rozwińzwiń

Gajcy. W pierścieniu śmierci

Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
23 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
161
95

Na półkach:

Przyjemna w lekturze, dokładna książka. Autor pozostaje krytyczny wobec Gajcego, ta książka to nie peany skierowane w stronę bohatera biografii. Jednakże należy zwrócić uwagę, że autor nie ukrywa swojej niechęci wobec politycznej postawy poety (wręcz niekiedy ją bagatelizując),co wydaje się dość niesmaczne (przede wszystkim przez powtarzalność i wyraźne poczucie wyższości autora).
Książka ładnie ukazuje fakt, że Gajcy zginął młodo, a jego dzieła to w znaczącej części utwory autora, który jeszcze kształtuje swoją tożsamość, który nie osiągnął jeszcze doskonałości mistrza.

Przyjemna w lekturze, dokładna książka. Autor pozostaje krytyczny wobec Gajcego, ta książka to nie peany skierowane w stronę bohatera biografii. Jednakże należy zwrócić uwagę, że autor nie ukrywa swojej niechęci wobec politycznej postawy poety (wręcz niekiedy ją bagatelizując),co wydaje się dość niesmaczne (przede wszystkim przez powtarzalność i wyraźne poczucie wyższości...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1089
999

Na półkach: ,

Jego talentem zachwycał się Iwaszkiewicz, pochwał nie szczędził wiekowy Staff, a Herbert i Miłosz po latach uznali go za najlepszego poetę z pokolenia Kolumbów. W świadomości Polaków Tadeusz Gajcy (1922-1944) nie zapisał się chyba zbyt mocno, nawet w szkole mało się o nim mówi. Nie bez przyczyny – komunistyczne władze konsekwentnie wymazywały pamięć o działaczach podziemnej armii polskiej i uczestnikach powstania warszawskiego; dotyczyło to również literatów, zwłaszcza tych skupionych wokół pisma ultraprawicowców „Sztuka i naród”. Zresztą o tym, jak politycy przemilczali, a koledzy i entuzjaści walczyli o publikację twórczości poległych, z pewnością mogłaby powstać osobna, wielce zajmująca książka.

Dzieło Stanisława Beresia szaleńczo zajmujące nie jest, jego znaczną cześć stanowi opracowanie dorobku literackiego Gajcego, rzecz zdecydowanie dla fanów poety i badaczy literatury. Niemniej część pierwszą tego pokaźnego tomu czyli biografię przeczytać z pewnością warto, jako że autor "Miłości bez jutra" był niewątpliwie postacią interesującą, nie do końca jednoznaczną. Do dzisiaj trwają spory, czy podzielał ideologię swoich pracodawców i czy był antysemitą – Bereś zakłada, że raczej nie. Wiadomo natomiast, że Gajcy wierzył w dziejową rolę Polski, chciał poezji narodowej i rwał się do walki z okupantem. Poza tym był jak setki innych młodzieńców: kochliwy, skory do zabawy i żartów, z głową pełną pomysłów. I z wyobraźnią nasyconą apokaliptycznymi wizjami.

Jego talentem zachwycał się Iwaszkiewicz, pochwał nie szczędził wiekowy Staff, a Herbert i Miłosz po latach uznali go za najlepszego poetę z pokolenia Kolumbów. W świadomości Polaków Tadeusz Gajcy (1922-1944) nie zapisał się chyba zbyt mocno, nawet w szkole mało się o nim mówi. Nie bez przyczyny – komunistyczne władze konsekwentnie wymazywały pamięć o działaczach podziemnej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2113
202

Na półkach: , , ,

Bardzo męcząca i wymagająca pozycja. Spodziewałam się biografii i wspomnień o poecia - tymczasem to analiza twórczości. Dla filologów raczej niż dla zwykłych "czytaczy".

Bardzo męcząca i wymagająca pozycja. Spodziewałam się biografii i wspomnień o poecia - tymczasem to analiza twórczości. Dla filologów raczej niż dla zwykłych "czytaczy".

Pokaż mimo to

avatar
943
405

Na półkach:

Książka podzielona na dwie części - pierwsza to biografia pisarza, druga bardzo rozbudowana dotyczy jego twórczości. Pierwsza część bardzo ciekawa, druga na pewno bardzo ciekawa dla specjalistów, ale dla laika trudna w odbiorze.

Książka podzielona na dwie części - pierwsza to biografia pisarza, druga bardzo rozbudowana dotyczy jego twórczości. Pierwsza część bardzo ciekawa, druga na pewno bardzo ciekawa dla specjalistów, ale dla laika trudna w odbiorze.

Pokaż mimo to

avatar
656
152

Na półkach: ,

Jedni wrzucają wszystkich wyklętych i narodowców (w tym spod znaku ONR-u - Falangi) do wspólnego worka i zawieszają nad nimi aureolę świętości. Drudzy odsądzają ich wszystkich od czci i wiary.

Postać poety Tadeusza Gajcego, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli pokolenia Kolumbów, dowodzi, że każda mitologizacja tego problemu oddala nas od prawdy. Warto więc czytać i samego Gajcego, i o Gajcym – szczególnie teraz, gdy w mediach toczy się zażarta batalia o pamięć wyklętych.
Bohater

Tadeusz Gajcy swoje związki z endecją wyniósł z gimnazjum Ojców Marianów na warszawskich Bielanach. Jego kolegą ze szkolnej ławy był Wojciech Jaruzelski.

Uczniowie tej szkoły wychowywani byli w duchu narodowo-patriotycznym. Nosili wpięte w klapy mieczyki Chrobrego. To tu zaczęły się związki Gajcego z Obozem Narodowo-Radykalnym – później Konfederacją Narodu. Szkoła patronowała ONR-owi.

Potem Gajcy został studentem podziemnej polonistyki, gdzie spotkał Andrzeja Trzebińskiego, Wacława Bojarskiego, Tadeusza Borowskiego i Władysława Bartoszewskiego. Dwaj pierwsi wciągnęli go do redakcji miesięcznika „Sztuka i Naród”, będącego literackim i ideowym ramieniem narodowców spod znaku Konfederacji Narodu.

W krótkim czasie, po tym jak Niemcy zabili kolejno trzech pierwszych redaktorów, Gajcy został naczelnym „SiN”.

Młodziutki publicysta konspirator – podkreślał dziejową rolę Polski, głosił potrzebę pisania poezji narodowej zagrzewającej do boju, eksponował konieczność poświęcania dla ojczyzny wartości najwyższych. Jego publicystyka brzmiała też ideami nacjonalistycznymi „wielkiej Polski”, której pokornie podporządkują się inne narody Słowiańszczyzny i niemieckie kolonie w Afryce.

Niezbyt jasną stroną jego publicystyki był stosunek do „kwestii żydowskiej”. Może nie tak wyraźnie jak jego koledzy po piórze, ale opowiadał się po stronie zwolenników alienacji społecznej Żydów. Okno jego domu wychodziło na żydowskie getto. Jednak nie widział z niego zagłady getta (albo nie chciał widzieć).

Taki Gajcy złożył siebie na ołtarzu ojczyzny. Żył z piętnem śmierci i zginął jak bohater pod gruzami, w walce podczas powstania warszawskiego.
Poeta

Gajcy miał też inną twarz. O ile o pierwszej świadczy jego publicystyka, o tyle tę drugą pokazuje poezja.

Nie zostawił po sobie wiele. W zasadzie tylko dwa tomiki poezji („Widma” i „Grom powszedni”). Los nie dał mu szansy na rozwinięcie talentu. Jednak to, co pozostawił, jest najwyższej próby.

Z jego twórczości wyłania się poeta wrażliwy na okrucieństwo, brzydzący się mordu, obawiający się druzgocącej siły zła. Gajcy poeta to człowiek nadwrażliwy, który rozumiał, że choć istotą człowieczeństwa jest zdolność do zachowań heroicznych, to nie sposób życia przeżyć „na baczność”, w stanie permanentnego alertu. Jego zdaniem poezja, która lansowałaby taki obraz, jest nieszczera.

Gajcy ciężko przeżywał rozpanoszenie się w podziemnej literaturze wojskowo-patriotycznych ideałów. Jako publicysta próbował uznać je za swoje, jako poeta odrzucał. Spośród kilkudziesięciu jego wierszy tylko kilka odpowiada narodowym ideałom.

Na rozdarcie Gajcego publicysty i poety najbardziej wpłynęły dwa traumatyczne wydarzenia. Pierwsze to złożenie wieńca przez niego, Bojarskiego i Stroińskiego pod pomnikiem Kopernika w Warszawie. Akcja miała być patriotyczną manifestacją, a stała się aktem ignorancji i brawury. Spanikowany Gajcy wystrzelił do granatowej policji.

W wyniku wystrzału Bojarskiego śmiertelnie raniono, a Stroińskiego uwięziono na Pawiaku.

Drugim wydarzeniem była masakra mieszkańców Warszawy i powstańców na Starym Mieście, gdy eksplodował niemiecki transporter pułapka. „Na ścianach były przylepione mózgi, kawały mięsa. (...) Łopatami zgarniano mięso do kubłów i tam wrzucano” – pisał świadek dramatu.

Te dwa wydarzenia zaowocowały wierszem (jak się okazało, ostatnim w życiu poety).

„Wszyscy święci, hej do stołu! / W niebie uczta: polskie flaczki, / Wprost z rynsztoków Kilińskiego! / Salcesonów misa pełna / Świeże chrupkie. Pachną trupkiem: / To z Przedmurza! / Do godów. Święci do godów, / Przegryźcie Chrystusem Narodów!”.

Ten rozpaczliwy i szyderczy wiersz pokazuje, że są takie momenty w życiu, gdy pękają najwyższe ideały, a prawa ludzkie i boskie obracają się w popiół i miazgę.

Poeta przeżył swój wiersz zaledwie o trzy dni.
Poza schematami

W ten sposób, na nowo, odczytuje Gajcego Stanisław Bereś we wspaniałej biografii „Gajcy. W pierścieniu śmierci”. Bereś z jednej strony dystansuje się od Miłosza – który choć uznawał autora „Widm” za najwybitniejszego poetę czasów wojny, widział w nim przede wszystkim chorego na nacjonalizm epigona romantycznego mesjanizmu – z drugiej, nie osądza i nie stara się być adwokatem na siłę.

Jest wnikliwy i dostrzega, że Gajcy wymyka się jednoznacznym ocenom. Namalowany przez biografa portret poety dowodzi, jak trudno wykorzystać kogokolwiek do ilustrowania ideologicznych tez i konstruowania nowych mitologii.

Jedni wrzucają wszystkich wyklętych i narodowców (w tym spod znaku ONR-u - Falangi) do wspólnego worka i zawieszają nad nimi aureolę świętości. Drudzy odsądzają ich wszystkich od czci i wiary.

Postać poety Tadeusza Gajcego, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli pokolenia Kolumbów, dowodzi, że każda mitologizacja tego problemu oddala nas od prawdy. Warto więc czytać i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
46
40

Na półkach: ,

Wyzwolenie z polskości czyli „recenzja intymna”.

700 stron o Gajcym, o życiu długości 22 lat i o poezji, którą Bereś słusznie przesuwa poza Powstanie, wojnę, naród, przesuwa w czystą sztukę... Była to kosztowna lektura – od początku Gajcy opanował moje sny, w których szedłem z nim w to popierdolone Powstanie, jakby wbrew sobie i Miłoszowi, z którym całe życie się zgadzam, co do bezsensu tej jatki i całej idei idiotycznej, bezcelowej ofiary. Ten sen ciągle się powtarza – patrzę na młodego Miłosza i mówię: nie mogę z Tobą, idę z Tadeuszem. Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale wiecie, jakie są sny, to nie przelewki – na jawie można sobie kręcić żarty, ale spotkajmy się w tym śnie to pogadamy... W połowie czytania zachorowałem z gorączką powyżej 39, bo ileż można chodzić w Powstanie wbrew sobie, wbrew wszystkim swoim przekonaniom i lekturom, a gdy już się trochę podleczyłem i dobrnąłem do końca – zamarłem. Zamarłem, bo zrozumiałem, że Bereś nie przywraca nam Gajcego, on nam go o d b i e r a. Gajcy bowiem się wymknął – swojej biografii, dziejom, a zwłaszcza mitom naszego zakopconego dymem cmentarnych świec narodu. Nie tylko przewidział swoją śmierć (wysadzony w powietrze),o której Miłosz napisał pięknie „Gajcy, Stroiński, byli podniesieni /W czerwone niebo na tarczy eksplozji.”, a sam Gajcy tak:

"I wiem, że chyląc głowę trudną
nad liter bruzdą - widzisz jeszcze
mój obraz: idę przez powietrze,
a za mną miasto moje idzie" (!!)

… on odwrócił niemożliwe - swoją tragiczną biografię. Z hukiem strzaskał szufladę, w którą przez kolejne 70 lat wpychali go literaturoznawcy i krytycy – szufladę Kolumba, mistycznej ofiary mesjanistycznego narodu, poety z bronią w ręku. Wystarczy uważnie czytać Gajcego z profesorem Beresiem, więcej – należy czytać, bo to czytanie wyzwala z polskości – krwawej, tragicznej, nadętej, zatruwającej do dziś zgniłymi mitami. Bereś wyzwala czule i delikatnie także Miłosza w niezwykle mocnym i wstrząsającym rozdziale tej wspaniałej książki („Miłosza egzorcyzmowanie Kolumbów”) – jego, Miłosza, jednostronną dyskusję, którą prowadził z poległymi kolegami do śmierci przytacza, żeby całą swoją książką unieważnić, jakby godził dwóch wielkich poetów.

Miłosz wiele razy oddał hołd „poetom warszawskim”, ale do końca życia na nich krzyczał, karcił, a czasami nawet brutalnie tryumfował, jak w poemacie „Dziecię Europy”:

„My, których słodycz dnia przenika do płuc
I widzimy gałęzie rozkwitające w maju
Jesteśmy lepsi od tych co zginęli”

Ja takiemu Miłoszowi zawsze biłem brawo na stojąco, zawsze w zachwycie jego poetyki i w podziwie postawy. Bereś jednak swoją gigantyczną pracą nad Gajcym zawiesza tę dyskusję poetów, a może nawet skreśla…

To, jak Bereś rozprawia się z wierszami Gajcego, jakie znajduje tropy i konteksty, jak analizuje wszystkie bez wyjątku pisma poety przynosi ulgę i niepokój jednocześnie. Ulgę, bo mogę już brać Gajcego bez zamykania oczu na jego udział w Konfederacji Narodu, podziemnej spadkobierczyni tego ścierwa, jakim była ONR Falanga, bo mogę czytać jego wiersze ponad Powstaniem, ponad historią, ponad narodowym stękaniem i duszącym dymem zniczy. Niepokój, bo nadal nie rozumiem, jak to możliwe, żeby dwudziestodwulatek w ciągu ledwo 3 lat uwolnił się od tego całego gówna, które wciskało mu liceum Ojców Marianów (bardziej konserwatywnej kuźni narodowego mięsa armatniego w Warszawie chyba nie było),od organizacji, która finansowała „Sztukę i Naród”, najważniejsze i najambitniejsze pismo literackie podziemia, jak całą swoją poezją „drukowaną” i czytaną w podziemiu był w opozycji do po(d)staw ideowych swoich przełożonych; jak to możliwe, że zainicjował i prowadził dialog z poetami z centrum i lewicy, wspierał ich i otwierał się na ich poezję, ba! – zorganizował z nimi mecz w piłkę na parę miesięcy przed wybuchem Powstania?!
I wreszcie, jak to możliwe, że na kilka dni przed śmiercią, już z bronią w ręku, wypierdolił w powietrze całą romantyczno-mesjanistyczną polskość przeklętą kilkoma wersami skreślonymi na kartonie, nie skończywszy nawet lat 23..:

„Wszyscy święci, hej do stołu!
W niebie uczta: polskie flaczki
Wprost z rynsztoków Kilińskiego!
Salcesonów misa pełna
Świeże, chrupkie. Pachną trupkiem:
To z Przedmurza!
Do godów. Święci do godów,
Przegryźcie Chrystusem Narodów!”

W odwiecznym, jałowym i młodzieńczym sporze o wyższość Baczyńskiego nad Gajcym zawsze byłem po stronie tego drugiego, choć ideowo zawsze było mi bliżej do pierwszego. Bereś swoją książką dostarczył mi argumentów ostatecznych – poezję, którą można już w pełni uczciwie czytać bez związku z jakimkolwiek ideologicznym gównem, z jakimkolwiek narodem i państwem. Proponuję przekład Gajcego na niemiecki i głośne czytanie w tym języku – to byłoby coś! Beresia egzegezy i interpretacje twórczości Gajcego, oglądanej ze wszystkich stron, z uwzględnieniem wszystkich powojennych perspektyw, zapierają dech w piersiach. To prawie połowa tej książki, połowa która wzrusza i poraża; to się naprawdę czyta jak kryminał, to uparte i brawurowe szukanie linek i wiązek z wątłej objętościowo i rozrzuconej poezji Gajcego, począwszy od „juwenaliów” czyli nastoletnich, pierwszych prób poetyckich poety, skończywszy na słynnym „Gromie powszednim” i ostatnim przytoczonym tu wierszu – to iście detektywistyczna praca, która wbrew wcześniejszym badaniom odsłania ciągłość i nieuchronność narodzin wyjątkowego geniuszu. Do tego Bereś pozostawia przestrzeń czytelnikowi, na jego własne odczytania i odkrycia – a tych jest nieskończenie wiele. Bowiem poetyka Gajcego, jego boska i gęsta metaforyka przekracza wszystko to, z czym mieliśmy kiedykolwiek do czynienia w polskiej poezji – tak przed jak i po Gajcym.

Na koniec, co mi pozostaje? Co mogę powiedzieć do siebie sprzed tej lektury, zdaje się najważniejszej w tym roku i chyba jednej z najważniejszych w ogóle? Co mogę powiedzieć Miłoszowi? Co mogę powiedzieć mojemu nieżyjącemu od trzydziestu czterech lat ojcu w przeddzień dziadów, ojcu (ur '21, rok przed Gajcym),który o Powstaniu mówił tylko na kolanach i który gdyby dożył mojej dojrzałości wyrzuciłby mnie z domu za jedno krytyczne słowo w tej kwestii? Drogi Mistrzu, Drogi Tato: nie przeciw Wam, nie z Wami i już nie wbrew sobie – idę z Tadeuszem.

Stanisław Bereś, „Gajcy. W pierścieniu śmierci”, Wydawnictwo Czarne, 2016.
[SJB] [MWA]

Wyzwolenie z polskości czyli „recenzja intymna”.

700 stron o Gajcym, o życiu długości 22 lat i o poezji, którą Bereś słusznie przesuwa poza Powstanie, wojnę, naród, przesuwa w czystą sztukę... Była to kosztowna lektura – od początku Gajcy opanował moje sny, w których szedłem z nim w to popierdolone Powstanie, jakby wbrew sobie i Miłoszowi, z którym całe życie się zgadzam,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    145
  • Przeczytane
    35
  • Posiadam
    18
  • 2019
    2
  • Poezja
    2
  • Do kupienia
    2
  • 2017
    1
  • Książki o książkach, pisarzach, pisaniu i bibliotekach = AUTOTEMATYCZNIE
    1
  • Eseistyka/felieton/popularnonaukowe
    1
  • Historia
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Gajcy. W pierścieniu śmierci


Podobne książki

Przeczytaj także