Star Wars Komiks 1/2016 - Księżniczka Leia
Wydawnictwo: Egmont Polska Cykl: Star Wars Komiks (tom 3) Seria: Kanon Star Wars komiksy
148 str. 2 godz. 28 min.
- Kategoria:
- komiksy
- Cykl:
- Star Wars Komiks (tom 3)
- Seria:
- Kanon Star Wars
- Tytuł oryginału:
- Star Wars Princess Leia
- Wydawnictwo:
- Egmont Polska
- Data wydania:
- 2016-02-09
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-01-01
- Data 1. wydania:
- 2015-11-05
- Liczba stron:
- 148
- Czas czytania
- 2 godz. 28 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9771899488507
- Tłumacz:
- Jacek Drewnowski
W tym numerze dwumiesięcznika znalazło się zbiorcze wydanie pięciozeszytowej miniserii Leia. Akcja komiksu rozgrywa się po zniszczeniu Alderaana przez Gwiazdę Śmierci i ukazuje zmagania księżniczki z tą tragedią oraz jej walkę o przetrwanie tradycji i pamięci o jej ojczystej planecie. Zawartość numeru uzupełnia pierwsza część komiksu Rozbite Imperium pierwszej opowieści obrazkowej wydawnictwa Marvel przedstawiającej wydarzenia poprzedzające wydarzenia ukazane w filmie Przebudzenie Mocy.
Dodaj do biblioteczki
Porównaj ceny
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Szukamy ofert...
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 155
- 72
- 35
- 28
- 10
- 8
- 8
- 4
- 3
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Lubię komiksy i co mi zrobicie? :)
Lubię komiksy i co mi zrobicie? :)
Pokaż mimo toNo i w końcu nadszedł ten moment, w którym trafiłem na komiks ze świata Gwiezdnych Wojen, który nie wywołał u mnie praktycznie samych pozytywnych wrażeń, co te dwa poprzednie.
Z „Księżniczką Leią” mam ten problem, że o ile same rozdziały czytało mi się po prostu przyjemnie, bez żadnego większego szału, to już po skończeniu jakiegoś fragmentu i odłożeniu komiksu na półkę ciężko mi było później do niego wrócić i go skończyć. W rezultacie czego przeczytanie całości trochę mi zajęło. Po prostu brakowało mi jakiegoś elementu, który sprawiłby, że wciągnąłbym się w tę historię i chciał ją od razu dalej czytać. Może trochę przesadzam, bo nie jest też to jakaś wielce zła opowieść, ale ciężko mi jest ją nazwać czymś więcej niż tylko miłym czytadłem. O wiele lepiej prezentuje się „Rozbite imperium”, przy którym ponownie zacząłem czuć ten sam hype, co przy dwóch poprzednich komiksach, chociaż nazywanie go „Wstępem do Przebudzenia Mocy” jest trochę na wyrost.
Co do samej kreski jako wielki znawca tematu (żart) nie mam żadnych zastrzeżeń. Zarówno Terry Dodson („Księżniczka Leia”),jak i wszyscy rysownicy odpowiedzialni za „Rozbite imperium” (chociaż tutaj czasami odczuwałem ten przeskok pomiędzy rysownikami) dali radę, chociaż według mnie „Leia” prezentuje się graficznie o wiele lepiej i jest to też moim zdaniem najlepiej zilustrowany komiks ze „Star Wars” jaki dotąd czytałem. Po prostu taki kreskówkowy styl o wiele bardziej mi odpowiada niż te wszystkie próby by kreska wyglądała mega realistycznie.
Jeśli chcecie przeczytać ten numer „Star Wars Komiks” to nawet warto, głównie dla „Rozbitego imperium”, jednak jeśli chcecie zabrać się również za „Leię” to raczej się nie zawiedziecie, ale też nic nie zrobi na was wielkiego wrażenia.
No i w końcu nadszedł ten moment, w którym trafiłem na komiks ze świata Gwiezdnych Wojen, który nie wywołał u mnie praktycznie samych pozytywnych wrażeń, co te dwa poprzednie.
więcej Pokaż mimo toZ „Księżniczką Leią” mam ten problem, że o ile same rozdziały czytało mi się po prostu przyjemnie, bez żadnego większego szału, to już po skończeniu jakiegoś fragmentu i odłożeniu komiksu na półkę...
Ten numer to przede wszystkim kompletna miniseria o księżniczce Leii. W tym komiksie osadzonym niedługo po „Nowej Nadziei” główna bohaterka rusza na pomoc ocalałym mieszkańcom zniszczonego Alderaanu. Asystuje jej w tym niechętna jej podwładna…
Leia pokazuje tu, że nie jest typową „damą w tarapatach”, którą trzeba cały czas ratować – jest bardzo zaradna i sprytna. Doskonale sprawdza się jako przywódca umiejący zjednać sobie ludzi. Podobała mi się wykorzystana w komiksie retrospekcja z dzieciństwa bohaterki – szkoda, że nie było ich więcej, dzięki temu można bardziej zżyć się z postacią.
Jeżeli chodzi o fabułę, to bardzo dobrym zabiegiem była nieufność ze strony byłych mieszkańców Alderaana – Leia jest dla nich, co najwyżej celebrytką, która dopiero musi zapracować sobie na swoją pozycję. Jest to zdecydowanie bardziej wiarygodne niż gdyby miano ją bezkrytycznie przyjąć. Przy okazji sami Alderaańczycy okazują się mieć swoje uprzedzenia, przez które omal nie dochodzi do katastrofy.
To, czego brakuje w komiksie, to jakiś wyrazisty przeciwnik – imperialni dają się tu strasznie łatwo wodzić za nos i aż dziwne wydaje się, że chociaż na chwilę udaje im się zyskać przewagę… Także fabuła jest dosyć przewidywalna i właściwie od początku wiadomo jak całość się skończy.
Jeżeli chodzi o rysunki, to Terry Dodson znany w Polsce z komiksów „Wonder Woman – Krąg” czy „Marvel Knights Spider-man” rysuje specyficznie - lekko ciastowate postacie, przywodzące na myśl chociażby animację „Lilo i Stitch”. O ile w przypadku postaci kobiecych nawet całkiem dobrze się to sprawdza, to część męskich bohaterów wygląda koszmarnie (np. Luke Skywalker na początku zeszytu). Jednak Spider-man czy Wonder Woman lepiej mu wychodzą…
Poza miniserią o Leii numer zawiera również pierwszą część historii „Rozbite Imperium” o rodzicach znanego z filmu „Przebudzenie mocy” Poe Damerona osadzonej tuż po „Powrocie jedi”. Paradoksalnie, relacje między obiema postaciami są tutaj ledwie nakreślone, a komiks to przede wszystkim starcie z niedobitkami Imperium oraz początek nowej misji. Jednak plus za to, że pojawia się pewien nowy wynalazek w świecie przedstawionym. Prawdopodobnie historia szybko wyleciałaby z pamięci, gdyby nie bardzo dobrze narysowane bitwy kosmiczne. Szkoda, że jest trochę gorzej jeżeli chodzi ludzkie postacie.
Podsumowując, na razie chyba jest to chyba najsłabszy komiks z nowego kanonu – postacie są wprawdzie dobrze zarysowane, a „Rozbite Imperium” ma w pewnym miejscach aż zapierające dech rysunki. Niestety schematyczność fabuły i nie zawsze radzący sobie Terry Dodson trochę psują lekturę. Ogólnie jednak dalej wart lektury.
Ten numer to przede wszystkim kompletna miniseria o księżniczce Leii. W tym komiksie osadzonym niedługo po „Nowej Nadziei” główna bohaterka rusza na pomoc ocalałym mieszkańcom zniszczonego Alderaanu. Asystuje jej w tym niechętna jej podwładna…
więcej Pokaż mimo toLeia pokazuje tu, że nie jest typową „damą w tarapatach”, którą trzeba cały czas ratować – jest bardzo zaradna i sprytna. Doskonale...
Mogłoby być lepsze. W niektórych momentach prawie spałam.
Mogłoby być lepsze. W niektórych momentach prawie spałam.
Pokaż mimo toKomiks zawiera w sobie historię Księżniczki Lei i jej misji, którym głównym celem było uratowanie Alderaan oraz pierwszą część ,,Rozbitego Imperium'', które przedstawia wydarzenia sprzed filmowego ,,Przebudzenia Mocy''(druga część ukaże się w kolejnym komiksie 8 kwietnia).
Postać Lei Organy jest przedstawiona w świetny sposób, możemy się jej przyjrzeć z różnych stron i ocenić, jaki tak naprawdę ma charakter. Każdy również może patrzeć na nią pod innym kątem, i to w tym jest chyba najlepsze. Podoba mi się sposób, w jaki została pokazana na papierze - jej postać, wygląd, ogółem sylwetka, zdają się być gładkie i smukłe, co jeszcze dodaje jej delikatności, którą w sobie również posiada.
Pierwszy komiks z serii Star Wars wydany w 2016 roku uważam za bardzo dobry i godny poznania. Polecam.
Komiks zawiera w sobie historię Księżniczki Lei i jej misji, którym głównym celem było uratowanie Alderaan oraz pierwszą część ,,Rozbitego Imperium'', które przedstawia wydarzenia sprzed filmowego ,,Przebudzenia Mocy''(druga część ukaże się w kolejnym komiksie 8 kwietnia).
więcej Pokaż mimo toPostać Lei Organy jest przedstawiona w świetny sposób, możemy się jej przyjrzeć z różnych stron i...
W pierwszej kolejności w tym tomie przeczytałem "Rozbite Imperium, cz.1", które miało być wstępem do "Przebudzenia mocy"... Niestety, akcja osiąga w porywach 20 dni po bitwie o Endor, więc to trochę na wyrost powiedziane. Córka jednak zwróciła mi uwagę na nazwisko głównego bohatera--sierżant Dameron.... Jak Poe Dameron. Czyżby ojciec?
Głównym komiksem jest jednak 100-stronicowa opowieść o księżniczce Lei, która tuż po wysadzeniu pierwszej Gwiazdy Śmierci odwiedza rozmaite zakątki galaktyki w poszukiwaniu pozostałych przy życiu Alderaanian (Naboo, enklawę przemytników Sullust i Espiron zmieszkały chyba przez pół Alderaanian-pół Zabraków). Leia została tutaj ukazana dość niekonwencjonalnie. Zawsze była poważna i dystyngowana; tutaj jest roztrzepana i lekkomyślna, choć ma dobre intencje. Jest to trochę dziwne w odbiorze, choć czytanie idzie lekko i nie obniżę za to oceny.
Cytat numeru:
(Leia do Artoo, gdy idzie na groźną misję):
- Zaopiekuj się Evaan, dobrze? Zobaczymy się po drugiej stronie.
(słyszą to dwaj rebelianci):
- Słyszałeś? Po drugiej stronie. Księżniczka sądzi, że umrze.
- I trafi do nieba dla droidów...
Pod względem graficznym niestety Leia nie zawsze do końca jest podobna do samej siebie:)
W pierwszej kolejności w tym tomie przeczytałem "Rozbite Imperium, cz.1", które miało być wstępem do "Przebudzenia mocy"... Niestety, akcja osiąga w porywach 20 dni po bitwie o Endor, więc to trochę na wyrost powiedziane. Córka jednak zwróciła mi uwagę na nazwisko głównego bohatera--sierżant Dameron.... Jak Poe Dameron. Czyżby ojciec?
więcej Pokaż mimo toGłównym komiksem jest jednak...
Mówiąc szczerze, mam mieszane odczucia co do tego komiksu. W tym wydaniu mamy 2 historie, zacznę od "Księżniczki Lei":
Bardzo, bardzo ale to bardzo słaby komiks. Okropne ilustracje, W niektórych ujęciach Leia w ogóle nie przypomina siebie ale jakąś wiedźmę z garbatym nosem. Po za tym historia niezbyt przyciągająca uwagę. Leia poszukuje porozrzucanych po galaktyce Alderaanian. Ukazano ją tutaj jako arogancką księżniczkę wychowaną przez bogatych rodziców, co nie odwzorowuje się w filmach. Naprawdę nie polecam.
"Rozbite imperium" cz.1:
Natomiast tutaj mam zupełnie inne zdanie. Ilustracje bardzo piękne, bardzo dobrze odzwierciedlające Leię, Hana oraz Chewbaccę, ciekawa historia oraz niespodziewany koniec, co trzyma w napięciu przed następnym wydaniem. Nie chcę zbytnio spojlerować, ale napiszę tylko że akcja rozgrywa się chwilę końcu Epizodu 6, a właściwie ostatnie sceny - czyli radość na Endorze, to początek "Rozbitego Imperium"
Mówiąc szczerze, mam mieszane odczucia co do tego komiksu. W tym wydaniu mamy 2 historie, zacznę od "Księżniczki Lei":
więcej Pokaż mimo toBardzo, bardzo ale to bardzo słaby komiks. Okropne ilustracje, W niektórych ujęciach Leia w ogóle nie przypomina siebie ale jakąś wiedźmę z garbatym nosem. Po za tym historia niezbyt przyciągająca uwagę. Leia poszukuje porozrzucanych po galaktyce...
No i natrafiłem na komiks Star Warsowy, który nie jest w moim guście. W tym numerze mamy całość serii "Princess Leia" i połowę "Shattered Empire".
Zacznijmy od pierwszego komiksu. Widziałem dużo dobrych recenzji w internecie, wszyscy wydają się być usatysfakcjonowani... ale ja nie. Rysunki wydają się jakoś tak mało szczegółowe i niezbyt mi podchodzą, ale to jest kwestia estetycznego gustu. Fabuła wydaje mi się o niczym. Czytając czułem się jakby nic szczególnego się nie działo. Nawet sceny akcji były za krótkie i zdecydowanie za proste dla naszej głównej bohaterki.
A skoro już mowa o bohaterce - Leia niebezpiecznie zbliża się w tym komiksie do Mary Sue. Dobra księżniczka, bez wad w charakterze, dzielna, troszcząca się o poddanych i poświęcająca się w ich imieniu. Dodatkowo wszystko się jej udaje i jedyną jej wadą jest to, że czasem obwinia się o coś na co nie miała wpływu... ale szybko jej przechodzi i znów jest "idealną" bohaterką. Taka postać jest nudna jak flaki z olejem.
Drugi komiks jest tylko w połowie, więc nie wypada go definitywnie skreślać. I tak, skreślać, bo tutaj też niewiele się dzieje. No dobra - akcji tutaj jest dużo, wybuchy, strzelaniny, wojna pełną parą... tylko nie widzę aby to dążyło gdzieś fabularnie. Ma to niby być wstęp do "Przebudzenia Mocy"... a tak naprawdę jest epilogiem do "Powrotu Jedi". Muszę jednak przyznać, że plusem drugiego komiksu jest oprawa wizualna, która jest niezwykle ładna.
No i natrafiłem na komiks Star Warsowy, który nie jest w moim guście. W tym numerze mamy całość serii "Princess Leia" i połowę "Shattered Empire".
więcej Pokaż mimo toZacznijmy od pierwszego komiksu. Widziałem dużo dobrych recenzji w internecie, wszyscy wydają się być usatysfakcjonowani... ale ja nie. Rysunki wydają się jakoś tak mało szczegółowe i niezbyt mi podchodzą, ale to jest kwestia...
Dynamika jako znak firmowy cyklu i tym razem została zachowana, scenariusz mimo ideowego płaszcza mocy, zawiera też różne odcienie, dyskretnie unikające tak czerni jak i bieli. Kadry zapewniają rozrywkę, kolorystyka wpisuje się w nastrój. Mimo krytycznych głosów odnoszących się do tego tytułu, uważam że to nie był stracony czas, w końcu kawa z księżniczką nie może być stratą czasu.
Dynamika jako znak firmowy cyklu i tym razem została zachowana, scenariusz mimo ideowego płaszcza mocy, zawiera też różne odcienie, dyskretnie unikające tak czerni jak i bieli. Kadry zapewniają rozrywkę, kolorystyka wpisuje się w nastrój. Mimo krytycznych głosów odnoszących się do tego tytułu, uważam że to nie był stracony czas, w końcu kawa z księżniczką nie może być...
więcej Pokaż mimo to(F)LEIA
Ciężko mnie nazwać fanem SW, ale na pewno można powiedzieć o mnie, że jestem fanem komiksów. Nie żebym SW nie lubił, bo tak nie jest. Doceniam tak filmy, jak i ich wpływ na kinematografię, ale znam całe mnóstwo o wiele lepszych dzieł – i to w gatunku SF czy Kina Nowej Przygody. Poza tym od kina – i właściwie każdej innej formy rozrywki – oczekuję czegoś więcej, niż tylko zabawy. Ale zostawmy to. Komiksy czytam z miłości, a że SWK to w chwili obecnej jedyne, co można dostać w kioskach poza komiksami stricte dla dzieci, sięgam po nie. W ostatnim czasie doszły do tego znane nazwiska. Gorące teamu tworzące poszczególne historie. Niestety, choć pierwszy numer spełniał oczekiwania rozbudzone grupą twórców, o tyle kolejne, w tym i ten właśnie, który teraz omawiam, podtrzymały tylko moje zdanie, że komiksy SW to jednak jedna z najniższych komiksowych półek.
A mogło być pięknie. Na ten numer złożyły się dwa komiksy. Pierwszy, o misji Lei, która po zniszczeniu Aldeerana szuka niedobitków by ocalić swój naród, napisał Mark Waid. Człowieka tego znamy z „Przyjdź królestwo” – i właściwie każdej serii DC i Marvela – ale także i „GateCrashera” i to właśnie to ostatnie „dzieło”, miałkie dość i bez polotu, przypomina najbardziej „Leię”. Bo co w „Lei” niby takiego jest? Sztampowa akcja, kilka ciekawych scen i brak spójności postaci. Przeczytałem, zapomniałem i pewnie nie wrócę więcej.
Graficznie ta część też jest słaba. Dodson to człowiek, którego nie zbyt lubię, bo nie pasuje do poważnych treści, ale do którego mam sentyment ze względu na ilustracje do znakomitych (scenariuszowo oczywiście) albumów „Trouble”, „Marvel Knights Spider-Man” (oba napisane przez Marka Millara) czy „Spider-Man/Black Cat: Evil That Men Do” (sc. Kevin Smith). Tu nawet pasuje, ale…
Całość ratuje dodatek. Ekipa, która za niego się wzięła, to ta sama, która stworzyła jakiś czas temu nowe przygody Punishera. Co jednak ważniejsze scenarzysta, Greg Rucka, to człowiek, który na koncie ma całą masę najważniejszych nagród branży i znakomite albumy z Batmanem, Supermanem czy Spider-Manem oraz doskonale znany tak z filmowej adaptacji, jak i listy 100 komiksów wszech czasów – „Whiteout”. I jego scenariusz do wstępu do „Przebudzenia mocy” to kawał niby prostej, ale jakże świtnie pokazanej fabuły. Otwierająca sekwencja walki, święto po zwycięstwie na Endorze, osobiste emocje i mniejszy, niż wszędzie patos.
Także graficznie jest udanie, bo Marco Checchetto to nie jakiś pośledni wyrobnik, a autor znający się na swoim fachu. Jego Spider-Man należy do moich ulubionych ostatnich lat, a SW spod jego ręki wyglądają urzekająco. Niestety przerabianie zdjęć twarzy aktorów na rysunki czasem psuje pełen detali zabaw światłem i cieniem efekt.
Podsumowując jednak całość, sięgnąć jest warto. Po pierwsze dla nazwisk, po drugie dla fajnego wydania w dobrej cenie, po trzecie, bo to w końcu nie najgorszy komiks, łatwo dostępny i mogący stać się początkiem przygody z tym medium.
Recenzja także na moim blogu http://ksiazkarnia.blog.pl/2016/02/10/star-wars-komiks-12016-ksiezniczka-mark-waid-terry-dodson-greg-rucka-i-marco-checchetto/
(F)LEIA
więcej Pokaż mimo toCiężko mnie nazwać fanem SW, ale na pewno można powiedzieć o mnie, że jestem fanem komiksów. Nie żebym SW nie lubił, bo tak nie jest. Doceniam tak filmy, jak i ich wpływ na kinematografię, ale znam całe mnóstwo o wiele lepszych dzieł – i to w gatunku SF czy Kina Nowej Przygody. Poza tym od kina – i właściwie każdej innej formy rozrywki – oczekuję czegoś więcej, niż...