-
Artykuły10 gorących książkowych premier tego tygodnia. Co warto przeczytać?LubimyCzytać1
-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać392
Biblioteczka
2014-02-16
2014-01-05
2013-08-05
2013-08-18
2013-06-11
2012-11-03
Dzień, w którym umilkły głosy. To jednocześnie dzień, w którym współautor (i wielu jemu podobnych) zadaje sobie pytanie, czy bez wspomnianych głosów - z którymi notabene walczył przez 32 lata swego (zwłaszcza młodzieńczego) życia - potrafi w ogóle istnieć. Okazuje się że t a k, chociaż wcale nietrudno zrozumieć wątpliwości cierpiących. Mimo iż głosy w absolutnie żadnym momencie życia nie namawiały ich do dobrego, była to - nie oszukujmy się - integralna część ich istnienia. Ken Steele obrazowo opisuje sytuacje, gdy po tytułowym "wyciszeniu" wszelkie odgłosy dochodzące wokół stały się nie do zniesienia. Gwizdek gotującej się wody w czajniku, ptaki śpiewające za oknem, głos wychodzący z radia - wszystko to, niezmącane dotychczasowymi szeptami nakazującymi mu popełnienie samobójstwa, stało się (o dziwo!) ciężkie do zaakceptowania. Zjawisko to można porównać do syndromu sztokholmskiego, znanego z wiktymologii.
Książka doskonale obrazuje stadia rozwoju schizofrenii oraz przykłady charakterystycznych dla niej zachowań. Ukazuje jak ważna jest rola najbliższej rodziny w procesie "zdrowienia" chorego (a czego głównemu bohaterowi najbardziej zabrakło) oraz to, jak fundamentalną wartość stanowi odnalezienie właściwego lekarza, angażującego się w wyżej wymieniony proces, zdolnego zrozumieć skutki uboczne przepisywanych wcześniej dla pacjenta leków i zaryzykować, stosując nowe, wcześniej nieznane medykamenty. Właśnie t o - po ponad 30 latach - stało się dla "Shannona" Steele'a impulsem, mającym go wkrótce doprowadzić do całkowitego "wyleczenia".
Celowo piszę tu o wyleczeniu w cudzysłowiu, jako że sam współautor nadmienia, iż całkowite wyzdrowienie ze schizofrenii nie następuje nigdy. Są jednak odpowiedni ludzie i odpowiednie medykamenty, które potrafią leczyć somatyczne objawy schizofrenii, i przy regularnym stosowaniu terapii wraz z odpowiednimi lekami można rozpocząć własne, samodzielne życie, identyczne jak życie "zdrowych" ludzi. Podążając ze słowami autora: "(...) tak jak diabetyk musi brać insulinę, żeby kontrolować cukrzycę, schizofrenik musi pozostać na lekach - każdego dnia. To jest kwestia utrzymania obecnego stanu rzeczy. Schizofrenia jest chorobą, którą można kontrolować, ale nie wyleczyć"...
Ważne podkreślenia jest tu także niezwykle intensywne zaangażowanie się Kena Steele'a w pomoc takim samym jak jeszcze w niedalekiej przeszłości on, poprzez liczne spotkania, mityngi i "telefony pomocy".
Niestety - jak sam bohater pisze - jest jeszcze wiele do zrobienia w amerykańskim społeczeństwie (a zwłaszcza na szczeblu rządowym), by ludzie psychicznie dysfunkcyjni nie byli dyskryminowani.
Obecnie w Stanach Zjednoczonych istnieje masa aktów, komisji i planów mających w swym statucie równorzędność szans zatrudnienia, równość społecznego ubezpieczenia niepełnosprawnych umysłowo, jednak wciąż zdarzają się przypadki, że zdrowiejący schizofrenik, który dostał pracę, porzuca swą posadę i wraca na garnuszek państwa, jako że zarabiając mniejsze czy większe pieniądze, traci możliwość dofinansowania za wizyty u terapeuty lub wykupione leki, niezbędne przecież do dalszego etapu zdrowienia...
Książka otwierająca oczy, chociaż nie będąca klinicznym poradnikiem. Jednak z całego serca pozycja jest warta przeczytania, żeby zrozumieć siebie nawzajem, bo - cytując autora - "ponad 22% populacji ma możliwe do zdiagnozowania zaburzenia umysłowe"...
Dzień, w którym umilkły głosy. To jednocześnie dzień, w którym współautor (i wielu jemu podobnych) zadaje sobie pytanie, czy bez wspomnianych głosów - z którymi notabene walczył przez 32 lata swego (zwłaszcza młodzieńczego) życia - potrafi w ogóle istnieć. Okazuje się że t a k, chociaż wcale nietrudno zrozumieć wątpliwości cierpiących. Mimo iż głosy w absolutnie żadnym...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-22
"Widziałem rzeczy, których nie powinienem był oglądać. Żaden człowiek nie powinien ich oglądać. A ja byłem małym dzieckiem..." *
Cytat ten, pochodzący z jednej z rozmów zawartych w owej książce, chyba najdokładniej ją tak naprawdę opisuje...
A rozmów mamy więcej, tak samo jak więcej jest tam takich cytatów, które bez ustanku można by przytaczać...
Książka jest relacją kilkudziesięciu osób, których dzieciństwo przypadło na okres wojny i wskutek czego dzieciństwo to nader szybko się skończyło. A opisy są naprawdę poruszające i to bez żadnych tanich chwytów, ciężko zapomnieć o tych opowieściach. Opisy przedstawiające rozstrzeliwania członków rodziny przed własnymi oczami czy sytuacje skrajnego głodu - wyjadanie wszystkiego co zielone, kory z drzewa, a nawet materiałów tekstylnych czy sprzedawana na bazarze ziemia "przesiąknięta" zapachem jedzenia, które kiedyś w beczkach na niej stało (ziemia oczywiście również do zjedzenia...) - zdecydowanie głęboko zapadają w pamięć. A niektóre sytuacje okrucieństwa niemieckich żołnierzy są naprawdę ciężkie do jakiegokolwiek przyjęcia...
Nie wiem czemu, ale mnie osobiście najbardziej poruszyła opowieść o piesku, który przypałętał się do dziewczynki niosącej z piekarni dzienny przydział... Nie będę tu oczywiście spoilerował - każdy przeczyta jak to się skończyło...
Podsumowując, książka niezwykle poruszająca, w piękny sposób pisana i ważna. Ważna, bo nie można zapominać o takich historiach. To wydarzenia już sprzed ponad 70 lat, ale nadal są to najczarniejsze z kart w historii ludzkości. Nikt nie powinien przeżywać takich sytuacji - zwłaszcza dzieci.
"Pamięć dziecka... W pamięci dziecka pozostaje tylko strach albo coś dobrego..." **
W przypadku TAMTYCH dzieci - z pierwszej połowy lat 40. XX wieku - miejsce miało tylko to pierwsze...
----------------------------------------------------------------------
* - s. 164
** - s. 157
"Widziałem rzeczy, których nie powinienem był oglądać. Żaden człowiek nie powinien ich oglądać. A ja byłem małym dzieckiem..." *
Cytat ten, pochodzący z jednej z rozmów zawartych w owej książce, chyba najdokładniej ją tak naprawdę opisuje...
A rozmów mamy więcej, tak samo jak więcej jest tam takich cytatów, które bez ustanku można by przytaczać...
Książka jest relacją...
2013-04-28
"Kronika ptaka nakręcacza" zabiera nas znów ("znów" dla tych, którzy zapoznali się już wcześniej z książkami autora) w typowy świat tworzony przez Murakamiego. Czytając jego powieści z pewnością nie można narzekać na niedomiar tajemniczości, pewnej dozy surrealizmu, symboli, znaczeń, symboli, znaczeń, symboli, znaczeń...
Po raz już któryś stwierdzam, iż proza Murakamiego jest bardzo "lynchowata". Właściwie cały Haruki Murakami to taki "książkowy David Lynch".
"Kronika..." jest chyba najbardziej przesiąkniętą ww. elementami ze wszystkich książek autora. "Normalnie" jest chyba tylko do chwili zniknięcia kota należącego do głównego bohatera i jego żony. (Chociaż czy na pewno?) Potem tworzy się już istny koktajl - składający się z wielowymiarowości, wielowątkowości, zachowań z pogranicza jawy i snu, przenikania się światów i niedopowiedzeń. Koktajl czasami mniej, czasami bardziej gęsty. I właśnie ta wielowymiarowość wraz z faktem, iż ciężko dostrzec granicę między równoległymi światami, nastręcza najwięcej problemów przy próbie jakiegokolwiek streszczenia powieści, a tym bardziej jego analizy.
Książkę warto przeczytać, chociaż uważam że nie jako rozpoczęcie przygody z autorem. A zapoznać się z nią warto (z nią, jak i z całym dorobkiem pisarza) chociażby z jednego prostego powodu - książki te są NIEoczywiste. A wszystko co nieoczywiste jest warte zachodu.
"Kronika ptaka nakręcacza" zabiera nas znów ("znów" dla tych, którzy zapoznali się już wcześniej z książkami autora) w typowy świat tworzony przez Murakamiego. Czytając jego powieści z pewnością nie można narzekać na niedomiar tajemniczości, pewnej dozy surrealizmu, symboli, znaczeń, symboli, znaczeń, symboli, znaczeń...
Po raz już któryś stwierdzam, iż proza Murakamiego...
2013-04-01
To kolejna już powieść mojego ulubionego polskiego pisarza. Uwielbiam Vargowski styl pisania, jego bohaterów, tematykę i sposób opisywania świata. Pisałem zresztą już o tym nie raz, recenzując pozostałe jego książki. Dodam jeszcze, że warto przejrzeć internet (np. youtube'a) w poszukiwaniu wywiadów z Krzysztofem Vargą, by przekonać się jak niesamowicie inteligentny, błyskotliwy i z dystansem patrzący na świat jest to człowiek.
No i co tym razem?
Tym razem to opowieść o przemijaniu, nieuchronnym upływie czasu, niespełnionych marzeniach i ambicjach, o szczęściu (chociaż w aspekcie głównego bohatera raczej o jego braku), być może odrobinę o zazdrości i trochę o szkolnej przyjaźni, z której - patrząc z perspektywy czasu - właściwie nie zostało nic.
Dwaj bohaterowie to dojrzali (czyżby?) czterdziestoletni mężczyźni, znający się ze szkolnej ławki. Główny bohater to Krystian Apostata - człowiek nie mający właściwie żadnego życia towarzyskiego, niespełniony artysta, spędzający wolne chwile na oglądaniu w internecie "filmów przyrodniczych" oraz delektowaniu się winem i piwem raczej z półki tej niższej. Nie ma kontaktów, powodzenia u kobiet, a jego emocjonalne życie jest na poziomie pierwotniaków.
Jego przeciwieństwem jest Jakub Fidelis, kolega z ławki - czołowy polski tancerz, celebryta znajdujący się na okładkach większości gazet, otoczony wianuszkiem kobiet. Sława, pieniądze i wzdychanie kobiet na jego myśl, to znaki rozpoznawcze Fidelisa.
Kolejno poznajemy życie i przeszłość naszych bohaterów (głównie w pięćdziesięciu wątkach będących potencjalnymi "sytuacjami w których Krystian i Jakub widzieli się po raz ostatni"). Choć w przypadku naszego głównego bohatera - Krystiana Apostaty - życie to poznajemy niejako od końca. Jak ktoś już wcześniej zauważył, znamienne jest to, iż autor nie wartościuje postaci, nie narzuca nam z góry który jest dobry a który zły. Pozwala nam samemu ocenić, pozwalając wybrać, którego polubimy bardziej, którego mniej.
Mi osobiście zdecydowanie łatwiej było polubić Krystiana, który - mimo bycia nieudacznikiem, posiadania niezaprzeczalnie sporej ilości wad i zdolności tracenia czasu na głupoty - był bardziej zdystansowany wobec świata oraz daleko było mu do nadmuchanego balonu przesadnej pewności siebie i samouwielbienia, charakterystycznych dla Jakuba Fidelisa.
Ostatnia scena książki rządzi. Natomiast sytuacja spotkania na dwudziestolecie matury jeszcze bardziej przeważa moją sympatię w stronę Krystiana. Myślę, że będąc na jego miejscu (albo Mańka Prudensa - kolejnego ze znajomych ze szkoły) dałbym Fidelisowi w twarz, mimo iż to zgoła nieeleganckie.
*** SPOILER ***
Ostatecznie to Krystian Apostata "skończył" bliżej nieba, w przestworzach, patrząc na wszystkich z góry. Między innymi i na Jakuba Fidelisa, który - jak się potem okazało - niedaleko później, również dokonał żywota w bardziej przyziemny, oczywisty i taki niezbyt spektakularny, codzienny, szary sposób...
*** SPOILER ***
To kolejna już powieść mojego ulubionego polskiego pisarza. Uwielbiam Vargowski styl pisania, jego bohaterów, tematykę i sposób opisywania świata. Pisałem zresztą już o tym nie raz, recenzując pozostałe jego książki. Dodam jeszcze, że warto przejrzeć internet (np. youtube'a) w poszukiwaniu wywiadów z Krzysztofem Vargą, by przekonać się jak niesamowicie inteligentny,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-21
Zbiór dosyć luźno powiązanych ze sobą reportaży z kraju rozciągającego się na powierzchni ponad 17 milionów kilometrów kwadratowych.
Początek książki to swego rodzaju relacja z przebiegających - wraz z kilometrami - godzin i dni trasy kolei transsyberyjskiej. Pisane coś w stylu pamiętnika, bardzo dobrze się to czytało. Patrząc z perspektywy ogromnej odległości do przebycia oraz związanym z nią czasem, potrzebnym do pokonania drogi, zdaje się to niesamowicie fascynujące. Dlatego żałuję że wątek ten dosyć szybko się skończył. Książka opisująca całą trasę kolei transsyberyjskiej - chciałbym to przeczytać!
Wśród reportaży mamy tu jeszcze na przykład opowiastkę o wyborze Miss Gułagu żeńskiej kolonii karnej UF 91/9, w której to konkurencji nagrodą za bycie tą najpiękniejszą jest szampon do włosów. Są tu jednak i reportaże niesamowicie poruszające, jak ten o matkach tragicznie zmarłych marynarzy z Kurska, opowieść o tragedii w Biesłanie czy zamachu w teatrze na Dubrowce. A całość okraszona według autora typową dla Rosji (i dosyć mocno zarysowaną) aurą nie-oczywistości, niedomówień, zatajeń i skorumpowania na najwyższych szczeblach władzy.
Książka w sposobie pisania łatwa i przyjemna, w sam raz na jeden - góra dwa wieczory. Jeśli chodzi o tematykę - nie do końca.
Czy w żartobliwym stwierdzeniu że "Rosja to nie kraj. Rosja to styl życia." jest choć odrobinę prawdy? Warto sięgnąć po tę książeczkę i dowiedzieć się co nieco.
Zbiór dosyć luźno powiązanych ze sobą reportaży z kraju rozciągającego się na powierzchni ponad 17 milionów kilometrów kwadratowych.
Początek książki to swego rodzaju relacja z przebiegających - wraz z kilometrami - godzin i dni trasy kolei transsyberyjskiej. Pisane coś w stylu pamiętnika, bardzo dobrze się to czytało. Patrząc z perspektywy ogromnej odległości do przebycia...
Już dawno nie czytałem tak wciągającej pozycji. I to bez dwóch zdań.
Autor swoim plastycznym językiem sprawia, iż mamy wrażenie bycia obok niego w sugestywnie opisywanych sytuacjach. To obok nas przebiegają południowoafrykańscy zwolennicy opcji politycznej, która przez traktujących ich ostrą amunicją przeciwników uznawana jest za niemożliwą. To nad nami przelatują bomby w Górskim Karabachu, wystrzeliwane przez "wrogów".
No właśnie - wrogami są ci ludzie jedynie dla tych, u których boku autor ma wykonać powierzoną mu robotę. Sam fotoreporter jest w swych poglądach neutralny i w taki też sposób przekazuje nam swoje relacje.
Książka niezwykle interesująca, pisana żywym, czasami brudnym językiem. Bo i jaki może być język w sytuacjach zagrażających życiu...
Jedna z najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w 2013 roku.
Już dawno nie czytałem tak wciągającej pozycji. I to bez dwóch zdań.
więcej Pokaż mimo toAutor swoim plastycznym językiem sprawia, iż mamy wrażenie bycia obok niego w sugestywnie opisywanych sytuacjach. To obok nas przebiegają południowoafrykańscy zwolennicy opcji politycznej, która przez traktujących ich ostrą amunicją przeciwników uznawana jest za niemożliwą. To nad nami przelatują bomby w...