rozwińzwiń

Jarmark sensacji

Okładka książki Jarmark sensacji Egon Erwin Kisch
Okładka książki Jarmark sensacji
Egon Erwin Kisch Wydawnictwo: Agora Seria: Reporterzy Dużego Formatu – Klasyka reportaż
288 str. 4 godz. 48 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Reporterzy Dużego Formatu – Klasyka
Wydawnictwo:
Agora
Data wydania:
2014-03-13
Data 1. wyd. pol.:
1952-01-01
Liczba stron:
288
Czas czytania
4 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788326813078
Tagi:
reportaż
Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
48 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
836
554

Na półkach: , , ,

Dobrze, że Jarmark sensacji poprzedza wstęp Mariusza Szczygła, u którego zresztą po raz pierwszy przeczytałam o Kischu. Odniosłam wrażenie, że Szczygieł wypowiada się o tym Czeskim reporterze niemieckiego pochodzenia z pewną fascynacją, ale i dystansem. Kisch był z charakteru raczej trudnym człowiekiem, a do tego już później redagował swoje stare reportaże, dodając silniejszego komunistycznego wydźwięku. Jest też jednym z pierwszych przedstawicieli kontrowersyjnego nurtu reportażu literackiego.

Czytałam już kilka książek Kischa, ale teraz mam ochotę sięgnąć po nie raz jeszcze i przeczytać pod kątem ideologii oraz wiedząc nieco więcej o samym autorze, bo Jarmark sensacji zawiera teksty poniekąd autobiograficzne. Szczygieł nazywa to “autoreportażem”. Na pewno nie wolno wierzyć we wszystko, co jest tu napisane, ale wydaje się, że całkiem nieźle oddają one to, kim był człowiek, który “na początku XX wieku podniósł reportaż do rangi literatury”.

Kisch opisuje siebie samego jako dręczonego ciągłą niezaspokojoną ciekawością. To z niej wynikało prawie wszystko, co go w życiu spotkało. Oraz z tego, że już od dzieciństwa kręciła go ta branża i bawił się w wydawanie i pisanie. Później to zajęcie zaczęło być pracą, choć chyba tak naprawdę nigdy nie przestało być zabawą.

🪁 Sytuacja społeczna Czech

W ogóle Jarmark sensacji jest ciekawy może nawet bardziej przez inne wątki obecne w tej książce, poza autobiograficznymi. Sporo jest tu o sytuacji społecznej w Czechach na przełomie XIX i XX wieku, o podziale na “Niemców” i “Czechów” oraz o właściwie zupełnym rozdziale ich życia kulturalnego. Czesi niemieckiego pochodzenia generalnie nie wypadają w jego opowieściach bardzo pozytywnie.

Dużo jest także anegdot o rzeczywistości pracy dziennikarzy tamtych czasów. Jak inaczej wtedy wyglądał cykl publikacji gazety, czy skład gazet. Szczególnie ciekawie wyglądało pozyskiwanie i wymiana informacji. Reporterzy chodzili po szpitalach i komendach policji. Były nawet giełdy, gdzie wymieniano się swoimi newsami w zamian za inne. Niektóre historyjki są śmieszno-tragiczne, jak ta o pewnym reporterze z gazety religijnej, który nie mógł pisać o samobójstwach, których było dużo. Modlił się więc o więcej morderstw i innych zbrodni.

🪁 Prawda czy fakt?

W pierwszym samodzielnym zadaniu Kisch miał za zadanie opisać pożar. Nie udało mu się zdobyć żadnych ciekawych informacji na miejscu wydarzenia, więc całą relację zwyczajnie zmyślił. Poznał wtedy prawdę o sile kłamstwa i pisania po to, żeby było ciekawe, a niekoniecznie, bo faktycznie tak się wydarzyło. W całej książce jest kilka bardzo ciekawych rozkmin odnośnie siły kłamstwa, prawdy i tym, co czyni tekst interesującym i poczytnym. I o tym, że “fantazja sprzyja prawdzie”.

Jak to czytałam, cały czas miałam w głowie dyskusję wokół Kapuścińskiego i jego podchodzenia do faktów. Oraz o całej dyskusji o “polskiej szkole reportażu”. Wygląda na to, że Kisch był jednym z pierwszych wykorzystujących takie “lekkie” podejście do prawdy.

Ogólnie Jarmark sensacji to bardzo interesujący zbiór tekstów z początku XX wieku na temat ówczesnych Czech, dziennikarstwa oraz istoty reportażu. Są świetnie napisane, z przynoszącym ciekawe informacje wstępem. Tłumaczą poniekąd skąd wzięło się silne zaparcie ideologiczne Kischa. Jest tu kilka tekstów o wojnie, w której autor walczył, i która go zmieniła. Autoreportaże te rzucają wiele światła na fascynującą postać reportera zdolnego wyskoczyć ze statku, żeby wejść na brzeg Australii i zrobić wiele szalonych rzeczy: zaspokoić swoją ciekawość, a później to wszystko opisać.

Dobrze, że Jarmark sensacji poprzedza wstęp Mariusza Szczygła, u którego zresztą po raz pierwszy przeczytałam o Kischu. Odniosłam wrażenie, że Szczygieł wypowiada się o tym Czeskim reporterze niemieckiego pochodzenia z pewną fascynacją, ale i dystansem. Kisch był z charakteru raczej trudnym człowiekiem, a do tego już później redagował swoje stare reportaże, dodając...

więcej Pokaż mimo to

avatar
864
851

Na półkach: , ,

Osobliwa to była książka. Pisana niejako w porywie serca, więc czytało się nieco chaotycznie. Autor mający bogate życie wewnętrzne, pełen energii chciał w jednym momencie powiedzieć wszystko co tylko w duszy grało i na myśl mu przyszło. Więc dostajemy lawinę myśli i słów. Z początku nieco się w niej gubiłem i trudno mi się było odnaleźć w chronologii zdarzeń. Z czasem narracja stała się bardzo płynna, ale do samego końca nie wyzbyłem się pierwszych odczuć o wielkiej emocjonalności reportera. Wielką wagą książki było to jak kapitalnie sportretował Czechy i Pragę przełomu wieków, jak plastycznie pokazał rozpad CK Monarchii, w końcu życie w niepodległej Czechosłowacji. Wszystko bez zbytniego dystansu – był nie tylko świadkiem ale i uczestnikiem dziejących się wydarzeń.

Osobliwa to była książka. Pisana niejako w porywie serca, więc czytało się nieco chaotycznie. Autor mający bogate życie wewnętrzne, pełen energii chciał w jednym momencie powiedzieć wszystko co tylko w duszy grało i na myśl mu przyszło. Więc dostajemy lawinę myśli i słów. Z początku nieco się w niej gubiłem i trudno mi się było odnaleźć w chronologii zdarzeń. Z czasem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
650
645

Na półkach:

Wańkowicz tak zachwalał Kischa, że nie mogłem nie spróbować. Co prawda pierwsza książka, która mi wpadła w rękę nie do końca jest reporterska tylko raczej wspomnieniowa, pisana na emigracji i do tego pod koniec życia, ale to może nawet i lepiej bo zacząłem od poznania z grubsza życiorysu i metod działania reportera.
Bałem się z początku, że nie będę mógł uchwycić tematu nie znając kontekstu Pragi z początku XX wieku lecz nie na darmo Kisch był świetnym reporterem: płynnie i zabawnie objaśnił mi wszystko czego mogłem nie wiedzieć sam. Tak więc teraz czuję się niemal jak specjalista z tego miejsca i okresu!

I faktycznie jest tu kilka sensacji, o których nigdy wcześniej nie słyszałem. I poznałem kilka szczegółów z życia T.G. Masaryka, które mnie zafascynowały na tyle, że kiedyś sięgnę po jakieś dalsze teksty.

A po Kischa sięgnę znów wkrótce.

Wańkowicz tak zachwalał Kischa, że nie mogłem nie spróbować. Co prawda pierwsza książka, która mi wpadła w rękę nie do końca jest reporterska tylko raczej wspomnieniowa, pisana na emigracji i do tego pod koniec życia, ale to może nawet i lepiej bo zacząłem od poznania z grubsza życiorysu i metod działania reportera.
Bałem się z początku, że nie będę mógł uchwycić tematu nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
115
115

Na półkach: ,

Czy wypada się przyznać, że w przeciągu ponad 30 lat przeczytałem ją przynajmniej kilkanaście razy? Kisch pisze o sobie "...jadąc w tramwaju nie spocznę dopóki nie zobaczę jaką książkę czyta siedzący przede mną pasażer ..." lub "...najpiękniejszym zaproszeniem jest dla mnie tabliczka z napisem WSTĘP WZBRONIONY..." Kisch opisuje Pragę początku XX wieku, czesko-niemiecko-żydowską, swoje początki w dziennikarstwie. Jest to kuszący świat w kolorze sepia, którego już nie ma. Bardzo polecam ją wszystkim. Nawet tym, którzy nie szaleją za starymi reportażami. Kisch był kiedyś ikoną dziennikarstwa. Większość jego książek się zestarzała - ale ta bardzo zasługuje na otwarcie.

Czy wypada się przyznać, że w przeciągu ponad 30 lat przeczytałem ją przynajmniej kilkanaście razy? Kisch pisze o sobie "...jadąc w tramwaju nie spocznę dopóki nie zobaczę jaką książkę czyta siedzący przede mną pasażer ..." lub "...najpiękniejszym zaproszeniem jest dla mnie tabliczka z napisem WSTĘP WZBRONIONY..." Kisch opisuje Pragę początku XX wieku,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
58
34

Na półkach:

Obowiązkowa pozycja dla wszystkich dziennikarzy oraz tych, którzy lubią reportaże. Oto podróżujemy z ojcem reportaży, Egonem Kirschem, przez lata, w której od dziecka staje się pełnokrwistym dziennikarzem. I nie temat jest tu ważny, ale sam bohater, który stawia się w centrum każdego opowiadania. Poznajemy tajniki zawodu i dowiadujemy się jak zdobywał informacje i jakie trudności musiał pokonać. Jednocześnie są tu elementy jego autobiografii, chociaż nie w czystej formie. Sam wstęp Mariusza Szczygła jest już mistrzowski. Polecam!

Obowiązkowa pozycja dla wszystkich dziennikarzy oraz tych, którzy lubią reportaże. Oto podróżujemy z ojcem reportaży, Egonem Kirschem, przez lata, w której od dziecka staje się pełnokrwistym dziennikarzem. I nie temat jest tu ważny, ale sam bohater, który stawia się w centrum każdego opowiadania. Poznajemy tajniki zawodu i dowiadujemy się jak zdobywał informacje i jakie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
610
370

Na półkach: , , ,

Egon Erwin Kisch nazywany był „szalejącym reporterem". „Jarmark sensacji" to autobiograficzny zapis początków, jakie stawiał młody dziennikarz. Kisch opisuje swoje perypetie związane z pracą w „Bohemii" w dziale kryminalnym. Opowieści te czyta się jak świetną sensacyjną powieść. Jej bohaterowie to osoby, które z prawem mają na bakier, ale to nie o nich chodzi, bo w centrum wydarzeń jest zawsze autor, który z epickim zacięciem opowiada o pozyskiwaniu tematów, o odkrywaniu prawdziwych zbrodniarzy i afer. Co tu dużo mówić - nieco się nam ten Egon przechwala, ale za to rozrywki dostarcza przedniej.

Te krótkie wspomnieniowe teksty są mini-arcydziełami. Kisch świetnie operuje detalem, prezentuje najwyższy poziom reporterskiej profesji. Język jest plastyczny i najeżony trafnymi porównaniami. Konstrukcja tekstów dopracowana do perfekcji, nie tam jakieś postmodernizmy, zakrętasy narracyjne, że czytelnik czasami sam już nie wie, w którym miejscu się znajduje. U Kischa każdy szczegół, postać, fakt ma swoje miejsce, ciekawe dygresje nie wybijają z rytmu - już dawno nie czytałam tak świetnie skonstruowanych i ciekawych tekstów.

Ten poeta faktu szukał tematów w różnych miejscach, przede wszystkim źródłem informacji była giełda, którą Kisch opisuje z charakterystycznym dla siebie ironicznym dystansem. Przytacza zabawne anegdotki np. o Jaroslavie Hašku, który wymyślone historie sprzedawał na dziennikarskiej giełdzie za cztery kufle Pilznera, o starym Lobingu piszącym przez czterdzieści lat wstępniaki uważającym telegraf i telefon za pachołki diabła, natomiast maszynę do składania czcionek za fortepian tegoż. Bo należy wspomnieć, że za czasów Kischa nie było jeszcze drukarni wyposażonych w nowoczesne maszyny. W redakcjach pracowali zecerzy, którzy skrupulatnie składali czcionki.

W świetnym wstępie Mariusz Szczygieł przytacza wypowiedź samego autora: Gdy jadę w tramwaju coś zmusza mnie do tego, bym się dowiedział, jaką książkę czyta ów pan w przeciwległym kącie wozu. Śledzę jakąś parkę na przestrzeni kilku ulic, aby się dowiedzieć, jakim mówi językiem. Zaglądam do cudzych okien, odczytuję wszystkie szyldziki na drzwiach mieszkań w kamienicy, do której przybywam w odwiedziny, szukam na cmentarzach znajomych nazwisk. Obojętnych mi ludzi wypytuję o ich życie. Niezwykłe nazwy ulic zmuszają mnie do zastanowienia się dlaczego one właśnie tak brzmią. chciałbym przetrząsać każdą rupieciarnię i każdy stos starych papierów. Każde Wstęp wzbroniony nęci mnie do przekroczenia zakazu, każda tajemnica zachęca do jej zgłębienia. Jest to jedna z podstawowych cech, którą powinien posiadać reporter - ciekawość. Drążenie tematu, wchodzenie kominem, gdy drzwiami nie wpuszczą, a okno też zamkną, wciskanie nosa w niebezpieczne historie, to wszystko Kisch posiada i dzięki tym cechom zdobywa tematy, które na pozór nieciekawe przerabia w sensacje mistrzowsko obrobione literacko.

Poznajemy zatem historię Szubienicznej Toni, prostytutki, dekonspirujemy pułkownika Redla, szefa Sztabu Generalnego, który okazał się szpiegiem, wysłuchujemy historii matki przekonanej, że w genach przekazała synowi mordercze zapędy. Do tego na deser Kisch częstuje nas lekko zarysowanym tłem polityczno-społecznym. Pisze o różnicach między Czechami i Niemcami, o pobycie w wojsku i o ślepym Metodym, podwórkowym śpiewaku, który w swych balladach opowiada historię Czech.

Według Egona Erwina Kischa reportaż to suche sprawozdanie podniesione do poziomu sztuki. Tym kim Kafka był dla współczesnej prozy, Kisch stał się dla reportażu - pisze Mariusz Szczygieł. A przecież z takim znawcą kultury czeskiej i wybitnym znawcą i uprawiaczem gatunku sprzeczać się nie wypada.

Polecam bardzo, baaardzo.

Egon Erwin Kisch nazywany był „szalejącym reporterem". „Jarmark sensacji" to autobiograficzny zapis początków, jakie stawiał młody dziennikarz. Kisch opisuje swoje perypetie związane z pracą w „Bohemii" w dziale kryminalnym. Opowieści te czyta się jak świetną sensacyjną powieść. Jej bohaterowie to osoby, które z prawem mają na bakier, ale to nie o nich chodzi, bo w centrum...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1081
108

Na półkach:

Kischa należy/warto znać. Z Kischem trudno nie sympatyzować. Ten światowej sławy reporter "podniósł suche sprawozdanie do poziomu sztuki". Zachwycał i nadal zachwyca, nie tylko kunsztowną literacką formą, ale także doborem tematów. Bo choć zwiedził prawie cały świat, to inspirowało go również najbliższe otoczenie. Potrafił z niemal każdego, nawet najbardziej błahego, zdarzenia uczynić temat swojego tekstu. Kisch, to prawdziwy pasjonat ze zdolnością dziwienia się dziecka. Megaloman i entuzjasta, do którego nie bez kozery przylgnął przydomek „szalejącego reportera”. Chciał wiedzieć wszystko, nad wszystkim czuwać i wszystko opisać. Cierpiał na nieustanny głód wiedzy i informacji. Bardzo po mojemu ta kischowska filozofia i metoda pracy. Praski druhu zatem piątka!

W „Jarmarku sensacji” Egon Erwin Kisch pisze:

"Tłoczyłem się z masą ludzi pragnących się ogrzać, czekałem wraz z głodnymi w kuchni ludowej na zupę dla biedoty, z bezdomnymi spałem w nocnym przytułku, z bezrobotnymi rąbałem lód na Wełtawie, z flisakami płynąłem do Hamburga, statystowałem w teatrze, z orszakiem proletariatu w Lachmanach ciągnąłem do okręgu Zatec na zbiory chmielu oraz byłem pomocnikiem hycla. Jeśli były przeszkody, odnotowywałem je, a były one często bardziej godne uwagi aniżeli sam temat".

To, co charakteryzuje Kischa to komplementarność trzech elementów: pisania, obecności i działania. Podobnie jak Kapuściński (dla którego zresztą Kisch był wzorem) i Hugo-Bader (ten drugi nawet bardziej) namacalnie kosztuje tematu, jest w samym środku wydarzeń.

Kilka faktów biograficznych. Kisch po uszy zakochany był w komunizmie (lub trafniej wpadł jak śliwka w stalinowski kompot),jego badajże najsławniejszy reportaż to „Wniebowzięcie Szubienicznej Toni”. Urodził się i zmarł w Pradze. Pisał w języku niemieckim. Doskonale zdawał sobie sprawę z siły i manipulacji mediów. Wiedział, że jeśli coś nie zaistnieje w prasie, to tego po prostu nie ma – gdy wrócił z wojny jego brat nie uwierzył mu w pozbawione heroizmu opowieści z frontu. Jak podaje Kisch: "Czysty wymysł – zauważył mój brat. – Ani słowa nie było o tym w gazetach".

Ciekawy jest również wątek dotyczący praw autorskich:

"Literaccy rzeczoznawcy orzekli, że mój artykuł jest tylko sprawozdaniem a nie jakimkolwiek wytworem fantazji, „z którego to powodu nie można mu przypisać prawa do duchowej wyłączności”". – reporter ubiegłego stulecia nie miał łatwo. Reportaż postrzegano jako naśladownictwo, a nie kreatywną twórczość. Po pierwszym przegranym procesie Kisch już nigdy się nie sądził się ze swoimi kopistami.

Kisch twierdził, że "fantazja służy prawdzie". Chciałabym mieć wyobraźnię autora „Jarmarku sensacji” i jego umiejętność widzenia i docierania do prawdy.

„Jarmark sensacji” – zacne i udane literackie rendez-vous.

Kischa należy/warto znać. Z Kischem trudno nie sympatyzować. Ten światowej sławy reporter "podniósł suche sprawozdanie do poziomu sztuki". Zachwycał i nadal zachwyca, nie tylko kunsztowną literacką formą, ale także doborem tematów. Bo choć zwiedził prawie cały świat, to inspirowało go również najbliższe otoczenie. Potrafił z niemal każdego, nawet najbardziej błahego,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1935
140

Na półkach: , ,

"W oczywistościach znajdywał coś, czego nie widzieli inni"* napisał Mariusz Szczygieł w swoim wstępie do tego tajemniczego dla mnie tomu, co przyjęłam jako swego rodzaju przesadę wobec ulubionego, ba pionierskiego w swoim rodzaju reportera, zwanego "szalejącym reporterem". Co absolutnie przesadą nie jest, a jedynie uczciwym stwierdzeniem faktu odnośnie osobowości Egona Erwina Kischa. Gdy wczytać się w treści jakie przekazuje książka Jarmark sensacji wyłania się quasi biografia kogoś niewątpliwie nietuzinkowego. Irytującego i wszędobylskiego z jednej strony, bystrego obserwatora, któremu nie umyka najdrobniejszy szczegół ze strony drugiej. Kogoś zapatrzonego w samego siebie po koniuszki wąsów i własny odbiór rzeczywistości, ale jednocześnie nie pozwalającego, by jego odczucia na ów odbiór wpłynęły. Egon Erwin Kisch miał tę niewątpliwą zaletę, że choć był egocentrykiem pełną gębą, to jednocześnie był człowiekiem, który posiadł zdolność odcinania się od tego, by bacznie przypatrywać się światu, czytać między wierszami, dopisywać ciąg dalszy niedopowiedzeń w sposób oryginalnie obiektywny mimo na wskroś ogromnej subiektywności ludzkiej natury. Był człowiekiem ciekawym świata, ludzi, choć w sposób stricte reporterski i obojętny wobec dalszych losów tych, którym zaglądał przez ramię by zobaczyć co czytają w tramwaju. Fascynująca postać!

Nazwisko Kisch jak się okazuje mówi o najsłynniejszym reporterze pierwszej połowy XX wieku. Napisał ponad trzydzieści książek, inspirowali się nim najwięksi polscy i światowi reporterzy, ale mam wrażenie dopiero teraz dzięki tej publikacji stanie się trochę bardziej znanym współczesnemu polskiemu czytelnikowi. W tomie Jarmark sensacji poukładane chronologiczne, choć czasami przeskakujące okresami, gdy autor wybiega nadto do przyszłych zdarzeń, odnajdziemy opowieści z dzieciństwa, które przeplatają się z historią monarchii austro - węgierskiej i przemianami, jakie zachodziły w tym okresie, zarówno w jego ojczyźnie, jak i na świecie, początki jego kariery, gdy pracował nad skromnymi notatkami do rubryk kryminalnych praskich gazet, a następne o jego kolejnych życiowych i zawodowych potyczkach. Bo jedne z drugimi wiązały się na swój sposób. Jego upór i wścibstwo powodowało, że wchodził nieproszony do mieszkań, umiejętnie docierał do policyjnej kartoteki, doszukiwał się drugiego dna cesarskiego publicznego telegramu, by znaleźć w nim znacznie ważniejsze treści niż te, które odczytywała większość osób. Nie wystarczały mu proste wyjaśnienia, nie ufał powszechnym opiniom, wszystkie informacje musiał zbadać sam.

"Jarmark sensacji" otwiera opowieść z dzieciństwa autora, o Ślepym Metodym, ostrzącym na podwórku noże, przy tej pracy odśpiewującym wszystkie miejskie ballady. Będzie on choć epizodyczną to jednak postacią stale przewijającą się przez całą książkę, podsumowującą jej ważniejsze wątki w śpiewanych historiach. Zatem wszystko to, o czym opowiada Kisch mogło się zdarzyć, a również mogło być po prostu wytworem ludzkiej wyobraźni, która później przetwarza wydarzenia w kolejnych pieśniach. Historia prawdziwa przeplata a się z tą przerobioną przez ludzkie języki, dramaty odnajdują się w kolejnych strofach, postaci męskie zamieniają się na żeńskie na skutek różnych splątań i muzycznych przetworzeń. Sam Kisch wymyślając historię wokół pożaru młynu ("Debiut przy pożarze młynów") daje czytelnikowi jasno do zrozumienia, że lubi zmyślać. Proza Kicha kipi od ciekawych metafor i odwołań, wydaje się być znakomitą akrobatyką między językiem ulicy a językiem literackim. Zda się on częściowo być reporterem, częściowo bajarzem, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że opowiada to, co przeżył naprawdę bądź oddając głos swoim rozmówcom, czy bohaterom różnych historii to, co przeżyli inni. Zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie historia zatytułowana "Matka mordercy", gdzie Kisch zupełnie przypadkiem wywoła w biednej kobiecie, którą chciał przepytać na okoliczność morderstwa, lawinę niełatwych wspomnień, zaś finał tej historii zaskoczy, jak się okaże na koniec, obydwoje jej uczestników.

Nie powiem, żeby cała ta książka była pasjonująca, albo każde z przytoczonych wydarzeń równie interesujące. Sama otoczka historyczna, carska Praga, należąca wówczas do monarchii austro - węgierskiej, oraz postać Kischa, który nie potrafi nie pisać o sobie, to największe atuty "Jarmarku sensacji". Są tu i historie rodem z brukowca i ważne wydarzenia polityczne, historyczne, czy społeczne. Są tu także ciekawe wspomnienia Kischa i opowieści, które nie kończą swojego życia, pozostając w obiegu w postaci opiewających je pieśni. Wreszcie są historie smutne, życiowe i tragiczne, choć przeplatane sporą dozą komizmu i nietypowego poczucia humoru autora. Prawdziwie intrygująca i ciekawa mieszanka. Nie polecam tej książki - ja namawiam by po nią sięgnąć. Zapewniam, że warto!


"Jarmark sensacji", Egon Erwin Kisch, Narodowe Centrum Kultury, Agora SA, Warszawa 2014
* str. 5

"W oczywistościach znajdywał coś, czego nie widzieli inni"* napisał Mariusz Szczygieł w swoim wstępie do tego tajemniczego dla mnie tomu, co przyjęłam jako swego rodzaju przesadę wobec ulubionego, ba pionierskiego w swoim rodzaju reportera, zwanego "szalejącym reporterem". Co absolutnie przesadą nie jest, a jedynie uczciwym stwierdzeniem faktu odnośnie osobowości Egona...

więcej Pokaż mimo to

avatar
719
43

Na półkach: ,

Wstyd się przyznać, ale jeszcze do niedawna Egon Erwin Kisch był mi zupełnie nieznany. Nie czytałem ani jednej jego książki. Chyba nawet jego nazwisko nie obiło mi się nigdy o uszy. Czysta nie zapisana karta. Nie mam pojęcia jak to się mogło stać. Na szczęście już naprawiłem swój błąd dzięki Wydawnictwu Agora, które w Bibliotece Gazety Wyborczej w nowej serii Reporterzy dużego formatu wydało "Jarmark sensacji" Egona Erwina Kischa.
Kim był Egon Erwin Kisch i dlaczego powinno się znać jego nazwisko? Otóż E.E.K. to najsłynniejszy reporter pierwszej połowy XX wieku, uważany za jednego z najwybitniejszych reporterów w historii światowego dziennikarstwa. Do inspiracji jego twórczością (napisał aż 34 książki) przyznawali się najwięksi polscy reporterzy, m.in. Ryszard Kapuściński. Powszechnie uważa się, że Kisch był dla światowego reportażu tym, kim Kafka był dla prozy, przez niektórych nazywany był nawet poetą faktu. Był pochodzenia żydowskiego, posiadał obywatelstwo austro-węgierskie, a potem czechosłowackie. Urodził się, przez dużą część życia mieszkał i zmarł w Pradze. Temu miastu poświecił także znaczną część swojej twórczości. Kisch pisał w języku niemieckim, chociaż biegle znał również język czeski. Przez pewien okres życia mieszkał też w Niemczech. Wszystko to razem sprawiło, że jest uważany za pisarza należącego zarówno do literatury niemieckiej, czeskiej, jak i austriackiej. Sam często uważał się za obywatela świata. E.E.K. był bardzo interesującą i nietuzinkową postacią. Jako reporter miał "nosa" i niebywałe szczęście. Od tytułu jednego z jego zbiorów reportaży zatytułowanego "Szalejący reporter" do dziś w Czechach dodaje się do nazwiska Kischa przydomek „Szalejący”. Charakteryzowała go nieprzeciętna inteligencja i można by rzec, że aż chorobliwa ciekawość.

Kisch jako reporter zaczynał od notatek w rubrykach kryminalnych praskich gazet "Prager Tagblatt" i "Bohemia". Z racji swojego zawodu miał częsty kontakt z praskim półświatkiem a nawet światem przestępczym, opisując w swojej gazecie kradzieże z włamaniem, podpalenia, bójki prostytutek itp. Wiele z tych doświadczeń wykorzystał później w swoich tomach reportaży "Z praskich ulic i nocy" z 1912, "Przygody w Pradze" z 1920, a także w swojej powieści "Opiekun dziwek" z 1914, opowiadającej o środowisku praskich prostytutek i sutenerów. Kisch poznał też środowisko artystyczne Pragi, zarówno niemieckie jak i czeskie. Wśród literatów, z którymi spotykał się w praskich kawiarniach i gospodach, byli m.in Rainer Maria Rilke, Max Brod, Franz Kafka i Jaroslav Hašek, autor "Przygód dobrego wojaka Szwejka", z którym łączyła go długoletnia przyjaźń. Opowieści tam zasłyszane spożytkował później w wielu swoich reportażach literackich, np. słynnym opowiadaniu o praskiej prostytutce "Wniebowzięcie Szubienicznej Toni", które znajduje się także w omawianej przeze mnie książce "Jarmark sensacji". Aby napisać dobry reportaż Kisch był w stanie zrobić wiele. Tak o tym pisze w tekście zatytułowanym "O reportażu":

"Jarmark sensacji" to, jak pisze we wstępie do książki Mariusz Szczygieł, coś więcej niż reportaż, a trochę mniej niż autobiografia, czyli coś w rodzaju autoreportażu. Teksty Kischa napisane są niezwykle obrazowym, prawie poetyckim językiem. Nie ma w tym jednak przesady, która przeszkodziłaby czytelnikowi w odbiorze lub przesłoniła fakty. Na swój styl Kisch wpadł podczas pisania pierwszego reportażu z pożaru młynów, o czym pisze w tekście zatytułowanym "Debiut przy pożarze młynów". Na miejsce dotarł późno, brak mu było doświadczenia i nie potrafił zebrać wszystkich ważnych szczegółów i faktów dotyczących pożaru. Musiał jednak coś napisać. Jego uwagę zwróciła obserwująca pożar grupa bezdomnych. Zainteresował się nimi i zaczął, z wykorzystaniem swojej wyobraźni, opisywać ich życie i historię. Myślał, że poniósł porażkę i nie sprawdził się jako reporter. Oczekiwał natychmiastowego zwolnienia z pracy reportera. Okazało się jednak, że to co napisał, właściwie zmyślił, było dużo prawdziwsze od relacji innych reporterów, które i tak się różniły co do faktów i szczegółów dotyczących przebiegu pożaru. Czytelnicy byli zachwyceni jego reportażem, uwierzyli w to co napisał. I tak oto fikcja okazała się bardziej wiarygodna od prawdy.

Teksty Kischa są przemyślane, nie ma tam właściwie zbędnych słów. Kisch pisał bardzo inteligentnie, zajmująco i dowcipnie. Widać, że miał duże poczucie humoru, ponieważ potrafił śmiać się także z samego siebie. Lubił pisać o sobie, być jednym z bohaterów swoich reportaży. Trzeba przyznać, że jako reporter miał dużo szczęścia, udało mu się bowiem w niemal niewiarygodny sposób rozwiązać kilka naprawdę poważnych spraw kryminalnych, nie wspominając już o słynnej swego czasu aferze szpiegowskiej z udziałem pułkownika Alfreda Redla ("Jak się dowiedziałem, że Redl był szpiegiem"). Nie brak też wśród autoreportaży E.E.K. rzeczy poruszających, jak np. "Matka mordercy", gdzie mamy opowieść starej kobiety twierdzącej w obronie syna, że to ona jest morderczynią i przyczyną wszelkiego zła, czy wręcz wstrząsających, jak np. "Reporter zostaje żołnierzem", gdzie opisał prawdę o wojnie. Brał udział w bitwie, właściwie chaotycznej ucieczce, w której zginęło, utonęło lub zostało rozszarpanych granatami, 3000 żołnierzy austro-węgierskich. On sam cudem przeżył. Widział rzeczy, o których nikt potem nie napisał w gazetach, a to co można było w nich przeczytać, było śmiechu warte i niezgodne z prawdą. Nie wszystko jest jednak takie ponure. W tej książce znajdziemy dużo humoru, jak choćby w kończącym ją, chyba najśmieszniejszym tekście trochę w stylu Jarosława Haszka pt. "Stacja wyjściowa", w którym Kisch śmieje się trochę ze swojego nazwiska.
"Jarmark sensacji" przeczytałem naprawdę z dużą przyjemnością. Książkę czyta się znakomicie, nic się nie zestarzała, pomimo upływu 72 lat od jej napisania (wydana została w Meksyku w 1942, gdzie E.E.K uciekł przed nazistami). Stanowi ona nieocenione źródło informacji o tamtych ciekawych czasach. Osobiście bardzo lubię ten okres w historii Europy. Lubię także Czechów, którzy potrafią mówić i pisać nawet o najpoważniejszych sprawach z pewną charakterystyczną i niepowtarzalną nutą ironii, czego nie potrafią inne narody. Moje pierwsze spotkanie z twórczością Egona Erwina Kischa uważam za bardzo udane i z dużą radością sięgnę po kolejne książki jego autorstwa.

Wstyd się przyznać, ale jeszcze do niedawna Egon Erwin Kisch był mi zupełnie nieznany. Nie czytałem ani jednej jego książki. Chyba nawet jego nazwisko nie obiło mi się nigdy o uszy. Czysta nie zapisana karta. Nie mam pojęcia jak to się mogło stać. Na szczęście już naprawiłem swój błąd dzięki Wydawnictwu Agora, które w Bibliotece Gazety Wyborczej w nowej serii Reporterzy...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    141
  • Przeczytane
    64
  • Posiadam
    20
  • Reportaż
    4
  • Teraz czytam
    4
  • Reportaże
    3
  • 2014
    3
  • Ulubione
    2
  • Niedoczytane
    1
  • Dziennikarstwo
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Jarmark sensacji


Podobne książki

Przeczytaj także