Ogród numer czterdzieści Katarzyna Kostołowska 7,7
ocenił(a) na 722 tyg. temu Rodzinne Ogródki Działkowe „Morele” czyli ROD „Morele” poznałam w 2021 przy okazji książki „Księga urodzaju” (recenzja na klik). I pamiętam, że przy lekturze bardzo dobrze się bawiłam wtapiając się w historię mieszczuchów uprawiających ogródki. Drugi tom „Tam, gdzie kwitnie miłość” (recenzja na klik) okazał się już dla mnie mniejszym zaskoczeniem. Tematykę ogródków dość, że poznałam z perspektywy Autorki (Katarzyna Kostołowska) to jeszcze z perspektywy własnego taty, o którym pisałam przy okazji recenzji drugiego tomu, a który niestety zamiłowania do opiekowania się szeroko rozumianą ziemią nie przekazał mi w genach. Dlatego chętnie sięgnęłam do trzeciej części serii pt. „Ogród numer czterdzieści” wydanej nakładem Wydawnictwo Książnica, która swym tytułem nawiązuje do innej serii Autorki, tj. cyklu „Czterdzieści”.
W ROD „Morele” trwają wiosenne przygotowania. Dzierżawcy ogródków działkowych dwoją się i troją, by przygotować swoje posesje na przyjście cieplejszych dni. Wywożą. Sprzątają. Zasadzają. Witaj się wzajemnie i witają całkiem nowych najemców, jak na przykład Klaudiusza Janowskiego prywatnego przedsiębiorcę. Janina Skórka, prezeska zarządu ROD, nadal dzierży stery i nie pozwala na żadną samowolkę. Wszystko musi być z nią uzgodnione. Wszystko musi być przez nią zaakceptowane. Czy Jankowski podda się jej dyktaturze?
To faktycznie jest taki hermetyczny klimat. Tacy prezesi czy prezeski rodzinnych ogródków działkowych jak Janina Skórka istnieją naprawdę. Wystarczy tylko popytać kogoś, kto od lat uprawia ogródek. Tak zawsze traktowałam tę serię jako delikatny paszkwil na ten wspólny, zamknięty świat, który toczy się jakby obok od prawdziwego, a na którym obowiązują całkowicie inne zasady. Terminy wywozów odpadów, sposób segregacji (do pustego wrzuca tylko zarząd, a inni niech się martwią zapełnionymi koszami). Witanie się i żegnanie (pamiętajcie, nawet jak nikogo nie widać trzeba krzyczeć głośno, bo a nuż ktoś usłyszy). Głośność muzyki i jej rodzaj (tu trzeba być wrażliwym na sąsiadów, którym dość trudno dogodzić). No i czas grillowania (nie za często i nie za późno. Niektórzy naprawdę już po grillu chcą odpocząć w blasku gwiazd).
Lubię tę serię, która wyjątkowo dobrze się udała Autorce. Świat pokazany z perspektywy życia przyrody, zmian w niej zachodzących oraz specyfiki ogródków działkowych jakoś do mnie przemówił. Lekka, ciepła opowieść idealna do poduszki. Napisana trochę ze swadą, z trochę przejaskrawionymi bohaterami (ale tylko trochę ! Jak pisałam powyżej). Jak to u Katarzyny Kostołowskiej bywa nawet lekka powieść ma swe drugie dno, a błaha opowiastka, nigdy taka błaha do końca nie jest. Tym razem Autorka grozi paluszkiem tym, którzy poddają się bezwiednie opiniom innym, przejmują się spostrzeżeniami wysuniętymi na kanwie bardzo pobieżnych obserwacji. Zwraca uwagę czytelnikom byśmy nie poddawali się uprzedzeniom, antypatiom w stosunku do innych, do nowych w naszym otoczeniu, do tak zwanych obcych. Delikatnie Kostołowska przeprowadza nas przez świat relacji ludzi w średnim wieku, gdzie trudniej jest zasłużyć na sympatię, a łatwiej na niechęć. Udowadnia, że warto jest być otwartym i dostrzegać możliwości z relacji z innymi ludźmi, wokół które finalnie mogą przynieść nam wiele dobrego.
Zachęcam Was gorąco do tej lektury, jeśli lubicie dobre książki obyczajowe. A jeśli nie lubicie dobrych obyczajówek to i tak Was zachęcam. Wierzę, że znajdziecie w ROD „Morele” coś dla Was.