Jestem zdania, że w dzisiejszym kinie/książkach nie ma już prawdziwych "złoczyńców". Dlaczego? Ponieważ zawsze pojawia się jakiś wykrętny motyw ich morderstw a'la "bili mnie jak byłem mały to teraz zamykam ludzi w piwnicach i ich głodzę". Dla mnie to jest debilne. Takie książki/filmy traktuje jak bajeczki dla dzieci. Z jakiego powodu? Ponieważ one próbują wmówić, że ludzie są źli "bo coś". A tak ciężko zaakceptować fakt, że niektórzy po prostu kochają być wredni? Albo po prostu myślą, że są "wspaniali" a rzeczywistość jest wręcz odwrotna? - ktoś może powiedzieć - "za dużo filozofujesz, to tylko kryminał" - w sumie racja, ale żeby wiedzieć, co mogę nazwać DOBRĄ KSIĄŻKĄ muszę mieć swoją definicję DOBREJ KSIĄŻKI i niestety schemat psychopatów którzy stali się zwyrodniali przez trudne dzieciństwo do mnie nie przemawia.

Po za tym kojarzę kilka rzeczy -> typowy glina po przejściach, powoli staje się cyniczny, nawet nie pamiętam ale na pewno chlał (bo jak ktoś ma ciężkie życie to na pewno tankuje ) +dodany wątek jego syna który chyba jest "bo tak" czyli autor pokazuje, że on miał rodzinę, jednak nie rozwija wątku, bo mu się nie chce.
W fabule jest pewien "myk" który ostatecznie całkiem ciekawie wypada -> żeby nie spoilerować po prostu powiem, że bada się kilka tropów naraz i nigdy nie można być pewnym który jest dobry. We wcześniejszych kryminałach, wszystko ostatecznie sprowadzało się do jednego wątku ( jakaś wielka tajemnica ) a tutaj pokazali coś zupełnie innego, co wypadło nie powiem - intrygująco.

Jestem zdania, że w dzisiejszym kinie/książkach nie ma już prawdziwych "złoczyńców". Dlaczego? Ponieważ zawsze pojawia się jakiś wykrętny motyw ich morderstw a'la "bili mnie jak byłem mały to teraz zamykam ludzi w piwnicach i ich głodzę". Dla mnie to jest debilne. Takie książki/filmy traktuje jak bajeczki dla dzieci. Z jakiego powodu? Ponieważ one próbują wmówić, że ludzie...