Bajki rozebrane
- Kategoria:
- nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2014-07-23
- Data 1. wyd. pol.:
- 2009-01-01
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328009813
- Tagi:
- baśnie bajki archetypy
Psychoterapeutka Katarzyna Miller wraz z dziennikarką Tatianą Cichocką „rozbierają” znane wszystkim w naszej kulturze baśnie, tak by odnaleźć w nich treści i znaczenia aktualne dzisiaj. W losach Kopciuszka, Jasia i Małgosi, niezliczonych księżniczek i królewiczów zaklęte są tęsknoty, rozterki, problemy i radości ludzi młodych i starych. Pierwowzór tych rozmów stanowi cykl To nie bajka, drukowany na łamach "Zwierciadła". Wydanie książkowe jest obszerniejszą jego wersją.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
To nie bajka!
Jak wszyscy wiemy, życie to nie bajka. Ale bajki lubimy, pochłaniamy tonami i z dzikim masochizmem śledzimy losy naszych bajkowych idoli w kolejnych wersjach ich przygód. Jednocześnie człowiek ma niebywałą skłonność do nadmiernego analizowania każdego możliwego zjawiska, czy to z kręgu natury, czy jak w tym wypadku – kultury. Stąd każde zjawisko musi mieć swój almanach objaśniający wszystko w najdrobniejszych szczegółach. A almanach musi mieć recenzję. Czy zatem analiza analizy nie jest już literacką dewiacją?
Niemniej pragnę zaznaczyć, że książka nie przyciągnęła mnie (faceta) świecącym z okładki staniczkiem Kapturka czy bijącą seksapilem rozkładówką z Królewną Śnieżką czy Kopciuszkiem. Całkowicie świadomie zabrnąłem w ten tytuł. Dwie kobiety, które rozbierają historie naszego dzieciństwa, zdzierają fabularne ubranie bajki i zostawiają z nagim przesłaniem dla czytelnika? Jakkolwiek perwersyjnie to zabrzmi – zapowiadało się ciekawie.
Paradoksalnie w „Bajkach rozebranych” mało jest bajek – oczywiście w interpretacyjnym kontekście. Nie uświadczymy tutaj wyssanych z palca uczonych konstruktów, w których autorzy przyczepiają się jakiejś absurdalnej interpretacji i w zaparte starają się ją udowodnić i przepchnąć w naukowej publikacji. Tutaj jest inaczej – takie analizy autorki wkładają między bajki. Katarzyna Miller i Tatiana Cichocka starają się zinterpretować baśnie o wiele swobodniej, gdyż odchodzą od ciężkostrawnego dyskursu naukowego na rzecz swobodnej dyskusji.
Przyznam szczerze, że, śledząc kolejne interpretacje bajek, czułem się jak na raucie w kawiarni, w którym to wsłuchuje się w błyskotliwą rozmowę dwójki kobiet. Wynika to z pewnością ze specyficznej konstrukcji książki, która przybiera formę obszernego dialogu, wypełnionego licznymi pytaniami, aluzjami czy nawet wspomnieniami z dzieciństwa. Stąd Miller i Cichocka często zagłębiają się w las dygresji – jednak nie błądzą w nim, a bardzo często uzupełniają rozmowę o co ciekawsze wnioski czy domysły. Czasami aż samemu się chce zabrać głos w tej dyskusji, jednak z wiadomych przyczyn zostajemy ze swoimi przemyśleniami… w lesie.
Autorki docierają do bogatego dna każdej bajki, niejednokrotnie wywlekając z oczywistych archetypów podświadomie zaszyfrowane znaczenie. W analizach często pojawiają się teorie Freuda czy Junga, kontekst kulturowy, albo (dla facetów - o zgrozo!) wątki feministyczne. Niemniej w taki sposób możemy dowiedzieć się, czemu Czerwony Kapturek jest lolitką, Jaś i Małgosia wcinają hamburgery, a Calineczka jest córką pijaka…
Warto wspomnieć, że jest to drugie wydanie „Bajek…”. Tym razem cykl rozmów „To nie bajka” zyskał twardą obwolutę z czarującym rysunkiem Zuzy Miśko. Na pochwałę zasługuje poprawna edycja i typografia - ta nawiązuje do wydawnictw książek dla dzieci, a zarazem nie przeszkadza w odbiorze treści. Razić mogą jedynie utarte powiedzonka obu pań, takie jak: to bardzo ważne czy przyszło mi do głowy. Jednak nawet językowe nawyki są rzeczą ludzką i także te warto wybaczyć.
Ostatecznie „Bajki rozebrane” powielają ostatnio popularny schemat, jednocześnie będąc książką specyficzną. Z jednej strony ma się wrażenie, że to pozycja z cyklu: gadajmy, żeby brzmiało mądrze, a ludzie to kupią, jednak po głębszej lekturze można dojść do wniosku, że mamy do czynienia z intrygującą analizą elementarnej części naszego dzieciństwa. Pozycja z pewnością przydatna dla młodych rodziców, ale i także dla osób chcących być świadomym swojej własnej osoby. Wszak postacie z bajek nie są tylko zapomnianym reliktem dzieciństwa, ale też archetypem skrytym w każdym z nas. Kto wie, może i Ty jesteś Małą Syrenką albo Szewczykiem Dratewką...?
Krzysztof Szatkowski
Oceny
Książka na półkach
- 583
- 390
- 117
- 30
- 20
- 14
- 10
- 6
- 4
- 3
Cytaty
Chciałabym wiedzieć, czy zasługujesz na to, by z twojego powodu pędzić na koniec świata...
Ludzkość od wieków boi się tego, czym jest kobieta, boi się kobiecej mocy, moim zdaniem, również dlatego, że jest to moc inna niż męska, nie...
Rozwiń
Opinia
Natrafiłam na świetną rozmowę o "Kopciuszku" ("Pantofelek w rozmiarze 42") w jednym z numerów Zwierciadła i przeczytałam z zapartym tchem. Kiedy się dowiedziałam, że rozszerzona wersja wraz z innymi rozmowami o bajkach ukazała się w książkowym zbiorze, rzuciłam się do biblioteki, żeby... no cóż, żeby się rozczarować, bo to, co świetnie sprawdziło się w małej dawce skondensowanej rozmowy, w wersji rozszerzonej okazało się trudnym do zniesienia bełkotem.
Generalnie rzecz biorąc uważam się za feministkę do szpiku kości. Daleka jestem jednak od uświęcania ideologią każdej rozmowy dwóch kobiet o tym, jak to innym kobietom jest źle, ciężko i niedobrze w okowach tej paskudnej kultury - po pierwsze dlatego, że nie wnosi nic nowego do mojej wiedzy o świecie, a po drugie nie robi nic, poza utwierdzaniem człowieka w jego mentalności ofiary.
Niestety, taką właśnie wartość mają pogaduszki przy herbacie dwóch pań, których interpretacja bajek i baśni jest tak wtórna, szablonowa i - przepraszam - brutalnie spłycona, że po kolejnej porcji człowiek ma ochotę płakać z żalu i bezsilności.
Schemat omówienia jest mniej więcej taki: płeć głównego bohatera bajki determinuje model interpretacji, nikt ani słowem się nie zająknął, że płeć postaci tak na dobrą sprawę może zejść na dalszy plan, a doświadczenia opisane w bajce są uniwersalne dla wszystkich ludzi. Prowadzi to do uproszczonego i cokolwiek płytkiego wniosku, że (najczęściej) bohaterka baśni niesie w swojej historii koszmarny przekaz patriarchalny tej biednej kobiety, która jest spętana zakazami kultury, skazana na zależność od mężczyzny i obciążona trudnymi relacjami z matką. Po ustaleniu tej ważkiej prawdy (najmniej pięć stron maglowania w kółko tego samego), z której niewiele wynika, przechodzimy do tzw. "ożywczej dekonstrukcji", czyli pokazania, że siostry to wyparte aspekty głównej bohaterki, macocha to symboliczna odrzucona matka i podobne oczywistości. Wszystkie bajki bez wyjątku na poziomie odczytania dosłownego powielają patriarchat, a na poziomie symbolicznym mówią mniej więcej tyle, że trzeba nawiązać kontakt ze swoim wyższym "ja" i skupić się na duchowości, chyba że zajdzie potrzeba, to pokazywać pazury, nie siedzieć w kącie i przebojem iść przez życie celem osiągnięcia w tym życiu pełni. Odkrywcze, nie ma co.
Pewnie, że bajki mają w sobie coś więcej niż tylko opowiastki o dzieciach, które wyruszyły w drogę i miały przygody - co wiadomo mniej więcej od czasów Junga. Ale żeby powiedzieć, co dokładnie, to już jakoś sił ani pomysłu nie stało... Autorki pogawędek zgrabnie żonglują okruszkami psychoanalizy, pływają sobie po powierzchni własnych doświadczeń, radośnie pokrzykują o tym, jaki patriarchat jest zły i z takich wyświechtanych frazesów budują swoją papkowatą książkę, z której niewiele wynika. Nie ma tu wskazówki, w stronę jakich jeszcze interpretacji można iść. Jakich wartości szukać. Jak te wszystkie opowieści mają się nie do kultury, ale do rozwoju osobowości człowieka. Jak, będąc dorosłym, nadsztukować i naprawić to, czego zabrakło w dzieciństwie.
Najgorszy zarzut: banalność, powtarzalność i schematyczność. Tego ostatniego proszę nie mylić z konsekwencją, bo jeśli kilkanaście różnych bajek można zinterpretować tak, żeby mówiły i przekazywały dokładnie to samo, to dla mnie jest to znak, że autorki poruszają się po tych samych wydeptanych ścieżkach. Żeby nie było wątpliwości: ścieżkach, które każdy może z niewielkim nakładem sił przemierzyć samodzielnie, oszczędzając czasu na lekturę cudzych rozmówek.
Natrafiłam na świetną rozmowę o "Kopciuszku" ("Pantofelek w rozmiarze 42") w jednym z numerów Zwierciadła i przeczytałam z zapartym tchem. Kiedy się dowiedziałam, że rozszerzona wersja wraz z innymi rozmowami o bajkach ukazała się w książkowym zbiorze, rzuciłam się do biblioteki, żeby... no cóż, żeby się rozczarować, bo to, co świetnie sprawdziło się w małej dawce...
więcej Pokaż mimo to