kiedyś jak wybierałem się na dłuższe posiedzenie do Biblioteki Narodowej to sobie tą książczynę zamówiłem do czytelni. Spełniła wszystkie moje oczekiwania: komunistyczna propaganda w starym stylu, na bezczela, a z tej wartkiej rzeki kłamstw, przemilczeń, manipulacji, idiotyzmów, uproszczeń, wyzwisk i zwykłych bzdur trzeba wręcz wyławiać pojedyncze paragrafy, które jako tako dadzą się przeczytać.

Czy więc odradzam? No oczywiście, tak. To znaczy, raczej tak. Ale jak ktoś chce poznać klasyczną, radziecką definicję hiszpańskiej wojny domowej, to jest właśnie to. "Narodowo-rewolucyjna wojna ludu hiszpańskiego". To była perspektywa, którą wiodąca nauka opracowała i serwowała przez pół wieku. Tak od lat 40-tych. Bo oczywiście w czasie samej wojny domowej ta sama propaganda miała inną linię: o rewolucji cicho sza, ani mru-mru, żeby nie spłoszyć burżuazyjnych mocarstw, jest tylko antyfaszyzm i walka o demokrację.

kiedyś jak wybierałem się na dłuższe posiedzenie do Biblioteki Narodowej to sobie tą książczynę zamówiłem do czytelni. Spełniła wszystkie moje oczekiwania: komunistyczna propaganda w starym stylu, na bezczela, a z tej wartkiej rzeki kłamstw, przemilczeń, manipulacji, idiotyzmów, uproszczeń, wyzwisk i zwykłych bzdur trzeba wręcz wyławiać pojedyncze paragrafy, które jako tako...