- tytuł oryginału
- Finnegans Wake
- data wydania
- 29 lutego 2012
- ISBN
- 9788362574445
- liczba stron
- 628
- kategoria
- Literatura piękna
- język
- polski
- dodał
- Jacek Rogiński
Kiedy po nowatorskim, słynącym z techniki strumienia świadomości Ulissesie wydawało się, że nie sposób już pójść dalej, James Joyce stworzył utwór pod pewnymi względami jeszcze radykalniejszy. W 1939 roku, po siedemnastu latach mozolnego tkania Work in Progress (Dzieła w Toku), zanurzył czytelników w mroczną podświadomość Finnegans Wake. Jak głosi jedna z wielu prób interpretacji, ostatnia...
Jak głosi jedna z wielu prób interpretacji, ostatnia książka Joyce’a to podróż w głąb ludzkiej, boskiej czy kosmicznej, pogrążonej we śnie zbiorowej jaźni, dla której irlandzki pisarz wynalazł specjalną mowę – symfonię skomponowaną z neologizmów i wielojęzycznych kalamburów. Z czasem ten oniryczny, wzniesiony na ruinach wieży Babel wszechświat urósł do rangi prawdziwego mitu, mającego swych zaprzysięgłych zwolenników i równie nieprzejednanych wrogów. Żaden utwór literacki nie wzbudził tylu kontrowersji – po dziś dzień Finnegans Wake uchodzi za najbardziej tajemniczą książkę XX wieku, a być może i całej literatury.
Dzięki brawurowemu przekładowi Krzysztofa Bartnickiego, ukazującemu się pod tytułem Finneganów tren, z tym legendarnym dziełem może wreszcie zapoznać się polski czytelnik. Wydawca dołożył wszelkich starań, aby możliwie wiernie odtworzyć oryginalny kształt książki – jej format, czcionkę, zaprojektowaną zgodnie z sugestiami Joyce’a okładkę, oraz wywiedzioną z matematyczno-geograficznych proporcji liczbę stron, jak wiele wskazuje, zaplanowaną przez autora. W oryginale Finnegans Wake zawsze wydawane było w identycznej, 628-stronicowej objętości i taką objętość ma również polski przekład. Dołącza on do elitarnego klubu niewielu powstałych do tej pory kompletnych tłumaczeń tej jedynej w swoim rodzaju książki.
źródło opisu: http://www.ha.art.pl/
źródło okładki: http://www.ha.art.pl/
Finneganów tren Jamesa Joyce'a to książka opisywana jako arcydzieło światowej literatury. Naszpikowana neologizmami, obcymi wyrazami, skomplikowaną składnią, zdaniami na pół strony (albo i całą) jest wyzwaniem dla czytelnika. I niekłamaną przyjemność sprawia rozszyfrowanie kodu autora i zrozumienie o czym traktuje dany fragment (opis walk, sceny erotyczne, przepisy kulinarne).
Niestety, początkowy entuzjazm ustępuje znużeniu. Jeżeli Joyce myślał, że będę analizować każdy wyraz w zdaniu, to się grubo pomylił :) Język został wymyślony po to, by móc się komunikować. Jeśli nie ma zrozumienia na linii autor-odbiorca, to lektura staje się bezzasadna, nic nie wnosi do życia.
Książkę przeczytałam w całości, zachęcona zapewnieniami krytyków, że kontakt z tak wyszukaną stylistyką będzie miał wpływ na podświadomość, zostawi jakieś powidoki w wyobraźni. Niestety, niczego takiego ta lektura nie spowodowała. Bardziej przypominało to czytanie książki w języku, którego się nie zna. Można, ale po co?

Moja Biblioteczka
Opinie czytelników
O książce:
Traktat o łuskaniu fasoli
Fenomenalna książka – napisana swojskim, aczkolwiek nie rażąco swojskim językiem. Czyta się ją lekko, przyjemnie, niemalże sielankowo, mimo iż stricte...