Preparator

Okładka książki Preparator
Hubert Klimko-Dobrzaniecki Wydawnictwo: Od deski do deski Seria: Na F/Aktach literatura piękna
232 str. 3 godz. 52 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Na F/Aktach
Wydawnictwo:
Od deski do deski
Data wydania:
2015-03-26
Data 1. wyd. pol.:
2015-03-26
Liczba stron:
232
Czas czytania
3 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365157997

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Bangsi Marcin Dopieralski, Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Ocena 7,1
Bangsi Marcin Dopieralski,...
Okładka książki Królik po islandzku Grzegorz Kasdepke, Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Ocena 6,7
Królik po isla... Grzegorz Kasdepke, ...

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Konfesja zimnego doktora



3124 113 66

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
580 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1110
142

Na półkach:

"Myślenie odtwórcze"

Kolejna książka z serii "Na F/aktach i kolejny niewypał, choć niewypał, co warto podkreślić, całkiem nieźle skonstruowany. Że Hubert Klimko-Dobrzaniecki umie pisać, to wiedziałam już po zapoznaniu się z dwoma jego opowiadaniami: "Krysuvik" i "Dom Róży", "Preparatorem" tylko to potwierdza. Ale co z tego, że umie? Wojciech Kuczok też umie, a popełnił "Czarną". Sam fakt, że obaj, nie najgorsi przecież pisarze ponoszą porażkę, o czymś świadczy. Początkowo myślałam, a raczej winą obarczałam: i ich, i siebie. Ich - za to, że możliwości pisarskie nie pozwalają na udźwignięcie tematu, siebie - że jestem chodzącą encyklopedią polskiej kryminologii i wszystkie te opisywane zbrodnie są mi bardziej lub mniej znane, przynajmniej na tyle, że łatwo mi oddzielić fikcję literacką od autentycznych wydarzeń. Wytłumaczenie całkiem zgrabne, ale nie do końca satysfakcjonujce. Mamy przecież "Inną duszę" Łukasza Orbitowskiego. Oczywiście, można by to podpiąć pod zasadę: wyjątku potwierdzającego regułę. Można by, ale to byłby jedynie zgrabny i niepotrzebny unik, tym bardziej że chyba już wiem, co jest nie tak z tą serią, a że coś jest nie tak, to nie ulega wątpliwości. Skąd taki wniosek? Ano stąd, że czytając "Czarną", czytając "Preparatora", czytając "I odpuść nam nasze..." Janusza Leona Wiśniewskiego (pomijam w tym miejscu odmienny styl) mam wrażenie, że czytam jedną i tę samą książkę, więcej: czytam książkę, która wpisuje się w jeden z dwóch ogólnonarodowych światopoglądów, wykrystalizowanych na przestrzeni kilkunastu lat i którym to trzeba z maniakalnym uporem się dzielić wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe, a nawet tam, gdzie to jest niemożliwe. Chyba muszę w tym miejscu zaznaczyć, by zostać dobrze zrozumianą, że nie odbieram nikomu prawa do własnego, czy nie do końca własnego, ale z takich czy innych powodów przyjętego, a może narzuconego odgórnie światopoglądu. Nie obchodzi mnie to, w co, kto wierzy, kogo popiera, przed kim klęka na kolana, a do kogo odwraca się plecami. Sięgam po te książki, naiwnie wierząc, że autorzy są na tyle samodzielni intelektualnie, że nie potrzebują uciekać się do propagandy (a w tych kategoriach postrzegam nakreślone tła tych opowieści; tła, które spychają właściwy temat na boczny tor lub całkowicie go wykolejają), zwłaszcza że podejmowana problematyka tego nie wymaga. Wymaga jedynie porządnego zgłębienia dostępnych materiałów (już samo to, że autor może wcielić się w policjanta, prokuratora, sędziego, psychologa sądowego, dziennikarza śledczego jest przecież samo w sobie fascynujące, a przynajmniej takie powinno być, zwłaszcza dla osoby spoza tego kręgu zawodowego), wyobraźni i warsztatu pisarskiego na przyzwoitym poziomie. Tylko tyle, ale wychodzi na to, że aż tyle. Po co zgłębiać, po co, niezglębialne uzupełniać własną wyobraźnią, jak można czytelnika poczęstować sieczką propagandową. W końcu ci z przeciwnego obozu też tak robią, więc siłą rzeczy grzechem byłoby nie skorzystać z okazji. I w ten sposób (zarówno jedna, jak i druga strona) częstuje czytelników coraz bardziej trudnymi do przełknięcia zakalcami. No bo ileż można czytać, o tym samym i to niezależnie od tego, czy jest się klerykałem, antyklerykałem, ateistą, agnostykiem, katolikiem, zwolennikiem tej czy innej opcji politycznej etc., etc. Takie taniutkie i zupełnie niepotrzebne szukanie, uwypuklanie i wyolbrzmianie różnic między ludźmi, dzielenie ich na wrogie sobie obozy i próby przeciągnięcia ich na swoją stronę, bo "swoja" równa się jedynie właściwa.

Klimko-Dobrzaniecki - jak podkreślił w jednym z wywiadów - chciał pisać o zupełnie innej sprawie, ale ze względu na utajnienie dokumentów musiał zrezygnować i tym sposobem jego wybór padł na Adama D., brutalnego mordercę z Łodzi (wnikliwych czytelników zachęcam, jak zwykle zresztą, do zapoznania się z artykułami prasowymi, na ich podstawie spokojnie można ustalić, co jest fikcją, a co dokumentem, a co za tym idzie zobaczyć, ile autor włożył wysiłku w przedzieranie się przez przebogaty materiał źródłowy). Zbrodnia jak to często bywa, ale jak to często trudno ludziom zaakceptować (zazwyczaj chcemy dostać odpowiedź na pytanie: dlaczego?), niczym szczególnym się nie wyróżniała, spośród innych podobnego typu zbrodni. No, może oprócz tego, że: sprawca był wyjątkowo brutalny, z ofiarami łączyły go więzi rodzinne, jego zachowanie po dokonaniu morderstw przeczyło linii obrony o rzekomym działaniu pod wpływem silnego wzburzenia. Co niektórzy owej dziwności mogą upatrywać w wykonywanym zawodzie (preparator medyczny) i tym, że sprawca przynależał do Chrześcijańskiego Zboru Świadków Jehowy (w końcu myślenie stereotypami nie wymaga myślenia). Klimko-Dobrzanieckiemu daje to okazję do skrytykowania... (ależ niespodzianka!) polskiego hipokryzją podszytego katolicyzmu. Forma dialogu, a w zasadzie monologu, bo rola słuchacza ma tu marginalne znaczenie (a szkoda, bo można było ów zabieg lepiej wykorzystać) pozwala na takie czy inne dygresje. Trzeba oddać sprawiedliwość, że autor zgrabnie składa je w całość, tylko, że ta całość nie przekonuje, głównie z jednego powodu (ten sam błąd pojawia się też i u Kuczoka, i u Wiśniewskiego): autor usilnie próbuje "uczłowieczyć" sprawcę. To akurat samo w sobie chwalebne założenie (ach, ta banalność zła) prowadzi zwykle do "odczłowieczenia" ofiar. U Klimko-Dobrzanieckiego schemat jest prosty. Sprawca zabija, bo: żyje w katolickim kraju, miał może nie najgorsze, ale też nie najlepsze dziecinstwo (dominująca matka i faworyzowanie przez nią siostry); zmienił się ustrój polityczny (kiedyś żyło się prościej, łatwiej, lepiej), a w nowym ustroju trudno mu się odnaleźć; w młodości przeżył nieszczęśliwą miłość; związek małżeński nie okazał się zbyt satysfakcjonujący, zwłaszcza seksualnie; nie udało mu się zrealizować swoich zawodowych marzeń; przytłoczyła go szara, nudna rzeczywistość, którą "ubarwiała" jedynie praca i spotkania z siostrą (o szczegółach tych "ubarwień" nie napiszę, bo zdradziłabym zbyt wiele, napomknę jedynie, że za mocno autor pofolgował swojej wyobraźni).

Czy udało mu się uzyskać zamierzony efekt, tj. czy czytelnik mógłby do pewnego momentu utożsamiać się z bohaterem książki i wierzyć, że odpowiedzialność za zło ponosi nie tylko sam sprawca, ale społeczeństwo (pomijam fakt, że w rzeczywistości Adam D. został skazany na dożywocie, a sąd nie uwzględnił żadnych okoliczności łagodzących, pomijam fakt, że motywy sprawcy są nadal nieznane i kryją się w zdaniu "coś we mnie pękło", pomijam fakt, że nie doszło do spotkania autora z Adamem D.) Nie. To zgrabnie napisana, ale mało przekonująca historyjka, z mniej lub bardziej interesującymi i pasującymi do tematu dygresjami.

Sięgając po tę serię liczyłam, że autorzy będą trzymać się ściślej dokumentu, a miejsca, w których dokument milczy uzupełni pisarska wyobraźnia. Co dziwne, wyobraźnia nie dość, że dominuje w tych utworach, to dodatkowo jest mało twórcza.

"Myślenie odtwórcze"

Kolejna książka z serii "Na F/aktach i kolejny niewypał, choć niewypał, co warto podkreślić, całkiem nieźle skonstruowany. Że Hubert Klimko-Dobrzaniecki umie pisać, to wiedziałam już po zapoznaniu się z dwoma jego opowiadaniami: "Krysuvik" i "Dom Róży", "Preparatorem" tylko to potwierdza. Ale co z tego, że umie? Wojciech Kuczok też umie, a popełnił...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    691
  • Chcę przeczytać
    591
  • Posiadam
    201
  • 2018
    15
  • E-book
    12
  • Ebooki
    11
  • Ebook
    9
  • Ulubione
    9
  • 2021
    8
  • 2016
    8

Cytaty

Więcej
Hubert Klimko-Dobrzaniecki Preparator Zobacz więcej
Hubert Klimko-Dobrzaniecki Preparator Zobacz więcej
Hubert Klimko-Dobrzaniecki Preparator Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także