"Sin City: Trudne pożegnanie" to było moje pierwsze w życiu spotkanie z komiksem (nie licząc "Thorgala" czytanego wyrywkowo w podstawówce). Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak ocenić kreskę autora, czy w ogóle do jakich innych elementów się odnieść przy recenzji utworu Franka Millera.

Pierwszy tom cyklu "Sin City" to historia Marva. Faceta, którego większość z nas nie chciałaby spotkać w ciemnej (a właściwie to chyba w jasnej też) uliczce. Ten gość raczej odrzuca od siebie wszystkich (nie licząc czytelników), a jednak udaje mu się spędzić noc ze wspaniałą i piękną Goldie. Gorzej, że rano budzi się obok jej ciała, a ktoś chce go wrobić w jej morderstwo. "Trudne pożegnanie" jest zatem opowieścią o Marvie, który chce pomścić śmierć swojej ukochanej, a przy okazji oczywiście rozwikłać zagadkę.

Komiks jest wciągający od pierwszej strony i ciężko jest od niego się oderwać. Ma on swój specyficzny klimat, a czarno-białe rysunki pasują do niego jak ulał. Nie brakuje również niespodziewanych zwrotów akcji i zaskakującego zakończenia. A w emocjonowaniu się historią nie przeszkadzał mi fakt, że wcześniej widziałem film w reżyserii Roberta Rodrigueza. Frank Miller wciągnął mnie do tego stopnia, że kilka dni po przeczytaniu "Trudnego pożegnania" zamówiłem dwa kolejne tomy.

"Sin City: Trudne pożegnanie" to było moje pierwsze w życiu spotkanie z komiksem (nie licząc "Thorgala" czytanego wyrywkowo w podstawówce). Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak ocenić kreskę autora, czy w ogóle do jakich innych elementów się odnieść przy recenzji utworu Franka Millera.

Pierwszy tom cyklu "Sin City" to historia Marva. Faceta, którego większość z nas nie...