Poetka i powieściopisarka. Ma w swoim dorobku także dramaty, słuchowiska i scenariusze filmowe. Autorka bestsellerowej serii o Zawrociu: Tego lata, w Zawrociu, Góra śpiących węży, Maska Arlekina, Inna wersja życia, Przelot bocianów. Jej powieść Julita i huśtawki została uznana za Książkę Roku przez Magazyn Literacki KSIĄŻKI.
Wydała również kilka tomików wierszy, zbiór opowiadań i dwie powieści dla młodzieży.
Mimo iż nieustannie szuka literackich wyzwań i nowych tematów, w jej utworach można też znaleźć stałe motywy: prowincja, samotność, skomplikowane związki i uczucia. Czytelnicy cenią jej książki za piękny i wysmakowany styl oraz poetycki klimat.
Prywatnie pisarka jest miłośniczką warszawskiego Kamionka. Odpoczywa, fotografując i malując. Jej marzeniem jest zobaczyć wszystkie morza świata.http://hannakowalewska.pl/
To już 6 tom serii o Zawrociu. Jest okropnie rozwlekły - można było to spokojnie zmieścić na 200-300 stronach, a nie na ponad 600. Ale nie to mnie zniesmaczyło. Przede wszystkim jak to możliwe, że autorka w tomie 6 kompletnie zapomniała, jakiej rasy jest pies Remi należący do głównej bohaterki. Pies, który we wszystkich poprzednich tomach ma znaczącą rolę i pojawia się często. A mianowicie od 1 do 5 tomu jest to doberman (t.1, wyd. II " Tego lata w Zawrociu" str. 24 i w wielu miejscach w innych tomach),a już w tomie 6 Remi okazuje się dogiem ( t. 6 " Cztery rzęsy nietoperza" wyd. I, str. 29).
Powieść jest ogólnie męcząca - wokół bohaterki jest tylu wrednych, wręcz patologicznie nienawistnych znajomych i członków rodziny, że wydaje się to życiowo niemożliwe. Ta ogólna nieżyczliwość i ciągłe knowania przytłaczają i zniechęcają. Nie ma w tych książkach "wentylu" w postaci zabawnej sytuacji, czy choćby odrobiny poczucia humoru. Ciężkie toto i przytłaczające. Został mi już tylko 1 tom do końca serii. Przeczytam, bo wciąż mam nadzieję, że autorka wyprowadzi siebie i czytelnika z nastroju bliskiego depresji.
"Tego lata, w Zawrociu" Hanna Kowalewska
Matylda dostaje w spadku po babce dom, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że spotkały się tylko raz i to wtedy, gdy Matylda była dzieckiem i niewiele z tego pamiętała.
Dziewczyna zastanawia się cały czas, skąd taka decyzja? Jej narracja jest monologiem wygłaszanym do zmarłej, jest próbą odgadnięcia, co spowodowało taki scenariusz, a nie inny.
Trochę pomagają pamiętniki pisane najpierw przez dziadka Maurycego, a potem przez babkę Aleksandrę, trochę też ludzie z najbliszego otoczenia.
Główna bohaterka irytowała mnie często, ale i intrygowała. Czytałam zaciekawiona, jak ta historia się rozwinie i jaki będzie finał.
Polecam: z kategorii - inna niż wszystkie.