Słyszałam sporo pozytywnych opinii na temat tej powieści, ale trochę się zawiodłam. Mamy tu małe miasteczko, w którym na pozór każdy jest uczciwy i miły, ale gdyby przyjrzeć się bliżej, to prawda na temat jego mieszkańców wychodzi na jaw. Jak to w życiu.

Początkowo historia trzymała mnie w napięciu, lecz ono rozwiało się prawdopodobnie przez natłok "żartów" wyrządzanych innym, konfliktów, a w końcu śmierci wywołanej przez morderstwo czy samobójstwo. Było tego tak dużo, że aż stało mi się to obojętne. Inflacja.

Nie przemówił do mnie sposób przebiegu transakcji ludzi z Panem Gauntem. Nie podejmowali decyzji samodzielnie lecz pod wpływem hipnozy lub jakichś czarów. Te umowy niepodejmowane świadomie nie powinny być ważne. Poza tym skoro Gaunt miał taką władzę nad umysłami, to po co była ta cała szopka ze sklepem? Rozumiem, że autor w ten sposób chciał przedstawić pewne prawdy o człowieku, może również o konsumpcjonizmie, ale jak dla mnie nie trzymało się to siebie zbyt zgrabnie. A to, że bohaterowie nie podejmowali decyzji z własnej woli zniszczyło takie przesłania.

Słyszałam sporo pozytywnych opinii na temat tej powieści, ale trochę się zawiodłam. Mamy tu małe miasteczko, w którym na pozór każdy jest uczciwy i miły, ale gdyby przyjrzeć się bliżej, to prawda na temat jego mieszkańców wychodzi na jaw. Jak to w życiu.

Początkowo historia trzymała mnie w napięciu, lecz ono rozwiało się prawdopodobnie przez natłok "żartów" wyrządzanych...