Siadając do czytania kolejnego, 11 tomu przygód posterunkowego Hamisha Macbetha wiedziałem czego mniej więcej mogę się spodziewać. A jednak były niespodzianki. Po pierwsze akcja rozgrywa się nie w mieście rodzinnym Hamisha Lochdubh a w nadmorskim kurorcie Skag. Hamish po ostatnich wydarzeniach (patrz: poprzedni tom) czuje się trochę zmęczony i postanawia gdzieś wyjechać. Przypadkiem dowiaduje się o pensjonacie w Skag "Przyjazny dom" i rezerwuje w nim miejsce. Na miejscu okazuje się, że jedzenie jest straszne a jeden z gości pensjonatu szczególnie działa mu na nerwy. Tą osobą jest Bob Harris, tytułowy zrzęda. Kiedy ktoś go morduje, Hamish staje się głównym podejrzanym.
Kolejnym zaskoczeniem tym razem smutnym jest śmierć ulubionego psa Macbetha Towsera.
Mimo, że śledztwo trochę się dłuży a rozwiązanie zagadki nie jest wielkim zaskoczeniem to czytałem te 290 stron z przyjemnością. Bardzo rozbawił mnie pogrzeb Towsera, który odbył się z takimi samymi honorami jakby był to człowiek. Nie brak zresztą w tej książce poczucia humoru mimo, że to kryminał. Jeśli ktoś lubi angielskie czy też szkockie poczucie humoru to jest to książka dla niego. Polecam.

Siadając do czytania kolejnego, 11 tomu przygód posterunkowego Hamisha Macbetha wiedziałem czego mniej więcej mogę się spodziewać. A jednak były niespodzianki. Po pierwsze akcja rozgrywa się nie w mieście rodzinnym Hamisha Lochdubh a w nadmorskim kurorcie Skag. Hamish po ostatnich wydarzeniach (patrz: poprzedni tom) czuje się trochę zmęczony i postanawia gdzieś wyjechać....