-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1156
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać409
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2021-06-30
2021-07-06
To moja czwarta wojtkowa książka.
Sama historia i przygody niedźwiadka są mi znane, ale bardzo ciekawił mnie sposób w jaki zostaną przedstawione, w tym wypadku zdecydowanie młodemu czytelnikowi. Myślę, że nawet sześciolatek będzie gotowy na poznanie tej opowieści, pod warunkiem, że rodzic dopowie to i owo o wojennych losach Polaków.
Początkowo moja ocena była bardzo krytyczna.
Ciągle szukałam dziury w całym.
A to raził mnie, zupełnie nieprzekonujący początek, a to zdania oklepane jak w szkolnym wypracowaniu, a to sztuczny język. Odnosiłam wrażenie, że ta opowieść nie toczy się, ale gna jak pędzący pociąg, byle szybciej i dalej.
Jednak z biegiem wydarzeń, spróbowałam zaakceptować pomysł autora na tę opowieść.
I wraz ze zmianą nastawienia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęłam dostrzegać dużo pozytywnych zmian. 😊
Tempo się uspokoiło, język nabrał polotu i ogłady, nie raził szkolnością. Pojawiły się też mądre spostrzeżenia i nawet zabawnie ujęte opisy zdarzeń. A kreacja lwowiaka Zbyszka bawiła za każdym razem i za każdym razem próbowałam w wyobraźni usłyszeć te wypowiadane przez niego z lwowskim zaśpiewem i fantazją zdania. 😊
Bardzo dobrym pomysłem było zamieszczenie oryginalnych, czarno - białych zdjęć, na których możemy zobaczyć żołnierzy z Wojtkiem w różnych ujęciach i pozach. Dzięki tym zdjęciom historia staje się naprawdę wiarygodna, bo jak pisze Łukasz Wierzbicki:
„czasem zdarza się tak, że to człowiek staje się najlepszym przyjacielem niedźwiedzia, a niedźwiedź najlepszym przyjacielem człowieka”.
PS
Inną wartą polecenia książką Łukasza Wierzbickiego jest „Afryka Kazika”, która również opowiada autentyczne przygody, tym razem podróżnika Kazimierza Nowaka, który w latach 1931 - 1936 samotnie, głównie rowerem (sic!), ale nie tylko, przebył Afrykę z północy na południe, a potem z powrotem na północ.
To moja czwarta wojtkowa książka.
Sama historia i przygody niedźwiadka są mi znane, ale bardzo ciekawił mnie sposób w jaki zostaną przedstawione, w tym wypadku zdecydowanie młodemu czytelnikowi. Myślę, że nawet sześciolatek będzie gotowy na poznanie tej opowieści, pod warunkiem, że rodzic dopowie to i owo o wojennych losach Polaków.
Początkowo moja ocena była bardzo...
2012-11-10
O niedźwiadku Wojtku, żołnierzu Armii Andersa pisałam już przy okazji „Przygód misia Wojtka, dzielnego żołnierza”, ale mając w biblioteczce pięć książek o tej niezwykłej „postaci” – każdą innego autorstwa – postanowiłam wszystkie po kolei przeczytać i porównać.
Tę, napisaną w 1968 roku historię (pięć lat po śmierci Wojtka), wydaną wówczas w Londynie, przeczytałam w nowej edycji zaraz po jej wydaniu przez wydawnictwo Muchomor w 2012 roku.
Teraz wróciłam do niej raz jeszcze w celach komparatystycznych.
Autorem tych wspomnień jest Wiesław Lasocki żołnierz Armii Andersa o bardzo ciekawej biografii. Myślę zresztą, że biografie tych wszystkich żołnierzy – tułaczy to losy mniej lub bardziej niezwykłe, a ich tułaczka w większości przypadków wcale nie zakończyła się wraz z końcem wojny. W przypadku autora tej książki również.
Opowieść tę odebrałam jako sentymentalną i nostalgiczną podróż pisarza, (a przy okazji tego wznowionego po wielu latach wydania) również jego syna Ludomira i wnuka Jana do czasów, gdy żołnierze Armii Andersa mieli nadzieję, że to co najgorsze jest już za nimi, a marsz przez Persję, Irak, Syrię, Palestynę, Egipt, Włochy poprowadzi do wreszcie wolnej Polski. To poryw serca doprowadził do powstania tych wspomnień.
I mimo że Wiesław Lasocki nie służył w 22. Kompani Zaopatrzenia Artylerii tak jak kapral Wojciech Miś 😉, to dobrze znał przygody Wojtka i widywał go od czasu do czasu, tak jak i wielu innych żołnierzy 2. Korpusu. Zaś wszystkie opisane przygody Wojtka są autentyczne i pochodzą z pierwszej ręki, bowiem są zapisem wspomnień opiekuna Wojtka – Piotra Prendysza, którego wojenna tułaczka tak jak i autora niniejszej książki nie skończyła się nigdy i uczyniła ich sąsiadami w jednej z południowych dzielnic Londynu. Efektem ich spotkań, wspomnień i rozmów jest właśnie ta opowieść.
Głównym bohaterem tej historii jest oswojony niedźwiedź, nazwany przez polskich żołnierzy Wojtkiem. I to właśnie z nim i z żołnierzami z 22. Kompanii Zaopatrzenia Artylerii wędrujemy tym sławnym szlakiem bojowym 2. Korpusu Polskiego.
Wojtek – maskotka, Wojtek – towarzysz zabaw, Wojtek – żołnierz, Wojtek – przyjaciel. W tych rolach najczęściej występuje na kartach książki.
Ja przyznałabym mu jeszcze kolejną rolę, rolę terapeuty, który dla tych wszystkich tułaczych przypadków był wytchnieniem w rozmyślaniach o tym co stało się i co jeszcze może się zdarzyć.
Lasocki w iście żołnierskim rytmie prowadzi tę opowieść, surowo, po kronikarsku. Nie ma tu metafor, wyszukanych słów, wymyślnych konstrukcji stylistycznych. Pod tym względem powieść na pewno nie porywa. Zostawia jednak w pamięci obraz sympatycznego, bardzo łagodnego, ale mimo wszystko po zwierzęcemu sprytnego niedźwiadka.
Rozdzierającym serce momentem jest chwila pożegnania z misiem. Dla mnie ta scena jest najbardziej wzruszającym momentem w książce.
Sposób prowadzenia narracji oraz język opowieści niekoniecznie przypadnie do gustu współczesnemu młodemu czytelnikowi, dlatego nie zachęcam dzieci w żadnym wieku do rozpoczynania znajomości z historią Wojtka od tej książki. Owszem Wojtek jest jej głównym bohaterem, ale dominującym tłem są losy Armii Andersa.
Atutem tego wydania jest mapka pokazująca cały szlak bojowy II Korpusu Polskiego. Ciekawym zabiegiem jest wyróżnienie w tekście kluczowych nazw mijanych miast i miejscowości oraz umieszczanie przy nich na marginesie kolejnych numerów, które również naniesione są na mapę. Wówczas na bieżąco można śledzić trasę przemarszu i łatwiej się na niej odnaleźć. 😉
Jest to pierwsza książka, w której zostały opisane przygody tego niezwykłego niedźwiadka. Znana zdecydowanie bardziej w środowiskach polonijnych i emigracyjnych, bo w Polsce początkowo funkcjonowała jedynie w drugim obiegu. Obecne wydanie przywróciło ją do oficjalnego życia.
Tak jak napisał syn autora, jej zamysłem nie było jedynie opisanie przygód oswojonego niedźwiedzia.
„Przez pryzmat zabawnych losów niedźwiedzia – żołnierza chciał przekazać dzieciom i wnukom dawnych żołnierzy polskich, urodzonym i żyjącym poza Polską, dlaczego mieszkają na emigracji a równocześnie zapewnić, że są częścią wielkiej rodziny i że mogą być dumni ze swoich korzeni. (…) Chciał też, aby Anglicy i inne narody wiedziały, dlaczego żyją wśród nich Polacy – żołnierze, dlaczego nie wrócili do swojego kraju po zakończeniu II wojny światowej, kim jest ta „zapomniana armia”.”
I w tym duchu pisze również wnuk Wiesława Lasockiego – Jan, w kończącym książkę posłowiu: „Opowieść o Wojtku spod Monte Cassino została napisana i kilkakrotnie wydana, by przybliżyć tę historię pokoleniom, które wychowywały się na uchodźstwie. (…). Opowieść Wojtka służyła jak równie zachwycająca historia dla dzieci i wnuków, jest jednak oparta na faktach i obrazuje legendę armii tułaczy.”
O niedźwiadku Wojtku, żołnierzu Armii Andersa pisałam już przy okazji „Przygód misia Wojtka, dzielnego żołnierza”, ale mając w biblioteczce pięć książek o tej niezwykłej „postaci” – każdą innego autorstwa – postanowiłam wszystkie po kolei przeczytać i porównać.
Tę, napisaną w 1968 roku historię (pięć lat po śmierci Wojtka), wydaną wówczas w Londynie, przeczytałam w nowej...
2021-07-04
Historia misia Wojtka opowiedziana z jego perspektywy, ale wcale nie niedźwiedziej!
Bo miś, wychowywany od maleńkości z ludźmi, z polskimi żołnierzami, też czuje się w tej książeczce człowiekiem, żołnierzem, ba, on czuje się Polakiem. Jednak przykra prawda, o byciu włochatym zwierzakiem dociera do niego w końcu razem z innymi smutnymi wiadomościami i wtedy niestety mały Wojtek musi stać się dorosły.
Mnie, ta dziecięca miniaturka bardzo mocno chwyciła za serce i ogromnie wzruszyła. I to już po dwóch pierwszych zdaniach: „Mam na imię Wojtek. Urodziłem się w Iranie, mieszkam w Szkocji, ale jestem Polakiem”.
W podstawowej warstwie znaczeniowej jest to zabawna i ciepła, skierowana dla dzieci, nawet kilkuletnich maluchów, historia o śmiesznym niedźwiadku. Jednak dorosły czytelnik, bazując na swojej wiedzy, doświadczeniu i wrażliwości (na niej chyba najbardziej) otrzymuje nostalgiczną opowieść. O wojnie, o chęci przetrwania, o wolności, szczęściu i prawdziwej przyjaźni. I o tym, że nie zawsze w życiu układa nam się tak, jak byśmy tego chcieli.
Eliza Piotrowska pięknie to wszystko opisała, ale jak zilustrowała! To trzeba zobaczyć! „Wojtka…” się nie tylko czyta, ale i ogląda. I naprawdę trudno mi z całą stanowczością stwierdzić, że to albo tekst, albo ilustracje są lepsze. Wyśmienite i jedno, i drugie.
Świetnym pomysłem jest znajdujący się na końcu słowniczek, w którym autorka tłumaczy młodemu czytelnikowi czym była Armia Andersa, Drugi Korpus Polski, Monte Cassino, Związek Radziecki, żelazna kurtyna i kim byli Józef Stalin i Adolf Hitler. Dla mnie genialnie opisana jest organizacja wojska, dzięki niej dowiadujemy się czym jest drużyna, czym pluton, czym batalion, pułk, dywizjon, korpus i wreszcie armia. Ja sama nigdy tego nie ogarniałam, a teraz nareszcie doszłam z tym do ładu. 😉
Polecam po wielokroć!
PS
Autorkę znam z tłumaczonej przez nią serii o Tupciu Chrupciu, którą moje dzieci uwielbiały i mogłyby jej słuchać nawet teraz, w kółko, latami i bez końca, mimo, że są to opowieści dla maluszków. Mnie nie do końca w tej serii przekonywały wszystkie metody wychowawcze mamy Tupcia, 😉 ale to raczej „wina” oryginału, któremu pani Piotrowska zapewne chciała być wierna.
Historia misia Wojtka opowiedziana z jego perspektywy, ale wcale nie niedźwiedziej!
Bo miś, wychowywany od maleńkości z ludźmi, z polskimi żołnierzami, też czuje się w tej książeczce człowiekiem, żołnierzem, ba, on czuje się Polakiem. Jednak przykra prawda, o byciu włochatym zwierzakiem dociera do niego w końcu razem z innymi smutnymi wiadomościami i wtedy niestety mały...
2021-08-28
WYZWANIE CZYTELNICZE VIII 2021
Książkowy debiut
Mój kolejny Wojtek.
Dla porządku - piąty. 😊
Szkotka, Aileen Orr, która jako dziewczynka miała okazję spotkać się z Wojtkiem w edynburskim zoo, opowiada tę historię ciepło i nostalgicznie. Z dużą sympatią dla Polaków i z podziwem dla ich waleczności.
Odświeżyła współczesnym Szkotom i Anglikom „postać” niezwykłego żołnierza, o którym w latach powojennych było głośno na Wyspach Brytyjskch, a którego sławę, jako pierwszy na kartach powstałej w Londynie powieści, utrwalił Wiesław Lasocki.
Miłość Orr do Niedźwiedzia Wojtka, którą opisuje jako tę, od pierwszego wejrzenia, umacniał fakt rzeczywistej znajomości Wojtka przez jej dziadka, który odwiedzał polskich żołnierzy w obozie przesiedleńczym w Winfield Park w czasie, gdy tam przebywali razem z niedźwiedziem, czyli w okresie pomiędzy wrześniem 1946, a listopadem 1947.
W tej książce najwięcej jest o Wojtku w Szkocji, już po wojnie, gdy żołnierze II Korpusu przypłynęli z Włoch do Glasgow. Towarzyszymy im w okresie demobilizacji, gdy stacjonują w obozie przesiedleńczym, czekając na to, co przyniesie im los.
Z wielkim smutkiem czyta się o losach bojowników spod Monte Cassino, ostatecznie pod wieloma względami, zmuszonych do pozostania na obczyźnie, gdzie ani łatwo, ani kolorowo, ani przyjemnie nie było. 😔
Wrogie nastawienie „tubylców”, brak pracy i perspektyw nie nastrajały wesoło.
A niedźwiedź Wojtek tak naprawdę stał się pretekstem do przedstawienia historii i losów żołnierzy, którym Stalin udaremnił powrót do ojczyzny.
„2 Korpus wycofano z Włoch i przetransportowano do Wielkiej Brytanii na wyraźne żądanie Stalina. Sowieci nie życzyli sobie, aby na kontynencie stacjonowała pod bronią armia Polska licząca 250 000 ludzi, spośród których większość żywiła do komunistycznej Rosji głęboką nienawiść, spowodowaną okrucieństwami, jakich Sowieci dopuścili się wobec narodu polskiego”.
Autorka opisuje także swoje dążenia i działania związane z uczczeniem pamięci niezwykłego żołnierza - Wojtka, pomnikiem, który po wielu latach starań, począwszy od fazy projektu, aż do finalnego umiejscowienia go w Edynburgu w 2015 roku udało się jej zrealizować.
Podobało mi się bardzo, z jaką wytrwałością, niebywałą troską o szczegóły i swoją wizję - Aileen Orr - doprowadziła do powstania tego monumentu.
Książka kończy się epilogiem, który napisał Neal Ascherson kreśląc dość uproszczony zarys dziejów Polski po to, by anglojęzycznemu odbiorcy wytłumaczyć dlaczego akurat Ci Polacy, Ci z II Korpusu Andersa, nie mogli tak łatwo do swojej ojczyzny powrócić.
Dla polskiego czytelnika jest to oczywiste.
Czytając te przedstawione przez Aschersona „polskie dzieje” niekiedy można złapać się za głowę i stwierdzić, że za prosto, jednostronnie i zbyt płytko zostały potraktowane. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że językiem oryginału jest język angielski i książka została wydana na Wyspach dla Brytyjczyków, wcale nie zaczytujących się w polskiej historii, (bo przeciętny odbiorca literatury, również i polski, wcale nie zaczytuje w historii na przykład angielskiej😉) to przedstawienie skrawka historii Polski w takiej formie jest bardzo akuratne. Przede wszystkim daje kontekst i odpowiedź, dlaczego Polscy żołnierze wtedy do Polski wrócić nie mogli.
Sam Ascherson pisze: „Poza Polską i kręgami polskiej diaspory opowieść ta w szerszym świecie pozostaje nieznana. Przyswojenie jej sobie pozwala jednak zrozumieć, w jaki sposób pewien wyjątkowy, obdarzony niesamowitą osobowością niedźwiedź, który sam siebie uważał za polskiego żołnierza, stał się tak ważną postacią dla niezwykle wyjątkowej grupy ludzi, jaką stanowili żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Byli oni twardymi i zaprawionymi w bojach wojownikami, którzy na swej wojennej ścieżce wymknęli się niejednemu niebezpieczeństwu. Stracili jednak wszystko, co nadaje sens życiu człowieka. Wojtek dał im nadzieję, a także szansę wzięcia odpowiedzialności za inną żyjącą istotę, uczenia jej i opiekowania się nią. W czasach naznaczonych przeżywaną w samotności rozpaczą, niedźwiedź pomógł im zachować człowieczeństwo”.
Autor opisuje losy Polaków skupiając się przede wszystkim na naszych narodowych zaletach (czasami aż za bardzo) pomijając większość wad.
Czy to dobry zabieg?
Czytelnik musi ocenić sam.
Mnie, nieskromnie przyznam, podobało się, między innymi dlatego, że polska redakcja tekstu stanęła na wysokości zadania, zwracając uwagę na historyczne uproszczenia i dając upust dopowiedzeniom w odsyłaczach.
A oto mój ulubiony komentarz w przypisie: „jak bardzo zawarta w tekście opinia nie schlebiałaby dokonaniom polskiego oręża, nie jest ona zgodna z prawdą”. 😉
WYZWANIE CZYTELNICZE VIII 2021
Książkowy debiut
Mój kolejny Wojtek.
Dla porządku - piąty. 😊
Szkotka, Aileen Orr, która jako dziewczynka miała okazję spotkać się z Wojtkiem w edynburskim zoo, opowiada tę historię ciepło i nostalgicznie. Z dużą sympatią dla Polaków i z podziwem dla ich waleczności.
Odświeżyła współczesnym Szkotom i Anglikom „postać” niezwykłego...
WYZWANIE CZYTELNICZE VI 2021
Książka z ilustracjami lub zdjęciami
Tę niezwykłą historię misia - żołnierza Armii Andersa znam nie od dziś.
Porządkując domową biblioteczkę zebrałam wreszcie, poupychane w różnych miejscach, wszystkie książki o Wojtku. Okazało się, że jest ich pięć. Łączy je główny bohater, jednak wiek odbiorcy, do którego utwór jest przeznaczony, forma i autor - w każdym z tych pięciu egzemplarzy jest inny.
Jako pierwsze pod nóż krytyki poszły „Przygody misia Wojtka, dzielnego żołnierza” w wydaniu komiksowym.
Zdecydowanie są one przeznaczone dla najmłodszego czytelnika, któremu, dzięki świetnym rysunkom Krzysztofa Kokoryna, przybliżymy koleje życia walecznego misia.
Na 27. kartach książeczki panuje niezmiennie ten sam układ. Każdą lewą stronę wypełnia ilustracja w dużym formacie (34 x 24 cm), a prawą - sześć prostokątnych, obrazkowych okienek. Pod każdym z nich znajduje się czterowersowy rymowany komentarz do ilustracji.
Ilustracje są wspaniałe. Wyraziste, plastyczne i przykuwające uwagę. Nie ma tu skomplikowanej kreski i zbyt wielu detali. Kolory oddają istotę żołnierskiego losu i doskonale komponują się z mijanymi na szlaku bojowym krajobrazami. Dominuje barwa oliwkowa, brąz, wojskowa zieleń i beż. Mimo poważnej, wojennej tematyki z rysunków bije duża dawka humoru i wspaniałej zabawy, którą jak widać, niesforny niedźwiadek funduje żołnierzom w tych trudnych wojennych czasach.
I tylko szkoda, że treść nie dorównuje obrazkom.
Sama historia w wersji fabularnej jest bez zarzutu, w zgodzie z faktami, ale te rymy… 🙄 Psują przyjemność poznawania pełnej przygód historii. Dla mnie rytm „wiersza” i te rymy właśnie stanowią ogromną przeszkodę w odbiorze.
Dlatego niestety tylko pięć ⭐️
PS
Dzieciom jednak rymy nie przeszkadzały i całość bardzo się podobała. 😉
WYZWANIE CZYTELNICZE VI 2021
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka z ilustracjami lub zdjęciami
Tę niezwykłą historię misia - żołnierza Armii Andersa znam nie od dziś.
Porządkując domową biblioteczkę zebrałam wreszcie, poupychane w różnych miejscach, wszystkie książki o Wojtku. Okazało się, że jest ich pięć. Łączy je główny bohater, jednak wiek odbiorcy, do którego utwór jest przeznaczony, forma i...