Zawadiaka. Dzienniki frontowe 1914-1920

Okładka książki Zawadiaka. Dzienniki frontowe 1914-1920 Jerzy Konrad Maciejewski
Okładka książki Zawadiaka. Dzienniki frontowe 1914-1920
Jerzy Konrad Maciejewski Wydawnictwo: Ośrodek KARTA Seria: Świadectwa XX wiek biografia, autobiografia, pamiętnik
400 str. 6 godz. 40 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Seria:
Świadectwa XX wiek
Wydawnictwo:
Ośrodek KARTA
Data wydania:
2015-03-01
Data 1. wyd. pol.:
2015-03-01
Liczba stron:
400
Czas czytania
6 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364476242
Tagi:
pierwsza wojna wspomnienia frontowe wielka wojna 1920 1914
Średnia ocen

7,8 7,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,8 / 10
33 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
200
197

Na półkach:

Autor dzienników, Jerzy Konrad Maciejewski, pod koniec listopada 1918 roku wstąpił jako ochotnik do tworzącego się Wojska Polskiego. Został podoficerem 19. Pułku Piechoty Odsieczy Lwowa – recenzowana książka jest zresztą pierwszą publikowaną relacją żołnierza tego oddziału. Brał on udział w walkach z Ukraińcami, a w 1920 roku w wojnie polsko-bolszewickiej. Później był dziennikarzem i publicystą, a podczas II wojny światowej służył w 2. Dywizji Strzelców Pieszych. Po 1945 roku, ze względu na swój udział w wojnie polsko-bolszewickiej, wiele jego tekstów, w tym recenzowane przeze mnie dzienniki nie mogły zostać opublikowane w komunistycznej Polsce.

Ramy chronologiczne książki obejmują lata 1895-1921. Warto zaznaczyć, że autor zaczął pisać na bieżąco swój dziennik dopiero w 1915 roku. Tak więc wcześniejsze zapiski mają charakter pamiętnikarski. Maciejewski rozpoczyna od zarysowania historii swojej rodziny. Szczególnie ciekawe są jego spostrzeżenia dotyczące życia codziennego w Mariupolu, na Ukrainie, gdzie przebywał do śmierci swojego ojca w 1913 roku. Kierując się podtytułem książki, można pomyśleć, że autor brał udział w walkach podczas I wojny światowej – mamy wszak w ręce dzienniki frontowe z lat 1914-1920. Jednak nic bardziej mylnego. W latach 1913-1918 mieszkał on wraz z matką i rodzeństwem w Warszawie Autor był w tym czasie jedynie obserwatorem rozgrywających się wydarzeń. Jego uwagę zaprzątały w tym czasie takie sprawy jak zdobycie pożywienia, nielegalny handel czy gra w karty na pieniądze. Mało frontowe, ale nie mniej interesujące.

Zdecydowanie najciekawsza i zarazem najobszerniejsza część książki dotyczy losów wojennych Maciejewskiego podczas wojny polsko-bolszewickiej. Zapiski, które często były pisane na kolanie, w przerwach między walkami, są niezwykle szczere – wręcz brutalne. Maciejewski nie koloryzuje swych opisów, opisując wszystko to, czego sam był świadkiem.

Czytaj więcej: https://histmag.org/Jerzy-Konrad-Maciejewski-Zawadiaka.-Dzienniki-frontowe-1914-1920-recenzja-10800

Autor dzienników, Jerzy Konrad Maciejewski, pod koniec listopada 1918 roku wstąpił jako ochotnik do tworzącego się Wojska Polskiego. Został podoficerem 19. Pułku Piechoty Odsieczy Lwowa – recenzowana książka jest zresztą pierwszą publikowaną relacją żołnierza tego oddziału. Brał on udział w walkach z Ukraińcami, a w 1920 roku w wojnie polsko-bolszewickiej. Później był...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1761
1760

Na półkach:

Mikroświat wyłowiony z wiru I wojny światowej!
Gdybym sięgnęła do treści publikacji „Wir I wojny światowej”, na którą składały się wspomnienia, wypowiedzi oraz dokumenty osób znanych i nieznanych, pochodzących ze wszystkich warstw społecznych polskiego narodu (chociaż nie tylko),a które razem składały się na opis obrazu tuż przed wybuchem wojny, a potem jej przebiegu, to wyłowiony przypadkowo jeden z jej elementów mógłby być historią autora tych wspomnień. Dlatego potraktowałam je jak kontynuację poprzedniej pozycji, jak przejście od ogółu do szczegółu, jak zoom ukazujący detale wcześniejszego, szerszego, ogólniejszego spojrzenia z wielu punktów widzenia.
Miałam przed sobą wspomnienia subiektywne i niezwykle osobiste, a nawet bardzo intymne. O ten ich ostatni charakter autor miał do siebie najwięcej pretensji, pisząc – „...skrupulatnie notuję, gdziem był, com jadł i najważniejsze... do kogom się zalecał. Zdawać się może, że chuć dominowała nad każdym moim krokiem i pomyśleniem, że żarcie i poszukiwanie samicy było jedynym moim celem”. Nie przejęłam się tymi wyrzutami, nie raziły mnie też aż tak bezduszne określenia życia seksualnego (po lekturze tej pozycji można do tego przywyknąć),bo też nie przez taki pryzmat (chociaż bardzo ciekawy, przyznaję, bo rzadko z taką szczerością opisywany) patrzyłam na jego życie. O wiele bardziej ciekawiły mnie losy nastolatka wychowywanego przez owdowiałą matkę. Najstarszego syna w rodzinie, na którego młodziutkich barkach spoczął ciężar życia w skrajnych okolicznościach, w którym głód i „kombinowanie”, by go zaspokoić, zmuszały do wstydliwych czynów i takich refleksji – „Jestem darmozjadem. (...) Och, bo i ból, i wstyd zarazem...”. Ból, kiedy własna matka wygania z domu, odmawia jedzenia, czyni wyrzuty, by móc nakarmić młodsze, niezaradne rodzeństwo. Wir wojny, powszechny głód, zniszczenia i okrucieństwa przetaczających się wojsk przez terytoria, na których przebywał, brak stabilizacji i pracy, którą stale tracił oraz poczucie, że „chociaż praca już wre, dla nas, młodych, miejsca nie ma”, przyczyniło się do przekonania – „Cóż robić! Nie ma dla mnie miejsca w odrodzonej Polsce. Jestem niczym... Więc idźmy bronić Kresów przed zalewem Ukraińców.”
I poszedł!
Był rok 1918 i miał dopiero 17 lat, kiedy zapisał się do I Warszawskiego Baonu Ochotniczego Oddziału Odsieczy Lwowa, trafiając do 19 Pułku Piechoty. Ten rok oficjalnie uznany za cezurę czasową odzyskania przez Polskę niepodległości, tak naprawdę oznaczał dopiero początek walki o stabilizację i ostateczne jej granice. Autor posłowia, prof. dr hab. Janusz Odziemkowski, opisał go tak – „Chociaż więc Polska powstała do niepodległego bytu jesienią 1918 roku i co więcej – została uznana przez mocarstwa Ententy – nie było żadnych gwarancji, że przetrwa.” Autor wspomnień natomiast oficjalne ustalenia podsumowywał tak – „Dnia 23 czerwca witały salwy armatnie podpisanie traktatu w Wersalu, tłumy szalały z entuzjazmem, a my... błądziliśmy po polach i lasach Małopolski, szukając owego odcinka, który w porę niezałatany mógł zachwiać całym naszym frontem...” Walka o polskie granice trwała nadal, znacząc swój szlak smrodem rozkładającego się ścierwa końskiego i zostawiając za sobą „zgliszcza, płacz, przekleństwa i trupy...”.
Walka, pomimo ustaleń oficjalnych, trwała nadal.
A autor dzienników opisał między innymi właśnie tę końcową fazę działań wojennych o ostateczne granice wschodnie, zaczynając jako cywilny obserwator pierwszym wpisem 24 marca 1915 roku, a kończąc już jako żołnierz wpisem ostatnim - 8 marca 1920 roku. Notowane częściej lub rzadziej, ale systematycznie, ukazywały wojnę z punktu widzenia podoficera. Czasami nie do końca pojmującego swoją rolę i sytuację, w której się znajdował, zastanawiając się - „Po co ta wojna?! Odbieramy Kresy? Ależ na tych „Kresach” 80 procent ludności to Rusini, Żydzi lub Rosjanie, a więc – wrodzy.” Często nieświadomego swojego położenia i szerszej perspektywy na przydarzające mu się sytuacje bojowe, jednocześnie pełnego zapału, ale i wahań. Jednak zawsze gotowego do pójścia w bój, do parcia naprzód. Nie nazywał się jednak bohaterem. Przyznawał się wielokrotnie do lęku i strachu, wyznając – „Mijają te dnie, tygodnie, miesiące... I żyję tak bez celu, z dnia na dzień, od wyprawy do jakiejś potyczki lub bitwy i nad wszelkimi uczuciami góruje obawa śmierci i chęć życia.” Prosił matkę w listach o wystaranie się o zwolnienie z wojska. Nie potępiałam go.
Rozumiałam.
Bo i obrazy, które musiał oglądać w najokrutniejszym wydaniu wojennym, i sytuacje tragiczne, od których odwracał wzrok, on, żołnierz, który niejedno już zobaczył, włącznie z samobójstwem swojego przełożonego, mogły i miały prawo budzić w nim wyrzuty sumienia i stawiać pytania o sens wojny jako takiej. Bezmyślne znęcanie się nad jeńcami, gwałty na kobietach, bezlitosny rabunek ludności cywilnej i ich mordowanie, wszechobecna śmierć w okopach, ale i w zagrodach chłopskich, skrajnie trudne warunki życia między walkami, rodziły w nim sprzeciw – „Czuję, że z dnia na dzień robię się coraz większym przeciwnikiem wojny. Całe moje jestestwo krzyczy: dosyć wojny! Dosyć tych mordów!” By na końcu swojego buntu dodać – „Gdybym nie był żołnierzem, zostałbym anarchistą.”
Można więc potraktować wspomnienia autora jako obraz procesu dojrzewania nastolatka, który w skrajanych warunkach wojennych musiał w przyśpieszonym tempie zostać mężczyzną fizycznie i psychicznie. Można też zobaczyć w dziennikach dokument świadczący o losach jednego Polaka walczącego o wolność swojego kraju lub wąskiego wycinka historii narodu polskiego czy wreszcie swoistą kronikę szlaku bojowego 19 pp Obrońców Lwowa.
Ale ja w nich zauważyłam coś jeszcze.
Położenie narodu żydowskiego w tym wirze wojny. Nie do pozazdroszczenia. Sam autor nie krył swojego negatywnego nastawienia do Żydów, używając pogardliwie brzmiących określeń, podkreślając wyższość chrześcijan nad nimi czy obwiniając o inspirowanie komunizmu, ale jednocześnie i mimowolnie świadczył o ich mordowaniu, przyznając obiektywnie – „W Berdyczowie urządzili żołnierze ukraińscy – spod znaku Petlury – rzeź Żydów. Tym to od każdego się obrywa.” W tym ostatnim stwierdzeniu widziałam tragizm beznadziejności sytuacji ówczesnego narodu bez państwa.
Kiedy historycy używają frazy – „aby ustabilizować front, masom kawalerii bolszewickiej dowództwo polskie postanowiło przeciwstawić masy kawalerii polskiej”- wszystko wydaje się takie proste, czyste i jasne. Autor odkrył przede mną jej żywą, pulsującą, mroczną głębię gęstą od skrajnych emocji. Pełną realnych obrazów ze świszczącymi koło głowy kulami, odorem trupów, ludźmi z imionami i nazwiskami i przenikającym krzykiem cierpienia. To jest prawdziwa historia! Nie szkodzi, że subiektywna i okrojona z szerszej perspektywy, ale za to namacalna, zapadająca w pamięć i trafiająca do serca. Po prostu człowiecza.
To właśnie po takich historiach odechciewa się wojny.
http://naostrzuksiazki.pl/

Mikroświat wyłowiony z wiru I wojny światowej!
Gdybym sięgnęła do treści publikacji „Wir I wojny światowej”, na którą składały się wspomnienia, wypowiedzi oraz dokumenty osób znanych i nieznanych, pochodzących ze wszystkich warstw społecznych polskiego narodu (chociaż nie tylko),a które razem składały się na opis obrazu tuż przed wybuchem wojny, a potem jej przebiegu,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
767
355

Na półkach: , ,

Można porównać ów dziennik z podobnymi zapiskami Izaaka Babla, z tymże z innej strony barykady. Świetny przykład osobistego notatnika, nie ukrywający niczego, nawet z wstydliwych spraw wojennych. Nie dla dzieci. Na duży plus posłowie historyczne. Warto przeczytać w roku Niepodległości.

Można porównać ów dziennik z podobnymi zapiskami Izaaka Babla, z tymże z innej strony barykady. Świetny przykład osobistego notatnika, nie ukrywający niczego, nawet z wstydliwych spraw wojennych. Nie dla dzieci. Na duży plus posłowie historyczne. Warto przeczytać w roku Niepodległości.

Pokaż mimo to

avatar
782
13

Na półkach: , ,

Wspaniała książka o początkach odrodzonej po latach niewoli, Polski. Nie jest historyczna, ale taka "od środka". Szczera (często aż do bólu) i prosta historia żołnierza, który został wrzucony w wir wojen. Okraszona humorem i napisana ciekawym językiem (przypisy przydają się wiele razy). Bohater musi zdobywać (może lepiej byłoby napisać rekwirować) żywność i ubranie, taplać się przez wiele kilometrów w błocie, szukać "szybkich miłostek", kryć pod gradem kul, panikować, defilować oraz niestety zabijać.
Moja ocena i opinia jest pewnie zbyt osobista. Czytając, widziałem losy mojego cudownego Pradziadka - Wincentego Maciosa, który również walczył w I wojnie światowej i przemierzał (w tę i we w tę) tzw. Kresy Wschodnie w wojnie 1920 roku. Był w artylerii, więc być może wielokrotnie ubezpieczał żołnierzy Pana Maciejewskiego. Może razem kąpali się w rzece Berezyna (często przewijała się w opowieściach mojego Dziadzia),po pogonieniu "tych Czerwonych...psia jucha mać!" :-)
Oprócz wojny polsko-bolszewickiej, dużo znajdziecie opisów codziennego życia pod zaborami i podróży rodziny Maciejewskich "za chlebem".
P.s. A po "Zawadiace"... polecam "Orła białego, czerwoną gwiazdę" - Normana Daviesa :-)

Wspaniała książka o początkach odrodzonej po latach niewoli, Polski. Nie jest historyczna, ale taka "od środka". Szczera (często aż do bólu) i prosta historia żołnierza, który został wrzucony w wir wojen. Okraszona humorem i napisana ciekawym językiem (przypisy przydają się wiele razy). Bohater musi zdobywać (może lepiej byłoby napisać rekwirować) żywność i ubranie, taplać...

więcej Pokaż mimo to

avatar
713
694

Na półkach:

„Zapis Jerzego Konrada Maciejewskiego [...] napisany dobrym , plastycznym stylem, odsłania mały, ale wielce interesujący fragment frontowej rzeczywistość i wojen o niepodległość i granice, które przez blisko stu laty zdecydowały o losie Polski”.

I wojna światowa i odzyskanie przez nasz kraj niepodległości w 1918 roku wraz z szeregiem działań (rożnej natury) podjętych w celu zdobycia, poszerzenia i trwałego utrwalenia granic nowo powstałego państwa polskiego, stały się przez laty fundamentem i dumnym spoiwem polskiej myśli politycznej, narodowej świadomości i polskiego ducha. Powielanym przez lata etosem bohaterskiej i „niezwyciężonej armii polskiej „oraz jej pełnych heroizmu militarnych dokonań. Ów mit był naturalnie ważny i potrzebny młodej, ledwo co scalonej (niekiedy w bólach) II Rzeczypospolitej, szukającej wśród polityczno -militarnej europejskiej zamieci swojej, wspólnej narodowej tożsamości, pozwalającej scalić rozczłonkowane i znacznie różniące się (skutkiem ponad stuletniej niewoli) fragmenty naszej ojczyzny.

A jak było w istocie? Prawdziwy obraz wydarzeń wojennych i około – wojennych tego okresu nie był już, jak możemy się domyślać, taki idealistyczny i kryształowy. Nie brakowało naturalnie patriotyzmu, ogromnego zapału i zaangażowania w sprawę odzyskania niepodległości, ale już same działania zbrojne czy też codzienność frontowego życia niewiele miało wspólnego z obrazem utrwalonym w naszej literaturze i innych środkach masowego przekazu. Doskonałym, choć porażającym realizmem, przykładem takiego właśnie podejścia są wydane nakładem Ośrodka Karta wspomnienia Jerzego Konrada Maciejewskiego zatytułowane „Zawadiaka. Dzienniki frontowe 1914-1920″. To niesłychanie interesująca (choć przyznajmy się do tego, dość wstrząsająca),zwłaszcza z naszej współczesnej perspektywy, spisywana na gorąco relacja z tego co ów młody żołnierz przeżył i zaobserwował zarówno w służbach tyłowych polskiej armii jaki i walcząc jako podoficer 19-tego Pułku Piechoty Odsieczy Lwowa.

Autor bezlitosne i nie przebierając w słowach obnaża cały cynizm, potworność i okrucieństwo wojny, nie próbując ukrywać, wybielać ani nadbudowywać faktów, nie koloryzując i nie owijając niczego w bawełnę. To nie lukrowana wojenna laurka, pochwalana pieśń o militarnych przewagach polskiego oręża czy też słuszności naszych terytorialnych dążeń. To prawdziwy, szarpiący emocjami i podany bez znieczulenia, bolesny i dramatyczny obraz wojennych zmagań ( i tego co je zawsze otacza) które w takiej formie niezwykle rzadko goszczą na polskich półkach.

To obraz wojny, który wypacza wszystkich i wszystko, nikogo nie pozostawiając obojętnym na okrucieństwo, odczłowieczenie i wszechobecność śmierci. Która wypacza ludzkie charaktery, wpływa na osobowość, uwalniając niekiedy najgorsze ludzki instynkty o które w warunkach pokojowych nikt by się nie podejrzewał.

To euforia zwycięstwa przeplatana z goryczą porażki, radość własnego ocalenia ze śmiercią przyjaciół i towarzyszy broni, spektakularnie militarne sukcesy z bezwładną, paniczną ucieczką, szumne idealistyczne hasła zestawione z żołnierską codziennością. To wyłaniający się z treści obraz w którym nie brakuje dokonywanych przez nasze jednostki brutalnych prześladowani ludności cywilnej, kradzieży, rabunków, pobić, gwałtów, znęcania się nad rannymi, torturowania jeńców, bezczeszczeniem zwłok i wielu innych, częstych zachowań, które bynajmniej zupełnie nie licują z wizerunkiem i postawą żołnierza polskiego do którego, przywykliśmy i który przez lata utrwalił się w naszej świadomości.

„Na śniegu leży rozciągnięty bolszewik: w butach z ostrogami ( pewnie oficer),obnażony w pasie , dookoła krew, smagłe ciało przewinięte czerwonawym bandażem. Jeden z żołnierzy 4 kompanii zaczyna ściągać mu buty. Ranny stęknął. „A ty, sk…synie żyjesz?!”-dwie kule w łeb skończyły jego żywot i buty w końcu zdjęto”.

„Postawiłem ją na podłodze, później usiłowałem ułożyć na ziemię. Broniła się, w trakcie zmagań omal nie przewróciła jakiejś drabiny i dużych sprzętów stojących przy ścianie. W końcu uległa, poddała mi się stojąc”.

To oparte na prawdziwych i wiernie opisanych przykładach świadectwo tego iż tak naprawę w wojnie nie ma nich patetycznego i jakby na nią nie spojrzeć jest ona zawsze ZŁEM, które, chcemy tego czy nie, wypala swoje złowrogie piętno (w mniejszym lub większym stopniu ) na wszystkich jej uczestnikach.

„Wszystko przepadło! Trzeba się cofać! Gdzie porucznik? Zobaczyłem go rozciągniętego na wznak na ziemi. Przystawił browning do skroni.”Panie poruczniku, co Pan robi?!” Zwrócił na mnie zamglone spojrzenie. „Ranny jestem”-rzekł z uśmiechem i pociągnął za cyngiel”.
Ta właśnie prawda, wyzierająca niemal z każdej strony wspomnień oraz licznych listów pisanych do stryjenki (oprócz niewątpliwych historycznych walorów, bardzo dobrego wydania i licznych, niekiedy zupełnie unikalnych zdjęć) jest chyba największą wartością tej publikacji. Gorąco polecam.

„Zapis Jerzego Konrada Maciejewskiego [...] napisany dobrym , plastycznym stylem, odsłania mały, ale wielce interesujący fragment frontowej rzeczywistość i wojen o niepodległość i granice, które przez blisko stu laty zdecydowały o losie Polski”.

I wojna światowa i odzyskanie przez nasz kraj niepodległości w 1918 roku wraz z szeregiem działań (rożnej natury) podjętych w...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    79
  • Przeczytane
    40
  • Posiadam
    19
  • Historia
    4
  • Ulubione
    3
  • 2016
    2
  • E-Booki
    1
  • Do Zdobycia
    1
  • K. Literatura faktu, historia
    1
  • Przeczytane 2017
    1

Cytaty

Więcej
Jerzy Konrad Maciejewski Zawadiaka. Dzienniki frontowe 1914-1920 Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także