Człowiek Miron
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- Znak
- Data wydania:
- 2012-02-20
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-02-20
- Liczba stron:
- 288
- Czas czytania
- 4 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-240-1882-6
- Tagi:
- Miron Białoszewski pisarz wspomnienia
”Jak to było? Plac Dąbrowskiego 7, mieszkanie 13. Wbiegałem na trzecie piętro. Kartka z wiadomością, że otwarte, już czekała na klamce. Taki miał zwyczaj - wiele osób przechowuje do dziś te kartki. (...) Zapach dymu papierosowego miał stężenie kadzidła. Ściany były poczerniałe od świec. Leżał na kozetce, we wnęce, która kiedyś była sceną jego teatru. Był tak wtopiony w to wnętrze, że złodziej, który kiedyś tam się dostał, nie zauważył jego obecności. Nad kozetką wisiała cerkiewna kadzielnica z wprawioną niebieską żaróweczką, dająca nocne, kolejowe światło. Do czytania zapalał stojącą na szafce lampkę, którą nazywaliśmy „przesłuchaniówa”, bo siedzących przy nim na skraju kozetki raziła w oczy. Jedną ręką mógł sięgnąć do adaptera pod ścianą, drugą do butelki po mleku, napełnionej wodą, w której gasił niedopałki. Bruliony i długopisy leżały przy łóżku. I szła muzyka, Palestrina, Mozart, Bach.”
Tak zaczyna się książka Tadeusza Sobolewskiego o jednym z największych pisarzy - Mironie Białoszewskim. To rodzaj bardzo osobistego wspomnienia nie tylko o samym poecie, ale i o całym środowisku, które się wokół niego kształtowało. Miron autor, Miron człowiek, Miron przyjaciel, Miron kochanek, Miron artysta, Miron sąsiad - Sobolewski pisze o kilku wcieleniach Białoszewskiego, tworząc wielowymiarowy barwny portret mistrza.
Kiedy umiera zakonnik, mówi się, że „odszedł do Boga”. Miron „odszedł do literatury”, która jest żywa, jak niestarzejący się portret Doriana Graya. Poświęcił się literaturze w takim stopniu, że badanie jego „życia” niezależnie od „twórczości” wydaje się bezprzedmiotowe. Trzeba zajmować się tym Mironem, który jest, a nie tym, którego nie ma.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Uchylone drzwi do Mirona
Kiedy to się właściwie zaczęło? W późnej podstawówce (wtedy jeszcze ośmioletniej),przy wierszach „Namuzowywanie” i „Ach gdyby nawet piec zabrali...”, „Moja niewyczerpana oda do radości”? W liceum, przy lekturze „Pamiętnika z powstania warszawskiego”? A może w czasie zasłuchania w „Karuzelę z Madonnami” w interpretacji Ewy Demarczyk? Albo też niedawno, w zeszłym roku, gdy oglądałam film „Parę osób, mały czas” w reżyserii Andrzeja Barańskiego, ukazujący życie poety i jego przyjaźń z Jadwigą Stańczakową? Zapewne gdzieś pomiędzy. Ten błysk, to olśnienie, ten zachwyt, że można pisać inaczej, prawdziwiej, jakby się oddychało, jakby się pisało oczyma, nie ręką. Pisanie Białoszewskiego i obraz jego osoby zamieszkały gdzieś w maleńkim, tajnym zakamarku mojego umysłu. W chwilach trudnych, wymagających wyciszenia i niezwykłego spowolnienia życia wychylają się nieśmiało i domagają czułej uwagi. Tak było i tym razem.
Jak to było? Wbiegałem na trzecie piętro. Plac Dąbrowskiego 7, mieszkanie 13. Kartka z wiadomością, że otwarte, juz czekała na klamce. Taki miał zwyczaj – wiele osób przechowuje do dziś te kartki. Uchylałem drzwi (…) Ta książka jest właśnie takim uchylaniem drzwi. Nie jest typową biografią z chronologią, uporządkowaniem, faktami, zdjęciami, lecz bardzo osobistą opowieścią autora, uchyleniem rąbka tajemnicy życia Białoszewskiego i ludzi mu bliskich, do których autor książki się zaliczał. Tadeusz Sobolewski był bowiem osobą obecną w życiu Mirona Białoszewskiego przez trzynaście lat. Można zatem określić go jako świadka, uczestnika a nawet członka rodziny poety – rodziny specyficznej, wybranej przez Białoszewskiego spośród ludzi, którzy go otaczali.
Lektura tego tomu przypomina oglądanie obrazu w ciemnym pokoju – na początku całkowita ciemność, zagadka, nawet dla osób, które znają obraz, mają go w pamięci. Potem przez okno wpada jeden promień słońca, oświetla fragment obrazu, przesuwa się na inny, błądzi przez chwilę – raz w górze, raz w dole – po czym wraca do pierwszego fragmentu. Momentami dołączają do niego inne promienie, czasem tworzą wiązkę światła w której widzimy cały obraz i gdy jesteśmy już pewni, że wszystko wiemy – znikają, a my znów stoimy w ciemnościach, mając w pamięci tylko kilka kresek i plam.
Fenomen poety wydaje się polegać na tym, że będąc kimś, kto opisywał zwykłe przedmioty, rupiecie pozornie niezasługujące na uwagę oraz codzienne zdarzenia, widoki z okna, nauczył siebie (i nas – czytelników) dostrzegać nadzwyczajność, radość, żeby nie powiedzieć – cud życia. Jak napisał w wierszu „Autoportret radosny”: Świadomość jest tańcem radości. Białoszewski jawi się na kartach tej opowieści jako poeta totalny – człowiek, który żyjąc, pisze własnym życiem. Jak stwierdza autor: Poświęcił się literaturze w takim stopniu, że badanie jego «życia» niezależnie od «twórczości» wydaje się bezprzedmiotowe. Trzeba zajmować się tym Mironem, który jest, a nie tym, którego nie ma. Jak często stwierdzają jego przyjaciele-uczniowie, Białoszewski tak przesłaniał sobą własną twórczość, że teraz dopiero może ona wybrzmieć w pełni, trafić w swój czas.
Kim zatem był Białoszewski? Czy – ujmując to słowami Sobolewskiego – poetą totalnym, jogińskim guru, osobą praktykującą życiopisanie, pełnym radości na przekór podmiotem i katalizatorem wyostrzonej uwagi? Z kart książki wyłania się człowiek – tajemnica, poeta – labirynt, osoba zdystansowana wobec rzeczywistości, a jednak czule pochylająca się nad każdym przedmiotem, człowiek obserwujący świat z dystansu swojego łóżka, wciśniętego we wnęce w ścianie, a jednak bliski światu i głaskający go swymi słowami, mężczyzna pragnący innych mężczyzn, potrzebujący kobiet i ich przyjaźni. W portrecie człowieka Mirona widzimy więcej tych sprzeczności: jest tam zdystansowany wobec siebie egotysta, człowiek uciekający od miłości, który nie potrafi funkcjonować bez bliskości, samotnik sycący się życiem grupowym, osoba bez maski realizująca się w teatrze, odludek, poeta osobny opisujący to, co pozornie zwyczajne, będący mistrzem dla młodych adeptów studiów humanistycznych i artystów. Autor książki nie idealizuje poety – ukazuje go jako pełnowymiarowego człowieka, z jego wielkością i małością, w chwilach uznania oraz w chorobie. Największy zaś hołd oddany „zjawisku Miron” zawarty jest w spostrzeżeniu jednej z osób z jego otoczenia, dworu, jak to określa autor: Mnie się wydaje, że Miron jest w tym, na co patrzymy. Uczmy się zatem od mistrza Mirona sztuki stanu wyostrzonej uwagi.
Jowita Marzec
Cytaty za: Człowiek Miron, Tadeusz Sobolewski, Znak, Kraków 2012.
Książka na półkach
- 196
- 112
- 62
- 10
- 6
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Biografia napisana przez Tadeusza Sobolewskiego to rzeczywiście bardzo „prywatny portret Białoszewskiego”. Jej autor należał bowiem do grona akolitów poety, mających stały wstęp do jego mieszkania i wsłuchujących się w słowa mistrza. Kojarzy mi się to od razu z postacią Stanisława Dygata i jego domem otwartym dla przyjaciół. Ten i ten pisarz uwielbiał działać „jako solista w zespole, na tle innych”, obaj byli do tego stopnia charyzmatyczni, że potrafili wręcz uzależniać ludzi od siebie, sami jednak również nie mogąc obejść się bez ich pełnej podziwu asysty.
Wiem już więc, że dostanę głównie obraz człowieka, owszem – twórcy poniekąd także, ale przede wszystkim człowieka, prawdziwego, codziennego, urzędującego najczęściej na kanapie, w kapciach i piżamie, bez grama sztuczności. Przy czym Białoszewski jest też autorem, równie bezpośrednich w przekazie, dzienników. Te właśnie prostolinijne teksty przytaczane są tutaj na poparcie niektórych wywodów.
Jawi się nam więc Białoszewski jako ktoś przeglądający się w ludzkich oczach, czerpiący od swojego grona nie tylko siłę, ale też informacje (z zasady nie czytał gazet i nie oglądał telewizji),ale w tym wszystkim jakby „zewnętrzny”, nie angażujący się w żaden ruch na tyle mocno, aby można było go z nim skojarzyć. Obserwator bardziej niż uczestnik. A jednak cała jego twórczość to było „życiopisanie” – pisał o tym, co widział, co przeżył, jednocześnie nie widząc bez tego pisania życia.
Tadeusz Sobolewski przedstawia nam „swojego” Mirona, swój osobisty odbiór jego twórczości, owiany owym sentymentem przebywania w pobliżu pisarza i oddziaływania jego osobowości na, młodego wówczas, Sobolewskiego. Ciekawie jest podglądać autora przy pracy, szczególnie przy pracy nad „Pamiętnikiem z powstania warszawskiego” , który swoją formą, niesamowicie mocnym, przez swoją prostotę właśnie, językiem, wprawił mnie w zdumienie i podziw. Zero patosu, za to z każdego akapitu przemawia sama rzeczywistość, ludzie, przedmioty, ruiny, nabrzmiewający huk i wstrzymywany wówczas oddech. Tu nie trzeba było wzniosłych słów, wystarczyło odpowiednio rozmieścić akcenty, przecinki, niedopowiedzenia i urwane, chaotyczne nieco zdania, wydobywane jakby ze ściśniętego gardła. Poza tym, w przerwach, zwykłe życie, bo przecież żyć trzeba. Ważne nawet to, że pisząc słuchał w kółko Pasji Bacha, że dyktował do magnetofonu, by potem przepisywać, niemal bez zmian. „Pamiętnikiem” zdobył moją całkowitą atencję, chociaż tej lektury później nie zdołała już przebić żadna inna jego autorstwa, no, może oprócz kilku wierszy.
Ta książka jest też w dużej mierze pisaniem autora o sobie, gdyż przemożny wpływ Białoszewskiego na własne podejście do życia, ta magnetyczna siła przyciągania autorytetu, przekazywania mimochodem fluidów własnych myśli, jakby przez absorpcję i natychmiastowego związywania ich z własnymi, te wszystkie objawy uzależnienia są mu wiadome. Właśnie tutaj je bada, przygląda się im pod szkłem powiększającym i analizuje. Dlatego też przez cały czas odczuwa się, że to bardzo osobista opowieść, taki Białoszewski przefiltrowany przez Sobolewskiego. Hołd złożony przez ucznia mistrzowi, ale też czasom pięknej młodości, ideałom, marzeniom, temu wszystkiemu, co z perspektywy lat staje się bezcenne. W ten sposób poznajemy także w jakimś stopniu publicystę i krytyka filmowego, Tadeusza Sobolewskiego, który macha z kart swojej książki ku nam bardzo wyraźnie, mówiąc – taki oto byłem, po części dzięki Mironowi.
O Mironie Białoszewskim sporo tutaj ciekawostek, mamy też cytaty z jego twórczości, głównie z pisanych przez lata dzienników, oraz wypowiedzi osób mniej lub bardziej poecie bliskich. Mnóstwo tu prywatności, intymności nawet. Orientacja seksualna Białoszewskiego nie była ani dla niego, ani dla jego otoczenia tematem tabu, tak też jest i w biografii, to po prostu fakt, który miał swoje znaczenie w jego życiu.
Widać tę niepospolitość Mirona, jego uparte dążenie do zachowania własnej tożsamości, osobności, nie podporządkowywania się modom, nie wtapiania w „normalny świat”, tylko bycia sobą, nawet wbrew wszystkim i wszystkiemu, choć z drugiej strony bez owego grona „wiernych” też nie czułby się w pełni Mironem.
Świetnie czyta się tę biografię, choć jest ona z pewnością nieobiektywna, a może też po trosze i dlatego właśnie. Sama zaś postać poety, który „żył w peerelowskiej Warszawie, w kwaterunkowym pokoju z kuchnią, prowadząc życie francuskiego surrealisty czy nowojorskiego bitnika” wzbudza ciekawość i chęć poszukania go w jego twórczości, odnalezienia tam tej bezpretensjonalnej szczerości i wierności sobie, pozbawionej sztucznych ozdobników i obłudnej emfazy.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/
Biografia napisana przez Tadeusza Sobolewskiego to rzeczywiście bardzo „prywatny portret Białoszewskiego”. Jej autor należał bowiem do grona akolitów poety, mających stały wstęp do jego mieszkania i wsłuchujących się w słowa mistrza. Kojarzy mi się to od razu z postacią Stanisława Dygata i jego domem otwartym dla przyjaciół. Ten i ten pisarz uwielbiał działać „jako solista...
więcej Pokaż mimo toNie jest to fascynująca lektura. Autor, widać to gołym okiem, nie lubi się babrać w prywatnym życiu poety, choć jako bliska mu osoba miałby dużo więcej do opowiedzenia niż to, co napisał w książce. Kiedy jednak przedstawia twórczość Mirona, wchodzi na wyżyny, i te fragmenty są najbardziej cenne. Może w takim razie trzeba było napisać biografię literacką, wyłącznie?
Nie jest to fascynująca lektura. Autor, widać to gołym okiem, nie lubi się babrać w prywatnym życiu poety, choć jako bliska mu osoba miałby dużo więcej do opowiedzenia niż to, co napisał w książce. Kiedy jednak przedstawia twórczość Mirona, wchodzi na wyżyny, i te fragmenty są najbardziej cenne. Może w takim razie trzeba było napisać biografię literacką, wyłącznie?
Pokaż mimo toSpotkanie z człowiekiem Mironem było ze wszech miar udane. Również z jego twórczością. Ale także z Tadeuszem Sobolewskim, na którego uduchowione recenzje filmowe zawsze czekałam. Sobolewski pisze jak zawsze niezwykle zajmująco, odbierałam bardzo wyraźnie jego emocjonalną więź z Białoszewskim, jego fascynację osobowością poety, tym jak żył i funkcjonował w społeczeństwie. A funkcjonował przecież niezwyczajnie. Dzięki Sobolewskiemu wnikamy w prywatność Białoszewskiego, uprzystępnia on nam nietuzinkową postać pisarza.
Polecam tę niezwykłą kronikę życia Białoszewskiego. Można w niej spotkać wiele innych intrygujących postaci, które miały wpływ na twórczość autora „Pamiętnika z powstania warszawskiego”, z którymi relacje były nie zawsze łatwe, ale zawsze owocne.
Spotkanie z człowiekiem Mironem było ze wszech miar udane. Również z jego twórczością. Ale także z Tadeuszem Sobolewskim, na którego uduchowione recenzje filmowe zawsze czekałam. Sobolewski pisze jak zawsze niezwykle zajmująco, odbierałam bardzo wyraźnie jego emocjonalną więź z Białoszewskim, jego fascynację osobowością poety, tym jak żył i funkcjonował w społeczeństwie. A...
więcej Pokaż mimo toDość rozwlekła opowieść o życiu wydawałoby się dziwnego pana od dziwnej poezji, wystarczająco wnikliwa, "z bliska", w której autor stara się ująć temat z różnych punktów widzenia. Nieliczne sądy wyrażane są nieśmiało i po wielostronicowym przypotowaniu czytelnika. Również tło historyczno-obyczajowe czytelnie przedstawione(istotne dla młodszych) i z nienachalnym wyjaśnianiem źródeł, inspiracji, osadzenia twórczości i samego Mirona w nim. Podobały mi się również osobiste "wycieczki" i wynurzenia autora, dzięki temu całość ma jakiś charakter. Właściwie często biografia schodzi na dalszy plan, a główną rolę grają opisy wrażeń i wspomnień autora(całkiem zafascynowany!) oraz ludzi znających Mirona - to może się nie podobać, mnie takie szersze, niezogniskowane ujęcie bardzo odpowiada. Zdecydowanie wiele wniosła ta pozycja w mój odbiór poezji Białoszewskiego.
Dość rozwlekła opowieść o życiu wydawałoby się dziwnego pana od dziwnej poezji, wystarczająco wnikliwa, "z bliska", w której autor stara się ująć temat z różnych punktów widzenia. Nieliczne sądy wyrażane są nieśmiało i po wielostronicowym przypotowaniu czytelnika. Również tło historyczno-obyczajowe czytelnie przedstawione(istotne dla młodszych) i z nienachalnym wyjaśnianiem...
więcej Pokaż mimo toNa pewno nie myślę o tej książce w kategorii biografia. Przeczytałam, ponieważ fascynowała mnie postać pisarza. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej, mając już w głowie pewien rys twórcy. Niewątpliwie nie można przejść obok dzieł Białoszewskiego obojętnie. To zawsze wiąże się z jakimiś emocjami. Tymi dobrymi i tymi złymi.
Na pewno nie myślę o tej książce w kategorii biografia. Przeczytałam, ponieważ fascynowała mnie postać pisarza. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej, mając już w głowie pewien rys twórcy. Niewątpliwie nie można przejść obok dzieł Białoszewskiego obojętnie. To zawsze wiąże się z jakimiś emocjami. Tymi dobrymi i tymi złymi.
Pokaż mimo toJedna gwiazdka więcej dla Sobolewskiego za jego natchnione recenzje filmowe :) Po przeczytaniu polubiłem także Mirona. Książka wybitnie dla szukających człowieka w pisarzu, bardziej ciekawych życia niż twórczości, inaczej lektura może Was zniechęcić. Po wejściu w świat Białoszewskiego widzimy literackie i artystyczne życie PRL-u od codziennej, powszedniej strony. Sobolewski erudytą jest, to widać, no i każdy ma swego "guru, guru, mistrzu" ;)
Jedna gwiazdka więcej dla Sobolewskiego za jego natchnione recenzje filmowe :) Po przeczytaniu polubiłem także Mirona. Książka wybitnie dla szukających człowieka w pisarzu, bardziej ciekawych życia niż twórczości, inaczej lektura może Was zniechęcić. Po wejściu w świat Białoszewskiego widzimy literackie i artystyczne życie PRL-u od codziennej, powszedniej strony. Sobolewski...
więcej Pokaż mimo toWarto tylko dla wspomnień o Białoszewskim, analizy wierszy/twórczości/copoetamiałnamyśli są na poziomie zdolnego ucznia szkoły średniej, szkoda czasu.
Warto tylko dla wspomnień o Białoszewskim, analizy wierszy/twórczości/copoetamiałnamyśli są na poziomie zdolnego ucznia szkoły średniej, szkoda czasu.
Pokaż mimo toMirona Białoszewskiego nie znałem, zresztą tak jak jego twórczości. Widocznie w szkole miałem ważniejsze rzeczy do czytania niż „Pamiętnik powstania warszawskiego”.
Książka Tadeusza Sobolewskiego zmienia ten stan rzeczy.
Znacznie przybliża postać poety oraz jego twórczość, choć nie ukrywam, że ciekawsze dla mnie fragmenty dotyczyły jego życia prywatnego niż pisarstwa.
Ma na to wpływ sam autor, który nie ukrywa, że jest wielkim wielbicielem poezji Białoszewskiego już od lat siedemdziesiątych XX wieku. Mało tego. Znał go osobiście.
Należał, jak sam mówi, do jego „świty”, która spędzała każdy wtorek, w mieszkaniu Białoszewskiego, na rozmowach o sztuce. Poeta, pod koniec swojego życia, związał się także z teściową Sobolewskiego, Jadwigą Stańczakową, w pewnego rodzaju platonicznym związku, który działał na zasadzie „mistrza i ucznia”. Dzięki tym zażyłością Tadeusz Sobolewski miał częsty i niemal rodzinny kontakt z Białoszewskim.
To widać we fragmentach w których analizuje jego twórczość. Odniosłem wrażenie, że Sobolewski jest mocno subiektywny choć z drugiej strony, tak wieloznaczna twórczość poety, daje możliwość wielu interpretacji.
W tym wypadku jest to analiza Sobolewskiego i nie czynię mu zarzutu.
Tak jak wspomniałem, życie prywatne interesowało mnie bardziej.
Nie mam tu na myśli wścibskości, jakiej doświadczamy w dzisiejszych czasach, bo fakt, że Białoszewski był homoseksualistą, choć zaskoczył, nie miał dla mnie żadnego znaczenia.
Mnie interesują szczegóły, na pierwszy rzut oka wyglądające prozaicznie a pokazujące jakim człowiekiem jest dany artysta na co dzień. Od lat zgadzam się z zasadnością teorii, że artyście wolno więcej, choć ciągle nie wiem dlaczego tak się dzieje.
Są jednostki, które tworzyły dzieła wielkie a prywatnie były osobami tragicznymi bądź mówiąc wprost złymi.
Uważam, że takich artystów nie powinno się w żaden sposób usprawiedliwiać czy tym bardziej im hołdować. A tak się niestety dzieje.
W przypadku Mirona Białoszewskiego nie odkryłem nic skandalizującego, jak na obowiązujące dzisiaj normy. Ciekawym epizodem jest „wampiryzm artystyczny” Białoszewskiego. Jego dwaj przyjaciele Ludwik Hering i Leszek Soliński oskarżali poetę o kradzież pomysłów czy nawet tekstów a na pewno inspiracji. Jak było naprawdę tego się z książki nie dowiedziałem.
Faktem jest, że czuli się przy autorze „Chamowa” niedowartościowani.
Ciekawostką była także informacja czym się młodzi ludzie w PRL`u odurzali i wspomagali.
Wniosek płynie z tego jeden, że to nie kwestia dzisiejszej większej tolerancji i zobojętnienia a stałej ogólnoludzkiej potrzeby sięgania po narkotyki i używki.
Czy książka jest dla każdego? Raczej nie. Ja dostałem ją w prezencie więc dlatego przeczytałem. Czy sięgnąłbym po nią sam? Pewnie nie.
Po nią sięgnie wielbiciel Białoszewskiego i polskiej poezji w ogóle.
Mirona Białoszewskiego nie znałem, zresztą tak jak jego twórczości. Widocznie w szkole miałem ważniejsze rzeczy do czytania niż „Pamiętnik powstania warszawskiego”.
więcej Pokaż mimo toKsiążka Tadeusza Sobolewskiego zmienia ten stan rzeczy.
Znacznie przybliża postać poety oraz jego twórczość, choć nie ukrywam, że ciekawsze dla mnie fragmenty dotyczyły jego życia prywatnego niż pisarstwa.
Ma na...
To nie jest biografia Mirona. To jakieś wrażenie, opis fascynacji nim, opis środowiska, które skupiało się wokół niego. Które czasem nienawidziło, ale najczęściej oddawało hołd. Nie wiedziałam, że był taką magnetyczną OSOBOWOŚCIĄ. Warto przeczytać, chociaż ja marzę o prawdziwej biografii Miłoszewskiego.
To nie jest biografia Mirona. To jakieś wrażenie, opis fascynacji nim, opis środowiska, które skupiało się wokół niego. Które czasem nienawidziło, ale najczęściej oddawało hołd. Nie wiedziałam, że był taką magnetyczną OSOBOWOŚCIĄ. Warto przeczytać, chociaż ja marzę o prawdziwej biografii Miłoszewskiego.
Pokaż mimo to„Żył. I tylko zastygł w literaturze”
Rupieciarz, ekscentryk, dziwak, lump poezji polskiej - do takiej, epatującej i powierzchownej prezentacji Białoszewskiego przywykliśmy. Nie dziwią nas też mało już oryginalne zachwyty nad oryginalnością twórczości autora, rozpowszechnionej przez Ewę Demarczyk „Karuzeli z madonnami”. I wreszcie czar stereotypu prysnął. Książka Tadeusza Sobolewskiego pt. „Człowiek Miron” pozwala na oddemonizowanie legendy. Dzięki tej pozycji Wydawnictwa Znak z 2012r. poznajemy syna krawcowej z Woli, jego ciotki i przyjaciół. Tadeusz, Jadwiga, Justyna, Adam, Anna, Ludwik, Staszek i Swen – wszyscy znali Mirona i my poznajemy ich dzięki niemu. A więc Białoszewski wiódł normalne życie? Tak. O tym jest właśnie ta książka. O Hożej, Poznańskiej, Tarczyńskiej i placu Dąbrowskiego. O pokojach, jedzeniu, świętowaniu, słuchaniu muzyki i tworzeniu literatury. Bez niej nie byłoby Mirona. To na pewno. Wiersze towarzyszyły mu codziennie. Tyle że teraz – po przeczytaniu tej biografii – rozumie się je inaczej. Jakoś bardziej.
A właściwie to zaczyna się je czuć, bo ich geneza odkrywa się przed nami na poszczególnych stronach opowieści o człowieku z krwi i kości. O kimś, kto był naprawdę żywy, miał „osobiste widoki z okien”, „był bezbronny, odkryty, ale mający zaufanie do świata” i jeszcze „zapraszał, żeby być z nim na równi”. A więc był po prostu zwykły? Nic bardziej złudnego. Był wyjątkowy. Kochał samego siebie. Nienarcystycznie. Mądrze. Wiódł „maksymalnie udaną egzystencję” perfekcjonisty potrafiącego kilka lat przygotowywać się do stworzenia prozy o powstaniu warszawskim. Nawet umierając, w czasie reanimacji, dyktował wiersz. Był odważny w wyrażaniu wolności. I tyle. 285 stron. 20 rozdziałów. Ludzie, epizody, anegdoty, poglądy, meble, rekwizyty i zdjęcia Mirona – małego, młodego i dojrzałego. Znane i niespotykane fotografie. Do obejrzenia. Reszta do przeczytania. I do przemyślenia. Dla ambitnych. I wrażliwych. Tych, którzy z pewnością odkryją w tej książce ludzkie oblicze autora „zastygłego w literaturze”.
Kat
„Żył. I tylko zastygł w literaturze”
więcej Pokaż mimo toRupieciarz, ekscentryk, dziwak, lump poezji polskiej - do takiej, epatującej i powierzchownej prezentacji Białoszewskiego przywykliśmy. Nie dziwią nas też mało już oryginalne zachwyty nad oryginalnością twórczości autora, rozpowszechnionej przez Ewę Demarczyk „Karuzeli z madonnami”. I wreszcie czar stereotypu prysnął. Książka...