Dzieci Sancheza. Autobiografia rodziny meksykańskiej

Okładka książki Dzieci Sancheza. Autobiografia rodziny meksykańskiej Oscar Lewis
Okładka książki Dzieci Sancheza. Autobiografia rodziny meksykańskiej
Oscar Lewis Wydawnictwo: Bona reportaż
648 str. 10 godz. 48 min.
Kategoria:
reportaż
Tytuł oryginału:
The children of Sanchez. The autobiography of a Mexican Family
Wydawnictwo:
Bona
Data wydania:
2011-05-13
Data 1. wyd. pol.:
1964-01-01
Liczba stron:
648
Czas czytania
10 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788362836048
Tłumacz:
Aleksandra Olędzka-Frybesowa
Tagi:
literatura amerykańska Meksyk rodzina slumsy ubóstwo
Średnia ocen

7,9 7,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,9 / 10
113 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
50
566

Na półkach:

Audiobooka słuchałam kilka lat temu, ale pozostał w mojej pamięci do dzisiaj. Świetnie napisany literacki reportaż o meksykańskiej rodzinie, której szansę na wydźwignięcie się z biedy zapewnił Amerykanin. Jak to się skończyło, przeczytajcie lub posłuchajcie sami.

Audiobooka słuchałam kilka lat temu, ale pozostał w mojej pamięci do dzisiaj. Świetnie napisany literacki reportaż o meksykańskiej rodzinie, której szansę na wydźwignięcie się z biedy zapewnił Amerykanin. Jak to się skończyło, przeczytajcie lub posłuchajcie sami.

Pokaż mimo to

avatar
250
50

Na półkach: ,

Oj, pomieszanie z poplątaniem. Wyprowadzki, przeprowadzki pełno bohaterów, cóż za świat, ale do dzisiaj się nie wiele zmieniło. Polecam

Oj, pomieszanie z poplątaniem. Wyprowadzki, przeprowadzki pełno bohaterów, cóż za świat, ale do dzisiaj się nie wiele zmieniło. Polecam

Pokaż mimo to

avatar
271
270

Na półkach:

Oscar Lewis w swojej pracy „Dzieci Sancheza. Autobiografia rodziny meksykańskiej” oddaje głos autentycznym przedstawicielom biedoty meksykańskiej, w efekcie czego powstało fascynujące studium tego środowiska. Jest to jedna z najlepszych rzeczy, jakie mógł zrobić, aby uchwyć sedno problemu. Bieda nie jest bowiem wyłącznie zjawiskiem polegającym na niedostatku dób materialnych, które są niezbędne do zaspokojenia życiowych potrzeb człowieka, ale ma również głębszy wymiar – jest to również „bieda” intelektualna, która odciska się na całym życiu jednostki. Walka ze zjawiskiem biedy to zatem nie tylko walka o poprawę warunków materialnych, ale także o wiele trudniejsza walka o przezwyciężenie bezsilności mentalnej. Książka Oscara Lewisa jest tak ważna właśnie dlatego, że oddając głos przedstawicielom biedoty, autor pokazał nam sposób myślenia i postrzegania świata, którego w żaden inny sposób byśmy prawdopodobnie nigdy nie poznali. To unikalna możliwość wejrzenia w zupełnie inną umysłowość, poznania odmiennych schematów myślowych i wartości. To po prostu inny świat.

Bohaterami książki jest Jesus Sanchez i czwórka jego dzieci – Manuel, Roberto, Consuelo oraz Marta. Prolog oraz epilog to narracja Jesusa, głowy rodziny. Przemyślenia jego dzieci zajmują pozostałe 12 rozdziałów książki podzielone na 3 części. Autor nagrał na taśmę magnetofonową bogaty materiał z rozmów z poszczególnymi członkami rodziny Sanchezów, a następnie poddał go niezbędnej obróbce, czego efektem jest naprawdę wspaniała lektura, która porywa od pierwszych stron. Sama koncepcja książki, aby poszczególne osoby omawiały swoje życie etapami, które następnie umieszczono obok siebie, pozwala nam poznać, jak różny punkt widzenia na te same wydarzenia miały dzieci Sancheza. Dzięki temu możemy zweryfikować subiektywne przecież odczucia poszczególnych bohaterów i zachować większy obiektywizm. W końcu każda z wypowiadających się postaci mimowolnie umniejsza swoje winy i przewinienia, którymi najczęściej obarcza innych. Aby zrozumieć rzeczywistość, trzeba patrzeć na nią z różnych punktów widzenia.

Autentyczne przemyślenia i wspomnienia Jesusa, Manuela, Roberta, Conuselo oraz Marty odkrywają przed czytelnikiem konstrukcję intelektualną tych osób oraz całego środowiska, w którym żyją. To dla czytelnika ogromna wartość poznawcza. Czytając poszczególne opowieści mimowolnie wciągani jesteśmy w „strumień świadomości” narratora, poznajemy jego lęki, pragnienia, emocje. Jesteśmy niemymi świadkami nadziei, rozczarowań, osobistych klęsk i prób ich usprawiedliwienia. Czy ktoś z nas, widząc kiedyś osoby z tzw. marginesu społecznego, zastanawiał się, dlaczego ci ludzie są właśnie tacy? Nikt przecież nie prosi ich o zrelacjonowanie własnego życia tak, jak poprosił o to Oscar Lewis rodzinę Sanchezów. Prawdopodobnie historie, które moglibyśmy usłyszeć, niewiele odbiegałyby od tego, co możemy przeczytać na kartach książki.

To, co uderza najmocniej, to sposób myślenia tych ludzi ukierunkowany niemal wyłącznie na teraźniejszość. Przyszłość w tym środowisku jest pojęciem obcym. Chyba tylko Jesus i Consuelo zdradzają zdolność do myślenia o dniu jutrzejszym i próbę odpowiedzi na pytanie: „jaki mam cel w życiu, do czego dążę?”. Z pozostałych opowieści wynika wręcz przerażająca pustka. I takie jest też życie, którym żyją – puste, ukierunkowane na teraz, na zaspakajanie aktualnych potrzeb i kaprysów. Czasami wręcz przerażająca (i męcząca) jest irracjonalność decyzji podejmowanych przez bohaterów, którzy wielokrotnie znajdują i porzucają pracę, roztrwaniają ciężko zarobione pieniądze na błahostki itp. Ta irracjonalność w podejmowania życiowych decyzji pozwala nam jednak nieco lepiej zrozumieć, w czym tkwią głębsze przyczyny biedy, i dlaczego ludziom tak trudno z tego stanu wyjść. Racjonalność myślenia jest powiem czymś, czego każdy z nas kiedyś się nauczył, a im wcześniej to zrobił, tym lepiej dla niego. Czy jednak w sytuacji, gdy człowiek nie jest pewny tego, czy dzisiaj cokolwiek zje, można mówić o nauce racjonalności, o planowaniu przyszłości?

Dla przeciętnego czytelnika obraz życia, który wyłania się ze wspomnień Sanchezów, musi być czymś wstrząsającym do głębi. Szczęście rodzinne jest bowiem dla naszego kręgu kulturowego bardzo istotne – pragniemy go i dążymy do niego na miarę naszych możliwości. Tym właśnie różnią się ludzie w zależności od ich statusu materialnego – możliwościami. Bieda ich nie stwarza, przeciwnie – ogranicza je i niszczy. Dlatego właśnie życie ludzi przedstawionych w książce pełne jest przemocy i cierpienia. To, co łączy wszystkie narracje, to rozpaczliwe pragnienie znalezienia sensu życia. Każdy z bohaterów definiuje je inaczej – dla ojca jest to troska o materialne, ale już nie emocjonalne, potrzeby dzieci i wnuków, dla Manuela – niezależność i wolność, dla Roberto – niedopuszczenie do jego poniżania przez innych, dla Consuelo – to chęć wyrwania się z nędzy i wyciągnięcia z niej swojej rodziny, niezależnie czy oni tego chcą, a dla Marty – jej dzieci, dla których tylko żyje. Tragiczne jest jednak to, że w poszukiwaniu tego sensu członkowie tej rodziny nieustannie kłócą się, awanturują, stosują przemoc, opuszczają się i ponownie do siebie wracają. Trwa nieustanna telenowela, tylko że ma ona miejsce w realnym życiu. Dobrym podsumowaniem tej książki byłoby stwierdzenie, że jest to opowieść o ludziach, którzy mimo iż nie wiedzą, czym jest miłość, starają się kochać i dlatego właśnie wyrządzają sobie nawzajem tyle cierpienia. Nie mogą żyć razem, ale nie potrafią też istnieć osobno. Roberto, który miał nieco ciemniejszą karnację od pozostałych członków rodziny, jednego dnia odważa się na płynące z głębi duszy wyznanie: „Tak, tatuśku, ty mnie nie kochasz, bo jestem ciemny, bo mam czarną skórę. Dlatego nikt z was mnie nie kocha, a przecież mam białą dusze”. To nieliczny przebłysk prawdziwie ludzkich uczuć przez skorupę, którą na co dzień otoczeni są bohaterowie. Brak empatii nie pozwala tym ludziom na przełamanie dzielących ich murów, które zdają się cały czas rosnąć.

Dzieło Lewisa pozwala czytelnikowi na poznanie jeszcze jednej kwestii, a mianowicie sytuacji w Meksyku pod koniec pierwszej połowy XX wieku. Kraj ten zmaga się obecnie z ogromną falą przemocy, ale lektura książki udowadnia nam, że tak naprawdę przemoc była tam od zawsze. Stała się ona sposobem na rozwiązywanie wszelkich problemów, a ludzie nasiąknęli nią jak gąbką wodą. Wystarczy poczytać wspomnienia bohaterów dotyczące policji meksykańskiej, ówczesnych warunków więziennych, a od razu nasuwają się najgorsze skojarzenia z katowniami reżimów totalitarnych. Ale to nie wszystko. Ze wspomnień Consuelo wyłania się przerażający obraz powszechnej wręcz przemocy seksualnej i wykorzystywania kobiet, co, przy całkowitym wręcz braku dostępu do antykoncepcji, skutkuje ogromną ilością dzieci, które zasilają to samonapędzające się koło biedy i patologii.

Tak, po przeczytaniu „Dzieci Sancheza. Autobiografia rodziny meksykańskiej” warto na chwilę usiąść i pomyśleć o tym, co właśnie przeczytaliśmy. Poznaliśmy wstrząsającą relację pięciu osób na temat ich codziennego życia. Każda z tych osób ma mniejsze lub większe poczucie klęski. A teraz zastanówmy się, ile rodzin Sanchezów istniało w tym samym okresie w Mexico City? Ile takich rodzin żyło przed nimi? I ile żyje po nich? Kto ośmieli się przemnożyć te liczby przez wszystkie miasta świata? Przez zapadłe wioski? Dzieci Sancheza żyły bowiem w każdym czasie i pod każdą szerokością geograficzną. Tym jest bieda w ogólnoludzkim ujęciu – miliardami zmarnowanych szans, zaprzepaszczonych nadziei, bezsensownych istnień, które tylko wystąpiły. Oscar Lewis tego w swoje książce nie mówi, trzeba to odkryć samemu, dopowiedzieć. Tylko co zrobić z tą przytłaczającą świadomością?

Oscar Lewis w swojej pracy „Dzieci Sancheza. Autobiografia rodziny meksykańskiej” oddaje głos autentycznym przedstawicielom biedoty meksykańskiej, w efekcie czego powstało fascynujące studium tego środowiska. Jest to jedna z najlepszych rzeczy, jakie mógł zrobić, aby uchwyć sedno problemu. Bieda nie jest bowiem wyłącznie zjawiskiem polegającym na niedostatku dób...

więcej Pokaż mimo to

avatar
76
35

Na półkach:

Uwielbiam za wysublimowane podejście do tematu, pomimo ordynarnych praktyk stosowanych przez samych bohaterów. Historia ludzi z marginesu społecznego przedstawiona w jak najbardziej barwny sposób. Można tu znaleźć wyjaśnienie dlaczego ci ludzie byli jacy byli i dlaczego nie mieli "wiatru w żaglach", by odmienić swój smutny los. Psychologicznie spójny obraz rodziny, chociaż bardzo ciekawie prezentują się różnice w postrzeganiu wielu sytuacji życiowych w obrębie samych członków rodziny.

Uwielbiam za wysublimowane podejście do tematu, pomimo ordynarnych praktyk stosowanych przez samych bohaterów. Historia ludzi z marginesu społecznego przedstawiona w jak najbardziej barwny sposób. Można tu znaleźć wyjaśnienie dlaczego ci ludzie byli jacy byli i dlaczego nie mieli "wiatru w żaglach", by odmienić swój smutny los. Psychologicznie spójny obraz rodziny, chociaż...

więcej Pokaż mimo to

avatar
457
154

Na półkach:

Meandry ubóstwa, labirynty namiętności, zakamarki zabobonów, kalejdoskop przemocy.

Bardzo ciekawy obraz życia oraz osobistych przemyśleń biednej rodziny z Mexico City.

Meandry ubóstwa, labirynty namiętności, zakamarki zabobonów, kalejdoskop przemocy.

Bardzo ciekawy obraz życia oraz osobistych przemyśleń biednej rodziny z Mexico City.

Pokaż mimo to

avatar
135
126

Na półkach: , ,

Postanowiłem przeczytać w ramach nadrabiania wiedzy o Meksyku. Nie ukrywam, że nie sięgnął bym po tę pozycję, gdyby nie entuzjastyczne opinie na LC.

Niestety, nieco się zawiodłem. Książka ciekawa, owszem, ze względu na sposób przestawienia tematu, samą tematykę (meksykańska biedota, która tak naprawdę utożsamiana może być z biedotą w dowolnym rejonie świata). Natomiast bardzo męczyło mnie czytanie. I to nie o styl chodzi, ten bowiem jest bardzo zgrabny, chociaż momentami widać niezbyt trafne określenia wynikające pewnie bardziej z tłumaczenia.

Męczyło mnie 600 stron opowiadania o przemocy, biedzie, nałogach, kłótniach, rodzinnych swadach, niedożywionych dzieciach... Wiem, że takie są realia, ale w pewnym momencie myślałem już tylko o jednym - niech ta książka się wreszcie skończy...

Postanowiłem przeczytać w ramach nadrabiania wiedzy o Meksyku. Nie ukrywam, że nie sięgnął bym po tę pozycję, gdyby nie entuzjastyczne opinie na LC.

Niestety, nieco się zawiodłem. Książka ciekawa, owszem, ze względu na sposób przestawienia tematu, samą tematykę (meksykańska biedota, która tak naprawdę utożsamiana może być z biedotą w dowolnym rejonie świata). Natomiast...

więcej Pokaż mimo to

avatar
239
67

Na półkach:

Głęboki, uwierający, zapierający dech portret ubogiej rodziny robotnika z dzielnicy biedy w jednym, z największych miast świata - Meksyku oraz jego czwórki dzieci. Najpierw kalejdoskop "żon" (ślubem nikt tu sobie nie zawraca głowy),przemoc, prawdziwa bieda, życie na granicy przetrwania, potem autor oddaje głos nowemu pokoleniu, czy popełnią te same błędy, czy uda im się wyrwać z zaklętego kręgu stęchłego podwórka?
Z największym zaciekawieniem śledziłam opowieść Consueli, ciekawy jest też epizod emigracyjny Manuela. Opowieść Marty wzbudzała moje przerażenie. Nie sposób się oderwać.

Głęboki, uwierający, zapierający dech portret ubogiej rodziny robotnika z dzielnicy biedy w jednym, z największych miast świata - Meksyku oraz jego czwórki dzieci. Najpierw kalejdoskop "żon" (ślubem nikt tu sobie nie zawraca głowy),przemoc, prawdziwa bieda, życie na granicy przetrwania, potem autor oddaje głos nowemu pokoleniu, czy popełnią te same błędy, czy uda im się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
708
189

Na półkach: ,

O wyjątkowości tego dzieła świadczy choćby to, że nie sposób zaliczyć go do jakiegokolwiek gatunku. Dokument? Ale jakiż to dokument, skoro autor wypowiedzi uczestników poddał obróbce, niewielkiej, ale jednak. Choć to praca naukowa z dziedziny antropologii, to z przedstawionych z naukową dociekliwością faktów czytelnik musi sam wyciągnąć wnioski, ale zaraz… co do faktów to musimy je sami wyłuskać z opowiadań bohaterów. Bo autor jak prawdziwy naukowiec obserwuje, stoi w cieniu, jest właściwie nieobecny.
Jeśli wyobrazimy sobie vecindad Casa Grande, gdzie mieszkał Sanchez ze swoimi dziećmi, jako scenę, to oświetlają ją cztery reflektory. Każde z jego dzieci wtajemnicza nas w meandry życia w biedzie i nędzy, ale najważniejszą, najmocniejszą osobowością w tym domu jest ojciec rodziny, Sanchez. Jego dzieci w stosunku do niego czują szacunek i podziw, oraz bardzo trudną miłość. Bo ojciec aniołem nie był, inaczej zresztą nie wychowałby bez ich matki swoje dzieci, twardą ręką wprowadzał je w życie i właściwie uzależnił je od siebie. Choć już dorosłe, z potomstwem, to większość swojego życia wciąż odnoszą do swojego ojca, nie chcą, a Consuelo nie potrafi uniezależnić się nie tylko od duchowej obecności ojca, stale do niego wracają i stale go potrzebują.
Trzy obszary są dla mnie najważniejsze w tej książce: pierwsze to interakcje pomiędzy dziećmi Sancheza. Ich wzajemne stosunki są przepełnione chyba wszystkimi rodzajami uczuć. Mimo że przywiązani do siebie, patrzą trzeźwo nawzajem na siebie, znają swoje wady, potrafią być dla siebie uciążliwi, a jednak więzy rodzinne są dla nich ważniejsze niż partnerzy, czasami niż ich własne życie. Mam na myśli przywiązanie psychologiczne, co wcale nie oznacza, by kochali się czy lubili. To żaden obrazek świętej rodziny, pełno w nim nienawiści, zawiści, łez, żalów, ale też jeśli nie sympatii to uczuciowej bliskości.
Drugi obszar to obraz nędzy, związanego z tym poniżenia i kompletnej degrengolady. To obraz człowieka, który budzi się rano i nie wie, czy cokolwiek zje przez cały dzień, gdzie większość życia zapełnia myślenie o posiłkach, raczej ich braku. To wódka, płodzenie dzieci i awantury. Ich miasto to parę ulic wokół i tam kręci się ich świat.
Trzeci obszar to los tamtejszych kobiet. Przy braku antykoncepcji i braku ślubów są zdane właściwie na siebie i skazane na samotne wychowywanie mnóstwa dzieci, nie zawsze własnych. Nie mogą liczyć na mężczyzn, którzy nie poczuwają się do jakichkolwiek obowiązków, choćby tylko alimentacyjnych, a także nie ma żadnych środków prawnych by ich do czegokolwiek zmusić. Właściwie całe dzielnice biedy żyją poza jakimkolwiek systemem prawnym, rządzonych przez zwyczaje i siłę. I w takim otoczeniu te kobiety muszą nie tylko przeżyć samemu, ale także ocalić tych, których los dał im w opiekę. Chylić czoła przed dzielnymi kobietami.
Jest oczywiście mnóstwo spraw poruszonych w tej książce, także społecznych, ale to co najbardziej odróżnia jej treść od innych to szczerość. Jesteśmy obecnie zalani szalenie szczerymi wyznaniami skupionymi wokół własnej dupy, żołądka lub niebywale rozbudowanego ilorazu inteligencji wstydliwie ujawnianymi za niemałe tantiemy. Więc może warto przeczytać coś niekłamanego.
A nędza wyostrza zmysły, a głównie spojrzenie. Więc spójrzmy na nasz świat oczami biedoty miejskiej z lat 50. dwudziestego wieku. Szczególnie że właściwie niewiele się polepszyło od tego czasu w zakresie bogactwa i nędzy. A może jest jeszcze gorzej?

O wyjątkowości tego dzieła świadczy choćby to, że nie sposób zaliczyć go do jakiegokolwiek gatunku. Dokument? Ale jakiż to dokument, skoro autor wypowiedzi uczestników poddał obróbce, niewielkiej, ale jednak. Choć to praca naukowa z dziedziny antropologii, to z przedstawionych z naukową dociekliwością faktów czytelnik musi sam wyciągnąć wnioski, ale zaraz… co do faktów to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
836
502

Na półkach: , ,

Klasyka antropologii, którą czyta się jak dobrą powieść. Skłania do myślenia nad zagadnieniem biedy. Lewis tworzy pojęcie "kultury ubóstwa", wykraczając poza czysto ekonomiczne aspekty biedy. Polecam również film, a zwłaszcza ścieżkę dźwiękową (niezwykły utwór "Children of Sanchez" Chucka Mangione).

Klasyka antropologii, którą czyta się jak dobrą powieść. Skłania do myślenia nad zagadnieniem biedy. Lewis tworzy pojęcie "kultury ubóstwa", wykraczając poza czysto ekonomiczne aspekty biedy. Polecam również film, a zwłaszcza ścieżkę dźwiękową (niezwykły utwór "Children of Sanchez" Chucka Mangione).

Pokaż mimo to

avatar
127
31

Na półkach:

Świetnie oddaje realia życia meksykańskiej biedoty, najciekawsze są życiorysy Manuela i Roberto. Warto przeczytać chociażby aby docenić dobrodziejstwa polskiej codzienności. Poza tym wystarczy otworzyć książkę i zacząć czytać - wciąga niemiłosiernie!

Świetnie oddaje realia życia meksykańskiej biedoty, najciekawsze są życiorysy Manuela i Roberto. Warto przeczytać chociażby aby docenić dobrodziejstwa polskiej codzienności. Poza tym wystarczy otworzyć książkę i zacząć czytać - wciąga niemiłosiernie!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    248
  • Przeczytane
    136
  • Posiadam
    55
  • Teraz czytam
    10
  • Ulubione
    9
  • Reportaż
    3
  • 2013
    3
  • Chcę w prezencie
    2
  • Ameryka Łacińska
    2
  • Z biblioteki
    2

Cytaty

Więcej
Oscar Lewis Dzieci Sancheza. Autobiografia rodziny meksykańskiej Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także