Baltazar i Blimunda

Okładka książki Baltazar i Blimunda José Saramago
Okładka książki Baltazar i Blimunda
José Saramago Wydawnictwo: Rebis Seria: Mistrzowie Literatury literatura piękna
392 str. 6 godz. 32 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Mistrzowie Literatury
Tytuł oryginału:
Memorial do convento
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
2012-10-16
Data 1. wyd. pol.:
1993-01-01
Liczba stron:
392
Czas czytania
6 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375109351
Tłumacz:
Elżbieta Milewska
Tagi:
Elżbieta Milewska
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
489 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1178
1154

Na półkach:

Przepiękna przypowieść o tym, że ludzka wola może wszystko – także sprawić, aby w 18. wieku w Portugalii wzbiła się w powietrze pierwsza maszyna latająca, właśnie nią napędzana….

Zarazem to pyszny obraz epoki, wspaniały fresk społeczny, nieco naturalistyczny i z elementami realizmu magicznego. Faktycznie noblowska to dla mnie literatura, a zarazem, co w niej bynajmniej nieczęste - progresywna.

„Opowiem, jak to wszystko się odbyło, o ile wpierw mnie ktoś też opowie, gdyż właśnie tylko w taki sposób, opowiadając sobie nawzajem, możemy dowiadywać się o rożnych rzeczach” – bardzo mi to zdanie przypadło do serca, to i jako pierwsze je cytuję, choć narrator na szczęście nie trzyma się niewolniczo tej zasady.

To książka wysokich lotów ku słońcu. Kto nie chce się wznieść, nie doświadcza poczucia odlotu – tak jak ja podczas lektury. A z reguły każdy wzlot odbywa się wbrew prawu i władzy – tu głównie Św. Inkwizycji, bo to ona tak naprawdę rządzi tamtym krajem, ku jego nieszczęściu…

„Jeśli zechcą się dowiedzieć, dzięki czemu maszyna szybuje w przestworzach, to przecież nie powiem im, że kule są wypełnione ludzką wolą, dla świętego Oficjum nie istnieje nic takiego jak wola, według nich istnieje tylko dusza, uznają więc, że więzimy chrześcijańskie dusze, uniemożliwiając im wstąpienie do raju” – i od razu wiemy, gdzie jesteśmy: w więzieniu i woli, i duszy.

Główni bohaterowie to Baltazar, bezręki dawny żołnierz, jego towarzyszka życia Blimunda, „czarownica” mająca wgląd w ludzkie dusze i ciała, oraz ksiądz-heretyk, który z ich pomocą buduje tę machinę. Jej napęd zbiera wśród ludzi właśnie Blimunda. A odnalezienie woli u człowieka wcale nie jest łatwe: „Gdzie jest ta wola, zupełnie jej nie widzę, same tylko żyły i kości, rozedrgana sieć nerwów, morze krwi, maziowate jedzenie w żołądku, ekskrementy”.

Znakomite są przejścia narracji od najwyższych sfer społecznych – wiele czasu spędzamy bowiem w komnatach króla Jana V, a nawet w jego głowie, czy królowej lub infantów. Częściej jednak częściej znajdujemy się, na szczęście, wśród tych maluczkich których jednym majątkiem jest to, co na własnym grzbiecie. Ci ostatni mają też tu głos częściej niż możni tego świata……

Niezwykły jest styl Autora – barokowo rozbuchany, niczym budowany wciąż latami przez Jana V monstrualny klasztor Mafra. Narracja jest ciągła, rozdzielona zazwyczaj tylko przecinkami, zdania wielokrotnie złożone, długie jak odległość do Portugalii, mowa zależna, niezależna i pozornie zależna całkowicie wymieszane, partie dialogowe niczym niewyodrębnione. Mózg uwielbia taka lekturę! Mój mozg..

W toku opowieści wszechwiedzący narratorzy zmieniają się – jeden z nich ma wiedzę całkiem dzisiejszą. Nie unika jednoznacznych ocen przeszłości i wykazuje spory progresywizm, np. „Upodobanie Portugalczyków do czerwieni i zieleni ma dawne tradycje i kiedy nastanie republika, taki właśnie będzie ich sztandar”.. Wiele tu także intertekstualnych „wrzutek”, niełatwych do odgadnięcia…

Szczególne wrażenie wywarły ma mnie częste, wybitnie opisane, dwoistości i przeciwieństwa, m.in. zestawienie sztucznego ptaka, który lekko niczym ludzka dusza wzbija się w przestworza z naszymi bohaterami na pokładzie z ciągniętym kilometrami wołami, końmi i ludźmi, ludźmi, końmi i wołami olbrzymim blokiem granitu, który ma uświetnić powstający klasztor – uniwersalne w swej wymowie dzieło pychy i megalomanii każdego niemal świeckiego czy duchownego władcy (wiecie dobrze, z którym to miejscem w Polsce mi się to od razu skojarzyło…)

Albo:

„Lizbona cuchnie, cuchnie zgnilizną, kadzidło nadaje jakiś sens temu smrodowi, zło tkwi w ciałach, nie w duszach, które są wonne”.

„Z ziemi unosi się cierpki zapach stokrotek, tak zapewne pachniał świat w pierwszym dniu istnienia, nim Bóg stworzył różę”.

Lub:

„Ciekawe, dlaczego starzy zawsze milkną w chwilach, kiedy powinni dalej mówić, dlatego właśnie młodzi muszą się uczyć wszystkiego od początku”.

„Może to i racja, że przez usta dziecka przemawia prawda, lecz żeby ją wypowiedzieć, musi najpierw dorosnąć, a wówczas już zaczyna kłamać”.

Albo też:

„Musisz wiedzieć, moja córko, że mężczyźni są zawsze brutalni pierwszej nocy, później zresztą też, lecz ta pierwsza jest najgorsza, wprawdzie zapewniają, że będą bardzo uważać i nic nie będzie bolało, ale później, niech Bóg broni, nie wiem, co się zaczyna z nimi dziać, ale sapią i warczą jak za przeproszeniem jakieś buldogi, a nam, niebogom, nie zostaje nic innego, jak znosić cierpliwie te ich ataki, póki nie dopną swego, zdarza się wszakże, że nie udaje się im za pierwszym razem, lecz nie należy się wówczas śmiać, gdyż poczytują to sobie za najgorszą obrazę, najlepiej udać, że się nic nie zauważyło, bo jeśli nie pierwszej, to na pewno drugiej lub trzeciej nocy im się uda, a więc tak czy inaczej ból nas nie ominie”.

„Znów jakiś mężczyzna stuka do drzwi, wchodzi, wszystko odbywa się bez słowa, cena jest znana, on rozpina spodnie, ona podnosi spódnicę, niebawem on jęknie z rozkoszy, ona nie musi udawać, są przecież ludźmi poważnymi”.

Generalnie zmysłowość bijąca z tej książki jest zupełnie niespotykana. Wspaniały np. jest opis procesji biczowników idących przez Lizbonę, prawidłowo rozszyfrowany jako typowa „czynność zastępcza”, także dla kobiet obserwujących przemarsz mężczyzn z okien: „Jeśli kobietom z ulicy bądź jej samej wyda się, że męskiemu ramieniu zabrakło wigoru albo że smagnięcie było z tych, co nie tną skóry i nie zostawiają krwawych pręg widocznych z okna, wówczas podnoszą chóralną wrzawę i krzycząc gorączkowo jak opętane, domagają się silniejszych chlaśnięć, chcą słyszeć trzask biczów i żeby popłynęła krew, tak jak płynęła z ran Zbawiciela, a jednocześnie całe pulsują pod spódnicami, rozchylając i zaciskając uda w rytm rosnącego podniecenia (…). Bóg nie ma z tym nic wspólnego , bo chodzi tu wyłącznie o akt płciowy i najprawdopodobniej obydwa spazmy rozkoszy - w oknie i na dole – następują w tym samym czasie„.

Całość daje zachwycający efekt, zwłaszcza w połączeniu ze wszechobecną ostrą ironią Autora. A także – autoironią, np.: „Co powiedzieć o (...) tym okazałym Mulacie z wyspy Caparica, który nazywa się Manuel Mateusz, ale nie jest żadnym krewnym Siedmiu Słońc, ma on przydomek Saramago, ale kto go tam wie, kim byli jego przodkowie, jest sławnym czarownikiem i właśnie za to został skazany”.

I jak to u Saramago, narrator, konkretnie jeden z nich, nieustannie wadzi się z Bogiem….

„Bóg przecież też nigdy się nie uśmiecha, już on tam wie dlaczego, niewykluczone że wstyd mu z powodu świata, który stworzył”.

„Ile wysiłku trzeba na to, by okiełznąć siły przyrody, bo gdyby to były siły boskie, wystarczyłoby zwrócić się do Pana Boga z prośbą, Daj spokój, przestań już dąć, wstrząsać, podpalać i zalewać, przestań zsyłać zarazy i bandytów na drogi, i jeśli to nie byłby bóg zła, z pewnością usłuchałby tych próśb”.

„Nie zapominajcie, że Piłat pytając Chrystusa o prawdę, nie oczekiwał bynajmniej odpowiedzi, a i Zbawiciel mu jej nie dał”.

„Tamto bowiem bezcielesne zapłodnienie, o którym się tyle mówi, zdarzyło się tylko raz, żeby ludzie się przekonali, że Bóg, jeśli zechce, może się obejść bez mężczyzn, choć nie bez kobiet”.

„Nigdzie, nikt tego nie napisał, ja twierdzę, że Bóg nie ma lewej ręki, gdyż po jego prawicy, po prawicy, zasiadają wybrańcy, a nigdy się nie wspomina o jego lewicy, ani Pismo Święte, ani Doktorowie Kościoła, po lewicy Boga nikt nie zasiada, jest tam pustka, nicość, nieobecność, a więc Bóg jest jednoręki. Ksiądz głęboko odetchnął i zakończył: Brak mu lewej ręki”.

„A jest to, proszę państwa, jedyny prawdziwy Święty Całun, jaki istnieje w chrześcijańskim świecie, podobnie jak wszystkie inne są prawdziwe (…),ale ponieważ jesteśmy w Portugalii, ten jest najprawdziwszy ze wszystkich i naprawdę jedyny”.

„Za wszelkie wybryki należy umartwiać duszę, aby ciało mogło udawać, że żałuje”.

„Inkwizycja przy każdej okazji zarzuca na świat sieci, które zawsze zapełniają, i w ten szczególny sposób stosuje się do nauki Chrystusa, który polecił Piotrowi, aby stał się rybakiem łowiącym ludzi”.

O królu i królowej czytamy rzeczy takie, jak się miały, a nie jak ględzą o nich w bajkach:

„Na dworze królewskim, tak w pałacu, jak i poza nim, zaczyna się już szeptać, że królowa jest bezpłodna, baczy się jednak pilnie, by podobne insynuacje nie dostały się do uszu i na języki donosicieli. Oczywiście nikomu nawet przez myśl nie przejdzie, że to może być wina króla, po pierwsze dlatego, że bezpłodność nie jest męską, lecz niewieścią dolegliwością, i z tego też powodu kobiety tak często są porzucane, a po wtóre, w razie potrzeby zawsze można przedstawić dowody rzeczowe, jako że w całym królestwie pełno jest spłodzonych przez króla bękartów, ot, choćby teraz cała ich procesja ciągnie przez plac”.

„Lecz ani wytrwałość króla, który dwa razy w tygodniu, jeżeli nie zaistnieją przeszkody natury religijnej lub fizjologicznej, z werwą spełnia swoją królewską i małżeńską powinność, ani też cierpliwość i pokora królowej, która nie ogranicza się do modłów, ale za każdym razem, gdy król opuszcza ją i małżeńskie łoże, skazuje się na całkowity bezruch, by nie uronić życiodajnych płynów, skąpych z jej strony, zarówno z braku czasu i bodźców, jak też z racji bogobojnej wstrzemięźliwości, natomiast obfitych ze strony króla, czego zresztą można się spodziewać po mężczyźnie, który nie skończył jeszcze dwudziestu dwu lat, jednak wszystko na nic, gdyż do dziś łono Jej Królewskiej Mości Marii Anny nie zdołało się zaokrąglić”.

„Zarówno król, jak i królowa mają na sobie długie, sięgające ziemi koszule, monarsza ledwie muska podłogę haftowanym rąbkiem, królowej zaś jest o dobrą piędź dłuższa, chodzi bowiem o to, żeby nawet czubek stopy nie wystawał, nawet najmniejszy palec, byłaby to doprawdy wielka nieprzyzwoitość”.

„W noce, kiedy przychodzi król, pluskwy zaczynają później dawać się we znaki, a to z powodu wstrząsów materaca, są to bowiem stworzenia lubiące spokój i ludzi pogrążonych we śnie. Tam, w łożu króla, też czekają na swoją porcję krwi, która dla nich nie jest ani lepsza, ani gorsza niż reszty lizbończyków, jest im obojętne, czy jest błękitna, czy też w kolorze naturalnym”.

„Król bardzo lubił być królem, królowa wszakże nie była całkiem pewna, czy lubi być tym, kim jest, gdyż została wychowana wyłącznie na królową, nie mogła zatem wybrać i powiedzieć, najbardziej podoba mi się być królową”.

„Od tylu lat zabijamy się nawzajem, może zatem dobrym wyjściem z sytuacji byłoby stale żenić naszych z tamtymi, wtedy mielibyśmy co najwyżej wojny małżeńskie, które są nie do uniknięcia”.

„A więc, jeśli umrze mój brat, pobierzemy się. (…) Oby umarł, chcę bowiem zostać królem i spać z Waszą Królewską Mością, już mi się znudziło być infantem. Mnie też już się znudziło być królową, a nie mogę być niczym innym, tak czy owak modlę się o zdrowie dla mojego męża i oby drugi nie był gorszy. A zatem Wasza Królewska Mość przypuszcza, że byłbym gorszym mężem niż mój brat. Wszyscy mężczyźni są źli, każdy na swój sposób, ta sceptyczna i mądra uwaga położyła kres rozmowie w pałacu, pierwszej z wielu”.

„W wypadku króla skromność należałoby poczytywać raczej za wadę”.

Przeciwstawione jest temu życie zwykłych ludzi, budowniczych Mafry.

„Zwykle co roku trochę ludzi umiera z tej przyczyny, że przez całe życie za dużo jedli (...) Ale nie brak i takich, którzy umierają z większą łatwością, a to dlatego że zawsze nie dojadali”.

„Człowiek musi umieć zarobić na chleb zawsze i wszędzie, ale jeśli ten chleb nie jest również strawą dla duszy, to zaspokaja tylko ciało, dusza zaś cierpi”.

„Wiedzieli bowiem dobrze, że dzisiejszy chleb nie zabije ani wczorajszego, ani tym bardziej jutrzejszego głodu”.

„Sto lat oczekiwania nie jest przecież nadmierną męką dla kogoś, kogo czeka życie wieczne”.

„Największa mądrość życiowa polega właśnie na obojętnym przyjmowaniu tego, co zsyłają niebiosa, słońce czy deszcz, byleby nie w nadmiarze, ale nawet i wtedy, bo przecież ani w czasie potopu nie zginęli wszyscy ludzie, ani nie było jeszcze takiej suszy, żeby nie przetrwała choćby jedna trawka lub nadzieja na jej odnalezienie”.

„Ludzie bowiem to anioły bez skrzydeł, i to jest właśnie takie piękne, urodzić się bez skrzydeł i wyhodować je sobie”.

„Trudno sobie wyobrazić, co by z nami było, gdyby nie sny”.

”Podczas procesów, skoro już nijak nie da się ich uniknąć, należy się uciekać do zwykle stosowanych metod, do matactw, oszukaństwa, apelacji, owijania w bawełnę, żeby jak najpóźniej wygrał ten, który po sprawiedliwości powinien wygrać od razu, i żeby jak najpóźniej przegrał ten, który powinien przegrać na samym początku”.

Rzecz oceniam tak samo wysoko, jak wybitne "Miasto ślepców". Lubie Autorów, którzy przystawiają ludzkości zwierciadło, dobrze jak czasem lekko krzywe.

PS I tylko ta okładka kompletnie pozbawiona związku z treścią tej poważnej książki i buduarowe romansidło sugerująca….

Przepiękna przypowieść o tym, że ludzka wola może wszystko – także sprawić, aby w 18. wieku w Portugalii wzbiła się w powietrze pierwsza maszyna latająca, właśnie nią napędzana….

Zarazem to pyszny obraz epoki, wspaniały fresk społeczny, nieco naturalistyczny i z elementami realizmu magicznego. Faktycznie noblowska to dla mnie literatura, a zarazem, co w niej bynajmniej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
155
21

Na półkach:

Miłość osierocona staje się małym samobójstwem. Bilmunda Siedem Lun, kochająca siedem razy mocniej.

Miłość osierocona staje się małym samobójstwem. Bilmunda Siedem Lun, kochająca siedem razy mocniej.

Pokaż mimo to

avatar
19
19

Na półkach:

Baltazar i Blimunda - Jose Saramango.

XXXX

Jest rok 1998 Literacką Nagrodę Nobla otrzymuje Jose Saramango, Portugalczyk. W ćwierć wieku później czytam 40% jego"Baltazara i Blimundy".
Tylko pierwsze 60 stron mi się podoba, jest błyskotliwe, przewrotne, interesujące, pozostałe przeczytane 110 stron, czytałem już z rosnącym znużeniem.
Nic tu nie jest takie jak się wydaje.
Zachowania religijne (rytualne) są zachowaniami seksualnymi a zachowania seksualne są religijnymi.
Rytualnie w obecności dam dworu i najważniejszych urzedników państwowych Król zapładnia Królową wypełniając "urzędowy/ i patriotyczny" obowiązek przedłużenia dynastii a akt biczowania w trakcie procesji wielkopostnej jest tylko aktem seksualnym.
Autor oszukuje czytelnika opisując AUTOAFE z punktu widzenia osiemnastowiecznej etyki jako dobre i racjonalne, zasłania okrucieństwo wyjaśnieniem "tak było kiedyś", przypudrowuje pięknem budowanych klasztorów, wymyślną subtelnością dworskich zwyczajów.
Pewnie warto przeczytać całą książkę - ja nie potrafiłem.

Cytat
-------
W Wielkim Poście mężczyźni naprawdę wierzą, czy też tylko udają, iż kobiety nie oddają się niczemu innemu jak tylko praktykom religijnym, którymi motywują wyjście z domu, a tymczasem wtedy właśnie, jeden jedyny raz w roku, kobieta jest wolna i jeśli nie wychodzi sama, bo na to nie zezwala przyzwoitość, to ta, która jej towarzyszy, żywi te same pragnienia i tę samą potrzebę zaspokojenia ich, dlatego też między jednym kościołem a drugim kobieta spotyka się z takim czy innym mężczyzną, a służąca, co ma jej pilnować, też nie jest lepsza, toteż gdy obydwie spotkają się przy kolejnym ołtarzu, są przekonane, że Wielki Post wcale nie istnieje i że na szczęście świat jest całkiem zwariowany od chwili stworzenia.
------

Baltazar i Blimunda - Jose Saramango.

XXXX

Jest rok 1998 Literacką Nagrodę Nobla otrzymuje Jose Saramango, Portugalczyk. W ćwierć wieku później czytam 40% jego"Baltazara i Blimundy".
Tylko pierwsze 60 stron mi się podoba, jest błyskotliwe, przewrotne, interesujące, pozostałe przeczytane 110 stron, czytałem już z rosnącym znużeniem.
Nic tu nie jest takie jak się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
124
16

Na półkach:

Bardzo dobra powieść i zarazem moje pierwsze spotkanie z prozą portugalskiego Noblisty. Można było spodziewać się wielkiej przygody i długich podniebnych lotów, lecz nie. - Trójka bohaterów, przerastających świat, w którym przychodzi im żyć, będących w nim jedynie "jedną nogą" i ich odrealniona misja, którą wymyślił im Saramago, to przeciwwaga dla obrazu świata wypełniającego większą część treści. Świata, namalowanego pięknym językiem, z ironią, wręcz sarkazmem i czarnym humorem, przy użyciu bardzo długich zdań i niekończących się wyliczeń - składnią kojarzącą mi się z "Jesienią patriarchy" Marqueza, Saramago nie posuwa się w niej jednak do aż takiego ekstremum.

Przepiękny język, choć to nie mój ulubiony sposób opowiadania historii. Historia sama w sobia - ciekawa, choć pretekstowa, mało rozbudowana. Dla mnie największą wartością tej powieści jest głębia myśli. José Saramago nie kryje się z niechęcią (niechęć to mało powiedziane) do świata katolickiej monarchii. Właściwie po przeczytaniu książki trudno będzie spojrzeć na jakikolwiek monumentalny zabytek katolickiej architektury bez wewnętrznego grymasu, bez poczucia, że okrucieństwo jest fundamentem ich fundamentów. Sposób okazania tej niechęci jest jednak niezwykle zajmujący, angażujący intelektualnie i daleki od banału, a towarzyszy mu niezwykła wnikliwość, z jaką autor próbuje wczytać się w dusze ludzi stąpających po portugalskiej ziemi początku XVIII wieku.

Daję siódemkę, a nie ósemkę za kilka fabularnych zgrzytów, przykładowo zmarnowanie potencjału, który tkwił choćby w postaci dworskiego muzyka Domenico Scarlattiego. No i jak wspomniałem - choć piękny, to nie mój język.

Na koniec wspomnę o wspaniałym kontraście symboli, owego "aeroplanu" i ogromnego kamienia - opis jego transportu uważam, za absolutnie kluczowy dla odczytania powieści.

Gorąco polecam, nie wspominając nic o crème de la crème powieści, czyli tytułowych bohaterach!

Bardzo dobra powieść i zarazem moje pierwsze spotkanie z prozą portugalskiego Noblisty. Można było spodziewać się wielkiej przygody i długich podniebnych lotów, lecz nie. - Trójka bohaterów, przerastających świat, w którym przychodzi im żyć, będących w nim jedynie "jedną nogą" i ich odrealniona misja, którą wymyślił im Saramago, to przeciwwaga dla obrazu świata...

więcej Pokaż mimo to

avatar
616
88

Na półkach:

Dziwna książka. Masa celnych spostrzeżeń i "szpileczek", dużo sarkazmu, który uwielbiam. Ale fabuła ponura i koniec końców nie wiem, jakie mam odczucia. Na pewno znakomita literatura, zdecydowanie wymykająca się schematom, ale mnie osobiście raczej przygnębiła.

Dziwna książka. Masa celnych spostrzeżeń i "szpileczek", dużo sarkazmu, który uwielbiam. Ale fabuła ponura i koniec końców nie wiem, jakie mam odczucia. Na pewno znakomita literatura, zdecydowanie wymykająca się schematom, ale mnie osobiście raczej przygnębiła.

Pokaż mimo to

avatar
306
233

Na półkach: ,

Lektura przyszła mi z trudem, choć znałem już dobrze styl autora po trzech już jego książkach (w tym "Mieście Ślepców", które oceniłem maksymalnie, obok "Braci Karamazow"). Początek wprost mnie przygniótł, zapowiadając kolejne arcydzieło. Nie tylko lekkość operowania słowem, dystans, ironia i styl ponownie mnie ujęły, ale surrealistyczne realia, gdzie odrealniona arystokracja pochłonięta jest swoim równie odrealnionym życiem i budową monumentalnego przybytku, w tle płoną sztosy, a pewien duchowny (faktycznie istniejący) próbuje zrealizować sen o lataniu, a pomaga mu nietypowy duet kochanków - jednoręki, prosty mężczyzna i jego kobieta, która gdy jest na czczo, potrafi ujrzeć wnętrzności innych... oraz wiele więcej.

Z czasem jednak pojawia się pisarska rutyna. Najprostszą czynność Saramago sprowadza do kolejnej, ciągnącej się w nieskończoność dygresji, z której fabularnie nie wynika nic. Jest to tylko i wyłącznie popis erudycji. Mistrzowski, ale bardzo rozwadniający historię.

To nie ona jednak jest sednem, nie sama w sobie, lecz właśnie styl jej opowiedzenia, pełen humanistycznej wrażliwości, ironii i dystansu do ulotności ludzkiego życia oraz jego pozycji w brutalnej hierarchii społecznej. Za mało tutaj historii samej w sobie, więc to mimo wszystko męczący wiele razy potok dygresji mistrza jest jednocześnie tym co najgorsze i najlepsze. Szarżuje on zresztą nie tylko stylem snucia wywodów, który wypełnia książkę, ale nadmiarem ironii, czasem bardziej oczywistej niż Saramago się wydaje. Z drugiej jednak strony, ponownie - jest pewien urok w piętrzących się wywodach, gdzie ludzkie tragedie i przyszłe śmierci są wtrącone jednym zdaniem jakby niczym nie różniły się od innych wydarzeń.

Warto jednak znać dla poruszającego finału, wieńczącego obraz tej cudownej miłości. Z budowania świątyń nie zostało nic, a pozostaje w czytelniku ta osobista, bardzo prosta, ale ujmująca i szczera historia Baltazara i Blimundy, nawet jeśli gorzka w swoim wydźwięku, do samego końca pozostająca w ramach duchowego stylu autora.

Są książki, które kocha się lub nienawidzi. Tą się jednocześnie kocha i "nienawidzi". Nie wiem czy chciałbym do niej wrócić, ale na pewno warto znać, mimo wszystko i nawet biorąc pod uwagę, że Portugalczyk napisał lepsze powieści.

Lektura przyszła mi z trudem, choć znałem już dobrze styl autora po trzech już jego książkach (w tym "Mieście Ślepców", które oceniłem maksymalnie, obok "Braci Karamazow"). Początek wprost mnie przygniótł, zapowiadając kolejne arcydzieło. Nie tylko lekkość operowania słowem, dystans, ironia i styl ponownie mnie ujęły, ale surrealistyczne realia, gdzie odrealniona...

więcej Pokaż mimo to

avatar
113
30

Na półkach:

Obiecujący początek zatracony w trakcie czytania.
Historia o czymś na wstępie, o niczym na końcu. Już nawet nie przeszkadzały mi obszerne zdania wielokrotnie złożone, gdyż z tym autorem miałem już do czynienia kilka razy i zawsze było to doświadczenie udane, zatem charakterystyczny styl pisania nie był mi obcy i dziwny. Sama książka jednak męcząca, ciężko było dotrwać do końca.

Obiecujący początek zatracony w trakcie czytania.
Historia o czymś na wstępie, o niczym na końcu. Już nawet nie przeszkadzały mi obszerne zdania wielokrotnie złożone, gdyż z tym autorem miałem już do czynienia kilka razy i zawsze było to doświadczenie udane, zatem charakterystyczny styl pisania nie był mi obcy i dziwny. Sama książka jednak męcząca, ciężko było dotrwać do końca.

więcej Pokaż mimo to

avatar
78
78

Na półkach:

Książka autora „Miasta Ślepców” to, w mojej perspektywie, przede wszystkim apoteoza spokojnej, cierpliwej i wytrwałej miłości pomiędzy parą tytułowych protagonistów. To swego rodzaju pochwała uporu, trwania na przekór przeciwnościom losu, na przekór wszystkim krytykantom. Jak na czasy, w których żyją, Baltazar i Blimunda swobodnie podchodzą do obyczajowości, nie pragną potomstwa, dobrze czują się we własnym towarzystwie i wspierają się nawzajem. To wsparcie widać poprzez pryzmat momentów zwątpienia, w czasie gdy okazywana jest dezaprobata dla ich związku i wtedy gdy razem mają wykonać z pozoru absurdalną pracę – sporządzić statek latający według projektu księdza Bartłomieja.

Kiedy zadaję sobie pytanie – „co właściwie zapamiętałeś z tej, czytanej niemal 2 lata temu książki?” – w głowie rodzą mi się różnorakie obrazy: widzę obraz bohaterów gnających w magicznym sterowcu i panoramę, która roztacza się pod nimi, przesuwając się niby w XIX wiecznym fotoplastikonie. Widzę również obraz zmęczenia, zepsucia i brudu, z którego po latach wylęgnąć ma się feniks ludzkiej próżności – klasztor w Mafrze. U jego podnóży ludzie rodzą się i umierają; rodzą się w nieczystościach, umierają trawieni gorączką, miażdżeni pod kołami i żywcem pożerani przez choroby weneryczne. Jednak ostatnim obrazem, który widzę jest ciepło rodzinne, miłość, zaufanie i oddanie tak sobie, jak i pracy, w małej szopie, gdzie powstawał cudowny pojazd księdza Bartłomieja. I ten właśnie obraz niech pozostanie ze mną jak najdłużej.

Nieco więcej na:

https://librumlegens.wordpress.com/2021/08/25/jose-saramago-baltazar-i-blimunda/

Książka autora „Miasta Ślepców” to, w mojej perspektywie, przede wszystkim apoteoza spokojnej, cierpliwej i wytrwałej miłości pomiędzy parą tytułowych protagonistów. To swego rodzaju pochwała uporu, trwania na przekór przeciwnościom losu, na przekór wszystkim krytykantom. Jak na czasy, w których żyją, Baltazar i Blimunda swobodnie podchodzą do obyczajowości, nie pragną...

więcej Pokaż mimo to

avatar
179
179

Na półkach:

Inteligentna i błyskotliwa powieść o wielu dnach. Piękny, kunsztowny język i niebanalny styl - w ogólności. Jednak tylko 7 w mojej ocenie - czasami coś zazgrzytało w odbiorze i pomysł na grę językową nie tak dobry, jakby trochę banalny. Powieść trudna w odbiorze, wielowątkowa z elementami magicznymi, ale to nie kunszt "Miasta ślepców". Czegoś jakby brakowało, jakiś pośpiech w snuciu historii.

Inteligentna i błyskotliwa powieść o wielu dnach. Piękny, kunsztowny język i niebanalny styl - w ogólności. Jednak tylko 7 w mojej ocenie - czasami coś zazgrzytało w odbiorze i pomysł na grę językową nie tak dobry, jakby trochę banalny. Powieść trudna w odbiorze, wielowątkowa z elementami magicznymi, ale to nie kunszt "Miasta ślepców". Czegoś jakby brakowało, jakiś pośpiech...

więcej Pokaż mimo to

avatar
35
35

Na półkach:

Błyskotliwość, mistrzowskie operowanie słowem, maestria w ironizowaniu - za to uwielbiam Saramago. Każde spotkanie z nim to intelektualna uczta, z której zawsze wychodzę z kieszeniami wypchanymi smakołykami.

"Baltazar i Blimunda" od pierwszej strony zachwyca językiem i stylem. Wszystko brzmi tak składnie, czarująco i pysznie, jest takie na "swoim miejscu", że nawet kilometrowe zdania i brak wyodrębnionych z tekstu dialogów przestają zwracać uwagę. Autor dosłownie żongluje słowami i wierzcie mi, można mu tylko przyklasnąć.

To historia o miłości, która stanowi oś całej opowieści, władzy ze wszystkimi jej blaskami i absurdami, polityce, kościele, ludziach, tych maluczkich i tych wielkich, i marzeniu o wzbiciu się w powietrze. Rzecz dzieje się w Portugali w XVIII wieku za panowania Jana V, władcy, któremu uroiło się wybudować klasztor na miarę bazyliki Świętego Piotra - mówią, że "jak spadać to z wysokiego konia" i coś w tym faktycznie jest. Na ulicach szaleje inkwizycja, płoną stosy, pleni się bieda i choroby, kościół oraz liczne opactwa rozkwitają, a prostu lud ma się tym lepiej, im częściej rządzący raczą go wszelkimi rozrywkami czy to świeckimi, czy religijnymi (te krwawe też są mile widziane).

Czytając "Baltazara i Blimunde" wyraźnie widzimy to oko, które Autor puszcza do nas namiętnie prawie z każdej strony książki. Dla Niego nie ma tu żadnych świętości ani autorytetów - wszystko obedrze z fałszu, sztuczności, wytknie palcem, a robi to z prawdziwym wdziękiem cnotliwej pensjonarki. Trzeba jednak przyznać, że jego spostrzeżenia są nad wyraz uniwersalne i prawda najprawdziwsza z nich wyziera!

Błyskotliwość, mistrzowskie operowanie słowem, maestria w ironizowaniu - za to uwielbiam Saramago. Każde spotkanie z nim to intelektualna uczta, z której zawsze wychodzę z kieszeniami wypchanymi smakołykami.

"Baltazar i Blimunda" od pierwszej strony zachwyca językiem i stylem. Wszystko brzmi tak składnie, czarująco i pysznie, jest takie na "swoim miejscu", że nawet...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    876
  • Przeczytane
    657
  • Posiadam
    161
  • Ulubione
    31
  • Teraz czytam
    24
  • Nobliści
    11
  • Chcę w prezencie
    10
  • Literatura portugalska
    9
  • 2014
    6
  • Ebook
    6

Cytaty

Więcej
José Saramago Baltazar i Blimunda Zobacz więcej
José Saramago Baltazar i Blimunda Zobacz więcej
José Saramago Baltazar i Blimunda Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także