-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
Bardzo lubię przygody Jima Rooka - seria ta charakteryzuje się szybką akcją, nietuzinkowym bohaterem i mnogością wrogich bytów, dzięki czemu możemy zapoznać się z całą plejadą gwiazd mrocznych urban legends.
Ale proszę powiedzieć czym kierował się tłumacz nadając tak beznadziejnie nieadekwatny tytuł? Przecież nawet w treści książki mamy do czynienia z Pływakami, a nie żadnymi syrenami. Zepsuło to całą przyjemność z czytania, bo nastawiłam się na krwiożercze syreny, a nie wodne twory. Wiem, że to nie wina autora, jednak cały smaczek ulotnił się bezpowrotnie.
Bardzo lubię przygody Jima Rooka - seria ta charakteryzuje się szybką akcją, nietuzinkowym bohaterem i mnogością wrogich bytów, dzięki czemu możemy zapoznać się z całą plejadą gwiazd mrocznych urban legends.
Ale proszę powiedzieć czym kierował się tłumacz nadając tak beznadziejnie nieadekwatny tytuł? Przecież nawet w treści książki mamy do czynienia z Pływakami, a nie...
Wielkie nadzieje i wielkie rozczarowanie. Na premierę książki czekałam jak pies na resztki obiadu, niestety okazało się, że na talerzu został tylko sos i rozgotowane warzywa.
Emocji w tym jak na lekarstwo, bohaterowie drętwi i niewzbudzający sympatii - z zidiociałą Ewą na czele. „Oszpicyn” brzmi magicznie, przywołuje na myśl czasy przedwojenne, kiedy to Żydzi funkcjonowali jako pełnoprawni członkowie społeczeństwa, mający swoje przyzwyczajenia i legendy. Jednak ciągłe powtarzanie „Oszpicyn”, „oszpicyńskie” „w Oszpicynie” cały ten urok odbiera, naprawdę nikt nie używa polskiej nazwy „Oświęcim”?
To mogła być TAAAKA historia, z TAAAKIM potencjałem, a wyszło jak zwykle. Po prostu nudno i bez polotu (to wszystko już przecież było).
Wielkie nadzieje i wielkie rozczarowanie. Na premierę książki czekałam jak pies na resztki obiadu, niestety okazało się, że na talerzu został tylko sos i rozgotowane warzywa.
Emocji w tym jak na lekarstwo, bohaterowie drętwi i niewzbudzający sympatii - z zidiociałą Ewą na czele. „Oszpicyn” brzmi magicznie, przywołuje na myśl czasy przedwojenne, kiedy to Żydzi funkcjonowali...
Wydawać by się mogło, że treść książki jest w znacznym stopniu przerysowana, że autorka celowo przedstawia zniekształcony obraz współczesnego rodzicielstwa, a pieniądze i pozycja społeczna wcale nie są ważniejsze od własnego dziecka...
Jest zabawnie, bohaterka dzieli się z czytelnikiem trafnymi spostrzeżeniami. Refleksja przychodzi dopiero po przeczytaniu - a co jeśli to wszystko prawda? Dlaczego dorośli ludzie decydują się na posiadanie dzieci, skoro wcale tego nie chcą?
Wydawać by się mogło, że treść książki jest w znacznym stopniu przerysowana, że autorka celowo przedstawia zniekształcony obraz współczesnego rodzicielstwa, a pieniądze i pozycja społeczna wcale nie są ważniejsze od własnego dziecka...
Jest zabawnie, bohaterka dzieli się z czytelnikiem trafnymi spostrzeżeniami. Refleksja przychodzi dopiero po przeczytaniu - a co jeśli to...
"Przepowiednię" pierwszy raz przeczytałam pewnie z 15 lat temu i wywarła na mnie wtedy ogromne wrażenie. Był to dopiero początek mojej fascynacji Kingiem, Koontzem i Mastertonem, stąd też i zachwyt nad ich dziełami o wiele większy.
A jak jest dzisiaj? Jest ok.
Pamiętałam mniej więcej początek i ogólny zarys, reszta powolutku wyłaniała się z mroków niepamięci. Niestety nie obeszło się bez lekkiego rozczarowania.
Książka napisana jest w dość lekkim tonie, mamy tu sporo samokrytycyzmu podszytego humorem głównego bohatera. Uważam, że postacie są wystarczająco wyraziste, nic dodać, nic ująć.
Niestety pewne wątki są niemiłosiernie rozwleczone. Pierwszy najgorszy dzień życia Jimmy'ego nie miał końca, ciągnęło się tak okrutnie, że omijałam całe akapity byle już dotrzeć do końca tej części.
Na szczęście później akcja nabrała tempa i poszło już gładko (no może jeszcze za wyjątkiem sceny w lesie).
Podsumowując: to dobra i interesująca książka, na pewno za X lat jeszcze do niej wrócę, jednak nie tak dobra jak zachowałam w pamięci. Dodatkowa gwiazdka z sentymentu dla autora.
"Przepowiednię" pierwszy raz przeczytałam pewnie z 15 lat temu i wywarła na mnie wtedy ogromne wrażenie. Był to dopiero początek mojej fascynacji Kingiem, Koontzem i Mastertonem, stąd też i zachwyt nad ich dziełami o wiele większy.
A jak jest dzisiaj? Jest ok.
Pamiętałam mniej więcej początek i ogólny zarys, reszta powolutku wyłaniała się z mroków niepamięci. Niestety nie...
Jestem zdziwiona tak wysoką oceną tej książki. Jak dla mnie jest to jedna z słabszych pozycji Cobena, taki trochę przerost formy nad treścią. Wszystkiego jest tu za dużo, mam wrażenie że autor chciał przejść samego siebie w konstruowaniu misternych intryg, ale jak wiadomo – co za dużo, to niezdrowo. Fabuła doskonale pasowałaby na scenariusz jakiegoś psychologicznego thrillera, z tym, że w ostatniej scenie główna bohaterka znajduje się w przytulnym pokoju bez klamek, przyodziana w gustowne wdzianko z dłuuugimi rękawami.
Ale, największą fuszerę odwalił pan tłumacz. Pewnych imion zdecydowanie nie powinno odmieniać się przez przypadki, zwłaszcza jeśli mają tylko jedną, dość miękką formę. To ciągłe „Mayu” doprowadzało mnie do szaleństwa, nieważne czy zwraca się do ciebie śmiertelny wróg czy najlepszy przyjaciel – w obu przypadkach powie oczywiście „Mayu”. Taa, jasne. Przełóżmy to na polskie podwórko:
- Kasiu, kocham Cię/Kasiu, chcesz deserek po obiadku?/Kasiu, czy mogłabyś mi pomóc w xyz – ok.
- Kasiu, ty głupia, tępa, nadęta strzało/ Kasiu, dlaczego wiecznie się spóźniasz, do cholery?/ Kasiu, poderżnę ci gardło i wypruję flaki za te wszystkie zdrady, latawico! – bardzo, bardzo nie ok.
Jak zwykle wiem, że to nie wina autora, mimo wszystko jednak pozytywne wrażenie w odbiorze chwieje się i drży w posadach.
Jestem zdziwiona tak wysoką oceną tej książki. Jak dla mnie jest to jedna z słabszych pozycji Cobena, taki trochę przerost formy nad treścią. Wszystkiego jest tu za dużo, mam wrażenie że autor chciał przejść samego siebie w konstruowaniu misternych intryg, ale jak wiadomo – co za dużo, to niezdrowo. Fabuła doskonale pasowałaby na scenariusz jakiegoś psychologicznego...
więcej Pokaż mimo to