Ostatnia powieść Marcela

Okładka książki Ostatnia powieść Marcela
Katarzyna Tubylewicz Wydawnictwo: Wielka Litera literatura piękna
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Wielka Litera
Data wydania:
2016-03-16
Data 1. wyd. pol.:
2016-03-16
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380320758
Tagi:
literatura polska
Średnia ocen

                5,8 5,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

To cóż, że ze Szwecji



4608 277 108

Oceny

Średnia ocen
5,8 / 10
69 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
46
40

Na półkach: ,

„… w końcu odkryłam, że kobiecość to kurestwo. Sztuka służalczości […] Być zakompleksioną – oto kobiecość. Wymazaną.”*
[ostrzeżenie higieniczne: w tekście będą jeszcze wulgaryzmy]

Najnowsza powieść Katarzyny Tubylewicz zrobiła mi kłopot i w pewnym sensie, jak u tytułowego bohatera, zablokowała pisanie na czas jakiś. Bo mógłbym się ograniczyć do prawd niepodważalnych o tej książce: świetnie wymyślona historia, niezwykle sprawnie złożona; trzyma w napięciu, czasami bawi, zmusza do myślenia, porusza emocje. Do tego podejmuje tematy w polskiej prozie niedotykane dotychczas (m.in. „eurosieroty”, ich dorastanie i wchodzenia w życie). Słowem świetna literatura obyczajowa, która w Polsce ma się źle, bo przecież polska proza jest nie o opowieści tylko o języku, względnie o umieraniu lub pomazanych rezystancjach egzystencji (sic!), kolejnych definicjach i rzyganiach Polską i polskością, a jak już obyczaj to zapada się w słodko-przaśnych opowieściach romantycznych; to oczywiście uproszczenie, ale zdaje się uzasadnione. A tu mamy świetną prozę, do tego opisy ruszające zmysły, plastyczne i niebywale rytmiczne. Słowem „Ostatnia powieść Marcela” to nie tylko wartość i przyjemność sama w sobie, ale także mocny obyczaj, którego polska proza potrzebuje jak diabli czyli chwała i dzwony dla Tubylewicz razy dwa!

Jednak takie ujęcie byłoby płytkie i, choć prawdziwe, mocno niepełne – czułem to przy pierwszym podejściu do pisania o powieści Tubylewicz, a było to zaraz po premierze… Aż nagle wydarza się spotkanie m.in. z Urszulą Chowaniec („Kto się boi pisarstwa kobiet” w Bibliotece na Koszykowej u Wojtka Albińskiego), a potem Virginie Despentes – nie tylko jej genialna powieść „Vernon Subutex”, ale także eseje „Teoria King Konga”. To wszystko razem wzięte, ale także i czas, i namysł, i kilka podsłuchanych i przeczytanych rozmów / tekstów wokół „Ostatniej” zrobiły swoje…

Otóż w prozie Tubylewicz dominuje męski świat i mężczyzn oglądanie; dominuje w sensie jakościowym, w sensie eksploracyjnym, w sensie głębokości zanurzenia narracji, języka i wejrzenia pisarskiego. W „Ostatniej” najmocniejsze i najbardziej złożone postaci to postaci mężczyzn – Marcel, jego brat (kapitalne sceny obiadku u mamusi i retrospekcji pełnej przemocy między braćmi i bolesnej nieobecności matki), ojciec Hanny... Postaci kobiet natomiast, choć ciekawe, pełne zaskoczeń i zwrotów akcji, tej siły już nie mają, a jak w przypadku Hanny są nie tylko niewiarygodne (nagłe, ni stąd ni zowąd przeobrażenie), ale także potraktowane pobieżnie, w pośpiechu. Z wywiadów Katarzyny Tubylewicz wiem, że pisanie o Marcelu zablokowało i samą Pisarkę na czas jakiś, że męki twórcze tytułowego bohatera stały się udziałem Autorki; opłaciło się (czytelnikowi), bo to widać, widać we wspaniale skonstruowanych światach mężczyzn, w ich relacjach, w rozpaczliwej walce o wpojone „milion lat” temu wzorce męskości, w wyparciach, w samotności i słabości – tej słabości, która nie pozwala im się zmieniać lub spycha jakiekolwiek próby zmian w porażkę, katastrofę i niemą śmierć. Tubylewicz tworzy wielkie, w polskiej prozie obyczajowej nieobecne (w sensie wiarygodności i jakości), obrazy świata mężczyzn; ta wielkość polega na detalicznym, uważnym i pełnym czułości składaniu mikrohistorii, mikroodczuć, przywoływaniu wspomnień lub – jak w przypadku ojca Hanny – precyzyjnym zapisie upadku, chłodnym, choć ciągle z zachowaniem czułości. Tubylewicz składa kawał mocnej prozy z tego, co Despentes nazwała brutalnie, niemal publicystycznie:

„Kobiety zmieniają się stopniowo wraz z wiekiem. Starają się zrozumieć, co im się przydarza. Mężczyźni tkwią w miejscu, heroicznie, a potem od razu się poddają.”**

… przy czym wspaniałości powieści Tubylewicz rozciągają się wyłącznie na mężczyzn; tam, gdzie dotyka kobiet obrazy stają płytsze, czasami papierowe, choć ciągle płynnie i brawurowo opowiedziane.

Myślę sobie, że to w równym stopniu wyraz siły kobiecej literatury, jak i jej słabości. Jakby Pisarka, chcąc udowodnić, że potrafi skonstruować światy męskie, całą siłę i uwagę wyczerpuje w tym aspekcie; robi to kosztem swoich bohaterek, jakby pisała przede wszystkim dla facetów, jakby było to wyzwanie rzucone pisarzom i czytelnikom-facetom…

Dlaczego Hanna, kluczowa bohaterka „Ostatniej”, potrzebuje aż dwóch mężczyzn (a licząc ojca – trzech) do tego, żeby dojrzeć, skontaktować się ze sobą, ze swoją siłą… Dlaczego dojrzewanie Hanny, jej wzrastanie w pewność siebie i twórczość, nie dzieje się w żadnym, najmniejszym nawet stopniu przez kobiety?! Dlaczego kobiety są tu w ukryciu, a ich przemiany są ciche, skrywane (Hanna), przemilczane, inercyjne (matka Hanny), ucieczkowe (córka Marcela i Hanna) albo stereotypowe (babka Hanny) i zawsze, ale to zawsze w relacji / kontrapunkcie do mężczyzn? Tę interpretację potęguję też zabieg, który przyjęła Tubylewicz – Marcel w 95% jest złożony poprzez narrację w pierwszej osobie liczby pojedynczej, a bohaterki-kobiety w trzeciej osobie… Są tylko dwie, za to kapitalne sceny, w których kobiety są w natarciu, w których pozwalają sobie na otwarte ukazanie siły, w których, przy okazji, miażdżą facetów (rozmowa Marcela z jego córką, która odsłania cały jego mizoginizm; i rozmowa Hanny z Marcelem o kobiecej postaci z jego powieści); niestety zaraz potem bohaterki wracają na swoje pozycje, milkną, jakby przestraszone tym, co właśnie zrobiły, wracają do kąta… Próbie odwrócenia tego w finale powieści brakuje niestety wiarygodności…

Wydaje mi się, że tę moją skrajnie subiektywną opinię potwierdzają także wydarzenia i rozmowy wokół tej powieści. W rozmowie Tubylewicz z Anną Dziewit-Meller (‪#‎Bukbuk‬) obie Panie lekko ironizują z tego, że faceci będą mieli "problem" z tą powieścią, że panowie skwitują ten tekst śmiechem lub machnięciem ręki w stylu „ach ta kobieca proza” – jednak obie Pisarki same to robią(!); żadnego odważnego ataku – unikają nazwania tego po imieniu, wprost czy nawet brutalnie; ba! – obie Panie także się zaśmiały nad kawką, machnęły ręką na cały system męskiej przemocy w polskiej kulturze i ciach! po temacie...

Innym, przerażającym w swej wymowie wydarzeniem jest recenzja „Ostatniej” w Newsweek’u. Autor (mężczyzna) tejże recenzji pisze nie tylko, że Marcel przeleciał Hannę, ale jakie to wspaniałe (kulturowo-psychologicznie!) spostrzeżenie Pisarki… tylko, że w całej powieści nie ma takiego wydarzenia, a napięcie między Hanną a Marcelem i jego bardzo kontr-stereotypowe skonsumowanie jest ważnym, żeby nie powiedzieć konstytutywnym, motywem całej powieści. Jeszcze bardziej przeraża dyskusja wokół tejże recenzji walnie współtworzona przez kobiety (w tym pisarki): że to wpadka, że świat tak pędzi, że już recenzent nie ma czasu doczytać recenzowanej książki; cała dyskusja kończy się niemal współczuciem i narzekaniem na stawki i nikłą obecność kultury w polskich mediach… No żesz kurwa mać! Przecież nie o pomyłkę tu chodzi tylko o czystą przemoc! Przecież to jest motyw, o którym trzeba pisać – ostro napierdalać, szydzić i kontrować! Ale nie, jakoś tak przeleciało, że pewien recenzent tzw. tygodnika opinii posadził takiego kasztana...

A już kuriozalny był wjazd pewnego wybitnego (fakt) i zasłużonego (fakt) redaktora i wydawcy na profil Autorki, gdzie ów pan pół postu poświęcił na jakiś mało znaczący błąd redaktorski w „Ostatniej” (bo przecież błędy redaktorskie w powieściach mężczyzn nie zdarzają się nigdy), żeby na końcu napisać, że powieść jest słaba i że mu przykro, że Pani zajmująca się czytelnictwem pisze takie rzeczy – i to wszystko oczywiście bez słowa uzasadnienia, co w przypadku opinii o książkach mężczyzn nie ma miejsca nigdy, a jeśli już jest wyrazem obciachu i nieuczciwości. Tu także Panie pisarki, licznie profil Autorki odwiedzające, ten niewątpliwie prymitywny pasztet rzeczonego redaktora przełknęły niemal z uśmiechem – albo przemilczały, albo półgębkiem coś tam odpowiedziały, żeby zaraz zamilknąć w tej kwestii.
„No i chuj, no i cześć!”, że powtórzę za Szczerkiem.

Drogie Panie – to Wam pozwalam sobie polecieć obie książki Virginie Despentes, zachęcając Was do wynalezienia nowego języka, a tymczasem może do sięgnięcia po słowniki wulgaryzmów, do większej odwagi w waleniu chłopów po ich ryjach, bo jak świetnie pokazuje powieść Katarzyny Tubylewicz pod tymi gębami gąbka jeno, dygot i czysta niepewność. Męska na wskroś kultura sama się nie przewróci.

Katarzyna Tubylewicz, „Ostatnia powieść Marcela”, Wielka Litera, 2016.

*Virginie Despentes, „Teoria King-Konga”, Wydawnictwo Feminoteka, 2015; cytat za Wysokie Obcasy, nr 14 (873), 2 kwietnia 2016.
**Virginie Despentes, „Vernon Subutex”, Wydawnictwo Otwarte, 2016.

„… w końcu odkryłam, że kobiecość to kurestwo. Sztuka służalczości […] Być zakompleksioną – oto kobiecość. Wymazaną.”*
[ostrzeżenie higieniczne: w tekście będą jeszcze wulgaryzmy]

Najnowsza powieść Katarzyny Tubylewicz zrobiła mi kłopot i w pewnym sensie, jak u tytułowego bohatera, zablokowała pisanie na czas jakiś. Bo mógłbym się ograniczyć do prawd niepodważalnych o tej...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    93
  • Chcę przeczytać
    83
  • Posiadam
    15
  • 2019
    3
  • Ebooki
    2
  • Lektury 2016
    1
  • 52/2019
    1
  • 2016
    1
  • Jako nagroda
    1
  • Moje
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Ostatnia powieść Marcela


Podobne książki

Przeczytaj także