Coś tu się podziało... Coś złego.
Zacznijmy od tego iż całość skupia się teraz na historii Danny i Rippera. Dlaczego nie powiedziałam że są oni głównymi bohaterami? Ponieważ autorka za wszelką cenę wciska nam (w sumie na siłę) bohaterów pierwszej części czyli Eve i Deuca. Rozumiem że mają oni ciągły kontakt z Danny i Ripperem jednak uważam że rozdziały poświęcone ciągnięciu wątku który wydawało mi się został dobrze zakończony w pierwszej części... no cóż. Jak dla mnie służy tylko zapełnieniu stron.
O ile pierwsza część mi się podobała między innymi za obraz twardych i bezwzględnych mężczyzn o tyle w tej książce wszystko wróciło do normy. A przynajmniej do poziomu który znamy z innych książek. Powróciły ckliwe wyznania miłości, może łez z byle powodu... I co gorsze... w tej książce nie dzieje się zupełnie nic. Zero akcji. Może autorka próbowała wprowadzić jakiś wątek gdzieś tam na samym początku, jednak skupiając się tylko i wyłącznie na uczuciu Danny i Rippera chyba szybko o nim zapomniała.
W dodatku autorka w trakcie jednego rozdziału mającego średnio 10 stron wielokrotnie zmienia styl narracji z pierwszoosobowej na trzecioosobową. Tak jakby sama nie mogła się zdecydować jak chce opisać całą historię.
No boli mnie że ci silni zdecydowani mężczyźni zamienili się w stado niezdecydowanych owiec. A szkoda bo to był chyba jedyny potencjał płynący z wcześniejszej książki tej autorki.

Coś tu się podziało... Coś złego.
Zacznijmy od tego iż całość skupia się teraz na historii Danny i Rippera. Dlaczego nie powiedziałam że są oni głównymi bohaterami? Ponieważ autorka za wszelką cenę wciska nam (w sumie na siłę) bohaterów pierwszej części czyli Eve i Deuca. Rozumiem że mają oni ciągły kontakt z Danny i Ripperem jednak uważam że rozdziały poświęcone...