Finnegans Wake

Okładka książki Finnegans Wake James Joyce
Okładka książki Finnegans Wake
James Joyce Wydawnictwo: Penguin Books literatura piękna
628 str. 10 godz. 28 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Finnegans Wake
Wydawnictwo:
Penguin Books
Data wydania:
1939-01-01
Data 1. wydania:
1939-01-01
Liczba stron:
628
Czas czytania
10 godz. 28 min.
Język:
angielski
ISBN:
978-0-14-118126-4
Tagi:
literatura irlandzka
Inne
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
3 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
38
31

Na półkach:

Przeczytałem wszystkie opinie o tej książce, 25 opinii i uważam, że te osoby padły ofiarą medialnej zachęty jakoby tłumacz Finnegans Wake (tak nie Finneganów Trenu) " ubił bestię" albo złamał kod Joyce'a. Oczywiście jest to bzdura, która nie została rzetelnie sprawdzona z tekstem angielskim i polskim. FW jest traktowane przez literaturoznawców jako tzw."dzieło otwarte" czyli możliwa jest wielość interpretacji tej książki. Jako że tłumaczenie z oryginału na inny język jest już interpretacją, to mamy trafne i złe interpretacje. Tłumaczenie Bartnickiego zaliczyłbym do tej drugiej kategorii. Dlaczego? Jak wiele osób wskazało w swoich opiniach, że jest to bełkot. Nie do końca jest to prawda, choć rzeczywiście w wielu miejscach jest to tłumaczenie zupełnie niezrozumiałe, bo tłumacz poszedł za głosem swojej próżności i trochę pofantazjował , odszedł daleko od tekstu w języku finnegańskim. Tak, to jest stworzony przez Joyce'a zupełnie nowy język na potrzeby tego tekstu. Na stronie 489 tekstu FW mamy: "This nonday diary, this allnights newseryreel". Bartnicki to przełożył tak: " To niedzienny pamiętnik, to allonocna nowinka rymowana". Można to tak ująć: Ten pamiętnik nie dotyczy dnia, to kronika filmowa całych nocy". Tak też dzieje się , bo technika filmowa jest przez Joyce'a wykorzystywana do budowy tego dzieła. Niektóre fragmenty tekstu odpowiadają scenom lub sekwencjom i dialogom w filmie w jego literackiej wersji, stąd tyle problemów, o czym to jest. Gubimy się, bo wiele dzieje się w obrębie jednego rozdziału. Scena przechodzi w scenę, bohaterowie zmieniają swoje tożsamości. Rozbawił mnie fragment FW przełożony na gwarę śląską. Sprawdziłem ten fragment i znowu fantazja wzięła górę nad rzetelnością przekładu. Na pewno Bartnicki to zdolny człowiek, ma wiele ciekawych pomysłów na literaturę, ale w tym wypadku to "bestia ubiła jego". Joyce nie ma szczęścia do tłumaczy. Jest przekładany po partyzancku, wybrane utwory oddzielnie, a jest to autor, który pisał swoje teksty jako kolejne etapy jego rozwoju literackiego, każdy kolejny miał inną kompozycję . Trzeba znać wszystkie jego książki i tłumaczyć je w pewnej kolejności. Powinna to zrobić jedna osoba i to na pewno znawca twórczości Joyce'a. W Finnegans Wake jest wiele odniesień do innych utworów autora "Dublińczyków", stąd trzeba znać te jego teksty, bez tego FW jest nieczytelny dla odbiorcy i nie zabawy literackiej, bo Joyce trawestował swoje teksty, miał specyficzne poczucie humoru i nie należy traktować jego tekstu śmiertelnie poważnie . Finnegans Wake to literacka hucpa i żart, dlatego tytuł 'Finneganów Tren" gubi prześmiewczy charakter tego utworu. Finn Again drogi czytelniku , Time Again, wszyscy jesteśmy Finneganami.

Przeczytałem wszystkie opinie o tej książce, 25 opinii i uważam, że te osoby padły ofiarą medialnej zachęty jakoby tłumacz Finnegans Wake (tak nie Finneganów Trenu) " ubił bestię" albo złamał kod Joyce'a. Oczywiście jest to bzdura, która nie została rzetelnie sprawdzona z tekstem angielskim i polskim. FW jest traktowane przez literaturoznawców jako tzw."dzieło otwarte"...

więcej Pokaż mimo to

avatar
368
102

Na półkach:

(opinia o oryginale) Czytać wraz ze spolszczeniem, równolegle, i bez presji na zrozumienie wszystkiego (a wręcz czegokolwiek),a dla czysto-perwersyjnej przyjemności. Prawdopodobnie nie ma lepszej literackiej jazdy. Co ciekawe lektura oryginału, nawet w formie zdań czy akapitów, czasem rozjaśnia lekturę spolszczenia. Dzieje się tak dlatego, że tak wieloznaczna i wielojęzyczna książka nie ma prawa być przełożona na jakikolwiek inny zmodyfikowany język bez określonych wyborów. Zwyczajnie, nie da się znaleźć odpowiednika na wszelkie znane czy widziane okotłumaczem sensy w "angielskim" Joyce'a, zatem tłumacz jest skazany na wybór mniejszego zła lub wręcz własną interpretację. Nie z każdą trafi pod nasze gusta czy wiedzę. Nawet znając słabo język angielski, szybko natrafimy na zdanie/zwrot/ogólny sens, który inaczej niż tłumacz pojmiemy, na dodatek mamy do tego prawo i jest to zwyczajnie opłacalne. Dlatego nie bać się Szaleństwa Joyce'a w oryginale, tylko śmiało wertować wraz z oryginałem, to znakomite uzupełnienie/rozszerzenie. Bywają też fragmenty, że nic a nic nie zrozumiemy w klasycznym sensie, za to melodia i jej nastrój trafia do nas znakomicie (FW to też muzyka itd itp). Ta melodyjność jest nie do odtworzenia za każdym razem, więc też dlatego warto. Z innej beczki, tłumaczenie K. Bartnickiego jest wyjątkowo melodyjne i łatwe w czytaniu w sensie potoczystości narracji, w porównaniu z innymi próbami tłumaczeń fragmentów FW, jakie były przed nim. Dla super maniaków polecam też posłuchać nagrania (chyba na płycie szelakowej, 78 obrotów - jest na youtube) Joyce'a fragmentu Anna Livia Plurabelle... Fajnie słychać charakterystyczny angielski (to akcent irlandzki? nie wiem, ale fajny, jakby Niemiec gadał po angielsku, tak twardawo). Czytać czytać i mieć radochę. Nie stawiać na rozumienie w klasycznym sensie, a na ogromne współtworzenie; dopowiadanie do otwartego dzieła w nurcie interpretacji Eco.
Pisane po połowie butelka rumu, za głupstwa przepraszam. Albo nie! nie przepraszam. Czytać FW w w oryginale!
Tu nie trzeba mieć mózgu geniusza, ale luzackie podejście + umiejętność czerpania funu bez schematyzacji czy wręcz konkretyzacji dzieła literackiego. To w niejednym przypadku dar wyższy niż akademickie rozkładanie włosa na czworo w tempie kartka raz na miesiąc. Ogólnie narkotyk literacki wymagający relatywistycznego podejścia do wielu kwestii zazwyczaj niepodlegających poza zaawansowaną i otwartą, nowoczesną krytyką rozważaniu przez zwykłego czytelnika. Naprawdę, ten riverrrrrrrun płynie i jak wciągnie, to nie wyciąga na rzekibrzeg, ale nie chce się wyjść do końca. Tylko podnieść czasem główkę po powietrze i znów jazda z prądem, co rwie mocno dając czuć w jak wielkiej przygodzie ze słowami się jest.

W rzece jest sporo miejsca. Większość zanurzy stopę i spierdala: rześka zdrowa woda; cóż szkoda, haha.

(opinia o oryginale) Czytać wraz ze spolszczeniem, równolegle, i bez presji na zrozumienie wszystkiego (a wręcz czegokolwiek),a dla czysto-perwersyjnej przyjemności. Prawdopodobnie nie ma lepszej literackiej jazdy. Co ciekawe lektura oryginału, nawet w formie zdań czy akapitów, czasem rozjaśnia lekturę spolszczenia. Dzieje się tak dlatego, że tak wieloznaczna i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
70
9

Na półkach:

Nie oszukujmy się - to zwykły bełkot.

Nie oszukujmy się - to zwykły bełkot.

Pokaż mimo to

avatar
24
4

Na półkach:

Oto książka,która uświadamia brak kategorii: "nie do przebrnięcia", względnie: "nie tykać!".
Chory człowiek wyobrażał sobie, że pisze książkę. Ambitni snobi zgadują, o co mu mogło chodzić. Ze spokojem przyjmują okoliczności powstania bełkotu, nazywają to nawet "dziełem" i udają, że da się je zrozumieć.
To jest jak gra, kto dłużej wytrzyma, zanim zakrztusi się śmiechem, jak bajka o nowych szatach króla... Niestety, żadne dziecko nie krzyknie, że król jest nagi, bo dzieci są za mądre, żeby poważnie potraktować propozycję przeczytania tego... czegoś. A nawet gdyby ktoś im kazał, odrzuciłyby ze zdziwieniem pomieszanym ze wstrętem i zapomniałyby na zawsze.
Tylko oczu i drzew szkoda...

Oto książka,która uświadamia brak kategorii: "nie do przebrnięcia", względnie: "nie tykać!".
Chory człowiek wyobrażał sobie, że pisze książkę. Ambitni snobi zgadują, o co mu mogło chodzić. Ze spokojem przyjmują okoliczności powstania bełkotu, nazywają to nawet "dziełem" i udają, że da się je zrozumieć.
To jest jak gra, kto dłużej wytrzyma, zanim zakrztusi się śmiechem,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
368
102

Na półkach:

...hujpswaga Hogóplna Enajpiełw, pothemaś Wobrażmenia ssi ojla psieczyżłkaniahihiehe.
Wstąpdsno wiedzpomyj: Poundezrawda „Orka”; o echtak, takech o!
Ojtenotakto opiszpowi: nigdzio nie zroztrumiem diazłego spórco z opiłujących bereze unikałne skalivee histerii literkatury ekspermymentalnej jęzujęzliżyknowe ohachrcydziełzo, prześpita nmiejszą szczynść awenato całuśno, poc im grzchmije, sse tso ssierozumałe, złebe, bełszwagrafne, mękćmące, ęcgogo ocenihają totototo nihskoń. Czyżty idioteżmmh.
Otoszok litroksiądźłka delivia 1+1 trupógłósłów czytpłacza! Pierwssie te znamwiomca, badachacz, akadetryk, jęzobablśnik, maćniak itd. Wążkła prugta, ra tu ty nie le ta czy, co czyjtobadach.
Złaś gruda tohitsu znajwykłyp przegość unmienentnotny unzabadaczytny, ahurrale potrafitrafchcący czerpać czystwodeto rzekirrunnnzbrzeźnej raduradość z otsamnego jeżygna, eksperyszmery, dziwobłości, melodii ti, niebosępności ścisłysz znajczyn ubich mnogggości. Cnebeze tłego podchiejstwa wyknoci akażdotego strapionego literkokośludzika.
Możnieć absopróżną radochachę rozumiecaniec nipławiec!
Prawij niktech gnij sięgra pootą ksiązgiń psipładkrowo, prawij każdech wije jagrą renomamę. Tylkto die złudzi ze specyfikuficztym, absrajhciejmym i newódciaśnim podjeściemy do sztututuduki. Batrzebo lubijto mależstwo abstkłakcjo itp., bythe czerpchlać z niegoń radohappi. Tnio dziebo przednmio, a belloformo, kolororo. FW czyściowo takiest, pczy rzym kipluje yeshak do znacztoń, tawierasz mich bardużo, zakalcamburofwane, jatko Jojej piszczał as pun as it can be szy jakotakoś owell.
Joojce to orygremniusz, a "Finohnespadść Wakuku" to najwinakszy sekspefiufru litbracki w dziejdziejach. Chybneto. Chieśkawe, y e u, ub powstańche edyś oś, o żna postafwpić obłrok ftej unitkalnej katergorii ekstremalmerde ekscherymentalnej literkoturny.
A oj aaa tunc abcda njoych aaaaxyz czystój po psieczyżłkaniuwagi: główneczucieme, żeśledzidzie opowiecześć, którżyj znaczeń ogółmnych sinie rozumumi, ali łachkość ssijako sszuje. Zasłużna rytmutu teksmutu, jego mutuzności. Doch czyftania FW przygotothybwałem ssię dood damwsza; czytucitcitałem wsystknie joyego boicążki, jak ije strochę biojimgrafii i i y y opractuwam. Czyn wdzięki themu zrośumięąłem FtfuW? Niecne, ale biedziałem nacośne porykwam zluiże nudaśne potejmścić jak dom zfwykanej cioncki (chilli: techkst-zpbłaczenie-zrozumkułbemem). Rmacyję marją cicoi widzlśnią tututu goyeniusz, didoi wirzygą niestrawonty bełgniot. Siśko jezi od śpobu citani, i coz atym idzie, odd podejrzścian ddo cioncktury. Toon jej dnakotroszy typon wsobnej turytektury; bukryjwannie znaaacień, grajoy ze męcztetekstniktym zaheaczajniąca o dążernie dno niekomunicatywynoście, łatdwo ossiągrobalne. Niejsce zwynakłego czytasemja tyklojesnte naw spomijianiem paziomziomie radochappjapy zez dziwakrzysznego języrkamana, czy bazowłona własskojarzmien i ach. Misieję podupało owet plawet, ajeju czasnem ciermęcżwyło. Pompomocnała wczyśniejbaba kartura Ellmanna, Liskrów Joysece’a, no i Loski, by fahidebułko sobije chrubliżać wyrazem couchujatamtaniem. Połechtyki Eco jeżu ssią moczne, yech ki różpkne artywidukuły nipi. o ALP nautorstwam T. Szczerbowskiegooo. Zaikfwąłzem tezytamnać Skeleton Keysss Cambella, ane lie miew, ty czemat FW, włakąsany od miśnięcy wniemnie znuzdzihihie. Gorzksłodnyś trenołejku Finny przystępnechujny urwiszmondny pyskwchie bachobach: i o leżeju netynny; ot finnfighto knocknouckout nowin-nowin-funbuttohwell. Opreczju tnęgo barwarto mnieć oryzgińow FW i porównyrzgnać z tłumatacieniem płafta Bartnickiegoch. Możnię ssdziwić nirazdwa, a leto zrochumciałe. TFWego sie da nię przeFTłumarzyć i ojtłumocz musiku wybierzwaść jakxxxeś znaczorytm, wwwchodziać w micrinteourprzeczktańczyech właskrze poziomina zdlań, złów, wewowne i literć o. Czashem wybierta/wymyślhoc tuo, cięgo soli ptyśmy nie zrozbili, więwartco kiśczas ofwyginała papatrzeć. Bywabi, żre orygodekst hcest baudzieł łoumiauy. Oczykroście za przełóżenienie najswędzi się czjeść i eeechałwałamena. Ale to kisiążka, kturwą maćna przekrząplać końbezca.
Cojesce co jestczem co jaszczkłam?
Rozumniam Nalolitova, któryj o FW pisu jakoo czynzłym, umizdrzonym, zmanierówajznim itydie. Toboł trachę „wjiem, ale nie powiemam tylko zacingszyxyzfruwaję jakoyce zechaceę”. Grzybny nnnapissał wczaśniej Dublissesa, FujWeź nikt niebnywdał, stajałaby się crezywiostką trumysłup uzłajnego za schiiizofwrednika. Zabawmne ziresztą, jak głędnie fantaśtaśta Juuung dumgnośował Joysee’ja pop rzeź luciewanie oczgłowej córki-schiiizorej, że Tatoyceiek też estest echory, ale jego mlekiem jest mdliterantura.
Ale do rzeczy. Alodorzecznietto (to mio ktoś kiedyśś ssskojarzy? Pechnie, oj). FW to trocinpuchcne pułapgnoika formy i schemasymboformalizmu, ci ak tio zwijać szlaufechadnowo. Bro Jpjan wychodki odewe kreńciałwannia zwłoczenia. Ulisseks tenż bdył bierdzo układładny podeschematni. Wf we FW jimdzie jephak hedalnej, bo foumia darkolśjęzykmowa szwarodlatuciejema. Chce zawszec łabsolut świńata, rzeochczyblizdnkwłości i fw treśni i wfe postbabhejllęzyczktru, a joydnak winłudzi ode końcepwrij symbólicznych, którere możnkum wyrazikum prościego. Wcześnmne werscije czyści FiuWiu byłyte pistkane dużo przystepunkniej. Potmem je komplivował (wauto zezłknąć duo wspomłanej ksiąuki Szczerowskiego i anauizy genefwyczłej). Gnie mówmię, że jęszykmyk sęmymnie podobna, ale ustnaję formcię za pawien fwałsz, kręczację bidzaro teatralcyrkowną. Dóbrzeg, żche rzekwstała, jech cieknawa, chej zabawmną, alej zanurzając oprawodania ahoj fwrachbulbule, fie uwnaję, żejta ciekpława, ssak język, ach. Opłęddo opopłyńoenia wszy nara, łączmienie postdamci oi wydziejarzeń histońlicznych, ociekłanie simmbolityzmem i mnogonognuśnią znaczetkań to wielbach pułapkoa. Czemu? Stają ssię sssspomijalne. Za dużo chce pan Joyhce. Nie bawymnie, iżże cooleiny fergment o Shemie czy HCE to rówbozkreśnie płodniezmienia mitumityczne, bibryjne, lideackie, histokrzyczne streszyczyszczajplące w silnkanieleńburakch fwowment chcegoś z uniwersplum sztukultury łudźczłecznej. Tyo gro dly grymn. Oczywieśmna cela; podolubają misi ciech zwłaśna interpretamanacje Ecomózgu. Natrumniast nie sądzen, bybyo warteo aż pieruńskłego wysiłkuku, jaki pootrzebijny jesto czytaniostudiowania FeWoo, ymagicająmego miesięcy a i lat i a aa akapi pit po aka akapi picie z podręczanikiem szczegłówno pomówiająchrym tejkuwefst. Widłać iwe FW iwewey Ulissednesie (co w zasa i Eco dnie ddaje),Joyce’auć haczko umysłów nawyskroś scholastyczynyż, drążący do uporządkrówmania wizjoyi świzata (onurtownie Vicuśnej),alej oczynliście odrzucbający ej religniję aj scholarstypę, i sztukę tradycyjnienowatoroczutą. Mimo tawioj konzestacji, zostrwał w njim osznyt dłoń absolennutnego podrzejkścia i kreacóry literprzackiej. Pyti twórcudzna, wiór obmyśla co ma znaczyć jeego dziewow, jakcimi środkanął to osiądzień (symbo dentnej potmęgi),a potem ochzym na podstańwowym pureziomie bęczietne (inspibiowła, nic puń typoniego). To albitne podajuście, ale fwajnie byłoby poczytkrać Joyce’a idoczego bachdziej pna żywszoł, indeicję itoid. Wtedymiognie idacznie rozcho ledzi charakuter, siwnętrzek twórczy. Zaracji wybujałonej i niepodchóstepniej choć zajebawnej formy, oraz pomcieskania symboliki wszemstkiego ze wszechstknijm z turokultnej arcbryłudzi, dod FW mgłęczał wrzszumić wszofszo, bo szo o szo by paszotkało. Yesaid: hysteryja kręręręci sio o jakoło o o, powtarza stwarza mnaża cobyłne manuje nowersyje byłwnych udarzeń rurzecznych, ale choć to w janikimś stópniu pchławda, to ojej, dnia tak bdrżmi... banalnie.
Dlategoń też, pipo żre mi sie podobgnało, wie niem czy poświęcfwać tetuzaraz killkoadziesiąt-kilkaśnet godżinn na czytanalnie już krzątkwantkładne, dżanaliviujące, z podręcznimanakami (joyak Hugh, Artenton, Tindall, Cambell, Hart itapad. + stworny fweet oye finwake). Chybsa wolgugę podrzecznajście amątońskie, które koncenpluje się na radoszce z dziwabiczności języtka plus czymś, co można wyrazić stwierdzcoelhniem „To ni ti citasz FiuWiu, to ono cłeniu citucita ciebije!” aho co i o C...

...hujpswaga Hogóplna Enajpiełw, pothemaś Wobrażmenia ssi ojla psieczyżłkaniahihiehe.
Wstąpdsno wiedzpomyj: Poundezrawda „Orka”; o echtak, takech o!
Ojtenotakto opiszpowi: nigdzio nie zroztrumiem diazłego spórco z opiłujących bereze unikałne skalivee histerii literkatury ekspermymentalnej jęzujęzliżyknowe ohachrcydziełzo, prześpita nmiejszą szczynść awenato całuśno, poc im...

więcej Pokaż mimo to

avatar
223
180

Na półkach: , ,

Umieściłam tę książkę na półce 'przeczytane' chociaż nie jest to książka do przeczytania. Ona jest do mania. Do od czasu do czasu posmyrania bardzo przyjemnych w dotyku stron, do zadumania się nad geniuszem i psychozą autora oraz szaleństwem tłumacza, który się podjął. Są ludzie, którzy potrafią zapisy tej księgi na różne sposoby dekodować. Ja nie potrafię, ale jakoś mi fajnie myśleć, że To tam Jest. Albo nie ma... A jak wytłumaczyć ironistom po co komu taka książka? Bo jest. Tak jak kochający górskie wspinaczki odpowiadają na pytanie: dlaczego chodzisz w góry? Dlatego, że są.

Umieściłam tę książkę na półce 'przeczytane' chociaż nie jest to książka do przeczytania. Ona jest do mania. Do od czasu do czasu posmyrania bardzo przyjemnych w dotyku stron, do zadumania się nad geniuszem i psychozą autora oraz szaleństwem tłumacza, który się podjął. Są ludzie, którzy potrafią zapisy tej księgi na różne sposoby dekodować. Ja nie potrafię, ale jakoś mi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
160
117

Na półkach:

Po dłuższym czasie (w sumie naprawdę, bardzo długim) zdecydowałem się sięgnąć po "Finneganów tren". Niestety okazało się, że jestem nie tylko nie dosyć inteligentny, wręcz głupi, to na dodatek utraciłem umiejętność czytania, ze zrozumieniem, a nawet bez. Dostałem oczopląsu, zawrotów głowy a mój strumień świadomości zanikł w niebycie chaosu. W sumie, po dość krótkiej chwili umieściłem ten tom na regale -"Książki nieprzeczytane" na półce "Nigdy więcej".
W całkiem zacnym towarzystwie.
Amen.

Po dłuższym czasie (w sumie naprawdę, bardzo długim) zdecydowałem się sięgnąć po "Finneganów tren". Niestety okazało się, że jestem nie tylko nie dosyć inteligentny, wręcz głupi, to na dodatek utraciłem umiejętność czytania, ze zrozumieniem, a nawet bez. Dostałem oczopląsu, zawrotów głowy a mój strumień świadomości zanikł w niebycie chaosu. W sumie, po dość krótkiej chwili...

więcej Pokaż mimo to

avatar
0
0

Na półkach:

Ludzkość bardziej żyje w swej podświadomości niż na jawie. Ocenianie książki w kategorii podobało mi się lub nie jest całkowicie głupie. Wiadomo, że ta literatura to pewnego rodzaju sadomasochizm a nie lektura Tolkiena i nie miała za zadanie komukolwiek sprawiać przyjemności. Bo i nie taki był jej cel, podobnie jak takiego celu nie mają filmy w stylu Dom 1000 trupów.

To rozprawka Joyce'a ze światem. Z wszechświatem, który ludzkość tworzy sobie na własny użytek, nie może być Bogiem tworzącym światy, może je kreować w swej psychice.

To w zasadzie literacka teoria kwantowa przeniesiona z teorii do praktyki. Wszelkie słowa rozwidlają się na wszystkie strony, tworzą alternatywne wszechświaty, które zaczynają żyć własnym życiem. Czas jako taki nie istnieje. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są splecione ze sobą do tego stopnia że nie wiadomo czy teraz czy jak patrzę na któreś zdanie to jest zawarta w nim teraźniejszość, przyszłość i przeszłość jednocześnie tylko w tym jednym zdaniu i opisuje poprzez bełkotliwe słowa psychikę śniącego o paru światach w jakiej znajduje się potencjalna postać w tej samej sekundzie. I tak przez całą książkę. Która może być snem jednego człowieka, który stopił się z "każdym" i potrafi być i kobietą i mężczyzną i dowolnie zmieniać tożsamość.

Można też uznać, że te słowosny to imitacja genotypu człowieka, który mimo że rodzi się nieustannie w coraz to nowszych epokach, ciągle jest taki sam i powtarza te same zachowania. Tak więc słowa to swoisty kod DNA zapisany w ludzkim mózgu. Książka została obudowana wokół teorii ciągłych powrotów. Dlatego pierwsze zdanie i ostatnie w książce łączą się ze sobą. Nasze istnienie to pewnego rodzaju ocean czy też zupa kwantowa z którego wyszły istoty ludzkie przekazujące swój kod genetyczny następnym pokoleniom, synom i córkom. Między naszym ukrytym we wnętrzu kodem toczy się na wierzchu komedia ludzka. Komedia życia. Której nie widzimy a która nas ukształtowała.

Trzeba też zaznaczyć, że autora nie interesuje świat stworzony tylko stwarzany. Który dopiero nabiera swej konkretnej formy. A gdzie można się pobawić tym tematem jak nie we wszechświecie snów? Język jaki jeszcze się nie ukształtował w konkretne słowa. Co nabiera filozoficznego namysłu. Czyżby świat, który dopiero się kształtuje jest bardziej autentyczny niż świat już gotowy i jaki znamy? Dlaczego nasz świat wygląda tak jak wygląda? Czy mógłby być jakiś inny? Czemu wyglądamy tak jak wyglądamy i wszelkie życie na planecie jest podzielone na dwie płcie? Jest bez wątpienia ułomny a nasze umysły ciągle dręczy myśl, że istnieje jakaś lepsza rzeczywistość i lepsze życie dla naszych kruchych, bezsensownych istnień. Miotamy się w bełkocie zmyślonych mitów, religii i kultu bóstw wszelakich i poświęcamy temu czas. Na wymysły naszej wyobraźni. Na opowiadanie sobie historii byle tylko się opowiadało. By wypełnić czymś nicość. Podczas gdy życie nie ma jako tako żadnego celu. Istniejemy bo mogło zaistnieć. I tyle. Tekst w Finnegans Wake jest jak zupa kwantowa z jakiej się wyłoniliśmy.

Książka, która nie nadaje się do czytania nie przestaje jednak fascynować przez kolejne lata. Bardziej niż treść, która jest nieczytelna intryguje forma. Forma ma imitować sny - prawdopodobnie nie jednego człowieka lecz całego uśpionego podczas tej jednej nocy Dublina roku powiedzmy 1904 r. w którym to dzieje się akcja jednego dnia Ulissesa. To zbiorowa jaźń gdzie czas i przestrzeń przestaje mieć znaczenie. Joyce nie był fizykiem ale jest w tej formie Finnegans Wake coś z nowoczesnych teorii na temat naszego wszechświata. Tutaj nikt nie ma swojej tożsamości bo stapia się ze wszystkim i wszystkimi. Człowiek może tu stać się rzeką lub drzewem lub chmurą na niebie. Czas biegnie wprzód i w tył jednocześnie. Alternatywne rzeczywistości w której kobieta staje się facetem. Owa zbiorowa jaźń zapętlona w nieskończoność ( ostanie zdanie książki jest pierwszym na początku ) to być może masowa reinkarnacja zbiorowości dusz starających się stać kimś lepszym zanurzonych w szarej codzienności, które w koło powtarzają swe bycie w innych ciałach. Jak w komiksie Incal - bohater komiksu na ostatniej stronie powtarza scenę z początku.

Możliwe, że powinno się Finnegans Wake próbować pokazać w formie graficznej gdzie dwie plansze ukazują jedno zdanie rozczłonkowywane na kadry rysunkowe. Skoro jedno zdanie lub wyraz może wyrażać kilka rzeczywistości jednocześnie trzeba je uchwycić.

Ludzkość bardziej żyje w swej podświadomości niż na jawie. Ocenianie książki w kategorii podobało mi się lub nie jest całkowicie głupie. Wiadomo, że ta literatura to pewnego rodzaju sadomasochizm a nie lektura Tolkiena i nie miała za zadanie komukolwiek sprawiać przyjemności. Bo i nie taki był jej cel, podobnie jak takiego celu nie mają filmy w stylu Dom 1000 trupów.

To...

więcej Pokaż mimo to

avatar
306
31

Na półkach:

Zabawa ze światem, w końcu samo życie dostarcza wystarczająco dużo smutku, Joyce proponuje szaloną zabawę ze światem za pomocą środka na którym zna się najlepiej - języka.

Zabawa ze światem, w końcu samo życie dostarcza wystarczająco dużo smutku, Joyce proponuje szaloną zabawę ze światem za pomocą środka na którym zna się najlepiej - języka.

Pokaż mimo to

avatar
66
30

Na półkach:

Bełkot. Ale na pewno są miłośnicy tego czegoś, uważający się za znawców. podobnie jak są miłośnicy obrazów Picassa uważający je za arcydzieła.

Bełkot. Ale na pewno są miłośnicy tego czegoś, uważający się za znawców. podobnie jak są miłośnicy obrazów Picassa uważający je za arcydzieła.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    783
  • Przeczytane
    96
  • Posiadam
    70
  • Chcę w prezencie
    21
  • Teraz czytam
    18
  • Ulubione
    7
  • Literatura irlandzka
    4
  • Czytelnicze wyzwanie Rory Gilmore (Gilmore Girls)
    3
  • Literatura piękna
    3
  • 1001 książek
    3

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Finnegans Wake


Podobne książki

Przeczytaj także