Pan Darcy nie żyje
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Czwarta Strona
- Data wydania:
- 2015-09-09
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-09-09
- Liczba stron:
- 344
- Czas czytania
- 5 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788379762781
- Tagi:
- literatura polska
„Tak dumny i zarozumiały, że wszyscy wprost znieść go nie mogli” (Pani Bennet o Panu Darcym, „Duma i uprzedzenie”).
To miała być kolejna wielka ekranizacja dzieła Jane Austen. Epicki romans, gwiazdorska obsada i produkcja z hollywoodzkim rozmachem. Pan Darcy nie zdążył jednak wywołać rumieńca na twarzy Elizabeth Bennet …
Po sentymentalnej aurze „Dumy i uprzedzenia” pozostaje tylko piękna okolica i urokliwy dworek. Produkcja filmu zostaje wstrzymana. Jednak gra trwa nadal: śledztwo w sprawie ewentualnego zabójstwa i sekrety gwiazd inicjują zabawną komedię intryg. Bohaterowie spiskują, knują i robią wszystko, by kompromitujące fakty z ich życia nie ujrzały światła dziennego.
Niespodziewane zwroty akcji, błyskotliwe dialogi i atmosfera hollywoodzkiego skandalu tworzą literacką mieszkankę wybuchową. „Pan Darcy nie żyje” to soczysta opowieść, nie tylko dla fanów Jane Austen.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Zbrodnia to niesłychana...
Na temat licznych adaptacji filmowych, telewizyjnych i literackich „Dumy i uprzedzenia” Jane Austen można napisać porządną rozprawę naukową. Historia rodzącego się uczucia między dumnym panem Darcym i uroczą Elżbietą „Lizzie” Bennet dla wielu pisarzy oraz twórców filmowych stanowi bardzo ciekawą podstawę do stworzenia czegoś nowego w literaturze i filmie bądź opowiedzenia znanej od ponad dwustu lat fabuły w zupełnie inny sposób. Wystarczy wspomnieć o takich powieściach jak „Dziennik Bridget Jones”, „Emancypacja Mary Bennet”, „Duma, uprzedzenie i gra pozorów”, „Duma i uprzedzenie i zombi” czy klasycznych już ekranizacjach z 1995 roku z Jennifer Ehle i Colinem Firthem oraz tej z 2005 roku z Keirą Knightley i Matthew Macfadyenem. Do tego zaszczytnego grona chcieli dołączyć bohaterowie powieści Magdaleny Knedler „Pan Darcy nie żyje”, których plany dotyczące nowej adaptacji kinowej „Dumy i uprzedzenia” miały przynieść im sławę i rozgłos w branży filmowej.
Wszystko wydaje się być z pozoru proste – należało nakręcić zupełnie inny, w porównaniu do znanych poprzedników, film o Lizzie Bennet i panu Darcym oraz obsadzić w poszczególnych rolach popularnych i wzbudzających sympatię aktorów. Jednakże wszystkie te ambitne zamierzenia stają pod znakiem zapytania, ponieważ odtwórczyni Elżbiety podejrzewana jest o anoreksję, aktorka wcielająca się w Jane Bennet wydaje się być za stara, filmowi przyjaciele Bingley i Darcy w rzeczywistości się nienawidzą, a producenci zdecydowali się na poważne zmiany fabularne, m.in. zrezygnowali z postaci Lidii, istotnej dla całej historii bohaterki. Mimo tych wszystkich problemów najnowsza „Duma i uprzedzenie” miała powstać według planu, ale nikt nie przewidział jednego. Tego, że w dziwnych okolicznościach ginie Peter Murphy, aktor, który miał wcielić się w Fitzwilliama Darcy'ego. Razem z tym zdarzeniem na jaw wychodzą różne, skrywane przez lata tajemnice wszystkich członków ekipy filmowej, mające ogromny wpływ na losy wszystkich bohaterów powieści Magdaleny Knedler....
Autorka „Pan Darcy nie żyje” w interesujący sposób łączy to, co czytelnicy „Dumy i uprzedzenia” lubią najbardziej, czyli bohaterów i otoczenie (malownicze krajobrazy angielskiej prowincji) z brutalnym światem show-biznesu, który rządzi się swoimi prawami. Śmierć Petera Murphy'ego powoduje nakręcenie spirali kolejnych zdarzeń, mających na celu nie tylko ukrycie okoliczności śmierci aktora, ale też wydarzeń z przeszłości. Magdalena Knedler umiejętnie porządkuje całość i nie zostawia czytelnika bez odpowiedzi na poszczególne pytania. Muszę przyznać, że lektura tej powieści dla mnie, jako fanki twórczości Jane Austen, była ciekawym doświadczeniem – nie spotkałam się jeszcze z połączeniem powieści kryminalnej z niektórymi wątkami, jakie znam z książek tej angielskiej pisarki – znalazłam nie tylko odwołanie do „Dumy...”, ale też do „Rozważnej i romantycznej” i „Opactwa Northanger”. Autorka miała bardzo ryzykowny pomysł (uśmiercenie, nawet nie takie dosłowne, najbardziej znanej i lubianej postaci męskiej w literaturze), ale ostatecznie ten zabieg wypada bardzo pomyślnie w całej powieści.
Mam nadzieję, że Magdalena Knedler jeszcze nie raz zaskoczy mnie tak ciekawymi połączeniami powieści kryminalnej z wątkami obyczajowymi i tym, co znane i lubiane w klasycznych pozycjach literatury. Autorka udowodniła tylko, że powieści Jane Austen to nieskończone możliwości interpretacji i nawiązań kulturowych w współczesności.
Anna Wolak
Oceny
Książka na półkach
- 641
- 429
- 108
- 15
- 10
- 10
- 9
- 8
- 8
- 8
Opinia
Jest prawdą powszechnie znaną, że mam absolutnego fioła na punkcie Jane Austen. Zakochałam się w jej twórczości w chwili gdy jako nastolatka po raz pierwszy sięgnęłam po „Dumę i uprzedzenie”. Od tego czasu Jane Austen towarzyszy mi stale: pisałam na jej temat zarówno pracę licencjacką, jak i magisterską, na ścianie w gabinecie mam jej portret, posiadam też liczne kubki, koszulki, torby i inne gadżety z jej podobizną, oraz co lepszymi cytatami z jej powieści, a nawet replikę jej słynnego pierścionka z turkusem. Moje egzemplarze jej dzieł są już porządnie zeszmacone od ciągłego czytania, a DVD z ich ekranizacjami nieco porysowane od wielokrotnego odtwarzania. Jakże więc mogłam przejść obojętnie obok książki o tytule „Pan Darcy nie żyje”?
Kusi już sama okładka – elegancka, minimalistyczna, z zarysem pięknego dworu, zapewne Pemberley i spadającym z nieba mężczyzną we fraku, zapewne Panem Darcy. Tytuł też jest prowokujący. Jak to Pan Darcy nie żyje?! Kto ośmielił się targnąć na życie mojej największej literackiej miłości?! Przecież świat nie może dalej istnieć bez Pana Darcy! Opis na tylnej okładce również zachęca do lektury. Wynika z niego, że książka to kryminał, którego akcja dzieje się na planie kolejnej ekranizacji „Dumy i uprzedzenia”. Tym razem jest to produkcja robiona z iście hollywoodzkim rozmachem i gwiazdorską obsadą, w samym środku której, jak bolący ząb tkwi odtwórca roli Darcy’ego – początkujący i nielubiany (i w dodatku, o zgrozo!, blondwłosy) aktor Peter Murphy. Jego nagła i tajemnicza śmierć na samym początku zdjęć wywołuje olbrzymie zamieszanie wśród obsady i ekipy produkcji oraz ujawnia całą masę skrywanych sekretów, które mają szansę przebić nawet fabułę samej Austen.
Brzmi nieźle, prawda? Ja również tak pomyślałam i kiedy tylko zobaczyłam tę książkę, natychmiast ją sobie kupiłam i w wielkim podnieceniu zaczęłam lekturę tuż przed Bożym Narodzeniem, skończyłam zaś pod koniec lutego, co powinno Wam zasugerować, że książka raczej mi się nie podobała.
Zaczyna się nawet nieźle. Mamy opis początkowego stadium produkcji, wprowadzonych bohaterów, zawiązaną akcję, pojawia się nawet ciekawy klimat towarzyszący dużej produkcji filmowej. Autorce trzeba przyznać, że bardzo dobrze orientuje się w topografii Anglii, oraz jest świetnie zorientowana w dobrych brytyjskich serialach i ekranizacjach klasyków literatury. Potem jednak tytułowy Pan Darcy (a raczej jego nędzna namiastka) ginie i zaczyna się część „kryminalna” powieści, która ją rozkłada na łopatki z różnych powodów. Przede wszystkim w książce jest zbyt wielu bohaterów, a krótkie rozdziały bez przerwy przerzucają się między kolejnymi punktami widzenia (mimo narracji trzecioosobowej, w każdym rozdziale nacisk pada na inne postaci). Wszystko to dałoby się jednak spokojnie ogarnąć, gdyby nie kompletna nieumiejętność autorki stworzenia przyzwoitych dialogów. Bohaterowie – dorośli, wykształceni i światowi ludzie – porozumiewają się między sobą językiem wręcz gimnazjalnym, bez przerwy sobie wzajemnie przerywając i wchodząc w słowo. W dodatku ulubionym znakiem interpunkcyjnym autorki jest z znienawidzony przeze mnie wielokropek, którego w takim natężeniu nie widziałam od czasu, gdy jako wczesna nastolatka próbowałam przebrnąć przez powieść Barbary Cartland. Wielokropek oznacza pauzę w wypowiedzi i w związku z tym wszyscy bohaterowie tej książki brzmią jakby byli po udarze mózgu albo mieli permanentną sraczkę werbalną. Oto próbka umiejętności autorki w postaci bezpośredniego cytatu: „Aha…Tak….Zajebiście” – oświadcza jedna z głównych bohaterek w reakcji na coś. I tak wygląda prawie każda linijka dialogu. Jest to tak koszmarnie męczące, że musiałam przerywać czytanie co mniej więcej dwadzieścia stron i robić sobie tydzień przerwy. W dodatku Magdalena Knedler namiętnie stosuje najtańszy chwyt z kryminałów, kiedy to podczas dialogu dwoje bohaterów znających jakąś tajemnicę porozumiewa się między sobą ogólnikami, żeby czytelnik mógł wyciągnąć zaledwie połowiczne wnioski, w stylu „wiesz, musimy porozmawiać o tamtej nocy i o tym co się wtedy stało”. Okay, ja rozumiem, że to jest taki zabieg pisarski, ale w momencie, kiedy trzy czwarte fabuły składa się z dokładnie tej samej sztuczki i bohaterowie rozmawiają ze sobą za pomocą niedomówień jeszcze dwadzieścia stron przed końcem powieści, to to już dawno nie jest ekscytujące tylko cholernie wkurzające. I do tego ten diabelny wielokropek, więc w sumie wygląda to tak: „wiesz... musimy porozmawiać o … tamtej nocy… i o tym …co się wtedy stało”. W dodatku zakończenie jest lamerskie i wcale mnie nie usatysfakcjonowało, a jednego z głównych plot twistów domyśliłam się mniej więcej w połowie powieści.
I na końcu największy zawód. Powieść skierowana jest „do fanów Jane Austen i nie tylko”, ale okazuje się, że jest to nic więcej jak tylko bezczelny chwyt marketingowy, bo w książce powiązań z prozą Austen jest tyle co kot napłakał. Z całej wielkiej adaptacji DiU mamy wyłącznie pół jakiejś bezsensownej sceny oraz tego nieszczęsnego Pana Darcy w tytule, natomiast jakieś 85% powieści nie ma kompletnie nic wspólnego z Austen. Nie od dzisiaj wiadomo, że wszystko co jest sygnowane nazwiskiem brytyjskiej autorki doskonale się sprzedaje, ale problem polega na tym, że jeśli mamy Austen w tytule to chcemy otrzymać Austen w treści. Gdyby cała akcja książki rozgrywała się na planie ekranizacji, albo gdyby fabuła przypominała rozwiązania z jej powieści, albo cokolwiek w tym stylu, nie miałabym pretensji. Tymczasem Austen wykorzystana jest wyłącznie w tytule i na okładce żeby przyciągnąć fanów, a akcja powieści równie dobrze mogłaby rozgrywać się na planie jakiegokolwiek filmu i wyszłoby dokładnie na to samo. Dla mnie jest to po prostu naciąganie fanów Jane Austen i próba zarobienia na jej fenomenie i dlatego czuję się nie tylko zawiedziona, ale zwyczajnie oszukana.
Książki nie polecam fanom Jane Austen, ponieważ nie znajdą w niej niczego dla siebie. Mogę ją rekomendować wyłącznie fanom Barbary Cartland oraz wielokropków wciskanych gdzie popadnie. Ogólnie – strata czasu i zmarnowanie naprawdę ślicznej okładki, a szkoda, ponieważ autorka miała całkiem niezły pomysł na fabułę i gdyby starczyło jej umiejętności, mogłaby z tego być naprawdę niezła książka.
zapraszam na happinesscoffeebook.blogspot.com
Jest prawdą powszechnie znaną, że mam absolutnego fioła na punkcie Jane Austen. Zakochałam się w jej twórczości w chwili gdy jako nastolatka po raz pierwszy sięgnęłam po „Dumę i uprzedzenie”. Od tego czasu Jane Austen towarzyszy mi stale: pisałam na jej temat zarówno pracę licencjacką, jak i magisterską, na ścianie w gabinecie mam jej portret, posiadam też liczne kubki,...
więcej Pokaż mimo to