I odpuść nam nasze...
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Na F/Aktach
- Wydawnictwo:
- Od deski do deski
- Data wydania:
- 2015-10-22
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-10-22
- Liczba stron:
- 220
- Czas czytania
- 3 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788365157195
- Tagi:
- Andrzej Zaucha
W październiku 1991 Polskę obiegła tragiczna wiadomość. Andrzej Zaucha, popularny piosenkarz i muzyk, zginął zastrzelony pod krakowskim Teatrem STU. Jego towarzyszka Zuzanna Leśniak umiera w chwilę potem w karetce pogotowia. Strzelał mąż Zuzanny.
Zabójstwo genialnego polskiego muzyka jazzowego stało się inspiracją do stworzenia opowieści o miłości, rozpaczy i zazdrości. Historii o tym, jak miłość może doprowadzić do zbrodni. Książka Janusza Leona Wiśniewskiego to opowieść, jak silne mogą być emocje i do czego może się posunąć zraniony człowiek.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Miłość. Zbrodnia. Pokuta. Nadzieja
Gacha swojej kobiety i przez przypadek samą kobietę z giwery rozstrzelał. Przy kobiecie to się, dla prawdy, poprawiam, bo nie rozstrzelał, tylko postrzelił, ale nieszczęściem też śmiertelnie. Ponoć chciała gacha osłonić i się sama napatoczyła na jeden nabój. Musiało mu bardzo na kobiecie zależeć i tylko dla siebie ją chciał mieć, że mu zazdrość cały rozum, aż po szyję odjęła. Tak pokrótce wypadałoby rozpocząć recenzję książki o jednej z najbardziej spektakularnych spraw kryminalnych w historii powojennej Polski. Jednak założenie, że powieść, pod której kanwę stanowi zabójstwo słynnego barda Andrzeja Zauchy i aktorki Zuzanny Leśniak będzie nosić przy okazji znamiona jakiegoś łzawego sentymentalizmu (boć historia jak z melodramatu) jest nie do końca słuszne, choć – co muszę podkreślić – autor „Samotności w sieci” nie wyzbył się go w takim stopniu, jakiego powinniśmy oczekiwać w narracji o zbrodni w afekcie i duchowej ekspiacji mordercy.
Przystępując do lektury najnowszej, wydanej w znakomitej serii Sekielskiego, książki Wiśniewskiego – twórcy „miłosnych historii” – byłam pełna obaw i sceptycyzmu, graniczącego z niechęcią. Bo jak „Grochola w spodniach” może z powodzeniem stworzyć narrację o zupełnie odmiennym paradygmacie niż proza, którą ów autor uprawia na co dzień. Co zatem dostaliśmy w zamian? Otóż w zamian otrzymaliśmy ciekawie pomyślaną książkę o potrzebie miłości, wyrzutach sumienia, pokucie i prawie do nadziei na nowy początek człowieka dokonującego samosądu na winnych zszargania jego honoru jako zdradzonego mężczyzny. Wiśniewski nie sili się tu na moralizatorstwo, tak naprawdę czytelnik staje przez dylematem, który z „I odpuść nam nasze…” czyni powieść pod pewnymi względami enigmatyczną – czy i jak piętno zbrodni położy się na przyszłości, poniekąd optymistycznej (po wyjściu z więzienia Vin układa sobie życie z kobietą i synem) i czy jest możliwe spojrzenie na zbrodniarza w taki sposób, by ujrzeć w nim ludzką stronę, zobaczyć w nim człowieka naznaczonego popełnionym złem, ale równocześnie pokutującego przez lata za to, co uczynił.
Pomimo tego, że tematyka – nazwijmy ją – kryminalna to coś, w czym Wiśniewski jest laikiem, fakt ów nie ma tu dużego znaczenia. Autor „Bikini” postawił bowiem na narrację szatkowaną, bez ściśle określonej fabuły, gdzie ciąg przyczynowo–skutkowy ją konstytuuje (co w założeniu powieści kryminalnej nie może mieć miejsca). Atutem powieści jest na pewno sposób budowania tła społeczno-obyczajowego, które wraz z psychologizmem postaci stanowi rdzeń „I odpuść nam nasze…”. Wiśniewski napisał bowiem książkę o miłości nie tylko tej toksycznej, popychającej do zbrodni; w znacznej mierze jest to narracja o miłości do obcej ziemi, Vin (Wincent) określany jest przez narratora „nawiedzonym Polską”, do której przygnała go „gorączka Solidarności”, gdzie znalazł kobietę życia i przeżył cały wachlarz krańcowych stanów. Wiśniewski ukazuje Vina jako człowieka wrażliwego, poszukującego łączności z nowym miejscem, a zwłaszcza z polskim katolicyzmem, który dla niego jako cudzoziemca-ateisty odznacza się jakąś dziwną, przyciągającą go mocą. Poszukiwanie transcendencji sugeruje zresztą już sam tytuł powieści, sama umiejętność rozróżnienia dobra od zła nie jest tu jednak gwarantem duchowej ekspiacji, której tak morderca pragnie.
Jak zaznaczyłam powyżej, Wiśniewski stworzył skomplikowaną pod względem opracowania materiału fabularnego powieść, powieść gdzie czasowe retardacje generują sporą liczbę perspektyw, z których narrator spogląda na historię „mordercy z Krakowa”. To – bądź co bądź – ambitne rozwiązanie formalne zostało niestety skażone zbyt wielkim przywiązaniem autora do nazbyt egzaltowanych opisów stanów emocjonalnych, ocierających się o banał sformułowań i kilku sentymentalnych scen (motyw zielonej wstążki na przykład). Podejrzewam, że fani Pana Wiśniewskiego nie będą mieć problemu z jego najnowszą narracją, zaś początkujących czytelników prozy pisarza z Torunia może to zbić z tropu i ostudzić ich „apetyt na więcej”. Niemniej, Wiśniewski nie wyrządził znaczącej krzywdy założonemu przez Sekielskiego poziomowi literackiemu serii na F/Aktach swoją najświeższą pozycją.
„I odpuść nam nasze…” to proza o fatalizmie uczuć, o obsesji konieczności wyrównania krzywd, o wybaczeniu; to także rzecz o wyobcowaniu i samotności nie tylko cudzoziemca w nowym kraju, ale przede wszystkim napiętnowanego mordercy w społeczeństwie, w którym zabójstwa celebryty szybko się nie zapomina. Wiśniewski stworzył przekonujący, trzymający się faktów portret człowieka odpowiedzialnego za niewyobrażalne zło popełnione w imię zemsty, raniącego śmiertelnie własną żonę i mordującego z zimną krwią jej kochanka. Niejednoznaczny jest ów portret, niejednoznaczne sądy mogą wypływać z lektury.
Justyna Anna Zanik
Oceny
Książka na półkach
- 733
- 689
- 192
- 38
- 22
- 19
- 10
- 9
- 9
- 6
Opinia
Na okładce książki wyraźna i jednoznaczna sugestia, że historia dotyczy zabójstwa Andrzeja Zauchy i jego kochanki, która nie ma żadnego odzwierciedlenia w fabule. Fabuła to dygresje Autora o Polsce czasu PRL-u i początków kapitalizmu, kościele i kłopotach mieszkaniowych, wkładane w usta a raczej w głowę głównego bohatera, wymieszane z psychologicznymi frazesami dotyczącymi psychiki człowieka popełniającego zbrodnię oraz jego "dochodzenia do normalności". Wszystko utrzymane w tonie, klimacie i charakterystycznym stylu pisania J.L. Wiśniewskiego. Dla fanów kolejna pozycja do przeczytania, dla kogoś, kto pierwszy raz styka się z Jego pisarstwem, przy okazji tej serii, może być dużym rozczarowaniem.
Dla mnie jest oszustwem, nie pierwszym w wykonaniu tego Autora. Podszywanie fabuły pod znaną historię, a pisanie o czymś zupełnie innym jest oszustwem: Autora, Wydawcy i PR-u.
Autor w rozmowie na temat książki zapewniał, że miał dostęp do akt sprawy i nawet rozmawiał z zabójcą. Szkoda, że w tekście tego nie widać.
Ogólnie rzecz biorąc opowieści zawarte w tej pozycji nie są złe, ale dorobienie jej aż takiej ideologii, tak naciąganej i tak dalekiej od fabuły zrobiło tej publikacji wiele krzywdy. Pewnie PR wydawnictwa chciał zachęcić do czytania nie tylko fanów Autora. Szkoda, że tak nieudolnie to rozegrał.
Nieładnie panie Januszu, nieładnie.....Kiedyś było wkładanie wciąż tych samych opowiadań w nowe okładki, teraz podpinanie pod prawdziwe wydarzenia opowieści o czymś zupełnie innym. Co będzie następne?
Ponadto w wersji e-bookowej liczne błędy stylistyczne i literówki.
"..do usunięcia mentalnych krat w więzieniach ludzkich stereotypów potrzeba o wiele więcej mozolnego trudu, a przede wszystkim o wiele więcej czasu"
"Ludzie, którzy się kochają, bardzo łatwo się ranią. To jest z natury wpisane w miłość. To jest z natury wpisane w miłość. Bo jak to?! Jak ktoś tak wymarzony, bliski, tak ważny, może być tak wiarołomny, że się ze mną nie zgadza, ma inne zdanie, nie czyni tego, czego od niej lub od niego oczekiwałam lub oczekiwałem? W przypadku innych ludzi wywołuje to, co najwyżej irytację lub rozczarowanie, w przypadku kochanego człowieka - rani. I wówczas sami pokaleczeni chcemy zadać jej lub jemu ból. Ażeby czuła lub czuł to, co ja akurat czuję. Ludzie najczęściej ranią się zbędnymi słowami."
"Człowiek nigdy nie pozbędzie się tego o czym milczy, aby rozstać się z jakimś bólem, trzeba go wyrazić."
Na okładce książki wyraźna i jednoznaczna sugestia, że historia dotyczy zabójstwa Andrzeja Zauchy i jego kochanki, która nie ma żadnego odzwierciedlenia w fabule. Fabuła to dygresje Autora o Polsce czasu PRL-u i początków kapitalizmu, kościele i kłopotach mieszkaniowych, wkładane w usta a raczej w głowę głównego bohatera, wymieszane z psychologicznymi frazesami dotyczącymi...
więcej Pokaż mimo to