Urodzona w ZSRR, absolwentka Politechniki w Charkowie i Uniwersytetu Warszawskiego, doktor filologii rosyjskiej Uniwersytetu Śląskiego i habilitacji Uniwersytetu Moskiewskiego.
Zdarzyło Wam się zamówić w restauracji pizzę z mozarellą i szynką dojrzewającą, a dostać czerstwą pajdę ze smalcem i tanią mielonką? Nie?
"Sodomici" to w założeniu literatura faktu odkrywająca pikantne i często pomijane milczeniem fakty z życia władców, artystów i wszelkiej maści osób publicznych. W praktyce dostajemy bełkotliwe wynurzenia mocno już nietrzeźwej sprośnej ciotki, która na rodzinnej imprezie, w imię dostarczenia rozrywki zgromadzonym, pogrąża się coraz bardziej w odmętach żenady.
Jedna z najgorszych, najgłupszych rzeczy, na jakie miałem okazję rzucić okiem.
Trochę mnie zaskakują w innych opiniach takie sformułowania jak "obrzydliwa" - Autorka już w samym wstępie określiła co zawiera książka - tak więc czytasz odpowiedzialnie i świadomie. Styl pisania pani Watały jest trochę chaotyczny i trzeba go polubić bo stosuje go w każdej swojej książce, natomiast to co mnie najbardziej niepokoi to mnóstwo informacji które nie mogą być prawdą, przykładowo: " Hitler szczekał jak pies podczas miłosnych igraszek z kochankami. Kazał swym partnerkom sikać sobie na twarz i okładać batem" czy też informacja jakoby trzymał on na swoim biurku książkę markiza de Sade. Źródła takowej informacji nie ma - mało tego, żadne biografie nie potwierdzają czegoś takiego. O ile w przypadku pism np. Herodota nie możemy w jakikolwiek sposób potwierdzić jego przekazów bo są one w większości przepisane właśnie od niego, to już w przypadku Hitlera mamy znacznie więcej niezależnych źródeł. Hitler był strasznie pruderyjny (lub za takiego chciał uchodzić) i wprost nie do uwierzenia byłoby to, aby trzymał na wierzchu takowe dzieło - nie możemy oczywiście wykluczyć, że je jednak posiadał. I choć często, zwłaszcza w późniejszym okresie życia, Hitler był uwidaczniany na fotografiach trzymając w dłoni bat - symbol władzy i dominacji według psychopatologów na których powołuje się Autorka, to raczej jego obecność można wyjaśnić w bardziej prozaiczny sposób - zadaniem bata było ukrycie początków choroby Parkinsona i dość intensywnego drżenia dłoni. Tak więc, czytałbym książkę trochę z przymrużeniem oka...