Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

http://jeslikultura.blogspot.com/2016/05/niebezpieczne-kamstwa.html

Z Beccą Fitzpatrick miałam do czynienia po raz pierwszy przy serii Szeptem, niestety nie dokończyłam wszystkich części. Pamiętałam tylko, że autorka ta pisze lekko, dlatego skusiłam się na Niebezpieczne kłamstwa. O ile w Szeptem uderzyło mnie podobieństwo do Zmierzchu, to tutaj chcę wierzyć w to, że jest to coś świeżego, mimo że autorka posłużyła się pewnymi schematami. Bohaterka - Stella Gordon - kiedyś była Estellą Goodwinn. Musiała zostawić przeszłość za sobą, a wszystko przez znalezienie martwego człowieka w jej mieszkaniu. Została objęta programem ochrony świadków, dostała nową tożsamość, dom, drugą szansę. Ale czy zechce ją wykorzystać? Poznaje Cheta, któremu nie pozwala się zbliżyć przez to, że wciąż myśli o swoim chłopaku i o tym, czy żyje. Jak długo będzie potrafiła kłamać mu w oczy na temat tego, kim jest?

„Przez całe życie próbujemy uciekać przed własną przeszłością, ale nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy z nią nierozerwalnie związani i nigdy nie zdołamy się od niej uwolnić.”

Na początku jej nie polubiłam. Była opryskliwa dla nowych ludzi, pyskowała, nie chciała się przyporządkować nowym zasadom tylko dlatego, że jej matka była zbyt zajęta ćpaniem by jakiekolwiek kiedykolwiek wyznaczyć. Wracała więc do domu kiedy chciała, zrobiła na co miała ochotę... W Thunder Basin trafia w ręce Carminy, która jest emerytowaną policjantką. Chce, by wracała do domu o ludzkich porach, znalazła pracę na wakacje i spróbowała być życzliwa dla innych. Już swojego pierwszego dnia w roli kelnerki trafia na zbyt pewnego siebie gnojka, któremu nie zamierza ulegać. Niestety, nie kończy się to na wylaniu napoju w twarz i niezapłaconym rachunku. Trigger kojarzy Stellę z jej poprzedniego życia w Filadelfii, ale nie wie skąd. Oznacza to dla niej możliwe niebezpieczeństwo...

Jeśli chodzi o wątek Stelli i Cheta - rozumiałam jej niezdecydowanie. Zostawiła za sobą chłopaka, z którym planowała zamieszkać i żyć długo i szczęśliwe; nie wiedziała czy żyje, czy ułożył sobie życie na nowo albo o niej zapomniał. Była rozdarta między tym, co było, a co mogła zyskać na miejscu... Najrozsądniejsze byłoby dla niej zostawić wszystko z przeszłości za sobą. Wiele osób chciałoby zacząć od zera, a ona dostała tę niepowtarzalną szansę... Czy zaufa Chetowi i zdradzi mu swój sekret? Czy poprawi swoje relacje z Carminą? Jakie są ich tajemnice?

Premiera tej książki już 11 maja i cieszę się, że zdążyłam poznać ją przed tym wydarzeniem, bo nie znałam prawie żadnych opinii na jej temat, a co za tym idzie - nie miałam żadnych oczekiwań. Nastawiłam się na lekko napisaną książkę i ją dostałam, dodatkowo jestem zaskoczona Beccą Fitzpatrick i tym, jak poprowadziła akcję w tej książce. Na początku byłam sceptycznie nastawiona, ale minęło mi to bardzo szybko.

Jeśli szukacie lekkiej książki z bohaterem, którego życie nie oszczędzało - polecam. Jest to historia o mocy przebaczenia, chęci życia w prawdzie z tymi, których kochamy najbardziej i odnajdywaniu się w zupełnie nowym otoczeniu. Nawet dobrze przy niej spędziłam czas i zachęcam Was do spróbowania zrobienia tego samego. Jedyne, co może Wam przeszkadzać to właśnie przesadzony bunt Stelli na samym początku i jej ironiczny charakter, ale pamiętajcie... Wszystko się kiedyś zmienia. Ona też.

„Strach i desperacja nie są jeszcze wystarczającymi powodami, by kogoś pokochać. Zrozumiałam, że prawdziwa miłość nie potrzebuje żadnego konkretnego powodu. Miłość to głęboka więź i pełne oddanie. Prawdziwa miłość powinna zapierać nam dech w piersiach i nigdy nie powinna zmuszać nas do postępowania wbrew sobie”.

http://jeslikultura.blogspot.com/2016/05/niebezpieczne-kamstwa.html

Z Beccą Fitzpatrick miałam do czynienia po raz pierwszy przy serii Szeptem, niestety nie dokończyłam wszystkich części. Pamiętałam tylko, że autorka ta pisze lekko, dlatego skusiłam się na Niebezpieczne kłamstwa. O ile w Szeptem uderzyło mnie podobieństwo do Zmierzchu, to tutaj chcę wierzyć w to, że jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co byś zrobił, gdybyś znalazł w lodówce odcięte części czyjegoś ciała?

Po raz pierwszy z Alex Kavą spotkałam się około trzech lat temu, podobnie jak z kryminałami/thrillerami ogólnie. O ile Czarny Piątek zachęcił mnie wtedy do dalszego poznawania twórczości tej autorki, to przy Kolekcjonerze już tak dobrze nie było. Akcja rozpoczyna się od zakończenia pewnej sprawy Maggie - agentki FBI. Kobieta jest wykończona psychicznie i fizycznie, ma dosyć poważne problemy ze snem... Wiecie, raczej nie odpocznie sobie w takiej pracy. Poznajemy także nowe postaci - Benjamina Platta, Liz, jej ojca i innych. Największą sympatię wzbudziła we mnie Liz, która jest ratowniczką w straży przybrzeżnej. To właśnie jej ekipa odkryła lodówkę z torsem, stopą i rękami. Początkowo postać ta może wydawać się Wam zbyt wrażliwa jak na tę robotę, ale później wszystkie wątpliwości znikają. Nie polubiłam natomiast Scotta - naiwnego jak dzieciak właściciela zakładu pogrzebowego. Dodatkowe napięcie jest odczuwalne z powodu nadciągającego huraganu. W Kolekcjonerze znamy mordercę od początku, więc mamy jeden problem z głowy. Innym jednak staje się fakt, że trzyma się bardzo blisko z niektórymi naszymi bohaterami, a nawet nieświadomie z nim współpracują. Huragan to dla niego raj - zaginięcia ludzi są wtedy chcąc nie chcąc normalne.

"[...] jego nowe hobby przez innych nazywane są uzależnieniami. Musiał pogodzić się z faktem, że niczym nie zabije bólu. Są takie straty, takie braki, których nie da się wypełnić i zastąpić."

Spodziewałam się lekko napisanego thrillera, od którego nie można się oderwać, i właśnie to otrzymałam. Nie zauważyłam żadnych zgrzytów podczas czytania Kolekcjonera, przyjemności z czytania nawet nie odebrał mi wcześniej wspomniany przeze mnie fakt, że wiedziałam kto za całą sprawą stoi od samego początku. Owszem, jest tutaj pewna przewidywalność, jednak książka nie jest całkowicie pozbawiona fragmentów zaskakujących dla czytelnika.

Co byś zrobił, gdybyś znalazł w lodówce odcięte części czyjegoś ciała?

Po raz pierwszy z Alex Kavą spotkałam się około trzech lat temu, podobnie jak z kryminałami/thrillerami ogólnie. O ile Czarny Piątek zachęcił mnie wtedy do dalszego poznawania twórczości tej autorki, to przy Kolekcjonerze już tak dobrze nie było. Akcja rozpoczyna się od zakończenia pewnej sprawy Maggie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pragnę na samym początku zaznaczyć, że to moje pierwsze spotkanie z autorem - Piotrem Patykiewiczem. Wydał on już pięć książek, a mnie przyciągnęła akurat ta. Nie ukrywam, że oczekiwałam świetnej lektury, którą połknę w dwa, może trzy wieczory. Bo przecież autor ma już doświadczenie... Szkoda, że wyszło coś zupełnie innego. Co poszło nie tak? Dlaczego ta gwiazda nadziei na dobrą lekturę jednak zgasła po kilkudziesięciu stronach?

Nie będę się mocno zagłębiać w fabułę (z której mało co pamiętam, to o czymś świadczy). Główny bohater - Kacper - ma lat szesnaście, czyli jest rok młodszy ode mnie. Chłopak ma wyruszyć na wyprawę i nie może wrócić z niczym. Nie wątpię w to, że jego brat miałby - pisząc kolokwialnie - niezłą bekę, ponieważ kilka lat wstecz przyniósł do domu tłustego szczura. Kacprowi udało się uniknąć rozczarowania w wiosce - po tym, jak wraca ze szczurzą samicą (wraz z młodymi), teoretycznie stał się mężczyzną... Teoretycznie.

Tak samo teoretycznie chętnie poszukuję książek postapokaliptycznych. I nie powinnam mieć problemu z polubieniem niektórych bohaterów, ponieważ jesteśmy zbliżeni wiekiem. Nie wiem, czy mam jakiegoś książkowego PMS, ale książka Patykiewicza nie przypadła mi do gustu. Owszem, czyta się ją szybko (do około 200 strony? szłam jak burza), jednak autor nie pokazał niczego nowego, co by mnie zachwyciło. Ocenę trochę ratuje fakt, że znajdują się w książce ilustracje. Podsumowując krótko: są obrazki, jest zima, ale szału nie ma.

Pragnę na samym początku zaznaczyć, że to moje pierwsze spotkanie z autorem - Piotrem Patykiewiczem. Wydał on już pięć książek, a mnie przyciągnęła akurat ta. Nie ukrywam, że oczekiwałam świetnej lektury, którą połknę w dwa, może trzy wieczory. Bo przecież autor ma już doświadczenie... Szkoda, że wyszło coś zupełnie innego. Co poszło nie tak? Dlaczego ta gwiazda nadziei na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Trzeba pamiętać o tym, że każdy jakoś zaczynał. Wielcy artyści od robienia szybkich szkiców i obserwacji natury, a wielcy pisarze od pisania po kątach. Może i nie zawsze wychodziło wszystko tak, jak to sobie wyobrażali. Ewentualnie po prostu nie wychodziło dobrze. Ale ćwicząc i poprawiając swoje błędy, stawali się coraz lepsi. Myślę, że do tego opisu idealnie pasuje postać Charlotte Brontë, która zaczynała od Sekretu... A spłodziła później takie dzieła jak m.in. Dziwne losy Jane Eyre.

Dotychczas miałam przyjemność poznać dwie książki innej siostry - Anne Brontë. Lokatorka Wildfell Hall jak i Agnes Grey mnie zachwyciły, dzięki czemu automatycznie wzrosło moje zainteresowanie okresem, w którym dzieją się owe powieści - XIX wieczną Anglią. No błagam, chyba każdy by uległ. Z Charlotte miałam do czynienia przy Profesorze i Shirley, a reakcja była taka sama. Więc stwierdziłam: hej, czemu by nie sprawdzić, co jedna z najbardziej cenionych autorek pisała do szuflady?

W tym zbiorze znajdują się takie opowiadania jak: Sekret, Lily Hart (1833), Albion i Marina (1830), Ślub (1832) oraz Spojrzenie w albumie (1834). Nie mam swojego ulubionego opowiadania, jednak nie da się ukryć, że jak na dopiero budujący się warsztat, są na dosyć wysokim poziomie i większość z nich czyta się dobrze. Pozostaję jednak fanką dłuższych form i przy nich pozostanę.
Wydaje mi się, że osoby, które dopiero mają zamiar poznać się z twórczością sióstr Brontë, powinny zostawić sobie Sekret jako dodatek do lektury, ponieważ samotnie może okazać się zbyt rozczarowujący jak na początek. Nie twierdzę, że ten zbiór jest słaby, ale pamiętajmy, że to nieoficjalny debiut, a one zazwyczaj stoją trochę niżej jakościowo. Polecam w dalszym ciągu (jako dodatek) każdej osobie, gotowej się zakochać w wymyślonej przez autorkę krainie.

http://jeslikultura.blogspot.com/

Trzeba pamiętać o tym, że każdy jakoś zaczynał. Wielcy artyści od robienia szybkich szkiców i obserwacji natury, a wielcy pisarze od pisania po kątach. Może i nie zawsze wychodziło wszystko tak, jak to sobie wyobrażali. Ewentualnie po prostu nie wychodziło dobrze. Ale ćwicząc i poprawiając swoje błędy, stawali się coraz lepsi. Myślę, że do tego opisu idealnie pasuje postać...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki My, dzieci z dworca ZOO Christiane Felscherinow, Kai Hermann, Horst Rieck
Ocena 7,5
My, dzieci z d... Christiane Felscher...

Na półkach: ,

http://jeslikultura.blogspot.com/

Christiane od zawsze ciągnęło do rzeczy zakazanych, a przynajmniej taki pogląd przyjęła w dzieciństwie po przeprowadzce do Berlina. Zabawy dzieci polegały głównie na tym, by innym dokuczyć i łamać zakazy, bo przecież po to są, no nie? O ile się nie mylę - w wieku 12 lub 13 lat po raz pierwszy paliła haszysz w Haus der Mitte. Potem przyszedł czas na tabletki. Stopniowo doszło do piekła, czyli uzależnienia od heroiny.

Tematem uzależnień i słabości człowieka interesuję się od dawna, widać to szczególnie po moich pierwszych, recenzowanych książkach. Na pewno nie wiecie, że miałam już raz styczność z tą książką, ale wtedy mnie wkurzała. Pewnie przez to, że słuchałam wtedy audiobooka, a to nigdy nie kończyło się u mnie dobrze. Poza tym myślę, że do książek takich jak ta zwyczajnie trzeba trochę dorosnąć.

Po raz pierwszy zobaczyłam, jak bardzo człowiek może się zmienić pod presją towarzystwa. Bo przecież właśnie od tego się zaczęło: jej nowych przyjaciół, którym chciała zaimponować. I mimo, że pierwszy raz odmówiła zapalenia haszu, za drugim to zrobiła. Uznała to za przepustkę do oficjalnego zostania częścią paczki. Ta książka uświadomiła mi, że czasem lepiej trzymać się z boku i zadbać tylko o siebie i osób, które są naprawdę tego warte. Osoby, z którymi trzymała się Christine na początku były nawet w porządku: to tylko haszysz, będzie fajnie. Nikt się nie narzucał, ani nie brał tego co chciał siłą. Liczyły się uczucia drugiej osoby itd. Smutne to wszystko zaczęło się robić wtedy, gdy stopniowo osoby od grupy przechodziły na wyższy poziom. Hasz i tabletki to było za mało. Tylko raz spróbuję, mówili... Heroiny, która większość z nich potem zabiła.

Miałabym wiele zastrzeżeń co do stylistyki, ale nie rozwinę tej kwestii. Im dalej, tym lepiej (chociaż zależy dla kogo i pod jakim względem). My, dzieci z dworca ZOO to pozycja, którą każdy musi przynajmniej raz w swoim życiu przeczytać. Skutecznie odstrasza od narkotyków i uświadamia, że na spróbowaniu się najczęściej nie kończy. Szczególnie gdy chodzi o twarde narkotyki. Bardzo spodobały mi się zdjęcia, które znajdują się w książce: mają swój specyficzny klimat. Na plus zadziałało także danie wypowiedzi różnych osób, m.in. mamy Christine, która długo nie wiedziała o uzależnieniu córki.
Nie da się ją przeczytać jednej nocy, mimo że liczy sobie zaledwie 244 strony. Czemu? Ta historia jest chyba po prostu zbyt ciężka. Polecam każdemu, ale najlepiej po 16 roku życia, bo poniżej można odebrać ją inaczej, niż się powinno. Osobiście zamierzam jeszcze zobaczyć film, gdy tylko będę na to gotowa.

http://jeslikultura.blogspot.com/

Christiane od zawsze ciągnęło do rzeczy zakazanych, a przynajmniej taki pogląd przyjęła w dzieciństwie po przeprowadzce do Berlina. Zabawy dzieci polegały głównie na tym, by innym dokuczyć i łamać zakazy, bo przecież po to są, no nie? O ile się nie mylę - w wieku 12 lub 13 lat po raz pierwszy paliła haszysz w Haus der Mitte. Potem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mój Drogi Czytelniku, czy chciałbyś usłyszeć pięknie opowiedzianą historię, która tylko zakrywa brutalną, smutną rzeczywistość? Tajemnice, które mimo wszystko proszą się o to, by je odkryć? Outsiderów, o których słyszałeś tylko ze szkolnych plotek? A może chciałbyś przeżyć miłość, która wydawała się nie mieć przyszłości? Ewentualnie kilka sytuacji, których nie odkręcisz, ani nie wybaczysz drugiej osobie?

Można powiedzieć, że historia Anny i Abla zaczyna się od szmacianej lalki. Dziewczyna ją znalazła w jednej z sal w szkole. Okazało się później, że należy do Abla Tannateka - szkolnego outsidera, nazywanego polskim handlarzem pasmanterią. Abel handluje narkotykami, a to nie jest jedyna z jego tajemnic. Wydaje mi się, że każda dziewczyna z dobrego domu - którą jest Anna - dałaby sobie z tym spokój, ale ona wręcz musiała go poznać. Musiała się dowiedzieć, czy naprawdę ma małą siostrę, do której należy ta lalka, czym jeszcze się zajmuje, kim on w ogóle jest... I gdzie jest jego matka?

„- To jest miejsce, gdzie wszystkie wołania wpadają do morza, bo nie sięgają dalej. Na dnie morza widziałem leżące słowa, tysiące słów, wraki zdań, pytania i odpowiedzi, które nigdy nie dotarły do celu.. – wyjaśnił mors.
- Jakie to smutne! Cmentarzysko słów! – zawołała Mała Królowa.”

Kim tak naprawdę jest Abel? Jak prawie każdy człowiek - ma swoją drugą twarz. Jest smutnym baśniarzem, czego Anna ma się dowiedzieć w dniu, gdy go śledziła. Opowiada swojej siostrze - Michi - piękną baśń, w której uczestniczą prawdziwe osoby... I czasem oddaje, lub zapowiada rzeczywistość. Czytając tę książkę przez cały czas czułam potrzebę narysowania tej historii i przysięgam, że kiedyś to zrobię... Historii Małej Królowej i jej wyspy, która zatonie.

Autorka prowadzi historię dwupłaszczyznowo - mamy do czynienia z światem realnym, w którym giną ludzie i z baśnią, gdzie odszukujemy te postacie. Po raz pierwszy miałam z czymś takim do czynienia i strasznie mi się to spodobało. Antonia Michaelis pisze niesamowicie lekko, co jest kolejnym plusem. Nie da się tej książki odkładać, po prostu się nie da. Bałam się, że gdy to zrobię, stracę kolejną opowieść Abla albo przeoczę jego tajemnicę. Nie mam takiego fragmentu książki, który najbardziej mi się spodobał, ale wiem, że to jej koniec wzbudził we mnie najwięcej skrajnych emocji. Byłam zła, o czym niestety nie mogę Wam napisać, ponieważ zepsułabym całą zabawę. Jeśli chcecie się dowiedzieć, gdzie wyjechała mama Abla i Michi, jaką tajemnicę skrywa chłopiec i jak rozwinie się cała historia, polecam Baśniarza z całego swojego serca, które na (nie)szczęście nie jest diamentem.

„(…) Jest coś, o czym powinnaś wiedzieć. Twoje serce, Mała Królowo… To nie jest takie zwykłe serce. Twoje serce to diament, czysty, biały, wielki i cenny jak żaden inny. Gdyby się go wyjęło z twojej piersi, to zaczęłoby migotać i błyszczeć tak jasno jak słońce.”

Mój Drogi Czytelniku, czy chciałbyś usłyszeć pięknie opowiedzianą historię, która tylko zakrywa brutalną, smutną rzeczywistość? Tajemnice, które mimo wszystko proszą się o to, by je odkryć? Outsiderów, o których słyszałeś tylko ze szkolnych plotek? A może chciałbyś przeżyć miłość, która wydawała się nie mieć przyszłości? Ewentualnie kilka sytuacji, których nie odkręcisz,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

http://jeslikultura.blogspot.com/

Często jest tak, że uwielbiamy piosenki jakiegoś zespołu. Słuchamy ich czasem w kółko gdy jesteśmy smutni, lub wręcz przeciwnie. Jakoś nie sprawdzamy jego historii - kiedy powstał, jak, dlaczego. Albo czemu się rozpadł. Czy muzycy po prostu się spotkali - i BANG! - to było to, a później zostali legendą... Cóż, nie będę ukrywać, że tak było ze mną i GN'R. Uwielbiałam ich od zawsze, ale nie wnikałam kto jest w zespole poza Axlem i Slashem ani w ich historię, bo po co... Ostatnio naprawiłam ten błąd. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Jak wstępnie opisałabym Sex, drugs & rock n' roll i inne kłamstwa? Jest to książka o człowieku, który żyje z pasją - zawsze się niej trzymał, nawet jeśli w tym czasie pracował na zmywaku. Niestety podczas swojej drogi uległ narkotykom, stał się alkoholikiem. Zniszczył swoje ciało. Upadł na samo dno. Moim zdaniem ta książka jest dowodem na to, że można dojrzeć dopiero po 50stce. Poza tym skutecznie odstrasza od heroiny i innego świństwa.

Wiecie, co można uznać za najlepszą decyzję Duffa? Jego decyzję o nieowijaniu w bawełnę. Dostajemy prawdę: nieważne, że to boli nas na samą myśl lub obnaża samego muzyka. Zrobił to na własne życzenie i osobiście bardzo go podziwiam. I żałuję, że nie zainteresowałam się nim wcześniej.
Powracając do staczania się przez niego - coś sprawiło, że wziął się w garść... Niestety nie powiem Wam co to było - sami MUSICIE to sprawdzić. Jestem zaskoczona tą historią oraz tym, jak szybko przeczytałam tą książkę. Jak widać, Duff ma wiele talentów;). Komu polecam? Fanom GN'R lub samego McKagana, osobom zainteresowane tym, jak to jest być na samym dnie... Możecie też tą książkę podrzucić w prezencie komuś, kogo podejrzewacie o branie narkotyków. Just sayin'.

http://jeslikultura.blogspot.com/

Często jest tak, że uwielbiamy piosenki jakiegoś zespołu. Słuchamy ich czasem w kółko gdy jesteśmy smutni, lub wręcz przeciwnie. Jakoś nie sprawdzamy jego historii - kiedy powstał, jak, dlaczego. Albo czemu się rozpadł. Czy muzycy po prostu się spotkali - i BANG! - to było to, a później zostali legendą... Cóż, nie będę ukrywać, że tak...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Listy niezapomniane Shaun Usher, praca zbiorowa
Ocena 8,0
Listy niezapom... Shaun Usher, praca ...

Na półkach: , , , ,

http://jeslikultura.blogspot.com/

Często zapominamy o tym, że istniały listy. Czekało się na odpowiedź dłużej niż jeden dzień, nie było fejsa, nie było telefonów. Pisemna forma ma w sobie dużo magii, a Listy niezapomniane to jej zbiór oraz poruszające świadectwo umierającej sztuki korespondencji, w której przez wieki odbijały się całe piękno, finezja, smutek i radość naszej cywilizacji.* Zapraszam na recenzję tej książki.

Gdybym miała wybrać listę 5 książek, które każdy powinien mieć na swojej półce, ta by się na niej znalazła. Czemu? Bo to wspaniałe źródło inspiracji. Można otworzyć ją na losowej stronie i zawsze znajduje się tam coś ciekawego lub nowego. Mnie z wiadomych powodów najbardziej zaciekawiła aplikacja Leonarda da Vinci i nie zawiodłam się. Wśród tych 126 listów każdy na pewno znajdzie coś dla siebie, więc uważam, że ta książka jest uniwersalna.

Przy każdym liście - jeśli było to możliwe - mogliśmy zobaczyć oryginalny list. Dużym plusem jest to, że autor zdecydował się na notatki, w których wyjaśnia m.in. kontekst historyczny czy wiele innych aspektów.

Moim zdaniem na ogromne brawa zasługuje w tym przypadku tłumacz. Wiecie, każdy list to inna osobowość, styl i sposób pisania. Można uznać, że on jak i my - czytając Listy niezapomniane - wcielaliśmy się w 126 osoby, pochodzące z różnych środowisk, o różnym kolorze skóry, o różnej sytuacji materialnej. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.

Listy niezapomniane to pozycja, która stanowi mieszankę emocji: będziecie wzruszeni, zaskoczeni, czasem może nawet nieco źli na świat.. jednak uważam to za świetną rzecz. Polecam wszystkim, bez wyjątków.

SHAUN USHER
Jest twórcą popularnego bloga www.lettersofnote.com. Jego decyzja, aby poświęcić się opiece nad korespondencją, jest interesująca szczególnie dlatego, że sam regularnie wysłuchuje pretensji przyjaciół, rozdrażnionych jego niezdolnością do odpowiadania na telefony, e-maile i, nieco rzadziej… listy. Mieszka w Wilmslow z żoną Kariną i dwoma synami. "Listy niezapomniane" to jego pierwsza książka, wkrótce ukaże się kolejna część.


ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA TYLU LISTÓW DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SQN!
*źródło: okładka

http://jeslikultura.blogspot.com/

Często zapominamy o tym, że istniały listy. Czekało się na odpowiedź dłużej niż jeden dzień, nie było fejsa, nie było telefonów. Pisemna forma ma w sobie dużo magii, a Listy niezapomniane to jej zbiór oraz poruszające świadectwo umierającej sztuki korespondencji, w której przez wieki odbijały się całe piękno, finezja, smutek i radość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na chwilę zapomnij o otaczającej Cię rzeczywistości, czytelniku. Autor przenosi Cię do 1945 roku. Jesteś wtedy dziesięcioletnim chłopcem, Twój ojciec postanawia, że nadszedł czas, by zabrać Cię do wyjątkowego miejsca. Jest nim Cmentarz Zapomnianych Książek. Na półkach leży mnóstwo książek - aż wydaje się być to do nie zliczenia. Możesz wybrać tylko jedną, której przywrócisz życie... Trafiasz na książkę pod tytułem Cień wiatru, autorstwa Juliana Caraxa. Po lekturze jesteś tak zafascynowany, że postanawiasz odszukać jego inne dzieła i dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Ktoś jeszcze na nie poluje... I jest niebezpieczny.

Nie było to moje pierwsze spotkanie z Carlosem R. Zafónem. Po przeczytaniu Księcia Mgły wiedziałam, że na tym się nie zatrzymam, mimo że było to około trzy lata temu. Kim jest autor? Przede wszystkim hiszpańskim pisarzem, a z wykształcenia dziennikarzem. Od 1993 mieszka w Los Angeles, gdzie poświęcił się pisaniu scenariuszy filmowych i powieściopisarstwu. Jego pierwsze cztery książki były adresowane do młodzieży (za Książę Mgły otrzymał nagrodę Edebé). Kolejne trzy książki (Cień wiatru, Gra anioła i Więzień nieba) stanowią trylogię. Ich fabuła jest bardziej rozwinięta w stosunku do poprzednich książek, przez co są skierowane również do starszych czytelników. Cień wiatru została przetłumaczona na ponad 30 języków i została opublikowana w 45 krajach. Do swoich ulubionych autorów Zafón zalicza Dostojewskiego, Tołstoja i Dickensa.

Bohaterem, w którego mieliście się wcielić we wstępie, jest Daniel Sempere. To właśnie jego dorastanie będziecie obserwować, jeśli zdecydujecie się przeczytać tę książkę. Przeżyjecie z nim także pierwszy zawód miłosny i pierwsze zauroczenie, jakim nie była dziewczyna, a pióro Victora Hugo. Od dziecka chciał je mieć. Jeśli chodzi o to, gdzie się to wszystko dzieje - jest to powojenna Barcelona. Wspomniana przeze mnie druga osoba poszukująca dzieł Caraxa jest postacią bez twarzy, od razu kojarzy się z diabłem (mężczyzna kuleje i zwyczajnie jest nieco przerażający). Co gorsza, pali wszystkie dzieła tego autora. Jak mi się podobała powieść Zafóna? Czy się rozczarowałam?

„Mówienie jest rzeczą głupców, milczenie - tchórzy a słuchanie rzeczą mędrców.”

Zdecydowanie nie, choć doświadczyłam podczas czytania małego zablokowania. Nie zrozumcie mnie źle - Cień wiatru świetnie się zaczyna, a po jakichś 300-400 stronach nieco zwalnia. Jednak wydaje mi się, że warto z tym trochę powalczyć, ponieważ zakończenie jest tego warte. Gdybym miała podać jeden powód, dlaczego mielibyście sięgnąć po tę książkę, odpowiedziałabym, że... przez Fermina Romero de Torres - żebraka. Przynajmniej tak było na początku. Mimo zwolnienia akcji po jakimś czasie, Cień wiatru jest jak najbardziej godny polecenia. Z tą książką można spędzić kilka dobrych wieczorów, lub nawet kilkanaście, jeśli macie w planach delektowanie się lekturą lub zwyczajnie wolno czytacie. Ostatnio sama się z tym zmagam i przyznam się, że Zafón chyba jest magikiem. Czemu? Bo nawet jak na taki stan, książkę przeczytałam w zawrotnym tempie.

„Ludzie lubią komplikować sobie życie, jakby już samo w sobie nie było wystarczająco skomplikowane.”

http://jeslikultura.blogspot.com/2015/06/cien-wiatru.html

Na chwilę zapomnij o otaczającej Cię rzeczywistości, czytelniku. Autor przenosi Cię do 1945 roku. Jesteś wtedy dziesięcioletnim chłopcem, Twój ojciec postanawia, że nadszedł czas, by zabrać Cię do wyjątkowego miejsca. Jest nim Cmentarz Zapomnianych Książek. Na półkach leży mnóstwo książek - aż wydaje się być to do nie zliczenia. Możesz wybrać tylko jedną, której przywrócisz...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Blacksad: W śnieżnej bieli Juan Díaz Canales, Juanjo Guarnido
Ocena 8,4
Blacksad: W śn... Juan Díaz Canales,&...

Na półkach: ,

Blacksad to seria, którą postanowiłam nadrobić na samym początku. Nie żałuję tego.

W poprzedniej części mieliśmy do czynienia z morderstwem byłej kochanki Blacksada - głównego bohatera, przedstawionego jako czarnego kota. Byłam zachwycona kreską, dopracowaniem każdego detalu i historią, w której przedstawieni są nie ludzie, a zwierzęta. Nic się nie zmieniło w tej kwestii oprócz historii. W tym tomie naszego detektywa czeka niełatwe zadanie - musi odszukać zaginioną dziewczynkę, Kyle. Już na samym początku było mi jej szkoda z tego powodu, że prawie nikogo nie obchodzi, oprócz pani Grey - nauczycielki. Zdradzę Wam tylko jedno - uważajcie na szychę miasteczka The Line.

W tej części autorzy poruszyli temat rasizmu i faszyzmu, co jak najbardziej zadziałało na plus. W tym miasteczku buduje się pewna bariera - tylko Ci, którzy nie są mieszańcami, są po tej lepszej stronie. Na myśl tutaj od razu przyszedł mi Harry Potter, choć pewnie mnóstwo razy był poruszany temat czystości krwi. Blacksad musi sobie radzić i z nimi - przedstawicielami białej rasy, z czasem rozwiać ich plany i sprawić, że świat będzie znów odrobinę mniej paskudny.

Nie chcę zdradzać za dużo, więc powiem jeszcze tylko jedną rzecz, jeśli chodzi o fabułę. Naszemu detektywowi pomaga w tym tomie Weekly. Od początku raczej się na to nie zapowiadało... Potem znowu się spotykają i jakoś tak zostaje. Wspomniany nowy bohater wnosi odrobinę humoru do całej historii, co bardzo mi się podobało. Najbardziej wzruszającą i tragiczną postacią tutaj jest pilot ukazany jako ptak... który nie może latać przez to, że jest ślepy. To by ruszyło nawet największego zgorzknialca. Blacksad obiecał mu, że weźmie go do Las Vegas.

W poprzedniej recenzji napisałam coś, co powtórzę i tutaj: najbardziej zafascynowała mnie dbałość o detale. Sposób przechodzenia kolorów, szczegóły, detale na ubraniach... Po prostu kolejne małe dzieło sztuki, które czeka na nowego właściciela. Nie jest to komiks dla dzieci - i w tym tomie jest odrobinę erotyki, na co - tak szczerze - narzekać nie potrafię. Mimo, że typowy kryminał to raczej nie jest, polecam Blacksad. W śnieżnej bieli tak samo gorąco jak część pierwszą.

Blacksad to seria, którą postanowiłam nadrobić na samym początku. Nie żałuję tego.

W poprzedniej części mieliśmy do czynienia z morderstwem byłej kochanki Blacksada - głównego bohatera, przedstawionego jako czarnego kota. Byłam zachwycona kreską, dopracowaniem każdego detalu i historią, w której przedstawieni są nie ludzie, a zwierzęta. Nic się nie zmieniło w tej kwestii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Życie nie zatrzymuje się dla nikogo. Podobnie jest z wojną - tą wewnętrzną wypędzić jest nawet gorzej. Odłamki to zaskakujący debiut, element terapii autora oraz książka, którą powinniście przeczytać. Zwracam się tutaj szczególnie do osób, które z góry zakładają, że debiuty są okropne. Na szczęście tutaj taka jest tylko rzeczywistość, w jakiej bohaterowie muszą żyć. Lub próbują z niej uciec.

Na początku poznajemy Ismeta, który kocha teatr. Chłopak chce żyć normalnie, więc zostaje uchodźcą, co według mnie było dobrym krokiem ku temu. Później spotykamy Mustafę. Moi drodzy, ten bohater będzie dla Was tajemnicą. Nierozwiązaną zagadką. Przyznam się, że wolałam poznawać dzieje Ismeta, jednak obie postacie okazały się bardzo interesujące. Co mnie zaskoczyło? Fakt, jak dobrze są wykreowane na kartach książki. To bardzo rzadkie przy debiutach i w tym momencie Ismet Prcić zasługuje na wielkie brawa.

Zachęcam Was do tego, by dostać odłamkiem autora prosto w serce. Lektura będzie ciężka, przerywana i pełna uczuć. Dodatkowo Ismet Prcić nie bawi się w upiększające słowa opisując wojnę. Jest bardzo bezpośredni i kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła była jego bezstronność oraz humor mimo całej tej sytuacji.
Gdybym miała tylko cztery słowa, by opisać tą książkę, napisałabym: lekka książka, ciężka historia.

Życie nie zatrzymuje się dla nikogo. Podobnie jest z wojną - tą wewnętrzną wypędzić jest nawet gorzej. Odłamki to zaskakujący debiut, element terapii autora oraz książka, którą powinniście przeczytać. Zwracam się tutaj szczególnie do osób, które z góry zakładają, że debiuty są okropne. Na szczęście tutaj taka jest tylko rzeczywistość, w jakiej bohaterowie muszą żyć. Lub...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

http://ksiazkowyswiat14.blogspot.no/2015/04/literatura-strefa-skazenia.html

Założę się, że do Was wszystkich dotarła wiadomość o epidemii eboli w Afryce w 2014 roku. Być może niektórzy z Was zastanawiali się co by było, gdyby ten tajemniczy wirus (o którym wiemy niewiele!) przedarł się do Europy. Sama jakoś nie szukałam wiadomości na ten temat, ale gdy dostałam propozycję zrecenzowania tej książki, nie wahałam się w ogóle.
Nie wiedziałam, że najmniej groźna odmiana wirusa pojawiła się już w 1976 (!), a historia przedstawiona przez Prestona sięga aż do 1989, gdy mamy do czynienia z ebolą zair - najgroźniejszą odmianą. O zgrozo, w USA. Nie było mnie wtedy jeszcze na świecie i pewnie wielu z Was też nie. Chcecie wstępnej zachęty? Strefa skażenia pokazuje przede wszystkim powagę sytuacji i moim zdaniem, KAŻDY (bez wyjątków) powinien po tę książkę sięgnąć.

Richard Preston przedstawia wiele przypadków zachorowań czy osoby, które brały udział w badaniu eboli. Ci ludzie naprawdę istnieli lub istnieją. Na początku zostaje nam podana historia Charlesa Moneta. Mężczyzna jest francuzem na emigracji - zamieszkał w Kenii. Jako pierwszy złapał najmniej groźną odmianę eboli. Dlaczego? Skąd? Sięgnijcie po książkę, żeby się dowiedzieć. Kolejna zachęta? Jest tego dużo więcej, a autor nie owija w bawełnę. Znajdziecie się m.in. w Reston (miasto pod Waszyngtonem), gdzie badano małpy (które stały się źródłem skażenia). Po części zgodzę się z Kingiem, że jest to jedna z najstraszniejszych rzeczy, jakie miałam okazję przeczytać. Strefa skażenia jest okropna, obrzydliwa i niesamowicie dobra. Byłam jednocześnie przerażona i zniesmaczona.

Rzadko sięgam po literaturę faktu, ale ta książka jest zdecydowanie godna polecenia. Dodatkowo motywuje mnie, by robić to częściej;). Jeśli szukacie czegoś, co zmusi Was do myślenia, uświadomi kilka rzeczy oraz nie lubicie długich naukowych opisów, Strefa skażenia jest zdecydowanie dla Was. Nie jest to lekka książka na jeden wieczór - trzeba od niej odpoczywać, ale nie przeszkadza mi to w wystawieniu wysokiej oceny. Zachęcam Was wszystkich do uświadamiania siebie i innych.

„Ebola jest ludzką katastrofą, potworem, groźnym pasożytem, nieświadomym, nieczułym twórcą ogromnego cierpienia, nieubłaganie rozwijającym się w ludzkim ciele.”

http://ksiazkowyswiat14.blogspot.no/2015/04/literatura-strefa-skazenia.html

Założę się, że do Was wszystkich dotarła wiadomość o epidemii eboli w Afryce w 2014 roku. Być może niektórzy z Was zastanawiali się co by było, gdyby ten tajemniczy wirus (o którym wiemy niewiele!) przedarł się do Europy. Sama jakoś nie szukałam wiadomości na ten temat, ale gdy dostałam propozycję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Omówmy się już na początku: piłka nożna mnie nie kręci. Nie wiem nawet co to spalony. Może w tym układzie nie było najlepszym pomysłem wzięcie się za tą książkę, ale wiecie co? Mocno zainteresowała mnie postać Roberta Enke.
Ronald Reng przedstawił nam jego karierę, wtaczając problemy z radzeniem sobie z presją otoczenia i jego myśleniem, że gdy nie jest w czymś najlepszy, to jest najgorszy. Enke cierpiał na depresję dwukrotnie: w 2003 oraz 2009, trzy lata po adopcji Leili (ich córka Lara umarła, gdy miała 2 lata)... Jego przyjaciel przedstawił jego historię w taki sposób, że przez kilka dobrych lat czytelnik ma wrażenie, że Robert sobie ułoży życie i wszystko będzie dobrze. Moi kochani, niestety nie ma tak dobrze. Nie myślę, że Robert Enke był słaby. Był bardziej podatny na zło świata niż inni ludzie i żył w swojej głowie, co jest najgorszą rzeczą, jaką człowiek może zrobić. Potwierdzone info.

„Wiedział, że jest chory. […] jego mózg nie był w stanie poradzić sobie ze stresem. Jego system nerwowy filtrował emocje i przepuszczał tylko te negatywne – strach, złość, rozpacz.”

Nie chcę wyjść w tym momencie na kogoś niewdzięcznego czy z kamiennym sercem, ale oczekiwałam książki o depresji. Zamiast tego dostaliśmy biografię Roberta Enke z opisami meczów, które dla takich osób jak ja mogą być bardzo męczące i aż proszą się o wyminięcie. Nie mówię, że to źle - biografia zadziałała nawet na plus.
Fani sportu będą wniebowzięci. Ja należę do osób, które o tym sportowcu nigdy wcześniej nie słyszały. Nie przeszkodziło mi to w rozkoszowaniu się lekturą pełną refleksji, bólu... Myślałam, że książka jest średnia, a gdy przeczytałam ostatnie zdanie, kompletnie się rozkleiłam i spojrzałam na to wszystko z nieco innej strony. Polecam wszystkim tolerującym opisy meczów i chcą dowiedzieć się nieco o kolejnej ofierze depresji, mimo obiecującej przyszłości na wyciągnięcie ręki.

„Śmierć osoby cierpiącej na depresję nigdy nie jest decyzją człowieka wolnego.”

Omówmy się już na początku: piłka nożna mnie nie kręci. Nie wiem nawet co to spalony. Może w tym układzie nie było najlepszym pomysłem wzięcie się za tą książkę, ale wiecie co? Mocno zainteresowała mnie postać Roberta Enke.
Ronald Reng przedstawił nam jego karierę, wtaczając problemy z radzeniem sobie z presją otoczenia i jego myśleniem, że gdy nie jest w czymś najlepszy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wiecie, debiut to pewne ryzyko, ale kiedyś musi do niego dojść, a może kolejne książki okażą się bestsellerami? Ahsan Ridha Hassan wzbudził we mnie sprzeczne emocje. Jest to obiecujące, ale daleko temu zbiorowi do ideału (na pewno nie jest godne porównywaniem do Gaimana). Nie jestem fanką horrorów (nieważne w jakim wydaniu) a co za tym idzie - nie potrafiłam się wczuć w klimat. Obawiam się, że może nie do końca zrozumiałam dzieło autora. Ale pozwólcie, że zacznę od początku.

Zbiór składa się z 5 opowiadań.
[WIEŻA] Młode małżeństwo dopiero co wprowadziło się do nowego domu. Michał zawsze marzył o zostaniu pisarzem i przychodzi jego czas na realizację tego. Wiecie, to wydawałoby się całkowicie normalnie gdyby nie fakt, że widzi w swoim ogrodzie wieżę. Pewnie też byście zwariowali na jego miejscu, prawda? To opowiadanie nie miało w sobie nic, co by mnie przyciągnęło. Niesamowicie irytowała mnie żona naszego bohatera i jej ojciec, ciągle porównujący Michała z kochankiem swojej córki, który wydaje się być jego wyobrażeniem idealnego zięcia. Autor jednak dostał ode mnie plusa za opisanie fragmentów z perspektywy kota (czasem nawet się uśmiechnęłam), dokładny opis wieży i wplecenie fragmentów pamiętnika Michała.
[POŻERANY 4.0] Głównym bohaterem tym razem jest nastolatek - 16-letni Mateusz (ale znajomi mówią na niego Oskar). Zostaje wciągnięty w niebezpieczną akcję zorganizowaną przez jego kumpli. Czy warto? Cóż, zdobędzie dzięki temu pieniądze, których akurat potrzebuje. Poza tym poznaje przez internet Sarę i się zakochuje. To opowiadanie jest nieco przewidywalne, jakby pisane dla typowej młodzieży. Ciekawe było dla mnie przedstawienie rodziców Mateusza jako perfekcjonistów, który ma nawet przydziały żywieniowe...
[ROBACZYWY KSIĘŻYC] Oliwer zapisuje się do klubu, w którym uczestniczy podejmują się zakładów i mają pokonać swoje słabości. Nikogo nie powinno zdziwić, że za niezrealizowanie tego czeka tą osobę kara. Eh, chyba najsłabsza część książki, przez którą ciężko przejść. Jedyne, co było tu ciekawe to zakończenie. Wydaje mi się, że nic takiego nie stracicie jeśli to pominiecie.
[DOPPELGANGER] Marek i Romek spotykają się po latach. Jeden jest biedny i ledwo wiąże koniec z końcem, a drugi cieszy się bogactwem. Jeden z nich dodatkowo przypomina Romana Polańskiego. Czy znany reżyser stał się dla mężczyzny fascynacją, czy obsesją prowadzącą do obłędu? To opowiadanie zaciekawiło mnie chyba najbardziej ze wszystkich, dwa ostatnie wydają się być najlepsze. Nie ma tu nie wiadomo jakich zwrotów akcji, ale wreszcie znajduję tu to, czego zabrakło w Robaczywym... - tego "czegoś" ;).
[SĄDNY DZIEŃ] Tak jak wspominałam, jest to jedne z najlepszych opowiadań w tym zbiorze. Andrzej jest satyrycznym rysownikiem. Budzi się w łóżku z obcą dziewczyną. Podobno ma być sędzią podczas rozprawy. Kogo będzie sądził? Czytaniu tutaj towarzyszy niesamowite napięcie. Uważam to za godne zakończenie zbioru.

AHSAN RIDHA HASSAN
Pochodzi z Bielska-Białej, skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim, na co dzień przedsiębiorca, założyciel Wydaje.pl - największego portalu typu self publishing w Polsce.

Od zawsze pasjonat czytania i pisania książek, na swoim koncie ma kilka nagród literackich, m.in. opowiadanie iMan zostało uznane opowiadaniem miesiąca na łamach popularnego serwisu fantastyka.pl. Inspiruje się prozą Kafki, Gombrowicza, Gaimana i Kundery. Pisze przeważnie w gatunkach new weird i groza. Mieszka w Krakowie.

Czas na podsumowanie. Tak jak wspomniałam, Wieża wzbudziła we mnie mieszane uczucia. O ile książkę czytało mi się całkiem szybko, nie było to spotkanie usłane różami i wizjami pozytywnej recenzji. Nie podobał mi się sposób w jaki pan Hassan podchodził do opisania wątków erotycznych. Ogólnie jak na debiut nie jest źle, jednak wątpię, bym kiedykolwiek jeszcze powróciła do tego autora. Polecam przede wszystkim dla fanów literatury grozy, którzy przy okazji szukają ambitnej pozycji.

Wiecie, debiut to pewne ryzyko, ale kiedyś musi do niego dojść, a może kolejne książki okażą się bestsellerami? Ahsan Ridha Hassan wzbudził we mnie sprzeczne emocje. Jest to obiecujące, ale daleko temu zbiorowi do ideału (na pewno nie jest godne porównywaniem do Gaimana). Nie jestem fanką horrorów (nieważne w jakim wydaniu) a co za tym idzie - nie potrafiłam się wczuć w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Odchodząc myślisz, że wszystko staje w miejscu. Że cały świat zamiera w oczekiwaniu twojego powrotu. Ale nic nie trwa bez ruchu.”

Ciekawiło Was kiedyś - szczególnie w dzieciństwie - jakby to było żyć ze zwierzętami? Mieszkać z nimi, spędzać z nimi czas, zrozumieć je, nauczyć się ich języka? Luke Warren - jeden z naszych bohaterów - jest badaczem wilków. Są dla niego jak rodzina, często woli spędzać czas z nimi. Kiedyś nawet wyjechał na dwa lata do Kanady, by im się przybliżyć. Ze swoją prawdziwą rodziną prawie nie ma kontaktu, odkąd żona wzięła z nim rozwód, syn wyjechał 6 lat temu bez zapowiedzi, a jego córka zaczęła dorastać.
Ta piękna relacja między nim a wilkami ma być wkrótce zerwana. Luke i jego córka Cara mają wypadek samochodowy, po którym wybudza się tylko Cara. Edward po 6 latach wraca do domu na prośbę matki i cała rodzina musi stanąć przed wieloma trudnymi decyzjami. Edward musi nadrobić też wiele rzeczy, Cara przebaczyć, była żona Luke'a nie stać się matką, która wybiera ulubione dziecko... Poza tym muszą zdecydować - czy dać ojcu odejść, czego prawdopodobnie by sobie życzył? Czy poczekać aż nastąpi poprawa, choć lekarze oceniają tą sytuację marnie? Przecież cuda się zdarzają, prawda? Cóż, moi drodzy, nie tak często.

Jodi Picoult mogłaby być moją dobrą przyjaciółką. Spotykam się z nią już po raz ósmy. Znam jej schematyczność, podział na bohaterów, to jak wszystko rozwija... Ale wiecie co? Odrzuciłam od niej tylko jedną książkę ze względu na tematykę wiary, której nie znoszę. Reszta była strzałem w dziesiątkę mojej ciekawości, by dotrzeć do końca i zapoznać się z daną historią.
Tym razem przedstawiła historię rodziny Warren, która ani trochę nie wpisuje się w schemat idealnej, amerykańskiej rodzinki. Było dobrze na ich sposób. Tata spędzał czas z wilkami, Edward pilnował księgowości jako 15-latek... Wyjechał jak miał 18 lat, bo podobno ojciec nie zaakceptował jego homoseksualizmu. A może był tego inny powód? W dniu wypadku Cara poszła na imprezę, gdzie trochę wypiła. Podobno się wystraszyła i zadzwoniła do ojca, by ją odebrał. Prawda jest taka, że gdyby zdecydowała się na wieczór w domu, za jakiś czas nie musiałaby walczyć o to, by utrzymać ojca przy życiu i dać mu szansę na wybudzenie się.

Jak zwykle autorka poruszyła wiele trudnych tematów, co znów bardzo mnie ucieszyło. Ta książka to istna mieszanka wybuchowa! Dostaniemy: niezrozumienie i nieporozumienie między rodzeństwem, wyniszczającą pasję Luke'a, wybór o życie człowieka, który prawdopodobnie przepadł na dobre, rozłam między dwie rodziny... Wisienką na tym torcie były wilki.

„Możesz wyrwać człowieka z lasu, ale lasu z człowieka ani rusz.”

JODI PICOULT
Studiowała nauki humanistyczne na Uniwersytecie Princeton i pedagogikę na Uniwersytecie Harvarda. W 2003 roku otrzymała nagrodę New England Book Award za całokształt twórczości. Jest autorką trzynastu powieści, m.in.: Bez mojej zgody, Zagubiona przeszłość, Świadectwo prawdy i Dzięsiąty krąg.
[...] Teraz - z trójką dzieci - przyznaje, że będąc sławną pisarką, tak naprawdę jest po prostu matką. "Trochę czasu zajęło mi znalezienie równowagi" - mówi. "Ale jestem lepszą matką, bo piszę... i lepszą pisarką, bo jako matka wiem, jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć dla ludzi, których kochamy." Jodi Picoult mieszka z rodziną w Hanoverze, New Hampshire.

Wydaje mi się, że jest to jedna z tych książek Picoult, które poruszają najcięższe tematy, ale najłatwiej byłoby przenieść się do tej rzeczywistości. Bo chyba łatwiej wyobrazić sobie siebie w roli wybierającego życie lub śmierć kogoś z rodziny, niż w roli skazanego o morderstwo czy osoby ze zespołem Aspergera, jak to u pani Picoult bywało.
Jak zwykle doceniam lekkość, z jaką autorka napisała tą książkę. Bohaterzy są niesamowicie dobrze zbudowani i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby nagle mieli wyjść z kart książki jako prawdziwie postacie. Najbardziej chyba spodobało mi się to, że nawet gdy Luke leżał nieprzytomny, to autorka dawała rozdziały o jego przeszłości tak, jakby był obecny, przez co mogliśmy go lepiej poznać. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat wilków, przemyśleć kilka spraw czy przeczytać kolejną, dobrą książkę Jodi Picoult - polecam z całego serca.

„Stałem się mostem pomiędzy światem ludzi i światem zwierząt. Pasowałem do obu i do żadnego nie należałem. Połowa mojego serca została z wilkami, połową mieszkałem z rodziną. Gdybyście nie wiedzieli: do życia potrzebne jest całe.”

„Odchodząc myślisz, że wszystko staje w miejscu. Że cały świat zamiera w oczekiwaniu twojego powrotu. Ale nic nie trwa bez ruchu.”

Ciekawiło Was kiedyś - szczególnie w dzieciństwie - jakby to było żyć ze zwierzętami? Mieszkać z nimi, spędzać z nimi czas, zrozumieć je, nauczyć się ich języka? Luke Warren - jeden z naszych bohaterów - jest badaczem wilków. Są dla niego jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Podróże są według mnie po prostu piękne. Tak samo określiłabym książkę Łukasza Orbitowskiego (z którym spotykam się pierwszy raz) i dodałabym, że jestem zafascynowana jego szczerością i tym, jak wszystko opisuje. Autor nie ma w zwyczaju koloryzacji tego, co zobaczył. I za to dostaje ogromnego plusa. Powiedzmy sobie szczerze od razu, że nie jestem fanką Afryki. Nie jest numerem 1 na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Nie rozmyślam o niej. Nie szukam ciekawostek. Może właśnie dlatego to, co zaprezentował Orbitowski, tak pozytywnie na mnie wpłynęło.

Kiedyś usłyszałam (chyba powiedziała to Beata Pawlikowska) że podróżować należy samemu. Nie troszczymy się o tą drugą osobę , nie myślimy o grupie, tylko przeżywamy wszystko sami... Autor zabrał ze sobą Agatę, która dzielnie wszystko znosiła.

ŁUKASZ ORBITOWSKI
Rocznik 1977. Redaktor, publicysta, przede wszystkim zaś popularny pisarz. Na obszarze fantastyki debiutował w roku 2001 [...]. Pisze przede wszystkim współczesne horrory, nierzadko dziejące się na ulicach i osiedlach Krakowa. Opisy szarej codzienności sąsiadują w nich z magicznymi, często przerażającymi przygodami. Dostrzeżony także poza obszarem fantastyki, czego dowodem jest związanie się z Wydawnictwem Literackim.

Jeśli lubicie ludzi, którzy nie upiększają rzeczywistości, sięgnijcie koniecznie po Zapiski nosorożca. Moja podróż po drogach, bezdrożach i legendach Afryki. Chyba największym atutem tej książki jest to, że rozdziały są krótkie. Pan Orbitowski chyba nie lubi męczyć swoich czytelników. W każdym razie, polecam. Nie tylko dla fanów podróży.

Podróże są według mnie po prostu piękne. Tak samo określiłabym książkę Łukasza Orbitowskiego (z którym spotykam się pierwszy raz) i dodałabym, że jestem zafascynowana jego szczerością i tym, jak wszystko opisuje. Autor nie ma w zwyczaju koloryzacji tego, co zobaczył. I za to dostaje ogromnego plusa. Powiedzmy sobie szczerze od razu, że nie jestem fanką Afryki. Nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie jestem fanką Eltona Johna. Jego piosenki nie trafiają w mój gust muzyczny. Gdy dostałam propozycję zrecenzowania tej książki, na początku nie byłam przekonana, ale to przeczytaniu opisu muzyk zwyczajnie zainteresował mnie jako osoba. Możecie o tym nie wiedzieć, ale jestem jedną z tych osób, które wierzą, że jeszcze istnieją dobrzy, uczciwi i bezinteresowni ludzie.

Poruszany temat w książce do najłatwiejszych nie należy. Ciągle na świecie ludzie mają przerażone miny gdy dowiadują się, że ktoś z ich okolicy choruje na AIDS... Na pewno wygląda to teraz lepiej niż wtedy gdy umierał Ryan - przyjaciel muzyka, ale dalej jest pełno uprzedzeń. Na początku uważano, że AIDS to choroba gejów, narkomanów, prostytutek. Wspomniany przed chwilą przeze mnie chłopiec zaraził się podczas leczenia hemofilii, stając się symbolem leczenia z dziecięcym AIDS.

„Miłość jest lekarstwem” to historia angażowania się Eltona Johna w walkę z tą chorobą i wydaje mi się, że ogólne uświadamianie ludzi. Niedługo po śmierci Freddiego Mercury - w 1992 roku - zaczęła działać fundacja ELTON JOHN AIDS FOUNDATION (EJAF).

Nie wystawiłam tej książce oceny... Bo wydaje mi się, że nie powinnam. Ona ma służyć czemuś innemu. Uświadomiła mnie, dała mi pewnego rodzaju ostrzeżenie i informacje, które powinien znać każdy człowiek na świecie. W Polsce nie mówi się tyle o AIDS, ale w szkołach jest to na szczęście poruszane. Podsumowując: naprawdę nie wiem co myśleć o tej książce. Polecam przede wszystkich dla osób zainteresowanych tymi tematami.

Nie jestem fanką Eltona Johna. Jego piosenki nie trafiają w mój gust muzyczny. Gdy dostałam propozycję zrecenzowania tej książki, na początku nie byłam przekonana, ale to przeczytaniu opisu muzyk zwyczajnie zainteresował mnie jako osoba. Możecie o tym nie wiedzieć, ale jestem jedną z tych osób, które wierzą, że jeszcze istnieją dobrzy, uczciwi i bezinteresowni ludzie....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Lekko Stronniczy - jeszcze więcej Włodek Markowicz, Karol Paciorek
Ocena 6,9
Lekko Stronnic... Włodek Markowicz, K...

Na półkach: , ,

http://ksiazkowyswiat14.blogspot.com/2014/12/144-ls-jeszcze-wiecej-kpaciorek.html

„Bez pasji człowiek umiera. Mówię zupełnie serio. Nawet jeśli oddycha, pracuje, jeździ na wakacje, spotyka się ze znajomymi to bez czegoś, co odrywa go od teraźniejszości i zajmuje myśli coś w środku usycha.”

Lekko stronniczych oglądam od dawna. Nadrabiałam pierwsze odcinki, ale pamiętam "dzieeeeeń dobry" Włodka, panie Kasie, grupę na FB na dziś... Jak zareagowałam na książkę? Nie, nie było czegoś w stylu: BUUU, SPRZEDALI SIĘ! Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona i chciałam ją mieć. Niestety nie miałam jej ani nie mogłam być w Katowicach gdy podpisywali książki, co jest bardzo smutne.

Karol i Włodek to mieszanka wybuchowa, kocham ich od zawsze. Jak poradzili sobie z napisaniem książki? Czy mi się spodobało? ZAPRASZAM.

Nie wiedziałam o wcześniejszej działalności Włodka, więc kilka razy mnie zaskoczyli. Program zakończą 26 grudnia 2014 roku (czyli za... 17 dni ;-;) i sama nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony okej, tysiąc odcinków - taki był cel i nie ma sensu dalej to ciągnąć. Z drugiej jednak godzina 18 zacznie być pusta. Chyba będę oglądała stare odcinki teraz o tej porze...

Podczas czytania wyobrażałam sobie chłopaków osobno, jeden przysłuchuje się drugiego przez ścianę. A ich rozmowy? Wyobrażanie min, tonów, uśmiechów, gestykulacji. Chyba jestem uzależniona. Chyba jestem LEKKO STRONNICZA.

Nie chcę za dużo zdradzać, by nie zepsuć zabawy. Polecam dla tych, którzy mają minimalne pojęcie o LS'ie i chcą sięgnąć po tę książkę. Jednak Ci, którzy są zdeklarowanymi, w 100% fanami Karola i Włodka... Powiem Wam coś. Musicie to mieć. Po prostu musicie. LS. Jeszcze więcej jest idealnym podsumowaniem ich działalności. Osobiście uznałam to za dłuższy, podsumowujący, informacyjny odcinek z bonusami. Idealny prezent na święta dla każdego fana.

http://ksiazkowyswiat14.blogspot.com/2014/12/144-ls-jeszcze-wiecej-kpaciorek.html

„Bez pasji człowiek umiera. Mówię zupełnie serio. Nawet jeśli oddycha, pracuje, jeździ na wakacje, spotyka się ze znajomymi to bez czegoś, co odrywa go od teraźniejszości i zajmuje myśli coś w środku usycha.”

Lekko stronniczych oglądam od dawna. Nadrabiałam pierwsze odcinki, ale pamiętam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Nie tylko nie uda nam się rozwiązać tej sprawy, ale też z jej powodu zginie więcej ludzi, a po nowych zabójstwach też go nie złapiemy, bo gość jest po prostu zbyt dobry. A ty, detektywie, zwyczajnie znalazłeś nowojorski adres samego Szatana, który teraz przeprowadził się gdzie indziej.”

Wyobraź sobie: praca w nowojorskiej policji, zwyczajna noc, zwyczajne kolejne wezwanie. Jednak chwilę później oglądasz mózg swojego partnera na ścianie. Oczywiście to nie koniec - odkrywasz dużą kolekcję broni w mieszkaniu 3A. Okazuje się, że każda z nich jest inna, dodatkowo z każdej zabito jedną osobę. Przez brak dowodów umorzono sprawy. Zgadnij, kto musi się tym zająć? Tak, Ty.

Jak sprawa się rozwiąże? Kim jest zabójca?
Czy kolekcja broni ułoży się w jakiś przemyślany wzór?

JOHN TALLOW to główny bohater - jest człowiekiem, który raczej unika ludzi. Ciekawe jest to, że poznajemy historię z perspektywy i Tallowa, i łowcy. Osobiście ten pierwszy jest mi obojętny, natomiast łowca mnie zaintrygował. Nie mogłam się doczekać aż dowiem się jak się rozwiąże sprawa.

Wcześniej nie miałam pojęcia o istnieniu autora, co mnie zdziwiło gdy troszkę o nim poczytałam.

Warren Ellis brytyjski autor, scenarzysta komiksowy i telewizyjny oraz pisarz. Znany głównie z podnoszenia w swoich pracach zagadnień społecznych, w tym często tzw. trudnej tematyki, związanej z humanizmem, wiarą i technologią. Znany m.in. z pracy przy takich seriach i komiksach jak X-Men, Daredevil, Civil War, Wolverine, The Authority i Planetary. Największą popularność przyniosła mu praca nad takimi seriami jak Transmetropolitan i Hellblazer.

Jeśli ktoś wcześniej nie czytał kryminałów/thrillerów, nie powinien zaczynać od Wzorca zbrodni. Chodzi o to, by na początku nie podwyższyć sobie aż tak poprzeczki. Przez nią przy następnych kryminałach mogą nie być aż takie zadowolone. Jego lekki styl pisania połączony z ilością przekleństw i czarnego humoru wydaje się być połączeniem idealnym. Książkę czyta się szybko, bez większych problemów. Moim zdaniem przyjemna lektura, lecz na kilka wieczorów mimo swojej objętości - co za dużo dreszczyku to niezdrowo. :P

„Nie tylko nie uda nam się rozwiązać tej sprawy, ale też z jej powodu zginie więcej ludzi, a po nowych zabójstwach też go nie złapiemy, bo gość jest po prostu zbyt dobry. A ty, detektywie, zwyczajnie znalazłeś nowojorski adres samego Szatana, który teraz przeprowadził się gdzie indziej.”

Wyobraź sobie: praca w nowojorskiej policji, zwyczajna noc, zwyczajne kolejne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Nienawiść to karanie samego siebie.”

Ludzie najczęściej nie wierzą w debiuty. Przyjął się taki stereotyp, że jeśli jest to pierwsza wydana książka, nie będzie za dobra, nie powali nas na kolana i w ogóle ble. Porzućmy to, bo pani Corasanti w tym przypadku dała radę, i to bardzo.

Ahmad jest młodym Palestyńczykiem, który musi żyć ze świadomością, że jest wojna. Każdy może stracić dom, pracę, rodzinę, życie. W jego dwunaste urodziny dużo się zmienia - niekoniecznie na lepsze. Rodzina, do której należy, traci zbyt wiele w tak krótkim czasie... Jak teraz będzie?

Nigdy nie słyszałam o tej autorce. Po raz pierwszy spotkałam się z nazwiskiem tej pani przy postach związanych z Drzewem migdałowym. Od początku miałam ochotę po nią sięgnąć, ponieważ pokazuje jakąś inną perspektywę. Później przypadkowo natrafiłam na informację, że ta książka jest debiutem pani Corasanti. Ale co z tego? Nie przeszkadza mi to ani trochę.

Powracając do zmian w rodzinie Ahmada - jego siostra umiera, staje się głową rodziny z powodu trafienia ojca do więzienia, wojsko konfiskuje dom - dla nich są bandą terrorystów. Więcej nie chcę zdradzać, by nie psuć Wam zabawy podczas czytania. W każdym razie, powinniście wiedzieć jedną rzecz - zachęcam do przeczytania tej książki.

MICHELLE COHEN CORASANTI
Urodzona w USA w 1966 roku, w konserwatywnej rodzinie żydowskiej, jest absolwentką studiów bliskowschodnich na uniwersytetach w Jerozolimie i Harvardzie. Prawniczka specjalizująca się w prawie międzynarodowym i prawach człowieka. Mieszkała we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Egipcie i Izraelu. "Drzewo migdałowe" z 2012 roku to jej pisarski debiut.

„Nie możesz cofnąć czasu i zacząć wszystkiego od nowa, ale możesz od tej chwili tworzyć nowe zakończenie.”

Krótko podsumowując - nie jest to lekka historia. Zdarzają się takie opowieści, które trzeba rozdzielać na części i tak jest właśnie przy Drzewie migdałowym. Nie odczuwać, że jest to debiut, za co autorka od razu dostała u mnie plusa. Niesie za sobą niesamowite przesłanie, a to najbardziej lubię. Polecam!

„[...] tylko będąc gotowym na porażkę, można osiągnąć coś wielkiego.”

„Nienawiść to karanie samego siebie.”

Ludzie najczęściej nie wierzą w debiuty. Przyjął się taki stereotyp, że jeśli jest to pierwsza wydana książka, nie będzie za dobra, nie powali nas na kolana i w ogóle ble. Porzućmy to, bo pani Corasanti w tym przypadku dała radę, i to bardzo.

Ahmad jest młodym Palestyńczykiem, który musi żyć ze świadomością, że jest wojna. Każdy może...

więcej Pokaż mimo to