scorpionsów, mołotowy lądujące na policyjnych sukach.
Próżnia semantyczna pęcznieje, chaos znaków narasta, memy wypierają treści. Powtórz swoje imię kilkadziesiąt razy, a stanie się ono bełkotem. W „Amnezjaku” sztuczne inteligencje, spersonifikowane jako królewska świta Jagiełły i mieszkańcy Wawelu, powtarzają pewne czynności, gesty i snują opowieści, które są całkowicie oderwane od swoich znaczeniowych źródeł. Symbole naszej kultury, nie dość, że zostały swoimi własnymi karykaturami (kodeksowe pozdrowienia i rytualne okrzyki oparte na kibolskich wulgaryzmach to przecież raczej anty-kultura), to dodatkowo stały się tylko pustymi ciągami bitów. Procesuje się tylko samo sedno informacji, tylko dla samego procesowania i jakiegoś mętnego tłumaczenia o potrzebie pomocy tajemniczym „ojcom” w międzygalaktycznej wojnie. A dlaczego dokładnie? Nie wiemy, bo zapominamy, doznajemy amnezji, ciągle gubimy gdzieś treści w lawinie martwych sygnatur. A każda kolejna iteracja przetwarzania treści jest coraz uboższa i coraz bardziej skarlała.
Co jednak utrzymuje fałsz? Dlaczego rzeczywistość tak bardzo chętnie poddaje się stemplowaniu, dlaczego zaciera się różnica pomiędzy nią a jej przedstawieniem? Wykreowana, wirtualna nakładka na realny świat jest po prostu atrakcyjniejsza. Media społecznościowe zawierają nasze ładne zdjęcia a nie te po przebudzeniu się na kacu, reklama pokazuje świat pomalowany szminką dzielnicy wieżowców, a nie ten umazany krwią podłych przedmieść, facebook ma lajki a nie dislajki – słowem, znaki i symbole powstają, bo mają dla nas wysoką wartość. Łechczą nasze ego, głaskają po głowie, pozwalają nam poczuć się lepszymi niż reszta świata. Wykreowana rzeczywistość urealnia się coraz bardziej – tego pragniemy, uciekając od jej źródeł. W jednym z moich ulubionych opowiadań możemy doświadczyć wręcz dosłownej realizacji tej tezy. „Dziwne dni” to wizja Polski, która dostała się po drugiej wojnie światowej w obszar wpływów Stanów Zjednoczonych. Jim Morrison, syn żołnierza stacjonującego w naszym kraju, wraz z trzema chłopakami z Lublina zakłada zespół The Doors i robi oszałamiającą karierę. Staje się symbolem-monstrum, o kilka rzędów wielkości przewyższającym to co za sobą kryje. W opowiadaniu pojawia się tajemnicza, na poły realna kobieta fatalna, która ma dla Jima wejściówkę do „Klubu 27”, a także Hawthorne Abendsen, autor słynnej powieści „Utyje szarańcza”, która jak wiemy skrywała w sobie świat o wiele prawdziwszy, niż ten w którym żyli jej czytelnicy. I wreszcie pojawia się całe równoległe uniwersum z komiksowym kapitanem Żbikiem, prowadzącym swe śledztwo. Rzeczywistość polskich Doorsów miesza się z rzeczywistością Żbika, przy czym kwestia tego, które realia są pierwotne, a które wtórne, staje się mocno dyskusyjna. Znaki się urzeczywistniają, a desygnaty tracą ontologiczne podstawy. Rewelacyjne, lekko paranoiczne opowiadanie w duchu Philipa K. Dicka.
A skoro o autorze „Człowieka z wysokiego zamku” mowa – Rychu, alternatywny Dick, zwraca uwagę na jeszcze jedną przyczynę siły świata wyprodukowanego przez puste emblematy. Otóż symbole mają przede wszystkim wartość użytkową, bardzo atrakcyjną dla swojego odbiorcy. Rychu mówi agentom FBI, że sowieci uknuli wobec Ameryki bardzo perfidny plan. „Technologia audiowizualna służy do wytwarzania określonych postaw, które wypierają te będące podstawą naszej kultury. W ten sposób chcą osłabić kraj. (***) To jakaś skomplikowana marksistowska technologia: przekaz ukryty jest w pozornie neutralnych obrazach i dźwiękach. Superstechnicyzowana wojna na symbole”. Świat symboli coraz częściej zaczynają rozwijać pozakulturowe czynniki, sztucznie wykreowane zgodnie z zasadą maksimum zysku. Trendy kulturowe nie powstają jako wypadkowa pojedynczych ludzkich działań, lecz jako kreacja sprytnego managera. Dokładnie taki „skok na symbole” zamierza wykonać bezwzględna korporacja z opowiadania „Dominiczka mówi”. Chce doprowadzić do tego, że czasy, które nadejdą, będą erą wojen na symbole. Bezwzględnych batalii o naszą percepcję i umysły, wojen ekonomicznych toczonych za pomocą celowo zorganizowanych impulsów medialnych, gdzie łupami będziemy my – bezwolni konsumenci z wypranymi mózgami. Będzie to epoka starć przeniesionych całkowicie w świat wirtualny, czego skrajnie wyekstrapolowanym przykładem są ekscytujące wizje z tytułowego „Amnezjaka” i „Ekumenizmu”.
W czasach, gdy Jacek Dukaj utkwił na dnie jakiegoś literackiego limbo a Stanisław Lem nadal nie żyje, Jakub Nowak jest jednym z tych autorów, którzy definiują pojęcie złożonej, problemowej fantastyki. Jeśli ktoś zastanawia się, jak powinno pisać się teraz science fiction, musi przeczytać „Amnezjaka”. Odpowiedź w środku. Mnie osobiście oszołomiła.
Recenzja przygotowana we współpracy z portalem Szortal - była też tam pierwotnie publikowana (http://szortal.com/node/12490).
więcej Pokaż mimo toMożna też przeczytać ją na
http://plejbekpisze.blogspot.com/
Wojny na symbole
Zbiór opowiadań Jakuba Nowaka, wydany w tym roku przez wydawnictwo Powergraph, jest antologią szczególną. Zawarte w nim opowiadania sprawiają wrażenie pisanych przede...