Czytamy w Wielkanoc
Przed nami długi weekend! A dla nas (zespołu LC) nawet dłuższy niż większości Polaków, bo mamy również wolne dzisiaj. Od przybytku co prawda głowa nie boli, ale radość z posiadania czterech wolnych dni była przyćmiona paniką: co czytać? co czytać? Jedną książkę czy dwie, czy trzy? Nadrabiać zawodowe zaległości czy czytać książki odkładane ad calendas graecas? Sprawdźcie sami, na co padł nasz wybór.
Na jakiej podstawie wybieracie przyszłe lektury? Ja najczęściej opieram się na opiniach znajomych i na ocenie danej książki na lubimyczytać.pl. Mam też kilku redaktorów i recenzentów, których sądom ufam i bardzo rzadko się na nich zawodzę. Nie zdziwi Was więc, że w te Święta sięgnę po „Fatum i furię” Lauren Groff - książkę, o której świetności słyszałam na długo przed ukazaniem się jej polskiego wydania. Książka Roku według Amazona i wielu amerykańskich redakcji (w tym Bestseller „New York Timesa”) oraz najlepsza książka, jaką w 2015 roku przeczytał Barack Obama. Od niedawna zachwycają się nią również polscy dziennikarze i - najważniejsze - czytelnicy (ocena 8,5 na lubimyczytać.pl).
„Fatum i furia” to historia pewnego małżeństwa, opisana z dwóch, jak się okazuje zupełnie odmiennych perspektyw - Mathilde i jej męża - Lotta. Recenzje obiecują misternie utkaną fabułę, dotykającą istoty miłości, bliskości i samotności. Zdaniem czytelników to proza pełna emocji, zmysłowa, głęboka, a do tego trzymająca w nieustannym napięciu. Brzmi jak książka idealna! Muszę sprawdzić, czy opowieść Lauren Groff zawładnie również moim czytelniczym sercem. Zapowiada się niezwykle apetycznie!
W zeszłym tygodniu, pisząc o zbiorze opowiadań i reportaży, pt. „NieObcy”, wspomniałem, że moim żywiołem są opasłe powieści, gęsto wypełnione skondensowaną prozą. Cegły, którymi można by wybudować Dom z papieru. Dlatego po tamtym skoku w bok, w stronę krótkiej formy, postanowiłem nagrodzić się dziewięciuset stronami opowieści o XIX-wiecznych poszukiwaczach złota w Nowej Zelandii.
W naszej ankiecie padło pytanie, czym się kieruję, wybierając książki. Czerwieniąc się z lekka, jako jedną z odpowiedzi zaznaczyłem „nagrodami, jakie książka dostała”. Wyróżnienia literackie traktuję głównie jako rekomendacje czytelnicze. Wychodzę z założenia, że gremium mądrych głów (dużo mądrzejszych niż moja), nagradzając danego twórcę, wiedziało, co robi. Idealistycznie chcę wierzyć, że nie zawsze ich decyzja podyktowana jest koniunkturą, politycznymi tendencjami czy Kalliope wie, czym jeszcze. W tym przypadku opinia owych „mądrych głów” podparta została zachwytem moich znajomych nad nagrodzoną Bookerem powieścią Eleanor Catton. A są to osoby, na guście których polegam jak na Zawiszy. Dlatego w te Święta, ze spokojnym sercem, zatopię się myślami w błocie Antypodów i będę szukał samorodków wspólnie z Walterem Moodym.
Tym razem krótko: to taka książka, które nie absorbuje fabułą, ale sprawia, że myśli czytelnika stają się bardzo nieuczesane. Nie zamierzam jej czytać od deski do deski, sentencje Leca będę sobie dawkować w przerwie pochłaniania świątecznych słodkości, zaraz po przebudzeniu, a może także przed zaśnięciem. Po kilka dziennie, tak aby uniknąć przesytu i móc jak najwięcej zapamiętać. Zaczytanego i radosnego czasu życzę wszystkim.
Wagina – droga prowadząca do wierzgającego zwierzęcia czy narząd wyposażony w groźne ostrza? Jak zmieniały się wyobrażenia kobiecego ciała na przestrzeni wieków? Jak zmieniało się postrzeganie kobiet w świecie rządzonym przez mężczyzn? Kiedy i jak narzucona przez nich często upokarzająca, nieraz krzywdząca, na ogół infantylizująca percepcja kobiet zaczęła się zmieniać? Od kiedy kobiecie wolno jest czerpać przyjemność z seksu i jednocześnie nie być posądzoną o bycie histeryczką? Jestem kobietą i te tematy interesują mnie od wielu lat. Tak jak Diane Ducret, mnie również poszukiwania doprowadziły w wieku dwudziestu kilku lat do książek Simone de Beauvoir, na którą autorka książki „Zakazane ciało” powołuje się we wstępie, cytując jej słynne słowa z „Drugiej płci”: Nie rodzimy się kobietami – stajemy się nimi. Myślę, że temat rozważań francuskiej pisarki nadal jest aktualny, mimo że żyjemy w czasach, w których większość kobiet cieszy się pełnią praw i swobód – takich, o których bohaterki książki Ducret nie mogły nawet pomarzyć. Wciąż wiele stereotypów dotyczących kobiet pokutuje w społeczeństwie, i to nie tylko polskim. Z tego, co się zorientowałam po przeczytaniu kilkunastu stron, może to być lektura niezmiernie pouczająca. Doprawdy – w sam raz na święta!
Skoro Święta Wielkiejnocy to wiosna, a skoro wiosna to kwiaty, a skoro kwiaty to owady! W całych chmarach, rojach i ławicach. Przyznam się szczerze: nie cierpię żywych owadów - toleruję je tylko w dwóch formach: biżuterii projektowanej przez moją bliską koleżankę - dzięki niej cykady, karaczany, ćmy, ważki, motyle, pająki i pszczoły zyskują nieśmiertelność w postaci broszek, zawieszek i kolczyków. Oraz na kartach powieści - tam zdecydowanie nie są groźne. Kiedy więc Wydawnictwo Literackie zaproponowało mi przedpremierową lekturę „Historii pszczół” i wywiad z autorką nie mogłam się nie zgodzić. Książka liczy ponad 500 stron, więc spędzę z nią zapewne dwa z czterech wolnych dni. A potem może Na glinianych nogach, albo Zaginięcie, albo Stryjeńska? A może po prostu obejrzę drugi sezon Daredevila!?
A Wy? Co macie na tapecie?
komentarze [124]
Święta spędziłam nad reportażem "438 dni. Nafta z Ogadenu i wojna przeciw dziennikarzom". Polecam!
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Przeczytałam:
Zazdrośnice , skończyłam Dziesiąty krąg , rozpoczęłam - Ciernista róża
Udało mi się przeczytać Wiedźma z lustra i Miasto cieni a teraz jestem w trakcie Oddam ci słońce :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
A ja męczę się z Greyem:
Grey
Czytam tę książkę z przerwami od zeszłego roku. Być może pod koniec tego dobrnę do końca. Nie obiecuję; nuda!
Shantaram
Wątpię, abym skończyła przez święta, ale pierwsze 50 stron wręcz pochłonęłam
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto