Binti Nnedi Okorafor 6,3
ocenił(a) na 73 lata temu Binti pochodzi z Himba, zaawansowanego techniczne, ale też bardzo związanego ze swoją ziemią i miejscem zamieszkania ludu. Sama Binti dostała zaproszenie na prestiżowy Uniwersytet Oomza i pomimo sprzeciwu rodziny nie ma zamiaru takiej okazji przegapić. Jednak podczas lotu na statek, którym podróżuje, napadają niehumanoidalni obcy zwani Meduse, którzy zabijają wszystkich oprócz Binti; nie z braku chęci jednak. Binti musi w jakiś sposób dojść z obcymi do porozumienia, żeby przeżyć.
To jest następna mikropowieść, która mam wrażenie, że byłaby lepsza, gdyby była długości nawet krótkiej powieści. Ale po kolei.
"Binti" przede wszystkim to przykład afrofuturyzmu, i kwestia tożsamości jest tutaj ważna. Binti, będąc członkinią bardzo specyficznej kultury, jest dosyć obca dla reszty ludzkości, przez co jest do pewnego stopnia wyśmiewana; jednocześnie jest prawdziwie obcą istotą dla zupełnie różnych od ludzkości Meduse; a w końcu staje się obcą także dla swoich ludzi, zarówno z powodu opuszczenia rodzimej ziemi, jak i paru innych. Jednocześnie znajduje podobieństwa i nić porozumienia ze wszystkimi wyżej wymienionymi. I to jest pomysł ciekawy, i ciekawie przedstawiony.
Jest w mikropowieści dosyć dużo małych pomysłów, które w powieści możnaby było rozszerzyć - statki, które są żywymi organizmami, uniwersytet międzygatunkowy, w którym ludzkość stanowi z 10%, technika astrolabów itp. Jednocześnie nie jestem jakoś specjalnie zawiedziona, że te wątki nie rozszerzono (chociaż brakuje mi ostatnio hard sf...).
Co mnie zawiodło, to to, jak szybko autorka przechodzi nad ludobójstwem do porządku dziennego, i jak szybko książka oczekuje tego od czytelnika. Proste wytłumaczenie tego faktu jest takie, że Binti po prostu musi przeżyć, a żeby przeżyć, musi zbliżyć się i zrozumieć Meduse. Ale jednocześnie jest ono dla mnie niewystarczające, głównie w sferze emocjonalnej, i pod koniec chciałam się aż spytać, czy wszyscy zapomnieli, że duża część młodych, utalentowanych ludzkich istnień zginęła w jednej chwili przez Meduse. No nie umiałam o tym zapomnieć tak łatwo, a jednocześnie nie uważałam sprawy rozwiązanej tylko dlatego, że mikropowieść wyjaśniła, o co chodziło w zachowaniu obcych.
Koniec końców jednak wydaje mi się, że to mogą być kwestie pociągnięte w następnych książkach; sama „Binti” pozostaje dla mnie ciekawostką, raczej zalążkiem pomysłu niż jego pełną eksploracją.