Pisarz, dziennikarz i reporter pochodzenia żydowskiego, posiadający obywatelstwo austro-węgierskie a potem czechosłowackie, tworzący w języku niemieckim. Uważany za jednego z najwybitniejszych reporterów w historii dziennikarstwa, swoją twórczością wpłynął też na polskich reporterów, m.in. Ryszarda Kapuścińskiego. Od tytułu jednego z jego zbiorów reportaży znany też jako "szalejący reporter" (der rasende Reporter).http://www.egon-erwin-kisch.de/
Stany Zjednoczone końca lat 20-tych XX wieku widziane oczami czeskiego i niemieckiego komunisty żydowskiego pochodzenia. To mieszanka wybuchowa.
Autor w swoich reportażach krytykuje nierówności społeczne i kapitalistyczny wyzysk w Stanach. Jednocześnie nie udaje mu się ukryć zachwytu nad postępem cywilizacyjnym Ameryki.
Warto.
Tytuł jest zmyłką bo o popach nie ma tu w zasadzie nic a o carach tylko troszeczkę (a i to nie o nich). O bolszewikach jest sporo.
Kisch był pojechał do ZSRR w sprzyjającym momencie, na przełomie 1925 i 1926 roku, w szczytowym chyba okresie NEP-u. Partia bolszewików nie była jeszcze jednorodna, w kraju był jeszcze Trocki (wspominany bodajże trzykrotnie) a nie rządził jeszcze niepodzielnie Stalin (nie przypominam sobie, żeby Kisch o nim wspominał). Rozwijał się bujnie handel prywatny, jak u nas na przełomie lat 80-ych i 90-ych, rozwijało się indywidualne rolnictwo, jeszcze nikt nie wspominał o kolektywizacji. Jeszcze wierzono w to, że w zasadzie to ludzie są dobrzy z urodzenia i najwyższy wymiar kary wynosił 10 lat więzienia (chociaż spokojnie wspominano to, że w okresie rewolucji i wojny domowej trzeba się było wielu ludzi "pozbyć"). Obcokrajowcy nie musieli jeszcze jeździć po kraju z "Inturistem" i w towarzystwie nieodłącznego "przewodnika". W republikach zakaukaskich był wieki miks religijny i narodowościowy z całkiem sporym udziałem Niemców.
Można było się spodziewać, że uda się zbudować "komunizm z ludzką twarzą". Trzeba o tym pamiętać, żeby rozumieć dlaczego komunizm cieszył się sporą sympatią wówczas a tym bardziej w okresie Wielkiego Kryzysu.
Kisch był komunistą więc w jego reportażach widać dużo sympatii do ówczesnego ZSRR. Ale Kisch był przy tym świetnym reporterem, bardzo spostrzegawczym i obdarzonym mocnym poczuciem humoru. Kiedy czyta się teksty z tego zbioru w wielu momentach zadawałem sobie pytanie "czy on tak na poważnie czy on sobie podkpiwa z komunistów?". Tak jest, na przykład w "Pierwszym Maja i Wielkanocy" - u prawosławnych te dwa święta wypadały wówczas tego samego dnia.
Niektóre reportaże mogłyby powstać o wiele później bo nie straciły wiele na aktualności, jak na przykład "O zbiegach, nieletnich włóczęgach i pewnym małym poecie". ZSRR nie poradził sobie ze zjawiskiem "bezprizornych" do końca swojego istnienia...
My oczywiście wiemy co było później a Kisch nie wiedział, więc być może nadinterpretacją byłoby traktowanie ostatniego reportażu, o profesorze Iwanie Pietrowiczu Pawłowie oraz o jego psach, jako wizji przyszłości ZSRR. Ale może jednak Kisch wyczuwał coś wiszącego w powietrzu? Dziś nikt nie odgadnie.
Chociaż tekst o Pawłowie nie jest tak naprawdę ostatni bo trochę jako aneks dodany jest tekst o Warszawie tuż po zamachu majowym. Nie wystarczy być wielkim reporterem, trzeba jeszcze mieć fuksa, jak Kisch!