Biała skrzynka Maciej Woźniak 6,8
ocenił(a) na 611 lata temu "Maciek, idź do domu. Jesteś pijany" - takie słowa, internetowy szlagwort, urodziły mi się w głowie po skończonej lekturze tomiku Macieja Woźniaka pt. "Biała skrzynka."
Dziwna to książka - okładka jest boleśnie jednoznaczna, widzimy sześcian styropianu spoczywający na konarze złamanego drzewa, w głębi rozlewisko. Jezioro? Rzeka? Nie ma to jak pójść po linii najmniejszego oporu – kieruję te słowa do autora okładki i "koncepcji graficznej", w tym przypadku raczej antykoncepcji.
Sam tytuł daje przecież spore możliwości interpretacyjne. Czym jest czarna skrzynka, wszyscy wiemy. Dopóki samolot nie zetknie się z ziemią w sposób wielce niepożądany, czarna skrzynka bezpiecznie mruczy w czeluściach maszyny. Przydaje się najbardziej, gdy trzeba zrekonstruować przeszłość, w której coś poszło nie tak. A biała skrzynka? Zawieszę to pytanie w próżni. Proszę samemu pomyśleć i dotrzeć do ciekawych wniosków.
Samo wnętrze "Białej skrzynki" wypełniają przedziwne elementy. Z jednej strony Woźniak uparcie "poezjuje", wystawia czytelnika na próbę cierpliwości, gdy mnoży puste metafory, efektowne obrazy nieskładające się na żadną większą całość. Czuć na kilometr wymuszoną dykcję, jaka rodzi się z obowiązku bycia wystarczająco tajemniczym i odświętnym. Zakamuflować wszelkie sensy, rozstawić zasieki na przedpolu zrozumienia.
Przykład? Pierwszy z brzegu:
"Zawiedzeni idealiści, sprowadzeni do parteru języka,
do holu z okienkami, od których odchodzi się z kwitkiem
jak z pralni nieczytelnych przedmiotów i spraw,
żeby z nimi wrócić po odbiór..."
i tak do końca wiersza pt. "Sonet noir."
Zabijcie mnie, ale nie wiem, o czym to jest. Bo o czymś jest, prawda?
Na szczęście z drugiej strony Woźniak mocno osadza niektóre swoje wiersze w konkrecie. Rodzina, bliscy, zwierzęta, proste gry egzystencji, przebłyski codzienności. Gdy pisze o zmarłym ojcu, którego grób odwiedza, gdy podgląda zabawy synka, gdy z sentymentem, czułością, paroma kreskami tworzy portrety ludzi sobie najbliższych, Woźniak dociera do jakiejś prawdy o życiu. "Prawdziwą tajemnicą świata jest widzialne, a nie niewidzialne" – aforyzm Oscara Wilde'a doskonale ilustruje to, co najcenniejsze w „Białej skrzynce.”
Cóż, tomik to nierówny, a sam Autor najczyściej i najuczciwiej brzmi, gdy trzeźwo obserwuje to, co widzi, czym żyje, w czym uczestniczy. Gdy zaś zamarzy mu się „poetycki” rausz, głos staje się nieznośnie bełkotliwy i pretensjonalny, jak usiłujący trzymać pion klient baru, któremu po piątym piwie zebrało się na zwierzenia…