Ostatnia powieść Marcela

- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Wielka Litera
- Data wydania:
- 2016-03-16
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-03-16
- Liczba stron:
- 320
- Czas czytania
- 5 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380320758
- Tagi:
- literatura polska
Pisarz w kryzysie, piękność z prowincji i … zupełnie nie to, czego się spodziewasz
Poznają się w pociągu relacji Kraków-Warszawa. On 50-letni autor bestsellerowych kryminałów, skłócony z rodziną i pozbawiony złudzeń kobieciarz przeżywający kryzys twórczy. Wraca właśnie ze spotkania autorskiego, na które przyszło osiem osób. Ma za sobą trzy nieudane małżeństwa i klika udanych powieści, ale wciąż nie potrafi ułożyć sobie życia. Hanna zwraca jego uwagę niezwykłą urodą i urzekającą nieśmiałością. Ucieka do stolicy z podkrakowskiego małego miasteczka, gdzie większość problemów rozwiązuje się przy pomocy modlitwy lub alkoholu. On widzi w niej szansę na kolejny romans, a ona tylko pozornie chce łatwej przepustki do lepszego świata. To, co z pozoru wygląda jak zapowiedź banalnej historii miłosnej okazuje się prowadzić do nieoczekiwanego finału.
Tubylewicz stworzyła prawdziwy portret wiecznego Piotrusia Pana. Jednak to kobiety grają tu pierwsze skrzypce, na niepokojącą nutę.
Grażyna Plebanek
Przewrotna i wciągająca lektura.
Andrzej Saramonowicz
Mądra, przejmująca i dowcipna powieść o schematach relacji międzyludzkich i o sile wrażliwości, która pozwala je przełamać. I co najważniejsze - kobiety mają tu naprawdę sprawczą i twórczą moc!
Agnieszka Glińska
Romantyczne, środowiskowe i pisarskie sekrety pokazują swoje drugie dno. Zaskakujące i nieoczywiste.
Agata Tuszyńska
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
To cóż, że ze Szwecji
Postanowiłam trochę odczekać po lekturze „Ostatniej powieści Marcela” aż mi złość przejdzie, ale nie wiem, czy mi się udało. Bo zawsze jestem zła, kiedy ktoś marnuje mój czas, obiecując wspaniałą imprezę. Idę nawet chętnie, omamiona cudzym entuzjazmem, a potem najczęściej mam ochotę wyjść z hukiem i nieważne, że to środek nocy, ja mam szpilki, a do domu trzeba zaiwaniać na piechotę sześć kilometrów. Ale ostatecznie ku własnej rozpaczy zostaję, bo wcześniej obiecałam. Wracam do domu nad ranem i kładę się spać wierząc, że być może to wszystko, co się zdarzyło jakoś przepakuję z rzeczywistości w niezbyt miły sen…
Postaram się więc w miarę lakonicznie i bez emocji (akurat!)
Całościowo jestem raczej na nie. Próbowałam znaleźć jakieś dobre strony ale mi się nie udało.
Bohaterowie, jak i akcja niezbyt wiarygodni. Użyte w nadmiarze przymiotniki powodowały dysonans w stosunku do postaci i zdarzeń, które wyłaniają się tekstu (które mnie wyłaniały się z tekstu). Nie wystarczy powiedzieć, że ktoś jest jakiś, trzeba go jakimś pokazać. No taki ze mnie niewierny Tomasz.
Podobno miało być ironicznie o pisaniu czy niemocy twórczej. Wszystkich spragnionych inteligentnej ironii o pisarzach odsyłam do Łowcy Larw.
Miało być też dowcipnie i przewrotnie. W „Ostatniej Powieści Marcela” nie znalazłam nic zabawnego, być może nie spojrzałam na powieść z odpowiedniej perspektywy. Albo mam zdecydowanie inne poczucie humoru, szkoda. Nie znalazłam też nic oryginalnego, czy przewrotnego, za to mnóstwo niekonsekwencji.
Szczegółowość i bezcelowość niektórych opisów drażniła mnie i powodowała duszności. (Np.: spieszący się bohater zdążył zmienić koszulę i coś tam ale poplamionych spodni nie zdążył zmienić. Natomiast mimo pośpiechu udało mu się wrócić do domu, żeby ponownie skorzystać z toalety – informacja ta nie ma żadnego ciągu dalszego, nic z niej nie wynika i nie znalazłam też żadnej logiki w wymianie jedynie niektórych części garderoby. Wnioskuję zatem, że to była ironia, a ja jej nie zrozumiałam.)
Cała przestrzeń jest tak napakowana i pokolorowana, że człowiek nie ma się jak ruszyć. I nie jest to skarbiec Ali-Baby a raczej rupieciarnia nałogowego zbieracza „przydasie”. Czułam się uwięziona wśród ludzi, z którymi nie miałam ochoty przebywać, w sytuacjach, których nie rozumiałam.
Odkrywcze sentencje typu: (…) Był tak długo nieużywany, że pewnie całkiem nie do jazdy, bo maszyna umiera, jak tkwi w miejscu, trochę tak jak ludzka dusza. lub: Nie ma takiej bliskości, która dobrze zniesie odległość. Bliskość i odległość zawsze się wzajemnie wykluczą. Nie potrzeba dużo czasu i nie tęsknisz już za osobą, która jest, ale za taką, jaką masz w pamięci. To nieuchronne. na pewno ucieszą fanów Coelho, ale zdaje mi się, że ta książka pretendowała na wyższe półki. No bo właśnie! Kilka wyszukanych i trudnych słów oraz nazwisk nie zrobi z książki pozycji intelektualnej ani nawet ciekawej. Bon moty też powinny być subtelniejsze…i trochę mniej zużyte.
Odniosłam wrażenie, że książka jest pełna wymuszonych sztuczności. Jakby zdania nie należały do autorki (to z resztą jest zastrzeżenie Hanny w stosunku do prozy Marcela). Jakieś napuszenie z cudzych piór, które odpadają, jedno po drugim, od kostiumu. Nie wystarczy bowiem napisać, że coś jest jakieś, żeby czytelnik w to uwierzył. Trzeba go do tego przekonać, sprawić żeby czytelnik sam wyciągnął pożądany wniosek. Ja nie mogłam uwierzyć w ani jedno słowo, a przysięgam przez pierwsze pięćdziesiąt stron powtarzałam sobie jak mantrę: będzie dobrze, przesadzasz.
Zdania zdawały się być złożone z puzzli różnych proweniencji (też znam trudne słowa!) i nijak ze sobą nie korespondowały, choć od biedy mogły tworzyć jakiś obrazek, trudno jednak powiedzieć jaki.
Są też mądrości w stylu: (…) Po co zajmować się czymś tak idiotycznym jak literatura, kiedy siedząca za ścianą przyszłość narodu nie czyta i nie zamierza? Kielicha boleści dopełnia przeświadczenie, że przyszło mi żyć w epoce takiej nadprodukcji słowa pisanego, iż nie mam się co łudzić, że moje dzieło zostanie zachowane dla potomnych. (…) Cóż Myśliwski czy Tokarczuk z pewnością się obronią… myślę, że Miłoszewski również, jeśli już mówimy o autorach kryminałów. Ale to zapewne znów miała być ta ironia, którą tak trudno mi tutaj zrozumieć…
Bolało mnie wszystko, gdy czytałam. Gdy dobrnęłam do końca nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać. Nie umiałam złożyć tej historii. Nie wiem, co autorka miała na myśli, ani co chciała mi powiedzieć. Próbowałam zrozumieć, ale jedyne, co wywnioskowałam to fakt, że nie nadajemy na tych samych falach i że lepiej mój czas spożytkować na coś innego.
Zastrzegam, że wszystko, co napisałam powyżej jest moim subiektywnym odbiorem. Nie mniej niezmiennie pozostaję z nim w zgodzie.
Monika Stocka
*Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki
Książka na półkach
- 92
- 80
- 14
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Bardzo mi się podobała do końca, który nadszedł tak, jakby ktoś tę opowieść uciął w połowie. I to chyba jedyne do czego mogłabym się przyczepić.
Poza tym książka ciekawa. Najbardziej podoba mi się ukazanie wnętrza pięknej i inteligentnej kobiety, dla której cielesna powłoka jest przekleństwem, czymś, z czym musi walczyć, by inni ludzie zobaczyli w niej coś więcej niż ładną buzię i seksowne ciało.
Bardzo mi się podobała do końca, który nadszedł tak, jakby ktoś tę opowieść uciął w połowie. I to chyba jedyne do czego mogłabym się przyczepić.
więcej Pokaż mimo toPoza tym książka ciekawa. Najbardziej podoba mi się ukazanie wnętrza pięknej i inteligentnej kobiety, dla której cielesna powłoka jest przekleństwem, czymś, z czym musi walczyć, by inni ludzie zobaczyli w niej coś więcej niż ładną...
"Bywa tak, że podążając w wielu kierunkach, zmierzamy w jedną stronę."
Na "Ostatnią powieść Marcela" natknęłam się kilka lat temu i to w formie audiobooka, nadawanego przez Radio Kraków. Te kilka fragmentów zainteresowało mnie na tyle, by przyjrzeć się książce bliżej i poznać ją od początku do końca. Już wtedy wyczuwałam w niej coś, co może mi się spodobać. Cóż, mój radar czytelniczy wciąż nie nawala i tym razem też się nie pomylił.
Dostrzegam pewien urok tej powieści, chociaż wydaje się bardzo banalna. To historia pisarza w średnim wieku, którego dopada kryzys twórczy. Marcela pisze kryminały, przynoszące popularność, bo są nawet tłumaczone zagranicą. To facet, którego pociągają ładne twarze i zgrabne ciała, najlepiej młodych kobiet. Ma na swoim koncie trzy nieudane małżeństwa i jedną córkę, z którą niemal stracił kontakt. I nagle pewnego dnia w pociągu spotyka Hannę, pasującą idealnie do jego upodobań względem kobiet. Wydawać by się mogło, że ich romans jest tylko kwestią czasu, jednak okazuje się, że mamy tu relację mistrza i ucznia.
Hanna ma za swoją historię, którą również poznajemy w książce od początku. Dziewczyna przedstawia nam obraz swojej rodziny - leniwego ojca, nieszczęśliwej matki emigrantki, starszej siostry, surowych i pełnych tradycyjnych wartości babć. Ponadto z biegiem czasu poznajemy Hannę wkraczającą w wiek dorastania, kiedy jej ciało budzi się do życia i przysparza jej niemałych problemów. Dziewczyna jest tak śliczna, że inni widzą w niej jedynie smaczny kąsek do schrupania. Jest świadoma tego, jak działa na mężczyzn i bardzo jej się to nie podoba. Wyrusza do Warszawy po skandalu, który miał miejsce w jej miejscowości z nią w roli głównej. Potrzebuje uciec od ludzi, wytykających ją palcami, próbuje też znaleźć swoje miejsce na świecie i ma nadzieję, że stanie się to w stolicy Polski.
Marcel jest urzeczony urodą Hanny, chociaż nie staje się przez to zaborczy i napastliwy w stosunku do niej. Ich znajomość zaczyna właściwie obierać zupełnie przeciwny kierunek, ponieważ skupiają się na najbardziej dla nich ważnym zajęciu - pisaniu. Hanna kiedyś nieśmiało marzyła o staniu się pisarką i teraz liczy na to, że Marcel będzie mógł udzielić jej cennych wskazówek. Ten jest tym rozgoryczony, ponieważ nic go bardziej nie nuży niż młode talenty, jednak koniec końców zawierają układ, w którym to Marcel pisze swoją ostatnią powieść, a Hanna redaguje jego tekst oraz pomaga w chwilach zwątpienia.
Książka porusza dwie najważniejsze sprawy - pisanie oraz ciało. Mamy tutaj świetny obraz rzemiosła twórczego; pokazanie czym w obecnym świecie jest literatura, z jakiego powodu ludzie zaczynają pisać, a także irytujący dla każdego pisarza brak weny oraz zapału do pracy. Pisanie odgrywa tu bardzo kluczową kwestię i szalenie mi się to podobało. Od zawsze uwielbiam w książkach ten motyw, a tu było tego tak dużo, że mogłam się tym nacieszyć.
I jest jeszcze temat ciała kobiecego. Na podstawie postaci Hanny autorka ukazuje, jak duży jest to problem. Piękna kobieta postrzegana jest niczym przedmiot. Mężczyźni oglądają się za nią na ulicach, a w ich głowach roi się od brudnych myśli. Nie dostrzegają w niej czegoś więcej, jedynie fenomenalne ciało. Hanna traktowana jest przez innych jedynie przez pryzmat swojego zewnętrznego wyglądu. Przyzwyczaiła się do tych obleśnych spojrzeń, ale to nie zmienia faktu, jak bardzo jej to uwłacza i przeszkadza. Ale jest tu też druga odsłona kobiecego ciała w postaci Laury, córki Marcela. Laura jest przeciwieństwem Hanny - brzydsza i grubsza. Dziewczynie jednak bardzo to odpowiada, bo nie chce być postrzegana przez innych jako ślicznotka, tylko jako intelektualna kobieta. Jak to później w rozmowie z Marcelem ujęła, woli, aby ludzie ją słuchali, niż na nią patrzyli.
"Ostatnia powieść Marcela" jest silnie nacechowana dwoma aspektami, to jest pisaniem i postrzeganiem przez społeczeństwo kobiecego ciała. Autorka w subtelny sposób przedstawiła oba te problemy, jednak nie próbując uniknąć tematu. Przez całą powieść przewijają się te dwa motywy wspierane przez inne, bardziej poboczne. Z pozoru książka może się wydawać zwyczajna i o niczym, jednak nie dla mnie. Ja odkryłam w niej pewien urok, który zaczarował mnie od pierwszej strony. Lubię takie książki z ukrytym dnem, książki z pojawiającą się w pewnym momencie refleksją, a to właśnie można znaleźć w "Ostatniej powieści Marcela".
"Bywa tak, że podążając w wielu kierunkach, zmierzamy w jedną stronę."
więcej Pokaż mimo toNa "Ostatnią powieść Marcela" natknęłam się kilka lat temu i to w formie audiobooka, nadawanego przez Radio Kraków. Te kilka fragmentów zainteresowało mnie na tyle, by przyjrzeć się książce bliżej i poznać ją od początku do końca. Już wtedy wyczuwałam w niej coś, co może mi się spodobać. Cóż, mój...
Przeczytałam, jednak nie potrafię jej ocenić, nie umiem określić czy mi się podobała czy nie. Czytając miałam wrażenie, że jest o niczym a jednocześnie o wszystkim. Nie jestem pewna czy umiem opisać fabułę. Wiem na pewno, że Marcel- główny bohater nie przypadł mi do gustu. Do Hani czułam pewnego rodzaju sympatię. Na początku nie podobało mi się retrospekcję (chyba to były retrospekcje) ale później przestały mi przeszkadzać.
Nie jestem pewna czy zrozumiałam tą książkę. Może po prostu jestem za głupia, żeby zrozumieć ją we właściwy sposób :D
UWAGA lekki spolier (czy jak to się nazywa)
Marcela nie polubiłam już od pierwszych stron. Nie podobało mi się jego podejście do kobiet i to, że traktował kobiety bardzo przedmiotowo, widział w nich tylko ciało i były dla niego tylko i wyłącznie zaspokojeniem potrzeb seksualnych (mam nadzieję, że na prawdę mało jest takich mężczyzn).
W książce są poruszone zwykłe rodzinne problemy co jest dużym plusem według mnie. Takie jak migracja jednego z rodziców za granice w celach zarobkowych i rozpad rodziny, postrzeganie kobiet przez mężczyzn, relacje rodziców i dzieci.
Przeczytałam, jednak nie potrafię jej ocenić, nie umiem określić czy mi się podobała czy nie. Czytając miałam wrażenie, że jest o niczym a jednocześnie o wszystkim. Nie jestem pewna czy umiem opisać fabułę. Wiem na pewno, że Marcel- główny bohater nie przypadł mi do gustu. Do Hani czułam pewnego rodzaju sympatię. Na początku nie podobało mi się retrospekcję (chyba to były...
więcej Pokaż mimo toOstania powiesc Marcela ma jeden plus taki że szybko się ją czyta. Ma też kilka minusów a to takich że jest nudna,a przez całą ksiazke miałam wrażenie że jest o niczym.
Nie polubiłam bohaterów według mnie byli bezbarwni i bardzo schematyczni. Trzy gwiazdki dla tego że autorka jest z Polski i za to że nawet gładko się czyta .
Ostania powiesc Marcela ma jeden plus taki że szybko się ją czyta. Ma też kilka minusów a to takich że jest nudna,a przez całą ksiazke miałam wrażenie że jest o niczym.
Pokaż mimo toNie polubiłam bohaterów według mnie byli bezbarwni i bardzo schematyczni. Trzy gwiazdki dla tego że autorka jest z Polski i za to że nawet gładko się czyta .
Zdawać by się mogło, że to zwykła powieść o pisarzu (jakich wiele),który marzy o byciu wieszczem przed duże W. Jednak powieść Tubylewicz to skomplikowana narracja dotykająca wielu problemów egzystencjalnych. Miłość fizyczna i platoniczna, relacje międzyludzkie, problemy rodzinne, niespełnione ambicje kontra zupełny ich brak. Do tego zabawa słowem i piękno języka polskiego. To nie jest łatwa powieść, ale jakże przyjemna i skłaniająca do refleksji!
Zdawać by się mogło, że to zwykła powieść o pisarzu (jakich wiele),który marzy o byciu wieszczem przed duże W. Jednak powieść Tubylewicz to skomplikowana narracja dotykająca wielu problemów egzystencjalnych. Miłość fizyczna i platoniczna, relacje międzyludzkie, problemy rodzinne, niespełnione ambicje kontra zupełny ich brak. Do tego zabawa słowem i piękno języka polskiego....
więcej Pokaż mimo toUWAGA! Z zasobów Biblioteki w Toronto
Tubylewicz (ur. 1974) - polska pisarka, publicystka, tłumaczka literatury szwedzkiej, joginka. Omawianą książkę wydała w 2016 roku, a czytelnicy dali jej szczodrze gwiazdek 5,7 (40 ocen i 15 opinii). Jedni piszą, drudzy oceniają, a ja jestem stary i dlatego rzadko się dziwię. A tym razem się dziwię i to bardzo, bo mój ulubiony recenzent, którego często cytuję Jarosław Czechowicz poświęcił tej książce dużo słów, a recenzję swoją zakończył słowami:
"...„Ostatnia powieść Marcela” to rzecz w dużej mierze ironiczna i na tyle wieloznaczna, że może być odczytana także jako proza o feministycznym charakterze. Czy to wszystko o tym? Czy starcie płci naprawdę determinuje odbiór tej książki? Cieszę się, że zdarzają się tak niejednoznaczne opowieści, w konfrontacji z którymi pozostajemy w pewnej czytelniczej niepewności. W tej książce jest niepokój, wyraziste emocje, czytelne motywacje bohaterów i dwuznaczne ich działania. Tubylewicz rozprawia o tym, że prawdziwe spotkanie z drugim człowiekiem, które odmieni nasze życie, może mieć miejsce w każdej chwili. "
Nie rozumiem nic z podanego fragmentu, podaję więc adres całości recenzji:
http://krytycznymokiem.blogspot.ca/2016/03/ostatnia-powiesc-marcela-katarzyna.html
Nie wiem czy słusznie, lecz przypuszczam, że Czechowicz miał powody by akurat napisać to, co napisał. Bo dla mnie twór Tubylewicz w ogóle literaturą nie jest, a bełkotem bez ładu i składu.
A, że po raz pierwszy aż tak nie podzielam opinii cenionego recenzenta, to wpadlem w glęboką zadumę. Wsparcie dostałem czytając recenzje na LC:
"Dotka76": "Szkoda mi czasu. Przerwałam czytanie po kilku stronach. "
"gośka": "Zdumiewająco słabe czytadło ....."
a szczególnie recenzję oznaczoną godlem "czytankianki", którą w calości przepisuję"
"To jakoś nie brzmi. Nie jest dobre. Prawdę mówiąc, kawałki były tak banalne i napuszone, że chciało mi się wyć. (…) W tym tekście nie ma autentyczności. (s. 162)
Cytat idealnie pasuje do powieści Tubylewicz o pisarzu w średnim wieku i urokliwej dwudziestolatki. W zapowiedziach podkreślano, że autorka odeszła od utartych schematów – cóż, próbowała tak bardzo, że fabuła razi sztucznością, zwłaszcza główny bohater. Książka niespójna i naiwna, ale sądząc po cytowanych utworach z pretensjami do prozy ambitnej. Nie przy takim warsztacie, a w szczególności stylu. Tybylewicz bardzo stara się być oryginalna i co rusz serwuje pseudopoetyckie frazy. Zdecydowanie celuje w porównaniach (średnio jedno co dwie strony, choć zdarzają się cztery na jednej),kilka przykładów:
gotowy do startu i zwycięstwa jak Kusociński w Los Angeles (s. 51)
wwierca się w ciszę jak głowica transrektalna w odbyt (s. 56)
lądowanie jak Dzierżyński na placu dziś Bankowym (s. 58)
zamknięcie laptopa jak odłączanie od aparatury podtrzymującej życie (s. 70)
głowę miałem ciężką jak jacuzzi mego przyjaciela (s. 138)
wgryzałem się w tekst jak wkurwiony labrador (s. 163)
piła łapczywie jak spragniony wody Tuareg (s. 230)
Nie i jeszcze raz nie. To jest po prostu słaba powieść."
UWAGA! Z zasobów Biblioteki w Toronto
więcej Pokaż mimo toTubylewicz (ur. 1974) - polska pisarka, publicystka, tłumaczka literatury szwedzkiej, joginka. Omawianą książkę wydała w 2016 roku, a czytelnicy dali jej szczodrze gwiazdek 5,7 (40 ocen i 15 opinii). Jedni piszą, drudzy oceniają, a ja jestem stary i dlatego rzadko się dziwię. A tym razem się ...
Nie mniej, ale pewnie i więcej przymiotników można przypisać powieści Katarzyny Tubylewicz „Ostatnia powieść Marcela”. Tak zaskakująca, co wielokierunkowa, nie bez ironii, głębokich wywodów, emocjonalnych opisów, z wieloma obrazami, które potrafią na siebie się nakładać, przeplatać niejednoznacznością i gorzkim obrazem wyczerpanego oczekiwaniami czytelników pisarza, który grzęźnie w absurdzie swojego życia, jak w błocie. Niezwykle sugestywny, pozbawiony złudzeń, gwałtowny, choleryczny świat Marcela, głównego bohatera powieści, to po części jeden z obrazów współczesnego mężczyzny, wyrachowanego, traktującego kobiety przedmiotowo, dla którego kobieta jest tylko ozdobnikiem, fragmentem jego wybujałej wysokim ego, mniemaniem o sobie codzienności i wyobraźni, czy oficjalnego szczebla kariery.
Na pewno nie jest to powieść z gatunku łatwych i lekkich w odbiorze, przy której można wypić poranną kawę i zrelaksować się. To powieść z podgatunku psychologicznych, w którą należy się głęboko wgryźć, by zrozumieć jej sens i przesłanie. Przepełniona fragmentarycznym życiorysem Marcela i napotkanej przypadkowo Hanny. Pierwsze spotkanie z Hanną wywołuje w bohaterze pewien rodzaj konsternacji, budzi zmysł zdobywcy i chęć rozgryzienia zagadkowej dziewczyny, która o dziwo znajduje z nim dosyć szybko nić porozumienia. Ostatecznie, Marcel przerywa podróż i postanawia pomóc Hannie. Jak się zresztą okaże, Hanna wniesie do jego życia wiele nowego, no i podejmie się pewnej roli. Jak dogadają się tak skrajnie emocjonalni ludzie, z różnymi poglądami, przeżyciami, doświadczeniami?
Obrazy retrospekcji czasowej dają nam pewną wizję przeszłości obojga. Zarówno Hannę jak i Marcela łączy jedno - skomplikowany, zagmatwany życiorys. Hanna to przede wszystkim dziewczyna prosta, z prowincji, która z tego powodu ma liczne kompleksy. Co prawda poznajemy jej przeszłość, ale autorka postanawia w nim wiele znaków zapytania i domysły, które ciągną się za bohaterką do dnia, w którym ją poznajemy. Hanna przede wszystkim cały czas szuka określenia i celu w życiu, błąka się w swoim hermetycznym świecie, w toksycznych, pozbawionych emocji związkach z mężczyznami. Hanna nie miała w życiu łatwo. Kulminacyjnym punktem była decyzja jej matki, która życie rodzinne postawiła na jedną szalę i wyemigrowała dla zarobku, zostawiając córki pod opieką babki i bezrobotnego ojca. To właśnie ta sytuacja wzmocniła dziewczynę na dalsze lata. Hanna wiedziała, że jest skazana na siebie, że może liczyć tylko na siebie. Co w jej życiu zmieni nietypowa i bardzo niecodzienna znajomość z Marcelem?
Marcel z kolei to poszukujący natchnienia pisarz, wypalony wewnątrz z inspiracji. Narcystyczny charakter Marcela wznieca jeszcze bardziej jego choleryczne podejście do napisanych wcześniej powieści. Coraz bardziej przytłaczają go ciągłe oczekiwania czytelników, by pisał na takim samym poziomie, co poprzednie książki. Plastyczne opisy autorki sprawiają, że żrącą frustrację Marcela wręcz czuje się na własnej skórze, ta niemoc, momentami zawieszenie między przeszłością a teraźniejszością. Mężczyzna z syndromem kobieciarza coraz częściej wraca do wspomnień. Do chwil spędzonych z córką i palącym poczuciu, że mógł bardziej się postarać o tę miłość do córki. Nie bez znaczenia jest fakt, że Marcel nie potrafi znieść konstruktywnej krytyki, że zrobi wszystko by obronić swoje racje. Zresztą, który pisarz to lubi? Skłócony z rodziną, wciąż walczący o dobre imię wśród bliskich, którzy niczego zresztą mu nie ułatwiają. Ten bohater jest jak widmo. Niby go znamy i jesteśmy w stanie przewidzieć jego reakcje, ale z drugiej strony jest on tak nieprzewidywalny, że czasami aż nie
Całość na:
http://nietypowerecenzje.blogspot.com/2017/04/ostatnia-powiesc-marcela-katarzyna.html
Nie mniej, ale pewnie i więcej przymiotników można przypisać powieści Katarzyny Tubylewicz „Ostatnia powieść Marcela”. Tak zaskakująca, co wielokierunkowa, nie bez ironii, głębokich wywodów, emocjonalnych opisów, z wieloma obrazami, które potrafią na siebie się nakładać, przeplatać niejednoznacznością i gorzkim obrazem wyczerpanego oczekiwaniami czytelników pisarza, który...
więcej Pokaż mimo toPrzeczytałam recenzje innych czytelników i stwierdziłam, że szkoda czasu na czytanie tej książki. Jednak ostatecznie postanowiłam dać jej szansę i całe szczęście, miło się zaskoczyłam. Bardzo spodobał mi się styl pisania,ironia, cięty język, ciekawe postaci i ich historie. Na pewno sięgnę po kolejne książki tej autorki.
Przeczytałam recenzje innych czytelników i stwierdziłam, że szkoda czasu na czytanie tej książki. Jednak ostatecznie postanowiłam dać jej szansę i całe szczęście, miło się zaskoczyłam. Bardzo spodobał mi się styl pisania,ironia, cięty język, ciekawe postaci i ich historie. Na pewno sięgnę po kolejne książki tej autorki.
Pokaż mimo toBardzo dobra, współczesna proza, ciekawa fabuła przedstawiona w interesujący sposób, szalenie wciągająca!
Bardzo dobra, współczesna proza, ciekawa fabuła przedstawiona w interesujący sposób, szalenie wciągająca!
Pokaż mimo toBardzo lubię styl Tubylewicz, cenię jej tłumaczenia, bez rozczarowania sięgam po to, co wychodzi spod jej pióra. Ta książka może nie zostanie na długo, ale była świetnym towarzyszem niedługiej podróży.
Bardzo lubię styl Tubylewicz, cenię jej tłumaczenia, bez rozczarowania sięgam po to, co wychodzi spod jej pióra. Ta książka może nie zostanie na długo, ale była świetnym towarzyszem niedługiej podróży.
Pokaż mimo to