-
ArtykułyCzytamy w weekend. 20 września 2024LubimyCzytać276
-
Artykuły„Niektórzy chcą postępować właściwie, a inni nie” – rozmowa z autorką powieści „Prawda czy wyzwanie”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Śnieżka musi umrzeć“ Nele NeuhausLubimyCzytać15
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Rzeczy niezbędne” z Katarzyną Warnke i Dagmarą DomińczykLubimyCzytać5
Biblioteczka
2020-03-29
2019-08-31
2018-02-16
2017-05-04
2017-03-12
2017-02-18
2016-12-23
2016-05-23
2016-02-22
2015-12-23
2015-10-02
2015-03-07
2014-07-22
2014-07-16
2013-10-10
2013-03-25
Georges Joseph Christian Simenon to belgijski pisarz tworzący w języku francuskim, w szerszych kręgach literackich kojarzony za sprawą powieści detektywistycznych z komisarzem Maigret w roli głównej, które płodził z zadziwiającą szybkością oraz regularnością. W sumie Simenon napisał aż 75 powieści oraz 28 opowiadań o dzielnym detektywie, a cały jego dorobek literacki przekracza imponującą liczbę 450 powieści oraz opowiadań. Łączny nakład jego dzieł to ponad 550 mln sztuk. Liczby te robią wrażenie. Wielu śmiertelników nie jest w stanie przeczytać takiego ogromu książek w przeciągu całego swojego żywota, a wydanie kilku powieści jest dla całej rzeszy literatów szczytem możliwości. Mimo tego imponującego dorobku, Simenon nie cieszył się zbytnim poważaniem francuskich profesorów literatury. Wydaje się jednak, że Belg miał również spory udział w tym jawnym ignorowaniu jego twórczości. Jako samouk, Simenon kreował się na antyintelektualistę, który za nic ma sobie krytykę innych, wykazując lekceważenie i zaczepność wobec literaturoznawców. Ci nie pozostawali dłużni i w rezultacie Simenon uchodził raczej za twórcę tanich kryminałów niż za pełnoprawnego pisarza. Na szczęście solidna literatura cechuje się tym, że sama świetnie potrafi się bronić i prędzej czy później czytelnik odda jej należną cześć. Nie inaczej było w przypadku dzieł Simenona i jego Wdowy Couderc, powieści psychologicznej wydanej w 1942 roku, a zekranizowanej w 1971 roku. Do dzisiaj książka cieszy się ogromną popularnością. Polski czytelnik może zapoznać się z nią dzięki wydawnictwu WAB i jego serii Nowy Kanon, która to kolekcja skupia się na utworach pisarzy na świecie cenionych, a w Polsce raczej niepublikowanych.
Wdowa Couderc to krótka i dramatyczna opowieść o dwójce diametralnie różniących się od siebie ludzi, których połączyło osobliwe uczucie. Tati Couderc, tytułowa wdowa, pracowita i harda kobieta utrzymuje gospodarstwo na francuskiej prowincji. Życie upływa jej na ciężkiej fizycznej pracy, doglądaniu przygłuchawego i nieco upośledzonego umysłowo teścia, z którym sporadycznie dzieli sypialnię oraz zaciekłej walce o majątek z dwójką sióstr swojego męża nieboszczyka. Tati jest bardzo energiczna, przy tym dość złośliwa oraz długo chowająca w sercu urazę. Do tego piekielnie uparta, ale skłonna do czułości, o czym może świadczyć choćby nieodwzajemniona miłość do marnotrawnego syna, którego egzystencja toczy się głównie między więzieniem oraz Legią Cudzoziemską i próbami wyłudzania pieniędzy od rodzicielki. Pewnego dnia, Tati wybiera się do miasta. W autobusie jej wzrok przyciąga młodzieniec. Tajemniczy człowiek z nieogolonymi policzkami, niewidzącym spojrzeniem, noszący szary garnitur, po którym znać ślady dawnej elegancji, również zwraca uwagę na starszą kobietę. Szybkie, wzrokowe porozumienie i po sprawie. Los splótł ze sobą ścieżki kolejnej dwójki ludzi. Jean Passerat-Monnoyeur, syn bogatego właściciela gorzelni, który właśnie opuścił mury więzienia pod wpływem impulsu wysiada z autobusu, dobiega do samotnej kobiety i ofiaruje jej pomoc. Wdowa przyjmuje ją i wkrótce potem proponuje chłopcu pracę parobka w swoim gospodarstwie. Niemal natychmiast 45-letnia kobieta oraz 20-paroletni mężczyzna zostają kochankami. Tati oraz Jean rozpoczynają wspólne życie, chociaż zdaje się, że dzieli ich prawie wszystko. Ona, mimo, że dojrzała to wciąż żywa i energiczna, pełna werwy i zapału, wyraźnie wiedząca, czego chce. On, który dopiero zakosztował uroków życia, wypalony, skryty i małomówny. Człowiek bez przeszłości, nieskrępowany, pozornie wolny, którego egzystencja zdaje się nie mieć wyraźnego celu.
Akcja powieści rozwija się leniwie. Narracja jest niespieszna i oszczędna, podobnie jak ruchy człowieka w trakcie upału. Każdy gest jest dokładnie przemyślany, bowiem nie ma co marnować energii. Autor zapoznaje nas z historiami dwojga ludzi, a w tle rozgrywają się aktualne wydarzenia, które skupiają się wokół gospodarstwa, zarządzanego przez Tati. Trzyma ona przy sobie swojego teścia, ponieważ to on jest właścicielem majątku. Prawo do domu roszczą sobie także siostry zmarłego męża Tati, które za wszelką cenę próbują wyrwać swojego ojca spod wpływu pani Couderc. Jean nie miesza się w rodzinne spory, jest tylko biernym świadkiem prowadzonego konfliktu. Od tego, po której stronie leży racja, zdecydowanie bardziej interesuje go młodziutka Félicie, córka jednej ze szwagierek Tati.
To właśnie Jean oraz ewoluująca, zmienna relacja łącząca go z Tati są w głównej mierze tematem książki. W kolejnych rozdziałach poznajemy burzliwą przeszłość Jeana, który zaczyna jawić się jako typowa młoda latorośl bogatego człowieka, pozbawiona matczynych uczuć. Ojciec był w stanie zapewnić mu wyłącznie pieniądze, które w pewnym sensie stają się przyczyną zguby. Jean prowadził standardowe życie złotej młodzieży. Imprezy, alkohol, używki, kobiety. Nieco silniejszy związek z jedną z przedstawicielek płci pięknej, oparty głównie na kosztownych prezentach oraz zaborczości, doprowadza Jeana do popełnienia zbrodni. Młodzieniec trafia za kratki, przez chwilę grozi mu nawet kara śmierci, ale szczęśliwie udaje mu się wywinąć spod topora. Jean wypada jednak ze społecznego nawiasu. Zrywa kontakty z rodziną, z dawnymi znajomymi. Zrywa z dotychczasowym życiem, które prowadził. Nie wiąże go nic, do niczego nie przywiązuje większej wagi. Staje się parodią wolnego ptaka, uwięzionego w klatce własnej bezsilności i niemocy. Jean nie potrafi nadać swemu życiu nawet krztyny sensu. I tutaj z pomocą przychodzi mu Tati, traktująca młodego parobka niczym naczynie, które można w dowolny sposób zapełnić.
Jean jest niczym elektron, dającym się z łatwością przyciągnąć przez potężne jądro atomu, którym jest Tati. Początkowo wdowa opiekuje się młodzieńcem niczym dzieckiem. Zleca mu zajęcia, przerzuca na niego kolejne domowe obowiązki, poucza jak postępować z inwentarzem, pokazuje jak zajmować się uprawą. Jean bezwiednie wciela się w rolę narzędzia, które wdowa Coudrec wykorzystuje zarówno do pracy fizycznej jak i zaspokajania seksualnych potrzeb. Przez chwilę może się wydawać, że Jean dzięki ciężkiej fizycznemu wysiłkowi, kontaktom z Tati, opartym na nieskrępowanym popędzenie seksualnym zabarwionym co nie co uczuciem, przechodzi rodzaj terapii, która wreszcie nauczyłaby go doceniać uroków prowadzonej egzystencji. Z czasem jednak Jean jak każde dziecko zaczyna dojrzewać, tyle, że, co naturalne, w jego przypadku proces ten zachodzi w znacznie szybszy sposób. Jak każda pociecha Jean stopniowo uwalnia się spod wpływu swojej rodzicielki, która nie stanowi już dla niego centrum Wszechświata. Swoją niezależność najprościej jest zamanifestować, czy raczej udowodnić samemu sobie poprzez kontakty z inną kobietą. Jean przerzuca zatem swoje zainteresowanie na Félicie, cały czas zamieszkując i kochając się z Tati. Nad majątkiem wyraźnie gęstnieje seksualne napięcie, a stosunki Jeana i Tati toną w oparach zazdrości. Na domiar złego o Jeana coraz zacieklej zaczyna dopominać się przeszłość, z którą nie można przecież definitywnie zerwać.
Wdowa Couderc, to w moim odczucie rewelacyjna lektura. Przesycona sporą dawką realizmu oraz pesymizmu jest smutną powieścią o przeznaczeniu, którego nie da się uniknąć. To historia, którą można odczytać jako głębokie przekonanie, że walka jednostki z fatum jest z góry skazana na niepowodzenie, a determinizm wypełnia całą ludzką egzystencję. Simenon zdaje się oświadczać, że o przyszłych losach człowieka decyduje jego przeszłość, środowisko, wychowanie, etc. i nie ma praktycznie jednostek na tyle silnych, które z tym ogromnym bagażem, kierującym nas w jednym celu, potrafiłyby sobie poradzić. Wisienką na torcie są kreacje psychologiczne bohaterów, którzy wchodzą ze sobą we wszelakie interakcje. Oczywiście najwięcej czytelniczej uwagi przyciąga Jean, którego pobyt na wsi jest swoistą parodią ekspiacji. Młody człowiek, nawet z perspektywy czasu, który upłynął, nie jest w stanie odczuć skruchy za zbrodnię, którą popełnił i w dalszym ciągu zdaje się poszukiwać rozwiązań ostatecznych.
Książka, która ukazała się na łamach wydawnictwa WAB zasługuje na dodatkową uwagę z racji na znakomitą przedmowę autorstwa Paula Theroux, popularnego publicysty, który oprócz ciekawej interpretacji utworu, zaserwował również wiele interesujących faktów z niezwykłego życia Georges’a Simenona.
Georges Joseph Christian Simenon to belgijski pisarz tworzący w języku francuskim, w szerszych kręgach literackich kojarzony za sprawą powieści detektywistycznych z komisarzem Maigret w roli głównej, które płodził z zadziwiającą szybkością oraz regularnością. W sumie Simenon napisał aż 75 powieści oraz 28 opowiadań o dzielnym detektywie, a cały jego dorobek literacki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-03-24
2015-01-21
Zasada nieoznaczoności Heisenberga mówi, że istnieją pewne pary powiązanych ze sobą wielkości, których nie da się zmierzyć symultanicznie z dowolną dokładnością. Dla przykładu nie jest możliwe wyznaczenie precyzyjnego położenia elektronu przy równoczesnym podaniu jego dokładnego pędu. Dzieje się tak ponieważ starając się określić, gdzie znajduje się elektron, przy użyciu odpowiedniego narzędzia pomiarowego, np. mikroskopu, jednocześnie oddziałujemy na badany obiekt. Zwiększając moc, czyli zdolność rozdzielczą naszego mikroskopu, posługujemy się światłem o coraz mniejszej długości fali, co powoduje silniejsze zderzanie fotonów z elektronami (tzw. efekt Comptona), w rezultacie czego następuje większe zaburzenie ruchu elektronów – pęd interesującego nas elektronu ulega więc zmianie. Okazuje się, że reguła ta stworzona przez niemieckiego uczonego Wernera Heisenberga na potrzeby fizyki kwantowej może znaleźć zastosowanie również w dziedzinie studiów nad ludzką psychiką. Do takich refleksji udało mi się dojść po lekturze książki "Paryski ekspres" autorstwa Georges’a Simenona.
Georges Simenon to jeden z najpopularniejszych pisarzy belgijskich, który stworzył wszystkie swoje dzieła w języka francuskim. Nie do końca ceniony przez krytykę za życia, które przypadło w latach 1903 – 1989, obecnie uchodzi za swoisty symbol literatury. Największy rozgłos przyniosły Simenonowi książki o komisarzu Maigret, nieustraszonym śledczym, rozwiązującym kolejne kryminalne zagadki. Stanowią one filar popularności autora. Ale za pozycje świadczące o wielkości Simenona, w których objawia on pełnię swojego pisarskiego talentu, uchodzą jego powieści psychologiczno-obyczajowe, do których zalicza się znana mi już "Wdowa Couderc" oraz omawiany "Paryski ekspres". Sięgając po tę formę literacką Simenon brał na warsztat człowieka, postrzeganego jako jednostkę egzystującą w ogromnym, ale ślepym i niemym społeczeństwie, rozbierając go na części pierwsze, starając się dociec jego natury. Na przykładzie "Wdowy Couderc" oraz "Paryskiego ekspresu" można przy tym zauważyć tendencję do korzystania z mocno eksploatowanego przez autora gatunku, jakim jest powieść kryminalna. Simenon chętnie sięga po kreacje morderców, starając się zgłębić ich psychologię, szczegółowo przedstawić okoliczności, w jakich wstąpili na drogę zbrodni oraz precyzyjnie odtworzyć przemiany, zachodzące w ich psychice po dokonaniu czynów ostatecznych i nieodwracalnych, które raz na zawsze zmieniają, a przez to determinują całe ich życie.
Głównym bohaterem "Paryskiego ekspresu" jest Kees Popinga, niespełna czterdziestoletni Holender, mieszkaniec Groningen, przykładny mąż oraz troskliwy ojciec dwójki dorastających dzieci. Pan Popinga, przynajmniej na początku powieści, może uchodzić za wzór cnót wszelakich. Szerokim łukiem omija bary oraz szynki, w których serwowany jest alkohol, dzielnie przeciwstawia się fizycznym żądzom i to na tyle skutecznie, że nigdy nie zaszedł do domu publicznego, by rozkoszować się ciałem obcej kobiety. Ponadto w firmie Juliusa de Costera zarabia całkiem pokaźne kwoty, które pozwalają mu otoczyć troskliwą opieką swoją najbliższą rodzinę. Pan Popinga mieszka w luksusowej dzielnicy, w której posiada ogromną willę. Na utrzymaniu ma również służbę, jest członkiem klubu szachowego, w którym regularnie spotyka całą śmietankę towarzyską zacnego miasteczka. Spędza wieczory w cieple domowego ogniska, paląc kosztowne cygara, prowadząc błahe konwersacje z panią Popinga, doglądając nauki swoich pociech. Wydaje się, że nic nie jest w stanie zmącić spokoju, który w życiu pana Popingi gości już od 16 długich lat.
Tymczasem, niespodzianie nadciąga chłodny, zimowy wieczór, który diametralnie zmienia losy tego ustatkowanego dżentelmena. Dość powiedzieć, że na skutek kilku słów swojego pracodawcy, Juliusa de Costera młodszego, główny bohater zrywa ze swoim dotychczasowym życiem, popełnia zbrodnię i pierwszym napotkanym nocnym pociągiem udaje się do Paryża. Czytelnik towarzyszy panu Popindze w onirycznych, grudniowo-styczniowych wędrówkach paryskimi ulicami, wśród których stara się on skryć przed ścigającą go policją.
Georges Simenon w książce "Paryski ekspres" pokusił się o stworzenie swoistego studium człowieka, który zostaje doprowadzony do granic ostateczności i które to granice decyduje się w końcu przekroczyć. Popinga pod wpływem jednego impulsu staje się osobnikiem nie związanym z nikim, ani z niczym, z żadną ideą, przedmiotem, miejscem. Zaczyna on prowadzić samotną walkę, zarówno z poszukującymi go organami sprawiedliwości, z prasą, która pisze o nim różne, często mającego niewiele wspólnego z prawdą, artykuły, czy z psychiatrami, starającymi się dociec motywów jego postępowania. Pan Popinga nie kieruje się przy tym żadnym wzniosłym celem. Jego działania są doraźne, wynikają z potrzeby chwili, są konsekwencją stanów poprzednich, determinujących ściśle kolejne posunięcia. Pan Popinga kluczy, krąży, rozgrywa wielką partię na ulicznej szachownicy Paryża, której stawką jest możliwość ucieczki przed nużącą przeszłością.
Popinga w pewnym sensie przypomina bohatera powieści Amosa Oza pt. "Spokój doskonały". Holendra, podobnie jak i mieszkańca żydowskiego kibucu trapi uczucie niepokoju, chęci działania, przejawiającego się w zerwaniu całej pajęczyny codzienności, która coraz ciaśniej oplata jego osobę. W obu przypadkach rutyna okazuje się męcząca, przytłaczająca, dosłownie dusi i tłamsi ona obu mężczyzn. W walce z nią pomaga panu Popindze szef, za sprawą którego w jednej chwili oddaje się niewypowiedzianemu jak dotąd marzeniu, by kompletnie odmienić swoją egzystencję, stać się kimś zupełnie innym. Ale kim?
Dotychczasowy pan Popinga wypalił się do cna. Z roli jaką przyszło mu zagrać, porządnego i honorowego pracownika, wzorowego męża, kochającego tatuśka, nie da się już absolutnie nic wycisnąć. Naczynie mające kształt i postać pana Popingi przepełniło się miałką treścią, której kolejne porcje zaczęły się wylewać. Bohater wyrusza zatem w swoistą wędrówkę, która być może jest poszukiwaniem nowej formy, w jaką ten mógłby się wcielić. Ale póki co, pan Popinga stanowi wyłącznie bezładną mieszaninę cząsteczek, która nie ma stałego kształtu, a którą targa prawdziwa burza sprzecznych emocji. Swoistym symbolem zerwania z wcześniejszym życiem jest nocny ekspres, do którego zresztą bohater od zawsze miał pociąg. Spowity cieniem skład z przedziałami, skrywającymi ludzi, sunących gdzieś w gęsty mrok razem ze swoimi sekretami i tajemnicami jest swoistym uosobieniem wolności, do której powinien zabrać również pana Popingę. Tymczasem okazuje się, że bohater oswobadzając się z pęt jednego schematu, wpada w następny. Z porządnego obywatela, szanowanego człowieka, umęczonego codziennym życiem staje się "zboczeńcem z Amsterdamu", na którego poluje cała francuska policja. Jednocześnie media chętnie ferują wyroki na temat jego stanu psychicznego na podstawie kilku zdawkowych informacji, do których udało im się dotrzeć, przypinając mu łatkę paranoika oraz maniaka.
Poznając przypadek pana Popingi, widać wyraźnie, że każdy, nawet na pozór najzwyklejszy i najpospolitszy człowiek stanowi uosobienie ogromnej tajemnicy. Otoczenie, które podobnie jak i on sam nie jest w stanie jej zgłębić, posługuje się uproszczeniami oraz schematami, mającymi w racjonalny sposób wyjaśnić dane zachowania. A kiedy wyczerpują się już wszelkie możliwości logicznej interpretacji postępowania danego osobnika, ochoczo sięga się po ostateczne wyjście, czyli uznanie go za człowieka chorego psychicznie. Simenon w ciekawy sposób uzmysławia czytelnikowi, że ów sekret, który skrywa w sobie pojedynczy ludzki osobnik nie jest możliwy do całkowitego i zupełnego rozwikłania. Z jednej strony podmiot rozważań, czyli człowiek, nie może wyjść poza ramy samego siebie, czyli niejako wyzbyć się własnej osobowości, by z odpowiedniej perspektywy spojrzeć na własne działania, tak by możliwa była jak najprecyzyjniejsza i możliwie bezstronna ich analiza. Człowiek, badając samego siebie, zawsze skażony będzie uczuciami, żywionymi względem własnej osoby w znacznie większym stopniu niż postronny obserwator. Z drugiej zaś strony, jedynie ów podmiot badań posiada odpowiedni zapas wiedzy na temat własnych uczuć, odczuć, bodźców, czy to w postaci samoświadomości, czy zdolności do autoanalizy. Postronny obserwator nigdy nie pozna całej gamy uczuć danego człowieka, tak, by wyczerpująco wypowiedzieć na temat jego psychiki, motywacji, etc. Natura ludzka jest więc niczym natura elektronu, której zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga nie jesteśmy w stanie w pełni określić. Do jej pełnego poznania konieczna byłaby odpowiednia perspektywa oraz całkowita znajomość odczuć badanej osoby – jest to zatem para wielkości, których nie możemy jednocześnie osiągnąć z największą możliwą dokładnością.
Książka "Paryski ekspres" to w moim odczuciu znakomita lektura. Autor umiejętnie posłużył się pewnymi elementami, charakterystycznymi dla powieści kryminalnej, takimi jak zbrodnia, ofiara, czy zabójca wraz z drepczącym mu po palcach komisarzem, których użył do stworzenia znakomitej powieści psychologicznej. Książka nie jest natomiast klasycznym kryminałem, bowiem winny jest znany czytelnikowi od momentu popełnienia przestępstwa. Zamiast sztampowej zgadywanki, typu kto zabił, Simenon postawił na głęboką analizę uczuć mordercy, starając się możliwie jak najlepiej przedstawić meandry jego psychiki. Uważam, że swoisty eksperyment literacki, którego dopuścił się Belg w pełni się udał. Zapraszam zatem do wspólnej podróży Paryskim ekspresem. Zapewniam, że wyprawa będzie ciekawa oraz satysfakcjonująca.
Zasada nieoznaczoności Heisenberga mówi, że istnieją pewne pary powiązanych ze sobą wielkości, których nie da się zmierzyć symultanicznie z dowolną dokładnością. Dla przykładu nie jest możliwe wyznaczenie precyzyjnego położenia elektronu przy równoczesnym podaniu jego dokładnego pędu. Dzieje się tak ponieważ starając się określić, gdzie znajduje się elektron, przy użyciu...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to