Książka świetna ale ... nie dla wszystkich. Nie dlatego,że cokolwiek jej brakuje,bo absolutnie nie, ale dlatego,że po prostu nie zrozumieją jej przesłania. Chodzi zwłaszcza o postać Alexa. Jak widać niektórzy recenzujący sklasyfikowali go bardzo prosto - jako odrażającego rasistowskiego skinheada,z którym nie dałoby się nawet dłużej porozmawiać a co dopiero być. I nie warto wnikać tutaj dlaczego - czy dlatego,że osobom tym brakuje wnikliwości czy dlatego,że po prostu mieli za dobrze w życiu i nie potrafią sobie nawet wyobrazić jak na całe życie może wpłynąć złe dzieciństwo, czy jeszcze z innych powodów. W każdym razie ja jestem przekonana,że zamierzeniem autorki absolutnie nie było usprawiedliwianie postępowania Alexa i jego subkultury a tym bardziej żądanie tego od czytelników. Jej zamierzeniem, oprócz oczywiście ukazania ogromnej potęgi miłości, było szukanie przyczyn tych złych zjawisk, ich zrozumienie, które wcale nie jest równoznaczne z akceptacją, a w końcu ukazanie jak ważne dla każdego człowieka są te najwcześniejsze lata życia. Ukazanie, że jeśli będą one złe to z największym prawdopodobieństwem charakter dziecka również się zepsuje i nic dobrego z niego nie wyrośnie. Z tym,że właśnie ze zrozumieniem tego mogą mieć problem osoby, które miały dzieciństwo usłane różami albo, z drugiej strony i co gorsza, nieświadome ofiary, mające wczesne lata również całkiem do bani ale sobie tego nie uświadamiające.Dlatego książkę polecam przede wszystkim osobom, dla których dom rodzinny nie był ostoją a raczej pod różnymi względami polem walki, a do tego są tego w pełni świadome i wiedzą,że głośne mówienie o tym i wynikających z tego skutkach nie jest żadnym błędem a wręcz przeciwnie.

Książka świetna ale ... nie dla wszystkich. Nie dlatego,że cokolwiek jej brakuje,bo absolutnie nie, ale dlatego,że po prostu nie zrozumieją jej przesłania. Chodzi zwłaszcza o postać Alexa. Jak widać niektórzy recenzujący sklasyfikowali go bardzo prosto - jako odrażającego rasistowskiego skinheada,z którym nie dałoby się nawet dłużej porozmawiać a co dopiero być. I nie warto...