Jaskiniowiec
- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Cykl:
- William Wisting (tom 9)
- Seria:
- Mroczny zaułek
- Tytuł oryginału:
- Hulemannen
- Wydawnictwo:
- Smak Słowa
- Data wydania:
- 2014-09-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-09-10
- Liczba stron:
- 336
- Czas czytania
- 5 godz. 36 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788362122813
- Tłumacz:
- Milena Skoczko - Nakielska
- Tagi:
- literatura norweska
Tym razem śmierć składa wizytę sąsiadowi Wistinga.
Zaledwie trzy domy dalej od mieszkania policjanta Williama Wistinga zostają odnalezione zwłoki mężczyzny, który przez cztery miesiące siedział martwy przed migającym ekranem telewizora.
Nic nie wskazuje na to, aby jego śmierć była wynikiem przestępstwa. Viggo Hansen był człowiekiem, na którego za życia nikt nie zwracał uwagi, więc jego śmierć również nie wzbudza sensacji i nie trafia na czołówki gazet.
A jednak z jakiegoś powodu ta sprawa budzi ciekawość córki Wistinga, która jest dziennikarką. Line postanawia napisać artykuł: portret zupełnie nieznanej osoby.
Kiedy Line rozpoczyna swoje dziennikarskie śledztwo, policja otrzymuje zgłoszenie o odnalezieniu kolejnych zwłok, tym razem na miejscu wycinki lasu.
Wygląda na to, że ciało musiało tam leżeć przez długi czas. Na zwłokach mężczyzny zostaje ujawniony niezwykły ślad. Wkrótce policja organizuje zakrojoną na szeroką skalę obławę – jedną z największych w historii Norwegii. Jedyne, co mogłoby popsuć szyki śledczym to nadgorliwi dziennikarze…
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Lokalna samotność
Dla mnie momentem wskrzeszenia powieści kryminalnej było pojawienie się serii „Millenium”. Przynajmniej na skalę europejską, ponieważ w Polsce sztuki tej dokonał Marek Krajewski wraz z Eberhardem Mockiem oraz mrocznym Breslau. Ale wyjdźmy ze skali lokalnej i przyjrzyjmy się temu, co dzieje się z powieścią kryminalną w europejskiej kulturze literackiej.
Przede wszystkim wytworzył się stereotyp dotyczący znakomitości kryminałów napisanych przez autorów mieszkających w północnych i mroźnych rejonach Europy. Najpierw czytelnicy zachwycili się tekstami Stiega Larssona, a ostatnio oszaleli na punkcie Camilii Läckberg oraz Jo Nesbø. Kultura popularna to zjawisko bardzo dynamiczne, dlatego być może przyszedł czas na zmianę zainteresowań? Na skupienie się na nowym autorze? Przynajmniej w Polsce, ponieważ Jørn Lier Horst, norweski autor kryminałów, w swoim kraju zdobył już kilka prestiżowych nagród.
Kilka faktów. „Jaskiniowiec” będzie pierwszą powieścią tego autora wydaną po polsku. Książka ta to kolejny tekst związany z komisarzem Williamem Wistingiem. Postać ta pochodzi z Larviku, podobnie jak autor książek. Jørn Lier Horst do 2013 roku pracował jako szef wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold. W takim razie możemy założyć, że człowiek zna się na pracy policjanta, wie w jaki sposób prowadzone są śledztwa i nie musiał prowadzić dodatkowych poszukiwań do swoich powieści, ponieważ znał wszystko to z pierwszej ręki. Ale mnie – podobnie jak wielu innych polskich czytelników – bardziej interesuje to jakim jest pisarzem.
Lokalna samotność
Fabuła rozpoczyna się wraz ze znalezieniem martwego od czterech miesięcy mieszkańca Larvik. Sprawa ta bardziej interesuje media, niż policję. Córka Williama Wistinga, Line Wisting, jako dziennikarza zaczyna pisać reportaż na temat samotności. Pierwszy trup, czyli Viggo Hansen, został znaleziony przez przypadek, w fotelu przy włączonym telewizorze. Następna w kolejności będzie ofiara odkryta pod choinkami, ale, spokojnie, nie mam zamiaru zdradzać fabuły. Wolę skoncentrować się na problematyce oraz konstrukcji powieści.
Temat samotności bywa często poruszany we współczesnych publikacjach humanistycznych. Alienują nas nowe media, coraz mniej uwagi zwracamy na postronnych, możemy nawet przeoczyć śmierć sąsiada. Właśnie coś takiego wydarzyło się w „Jaskiniowcu”. Viggo Hansen był sąsiadem Williama Wistinga. Zawsze czujny komisarz policji nie dostrzegł braku obecności człowieka mieszkającego dosłownie kawałek od niego. Należy przypomnieć, że autor nie wybiera na miejsce akcji dużej metropolii, Larvik to małe miasteczku. W takim razie samotność może zabić nawet tam. Jest to interesująca forma krytyki współczesnego społeczeństwa. Jørn Lier Horst nie atakuje czytelnika frazami na temat nowych technologii, które zabierają nam czas i niszczą relacje. Autor pokazuje ten problem w szerszym kontekście, zadaje pytania o to, co dzieje się z takimi ludźmi, jaka jest ich historia, co doprowadziło do tego, że stali się, aż tak samotni, nawet zmusza czytelnika do tego, aby ten przyjrzał się swojemu otoczeniu. Założenia są bardzo dobre, ale – niestety – trochę gorzej wypada realizacja.
Problem ten zostaje całkowicie rozmyty. Miałem nadzieję, że zajmie się nim Line Wisting, ale ona robi to tylko połowicznie. Najważniejsze staje się prowadzone dziennikarskie śledztwo, które zatacza coraz szersze kręgi. Potem myślałem, że samotność zostanie podkreślona w przypadku komisarza Williama Wistinga – tak też się nie stało. W zamian za to otrzymałem dwa śledztwa prowadzone w sposób równoległy, które powoli się zbiegają. Ale samotność gdzieś znikła, zastąpiło ją poszukiwanie mordercy. Oczywiście o to w kryminale chodzi, ale lubię, gdy takie powieści stają się również interesującą formą krytyki kultury i społeczeństwa. W przypadku „Jaskiniowca” wątek ten się pojawił, a potem migał jak światło latarni morskiej. Tylko, że ja odpływałem od brzegu w zupełnie innym kierunku. Samotność stała się tylko tłem, problem ten w finale powieści nie zostaje ponownie podjęty, zostaje tylko zaznaczony. Moim zdaniem wartość powieści wzrosłaby, gdy temat ten odegrał znacznie ważniejszą rolę, ponieważ tak się nie stało „Jaskiniowiec” jest dla mnie tylko dobrą powieścią kryminalną. A mógłby awansować wyżej.
Bohaterem być
Dlaczego czytam kryminały? Dla zagadek, śledztwa oraz – co najważniejsze! - dla postaci detektywa. Pierwsze dwa elementy pojawiają się w „Jaskiniowcu”. Jeżeli chodzi o strukturę powieści, to nie mogę nic autorowi zarzucić. Spełnia on wszystkie zasady tego gatunku, w tym najważniejsze: prezentuje czytelnikowi poszczególne elementy i zachęca do indywidualnego odkrywania prawdy. Na koniec wyjaśnia w jaki sposób doszło do uchwycenia mordercy. Ale problemem jest dla mnie William Wisting.
Najbardziej lubię bohaterów rodem z kryminałów czarnych. Skomplikowanych, zapitych, mających najróżniejsze problemy w życiu i działających wbrew systemowi. William Wisting to zupełnie inna bajka. Pracuje on jako komisarz, ma własną grupę dochodzeniową i bardzo zgrabnie wydaje kolejne polecenia. Jego podwładni są kompetentni, pracują i walczą o kolejne dowody. W przypadku „Jaskiniowca” mamy do czynienia z bohaterem zbiorowym – jest nią policja. Pokazane zostaje to w jaki sposób prowadzi się śledztwo, jak rozmawia się z prasą, czytelnik zostaje wprowadzony w świat dochodzenia, ale system postrzegany jest w sposób pozytywny. Przyznam szczerze, że była to miła odmiana. Williama Wistinga można polubić, żałuję tylko, że jest on tak mało wyrazisty. Brakuje mu tego elementu, który wyróżniałby go z grona pozostałych postaci. Taką cechą u Philippa Marlowe'a była ironia. Parokrotnie główny bohater mi zniknął, stał się jednością z innymi wypowiadającymi i działającymi osobami.
Daleki jestem od zdyskwalifikowania „Jaskiniowca” i uznana tej książki za marną realizację powieści kryminalnej. Strukturalnie jest bardzo dobrze, ale zabrakło mi wyrazistości, jakiegoś elementu, który sprawi, że tekst Jørna Liera Horsta będzie odstawał od innych stojących na mojej półce. Mógł to być motyw samotności albo bardzo interesujący bohater, ale tak się nie stało. Na pewno będę czekał na kolejne publikacje tego autora i mam nadzieję, że jeszcze mnie zachwyci. W końcu pisarz pracuje już nad dziesiątą powieścią opowiadającą o śledztwach Williama Wistinga. Może się okazać, że my, polscy miłośnicy kryminałów, mamy sporo do nadrobienia. Początek nie jest zły, ale myślę, że mogłoby być lepiej.
Adrian Jaworek
Oceny
Książka na półkach
- 1 420
- 915
- 296
- 34
- 30
- 23
- 18
- 16
- 16
- 13
Opinia
Śmierć zawsze jest dla kogoś wstrząsem. Oczywistym może się wydawać, że bez względu na okoliczności mocno przeżywa ją rodzina i przyjaciele, ale zdarza się czasem i tak, że zmarły nie miał nikogo bliskiego. Z nikim nie utrzymywał kontaktu, nikomu nie otwierał drzwi, krewnych już nie miał, samotnikiem był z wyboru. Czy taką osobę ktoś będzie opłakiwał...?
Nie. Pojawią się natomiast wyrzuty sumienia, o których zasadności można by dyskutować. Czy sąsiedzi, którzy widywali go raz na kilka lat, powinni czuć się winni, że nie zajrzeli do niego, nie spytali o zdrowie, nie zauważyli, że w salonie nieprzerwanie od kilkunastu tygodni włączony jest Discovery Channel? Czy mogli coś przeoczyć? Mieli szansę zapobiec jego śmierci?
Równolegle toczą się dwa śledztwa. Pierwsze - policyjne, którym kieruje William Wisting. Na plantacji drzewek choinkowych znaleziono zwłoki w stanie daleko posuniętego rozkładu. Zważywszy na to, że - jak to bywa w Norwegii zimową porą - panuje siarczysty mróz, a zmarły ubrany był jakby szedł na plażę, śledczy wnioskują, że mężczyznę pozbawiono życia przed czterema miesiącami, a gdyby nie zbliżające się święta i zapotrzebowanie na jodły, ciało mogłoby jeszcze przez długi czas pozostać ukryte. Nie była to śmierć z przyczyn naturalnych ani nawet wypadek, lecz morderstwo. Bez szczególnego okrucieństwa, ale i tak stanowi pierwszą przewracającą się kostkę domina, w toku śledztwa wychodzi bowiem na jaw powiązanie ze sprawą prowadzoną przez FBI. A gdzie jest FBI, tam są kłopoty i mnóstwo tajemnic, choć może niekoniecznie rodem z Archiwum X.
Drugie śledztwo, dziennikarskie, prowadzi córka Wistinga. W ich bliskim sąsiedztwie, zaledwie trzy domy dalej, zmarł mężczyzna. Samotnik, bez krewnych i przyjaciół, nie wychodzący za próg, w zasadzie nikomu nieznany, ale jego śmierć - i fakt, że przez cztery miesiące, martwy, siedział w fotelu przed telewizorem - nie mieści się miejscowej społeczności w głowie. Line, w przeciwieństwie do ojca-policjanta, nie musi użerać się z amerykańskimi agentami ani obawiać o bezpieczeństwo swoje i innych obywateli Norwegii, którzy mogą paść ofiarą mordercy. Sześćdziesięcioparoletni Viggo Hansen zmarł z przyczyn naturalnych, jak twierdzi patomorfolog - z samotności. Zamiast więc szukać mordercy i motywu, Line usiłuje dowiedzieć się jak najwięcej o sąsiedzie i w reportażu zarysować problem społeczny - jak to możliwe, żeby być aż tak samotnym i zapomnianym, że potrzeba aż czterech miesięcy i przypadku, by znaleziono zwłoki?
Nie trzeba być Sherlockiem ani Daną Scully, wystarczy sprawie funkcjonujący płat czołowy, by się domyślić, że dwa niepowiązane ze sobą zgony to w kryminałach w zasadzie wyrażenie oksymoroniczne, i obie te sprawy prędzej czy później się zazębią. Ta szczątkowa (jak adekwatnie ;)) przewidywalność w najmniejszym nawet stopniu nie psuje jednak przyjemności z lektury. Podobnie zresztą jak zdumiewająca skrupulatność autora w kwestii długości rozdziałów i przeplataniu wydarzeń dotyczących Williama Wistinga z tymi, w których występuje Line.
Na kilka godzin przeniosłam się do Norwegii, by wraz z bohaterami, którzy intuicję i zmysł śledczy mają chyba we krwi, rozwikłać parę zagadek. Czy mi się to udało? Absolutnie nie. Czy powiodło się im? Jakżeby inaczej. Co ciekawe, William i Line nie przyćmiewają wydarzeń, a raczej trzymają się na uboczu. Jasne, dowiadujemy się co nieco o ich przeszłości i podejściu do Amerykanów, poznajemy ich ulubione drinki i tego typu sprawy, ale refleksje i sprawy niemające większego związku z prowadzonym śledztwem praktycznie nie istnieją, dzięki czemu można skupić się stuprocentowo na kluczowych w kryminale kwestiach. Nie obyło się bez trudności i chwil grozy, fałszywych tropów i mnóstwa przewijających się postaci, które w mniejszym lub większym stopniu powiązane były ze sprawą morderstwa. Wiele osób i wątków, wiele do odkrycia i wydedukowania. Na nudę podczas lektury "Jaskiniowca" nie będzie narzekał nawet najbardziej wymagający czytelnik. Tempo akcji jest zróżnicowane, zdarzają się momenty spokojne oraz takie, podczas których nie można książki odłożyć nawet na minutę, wywołujące ten wspaniały, uwielbiany przez czytelników i budzący poczucie dumy autora, syndrom jeszcze jednego rozdziału.
Jørn Lier Horst to nie drugi Jo Nesbø ani jego następca, ale poważny konkurent. Styl pisarski obu panów jest odmienny, bo podczas gdy twórca Harry'ego Hole stawia na pełnokrwistość, zbrodnio- i głównobohaterocentryzm, w "Jaskiniowcu" obraz norweskiego społeczeństwa - ukazany przede wszystkim poprzez dziennikarskie śledztwo - i psychologiczne aspekty są nie mniej ważne od prowadzonego na szeroką skalę policyjnego śledztwa i towarzyszącej mu niepokojącej, chłodnej atmosfery. Horst, kryminolog i psycholog, do niedawna również szef policyjnego wydziału śledczego, na zbrodni i przestępcach zna się jak mało kto, a jako posiadacz lekkiego pióra i daru opowiadania po mistrzowsku łączy wiedzę z umiejętnościami, racząc czytelników doskonale przemyślanymi i porywającymi kryminalnymi kąskami. Jego profesjonalizm i talent widoczne są na każdej stronie "Jaskiniowca".
"Jaskiniowiec", zarówno za sprawą swej tematyki, jak i mistrzowskiego wykonania, przypomniał mi, za co lubię kryminały. Książka Horsta ma wszystko, czego oczekuję od powieści tego gatunku - klimat, napięcie, dopracowane tło i przynętę, zwaną również "tym czymś", dzięki której przyciąga do siebie i zatrzymuje na dobrych parę godzin. Ostatnio rzadko czytywałam kryminały, ale teraz powracam do nich z podkulonym ogonem, choć bez większych nadziei, że prędko trafi się coś równie dobrego jak dzieło kolejnego norweskiego autora, na którego warto zwrócić uwagę. Boli mnie wprawdzie fakt, że polski wydawca "na początek" przedstawia czytelnikom dziewiąty tom serii, ale - na szczęście - nic nie wskazuje na to, by pojawiły się w nim spoilery dotyczące spraw z poprzednich części.
Śmierć zawsze jest dla kogoś wstrząsem. Oczywistym może się wydawać, że bez względu na okoliczności mocno przeżywa ją rodzina i przyjaciele, ale zdarza się czasem i tak, że zmarły nie miał nikogo bliskiego. Z nikim nie utrzymywał kontaktu, nikomu nie otwierał drzwi, krewnych już nie miał, samotnikiem był z wyboru. Czy taką osobę ktoś będzie opłakiwał...?
więcej Pokaż mimo toNie. Pojawią się...